I still remember that perfect smile

2 posters

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Tytuł: I still remember that perfect smile
Data: 1892
Miejsce: Włochy
Kto: Halide Darbinyan, Cecil de Vere

Cecil był we Włoszech wcześniej kilkukrotnie, zawsze u boku swojego wampirzego ojca i tym razem niewiele się pod tym względem zmieniło - zarówno pomysł, by jechać na ślub córki starego znajomego, jak i wszelkie decyzje dotyczące ich małej wycieczki, przypadły w udziale Auberiemu, podczas gdy syn towarzyszył mu jedynie jako dodatkowa forma rozrywki i para rąk do pomocy z bieżącymi sprawami.
Od jego przemiany minęło już przeszło siedemdziesiąt lat, a jednak Cecil wciąż przez większość czasu czuł się przy swoim opiekunie jak nieporadne dziecko. Nawet do głowy mu nie przyszło, by kwestionować jego decyzję o spakowaniu manatków i podróży przez pół kontynentu, z kanałem dzielącym Wielką Brytanię od głównej części Europy włącznie. Tym też sposobem więc, choć nie znał nikogo z osób na weselu zebranych, trafił na nie wystrojony odpowiednio i tylko trochę przy tym zdezorientowany.
Uroczystość była skromna, ale robiła wrażenie. Przynajmniej na nim zrobiła, w każdym razie. Może dlatego, że rzadko miał okazję brać udział w podobnych wydarzeniach? Małżeństwa, jakie widział w swoim "poprzednim" życiu nie należały do szczęśliwych prawie nigdy, odkąd zaś został wampirem jakoś nie zapraszano go na wesela za często... Z różnych powodów.
Podczas głównej części prowadzonej przez ojca panny młodej, Cecil siedział gdzieś z tyłu, jak na piąte koło u wozu przystało. Auberi zostawił go samego sobie kiedy tylko dotarli na miejsce, młodszy wampir nie miał więc żadnych wielkich planów na resztę wieczoru.
Jedyne, co chciał zrobić na pewno, to pogratulować państwu młodym. Nie był pewien, co go tak tknęło, ale miał wrażenie, że po prostu powinien. A może miało to jakiś związek z tym, jak długo patrzył za przechodzącą obok jego rzędu krzeseł panną młodą..? Łamanym włoskim zapytał kogoś jak miała na imię, co spotkało się z odpowiedzią zakrapianą sporą dawką dezaprobaty. Nie przejął się tym zupełnie. Były rzeczy dużo gorsze od krzywych spojrzeń nieznanych mu Włochów, to na pewno.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
 Ciężko było znaleźć słowa, które idealnie oddałyby to, co młoda wampirzyca czuła w dniu swojego ślubu. Oczywiście była to głównie radość, wręcz przytłaczająca swoją intensywnością radość, taka, przez którą człowiek zaczyna kwestionować to, czy w ogóle na to, co tę radość wywołało zasłużył. Halide była świadoma tego, że będąc w stanie znaleźć kogoś kto ją pokochał, miała naprawdę dużo szczęścia. Szczególnie patrząc na to ile krwii naznaczyło jej dłonie w ciągu ostatnich 19 lat. Na fakt, że jej świeżo upieczony mąż nie miał pojęcia o tym, że jego wybranka była wampirem, trzeba było po prostu przymknąć oko. W końcu ona sama nigdy go w tej kwestii nie okłamała, on po prostu nigdy nie zadał właściwych pytań.
 Ceremonia tak jak i mające po niej miejsce przyjęcie nie były urządzone z nie wiadomo jakim rozmachem, niemniej jednak nadal gołym okiem dało się zauważyć, że przynajmniej jedno z nowożeńców pochodziło z rodziny, w której nie brakowało pieniędzy. Wszystko było urządzone ze smakiem, jej suknia podążała za najnowszymi krzykami włoskiej mody, no i oczywiście nie brakowało zagranicznych gości, którzy częściowo mocno odstawali od lokalnej rodziny pana młodego.
 Młodsza Darbinyan, chociaż aktualnie to raczej już Signora Machiavelli, z ręką na sercu nie mogła powiedzieć, że chociaż kojarzyła każdego z gości na swoim weselu. Tak między Bogiem a prawdą, to kojarzyła co najwyżej tych, którzy siedzieli w pierwszych rzędach podczas ceremonii, reszta to byli jacyś dalecy krewni, znajomi jej ojca bądź rodziny jej męża, albo jakaś inna piąta woda po kisielu. Nie ważne jednak jaka była ich relacja do Halide i jej męża, praktycznie każdy chciał ich przytulić, pogratulować pięknej ceremonii i życzyć szczęścia na nowej drodze życia i gromadki zdrowych dzieci. Dlatego też para młoda uznała za najsensowniejsze rozdzielenie się, żeby szybciej oblecieć wszystkich gości i szybciej mieć to z głowy.
 Na prawie samym końcu dotarła do już absolutnie nieznanych jej osób, które równie dobrze nie musiały być zaproszone i po prostu mogło się okazać, że usłyszeli o tym, że ktoś się żeni i uznali, że wpadną, bo co im szkodzi. No ale pewna tego być nie mogła, bo równie dobrze mogli być jakimiś starymi znajomymi jej ojca, a wtedy trochę głupio kogoś olać, bo się jeszcze wyjdzie na niewdzięcznego chama i prostaka. A na to sobie nie mogła pozwolić, w końcu tu nie chodzi tylko i wyłącznie o jej wizerunek, ale i o wizerunek jej rodziny.
