04.02.2023 - What is war without little bloodshed?

2 posters

Go down

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Uderz w stół a nożyce się odezwą; rzuć hasło sparing i już Marr wysunie swój noseczek spod ciepła podkradniętego mateczce kocyka. Co mogła powiedzieć, lubiła mordobicia, włącznie z tymi niebędącymi nastawionymi na późniejszą rzeź. Tę przecież miała może nie na co dzień, lecz powiedzieć że raz na kwartał nie byłoby większą przesadą, taka praca radnej z jej specjalizacją. Dzisiejsze było z natury bardziej koleżeńskie, w końcu pojedynkowała się z Dmitrijem wcześniej, dla sportu i dbałości o kondycję. W końcu trzeba było utrzymać w formie zarówno Łowców jak i Protektorów, mniejsza o rasę oraz ród.
Do swojej terenówki wpakowała, jak zwykle przy tej okazji, całkiem pokaźny zestaw oręża, w większości nastawionego na walkę wręcz. To niestety wada Paryża, nie szło tutaj w spokoju zaimplementować broni palnej do takich zabaw, z nieznanych jej przyczyn to kończyło się wezwaniem antyterrorystów i innych cudaków w czymś więcej niż samych mundurach... Fakt, że takie zabawy praktykowali w lesie niespecjalnie wiele zmieniał, w końcu zawsze znajdzie się jakiś zbłąkany obywatel albo parka chcąca pogruchać z dala od wzroku rodziców i reszty społeczeństwa. Od biedy zawsze to jakieś jedzenie, a jak wiadomo kalorie muszą się zgadzać; a ruch je spalał.
Właśnie, las, całkiem uroczy kawałek do którego raczej mało kto zagląda przez przypadek. Brak widocznej ścieżki dla pieszych, dla osobówek i ich zawieszenia dramat, z kolei terenówką należało wiedzieć dokładnie gdzie się udać, by nie uznać trasy za tę ze ślepym zaułkiem. Nagrodą za to była niewielka strefa przypominająca tę piknikową, w sam raz na urządzenie tutaj sobie klubu o którym się po prostu nie mówi - taka zasada.
Po dotarciu na miejsce otworzyła bagażnik, zapaliła przenośne światło (tałatajstwo przypominało reflektor; niespecjalnie też chciała siedzieć po ciemku) oraz wyciągnęła z lodówki podróżnej zimną puszkę coli. Miała tam też nieco ludzkiego mięcha i krwi, a zakąskę po zabawach, lecz teraz wolała uraczyć się bożym nektarem przepełnionym cukrem aż do przesady.
Psst.
Jak nie kochać tego odgłosu i od razu nie zrobić dwóch dużych łyków?

@Dmitrij O. Gregorovi
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Dmitrij O. Gregorovi

Dmitrij O. Gregorovi
Liczba postów : 25
Księżyc świeci jasno i nawet chmury, które zakryłby go na dłuższą chwilę, albo na całą noc nie sprawią, że to swędzące uczucie, gdzieś z tyłu głowy zniknie. Dzikość, niebezpieczeństwo, podekscytowanie, niepokój, szaleństwo... Gnaj dziecię Luny przed siebie. Wzywa swym blaskiem niczym kochanek diabła. Poddaj się instynktom bądź wolny, ale jaka cena jest tej wolności? Złudzenie, które na moment rozpali pragnienie, a nie nasyci żądzy nawet w najmniejszym stopniu. Odetchnął, chłodnym powietrzem starając się zachować jasność myśli. Przychodziło mu to z trudem. Nawet jeśli miał swoje lata, to nie należały one do zrównoważonych, z pewnością nie można tego powiedzieć również o ludzkim, krótkim życiu, ale gdy w zapasie masz nieśmiertelność. Lata wypaczają każdą ludzką emocję, zwłaszcza że w humanoidalnej krwi płynęło więcej tej dzikiej, nadnaturalnej.
Chce być w formie. Wyjść na prostą. Zachłysnąć się spokojem, dać się wkraść normalności, która przyniosłaby zwyczajne relacje z córką, chociaż tyle. Stać się mniej żałosnym... Kiedyś życie było prostsze, zabijałeś lub ponosiłeś śmierć. Teraz to wszystko było posrane. Nic nie jest czarno-białe.
Dotarcie na miejsce trochę zajmie. W końcu to nie tak blisko, ale też nie tak daleko dla likantropa. Biegnie, wiedząc, gdzie jest dokładnie jego cel. Rozgrzewka dobrze mu zrobi. Zapuszczając się dalej w odmęty gęstego lasu, księżyc wzywa. Chociaż całkowita pełnia będzie jutro o 19:30, to już dzisiaj ciało niebieskie silnym blaskiem zaznacza, kto jest panem.
Crinos, przybrać tę formę w dzisiejszą noc jest takie proste, łatwe, wręcz przyjemne. Noc kusi dźwiękami, nakazując zboczyć z drogi. Umysł jednak wraca do celu, do polany gdzie czeka na niego Marr. Już z daleka czuje zapach silnika, syk otwieranej puszki i z trudem na nowo pozwala wilkołaczej formie się schować, nawet jeśli gdzieś w duchu bestia nie chce tego zrobić.
Wypada z krzaków, nie zdając sobie sprawy, że ciemność zostaje w brutalny sposób rozświetlona przez reflektor albo coś podobnego do reflektora, jednak mało go to obchodzi, gdy jego oczy jakimś dziwnym cudem trafiają prosto z mroku w ten bolesny rozbłysk — nadwrażliwość.
- Suka blyat! - Z jego gardła wydobywa się warkliwy, niski głos, nieoznaczający z pewnością miłego przywitania. - No kurwa, nie po oczach. - Chociaż powieki opadają, zmuszając się do uścisku, który odetnie od najmniejszego źródła światła to i jego dłonie wędrują do twarzy, chcąc uchronić nadwrażliwy zmysł, jaki przekazała mu matka natura.
Odsuwa się poza zasięg światła, trochę po omacku, pozwalając oczom na dostosowanie się do ciemności.
- Jeszcze dobrze nie zaczęliśmy Marr, a Ty już stosujesz taktykę oślepienia swojego przeciwnika? Myślałem, że szanse będą chociaż trochę wyrównane. - Pozwolił sobie na lekki uśmiech, chociaż bardziej jego twarz wyglądała, jakby właśnie wypił kieliszek wody, spodziewając się czystej wódki.

