30.12 The High Priestess

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Rok powoli chylił się do swych ostatnich chwil. Każdy zmierzch tutaj, był rozkosznie pokryty śnieżną, migotliwą bielą. Księżyc, podobnie jak mijający 2022 gasł w oczach, ustępując pola rojom gwiazd widocznych z wampirzej, bezpiecznej enklawy, umieszczonej w pewnym oddaleniu od pozostałych domostw. Tahira pomimo dostępu do pokoju w domku gościnnym, większość dni spędzała w swoim prezencie urodzinowym, potężnej oryginalnej ciężarówce Coca-coli, który był jako tako przystosowany do celów mieszkalnych. Mróz co prawda nie za bardzo sprzyjał spaniu, ale też dwustulatka raczej nie spała, tylko patrzyła się w przestrzeń, rozmyślając o swoich życiowych wyborach i demonach wciąż podgryzających jej pięty.

W tę poniedziałkową noc wypełzła niespiesznie ze swojej karminowej jamy pokrytej świeżą warstwą zimowego opadu atmosferycznego. Przeciągnęła się swoim stalowo srebnym termicznym kombinezonie i narzuciła na barki niedbale żarówiaste różowe ponczo z wyszytymi seledynowymi lamami. Rozstawiła leżak (aboslutnie letni) nie mając doprecyzowanych planów, nie chcąc jednak na razie inicjować czegokolwiek. Milczenie było bolesne, podobnie jak brak rozmówcy, ale ból był jej przyjacielem tak jak ekstatyczna przyjemność. Dwie strony tego samego medalu. Po spaleniu pierwszych trzech fajek, które w szwajcarskim kryształowym były intrygującym doznaniem, sięgnęła po otomatone - jedyny instrument, który odważyłaby się używać w takich warunkach atmosferycznych. Bez większego zażenowania rozpoczęła elektronicznym pierdzikiem wypełniać przestrzeń obejścia smętną melodią...

@Constanza Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Niszczycielka Świętego Spokoju nadciągnęła od strony patio głównego budynku. To była kolejna noc, którą Renata spędziła poza przydzieloną jej przez syna sypialnią w gościnnym domku. Z pokoju Sahaka było bliżej do basenu i sauny, a przede wszystkim – do Silvanowego ekspresu do kawy. Czy co wieczór po przebudzeniu obsługiwała się sama, bez pytania, prezentem, jaki mu dała, jak ojciec, który kupuje synowi konsolę, żeby samemu grać godzinami i nie dawać dziecku? A jakże. Tak właśnie było. To był teraz ich ekspres. Oszczędzała jednak luksusowe ziarna za dwa kafle i raczyła się zwyczajnymi, nie była bowiem aż takim smakoszem. Ani aż taką mendą.
Po pływaniu, kawie i słodkiej bułce na śniadanie Connie udała się do swojej sypialni, gdzie nadal wisiała cała jej garderoba. Mieli wyskoczyć na krótką wycieczkę do Vaduz, stolicy Liechtensteinu, obejrzeć zamek, kilka muzeów, winiarnię i kościoły, być może nawet zapukać do drzwi jakiejś maleńkiej plebanii po drodze, by Sahak mógł porozmawiać sobie z kolegami po fachu o naszej pani i przewodniczce, Theotokos.
Boleściwa melodia zwabiła ją jednak i Renata zeszła z trajektorii, udeptując w śniegu nową ścieżkę wiodącą od werandy do ciężarówki Księżniczki Coca-Coli.
Och, Zazu, rozchmurz się, zaśpiewaj nam coś weselszego rzuciła, nawiązując do kwestii Skazy w Królu Lwie, ze sceny, w której niebieski dzioborożec, marudny opiekun Simby, siedzi uwięziony w klatce z żeber.
Renata podeszła bliżej leżaka i wyciągnęła w stronę Tahiry kubek jeszcze parującej, gęstej kawy.
— Wszystko w porządku…? — spytała, doskonale wiedząc, że nie. Mimo to spróbowała.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
I tak było w tym mniej zawodzenia niż na wigilijnym Hallelujah, ale Tahira nie spodziewała się, że akurat ta melodia tego węża wywabi z jamy. Przez lata unikały tematu, właściwie nigdy nie konfrontując się nawzajem ze swoimi uczuciami czy pragnieniami – zarówno tymi zaspokojonymi, jak tymi, które nigdy nie miały dostać swojego posłuchu. Ot, uroki życia spowiedników, patrzących i widzących wszystko. Słowa i uszy były bardzo zbędne, by każda ze stron wiedziała, że druga wie o tym, że pierwsza wie, że... i tak dalej...