— Nie wydaje mi się, że mieliśmy przyjemność się wcześniej poznać — zaczęła po włosku kiedy znalazła się przed Cecilem, posyłając mu promienny uśmiech pasujący w sam raz do panny młodej podczas najszczęśliwszego dnia jej życia — niemniej jednak jesteśmy z mężem bardzo wdzięczni, że przybył Pan świętować z nam nasze małżeństwo, Panie… — dodała, kończąc zdanie tonem który (miała nadzieję) dał mu do zrozumienia, że niekoniecznie wie kim on jest w kto go tu zaprosił.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Być może rozsądniejszym wyjściem z sytuacji byłoby odejście gdzieś na bok po cichu, wypicie kilku drinków i zniknięcie, zanim jeszcze przyjęcie na dobre się rozkręci. Być może, a nawet całkiem prawdopodobnie. Tyle, że Cecil nie czuł się na siłach, by tak postąpić. Atmosfera radości panującej na ślubie omotała zupełnie jego rozedrgane po dalekiej podróży zmysły, a multum odzywających się wokół niego bezustannie głosów sprawiało, że czuł się trochę tak, jakby utknął w komnacie pełnej ech.
No i była tam też ona. Jaśniejąca prawie oślepiająco, uśmiechająca się do każdego obcego ściskającego jej dłonie z gratulacjami tak, jakby byli tam tylko we dwoje. Gdyby nie to, że wiedział, że nie mógł być pijany, pewnie tak by się czuł patrząc w kierunku młodej pary... Młodej panny, gwoli ścisłości, bo pan młody wydał mu się zupełnie szary i nieporywający. To promieniujące od niej szczęście sprawiło, że ostatecznie znalazł się na samym końcu kolejki osób chcących życzyć nowożeńcom wszystkiego najlepszego, a jakiś czas później stał już przed nimi, próbując wyksztusić wyuczoną po włosku formułkę.
Wyszło... Poniżej średniej. Jakimś cudem stojąca przed nim dziewczyna nie wyglądała na zdeprymowaną. Widać do zniszczenia jej idealnego dnia potrzeba było więcej niż jeden nieudaczny wampir z drugiego końca Europy.
- De Vere. - wydusił z siebie z nieco większą pewnością. - Cecil de Vere, przyjechałem z ojcem i... Gratulacje.
Jego ojca znało dużo osób, bywał na całym świecie, obracał się wśród nieśmiertelnych równie bogatych i wpływowych co on sam. Cecil tym czasem był, w najlepszym wypadku, jego cieniem, nie zdającym sobie sprawy z tego, jak niebawem cała sytuacja miała się odwrócić.
Póki co o swoim wampirzym ojcu pomyślał jedynie przelotem, całą uwagę poświęcając istocie, z którą rozmawiał.
Wiedział, że niektórzy nieśmiertelni potrafili roztaczać graniczący z magicznym urok osobisty, ale w tym wypadku czuł coś zupełnie innego - w całym panującym tam chaotycznym harmiderze, który utrudniał mu składanie myśli, dziewczyna zdawała się roztaczać wokół siebie słoneczną aurę. Ktoś mógłby pewnie stwierdzić, że Cecil zwyczajnie się w niej zakochał, ale prawda była taka, że zakochany był raczej w idei takiego nieposkromionego szczęścia, jakie w jego oczach reprezentowała.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
Ogólny zamęt panujący dookoła był zdecydowanie przytłaczający, jednak na swój sposób był on dla Halide również błogosławieństwem. Po wstępnych podziękowaniach i gratulacjach nowożeńcy szybko przestali bowiem znajdować się w centrum uwagi, gdyż goście mając możliwość spotkania się z rodziną i przyjaciółmi, zajęli się sobą nawzajem. Dzięki temu wampirzyca miała możliwość odetchnąć, uwolniona od ciężaru, jaki stanowiła uwaga wszystkich zgromadzonych.
  Nie była zbytnio przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi, ojciec zawsze starał się poświęcać zarówno jej, jak i jej siostrze po równo uwagi, żeby żadna nie poczuła się nieistotna, niepotrzebna bądź niedoceniona. Kłamstwem byłoby jednak stwierdzenie, że nie podobała jej się uwaga oraz adoracja. Niemniej jednak zdecydowanie bardziej prawdziwe było stwierdzenie, że po pewnym czasie szybko z czegoś przyjemnego stawało się to wszystko czymś mocno wyczerpującym, i to niezależnie od tego jak dużo radości budził w niej fakt, że to wszystko z powodu jej ślubu. Jednak skupiona na niej uwaga nowopoznanego gościa nie niosła ze sobą tego samego ciężaru, była bardziej znośna, wręcz prawie przyjemna, sprawiająca wrażenie, jakby po prostu cieszył się, że ją widzi. Co niekoniecznie było prawdopodobne, w końcu dopiero co się poznali, ale kobieta postanowiła się nad tym bardziej nie rozdrabniać.
  Za życzenia serdecznie podziękowała, nawet jeśli niekoniecznie brzmiały tak, jak powinny były. W końcu najważniejsze było to, że postarał się złożyć je w języku gospodarzy (a przynajmniej gospodarza, bo dla Halide włoski zdecydowanie nie był językiem ojczystym), a nie to, czy jego wymowa i budowa zdań była na wystarczająco dobrym poziomie.
  — Halide Darbinyan… chociaż w sumie od dzisiaj raczej już niekoniecznie Darbinyan — przedstawiła się, na wypadek jakby okazało się, że De Vere został tutaj zaciągnięty bez otrzymania jakichkolwiek informacji na temat tego, kto jest kim. Nie miałaby mu nawet za złe jakby nie wiedział jak miała imię, w końcu to w sumie nawet nie jego wina, tylko jego ojca, który postanowił pominąć dosyć kluczowe informacje. Zaoferowała mu również przerzucenie się na angielski, który miała opanowany chyba trochę lepiej niż Cecil włoski, po czym kontynuowała w wybranym przez niego języku. — Tak czy inaczej, niezwykle miło Pana poznać, Panie De Vere.
