Gdy tylko dostrzegła Yunę to schowała piłeczkę do kieszonki, jednocześnie nie spuszczając starszej łowczyni z oczu, a raczej tego co miała w ręku i to w liczbie mnogiej! Słodki, ociekający lukrem pączuszek, chyba z czymś czerwonym w środeczku, może dżemem truskawkowym? Nie potrafiła tego stwierdzić z tej odległości, a obwąchiwać jej jak rasowy kundel nie chciała, wampiry to klasa sama w sobie i to zobowiązywało do minutowej wstrzemięźliwości.
- Dobrego glinę, czyli mnie. Obiecałam panience, że włos im z głowy nie spadnie, przynajmniej dopóki będą szczerzy - powiedziała słodko i niewinnie, trzymając dłonie złączone za sobą i udając, że nóżką grzebie w piaseczku, jednocześnie unikając jej wzroku. Dopiero po chwilce spojrzała na Azjatkę.
- A już raz mnie okłamała, przed laniem na goły tyłek - dodała i jak najbardziej chodziło o przenośnię! Obydwoje, ekhem, aresztowanych jest dalekie od jej gustu łóżkowego.
- I złego glinę, czyli ciebie w momencie, gdyby ci zrobili coś odpowiadającego podkradnięciem słodkiej bułeczki. - Miała nadzieję, że coś tak potwornego w wykonaniu nie dość że obcego, to jeszcze gówniaka, gwarantowałoby bilet do piekła w jedną stronę, jednak opóźniony bo tortury muszą być.
- Obstawiam, że wampir coś wie, więc w razie rozsierdzenia dajmy upust frustracji na nim. Człowiek… wątpię, ale fakt że jak zrobiłam z niej tarczę, to naprawdę starał się jej nie trafić. Wiec gdyby nie dbał o swój los to może… - zachichotała, pozwalając wyobraźni Yuny dopowiedzieć resztę.
Zostawiła też sobie drobne pole do ewentualnego zamienienia jeszcze jednego zdania, gdyby miała jakąś propozycję lub lepszą ideę, i dopiero po tym weszła do sali przesłuchań. Choć nigdzie to nie padło, odczuwała potrzebę… pośpiechu. W końcu to ludź i jakiś szczeniak, nic co powinno być przeciągane. Niby pierwsza fucha ale spóźnić się lub zlamić, no nie wypada.
- Jak widzisz dotrzymuję słowa, Amando. Teraz nadszedł czas na ciebie i twojego… przyjaciela. Dobrym tematem, na początek, będą podrzucane tu i ówdzie w mieście ciała -
powiedziała, z pewnością w głosie, łudząco podobną do tej jak gdyby znała wszystkie karty i dawała im szansę na rehabilitację w oczach „góry”. W rzeczywistości wiedziała tylko tyle, że coś jest na rzeczy, bo bez tego nie musiałaby się z nimi teraz użerać.
- Słucham. - Co jeśli zaczną pleść farmazony albo zamilczeć, to już zostawiała Yunie…
@Yuna @Mistrz Gry