Przyjęła kawę odkładając Otomatone za siebie na próg otwartej obecnie ciężarówki, w której panowała nieprzenikniona czerń. Zanim cokolwiek powiedziała upiła łyk, delektując się kawową wonią, skupiając się na oddechu, by nie odkrywać się.
– Po staremu. – odpowiedziała patrząc na napitek w zamyśleniu nad swoimi życiowymi decyzjami. W Szwajcarii z ojcem mieli tyle samo kontaktu co w kamienicy, czyli prawie wcale, przez lata doprowadzając do perfekcji taniec uników i mijania się te kilka minut, jak samoloty nad Charlesem de Gaullem. I to bez wieży kontrolnej! – I co? Ostatecznie lecicie czynić honory u Eretreinów? – dodała chcąc wypełnić ciszę zmianą tematu.

@Constanza Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Mhmm. Wyskoczymy na kilka godzin, liderowi klanu nie wypada się nie pokazać — odparła. Przeszła za leżakiem, wzięła odłożoną zabawkę w swoje ręce i oparła się plecami o krawędź naczepy, żeby nie ślęczeć nad Tahirą jak strach na wróble. Niezdarnie wydała kilka losowych dźwięków, żeby wybadać, gdzie leżą jakie nuty. — Mnie w sumie też nie… ktoś powinien reprezentować Dracule, no i wiesz… إنها فرصة مثالية للمراقبة.
Ponad tydzień w niewielkiej mieścinie otoczonej z każdej strony górami, bez poręcznego dojazdu gdziekolwiek, i Renata już czuła, że potrzebuje przestrzeni na rozwinięcie skrzydeł. To nie tak, że nie odpowiadał jej krajobraz, ukochała Szwajcarię już dawno temu, na kilka dekad, zanim Maurice w ogóle się pojawił; lubiła jednak gwar przestrzeni zurbanizowanych, obserwację ludzi, mrygające ekrany z reklamami, zewsząd spływające wieści i inne bodźce, które przynosiły krótkotrwały zastrzyk serotoniny. Saint Moritz było za spokojne dla Renaty Farkas. Zbyt białe, zbyt odcięte od świata, by mogła w nim zapuścić korzenie.
Podniósłszy do góry głowę, wejrzała w gwiazdy, które zimnym blaskiem pulsowały w czerniejącej pustce ponad ich głowami, pogodne i obojętne dla dwóch błędnych ogników wampirzego życia, zaczęła grać na gumowej nutce starą kołysankę.
— A co? Przywieźć ci coś z Paryża? — zażartowała sobie, wyraźnie było to słychać w jej głosie. Tak jakby wcale w nim nie mieszkali od siedemdziesięciu lat, tylko jechali na krótką wycieczkę i mogli kupić całej rodzinie magnesy na lodówkę albo kiczowate breloczki z wieżą Eiffla. — Może fotki celebrytów? Z autografem. — Na przykład Tahirowych znajomych z Rady.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira w milczeniu przełykała jej słowa jak gorycz destylatu nocy, świeżo palonym, zniszcoznym i utopionym dla uciechy podniebienia. Ona też powinna tam być. Dyplomatka z bożej łaski powinna się pokazać i brylować z przylizanymi włosami, ociekając złotą miką, tańczyć i śpiewać, kąpać się w fontannach alkoholu i ćmić papierosy ze swoich ukochanych długich cygaretek. Powinna zostawiać wszystkim na białych kołnierzykach odciski szminki, śmiać się i dokazywać. Jak zawsze.
– To z pewnością będzie wspaniała impreza. Z pewnością na sojuszowym balu zużyliśmy ilość katastrof na tego typu zabawy... myślę, że nie tylko na rok, ale może i dekadę. – mówiła niespiesznie, dobierając słowa jak pasma warkocza. Był wycofana, ale nie bardziej niż przed rozstaniem jej obecnych "rodziców". Specjalna twarz na okazje możliwej konfrontacji, w świadomości trójki spowiedników, że ona wie, że Ty wiesz, że ona wie i tak dalej... bez końca. Melodia na biedainstrumencie wzbudzała w niej ambiwalentne uczucia. Jakby coś mogło być jednocześnie wyrazem miłości i kpiny, wyciągnięciem ręki i opluciem w tym samym momencie. Nie mogąc zdecydować jak się czuje wobec dźwięków kołysanki, które już zasiały się w jej głowie, milczała dalej, z ulgą przyjmując moment zakończenia gry przez starszą wampirzycę.