  Nowo poznany gość wydawał się w tej sytuacji dosyć… może niekoniecznie zagubiony, bo i był odpowiednio ubrany i (chyba) nawet wiedział czyj to ślub, ale zdecydowanie trochę nieswój i może nawet delikatnie oszołomiony. Dlatego też czułaby się źle, jakby go tak pozostawiła samego sobie. Poza tym wydawał się potencjalnie ciekawym partnerem do rozmowy, szczególnie biorąc pod uwagę, że zapewne przyjechał z daleka, a może nawet z regionów, których Halide nie miała jeszcze przyjemności odwiedzić. Między innymi z tego powodu uznała, że skoro nic się nie wali i nie pali, to nic też nie stoi na przeszkodzie, aby dotrzymała mu trochę towarzystwa, rzecz jasna, tylko jeśli on sam będzie chętny.
  — Obawiam się, że istnieje dosyć wysoka szansa, iż pański ojciec ulotnił się gdzieś z moim, który panów tutaj zaprosił i pozostawił tu pana tymczasowo na pastwę losu i włoskich celebracji — dodała, bezowocnie rozglądając się za własnym ojcem, który chyba rozpłynął się w powietrzu. A mogła przysiąc, że jeszcze kilka sekund temu stał koło ołtarza.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Wesela potrafiły być naprawdę szalone i pełne wrażeń dla każdego, to fakt niezbity, ale Cecil przeżywał podobne wydarzenia w sposób szczególnie chaotyczny dla niego samego, głównie za sprawą problemów ze słuchem. Hałas, jaki towarzyszył przyjęciom pełnym radosnych ludzi zebranych w jednym miejscu, wprowadzał go w stan dodatkowego otępienia i prędzej lub później wywoływał mordercze migreny. Nie można się więc było chyba za bardzo dziwić temu, w jakim stanie się już obecnie znajdował - kto wie, może można mu było nawet kilka rzeczy na poczet tych nieszczęsnych problemów wybaczyć?
Czy można było cieszyć się z tego, że widziało się kogoś po raz pierwszy? Czy miało sens tęsknić za czymś, czego nigdy się nie doznało? Istniały pytania, na które nie było jednoznacznej odpowiedzi, a jednak de Vere wiedział przecież co czuł, prawda?
- Och, wiem, zapytałem wcześniej... - wypalił, próbując usprawiedliwić jakoś swoją niewiedzę, ale wyszło to zupełnie bezsensownie i tylko pogorszyło jego pozycję wobec rozmówczyni. Przyjść na ślub i rozpytywać po gościach, jak nazywają się młodzi - takie rzeczy tylko z nim.
Odetchnął z ulgą, gdy zaoferowała przejście na język angielski. Tak, ten zdecydowanie był mu bliższy niż narzecze, jakim posługiwali się miejscowi. Po francusku również porozumiewał się bez problemów, ale włoski póki co bazował w większości na wprowadzonej mu przez ojca nauce łaciny, nic więc dziwnego, że pozostawiał mnóstwo do życzenia.
- Tak, to całkiem prawdopodobne. - przyznał z pewnym rozkojarzonym rozbawieniem, gdy Halide posądziła ich wampirzych ojców o spiskowanie gdzieś, poza zasięgiem ogólnego towarzystwa. Typowe zagranie Auberiego - zabrać Cecila gdzieś ze sobą, a następnie porzucić natychmiast, dając się pochłonąć własnym sprawom.
- Mimo to nie sądzę, żeby miały mnie one przerosnąć... Włoskie celebracje, mam na myśli. - zauważył, próbując uśmiechem zatuszować niezręczność sytuacji i własne, rozkojarzone spojrzenie wciąż wlepione w nieszczęsną pannę młodą, która pokarana została przez los jego towarzystwem.
- Proszę mi wybaczyć, nie chcę się narzucać, ale czy w wolnej chwili mógłbym liczyć na taniec?
Czuł się jak dzieciak, pytając o coś takiego dziewczynę niewiele pewnie ponad dzieciństwo wyrośniętą, ale nie przeszkadzało mu to nawet. Czy musiał być dorosły i odpowiedzialny każdego wieczoru?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
Nie powinna być nawet zaskoczona tym, że jej ojciec zaprosił na jej wesele wampiry, których nie znała i postanowił, że nie ma potrzeby jej o tym wspomnieć. Kochała swojego ojca, ale jego tendencje do selektywnego przekazywania jej informacji potrafiły być naprawdę frustrujące. Szczególnie kiedy decydował się darować sobie poinformowanie jej o zmianach, jakie wprowadził do listy gości na jej przyjęciu. Jakby tego było mało, to jeszcze dokonał tych zmian dla własnej korzyści, żeby móc spotkać się i porozmawiać z jakimś innym niesamowicie starym znajomym wampirem. Oczywiście nigdy nie powiedziałaby mu tego wszystkiego prosto twarz. W końcu sam fakt, że w ogóle była żywa i w stanie wziąć ten ślub, zawdzięczała tylko i wyłącznie jego łasce.
  — Ani trochę nie wątpię w pańskie zdolności przetrwania — no, może odrobinkę, ale tylko dlatego, że właśnie jej się przyznał do pytania innych gości jak miała na imię. Z jakiegoś powodu nie poczuła się tym zbytnio urażona, ale rozbawiona, co można było wyłapać w jej głosie. — Biorąc pod uwagę pozostałych gości, stwierdziłabym nawet, że ma pan automatycznie o wiele większe szanse niż oni.