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Chęć rozgrzania ciała przed większym wysiłkiem fizyczny, czyn jak najbardziej racjonalny i z samymi korzyściami dla zdrowia. Przybiegnięcie na umówione miejsce spotkania, równie logiczne z perspektywy osoby niemuszącej mieć przy sobie nie wiadomo jak wielkiej ilości gratów. Jednakże wypadnięcie z krzaków prosto na polanę i późniejsze pretensje o ostre światło? Tutaj na ustach Marr pojawił się typowo cwaniarski uśmieszek. Swoją drogą, nie reagowała gwałtownie na podejrzane odgłosy dochodzące z flanki - spodziewała się gościa - oraz tutaj działała zasada: jeżeli wróg jest w zasięgu, ty również. Jej zmysły również należały do czułych, jednak bez skrajności w którymkolwiek przypadku.
- A może tak zdrastwujtie na początek? - niby spytała, jednak bardziej brzmiało to jak stwierdzenie. Jednocześnie, przy użyciu pilota, znacząco zmniejszyła intensywność emitowanego przez urządzenie światła oraz samą jego barwę na ciemnoniebieską. - Było krzyczeć z oddali: oszczędzaj prąd, blyat - dodała po chwili, ruszając kuperek z miejsca i wyciągając w jego kierunku dłoń na przywitanie. W założeniu nic więcej niż zwykłe uściśnięcie; dziwne rytuały typu ślinienie-pocałunki zewnętrznej części i grom wie co jeszcze to nie jej domena.
- Spodziewaj się kopniaków w krocze i walenia po szczepionce. Historię piszą zwycięzcy i te brudne sztuczki się z niej wytnie - rzekła, puszczając mu oczko. W swych fundamentach walka była niczym innym jak wprowadzaniem w życie prostej regułki, zabij albo giń. Powoływanie się na honor i wszelakiej maści konwencje to względnie nowe wynalazki; spytajcie o ich wartość tych potraktowanych gazem musztardowym lub składających po otrzymaniu obietnicy puszczenia wolno. Trening to oczywiście co innego; weź miej dobrych zabijaków, gdy każesz im mordować się już od początku, nim w ogóle będzie wiadomo z kim mają wojować. - Coli? - spytała i kiwnęła głową na lodówę podróżną. Oprócz niej była tam też krew i mięso - skrupulatnie popakowane więc po nosie nie dawało - oraz widoczny w środku auta oręż do walki w zwarciu. Jaki? Dla uproszczenia uznajmy, iż ten którego dusza mogłaby zapragnąć.
- I miło mi, ze skorzystałeś z zaproszenia. Pełnia to suka, wiec pomyślałam, że przyda ci się trochę ruchu i okazja do rozładowania napięcia. Lepszy worek treningowy, któremu urwana rączka odrośnie, niż zmasakrowana ludzina - zrobiła lekki wywód i niejako potwierdziła wspomniany w wiadomości ton tego spotkania: wewnętrzna bestia chciała się przecież wyszaleć. - Więc wzięłam nieco żelastwa, tego mniej hałaśliwego, właśnie na taką okazję - czy Crinos pójdzie w ogóle w ruch? Tego nie wiedziała i dlatego zgarnęła zabawki użyteczne dla ludzi. Zgodnie z własnymi słowami, bez gnatów, wolała nie ryzykować zawiadomienia o strzelaninę, bądź co bądź zaraz przy stolicy Francji.

@Dmitrij O. Gregorovi
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Dmitrij O. Gregorovi