– Za dwa dni pewnie i tak pojadę. Silvan prosił mnie, żebym została do nowego roku, ale potem... za bardzo tu biało i zimno. Razi w oczy, męczy mnie na dłuższą metę. – zawiesiła spojrzenie na kubek w połowie pusty. Szkoda, że nie było na dnie fusów, może podrażniłaby trochę Valerianę próbą wróżenia z nich? Ciekawe co by powiedziała na wieści, że Tasieńka wywróżyła uwolnienie Selene z rąk nazistów. Westchnęła. – A wy? Wracacie tutaj w ogóle, czy już wczepiacie się w miasto i powrót do obowiązków?

@Constanza Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Silvan ją poprosił, zakodowała w głowie, naturalnie nie komentując tego na głos. Connie hobbystycznie zbierała poszlaki, jak zbierało się kolorowe muszelki znad morza, składane w słoiku pełnym letnich wspomnień o zapachu soli. Jej bliscy chyba do dziś dnia nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, jak bacznie i do jakiej rozciągłości byli obserwowani. Patrząc na rzecz obiektywnie, Renata nie miała prawa ani podstaw rozliczać Tahiry z jej, bądź co bądź, nabierającej dziwnych zwrotów relacji z Silvanem; osobiście natomiast odczuwała pewien niesmak i niepokój, że Silvan był tylko następną zabawką w rękach barwnej szelmutki. Kolejny z wielu owiniętych wokół palca. Dlatego Zimmermana też nadzorowała, codziennie zwracając uwagę na jego nastrój i upewniając się, że nie tracił pogody ducha.
— Wrócimy. Mamy sporo rzeczy do zabrania, a nie będziemy się z tym tłuc przed samym bankietem, to raz. Dwa, przyleciałam tu przede wszystkim dla moich dzieci — oznajmiła. W jej spokojnym, cichym głosie kryła się jakaś nieoczywista hardość, duma z powziętego i skrupulatnie realizowanego postanowienia. Jakby to było następne wyzwanie zawodowe: w okolicach świąt bestia przemówiła ludzkim głosem i starała się pokazać, że nie jest aż tak gównianą matką, jak mogło się zdawać z zewnątrz. — Próbuję… — zawahała się. Chcę poprawiła z naciskiem — wycisnąć z tego wyjazdu najwięcej jak się da w kwestii dbania o rodzinę.
Czy z premedytacją uderzyła w czułe miejsce? Nie wiadomo, może. Może tylko palnęła zanim pomyślała. Ta, która „podarowała” Tahirze wyimaginowaną śmierć i symboliczne nowe narodzenie, na tydzień zniżyła się usłużnie do roli ofiarnej patronki kwitnącej szczęściem swych potomnych, podczas gdy Tahira przez cały pobyt w śnieżnym raju nie zamieniła ze swoim ojcem ani słowa na osobności. Krok za krokiem, Renata zdawała się grawitować ku otwartej pozycji matki, jakby chciała bezczelnie wyprzeć Sahaka na jego piedestale.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Uśmiechnęła się słuchając Constanzy. Wyciągnęła z kieszeni paczkę wiśniowych przyjaciółeczek, na które przewalała ogromne ilości gotówki. Przy obecnej polityce Unii Europejskiej chyba nawet utargu jej sklepiku nie starczało na pokrycie kosztów nałogu niemającego za bardzo sensu w przypadku osoby o tak szybkim metabolizmie. A jednak inhalowanie się dymem koiło, skupiało uwagę, czasem też wywoływało, chociaż cień efektu.
– Postawa godna pochwały. – odpowiedziała na deklarację Constanzy na temat dbania o rodzinę i rzeczywiście tak myślała. – Całkiem nieźle Ci idzie. Maurice zdaje się bardzo pogodny, na tyle, na ile skala mu pozwala. Wydaje mi się, że bardzo tego potrzebował. choć to zmarszczenie brwi przy zaciągnięciu się tytoniem, nieobecne spojrzenie w kierunku domostwa, w którym miała przygotowany ciepły pokój, a jednak większość dni spędzała w swoim prowizorycznym pokoju wewnątrz ciężarówki. Starsza wampirzyca mogła jednoznacznie uznać ten ruch za ukłucie jadowitym kłem zielonookiej zazdrości. Zdecydowanie zbyt wiele razy je widziała przez ostatnie dekady. – Carol mówiła mi o mieszkaniu. Wyprowadza się zaraz po powrocie. – mówiła dalej swobodnie, ćmiąc papierosa, popijając czernią własnego życia coraz gorzej maskowaną rozbryzgiem chaotycznej tęczy. Zbyt długo przebywali w jednym miejscu, wszyscy sobie na głowie. Coraz ciężej było jej udawać, że wszystko jest w porządku.

@Constanza Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— To chyba dobrze, prawda? Od początku uważałam, że to nie był dobry pomysł - że zwaliła się wam na głowę. Nie powinna była tego robić. Uparła się, że chce radzić sobie „sama” i „na własną rękę”, po czym po prostu uwiesiła się na kimś innym. „Wymieniła sobie rodzica”... — pokręciła głową. Te słowa, choć puszczone na mroźne powietrze z jakąś osobliwą, wypraną z emocji nonszalancją, podprogowo zabrzmiały ostro jak trzaśnięcie z bicza, jeśli brać je przez pryzmat tego, co wydarzyło się między Constanzą a Tahirą tydzień temu - i w ogóle przez całe dzieje ich znajomości. Dopełnienie drobnego rytuału, który nie został należycie przeprowadzony przez Sahaka, wyobrażona śmierć i symboliczne ponowne narodziny, formułka wypowiedziana z egzaltowanym, ceremonialnym namaszczeniem, „powołanie nowego rodzica” i umowne uwolnienie z pęt prawdziwego, a to wszystko po prawie wieku krążenia wokół siebie i oscylowania między szacunkiem a poczuciem zagrożenia, przywiązaniem a odrazą. Gdzieś po drodze w poprzednim wieku zabłysnęła między kobietami fenomenalna iskierka porozumienia, lecz tylko na moment, zbyt słaba i krucha, by dać radę wichrom wzgardy czy zazdrości. Łatwiej było się odpychać i zamiatać sprawy pod dywan niż pogodzić z losem, ponieważ nienawiść daje siłę, by wytrwać, podtrzymuje kruchą konstrukcję, splata i podwiązuje nici, żeby wszystkiego nie zajęła pustka.
Sytuacja z córką - tą prawdziwą, nie tą nową, rytualną - była już z samą zainteresowaną omówiona, a kryzys teoretycznie zażegnany, ale na samo wspomnienie o bezsensownej kłótni z Carol Renata odkrywała, że z ciasnych kanalików jej wątroby jeszcze da się wydłubać odrobinkę więcej żółci, zeskrobać jej stare pozostałości ze ścianek.
— To nie jest „radzenie sobie samemu”, dlatego czas, żeby stanęła na nogi tak na poważnie, i zwolniła wam przestrzeń.
Nie pomyślała, że krok za krokiem, metodycznie odbierała Tahirze towarzystwo, sprawiając, że dom na Rue des Archives stopniowo pustoszał. Zniknie Carol i jej szpargały, znikną jej zwierzęta, zniknie Sahak, a wraz z nim zapachy perfum, papierosów i regularnie gotowanych posiłków wschodniej kuchni. Connie ciężko było wziąć pod uwagę tak delikatną materię, skoro wiedziała, że w domu Sahaka zawsze się ktoś zatrzymywał, Marigold chociażby, czy Egon. W końcu to była taka „prywatna, zapasowa domena”. To nigdy nie było miejsce, które Sahak nazywał swoim domem.
Widząc, jak wełniste nitki dymu wirują wokół Tahiry na zimnie, Connie zupełnie bezwiednie sięgnęła do kieszeni u poklepała się po niej, wyczuwając tylko pustkę. Nie wzięła swojej paczki papierosów. Z jakiegoś powodu jednak wzbraniała się przed poproszeniem Tahiry o jednego. Intuicja mówiła jej, że byłoby to srogo nie na miejscu.
Zdusiła więc w zarodku nagłe poczucie głodu nikotynowego - a raczej, co było znacznie bliższe prawdzie, potrzebę zajęcia czymś rąk, ucieczki w jakiś drobny, mechaniczny obrządek - i uznała, że zmieni temat. Nie miała ochoty mówić o Carol ani jej życiowych perspektywach, dziewczyna sama mogła mówić za siebie. W końcu, jak lubiła sobie wyobrażać Renata, pewnie były z Tahirą blisko.
— Tahiro, dlaczego w ogóle nie spędzacie czasu z ojcem...? — spytała cichym, płaskim głosem. — Przecież macie tyle okazji. Więcej niż zwykle. — To nie była nagana ani prowokacja, a przynajmniej nie naumyślnie. Renata nie chciała być złośliwa. Po prostu zauważyła, że coś jest nie tak i przygnębiało ją to, a odmawiała brania na siebie winy, bo nie wisieli na sobie z Sahakiem dwadzieścia cztery na dobę.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zdanie o "wymianie rodzica" poruszyło tahirowe strony irytacji i naruszania granic, co odbiło się w szybko stłumionym grymasie niesmaku, skierowanego do kubka, w którym patrzyła na swoje odbicie w drżącej kawowej tafli. Korzenie jednak tego poruszenia leżały w innym miejscu niż Renata mogła sądzić - młodsza wampirzyca bowiem nie uważała onirycznego rytuału jako wymianę rodzina, ale dopełnienie rodzicielskiego składu o istotę, która i tak rozpychała się w nim od kilku dekad. Alfa i omega, początek i zakończenie... Ugryzienie nie zrzuciło kajdan, nie skruszyło muru rozdzielającego ojca i jego dziecięcia, było jednak istotną częścią składową, konfrontacją z faktem obecności Renaty w życiu Tahiry i miejsca, które sobie w nim wymościła. Nawet jeśli cały proces był kurewsko bolesny. A więc zdanie o wymianie rodzica i kolejne pytanie o rozmawianie z Sahakiem zabolało we wzajemnym spleceniu. Mało było miejsca pośród palącej zielonej trucizny płynącej rozlewiskiem po poszarpanej duszy, strugi gołego lądu pozwalającej na JEDNĄ kobietę życia, JEDNO dziecko więcej i ANI KURWA WIĘCEJ osób. Tymczasem Szwajcaria mimo wielu urokliwych okoliczności zasypywała ją rojem sytuacji, w których — według jej postrzegania rzeczywistości — ojciec doskonale się odnajdywał podczas rozmów z każdym, tylko nie z nią. Telefon działał w dwie strony, ale Tahira nie miała kompletnie przestrzeni, by inicjować rozmowę, by odzywać się niepytaną, ścieżkami utrwalonymi przed wiekami, tym właśnie jej skorupka nasiąkła za młodu, wbrew temu co mogli sądzić postronni. A skoro ojciec nie życzył sobie rozmowy z nią, ona nie chciała wychodzić z inicjatywą. Nie potrafiła, robiąc to kiedyś o jeden raz za dużo.