  W zebranym dookoła towarzystwie znaczną większość stanowili ludzie. Głównie bliższa lub też dalsza rodzina pana młodego, przyjaciele rodziny czy nawet sąsiedzi. Pannie młodej to nie wadziło, jak na wampirze kryteria była jeszcze młoda, więc w towarzystwie ludzi momentami odnajdywała się lepiej niż w towarzystwie starszych (szczególnie takich spróchniałych i zgorzkniałych) wampirów. No cóż, może z upływem czasu wyrobi sobie nerwy ze stali, które zniosą fanaberie niektórych starszych wampirów.
  Każdy region miał swoje własne weselne tradycje, jedne panny młode miały na sobie coś zielonego na szczęście, a inne ubierały czarne suknie i białe nakrycia głowy. Tak się złożyło, że społeczność, w której miejsce miał ten ślub nie przykładała wagi do pierwszego tańca pary młodej, tutaj kluczowy był ten ostatni, sygnalizujący koniec przyjęcia. Dlatego też niektórzy już rozpoczęli tańce w rytm granej muzyki, kiedy inni skupili się na podawanych alkoholach i przekąskach.
  — Oczywiście, że może pan liczyć na taniec, i to nawet od razu — odpowiedziała, oferując mu swoją dłoń, którą w całości pokrywała biała rękawiczka. Jednak nawet przez materiał rękawiczki dało się zauważyć, że brakowało jej zimna typowego dla wampirów. Drobna, a jakże przydatna i niesamowicie ułatwiająca podawanie się za człowieka mutacja. — Nawet jakby pan na niego nie liczył, to ani ja, ani obecne ciotki nie pozwoliłybyśmy, żeby stał pan cały wieczór sam ze sobą. W końcu jakby to świadczyło o mnie jako gospodyni.
  Przez cały czas trwania ich rozmowy na twarzy Halide gościł pogodny uśmiech. Przez te kilka godzin nie przejmowała się tym, że jest nieśmiertelnym wampirem, który prędzej czy później będzie musiał stanąć twarzą w twarz z konsekwencjami swoich akcji, takich jak małżeństwo z człowiekiem. Nie myślała o tym, co będzie, gdy jej mąż zacznie ulegać upływowi czasu kiedy ona pozostanie dokładnie taka sama, jaka była, mając 23 lata. Mówi się, że z miłości dokonuje się różnych głupich rzeczy, możliwe, że właśnie tym był ten ślub, zwykłą głupią decyzją. Jednak ona tak o tym nie myślała, była szczęśliwa, szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej i wierzyła, że będzie w stanie pokonać wszystkie przeszkody, jakie staną na jej drodze do dalszego szczęścia. Było to z jej strony niesamowicie naiwne, jednak czym była młodość, jeśli nie czasem na naiwność i altruizm.
  — Pozwolę sobie dodać, że w tym przypadku jestem o wiele przyjemniejszą alternatywą.
Prawdopodobieństwo, że podeptam panu palce, jest dosyć niskie —
dodała ciszej, pochylając się w jego kierunku, zupełnie jakby ktokolwiek z gości mógł ich zrozumieć. Szanse, że jego palce wyjdą z tego z jakimś uszczerbkiem nie były zerowe, bo nie należała do najwybitniejszych tancerek, ale przynajmniej gdzie brakowało jej umiejętności tam nadrabiała charyzmą i uśmiechem.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Może to była cecha wspólna wampirzych ojców osiągających pewien wiek, że z mało czyim zdaniem się jeszcze liczyli? Cecil zastanawiał się czasem, czy jeśli kiedyś przyjdzie mu przemienić sobie własne dziecko, to też zacznie się tak zachowywać, coraz bardziej zatracając się przy tym we własnym, wewnętrznym chaosie. A może to nie była kwestia bycia rodzicem, a zwykłego starzenia się? Jeśli tak, to taka niechlubna przyszłość zbliżała się do niego wielkimi krokami. Aż strach było pomyśleć.
Uśmiechnął się do dziewczyny na jej stwierdzenie w temacie jego własnych zdolności przetrwania. Tak, słyszał nie raz, że nie były zbyt dobrze rozwinięte. I nie, nie przejmował się tym faktem zanadto. Skoro nawet własną śmierć z nimi przetrwał, to coś musiał chyba robić dobrze, prawda? Jeden włoski ślub nie mógł być gorszy od bycia zamordowanym, prawda? Przynajmniej Cecil chciał w to jeszcze wierzyć...
- Z tego co zauważyłem, to przynajmniej część obecnych nie poszłaby z dymem, gdyby zastał nas na tej zabawie ranek, więc pozwolę sobie poddać to zdanie w wątpliwość. - podjął jej żart, dodając do niego własną cegiełkę. Musiał przyznać, że dobór gości weselnych był tam co najmniej interesujący. Tak samo zresztą jak to, że już nie panna Darbinyan zdecydowała się na całkiem śmiertelnego małżonka. Młody de Vere nie zamierzał jej o to wypytywać - może i miał czasem niewyparzony język, ale nie znaczyło to jeszcze, że był całkiem pozbawiony ogłady. Który kulturalny człowiek przychodzi na wesele obcych sobie osób po to, by zapytać pannę młodą, co w zasadzie widzi w obiecanym sobie mężczyźnie?