Dmitrij O. Gregorovi
Liczba postów : 25
Ciężko jest się przyzwyczaić, a może nigdy to nie nastąpi — wyostrzony zmysł wzroku to kara, a nie dar. Światło zawsze ostre, wdzierające się w gałki oczne brutalnie niczym u chorego na migrenę, blask siejący spustoszenie. Chociaż wiesz, to nigdy nie jesteś w stanie przygotować się na nagły atak.
- Następnym razem. - Odpowiada, mrugając ostrożnie, starając się powrócić do normalnego widzenia. Intensywność światła zmalała za sprawą Marr, a także zmieniła swoją barwę, jednakże musiał ogarnąć się w swoim tempie.
- A od kiedy my jesteśmy na zdrastwujtie? - Jego spojrzenie przesuwa się powoli po jej ciele, ale dyskretnie nie nachalnie. Ta kobieta zawsze robi na nim takie promieniujące wrażenie albo to ta pełnia, sprawia, że wszystko, co oświetla księżyc, przynosi iluzje żądzy. Łapie za jej dłoń w geście przywitania, mocnego uścisku.
To prawda, historie piszą zwycięzcy. Wielkie opowieści o bohaterach, gromiących armie nie do pokonania, honorze, lojalności... To wszystko to bzdety podobne do tych ogłupiających bajek, które puszcza się współczesnym dzieciakom. Prawdę znają tylko ci, co przeżyli i umarli. Różnica między nimi jest taka, że ci drudzy mają to w dupie.
- Możesz wycinać, co chcesz, będę cię straszyć po śmierci. - Żartuje, sięgając po cole.- Jasne.- Niski głos, potwierdził, że z miłą chęcią zwilży suche gardziołko. Nawet jeśli to przebieżka przez las nie była szczególnie wymagającym maratonem. Otwiera podróżną lodówkę.
- Widzę, że masz coś na wynos. - Nie może nie zauważyć ładnie zapakowanego mięska, aż ślinka cieknie w taką noc. Zamyka lodówkę, otwierając gazowany napój, który cicho wydaje z siebie niegłośny syk.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że pełnia nigdy go nie rozpieszczała. Księżyc z pewnością jest kobietą, która kusi mami i wprowadza w złość, w gniew typowa sucz.
- Sądzę Marr, że ty po prostu szalejesz za mną tym nieokrzesanym, niekontrolującym się. Jesteś sadystką, która da sobie nawet urwać rękę tylko po to, żeby sprowadzić faceta do parteru. - Upił łyk chłodnego ciemnego napoju, który mógłby dobrze robić za odrdzewiacz do rur. - Ludzina do drugorzędna rzecz. - Mówił to w taki sposób, jakby był pewien, że wie wszystko o niedostępnej emocjonalnie, chłodnej członkini rady.
- Mniej hałaśliwego? - Dopiero teraz zaczął przyglądać się rynsztunkowi, który ze sobą zabrała, jakby wcześniej go to nie obchodziło. - Coś mi się wydaje, że i tak na robimy hałasu. - Uśmiecha się, niemal odsłaniając swoje drapieżne wilcze kły.
Jak na prawdziwego dżentelmena przystało, Dmitrij zamierzał się poprawić, dlatego lekko kiwa głową na sprzęt.
- Panie mają pierwszeństwo, niech to będzie rekompensata za brak mojego zdrastwujtie. - Słychać trzask gniecionej puszki, którą rzuca gdzieś w kąt. Czas zacząć zabawę.

Marr

Marr
Liczba postów : 318
- Odkąd upadła żelazna kurtyna, Towarzyszu Oficerze - odparła, po czym jej kącik ust na chwilę powędrował ku górze. Na dobrą sprawę to odkąd został mianowany protektorem, plus czas na rozniesienie się wieści; a tutaj uszka Marr nie były specjalnie gorsze od tych prezentowanych przez Radnego od wciskania noska w cudze sprawy. Pomijając już to, że chcąc coś załatwić wypada, jeszcze przed wręczeniem koperty, przywitać się i to ładnie. Łacina z Wiedźmina dopiero przy kieliszku.
Och, Marr z chęcią wtrąci się jeszcze w tę kwestię. Nie tylko umarli mieli w dupie to co działo się po wojnie; politycy i generalicja generalnie też. Ci co zwyciężyli spijali śmietankę i to, że część tych co w ogóle wróciła to inwalidzi bez szansy na nawet przeciętne życie - to już umykało, z resztą tak samo jak i szerszej publice. Z kolei politycy, co tu dużo mówić, ci się zawsze wyżywią. Gorzej z obywatelami, którzy na to wszystko łożyli. Są oczywiście wyjątki od tej reguły, ot chociażby carat w trakcie pierwszej wojny światowej, któremu przekręcili łepek; tak samo jak i elicie. Tacy zwycięscy Francuzi chociażby też się specjalnie nie cieszyli, gdy już podpisano kwit w wagoniku...
Co poradzić, wyjątki muszą potwierdzać regułę.
- To mówisz, że jesteś jak Hidan i będziesz próbował wygrzebać się spod ziemi, pomimo rozczłonkowania? - spytała, z referencją do Naruto Shippuuden. Cóż mogła rzec, lubiła docinki; a ludzkie twory kulturalne i rozrywkowe dostarczały masy amunicji dla tego rodzaju artylerii. - Nigdy nie wiadomo czy nie utoczymy sobie nawzajem krwi oraz zważywszy na sam Księżyc, wolałam dmuchać na zimne i mieć co dać łakomczuchowi - odparła, a przez łakomczucha miała na myśli przede wszystkim wilczą naturę. Co prawda zawartości lodówki daleko do dorosłej ludziny, jednak zawsze można negocjować: przekąska teraz, reszta w domciu. Przysłowiowo kopać po kostkach to jedno, jednak wypadało zadbać o drugą stronę, zwłaszcza w obliczu pełni.
- Och, gdybym faktycznie szalała to już dawno zamknęliby mnie w zakładzie psychiatrycznym - najpewniej w Choroszczy, tam lądowały najcięższe, najbardziej beznadziejne i zarazem najcharakterystyczniejsze przypadki. Na dobrą sprawę to mix Azkabanu i Arkham Asylum. - I widzisz, mój drogi Grigoriju, mi ta rączka odrośnie bez problemu, a nawet dwie jeśli trzeba - odparła i wzięła spory łyk najsłodszego odrdzewiacza na tej planecie.
- Kwestia skali. Na stal nie ma rady ale o warczenie można oskarżyć wilki. Z kolei echo po wystrzale, zwłaszcza z większego kalibru, nie dość że poniesie się daleko to przy większym natężeniu będzie bardziej... martwiące, dla ludzi. Dylemat mniejszego zła - wyjaśniła pokrótce. To, ze ryzyko nadal występowało, mówi się trudno - przecież nie będą lecieć na jakieś zadupie w amazońskiej jungli albo Saharę, by dać sobie rekreacyjnie po mordzie.
Dopiła swoją colę, jak przystało na damę dworu beknęła, po czym sięgnęła po typowo skandynawski miecz oraz topór; przewieszając przy okazji sznury z pochwą na pasie.
- Niby kurtuazja, lecz dająca pole do popisu przy doborze sprzętu kontrującego ten zestaw - odparła, prezentując kły i przechodząc na środek polany. - Jak to w szachach, białe zaczynają - rzekła, dzierżąc w prawej dłoni miecz, a topór mając na razie schowany. Czekała aż Rusek dobierze swój arsenał, tudzież do tańca przystąpi jako masywniejszy futrzak, i zaatakuje.