Gdy cisza między nimi stała się tak nieznośna, że przyjemniej byłoby wdychać spaliny z przenośnego czerwonego domku Darbinyanki, zgasiła swojego dopalonego papierosa w śniegu i podjęła:
– Bardzo interesującą wizję miałaś przygotowaną w fiolce. Plastyczną, z wyobraźnią i wzięciem pod uwagę tematu czy okoliczności. Zaskoczyła mnie. Pozytywnie. Nie miałyśmy okazji porozmawiać o tym, ja... może nie wyglądałam wtedy, ale to był bardzo wartościowy prezent. Dziękuję. – kawa też zniknęła z kubka, pozostawiając brudny osad. Tahira czuła się trochę jak ten kubek właśnie. Nikomu niepotrzebny, zużyty grat. Walczyła z tymi myślami, ale drażniły ją od wnętrza skóry. Niemniej, jej słowa były absolutnie szczere. Szósty zmysł, wampirzy wykrywacz kłamstw nie zadrgał ani na moment.

@Constanza Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Tym razem cisza nieco wydłużyła się z jej strony. Było tak, jakby znów był rok 1935, a obie kobiety znajdowały się na dwóch przeciwległych krańcach świata, na linii telefonicznej, na przebiegnięcie której impuls potrzebuje całej wieczności. Słyszały się, mimo szumów i zakłóceń nie odkładały słuchawki, ale nadal dzieliły je nieprzebyte kilometry zimnych, ołowianych wód i gniewne powietrze szalejące nad oceanami.
To nie było zrelaksowane milczenie, jakie zwykle rozpina się pomiędzy osobami, które ufają sobie wzajemnie i czują się ze sobą dobrze. To wartość bezwzględnie ujemna, głodna pustka, dokuczliwy brak dźwięków tam, gdzie naturalnie powinny one wybrzmiewać, martwica na śnieżnych, rażących bielą stokach, bez wizgu wiatru, bez śpiewu ptaków w zbyt rzadkim eterze. Samotne jeziora na obcej planecie. Zapach siarki, kryształy soli.
A przecież nawet na biegunach słychać szelest śniegu i pieśni pękającego lodu.
— Naprawdę? Cieszę się, że ci się podobało — odpowiedziała wreszcie. Łagodnie, bez wyrzutu. Ten pozostał za zębami, zgryziony na płask i przełknięty. — Myślałam nad nią chyba ze trzy dni, a potem… — Zastanowiła się przez chwilę, czy w ogóle powinna zacząć się rozgadywać, nawiązywać nowy temat, czy może uciąć rozmowę na neutralnym stopniu i dać dziewczynie wreszcie spokój, ale ten wyrzut właśnie, ten sam palący wyrzut, który zatrzymała w piersi i któremu nie dała dojść do głosu, on zza krat żeber postanowił, że tak, owszem, że będzie mówiła, będzie wyciągała rękę do Tahiry w kółko i w kółko i w kółko Macieju, tak jak robiła to od zawsze, dopóki albo Tahira nie przestanie się wreszcie jeżyć, albo ona, Renata, nie straci ramienia. — Potem przez godzinę siedziałam na tej pufie zapamiętywałam wszystkie szczegóły otoczenia… kolory, odległości, te wszystkie psychodeliczne, fluorescencyjne ozdoby… Musiałam wyglądać jak nieźle naszprycowana, przez godzinę kręcić głową w kółko, gapić się na sufit i w ogóle… — parsknęła. — I tak pewnie pomyliłam coś w scenerii. Ale przecież nie chodziło o wystrój. Chodziło o ciebie. O emocje. — Trzy sekundy pauzy. — Wiem, że… myślałam, że właśnie emocje ci się spodobają. — I kolejne trzy. — Kiedy wyszłaś tak nagle… zaniepokoiłaś mnie, że przesadziłam. Że było za mocno.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Tahira uśmiechnęła się rozbawiona w ten lekki sposób, gdy mimo ciążącej żałoby ktoś przyniesie ze sobą pamięć o czasach, w których panował pokój i nieskalane przyszłością szczęście. Podziwiała w swojej rozmówczyni wiele rzeczy, ale dyplomatyczny taniec, który teraz tu był odstawiany na śniegu, ujmował ją z lekką tylko posypką zazdrości. Obie doskonale wiedziały, że pomiędzy wizją dekapitacji, a nagłym wyjściem zaistniała jeszcze jedna sytuacja, która z wiadomych powodów nie została przywołana wprost. Może to była przestrzeń dla darbinyanki na wyrażenie woli, czy chce rozmawiać o momencie desperackiej próby poczucia się pełnoprawnym wampirem, który został jak wszyscy przemienieni ugryziony, dostąpił życia przez pocałunek, a nie kozi pęcherz kielich przyjmowanego ciężaru błogosławieństwa Theotokos. Możliwe też, że Renata badała grunt, czy przyćpana astralna bliźniaczka jej pierworodnego w ogóle pamięta całe zajście. Ostatecznie nawet, obie intencje nie wykluczały się wzajemnie.

– Chciałam uniknąć tej niezręcznej rozmowy po tym, jak pomodliłaś się za moją duszę pani wszechmatko. – była w tym pewna kąśliwość, zwłaszcza, że przy ostatnim słowie dwa węgielki osadzone w dziwnie poblakłej tahirowej twarzy, uniosły się ku niej, a brak opanowania oddał powracające napięcie w ciele, niepewność i kroczący za nią strach przed tym, co było między nimi wypowiedziane i przemilczane. – Za to też chciałam Ci podziękować, nie było wcześniej okazji. Choć jak widzisz, nic nie zostało za bardzo fizycznie... – tu odwinęła trochę mankiet, pokazując nadgarstek, gdzie winno postać znamię po ustach i zębach pani Moreau –... duchowo, było... hmm... – umilkła szukając francuskich słów, które pasowałyby do emocjonalnego spektrum związanego z ich relacją i tym jak wielką zmianę uczynił ten gest, choć wciąż była to zmiana zasiana, która jeszcze nawet nie ukazała nad białą lodową czapą zielonego pędu.

@Constanza Moreau

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Wszechmatko. Słowo to w ustach Tahiry brzmiało prawie jak obelga, trucizna obleczona w cienką warstwę cukru.
Spodobało jej się. Pozwoliła toksynie wsiąknąć w swoją skórę, z satysfakcją czując, jak parzy i piecze. Jednym ze sposobów radzenia sobie z przeciwnościami losu było pozwolić światu oblepić się od czubka głowy po same pięty dorobionymi łatkami i nosić je z dumą, ostentacyjnie, na pokaz być takim potworem, za jakiego go mieli. Tahira doskonale wpisywała się w ten wzór, jeśli jakakolwiek inna żywa istota rozumiała ten schemat postępowania, to była właśnie ona.
Nie ma większej potęgi niż bycie niedocenianym, ale bycie przecenianym też było nad wyraz przydatne. To rodziło posłuch, niekiedy strach. Tworzyło dystans.
Broń obosieczna.
Nie wtrąciła się. Nie podpowiadała Tahirze żadnych słów, byłaby to bowiem zaledwie jej interpretacja cudzej interpretacji, to jak lizanie ciasta przez szybę witryny w cukierni. Bodźce były Renaty, słowa, które miały być inspirujące, także należały do niej, jej był kamień ciśnięty w toń stawu, ale już wszystkie kręgi, jakie utworzyły się przezeń na powierzchni, i falowanie przybrzeżnego sitowia – to wszystko było Tahiry, tylko ona mogła określić, jak bardzo wzburzyły się jej wody, i podsuwanie kolejnych określeń (transformujące? fundamentalne? kategoryczne? finalne? permanentne?  nieodwracalne? nieuleczalne? trwałe?) mogłoby wypaczyć sens jej wewnętrznych odczuć, przypadkowo zabarwić je niechcianym gradientem, zabrudzić.
Spojrzała więc na Tahirę, przygasłe Słońce otulone płaszczem zimy, i czekała.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Chwilę jeszcze pomieliła w ustach słowa, szukając tez w myślach ukształtowanych przez inne języki. Wszystko jednak wydawało jej się nieodpowiednie, w splocie ciasnych uwarunkowań między ich trójką, bo Sahak, choć nieobecny fizycznie, był w myślach obu kobiet aż nazbyt rzeczywisty. Początek i koniec. Alfa i omega. Więź.

– Było i zostało. Jest. – wypowiedziała w końcu po francusku, tak jak prowadziły tą rozmowę, nie patrząc na kobietę, a na swoją dłoń. Potem na powrót zasłoniła ją mankietem z twarzą pozbawioną na ten krótki moment maski tak zgryźliwości jak i toksycznej pozytywności czy narkotycznego haju. Od czasu urodzin Maurice'a Tahira pozostawała czysta, czy może upojona nie chemią zewnętrzną, a wewnętrzną nostalgią i nieutuloną tęsknotą za tym, by było po prostu dobrze. W takich chwilach, pełnych ciszy i kontemplacji, w ustach opadłych martwo latami goryczy przesłoniętymi hedonistycznym blichtrem – w takich chwilach najbardziej upodabniała się do swojego ojca.

Milczała dalej, układając dłonie na kolanach, pogrążona w swoich myślach dotyczących całego wydarzenia i płomieni trawiących narkotyczny raj. Teraz otaczał ją chłód, ale posmak wypalenia, rozlewającej się goryczy i marności pozostawał podobny. Milczała nie wiedząc co powiedzieć, nie rozumiejąc po co w ogóle jest ta rozmowa i do czego zmierza, pozbawiona "lekkich" tematów po przywołaniu tego, który ciężarem bliższy był głazowi narzutowemu.


@Constanza Moreau




_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Głęboki, powolny wdech, kilka sekund na zatrzymanie w płucach ostrego miliardem igiełek mrozu i równie wolny wydech. Głód położył po sobie uszy i poczołgał się do budy, taszcząc brzuchem po ziemi, na takim zimnie i tak źle się paliło, papieros nie smakował tak samo.
— Mam nadzieję, że będzie jeszcze długo — powiedziała na to cicho, zamiast na niedalekie szczyty oświetlone sztucznym światłem wyciągów i skoczni narciarskich, na których jeszcze szusowały mikroskopijne, ciemne kropeczki ludzkich sylwetek, ciągle patrzyła na sylwetkę Tahiry, na to, co robiła z rękoma. Na jej piękne włosy.
Ciekawe, czy gdyby Tahira była ich rodzoną córką, mogłaby otrzymać właśnie taką pulę genów, by wyglądać dokładnie tak, jak teraz wyglądała, żeby być taką, jaką prawdziwie z natury była? Jego włosy, jego oczy, a jej wargi i piegi. Jego kamienna cisza i refleksyjność, jej głód wrażeń i wieczna niecierpliwość duszy, nieumiejętność siedzenia zbyt długo w jednym miejscu.
Renata zgrzytnęła zębami i wtedy dopiero dotarło do niej, że jej myśli podążają w zdecydowanie niewłaściwym kierunku.
— W tamtym momencie, gdy podzieliłaś się ze mną swoją krwią… czy pamiętasz jeszcze, o czym wtedy myślałaś? Czy to było coś konkretnego? Cokolwiek…? — spytała wreszcie.
Ach, Valeriya. Nigdy niczego nie robiła bez przyczyny, zawsze miała ukryte motywacje. Jeszcze ktoś by się nabrał, że przyszła tak ot, dokonać dobrego uczynku po prostu przyniesienia kawy bliskiej osobie kwitnącej na zimnie.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Kiedy tylko padło pytanie, Tahira podniosła głowę i obrzuciła ją gniewnym i badawczym spojrzeniem, ze ściągniętymi brwiami i ustami zaciśniętymi w wąską strugę. Czy tej kobiecie nie było dość?! Przyszła się pastwić, chełpić swoim sukcesem w walce już dawno przegranej, kopać leżąca i gruntować swoją wszechwładzę w okolicy? Mało jej było dobranych skarpetek, publicznych śmieszków i tych wszystkich dotknięć znaczących teren? W gniewie zbyt łatwo można zakładać złą wolę drugiej osoby, a Renata dawno już nie miała okazji oglądać tej najeżki z tak bliska. Nie chodziło o rywalizacje, raczej o wyższą szkołę upodlenia, tortury nie pozostawiające śladów na gładkiej skórze, a bezpośrednio na kruchej duszy, która tylko cudem nie rozsypała się na kawałki. O ile jeszcze w ogóle cokolwiek z niej pozostało...

– Po co Ci to niby wiedzieć? Moje myśli to moja sprawa... – burknęła czując, że wnętrzności przylepiają się do kręgosłupa, a głód wzmaga, nawet jeśli w tych okolicznościach wbijała zęby codziennie w krwawe worki i silikony, uszczuplając drastycznie zapasy, które miały jej starczyć na drogę powrotną. Gdy już usłyszała siebie, przypomniała sobie, że przecież wraz z krwią i tak te myśli płyną do chcącego odczytać strzępki wspomnień. A jej rozmówczyni nie należała z pewnością do osób, które umiałyby sobie to odpuścić. Poszanowanie prywatności? Dobre sobie. Gniewie wypuściła powietrze przez nos i odwróciła głowę, nie mogąc znieść spojrzenia królowej kier, która przypadkiem tylko nie miała wymalowanego jadowitego serduszka na wargach. – O was myślałam. O nim. O tym, jak to wszystko... hmm... jak to wszystko się potoczyło przez te 200 lati jak koncertowo się zjebało. dokończyła już w myślach i tak tonąc w dyskomforcie prowadzonej rozmowy. Jej wina, mogła w ogóle do Renaty nie podchodzić, mogła stracić głowę, grzecznie podziękować i sobie iść. Czemu została? Czy liczyła, że może tak uwolni się od demonów? Że wszechwładna wszechmatka wyssie je, jak wężową truciznę i wypluje na ziemie ratując kolejne zagubione dziecko?

@Constanza Moreau


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach