Liczba postów : 318
Uderz w stół a nożyce się odezwą; rzuć hasło sparing i już Marr wysunie swój noseczek spod ciepła podkradniętego mateczce kocyka. Co mogła powiedzieć, lubiła mordobicia, włącznie z tymi niebędącymi nastawionymi na późniejszą rzeź. Tę przecież miała może nie na co dzień, lecz powiedzieć że raz na kwartał nie byłoby większą przesadą, taka praca radnej z jej specjalizacją. Dzisiejsze było z natury bardziej koleżeńskie, w końcu pojedynkowała się z Dmitrijem wcześniej, dla sportu i dbałości o kondycję. W końcu trzeba było utrzymać w formie zarówno Łowców jak i Protektorów, mniejsza o rasę oraz ród.
Do swojej terenówki wpakowała, jak zwykle przy tej okazji, całkiem pokaźny zestaw oręża, w większości nastawionego na walkę wręcz. To niestety wada Paryża, nie szło tutaj w spokoju zaimplementować broni palnej do takich zabaw, z nieznanych jej przyczyn to kończyło się wezwaniem antyterrorystów i innych cudaków w czymś więcej niż samych mundurach... Fakt, że takie zabawy praktykowali w lesie niespecjalnie wiele zmieniał, w końcu zawsze znajdzie się jakiś zbłąkany obywatel albo parka chcąca pogruchać z dala od wzroku rodziców i reszty społeczeństwa. Od biedy zawsze to jakieś jedzenie, a jak wiadomo kalorie muszą się zgadzać; a ruch je spalał.
Właśnie, las, całkiem uroczy kawałek do którego raczej mało kto zagląda przez przypadek. Brak widocznej ścieżki dla pieszych, dla osobówek i ich zawieszenia dramat, z kolei terenówką należało wiedzieć dokładnie gdzie się udać, by nie uznać trasy za tę ze ślepym zaułkiem. Nagrodą za to była niewielka strefa przypominająca tę piknikową, w sam raz na urządzenie tutaj sobie klubu o którym się po prostu nie mówi - taka zasada.
Po dotarciu na miejsce otworzyła bagażnik, zapaliła przenośne światło (tałatajstwo przypominało reflektor; niespecjalnie też chciała siedzieć po ciemku) oraz wyciągnęła z lodówki podróżnej zimną puszkę coli. Miała tam też nieco ludzkiego mięcha i krwi, a zakąskę po zabawach, lecz teraz wolała uraczyć się bożym nektarem przepełnionym cukrem aż do przesady.
Psst.
Jak nie kochać tego odgłosu i od razu nie zrobić dwóch dużych łyków?
@Dmitrij O. Gregorovi
Do swojej terenówki wpakowała, jak zwykle przy tej okazji, całkiem pokaźny zestaw oręża, w większości nastawionego na walkę wręcz. To niestety wada Paryża, nie szło tutaj w spokoju zaimplementować broni palnej do takich zabaw, z nieznanych jej przyczyn to kończyło się wezwaniem antyterrorystów i innych cudaków w czymś więcej niż samych mundurach... Fakt, że takie zabawy praktykowali w lesie niespecjalnie wiele zmieniał, w końcu zawsze znajdzie się jakiś zbłąkany obywatel albo parka chcąca pogruchać z dala od wzroku rodziców i reszty społeczeństwa. Od biedy zawsze to jakieś jedzenie, a jak wiadomo kalorie muszą się zgadzać; a ruch je spalał.
Właśnie, las, całkiem uroczy kawałek do którego raczej mało kto zagląda przez przypadek. Brak widocznej ścieżki dla pieszych, dla osobówek i ich zawieszenia dramat, z kolei terenówką należało wiedzieć dokładnie gdzie się udać, by nie uznać trasy za tę ze ślepym zaułkiem. Nagrodą za to była niewielka strefa przypominająca tę piknikową, w sam raz na urządzenie tutaj sobie klubu o którym się po prostu nie mówi - taka zasada.
Po dotarciu na miejsce otworzyła bagażnik, zapaliła przenośne światło (tałatajstwo przypominało reflektor; niespecjalnie też chciała siedzieć po ciemku) oraz wyciągnęła z lodówki podróżnej zimną puszkę coli. Miała tam też nieco ludzkiego mięcha i krwi, a zakąskę po zabawach, lecz teraz wolała uraczyć się bożym nektarem przepełnionym cukrem aż do przesady.
Psst.
Jak nie kochać tego odgłosu i od razu nie zrobić dwóch dużych łyków?
@Dmitrij O. Gregorovi
milestone 250
Napisałeś 250 postów!