@Dmitrij O. Gregorovi
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Dmitrij O. Gregorovi

Dmitrij O. Gregorovi
Liczba postów : 25
Przeszłość mógłby tu się rozmarzyć, wrócić do wspomnień za mgłą brutalnych, krwawych zabójstw, wojny, zapachu spalonych ciał i tych gnijących na mroźnych trenach jego kraju. Korzeni, które głęboko w nim tkwiły, a jednak nie przywiązywał wagi do swojego pochodzenia. Przemijające lata uświadamiały, że tak naprawdę nie jest ważne, kim byłeś, gdzie się urodziłeś, ale to, kim po prostu jesteś. Smutna prawda tego, że prędzej czy później wszystko to, co robiłeś, to co cię ukształtowało, nie ma żadnego znaczenia albo ma i to zbyt duże.
- Tak będę próbował. - Potwierdza z automatu, mrużąc oczy i to nie z winy oświetlenia, które już nie robi mu żadnej różnicy, a z tego, że nie ma pojęcia, kto to jest Hidan. - Że kto? Hidan? - Spluwa na ziemie, chcąc się pozbyć tego dziwnie azjatyckiego słowa, albo najpopularniejszego smaku odrdzewiacza do rur pod nazwą "cola".
Nie ma co się spierać, dziki wilkołaczy głód, zew krwi, żądza... Nawet jakby chciał się pokłócić, to w rzeczywistości był łakomczuchem. Nie obrazi się, jak mu Marr rzuci kawał mięsa, jak psu, aby ugłaskać zwierzaczka. Nie był jednym z tych lordowskich mości z savoir-vivre.
- Jesteś za cwana, żeby cię zamknęli. - Mruga do niej, wyszczerzając swoje wilcze zęby. - Zawsze wiedziałem, że z ciebie kobieta, która lubi się rozerwać. - Nie opuszcza go dobry humor, nawet jeśli nad ich głowami księżyc szepcze mu do ucha wilkołacze namiętności.
Słucha jej wywodu dotyczącego skali dźwięku, kiwając głową, jakby coś ważnego zaprzątało jego głowę, ale nie, to nie to. Nigdy nie należał do fanów broni, zwłaszcza białej. Palna to co innego, ale miała racje. Gdyby zrobili sobie tu strzelnice, pół Europy zleciałoby się tu, ot, tak. Jednak coś wybrać musiał, ale podejrzewał, że prędzej czy później jego wilk zechce pogryźć trochę wampirzych kości niż wymachiwać ze szczególnym opanowaniem glewią z jednym ostrzem, w którą się zaopatrzył i mieczem samurajski, zawsze interesowała go ta broń azjatycka, a może za dużo naoglądał się "Ostatni Samuraj" z Tomem Cruisem. Katanę schował do pochwy, którą sobie przypiął na lewym boku.
- Niech będzie. - Rzucił krótko i oszczędzając sobie, a także Marr zbędnego pierdolenia, rusza do ataku, wykonując glewią ruch po prostej, celując w szyje. O tak zwyczajny atak, który gdyby centralnie trafił, przebiłby gardło. Dmitrij miał w sobie coś z dżentelmena, ale jeśli chodzi o walkę, płeć nie m żadnego znaczenia. Nie urodził się wczoraj, żeby nie wiedzieć, że baby w walce czasami są gorsze niż nie jeden rosły chłop, a on nie zamierzał robić z siebie idioty i dawać fory członkini rady, która jeśli będzie chciała, położy go bez problemu, wystarczy, że za gwizda i rzuci padlinę.
Ta pełnia. To nie może skończyć się dobrze. Zresztą nie przyszli tu na niedzielny spacerek.


Atak: 13 + 2 pkt = 15 pkt

Marr

Marr
Liczba postów : 318
- Taki tam fanatyk religijny z chińskiej bajki, odrąbiesz mu głowę to się nie zamknie, jednak dopóki go nie poskładasz igłą i nicią to może tylko irytować słownie - wyjaśniła jak najprościej się da, pomijając organizację do której przynależał oraz wyznawaną wiarę. Na trzeźwo wyszłaby na dziwaka, a po pijaku i tak nikt by tego nie zrozumiał, bo narobiłaby więcej wtrąceń.
Ugłaskać jak domową psinę? Rzucić kawał mięcha niczym wieśniak dla kundla trzymanego od lat w kojcu? Panie kochany, miejże nieco respektu dla samego siebie! Jesteś wilkołakiem, robisz rozpierdol kiedy trzeba, raz w miesiącu wchodzisz w tryb okresu, jednak poza nim należy trzymać poziom. Dobrze, że nie ma tutaj Soni; przełożonej - to by się dopiero poirytowała - gdyby tylko była w stanie czytać w myślach. Utrata stanowiska lub wbijanie rozumu do głowy młotkiem? Dobre pytanie którą metodę reprymendy zastosowałaby najpierw.
Na koniec jedynie wyszczerzyła kły, nie zagadując już mężczyzny, w końcu wpierw mieli dać sobie po mordzie. Wypadało przecież zakłócić Radio Mosk... Księżyc i nadać inną audycję, przepełnioną stalą i krwią tu i ówdzie. I tak na marginesie, Marr była za pełnym uprawnieniem: od zatrudnienia, przez wiek emerytalny, po spuszczaniu wpierdolu. Z tym ostatnim zamierzała oczywiście hamować się nieco, różnica wieku i idący za nim aspekt fizyczny działała mocno na niekorzyść młodzieży; wiec na symulacji nie było powodu do pójścia all in.
Co nie zmienia faktu, iż aż tak lekko nie będzie, protektorze.
Peak performance; przynajmniej w teorii. Może faktycznie nieco cwaniaczyła?
[Obrona: 8+5 =13]
Spodziewała się jeszcze jakiejś błyskotliwej uwagi samca, a nie natychmiastowego ataku i to prostu na gardło. Natychmiast uniosła miecz i przekręciła go tak jakby chciała oprzeć ostrze o ramię. W efekcie zablokowała drzewiec i odbiła go, jednak nie wcześniej jak stal przejechała po jej mięsie. Gdyby to był Masterchef, drama byłaby niezła. Tutaj zaś nawet nie zwróciła na to uwagi. Z jej perspektywy to tylko draśnięcie; swędzące.
[Kontratak: 13 + 5 = 18]
Użytkownik drzewca miał zasadniczą zaletę, przewagę zasięgu. Z tego powodu zamiast kombinować z użyciem własnego miecza, bezczelnie wbiegła w wilkołaka; taranem i z łokciem wymierzonym prosto w klatkę piersiową. Może od piękna tej sytuacji Dmitrijowi zaprze dech w piersiach?

Link do rzutu: 8; 13

@Dmitrij O. Gregorovi
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Dmitrij O. Gregorovi

Dmitrij O. Gregorovi
Liczba postów : 25
Nie ma pojęcia, o czym ona mówi. Chińskie bajki, mruży oczy, analizując Marr od stóp do głów, od głowy do stóp. Zaskoczony? Może trochę, ale już w życiu widział większych dziwaków. Trzeba sobie umieć umilić jakoś swój wieczny czas, nieśmiertelność sprawiała, że mając sto lat, a mając dwieście, nie byłeś już tym kolesiem co wcześniej, coś o tym wiedział. Zresztą wystarczyło żyć tylko trochę dłużej niż normalny nienadnaturalny, a przecież samym ludziom styki się przegrzewały po dwudziestu latach, czterdziestu, osobowość podobno się zmienia co siedem lat? W którymś odcinku "Galileo" o tym mówili, zapewne.
Nieokrzesanie, gwałtowność jest częścią jego natury i być może osobistego zjebania. Nie jest dyplomatą, chociaż potrafi zachować się lepiej niż jakiś wieśniak, ale czasami i ludzkie spierdolenie daje o sobie znać. Alkoholizm, wszystkie ułomności z dzieciństwa, krwawa rzeź z wojny, mordowanie z zapomnianych rosyjskich wioskach ludzi, o których nikt nigdy nie miał pojęcia. Miał nasrane we łbie. Dlatego tak trudno jest się kontrolować, trzymać jebany fason, nie dać się strachowi, który atakuje niepostrzeżenie jak snajper, trafiający z łatwością w swój cel lub agresji pobudzonej przez księżyc.
Nie widzi draśnięcia, które zbiera Marr za sprawą jego glewii. Jej obrona wydaje się na pierwszy rzut oka bezbłędna.
Może gdyby księżyc nie święcił jak tyłeczek brazylijskiej tancerki samby. Może gdyby lepiej się kontrolował i być może gdyby nie wyszedł na ćwioka, który tak łatwo dał się zaskoczyć, to by z pewnością nie doszło do...
Oszołomienie — wkrada się niespodziewanie niczym nagła eksplozja przy Stade de France w 2015 roku w Paryżu. Pochłania nie dziesięć osób, a oddech Dmitrija, tak zapiera dech w piersi piękno tej sytuacji. Na pewno zażartowałby, gdyby mógł, ale jest to niemożliwe. Wzrok ogarnia nagła absencja, postać ludzka się chowa, aby na światło tej chłodnej, acz przyjemnej nocy wyrwała się dzika bestia. Dziecię Luny.
Crionos, stoi w swojej pięknej okazałości. Wściekły, zaślepiony furią. Ślina cieknie mu z pyska i chociaż nachodzi go dziwna ochota, żeby zawyć, jak wilkołaczy nastolatek do Srebrnego Globu to powstrzymuje go tylko chęć rozerwania tej pięknej buźki stojącej przed nim.
Ciche, lecz głębokie warczenie wydobywa się z jego gardła. Atakuje jak dzikus, chcąc złapać Marr w uścisk, przygnieść ją do ziemi i rozerwać. Wyrwać ręce, nogi czy odgryźć łeb. Ślepa furia na chwile przejmuje nad nim kontrole, dlatego atak jest taki przewidywalny.