Wystarczyło już, że ukradł biednemu Włochowi świeżo poślubioną pannę sprzed nosa, porywając ją na parkiet. Prawdę mówiąc nie spodziewał się, że dziewczyna zdecyduje się z nim pójść, ot tak sobie, niesiona chwilą. Nawet jeśli nie chodziło o tradycyjny, pierwszy taniec, Cecil podejrzewał raczej, że jako przypadkowy gość na jej weselu, znalazłby się raczej na końcu listy potencjalnych tancerzy, nie u jej szczytu. Niemniej jednak, nie zamierzał darom losu zaglądać w zęby, ani nigdzie indziej - może i był zaskoczony, gdy się zgodziła, ale wyraz owego na jego twarzy momentalnie zastąpił lekko rozkojarzony uśmiech.
Podał jej rękę i poprowadził w kierunku parkietu. Zabawne, że trafili na siebie przypadkiem, dzieląc przy tym tą samą zdolność właściwą przemienionym. Dla postronnych obserwatorów wyglądali tylko jak dwójka całkiem zwyczajnych, młodych ludzi. Jak to się można pomylić, kiedy ocenia się kogoś po samym tylko wyglądzie..!
- To groźba, czy obietnica? - odbił piłeczkę rozbawiony, kiedy stwierdziła, że ani ona ani jej ciotki nie pozwoliłyby mu spędzać wesela w pojedynkę. To była ta gościnność południowców, o której słyszał? Pewnie doceniłby to bardziej, gdyby wciąż nie huczało mu w głowie, ale prawdę mówiąc i tak bawił się już lepiej, niż sądził, że będzie.
- Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. - orzekł z całym przekonaniem, kiedy zapewniła go o byciu przyjemniejszą alternatywą. Z dużym prawdopodobieństwem w tamtej chwili uwierzyłby jej we wszystko, co tylko przyszłoby jej do głowy wymyślić.
A palce? Nie był do nich przywiązany. Kilku u ręki już mu brakowało, równie dobrze mógłby żyć bez paru u jednej czy drugiej stopy, jeśli taka była cena za taniec z Halide.
Ukłonił się głębiej, niż nakazywały tego nowoczesne zwyczaje, nim poprowadził ją w tańcu, którego kroki również nie należały do tych porywających stopy współczesnych dziewczynie młodych ludzi. Niemniej jednak nie dało się zauważyć, że Cecil wiedział co robi - nauka tańców dworskich nie poszła w las, szlifowana przez lata podczas bali i przyjęć wyższych sfer, po jakich włóczył się z drogim ojczulkiem.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
— Trochę tego i trochę tamtego — jej odpowiedzi towarzyszyło wzruszenie ramionami, jakby sama nie była pewna. — Poza momentami, kiedy zaczynają bawić się w swatki, ciotki są raczej niegroźne. Jak zaczynają proponować małżeństwa, trzeba uciekać tak szybko jak się da… no może mi to już akurat nie grozi, mężatkę trochę trudno wyswatać — dodała, kiedy złapała jego, zaskakująco również ciepłą, dłoń i ruszyli w kierunku parkietu.
  Ta przestroga była raczej dosyć uniwersalna. Nie daj się kobiecie w średnim wieku dowiedzieć, że jesteś wolny, bo zaraz będzie ci proponowała jakiś ślub. W końcu taki fajny, młody kawaler, normalnie szkoda, żeby nikogo nie miał. Cecil był w tym przypadku idealną ofiarą, a wymigać się byłoby ciężko, bo nie za bardzo można się przyznać, że się tak naprawdę wcale takim młodym nie jest. No chyba, że nie straszne mu wyjście na buca i chama bez krzty szacunku do starszych, wtedy mógłby po prostu je zignorować, albo nawet rzucić paroma mniej sympatycznymi słowami.
  — Schlebia pan z taką łatwością każdej pannie młodej, na której weselu się pan pojawia? — Zapytała, kiedy podniosła się z ukłonu, unosząc nawet żartobliwie brew, jakby naprawdę miała zamiar kwestionować jego moralność. Jednak lekki i przesycony rozbawieniem ton głosu zdradzał, że w żadnym wypadku nie było to poważne pytanie.
  Tańce dworskie absolutnie nie były dla Halide chlebem powszednim. Wychowała się z innymi tradycjami, w zupełnie innych okolicach. Jednak nie była na tyle odklejona od rzeczywistości, żeby liczyć, że na włoskim weselu będzie tańczony horon lub inny znany jej od dzieciństwa taniec. Oczywiście ćwiczyła różne tańce, w końcu wolny do zagospodarowania czas był czymś, czego miała w nadmiarze. Spędziła wiele wieczorów tańcując po domu z siostrą jako partnerką, wymyślając, kiedy to znajomość takich tańców może im się w przyszłości przydać. Kiedy będą zapraszane na ekstrawaganckie bale, których liczni goście będą przybywać ze wszystkich stron świata? A może na ślubie, w objęciach swoich najbliższych, którzy razem z nimi będą świętować ten dzień? Ślub był, ale na objęcia najbliższych się raczej nie zapowiadało, bo i ojciec i siostra szybko się ewakuowali, pozostawiając Halide z rodziną jej męża.
  Nie była tak doświadczoną tancerką, jak Cecil. Na szczęście wesela miały to do siebie, że nie za bardzo się trzeba było swoimi umiejętnościami tanecznymi przejmować. Większość gości była tak pijana, że potykali się o własne nogi, albo bawili się zbyt dobrze, żeby skupiać się na elementach technicznych i tradycyjnych krokach. Grunt to po prostu nie zaryć twarzą o podłogę, a patrząc na to jak umiejętnie De Vere prowadził ją w tańcu, Halide nie musiała się chyba za bardzo przejmować ryzykiem kompletnej kompromitacji. Dlatego też przestarzała choreografia wampirów nie raziła nikogo zbytnio w oczy. No, chyba że na sali czaił się gdzieś jakiś wielki krytyk i mistrz tańca, który patrząc na ich nieortodoksyjne połączenie tańca z muzyką, wołał o pomstę do nieba.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Uśmiechnął się samymi kącikami warg, kiedy wspomniała o groźbie swatania. Faktycznie, jej już niewiele mogły te ciotki w owym zakresie zrobić - można było powiedzieć śmiało, że było już po wszystkim. Żadne z nich nie miało jeszcze pojęcia o tym, jak bardzo się pod tym względem mylili.
- Obawiam się, że mnie również takie perspektywy nie grożą, chociaż raczej z innych powodów. - przyznał z pewnym rozbawieniem. Widać oboje byli na swój sposób odporni na swaty i starsze kobiety takimi się zajmujące. Chociaż faktycznie, z zewnątrz Cecil prezentował się jako idealny cel podobnych podbojów, to w praktyce nie było raczej szansy na to, by jakiekolwiek poszukiwania kandydatki na jego żonę miały się powieść. Żadne kolejne śluby więc ich dwójce nie groziły... Przynajmniej na razie.
Czy wampir faktycznie często schlebiał kobietom, a pannom młodym w szczególności? Prawdę mówiąc, to chyba tak. Nigdy nie miał problemu z mówieniem tego, co myślał, a do dziewcząt miał po prostu słabość... Nie, nie taką, o jaką można by go posądzać, gdyby zdecydował się powiedzieć coś podobnego na głos. Po prostu łatwo mu było budzić w sobie jakieś cieplejsze wobec nich uczucia, podziwiać i generalnie doceniać. Wbrew pozorom, w znakomitej większości przypadków nie było w tym wszystkim żadnych nieprzyzwoitych podtekstów. Niezależnie co o tym sądzili narzeczeni, mężowie i ojcowie rzeczonych kobiet.
- Tylko tym, które na to zasługują. - odparł, ale teraz widać już było wyraźnie, że żartował. W końcu która panna młoda nie zasługuje na komplementy, szczególnie podczas własnego ślubu?
- Mam tylko nadzieję, że nie będzie mnie to kosztowało bycia pogonionym z wesela z widłami i pochodniami. - uśmiechnął się szerzej, rozbawiony na samą myśl.
- Świeżo upieczony małżonek musi być szczęśliwym człowiekiem, nie chciałbym mu tego psuć wywołując jakieś nieuzasadnione podejrzenia. - dodał, trochę konwersacyjnie, a trochę też na wypadek, gdyby posądzała go o próbę uwodzenia panny młodej podczas jej własnego wesela. Nie, nie był aż tak szalony. Wbrew pozorom. Po prostu miał słabą kontrolę nad własnymi impulsami, szczególnie będąc w stanie tak rozkojarzonym jak tego dnia.
Cecil tańczył od zawsze, ale w te kulturalne sposoby dopiero odkąd jego wampirzy ojciec zaczął go uczyć i zabierać ze sobą na bale. Może choreografia faktycznie najświeższa nie była, ale kto by się tym przejmował? Wesela, niezależnie od kraju, czasów i głębokości kieszeni organizatorów, zawsze wiązały się z pewną dawką dziwnych wygibasów na parkiecie, pijanych wujków, plotkujących ciotek i niezręcznych sytuacji - taki już był ich urok.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
Na jego zwinną odpowiedź zareagowała prychając śmiechem pod nosem. Cecil szybko okazał się całkiem przyjemnym partnerem do rozmowy. Nie znali się więc Halide nie musiała martwić się tym, co takiego o niej pomyśli. Szansa, że ich drogi znów się skrzyżują, nie była wybitnie wysoka. Nie zapowiadało się na żadne kolejne wydarzenie, na które jej ojciec mógłby zaprosić jego i jego ojca. Bo niby na co? Ślub jej siostry?
  — Prawda, pogonienie widłami byłoby dla pana wyjątkowo niefortunne, wątpię też, że pana ojciec byłby takim obrotem spraw zachwycony — przyznała na tyle poważnym tonem, na jaki było ją w tej sytuacji stać. Jednak jej uśmiech dorównywał temu widocznemu na twarzy jej partnera. — Aczkolwiek trzeba przyznać, że byłby to ciekawy widok. Jestem pewna, że moje wesele byłoby jedynym w okolicy, jak nawet nie jedynym w kraju, które oferuje takie atrakcje.
  Tańczyli dalej w najlepsze. Raz obrót, raz fleckerl a na koniec zwinny krok w bok, żeby uniknąć kolizji z ciotką Anitą i jej mężem. Przeszkodami były zdecydowanie głównie mniej skoordynowane pary oraz rozbiegane dzieci plączące się pod nogami dorosłych. Realistycznie Halide nie była pewna czy palce Cecila nie zostały przez nią już kilkukrotnie zmasakrowane, ale jeśli tak, to ten nie dał po sobie nic poznać. Lawirowanie po parkiecie przy tak szybkim rytmie nie było proste, nawet w ramionach tak wyszkolonego tancerza, jakim był De Vere.
