Liczba postów : 633
Po powrocie ze Szwajcarii Renata nie pragnęła niczego bardziej niż zostać zamkniętą w komorze deprywacji sensorycznej i dać swojemu ze wszech miar przeciążonemu mózgowi odpocząć. Od wszystkiego. Od rozmów, tych ciekawych i tych próżnych, od muzyki, od smaku ludzkiego pożywienia, choć przecież tak je lubiła, a już zwłaszcza od zapachu alkoholu, od którego robiło jej się zwyczajnie niedobrze, po prawie dwutygodniowym maratonie toastowania ze wszystkimi, wszędzie, do tylu okazji, że już dawno przestała to ogarniać.
Radość z postawienia stopy we własnym mieszkaniu – nie w tym bezpłciowym, tymczasowym apartamencie, lecz w prawdziwym domu – wystarczyła, by zdjąć część zmęczenia z jej barków. W pozbyciu się reszty pomógł jej Sahak. Temperatura jego ciała i miarowe, niemal ludzkie bicie serca tuż pod jej policzkiem były dla Renaty najlepszym antidotum na niepokój.
Do domeny pojechała dopiero po dwóch dniach, na krótko, rozeznać się, co działo się w Paryżu od urodzin Tahiry oraz przez święta, odwiedziła Sonię, odebrała od familiantów szczegółowe raporty oraz… niepodpisany list w czystej kopercie.
Otworzyła go w saloniku i to był błąd. Ledwie trzy linijki tekstu, a wyprowadziły Renatę z równowagi. Znowu poczuła się koszmarnie zmęczona, jakby spuszczono na nią cały wór ołowiu.
Zadzwoniła na podany numer, dopiero kiedy opuściła domenę. Wybierała go trzy razy, bo za pierwszymi dwoma tak długo czekała z naciśnięciem zielonej słuchawki, że telefon wchodził w tryb wygaszenia ekranu i musiała wybierać od nowa. Chłodny wiatr smagał Renatę przez rozpięty płaszcz.
— Charlotte…? Charlie… Mam nadzieję, że nie jesteś zajęta... — Niepewny głos w słuchawce mówił po niemiecku. Brzmiał bez wątpienia znajomo, nawet jeśli trochę zniekształcony elektroniką. — Dopiero dostałam list…
milestone 500
Napisałeś 500 postów!