kostki: 9, 6
Obrona: 9 + 2 = 11
Atak: 6 + 2 = 8

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Wystarczył jeden zły dzień aby charakter człowieka uległ zmianie; o 180 stopni. W przypadku długowiecznych, nawet tych najspokojniejszych i stonowanych, po pewnym czasie mimowolnie wchodziły pewne dziwactwa. Pisze taki jegomość listy piórem i wręcza kurierowi do dostarczenia, a potem zdziwiony iż wystarczy wyklikać treść w wordzie, wydrukować i wcisnąć do koperty, by ostatecznie wrzucić całość do skrzynki lub po prostu zrobić wszystko wirtualnie. Nic dziwnego, iż takiemu delikwentowi w końcu odbija i musi zrobić skok naprzód o kilka stopni, jak ta żabka. To oznacza jedno, ekscentryzm. Ewentualnie w grę wchodziło znużenie dotychczasowym bytem oraz słuchanie porad innych; pograj w Need for Speed, obejrzyj Wikingów, zamów chicago style pizzę...
Nasranie we łbie to chleb powszedni Marr. Ojczulek wskazywał cel, ona go patroszyła, zazwyczaj z najbliższą okolicę do tego stopnia, że nie pozostawał kamień na kamieniu. Rolę Łowcy znała od podszewki, w ustawieniach domyślnych tym właśnie była, narzędziem wykonującym podpisany wyrok. Posada w Radzie... czy faktycznie zmieniała tak wiele? Osobiście nazwałaby to działalnością na szerszą skalę, z dodatkiem ogromu biurokracji; choć nie tak jak w polskich urzędach.
Wilczek wychodzi na światło księżyca, a Marr - jak przystało na kobietę w pełni racjonalną - jedynie szczerzy kły i wykonuje prosty gest palcami wolnej dłoni: no chodź. Taka drobna uwaga, dała mu przemienić się kompletnie. Nie ma to jak instynkt samozachowawczy.
[Obrona: 6+5 = 11]
Zlekceważyła go, przynajmniej częściowo. Crinos skacze, ona odsuwa się na bok, niemalże jak w tańcu gdzie należy wykonać obrót i jednocześnie przemieszcza się za plecy bestii. Manewr niby udany, jednak było blisko; nie o włos ale o dwa już tak.
[Kontratak: 2+5 = 7]
Wykonuje cięcie w plecy, bardzo proste, od prawej do lewej. Liczyło się jedno, byle psinie krew trysnęła i poczuł większą werwę. Im więcej potu na treningu, tym mniej krwi w prawdziwej walce - może nie dosłownie, gdyż szkarłat miał ciec już przy tym pierwszym, lecz dzięki temu jego skrajna ilość nie zostanie utracona w mniej kontrolowanych warunkach.

@Dmitrij O. Gregorovi

Link do rzutu: 6; 2
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Dmitrij O. Gregorovi

Dmitrij O. Gregorovi
Liczba postów : 25
Jego wilcze oddechy są szybkie i gwałtowne. W końcu to nadeszło nieuchronna, przemiana — dzika, nieokiełzana. Tyle lat w wilczej skórze, a on nadal ma problemy z kontrolowaniem się, może nie każdy jest stworzony do doskonałości; z pewnością daleko mu do niej.
Na pewno będzie siniak, szarża Marr była zaskakująca, bolesna, ale przypływ adrenaliny, zew księżyca, wszystko to działa jak wysokiej klasy używki. Może nic mu nie złamała, ale w ludzkiej postaci przyjdzie mu trochę popłacić za głębszy oddech. Teraz jednak to nie jest ważne, bo może skończy się to tylko na tym — ale chyba należałoby wątpić w takie optymistyczne podejście, które Dmitrij posiadał tyle, co Dzwoneczek z przystani elfów pyłu do latania, gdy zamiast sobie polecieć, musiała iść na pieszo kawał drogi — tak to jest, jak zapomnisz sobie wziąć na zapas albo wypierdolisz się na głupi ryj i zgubisz gdzieś garść złotego pyłu po drodze.
Dzięki instynktowi samozachowawczemu Marr dość spaczonemu, ale tutaj Rosjanin również nie mógł się pochwalić racjonalnością; Gregorovi zabłysnął swoją wilkołacką formą i bardziej się nie wkurwił.
Jej manewr tylko go rozjusza. To nie jest walka, a taniec. Krew się jeszcze nie polała, nic nie zostało urwane, tylko sobie porykują i syczą na siebie jak jakieś zwierzęta, które nie wiadomo, czego chcą.
I chociaż szał uderza do głowy i chociaż wszystko wydaje się przesączone nienawiścią bestii, która pragnie tylko jednego — wampirzej krwi; to unika prostego cięcia Marr, zgrabniej na tych swoich owłosionych zwierzęcych nóżkach niż kobieta zrobiła to wcześniej. Odwraca się szybciej, odskakuje jeszcze zwinniej, aby zamachnąć się łapą pełną ostrych pazurów i wybić jej broń jak małemu dziecku niebezpieczny przedmiot, którym można sobie zrobić kuku.
No i poszła się jebać walka z rynsztunkiem, czas na prawdziwe tango.

kostki: 8, 14
Obrona: 8 + 2 = 10
Atak: 14 + 2 = 16

Marr

Marr
Liczba postów : 318
[Obrona: 12+5 = 17]
Tej nocy wodzenie za nos bogu ducha winnych wilkołaków zdawało się być jej nowym hobby. Tym razem znowu mija się z łapą bestii i to o jeszcze mniejszą ilość włosów niż ostatnio. Zgrabnie wprawiła swoje ciało w ruch, odchylając się wpierw do tyłu, by zaraz szybko wrócić do postawy wyprostowanej i wyrwać przed siebie, nurkując pod wielkim łapskiem przeciwnika. Jeśli chcieć to zobrazować, zachowywała się niczym Khal Drogo podczas walki z Mogo. Nawet wcześniejsze draśnięcie pasowało! Ostatecznie znowu znalazła się za kupą mięsa, bardziej po jego prawej stronie.
[Atak: 4+5 = 9]
Żadnego jebania walki rynsztunkiem, ten nadal znajdował się w ręku Marr i ta zamierzała zrobić z niego użytek. Tym razem, dla odmiany, żadnego cięcia a pchnięcie prosto w wilczą prawą łapę na wysokości ramienia, z późniejszym zamiarem wykonania cięcia i tym samym przebicia się przez warstwę mięśni, żył i samej skóry. Ot taka to subtelność tej Pannicy, której odpowiednikiem dotyku miękkiego niczym muśnięciem jedwabiu, było to co w przypadku ludzi oznaczałoby wyłączenie kończyny z użycia. W tym wypadku co najwyżej ograniczenie jej manewrowości, bo planowała wbić się w 1/3 całości. W końcu Grigorij to nie ciepłe masełko, żeby mogła sobie poczynać swawolniej.
Chociaż kto wie co przyniesie los?

@Dmitrij O. Gregorovi

Link do rzutu: 12, 4
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Dmitrij O. Gregorovi

Dmitrij O. Gregorovi
Liczba postów : 25
Hasają sobie tutaj na tej polance jak dwa jelonki jak Alex i Marty na Madagaskarze (ale to lew i zebra). Wcześniejsze ich gdybania o tym, jak to by tu głośno od uderzeń broni nie było i krwawej walki po wyrywanie kończyn — no wróżbita Maciej to lepiej wróżył z kuli.
Naprawdę sądzi, że jego silna wilcza łapa pozbawi broni Marr, a wtedy będzie mógł jak to piesek na kość się rzucić, jednak zdecydowanie wampirzyca jest szybka, może nie za szybka, a jednak obydwoje mijają się w tańcu przy tym pełnym księżycu jak dwoje kochanków. Blisko choć daleko.
To chyba ta pełnia tak na nich działa otumania nawet krwiopijcy umysł albo sobie dziewczyna w chuja leci i daje mu fory, prędzej jednak drażni się z nim, chcąc wkurwić jeszcze bardziej bestyjkę.
On nadal bez broni. Łatwo jest się przemienić i wyrzucić wszystko w pizdu. Pragnie w końcu coś rozszarpać, zanurzyć pazury we flakach albo chociaż we krwi i zęby... Strasznie swędzą go wilcze kły.
To się robi powoli nie do zniesienia, niby zew księżyca, a z drugiej strony wraca na chwile racjonalny umysł, gdy wściekłość nie działa, a zmęczenie się zbliża, chociaż jeszcze niewidoczne to jednak po tym silnym uderzeniu w klatę pozostało Dmitrijowi odczucie rześkości może nie takiej jak po lemoniadzie w upalne lato, ale... Każe zwolnić, na chwilę sprecyzować swój atak, ale najpierw wykonuje ładny odskok od przeciwniczki, która zamierza tak ładnie go skaleczyć — nic z tego kochana. Wilkołak błyskawicznie ciężkim cielskiem szarżuje na Marr, aby ją przewrócić i wreszcie zanurzyć wściekłe zęby w jej prawym ramieniu, może uda się je odgryźć. W końcu odrośnie, no nie? A ile frajdy dla pieska.

kostki: 19, 19
Obrona: 19 + 2 = 21
Atak: 19 + 2 = 21

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Taka to robota Marr, utrzymywać porządek siłą i zapobiegać dramatom; dajmy na to zalążkom Inkwizycji v2 lub innej organizacji mogącej zrobić im kuku. Nie mogła jednak być wszędzie i czasem musiała wysłużyć się innymi. Tutaj do akcji wkraczali Łowcy i Protektorzy, co prawda z ramienia ich głowy rodu/watahy, jednak po wcześniejszej sugestii Marr; a czasem bezpośrednio od niej i z raportem dla ich szefa bądź też szefowej. Dać im w łapę zielone to jedno, lecz wypadało przy tym zadbać o kondycję podwykonawców, a czasem i inne potrzeby. W przypadku Dmitrija jest to pełnia, paskudny czas, więc lepiej niej wyszaleje się teraz i zachowa względny spokój przez resztę nocy. Ryzykowne, jednak taki już urok Radnej. Do czasu, wszakże nie walczyli na śmierć i życie, a spory zapas mocy pozostawał specjalnie ukryty.
[Obrona: 15+5=20]
Wilkołak szarżuje, Marr odskakuje, tym razem już bez frazy: o włos. Dostała z bara, jednak była na tyle daleko, by nie znaleźć się pod cielskiem Sowieta, a jedynie wylądować na ziemi - zrobić pojedyncze turlanko - i zaraz wstać. Obstawiała, iż to mogło zająć jej dłużej aniżeli wilkowi wyhamować i zwrócić się w jej kierunku. Czas pokaże.
[Atak: 6+5=11]
Mimo to do odważnych świat - i mogiła - należy. Zerwała się na równe nogi i tym razem to ona pobiegła w kierunku Gregoroviego. Plan był prosty, ciąć go po lewej - wymagającej depilacji - nodze, następnie wykonać obrót przy jednoczesnym przemieszczeniu się za plecy i wykonać kolejne cięcie w plecy.
Ryzyko niby wykalkulowała, jednak jest kiepska z matmy.