  — Alonso, mój mąż, jest wspaniałą osobą — zaczęła, jej głos nagle lekko ściśnięty i mokry, jakby powoli zbierało jej się na płacz. Oczywiście na faktyczne łzy nie mogła sobie dzisiaj pozwolić, płacz na własnym ślubie to prawie jak zły omen. Jej wzrok spoczywający na twarzy Cecila przeniósł się na jej męża, jak przyciągnięty magnesem, którego sylwetkę znalazła w tłumie bez większego wysiłku. — Miałam bardzo dużo szczęścia, że poznałam kogoś takiego jak on i jeszcze więcej szczęścia, że mogłam zostać jego żoną… mam nadzieję, że będzie ze mną szczęśliwy, nie ważne ile czasu razem będzie nam dane. — Dokończyła, powracając wzrokiem do towarzyszącego jej wampira i posłała mu uśmiech, chcąc chociaż trochę zatuszować tę chwilę nadmiernej szczerości. Nie chciała o tym myśleć. O scenariuszu, w którym jej mąż umiera, a ona znowu zostaje sama z przeznaczonym do większych czynów ojcem i w najlepszym przypadku ambiwalentną wobec niej siostrą. Kochała swoją rodzinę, jednak nawet w ich towarzystwie czuła się momentami samotnie.
  Powinna się skupić na pozytywach, być promienną panną młodą, której wizerunek tak nieustannie starała się uosabiać. Była szczęśliwa, więc dlaczego nie potrafiła w pełni tego okazać, czemu w głębi duszy już teraz zaczynała czuć pustkę oraz strach. Obwiniała o to wszystko stres związany z przygotowaniami oraz samą ceremonią, nieświadoma, a może raczej błogo ignorując to, że w głębi duszy przewidywała, jak to się skończy. Jakaś jej część wiedziała, że to małżeństwo będzie skazane na tragiczny koniec. Kto to widział, krwiopijczy wampir i nieświadomy człowiek. Jednak młoda Halide nie chciała do siebie dopuścić tej myśli, wolała skupić wszystkie swoje myśli na tym jednym pozytywnym i bardzo nieprawdopodobnym scenariuszu, w którym żyli długo i szczęśliwie, z nadzieją, że jeśli uwierzy w to wystarczająco mocno, stanie się to rzeczywistością.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Fakt faktem, nie mieli chyba zbyt wielu szans na przypadkowe spotkanie się znów w najbliższym czasie... O ile sami nie postanowią takiego spotkania zorganizować, ma się rozumieć. Cecil, dla przykładu, z każdą chwilą bliższy był dojścia do wniosku, że być może chciałby się z ową panną młodą spotkać jeszcze kiedyś. Niekoniecznie może na ślubie jej siostry, chociaż kto wie? Może dane im było spotykać się wyłącznie na weselach?
- Prawdopodobnie by mu się nie spodobało, ale może przynajmniej nauczyłby się nie zabierać mnie na losowe śluby, bez choćby podania imion świeżo upieczonych małżonków. - zauważył jeszcze, w kwestii swojego ojca i jego preferencji co do bycia gonionym przez tłum uzbrojony w widły. To mogłaby być wartościowa lekcja, więc może jednak Cecil powinien się poświęcić?
- Dla edukacji i rozrywki - wszystko. - skinął jej głową, obracając dziewczynę w tańcu.
Nawet, jeśli w międzyczasie jego palce u stóp zmieniły stan na lekko galaretowaty, wampir nie dał tego po sobie poznać. Były rzeczy dużo istotniejsze od takich drobiazgów.
Ni z tego ni z owego dziewczyna znalazła się na skraju łez i młody de Vere przez moment czuł narastającą panikę. Ostatnie, czego potrzebował, to zapłakana panna młoda!
- Nie mieliśmy okazji się zapoznać, ale w żadnym wypadku nie wątpię. - zaznaczył, na wszelki wypadek. Ten jej cały Alonso, pomimo bycia dla Cecila zupełnie nieciekawym, bez wątpienia musiał być co najmniej porządnym człowiekiem, skoro wampirzyca zdecydowała się za niego wyjść.
- Chociaż muszę przyznać, że to dość... Nietypowe małżeństwo. Nie, żebym znał się na małżeństwach. - uśmiechnął się nieco krzywo. Prawdę mówiąc, był ostatnią osobą, która wiedziała o małżeństwach cokolwiek, ale zdarzyło mu się słyszeć to i owo. O małżeństwie wampira z człowiekiem natomiast, w dodatku takim, który zdawał się nie wiedzieć o nadnaturalnym świecie zbyt wiele, jeszcze jak dotąd nie słyszał. Nic dziwnego, że Halide wyglądała na rozdartą pomiędzy radością, a nadciągającym wielkimi krokami rozczarowaniem.
Zawsze istniała szansa, że dziewczyna mogłaby w przyszłości przemienić swojego oblubieńca... Ale nie, Cecil daleki był od sugerowania podobnie niestosownych rozwiązań. Nie jego miejsce, a poza tym był przekonany, że zarówno sama wampirzyca, jak i jej rodzina, na pewno wpadliby na coś podobnego bez jego wspaniałego wkładu.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Halide Darbinyan

Halide Darbinyan
Liczba postów : 81
— Najmocniej przepraszam, dzisiejszy dzień jest pełen emocji i chyba trochę wymykają mi się spod kontroli — zreflektowała się w miarę szybko, próbując intensywnym mruganiem odgonić zebrane łzy. Wyglądała trochę, jakby jej oczy padły nagłemu atakowi paprochów. Albo jakby nieudolnie chciała uwieść Cecila “na ładne oczy”. Zdecydowanie nie próbowała. Niemniej jednak było jej głupio stawiać go w tak niekomfortowej sytuacji, jaką była płacząca na własnym ślubie, ledwo mu znana, panna młoda.
  — Sam pan rozumie, najszczęśliwszy dzień życia, ale przy okazji mnóstwo organizacyjnego stresu — wyjaśniła pobieżnie, chociaż Cecil w sumie mógł właśnie niekoniecznie rozumieć, w końcu sam przyznał, że nie zna się na małżeństwach. Więc równie dobrze o planowaniu ślubu mógł też nic nie wiedzieć. — Każdy członek rodziny nagle stał się ekspertem w kwestii planowania i musiał się jakoś wtrącić, okropieństwo.
  Koniec końców wszystko się udało, może niekoniecznie dokładnie tak jak planowała, ale nie było też żadnego dramatu, którym groziły jej bardziej tradycyjne ciotki i babki. Na przekór ich obawom, rozwścieczony tym, że ślub nie odbył się przed ołtarzem w kościele ani nie udzielił go ksiądz, Bóg nikogo nie pokarał. Na szczęście wszyscy byli zbyt zajęci dobrą zabawą, żeby dalej kwestionować klerykalne uprawnienia jej ojca oraz ważność tego związku w oczach kościoła.
  — “Nietypowe” to bardzo łaskawe określenie — stwierdziła, rozbawiona eufemistycznym doborem słów wampira. — Myślę, że większość społeczności wampirów pokusiłaby się raczej na słowa takie jak “skandaliczne” albo “głupie”.
  Opcja polegająca na przemianie jej męża była… co najmniej bardzo logiczna. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Rozwiązałaby minimum dwa problemy, niewiedzę jej ukochanego o wampirach i nieunikniony tragiczny koniec ich związku. Ale niestety stwarzała ona również pewne problemy, między innymi niewiadomą, jaką była reakcja jej męża, na fakt, że cały ich związek go okłamywała i jest morderczym wampirem. Istniała dosyć duża szansa, że nie przyjąłby tej wiadomości za dobrze. W sumie to czy ktokolwiek by coś takiego dobrze przyjął? Raczej nie.
  Drugim problem, który pojawiłby się dopiero w sytuacji, w której jej mąż wybaczyłby jej wszystkie kłamstwa i oszustwa, był egoizm, z jakim łączy się przemienienie kogoś innego w wampira. W tej konkretnej sytuacji skazanie go na wieczne, pozbawione słońca, życie, byłoby okrutne. W przeciwieństwie do Halide, która w momencie swojej przemiany nie miała żadnej bliskiej rodziny, jej mąż miał rodziców, dziadków, kuzynostwo i wujostwo. W tym przypadku nieśmiertelność byłaby klątwą, a nie błogosławieństwem, zmuszając go do bycia świadkiem powolnej śmierci każdej kochanej przez niego osoby. I tak bardzo, jak Halide chciałaby spędzić ze swoim mężem wieczność, jaka na nią czekała, nie była w stanie zrobić mu czegoś tak potwornego.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Skrót statystyk : S: 2/5
SPT: 1/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 0/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktor

MUTACJE NEGATYWNE
— Bezpłodny
— Okaleczony [-1 ukrycie w tłumie]
— Konserwatysta [-1 skup]
— Lęk [-2 OP]
— Alergik [proszek do prania, -1 PRC]
— Nadwrażliwy [słuch, -2 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Farciarz
— Szósty zmysł [+1 SPT/OP]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 624
Cecil miał nadzieję, że nie dziewczyna nie zrozumiała opacznie jego słów, bo chyba nie zniósłby bycia powodem jej łez. Nawet, jeśli nie wyrzucono by go z wesela za doprowadzanie panny młodej do płaczu, to zwyczajnie nie czułby się z tym dobrze. To był jej wielki dzień i mimo, że wcale się nie znali, uważał, że powinna promieniować radością tak, jak wcześniej, kiedy stawała przed ołtarzem ze swoim świeżo upieczonym małżonkiem u boku. Że był samolubny? Tak, był, ale czy nie można być samolubnym i dobrym dla innych jednocześnie?
- Mogę się tylko domyślać. - odparł polubownie, uśmiechając się do niej niepewnie, gdy zaczęła wymieniać mu wszystkie stresujące sprawy związane z weselem. Całe szczęście, że on nie musiał się o takie rzeczy martwić, bo faktycznie brzmiało koszmarnie! Nie o takim najpiękniejszym w życiu dniu się zwykle marzyło, o ile Cecil dobrze się orientował.
Zmarszczył nos w niezadowoleniu, kiedy stwierdziła, że inni mogliby nazwać jej ślub skandalicznym lub głupim. Niechby się kto odważył użyć takich słów w jego obecności! Czy był gotowy bić się o honor dziewczyny, którą poznał kilka minut temu, na jej własnym weselu w dodatku? A co to miało za znaczenie, hę? Rycerzyk się znalazł, od siedmiu boleści.
- Większość społeczności wampirów w takim razie nie wie o czym mówi. - oznajmił twardo, jednocześnie myśląc, że jego własny ojciec pewnie uznawał tą ich nowo zawartą unię za co najwyżej śmieszną. Dlaczego nic nie mogło być w tym życiu proste?
- Ja... - odchrząknął, nieco zawstydzony tym, co właśnie spróbował powiedzieć. On, zawstydzony! Co za nowość!
- Nie wiem, ale chyba byłem chyba nigdy wcześniej świadkiem ślubu dwójki osób, które... Które by się... - chrząknął znowu, tym razem zakręcony we własnych zeznaniach. Beznadziejny przypadek. Jeszcze ktoś z boku pomyślałby, że wyznawał jej tam swoje długo skrywane uczucia... To znaczy: takie wobec niej, nie idei małżeństwa z miłości.
Odetchnął i spróbował jeszcze raz, dzielniej tym razem.
- To co próbuję nieskładnie wydukać, to że mało kto byłby oddany drugiej osobie na tyle, by się na taki krok zdecydować. Uważam, że to wyjątkowe i piękne. - oznajmił takim tonem, jakby spodziewał się, że Halide albo go wyśmieje, albo walnie w łeb. Miała przed sobą nie lada wybór!

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach