“I can't read her exactly, but I can tell you she's either a saint or a monster. Maybe both extremes at once, but not somewhere in between.”
SAHAK & MARIE | THEME
Marigold miała wrażenie, iż psychicznie nie zniesie procesu regeneracji, dlatego też nie pozwoliła ciału na spokój. Krążyła nad jej głową myśl o karze, o konsekwencjach; o torturach, które winna była zadać sama sobie. Przerażona zasklepiającymi się tkankami, otwierała stare skazy, rozgryzając zabliźnione ślady po zębach Doriana. Zdrapywała strupy, ciesząc z widoku jątrzących się ran. Nie mogła znieść myśli, że zniknie z niej wszystko, czym została obdarowana. Zmarnuje się cierpienie, być może nawet zacznie wątpić w to czy kiedykolwiek istniało. Utraci wszystko, co zyskała, pogrążając w bezkarnym istnieniu. Bała się spojrzeć na uzdrowiony kształt, zrozumieć, że patrzy na siebie, więc… ograniczyła krew syntetyczną do minimum. Opuszczała samotnie, gdy czuła rozrywający głód, a potem wracała do niej, głośno trzaskając drzwiami. Patrzyła na syntetyk, dopóki nie uległa własnym potrzebom. I tak w kółko, aż podłoga pokoju zaczęła przypominać krwawe bagno.
Lubiła brud. Był naturalny, wyrazisty; oczekiwany oraz prosty. Brud był prawdziwy. Czystość wiązała się z wysiłkiem, pozorem. Utrzymaniem fasady, przeniesieniem uwagi z pielęgnacji wnętrza na kształtowanie maski. Byt nie potrzebował fałszu, by istnieć. Zwierzęta nie potrzebowały ubrań, a potworom powinny wystarczyć łachmany.
Każdą deformację wampirzycy zwiastował krzyk. Nie używała słów, po prostu wydawała z siebie przeraźliwe dźwięki w różnym natężeniu – to ich ułożenie miało sens, to one tworzyły defektywny monolog. Wrzaski zagłuszały negatywne myśli; uwalniały agresję zebraną w jej trzewiach. Pozwalały na ogłuszenie własnych zmysłów, ażeby nacieszyć się chwilą ulgi. Kaleki system, który przestał działać, gdy w końcu zdarła sobie gardło.
Wtedy pozostała sama ze swoimi myślami. Z modlitwą oraz robakami, przeciskającymi się przez zwoje mózgowe. Pluskwy szeptały bluźnierstwa i formułowały koncepty, które pogrążały Marie we wstydzie. Skulona siedziała w kącie pomieszczenia, obserwując ciemność. Było z nią jeszcze coś innego w pokoju – niefizyczna, okrutna obecność.
@Sahak Darbinyan