Link do rzutu: 15, 6
@Dmitrij O. Gregorovi
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Dmitrij O. Gregorovi

Dmitrij O. Gregorovi
Liczba postów : 25
Nie był głupi, chociaż w tej chwili nieszczególnie przez jego umysł przebiegają procesy myślowe w sposób zwyczajny, albo nadmierny. Instynkt, tak to on rządzi jego cielskiem, które chce gryźć, gryźć, ranić, ranić i skakać jak zajączek po polance. Trochę to tak wygląda, zwłaszcza to ostatnie. Nawet jeśli Marr ma w sobie dużo siły czy też sporo ukrytej mocy, a teraz pokazuje tylko odrobinkę swojego potencjału, to hohoho co się będzie dziać, jak się znudzi, albo wkurwi — chociaż wygląda na kobietę pełną nadzwyczajnego spokoju i opanowania, gdy tak sobie próbuje go ciąć i dźgać, a totalnie jej to nie wychodzi, albo nie chce, żeby jej to wychodziło. Może stosowała taktykę, jak długo pomęczę pieska, to piesek odpuści? Pełnia jednak nie chce odpuścić.
Jego ślepia obserwują każde poczynania przeciwniczki, nawet gdy tylko na chwile Pani Radna znika mu z oczu, wykonując unik. Jej atak jednak wydaje mu się całkiem powolny, może to ta pełnia go nakręca, a wysiłek związany z walką tylko wzmacnia ten efekt? Bez problemu unika cięcia, a nawet ma jeszcze chwile na to, aby wyciągnąć łapę z ostrymi pazurami i nie pozwolić Marr dostać się mu za plecy — zamiast odskoku, chociaż broń jest ostra, zamierza po prostu ją odepchnąć. Wyprowadzić z rytmu. Co nie jest takie trudne.
Ataku konkretnie nie precyzuje — w szale walki nie ma czasu na obmyślenie strategii, która zakończyłaby tę przepychankę w nietoperka i szczeniaczka — chyba cały czas tego szczególnie nie robi. Może dlatego nie trafia albo obydwoje są tacy zajebiści w defensywie. Drugi raz jednak zamierza uderzyć ją w rękę, w której trzyma oręż. Może gdyby pozbył się tej broni, miałby szanse rzucić się na nią i przegryźć trochę wampirzego mięska — bleh.


kostki: 12, 7
Obrona: 12 + 2 = 14
Atak: 7 + 2 = 9

Marr

Marr
Liczba postów : 318
[Obrona: 17+5=22]
Nie każdy wojownik ma zadatki na tancerza, jednak każdy tancerz ma zadatki na wojownika. Każda walka miała swój własny rytm który należało wyczuć. Wszystkie kroki, o ile wykonane poprawnie, składały się na możliwość wyprowadzenia celnego uderzenia. Niczym w balecie, wystarczył jeden zły krok i droga do upadku była bardziej niż pewna. Dlatego szanowna Marr stwierdziła, iż koniec rozgrzewki i pora przejść do starcia na poważnie. Może i lekko wybita z wcześniejszej postawy, jednak to nie przeszkodziło jej w odskoczeniu i zachowaniu broni. Mało tego, chwyciła za topór.
- Pora zakończyć grę wstępną - i Pan Bóg wiedział, że to będzie oznaczało utratę krwi i masę potu z wysiłku.

* * *

Ile sparing mógł trwać? Dobre pytanie, jednak godzina intensywnego wysiłku brzmi sensownie, szczególnie jeśli nie ograniczać się do samej polany i pooznaczać okoliczne drzewa chybionymi uderzeniami broni oraz pazurami. Z kolei stan samych walczących też był taki sobie, jednak wilczek powinien przemówić sam za siebie. Taka Marr za to będzie miała garderobę do wyrzucenia: prawe udo, brzuszek, ramię, japa i plecki - pomijając bród - miały na sobie ślady pazurów, a pozycja nr 3 ślady kłów. W jej podręczniku to uchodziło za nieprzyjemne mrowienie. Jednak największą stratą był topór, a konkretnie ułamana drewniana rękojeść. To ci dopiero ryzyko zawodowe.
- W lodówce jest ludzina - przypomniała Ruskowi, po tym jak powrócił do swojej bardziej komunikatywnej formy, wskazując ręką na auto z otwartym tyłem i popijając krew z woreczka. - Robisz postępy, przynajmniej w defensywie. Co innego ofensywa, za bardzo markujesz własne ciosy i przez to są przewidywalne; dają zbyt dużo czasu na reakcję - nawiązała zwłaszcza do manewrów ze wzmianką o włos. Niby bawiła się z protektorem, jednak powszechną prawdą jest, iż najlepszą obroną był atak.



Link do rzutu: 17, 9

@Dmitrij O. Gregorovi
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach