10.X - Ponowne spotkanie masek nieszczerości

2 posters

Go down

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Po zakończeniu wszystkich swoich dzisiejszych obowiązków Lorenzo postanowił się trochę zrelaksować. Nie cały czas życie kręciło się wokół pracy. Aby nabrać odpowiedniej perspektywy trzeba było zająć się czymś zupełnie innym. To pozwala na oczyszczenie umysłu i zapełnienie go nowymi pomysłami.
Chwilę relaksu postanowił spędzić w dość obszernym salonie, który był tak samo piękny jak cała rezydencja Van der Ereteinów. Jego rodzina nie szczędziła, jeżeli chodzi eksponowanie swojego bogactwa i pozycji. Wszędzie można było dostrzec złote dodatki, marmurowe kolumny, drogie działa sztuki, drewniane, solidne meble wykonane przez najlepszych rzemieślników. Większość się już przyzwyczaiła do tego otoczenia, gdyż wampiry zazwyczaj nie ograniczają się. Jeżeli mają taka okazje to podkreślą swoje jestestwo.
Lorenzo usiadł na jednej z kanapie, a także otworzył książkę. Była to książka autorstwa Samuela P. Huntingtona pod tytułem "Zderzenie Cywilizacji i nowy kształt ładu światowego". Od dawna chciał ją przeczytać i teraz w końcu miał okazje. Lorenzo lubił działa wydawane przez ludzi, gdyż o dużo lepiej rozumieli świat od dzieci nocy. Byli pomysłowi i dzięki temu, że mają przed sobą tylko jedno życie, są w stanie skupić się na swoich celach w pełni, aby nie zmarnować danego czasu. Wampiry mają z tym problem. Przez brak poczucia końca swojej egzystencji często marnują się. On nie chciał taki być. Nie miał zamiaru zmarnować danego mu dodatkowego czasu dlatego zawsze działał.

Meredith A. Northwood

Meredith A. Northwood
Liczba postów : 5
Uwielbiała swoją niezależność z której bardzo często korzystała. Kochała smak samotności, nieograniczony żadnymi zasadami wielkich wampirzych rodów. Dzięki temu nie miała w obowiązku dostosować się do kogokolwiek czy czegokolwiek. Robiła to, co w danym momencie miała ochotę robić. Pomijała zadania, które nie sprawiały jej przyjemności.
Niemniej, czasem i ona była zmuszona stawić się w siedzibie jednego z wielu rodów znajdujących się w Paryżu. Taki moment nastąpił tej nocy. Meredith naprawde nie miała ochoty tutaj przychodzić. Zapewne wymyśliłaby przynajmniej kilkanaście lepszych sposobów na to, jak spędzić kolejną noc swojego życia. Niestety na niektóre zaproszenia nie można było odmawiać.
Za każdym razem, nim przekroczyła próg tego budynku, potrzebowała chwili na przybranie odpowiedniej maski. Tym razem był to uprzejmy uśmiech posiadający niewiele wspólnego z jej faktycznymi odczuciami. Ostatni dyskretny oddech i dopiero wtedy ruszyła dalej.
Potrzebowała chwili aby przypomnieć sobie, po co tutaj przyszła. Jej uwaga została kompletnie rozbita, gdy dostrzegła dobrze znanego jej wampira. Na przestrzeni stuleci, ich ścieżki niejednokrotnie się przecinały. I prawdopodobnie w przyszłości również miały na siebie nachodzić.
Bez najmniejszego skrępowania ruszyła w jego kierunku, zapominając po co tutaj w ogóle przyszła. Delikatnie ułożyła dłoń na jego ramieniu, stając za jego plecami.
- Lorenzo! Ile to już? Pięćdziesiąt lat od naszego ostatniego spotkania? - Uśmiech na jej ustach był z pewnością szczery, choć coś jej podpowiadało, że nastawienie wampira względem niej za wiele się nie zmieniło, pomimo upływu lat.
Podeszła od frontu do kanapy i usiadła na niej z wdziękiem. Założyła nogę na nogę, odrzuciła kosmyk czarnych włosów na plecy.
- Nie spodziewałam się, że wciąż tutaj będziesz - przyznała, badawczo przyglądając się jego twarzy.

Lorenzo Van der Eretein

Lorenzo Van der Eretein
Liczba postów : 88
Dla niego niezależność była pojęciem względnym, bo co to dokładnie oznaczało? Ktoś był niezależny pod względem wpływu innych osób, systemu, czy nawet własnych przekonań? Nie było to prawdą. Rada rządziła i każdy był zależny od nich. System narzucał prawa, których każdy musiał przestrzegać. Własne przekonania i odczucia mogły wiązać decyzje, które wydawały się najrozsądniejsze. Jak dla niego nie było bezwzględnej niezależności, każdy za to mógł wybrać w jakim stopniu będzie zależny od czynników trzecich. Jego pozycja naprawdę mu odpowiadała bo miał kontrolę nad większością sytuacji.
Jego spokój i chwila zapomnienia zostały przerwane przez niezapowiedzianą wizytę wampirzycy, którą od dawna nie widział i z tego powodu jakoś mocno nie cierpiał.
- Meredith Northwood. Prawda... dawno się nie widzieliśmy. - powiedział odchylając głowę do tyłu spoglądając na wampirzycę. Ich historią byłaby dość zwyczajna gdyby Lorenzo nie był zirytowany jej zachowaniem. Nie wiedział już tak naprawdę czemu, ale bardzo łatwo jej udawało się wywrócić go z równowagi. Oczywiście Lorenzo jest profesjonalistą i nigdy tego publicznie nie pokazał.
- Ja nie spodziewałem się, że tutaj ciebie spotkam. Czyż nie szczyciłaś się niezależnością i brakiem obowiązku dołączenia do jakiegoś rodu? - zapytał się nad wyraz spokojnie z bardzo miłym uśmiechem na twarzy spoglądając jak siada na kanapie.

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach