ending is about wanting to go back to the start

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
First topic message reminder :


In the looms of our bones we are constantly weaving together memories & blood. Soon we will look like warm, bright tapestries. We wait for God to unravel us so our mistakes can be remade into other people’s perfections. We walk the streets half-finished & yet alive. The constant message of lungs: keep going.

SAHAK & MARIE | THEME



Tego wieczoru było bardzo ciepło, niemal piętnaście stopni, pomimo że słońce opadło już do Sekwany, najpierw zamalowując świat szarością, a później bezgwiaździstym, smogowym, neonowym mrokiem.
Z samochodu zaparkowanego na płatnym parkingu wyszedł elegancko ubrany mężczyzna w średnim wieku, gładko ogolony, lecz ze srebrną siwizną na skroniach. Cały w kirze, mógłby uchodzić za kapłana w cywilnym ubraniu przez czarny golf i marynarkę, dopiero narzucony na ramiona płaszcz w szarą jodełkę, bez przekładania kończyn w rękawy, dodał mu tego paryskiego wrażenia, że każdy przechodzień, który nie jest turystą, wyszedł prosto z wybiegu Paris Fashion Week.
Po krótkiej rozmowie telefonicznej z Marigold i umówieniu na rozmowę Sahak przeszedł się na Square du Vert-Galant, nieco już opustoszały w godzinie kolacji i spotkań w restauracjach, nie w parku. Usiadł na ławce najbliższej wejściu do sztucznego półwyspu na Sekwanie i otworzył książkę, którą wziął ze sobą.
Latarnia uliczna nie doświetlała dość przestrzeni dla wygodnego czytania jako człowiek, ale on nie miał z tym problemu, nawet jeśli często nosił okulary dla samej estetyki. Otworzył książkę na tymczasowej zakładce, bilecie na metro zużytym dwa tygodnie wcześniej.
W dłoniach, pasujących bardziej do brutala, niż wierszoklety, trzymał tomik tureckiego poety i działacza politycznego, Nâzıma Hikmeta. Tytuł na otartej stronie, po turecku, znaczył tyle, co Zmarła Dziewczyna.

To ja pukm do waszych drzwi,
do drzwi zamkniętych, otwartych.
Zobaczyć mnie nie możecie,
nie można zobaczyć umarłych.
[...]
Ogień wypalił mi oczy
- włosy zajęły się pierwsze.
Stałam się garstką popiołu.
Popiół uleciał w powietrze.

Sahak przepływał wzrokiem po treści, lecz te dwie strofy zapadły mu w duszę najbardziej. Nie lubił turków, kwestia prywatna, jednak potrafił odciąć pewne aspekty swojego pochodzenia, aby docenić dzieła mężczyzny, zwanego najwspanialszym współczesnym poetą Turcji. Przesunął palcami po literach, czerniących się jak wyrzuty sumienia na kremowym papierze. Złota obrączka, różaniec, łapała światło i błyszczała jako jedyna w ciemnej istocie Darbinyana.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marigold Dossett

Marigold Dossett
Liczba postów : 96
Odsłoniła nieznacznie nos, przyciskając opuszki palców do suchych ust.
Niesprawiedliwe. Niesprawiedliwe, że za każdym razem jak zaczynała czuć pewność własnego bytu, inny element czynnie dążył do zakłócenia tego stanu. Nie mogła się pogodzić, iż przeznaczone jej było trwać bez celu, z chaosem bezustannie rwącym duszę – poddana raz własnej zmienności, raz niestałości środowiska. Gdy tylko przestawała wierzyć w nadciągającą klęskę, fatalny los, rzeczywistość śpieszyła z przypomnieniem, kim jest i na co zasługuje. Była swoim własnym Fatum, bo nie panowała nad podejmowanymi decyzjami. Wytrwale, całkowicie nieświadomie udawała spójność umysłu, może nawet naiwnie wierzyła w kontrolę, tak naprawdę biernie płynąc w wydzielinie wszechobecnego obłędu. Równowagę myliła z obojętnością, a czasem nawet niemożnością, by cokolwiek poczuć. – O łaskę… –  powtórzyła po nim. – Łaskę dla ilu żyć?
Paranoja pomknęła dalej. Od dłuższej chwili dręczyła ją kwestia krwi. Jeżeli chciał się pozbyć Raisy i zła, które spowodowała, powinien wyrwać cały korzeń. Niegdyś tak postępowano. Nie tylko, aby pozbyć się sporów o sukcesję, o to przecież nie musiał się martwić, ale dla zapewnienia stabilności; spokoju. Pokazania siły, skuteczności rodziny. Na jego miejscu zdecydowałaby, ażeby zakończyć całą linię Stwórczyni. O swoje nędzne istnienie nie zamierzała błagać. – Rozmawiałeś z Bastienem?
Powoli zaczynała wierzyć w szczerość intencji wuja. Miała pytania, dotyczące konsekwencji takiego działania. Dodatkowo niesamowicie zastanawiało ją, czemu nie zamierza się stosować do zasad i obyczajów, do jakich każdy wampir musiał się dostosować. Nie było miejsca na sąd? Co takiego musiała zrobić Raisa, żeby odmówione zostało jej prawo do obrony? Ażeby spiskowano przeciwko niej?
Matkobójstwo. Tysiące razy wyobrażała sobie jak zabija Raisę. Jak ją zjada. Jak wykorzystuje pozostałości martwego ciała. Sama myśl podekscytowała Marigold w chory sposób. Zapragnęła, by plonem spotkania była klęska; tragedia. I grzech. One stanowiły świeżą jak rana wolność. Radowała się, albowiem wszystkie jej modlitwy zostały wreszcie wysłuchane. Zgięła palce w butach, oblizała nieznacznie usta. Nawet przestała ją obchodzić domniemana idea zguby, zapomniała też o złożonych niedawno obietnicach. Była jak dziecko, oczekujące w cyrku na najbardziej niebezpieczną atrakcję. Spocone, podekscytowane, rozwydrzone.
Podniosła głowę, odwróciwszy się ponownie do Sahaka. Oparła jedno kolano na chodniku. Równowagę zachowała poprzez oparcie o zimne podłoże palców, którymi chwilę wcześniej zasłaniała usta. Miała sucho w buzi, chaos w umyśle i już naprawdę nie potrafiła dłużej się powstrzymywać. –  Chcę przy tym być. Patrzeć, dotykać.

_________________

Kill everyone now. Condone first degree murder.

Advocate cannibalism.
Eat shit.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Tylko jedno życie staje przed sądem — Sahak nie był zwolennikiem karania potomstwa za czyny rodzica. W drugą stronę zaś, i owszem. Gdy niedopilnował Tahiry przed jej własną ekstazą życia po śmierci, gdy zachłysnęła się światem Dzieci Nocy, jeszcze jako podlotek, odbył karę za jej niedbalstwo. Jego wzrok nie sięgał dość daleko, więc wykuł sobie oczy, aby nowe widziały lepiej. Adonis lubił bardzo swoje greckie korzenie oraz Sofoklesa. Pożeranie młodych dla własnej korzyści nie stanowiło czegoś, w czym się lubował były mnich, pomimo całej listy niemoralnych uczynków w swoim życiu, od bezczeszczenia ołtarzy, przez morderstwa i tortury, aż po zwykłe kradzieże.
Nie miałem z nim kontaktu od listopada. Zostawił pisklę na moim progu i zniknął. Powiadomię cię więc, kiedy przybędzie Raisa. Pod tym numerem, co poprzednio?
Sahak udawał, że nie usłyszał dotykać. Nie dlatego, złego brzydziła ta zachłanność partycypacji w sakramencie śmierci, ale dlatego, że sam nie chciał, aby ktoś przyglądał się zbyt dokładnie temu, co dzieje się w jego wnętrzu, gdy myśli o swoim własnym stwórcy. Zaczynał sądzić, że to część przekleństwa jako wampir. Wirus jest tak przeklęty w swojej naturze, że bez względu na intencje przemiany, nie istnieje wdzięczność wobec nowego stanu przynajmniej bez jednego ziarnka soli i gorczycy. W przypadku Marigold, w przypadku jego samego, tej goryczy uwarzono dużo więcej, a skorupa pielegniwanej urazy nie pozwała wylać się ani kropelce tej nienawiści do wampirzego patrona.
Po chwili milczenia odezwał się jeszcze.
Nie zapytałaś dlaczego chcę to zrobić.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marigold Dossett

Marigold Dossett
Liczba postów : 96
Poprzez przypieczętowanie własnej obecności w wydarzeniu, jakim była śmierć Stwórczyni, ponownie zaprosiła niewytłumaczalne szmery i głosy do swego wnętrza. Powróciły jako przeciwieństwo ciszy. Ciszy tak przytłaczającej jak pustka trzech dni. Jednak nie to miało największe znaczenie, wszakże była przyzwyczajona do własnego szaleństwa, do komfortu obłędu; substytutu dla towarzystwa oraz leku na samotność. To, co sięgało w głębiny pamięci Marie, wyciągnęło na wierzch zapomniane pragnienia oraz plany zemsty. Wszystkie niepowodzenia, których zadaniem było ostateczne zerwanie nici, jaka łączyła Marigold z Raisą. W prawie przeźroczystych, kalekich, oczach widniała tragedia wiecznej słabości, wspomnienie niedołężności, ale i chęć. Pragnienie działania odłożonego w czasie o kilkadziesiąt lat. – Tak, pod tym numerem, co poprzednio – odpowiedziała mu, zastanawiając się czy gdyby nie inicjatywa przeprosin, to ominęłaby ją jedyna okazja, ażeby pomścić skradziony owoc życia. Nie zamierzała pytać, bezpieczniej było funkcjonować w niedomówieniu. Dodatkowo na sumieniu pojawił się odcisk wielkości niesprawiedliwości w stosunku do niepoinformowanego Bastiena. Wyrządzali mu krzywdę i odbierali decyzyjność, spiskując za jego plecami. Nie lubiła go, nie traktowała nawet jak brata, ale naprawdę nie potrafiła zmusić się do odrzucenia poczucia winy.
Powoli powstała. Czuła, że im bliżej jest ziemi, tym głośniejszy wydaje się szelest choroby. Objęła się obiema rękami, patrząc na swoje stopy. Zaglądała w sam środek własnego oblicza, słuchała. W końcu dotarł do niej odzew wnętrza, którym finalnie zdecydowała się podzielić. Na podłożu planu śmierci nie mogła udawać… albo mogła, tylko po prostu już nie chciała. – Jeżeli twoja odpowiedź, jej przewinienie, zmierzone moją miarą, okazałoby się… nieznaczne, mogłabym się zwrócić przeciwko tobie, wuju. – Naturalnie wszystko i tak zawsze sprowadzało się do tragedii Marigold Dossett. Do osamotnionej, naiwnej, chciwej dziewuchy, która umarła w nadziei na wolność od prostoty własnego życia. Do skrzywdzonego wampira z wyrzutami sumienia, chcącego cofnąć nieodwracalne. Do bytu bezustannie karanego przez własną naturę, Stwórcę oraz przekleństwo nieżycia. Do nigdy nieotrzymanej sprawiedliwości. – Nie chcę wiedzieć, co jest ważniejsze od mojego dotychczasowego cierpienia.

_________________

Kill everyone now. Condone first degree murder.

Advocate cannibalism.
Eat shit.

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Przytaknął i postanowił więcej nie mówić. Nie ma targowania się między nimi, jest to, co jest i stanie się to, co już zostało zadecydowane. Wyrok na Raisę już zapadł, w milczeniu pomiędzy kilkoma gestami i wspomnieniami w kilku głowach, które szumiały w krwi, na zawsze znajdując się wewnątrz, nawet gdy zapomnienie opadło na świadome głowy. Krew jak woda, w pamięci zawsze, szepcząca zdradzieckie perspektywy, wykrzywiająca świat, ale też mówiąca prawdę. Krew krzycząca o nieprawości, o zdradzie, o bólu.
Wiedział i jednocześnie miał nadzieję, że nikt ich nigdy nie zrozumie. Tych, których skrzywdzili ich stwórcy, ci, których samo prawo wzywało do zadbania o pisklęta, stworzone i zrodzone. Sahak mógłby zawsze odciąć swoje ręce, wydrzeć fragmenty skóry, które nosiły blizny po Adonisie i jego koledze, mógł wyciąć stygmaty swojego ciała, które nie pojawiły się wolą boską, ale tym, że umarł tak, jak jego Zbawiciel. Zachował jednak rany po gwoździach i ugryzieniach, aby widok zniszczeń przypominał na zawsze o zniszczeniach. Aby nigdy nie zapomnieć, nie oddać się rozmyciu, nie umniejszać temu, co zostało zadane.
Każda blizna budowała jego tron.
Zostało ostatnie błogosławieństwo, na pożegnanie, ukryte pod cyframi jej numeru i w smrodzie gnijącego pod śmierciami Paryża. Gdy wejdzie do swojego mieszkania pod Avenue Junot 30, zostawi ubranie na progu, wyszoruje się w dużej wannie na lwich nóżkach, a później wrzuci wszystko do kosza, który raz na dwa tygodnie zawoził do pralni chemicznej.
Nadaj sobie swoje imię, weź żebro adamowe i uczyń je swoim.
Odwrócił się w swoją stronę i odszedł.

[KONIEC]

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach