28.03.2023 - Niecodzienne spotkanie

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Ostatnie dwa miesiące były jak piekło. Nie w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale psychicznie wampir był wykończony. Musiał uporać się wewnętrznie z wieloma problemami, które nie miały łatwego rozwiązania. Niemniej smutki i żale odeszły, i został tylko gorzki posmak goryczy, którego nie mógł się pozbyć nawet najsłodszym deserem.
Postanowił więc wyjść z domu i nieco się przewietrzyć. Wieczorna pora po zachodzie słońca była idealna. Nie martwił się zbytnio o fanki, bo rozpuścił fałszywą plotkę o tym, że przebywa w Chinach na hiatusie, więc nie powinni go nękać. Ubrał się też tak, by nie rzucać zanadto w oczy. Louis był zajęty, wiec ani myślał odciągać go od jego obowiązków dla własnej uciechy. Poniekąd chciałby wspólnie gdzieś razem wyjść, ale nie było ostatnio jak znaleźć na to czas.
Zawędrował więc do owego gmachu - Palais de Tokyo, by usiąść przy stoliku w tutejszej kawiarni.
Ściągnął i schował maseczkę do kieszeni, zagłębiając się w lekturze menu. Nie było tutaj za wiele osób o tej porze, wszak ludzie po zmroku udawali się bawić, a nie spędzać czas w towarzystwie sztuki. Wei jednak sztuką żył. Nie potrafił jej usunąć całkowicie ze swojego życia. Zawsze był artystyczną duszą. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, ze bywał zbyt ludzki jak na wampira, ale lata życia jak człowiek wprowadziły go w ten mindset, by móc jakoś funkcjonować. Przestawić się nie było łatwo, tak samo jak spać w dzień.
Złożył zamówienie i skierował swoje oczy na okoliczną fontannę, zagłębiając się w rozmyślaniach - co dalej?

@Alexandre Van der Eretein

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Postanowił sprawić Lorenzo, swojemu Ojcu jakiś prezent, a że ten lubował się w szeroko pojętej sztuce, Palais de Tokyo było idealnym miejscem do rozejrzenia się. Tutejsze galerie dawały sposobność do zakupienia czegoś niebanalnego dla Lorenzo. Ubrał się dość swobodnie, jednak mimo to, był to ubiór nieco niepasujący, do galerii sztuki, więc mógł zwracać na siebie uwagę.
Po zwiedzeniu jednej, czy dwóch wystaw, postanowił, że kawa będzie dobrym pomysłem. Miał już jeden czy dwa obrazy na oku, jednak nie wypadało opierać się na pierwszym zachwycie, trzeba było zobaczyć resztę, gdyż jakaś niezwykła okazja mogła przemknąć mu koło nosa.
Wszedł do jednej z kawiarni. W oddali dostrzegł Weia, starszego Wampira, którego poznał na jednym z balów ubiegłego Roku. Zamówił najpierw dużą Caffe latte, a gdy odebrał zamówienie, ruszył do mężczyzny. Stając tuż obok niego, zapytał - Co powiesz na Towarzystwo, przy dobrej kawie? - uśmiechnął się delikatnie, gdyż dostrzegł, że Weia coś męczy. zmęczenie wypisane miał na twarzy.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Na pewno nie spodziewał się, że wpadnie tutaj na jakiegoś wampira. Ależ ten świat mały, gdzie się nie ruszysz to trafisz na pobratymca, a ponoć ich tak mało. Nie żeby Wei narzekał, po prostu niekiedy go to dziwiło. Dawniej wampirów było mniej. Nie wiedział czy to dobrze czy źle, że ich liczba tak wzrosła.
Z zamyślenia wyrwała więc go osoba Alexa, którego miał okazję poznać na balu. Zamienili co prawda tylko parę słów i na tym się skończyło. Nie sposób wszystkich z wtedy spamiętać. Na jego słowa skinął głową i wskazał na krzesło przy stoliku.
- Nie pogardzę... - odparł do niego spokojnie, ale mimo że nie wyglądał na wypoczętego czy też radosnego, na pewno nie zamierzał swoimi problemami zadręczać innych.
- Co Cię tutaj sprowadza Alexie? - spytał się go ciekawy, opierając wygodniej i upijając łyk gorącej herbaty jaśminowej. Miał do niej słabość. Szczególnie, że była w połączeniu z odrobiną lukrecji oraz kilkoma płatkami wiśni.
Na pewno wampir nie przyszedł sobie tak tutaj zwiedzać. Z tego co pamiętał, Alex już dość długo w Paryżu siedział jeśli nie od urodzenia. Ciężko zapamiętać szczegóły.

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Alexandre, nie dziwiło to, że spotkał kogoś, gdyż faktycznie, w ostatnim czasie spotkać jakiegoś wampira nie było problemem. Wilka, to było wyzwanie. Jedyne co mogło go zdziwić to miejsce, niewielu było takich, co lubowali się w sztuce, a takich przynajmniej mógł policzyć na palcach dwóch rąk.
Pamiętał Weia dobrze z balu, zrobił na nim dobre wrażenie, choć sam był na balu niezwykle krótko. Uśmiechnął się delikatnie kiedy został zaproszony do stołu. Skłonił mu sie delikatnie na powitanie, po czym usiadł do stołu. Przez chwilę przyglądał się starszemu towarzyszowi, analizując jego stan. - Widzisz, chcę sprawić mały prezent mojemu Ojcu. A gdzie można znaleźć coś dobrego dla miłośnika sztuki? - uśmiechnął się. Pytanie było tak oczywiste, że nie wymagało kontynuacji. - Jaśmin? - zapytał, wskazując na kubek. - Ja jestem jednak miłośnikiem kawy, choć dobrą herbatą, szczególnie z dodatkami różanymi czy innymi kwiatowymi, nie wzgardzę. - Wei mógł poczuć bijącą delikatną różaną nutę od Alexa, zabrudzoną oczywiście delikatnym zapachem kawy. - A ciebie co tu sprowadza? Bo szczerze mówiąc, nie wyglądasz najlepiej. - spytał.
Widać było po Weiu, że coś go trapi, to była pierwsza informacja skłaniająca go do myśli, że coś jest nie tak. Drugą kwestią było stwierdzenie, jakim zgodził się na towarzystwo. Oczywiście jeśli, Wei nie będzie chciał rozmawiać o swoich kłopotach, nie będzie go zadręczał. Choć wrodzona ciekawość biła na alarm.



  
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei także był na balu dosyć krótko. Bądź co bądź, po tym wszystkim co się tam zdarzyło, on czekał na swojego Stwórcę w samochodzie... Dopiero potem dowiedział się, że po jego wyjściu jakieś trupy się pojawiły i morderca zaatakował. Interesujące.
- Masz całkowitą racje. To idealne miejsce. - odparł szczerze, bo to miejsce było idealne. Galeria była olbrzymia, a ilość i różnorodność kolekcji na pewno zaspokoi każdego gościa.
- Wybrałeś już coś? - spytał zaciekawiony, bo był ciekaw gustu jego ojca i czy w ogóle coś wpadło mu w oko. Uwielbiał rozmawiać o sztuce, może to jakoś go odpręży?
- Ja za kawą nie przepadam. Za gorzka... Ale tak. Jaśmin z różanymi płatkami i odrobiną lukrecji. - mruknął do Alexa spokojnie, bo wampir miał dobry nos. Wyczuł jego charakterystyczny zapach. Zawsze kwiatowe nuty bardziej podchodziły po jego nos, niż mocne męskie perfumy. Zawsze Feniksa otaczała nuta jaśminu. Wyjątkowo dzisiaj mango i jaśminu z domieszka drzewa sandałowego. Ulubione perfumy...
Pytanie wampira jednak sprawiło, że delikatny grymas pojawił się na twarzy Weia oraz wydał z siebie westchnięcie.
- Powiedzmy, że narobiłem bliskiej osobie problemów i próbuję się uporać z winą za to. - odpowiedział dość ogólnikowo, nie chcąc zbytnio nieznajomemu się zwierzać z tajemnic. W sumie dotarło do niego, że tak naprawdę nie miał przyjaciół. Lou nie zaliczał, bo byli czymś więcej niż przyjaciółmi, wiec poza tym tak naprawdę był sam. Selena ani razu nie odwiedziła go, ani nie zadzwoniła. Po pijaku wysłała mu smsa... Dobrze, że sobie chociaż wtedy o nim przypomniała. Był jej wdzięczny, ale nie i tak tylko coraz bardziej oddalali się od siebie. W sumie to teraz nawet jej nie znał. To już nie było to co kiedyś.
- Tak więc znudziło mi się już siedzenie w domu i malowanie, śpiewanie, czy tańczenie... Potrzebowałem odetchnąć od tego wszystkiego...

@Alexandre Van der Eretein

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
Alexandre wyszedł z balu zaraz przed otwarciem Serca Nocy, tak, że ominęło go wiele atrakcji tego wieczoru. O wszystkim tak naprawdę dowiedział się później od świadków i różnych plotek.
-To prawda, dobrze, że mamy takie miejsce w Paryżu. Niestety nie za bardzo aktualnie mam możliwość wyjazdu ze stolicy, aktualne wydarzenia w mieście, zamieszki, stawiają ochronę i protektorów w stan gotowości. Musimy być na miejscu niestety. - upił łyczek ze swojej kawy, po czym dodał - Tak mam, jeden czy dwa, raczej współczesne dzieła. To ciekawe, ale znalazłem jeden, który łudząco przypomina domek w którym spędziłem z Lorenzo pierwsze lata po przemianie. Jednak wstrzymam się z decyzją, do czasu aż nie obejrzę reszty. - przyglądał się chadzającym po okolicy ludziom, by po chwili znów spojrzeć na mężczyznę, na drugim końcu stołu.
- A piłeś kiedyś kawę z łyżeczką miodu i odrobiną wanilii? Polecam, naprawdę. Nie czuć tak tej goryczy. Jaśmin natomiast oj, uwielbiam szczególnie wieczorami bądź nad ranem kiedy zapach kwiatów jest najintensywniejszy. - we wspomnieniach miał wielki jaśminowy krzak, za ludzkich czasów, który rósł na polu tuż za jego rodzinnym domem. Pamiętał jak co wieczór, wychodził, żeby nasycić się tymże zapachem. Teraz zaś Jaśmin miał dla niego jeszcze jedno znaczenie, jednak o nim opowie przy być może innej okazji.
Grymas wampira nie uszedł jego uwadze. - Czy ta osoba jest na ciebie zła? - zapytał przyglądając się uważnie Weiowi. - Może problemem nie jest sama czynność a brak odpowiedniej osoby tuż obok. Taniec to przepiękna sztuka, jednak czasem wymaga partnera.




Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei zdążył co nieco zobaczyć i prędko się ewakuował. To nie był jego klimaty. Był kiedyś człowiekiem i widok ludzi naćpanych i związanych w taki sposób... Był szokujący. Nie był typem osoby czerpiącej przyjemność z krzywdy drugiej, na pewno nie podczas spożywania krwi. Louis nauczył go innych sposobów, które nie uciekały się do takich sztuczek.
- Ach no tak... Niestety wiele się ostatnio dzieje i niektórym aż za bardzo odbija... - przyznał szczerze i westchnął cicho. Azjata nie należał do żadnego Rodu. Wątpił by potrafił się w jakimkolwiek odnaleźć. Nigdy bowiem w żadnym nie był i bał się właśnie tej potrzeby słuchania Głowy Rodu. Nie chciał być od nikogo zależny, a szczególnie nie chciał, by czasem ktoś wykorzystał go do zrobienia krzywdy Louisowi bądź by w ich imieniu reprezentował i nakłaniał Radnego do przychylności.
- A to ciekawe, na pewno byłby to wyjątkowy gest. - przyznał szczerze, bo pewnie budził jakieś nostalgiczne, a może i miłe wspomnienia.
- Nie, ale ogólnie nie jem gorzkich rzeczy, bardzo kiepsko je znoszę. - odpowiedział mu, bo przyzwyczaił się do różnorodności herbaty. Miał bowiem w czym wybierać, a korzeń lukrecji działał cuda zastępując cukier, miód czy słodzik. Oczywiście miód w herbacie ubóstwiał...
Kolejne słowa Alexa, sprawiły jednak, że Wei oparł się wygodniej o krzesło i upił łyk jaśminowej herbaty. Chwilę milczał, bo nie było mu łatwo o tym rozmawiać.
- Zła? Mało powiedziane. Jest mną rozczarowana. Złość i gniew bym przyjął, bez cienia strachu, zasłużyłem, ale widziałem spojrzenie jakim mnie obdarza na co dzień. Nie ukrywam, że byłem winny temu co się stało, zaprzeczyć nie mogę, ale czuję się jakbym wrócił do punktu wyjścia sprzed miesięcy. - powiedział spokojnie choć wewnętrznie wcale tak nie było, ale hej... Wei był świetnym aktorem. Nawet za to dostał nagrodę w ojczystym kraju. Potrafił ukrywać emocje, panować nad nimi, choć nie przy Louisie. Zawsze gdy chodziło o niego było inaczej.
- Co masz przez to na myśli? - spytał względem metafory, bo naprawdę nie miał ostatnio głowy do nich. Nic mu nie szło ostatnimi czasy, dlatego zaniechał malowanie czy taniec.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
To prawda, nie miał już problemu z żywieniem się ludźmi, tak samo nie interesowało go skąd, Marcus miał krew w swoich fabrykach, ani w jaki sposób ją pozyskiwał. W myśl zasady im mniej wiesz, tym lepiej spisz. Jednak to, co słyszał à propos Serca Nocy, zmroziło mu krew w chłodnych żyłach. Co innego, żywić się na niczego nieświadomym człowieku, a co innego wieszanie ludzi niczym szynki, zdanych na łaskę swoich oprawców, nie jednokrotnie będących świadomym jaki czeka ich los. Przyznał ze swoim rozmówcą te kilka miesięcy wcześniej, że była to zbędna okropność. Dla jasności, to myślenie postaci, Autorowi spodobał się pomysł, co z resztą powiedział dla jednej z autorek Balu.

- Całe szczęście, że udało się dorwać tego... - zamilkł, zerkając porozumiewawczo na Weia - Mam tylko nadzieje, że aktualne zamieszki nie narobią nam zbyt wiele kłopotów. Choć słyszałem, że zdarzają się kłopoty wśród Ludzi w Rodach. Dlatego nie dziwi mnie zachowawcze podejście Beatrice. - Powiedział, rozglądając się nieco, by mieć pewność, że nikt nie da rady ich podsłuchiwać. - Trzeba przyznać, że Beatrice, dba o nas i nie jest uciążliwa. Nie raz uratowała mi skórę, gdy wpadłem w kłopoty. To przydatne, nie musieć polegać na samym sobie, a mieć wsparcie całego Rodu. - zaśmiał się. - I nie wtrąca się nasze życie, bez wyższej konieczności. - dodał.

- To prawda, zasłużył na niego. Gdyby nie on, nie spełniłbym wielu marzeń, które udało mi się spełnić. - uśmiechnął się serdecznie, a w oczach pojawiła się odrobina wilgoci, wywołana wzruszeniem. - Kojarzysz Operę Garniera? - zapytał, i pochylił się w stronę Weia delikatnie - Zaprojektował ją, mój Ludzki Ojciec. - szepnął. - Udało mi się na jej deskach tańczyć - Powiedział z delikatną dumą w głosie.
- Odrobina goryczy, niestety jest częścią naszego bytu - powiedział enigmatycznie. Cóż kryło się za tymi słowami, wiedział jedynie on. Tak, mód pasował do wszystkiego, herbata, jako dodatek do mięs, czy właśnie kawy. Kiedy przeczytał w jednej z powieści o kawie z miodem, wzdrygał się bardzo. Miód i kawa? Jak? Aż pewnego dnia spróbował, od tamtej pory, miód stał się jego obowiązkowym wręcz dodatkiem do kawy. Czarna kawa, ciemna jak noc, słodka jak Miłość.

Widząc reakcje Wampira, nie odezwał się, czekał cierpliwie. - Jeśli chciałbyś o tym porozmawiać, służę pomocą. Niektórzy lubią się wygadać w trudnych chwilach. - powiedział, uśmiechając się delikatnie do Wampira.
- Samotny taniec z czasem nie przynosi wytchnienia, powszednieje, blaknie. Towarzystwo, w postaci odbiorcy, osoby oglądającej, powoduje pewien dreszcz. Taniec to emocje, odpowiednimi ruchami, odpowiednią muzyką możesz przekazać jakie emocje tobą rządzą, wyzbyć się ich. Reakcja publiczności jest przy tym, moim zdaniem niezbędna. Załóżmy, że tak jak teraz dominuje w tobie smutek, zaczynasz tańczyć, jeśli wywołasz u widza łzy, odniosłeś sukces, sukces który być może nie da wytchnienia. Jednak ten chwilowy sukces, ma szansę na chwilę przyćmić smutek, tym samy dając chwilę wytchnienia, zapomnienia. - zerknął na Weia. - Drugą formą jest taniec z kimś, wtedy dzielisz się z kimś swoją emocją, przelewasz ją na drugą osobę, od niej zależy, co ci odda, być może pocieszenie, być może radość, tym samym wasz stan się wyrówna. Jednak w tym wypadku, musisz mieć osobę gotową przyjąć twoją emocję, w zamian za swoją. - dodał.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wysłuchał wampira spokojnie choć zmrużył podejrzliwie oczy.
- Ja wiem, że jestem beskastowcem, ale żeby mnie tak otwarcie nakłaniać mimo, że nie pytałem o to? Przetrwałem kilka set lat bez Rodu i nawet jeśli miałbym do jakiegoś dołączyć, na pewno nie będę opierać się na opiniach nieznajomych, bez obrazy. - mruknął do niego otwarcie, bo może go widział, może go kojarzył, ale nie znał go i przez to też mu nie ufał. Nie był głupcem, by tak po prostu ufać każdemu wampirowi. To byłoby niezmiernie nielogiczne.
- Jeśli będzie trzeba spytam o radę kogo trzeba. Znam twój Ród, jak i pozostałą dwójkę. Słyszałem wiele dobrego i troszkę mniej złego o każdym. Przyłączenie się do któregoś nie jest dla mnie pochopną decyzją. Takie bajeczki jak ty mówisz, może powiedzieć mi każdy o swoim rodzie. - dodał szczerze i upił łyk herbaty, sięgając widelczykiem po kawałek ciasta.
- Kojarzę Operę. Należy teraz do mojej dobrej znajomej. Poprzednim właścicielem był mój Stwórca. - mruknął i dotknął odruchowo złotej nausznicy na uchu przedstawiającej chińskiego smoka. Drugą, przedstawiającą feniksa, nosił Louis. Wei nie miał sławnych rodziców. Nadal ich pamiętał, wspominał, ale niczego nie żałował.
- Dlatego ograniczam ją do życia, a nie dodatkowo spożywania. - oznajmił szczerze i zawołał kelnerkę, by zamówić dodatkowy dzbanuszek herbaty. Tym razem o nucie jaśminu i wanilii.
- Wygadać nie. Nadal to dość intymne sprawy dla mnie. Wolę nie poruszać ich publicznie. - mruknął do wampira i zaraz tylko pokręcił głową na jego słowa.
- Myślałem, że chodzi ci o coś innego. Wiem czym jest taniec, Alexie. Jestem gwiazdą w Azji. Zarabiam na sztuce. Mam miliony fanów poruszonych moimi ruchami, płaczących gdy tego chce, skandujących moje imię gdy tego chcę. Nie brak mi widowni. Jednak nie o atencję fanów zabiegam. Nie ona jest bliska mojemu sercu. Po prawdzie zapowiedziałem powoli koniec kariery. Ileż można być na scenie i się nie starzeć? Powoli zaczyna być to niewygodne gdy zna cię połowa świata. - powiedział do Alexa i nalał sobie nowej herbaty, gdy kelnerka przyniosła jego zamówienie.
- Jak mniemam ty zajmujesz się tańcem, tak? Pracujesz u Seleny?

@Alexandre Van der Eretein

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
- Ej spokojnie! - wyciągnął ręce do góry w obronny geście - Nie mam zamiaru do niczego cię nakłaniać. - dodał zerkając otwarcie na Weia - Nie wiedziałem, że jesteś bez rodu. - zerknął na niego z zaciekawieniem - W sumie jak to jest być niezależnym? Nie mieć nikogo nad sobą. Ciebie ogranicza jedynie sojusz, a nie kodeksy rodowe. - głos nieco zrobił się nieobecny, a wzrok popłynął w przestrzeń, jak by nad czymś się zastanawiał. Alexandre od przebudzenia dla nocy, cały czas był w rodzie Eretein, mimo wielu swobód jako członka rodu, zastanawiał się co by było gdyby odszedł.

- Pracowałem w niej jeszcze dekadę temu, jednak problem z brakiem starzenia, wymusił zmianę miejsca pracy. Co prawda nie muszę pracować, jednak praca w kasynie u Seleny, daje mi możliwość robienia tego co kocham najbardziej. Tańczyć. - dodał z uśmiechem - Pamiętam Louisa. Dobrze się mi z nim pracowało, choć faktycznie więcej kontaktu miałem z Seleną.
Na kolejne słowa zareagował delikatnym uśmiechem i skinieniem głowy. Bo i co było do tego dodawać. Zapach nowo przyniesionej herbaty dotarł do jego nosa. - Jaśmin i Wanilia.. - rozmarzył się nieco. Sam zamówił dla siebie zieloną herbatę ze skórką pomarańczową. Ile można było pić kawy, jedna wystarczy. No przynajmniej na razie. Powoli dopijał Kawę, zanim kelnerka przyniosła jego zamówienie.
Skinął jedynie głową na zaprzeczenie Weia. Uszanował je i rozumiał, w końcu byli sobie w zasadzie obcy. Spotkali się do tej pory raz? I to na krótko. - Oh. Nie wspominałeś o tym wcześniej. - podziękował za swoją zamówioną herbatę, i oddał od razu kelnerce swój kubek po kawie. Chwycił w dłonie gorący napar chwilę zastanawiając się nad tym co zamierzał powiedzieć. - Dzisiejsze czasy, są zmorą dla nas. Kiedyś dużo łatwiej było się zaszyć, zniknąć na kilka dekad, by wrócić, za jakiś czas, podając się za swojego krewnego. Dziś? W dobie internetu ciężko zachować anonimowość. a tym bardziej gdy ktoś jest osobą w jakimś stopniu publiczną, bądź lokalnie znaną. - dodał, odnosząc się również do swoich wcześniejszych słów dotyczących Opery. - Tak, Pracuje w jej kasynie, również jako tancerz. Z artysty, przeszedłem na rozrywkę dla mas, Z tancerza Jednej z większych Oper świata, na tancerza dla napalonych bogaczy - zaśmiał się. Jednak nie czuć było w jego słowach ani krztyny zawodu - I szczerze mówiąc, lubię to, a maska zakładana co noc, pozwala zachować anonimowość.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- I dobrze, bo bardzo byśmy się pogniewali. - ostrzegł go poważnie, bo nie miał zamiaru teraz o tym rozmawiać. Kwestia jego przynależności należała tylko do niego. No chyba, ze Stwórca go zmusi, ale wątpił, by to nastąpiło. Póki co Wei nie zamierzał pod wpływem emocji podejmować tak ważnych decyzji.
- Czy ja wiem. Każdego wampira obowiązuje Kodeks, ale każdy też ma i własny rozum. Z tego co mówiłeś, macie swobodę tak? Co więc jest innego w przynależeniu do Rodu, a byciu wolnym? Według ciebie masz dość dużą swobodę. Co więc Cię ogranicza? - spytał się go ciekawy, bo przecież mówił co innego. Z tego co wiedział też o Rodach, sami mieszkańcy nie mieli wielu obowiązków.
- Odpowiadam jedynie przed Stwórcą. W moim wypadku przed Radą. Radny Louis jest moim Stwórcą. Nie jest to żadna tajemnica. - odparł do niego spokojnie, ale dawno już wszyscy wiedzieli o tym. Ci co się interesowali. Nie ukrywał faktu, że Louis go zmienił. Raz to zrobił i co? Narobił się burdel. Wolał drugi raz tego uniknąć.
- Nigdy nie byłem w jej kasynie. Nie przepadam za takimi przybytkami. Jestem osobą publiczną więc muszę uważać na to gdzie chodzę. Gdyby ktoś mnie zobaczył w kasynie, moja agencja nie byłaby zadowolona, a ostatnimi czasy nie mogę się już bardziej narażać. - rzucił luźno i upił łyk swojej nowej herbatki. Tak. Jaśmin i wanilia były jego ulubioną kombinacją. Dla Weia było to z wiadomych przyczyn. Nostalgia nieco go ogarnęła czując znajomy zapach, ale co mógł poradzić? Musiał się ogarnąć.
- Nie mam w zwyczaju przedstawiać się w taki sposób. - mruknął neutralnie, bo uważałby to za nietakt, chwaląc się swoją sławą. Oczywiście nie liczył na to, ze znają go w Europie. Z tego nawet się cieszył. W Azji nie miał co liczyć na anonimowość. Siedzenie w kawiarni? Już dawno by się znalazł w mediach społecznościowych. Cenił sobie ten spokój, póki mógł.
- Niby tak, po prostu trzeba odczekać dłużej. Po tylu latach sławy i braku prywatności z chęcią spędzę nawet i stulecie, po prostu żyjąc swoim życiem. Z dala od showbiznesu. Uwielbiam jak ludzie mnie chwalą, skandują moje imię, błagają wręcz o kontakt wzrokowy, ale ostatnio moje priorytety się zmieniły, bo i obecne były jedynie zasłoną dymną dla tłumionych latami uczuć. - wytłumaczył spokojnie i zaraz cicho się zaśmiał.
- Z tego co wiem, jej kasyno i tancerze tam pracujący, ociekają erotyzmem na pograniczu striptizu. Nie dla mnie taki taniec. Preferuję inny typ uzewnętrzniania się. Tam skąd pochodzę, to wręcz nielegalne. - powiedział z lekkim uśmiechem, ale na pewno nie zmusiłby się pracować w takich warunkach. Może w Europie było to czymś normalnym, ale w Azji tacy tancerze nadal budzili wiele kontrowersji. Nie był to zawód, którym można było się chwalić. Wręcz przeciwnie. Był dość negatywnie odbierany. Pomijając fakt, że same takie akcje były nielegalne. Już wszelkiej maści strip cluby były zabronione i tępione. Podobnej maści występy także. Oczywiście gdy się znało odpowiednie miejsca, to się znalazło taką grzeszną rozrywkę, ale nadal było to wielce bezprawne.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
- No tak Kodeks. Stał się na tyle integralną częścią, że czasem o nim zapominam. Choć urodziłem się na długo przed powstaniem tego tworu. - spojrzał nieco uważniej na Weia, zastanawiając się, jak zareaguje na jego słowa. - Oczywiście mam swobodę działania. Robię, co chcę, dopóki nie jestem potrzebny. Tak jak ma to miejsce w aktualnej sytuacji. Teraz musze być w gotowości rzucić wszystko i przyjechać do rodowej siedziby gdyby coś się zaczęło dziać. Choć po prawdzie można to porównać do żołnierza w stanie rezerwy. Niby wolny, a jednak w razie konfliktu, mogą cię wezwać, choć by i zaraz. Nie wiem ma się sytuacja w innych większych rodach takich jak Scaletta czy Dracula, i prawdy zapewne nigdy się nie dowiem, ale w mniejszych rodach zdarzały się przypadki systemu mafijnego, zależnego, wręcz kastowego. Gdzie każdy niższy członek musiał być w pełni posłuszny wyższemu w hierarchii, co nie raz prowadziło do pewnych nadużyć. - stwierdził z przekonaniem.
- Chyba nie jest wymagający - zaśmiał się, choć po prawdzie nie wiedział, jak ten traktował familiantów i sobie podległych. - To w zasadzie, możesz czuć się jak nasza Beatrice, ona też podlega jedynie Radzie. - znów zaśmiał się perliście.
- Nie przepadasz z powodów osobistych czy, bo nie wypada ci w takich być? - zapytał, zerkając ku wejściu do kawiarni. - Oj nie bądź taki skromny. Zrobiłeś karierę, to możesz uznać to za sukces. Nie mówię, żeby od razu się puszyć, ale nie umniejszałbym sobie gdybym osiągnął światowy bądź lokalnie krajowy sukces. - upił solidny łyczek herbaty. - To prawda, choć wcześniej było to o wiele prostsze. Pamiętam czasy kiedy wystarczyło wyjechać do innego kraju, i podać się za swojego potomka bądź kuzyna. Dziś w zasadzie niemożliwe. Trochę tęsknie za tamtymi czasami. Być może dalej tańczyłbym w jakiejś operze. - rozmarzył się nieco. - Przesadzasz. Choć nie, masz trochę racji. Jesteśmy tancerzami, dla zapewnienia przyjemności dla gości, jednak erotyzm jest jedną z metod, ale na szczęście niejedyną.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Nie ty jeden. - przyznał szczerze, bo Wei był znacznie starszy od Alexa. Nie zdradzał jednak dokładnie ile miał lat, ale mógł oszacować wiek rozmówcy skoro jego ojciec stworzył Operę. Przynajmniej mniej więcej tak? Wysłuchaj jednak jego słów na temat mafii. Och jakże gorzko się uśmiechnął na same wspomnienie o Triadzie. Nie, z tego nie zamierzał się spowiadać, ze sam do jednej należał i doskonale znał ten system.
- W sumie... Zależy. To osoba wiele oczekująca od swoich "dzieci". - powiedział spokojnie, bo jednak Louis miał swoje standardy, miał swój sposób nauczania, wymagał czego innego. Może to przez wzgląd na kulturę wschodu? W końcu Louis był cesarzem. Nic dziwnego, że poprzeczka była postawiona wysoko. Nadal się dziwił, że Louis go wtedy zmienił. Pamiętał ten moment jakby to było wczoraj i nadal ciężko mu było to pojąć. Nie narzekał. Skądże. Cieszył się wręcz, tak jak i w tamtej chwili.
- Można powiedzieć, że oba. Póki jeszcze wszyscy patrzą mi na ręce, nie mogę zbytnio ryzykować. Już i tak nazbyt namieszałem i narobiłem problemów. Więcej mi nie potrzeba. - przyznał szczerze, ale taki taniec jaki oferuje Alex, Wei zatańczyłby tylko dla jednej osoby i nikogo więcej. Feniks nie był rozpustny. Nie kręciło go to w żadnym wypadku, nie kiedy miało się serce zajęte i niechęć do jakichkolwiek ekscesów. Nigdy w sumie za tym jakoś zbytnio nie przepadał. Nawet będą w haremie Louisa.
- Nawet w Paryżu nie jestem niekiedy bezpieczny i tutaj potrafią mnie znaleźć fani. Niekiedy to bardzo problematyczne, gdy wieczór chcę spędzić z kimś bliskim, a jedyne na co natrafiam to na plotki na swój temat w internecie. Nie żebym się przejmował, ale mój menadżer już bardziej. - rzucił z lekkim rozbawieniem, bo nie mógł siedzieć pod kluczem. Idolem był już jakiś czas. Nie można było oczekiwać, ze wiecznie pozostanie ideałem.
- Możliwe, nigdy nie widziałem tego, poza filmikami w internecie jak jakieś wyskoczyły na youtubie. Jak mówiłem, bardziej zajmuje się rozrywką masową. Śpiewem i tańcem dla młodych kobiet czy mężczyzn. Może i jest w tych ruchach szczypta niegrzeczności, ale nigdy nie przesadzałem zbytnio. Nie wypada mi.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Alexandre Van der Eretein

Alexandre Van der Eretein
Liczba postów : 137
- Czasem zastanawiam się nad tym czy ten sojusz w ogóle był komukolwiek potrzebny. - wchodził w swoją typową przy rozmowach z ojcem narracje. Lubił znać zdanie innych na temat sojuszu. Przemilczenie sprawy mafii nie uszło jego uwadze. To ciekawe, że wampir całkowicie zignorował jego słowa. Przyjdzie czas, zapytamy. Pomyślał Alexandre.

- Ciężko mi powiedzieć jak wychowuje potomstwo. nie znam ich zbyt wielu. Ty i Valerie. - na wspomnienie o kobiecie delikatnie się uśmiechnął. - Choć przyznaje, odbiegacie stanowczo od siebie temperamentem. Jednak coś was łączy. Swoboda w działaniu. Niue jest raczej dla was ciężarem. - uśmiechnął się delikatnie, zerkając na mężczyznę.

- Trochę to paradoksalne. Być gwiazdą estrady w dalekich azjatyckich krajach, z drugiej zaś cenić sobie prywatność i własną przestrzeń. - zaśmiał się szczerze. - To zaś tłumaczyło, czemu kariera tam, a mieszkasz tu. - dodał. - Potrzebujesz czegoś? Mogę jakoś pomóc? - zareagował jednak natychmiast na słowa o problemach.
- Cena sławy. A dzisiejsze czasy niestety powodują to, że świat jest naprawdę mały. - Powiedział ze smutkiem. - Czasem zastanawiam się, czy nie wybyć gdzieś i nie zaszyć się na jakiejś bezludnej wyspie. A nie jestem sławny, może trochę rozpoznawalny, ale po prawdzie bardziej lokalnie. - dodał, nieco uciekając za mgłę rozmyślań. - jeśli chciałbyś zobaczyć taki na żywo, zapraszam. - zaśmiał się. - A tak na poważnie, to umówmy się, każdy taniec ma w sobie coś ze zmysłowości, nawet taki breakdance, czy inne tego typu tańce. Jak mówiłem, taniec to emocje, pokarm dla zmysłów.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
- Cóż... Zażegnał, a raczej zabronił mordowania się nawzajem, choć przyznam szczerze, że nie doświadczyłem tego konfliktu na sobie. - mruknął do niego spokojnie, bo jednak dość dobrze mu się relacje z Wilkami układały, choć on był tutaj w roli pracodawcy jak wynajmował ich do ochrony swojej osoby.
- Bo nie ma nas raczej więcej. Nic mi o tym nie wiadomo. - wzruszył ramionami, bo w sumie nie wnikał co tam jeszcze Jun ukrywał. Czy to było jednak ważne? Jeśli byłoby to coś istotnego, pewnie by mu powiedział. - Ach Valerie. Dawno się z nią nie widziałem. Bardzo dawno, ale masz rację. To bardzo silna i wolna kobieta. Nie sposób ją poskromić. - zaśmiał się lekko, bo pamiętał jej temperament, ale to dobrze. Nie musiała polegać na żadnym mężczyźnie.
- Coś ty. Nie mam prywatności nawet tutaj. Są dni, w których fani mnie nie znajdują, ale niekiedy nie mam dnia spokoju. Nawet tutaj, a mieszkam tutaj tylko ze względu na mojego Stwórcę. Nic innego mnie tutaj nie trzyma. - powiedział szczerze, bo Paryż był ładny, ale czy by go sam w sobie zatrzymał? Śmiał wątpić. Jeśli Jun chciałby wyprowadzić się do Chin byłby bardziej niż szczęśliwy. Co jak co, ale kochał swój dom.
- Nie wiem czy dałbym radę na bezludnej wyspie. Wiesz... Musiałbym coś jeść, a i także bez towarzystwa nudno i nie. Mam wszystko czego potrzeba. Dziękuję. - powiedział do Alexa, dopijając swoją herbatkę. No i nie zostało nic. Nie miał jednak ochoty na więcej.
- Tak, to prawda, dla publiki jednak nie żywię za dużo emocji. Bardziej udaję gdy masz tyle występów na głowie i nie masz czasu dla siebie. Wiem jednak jak na nich działać... Prawdziwe emocje trzymam dla kogoś innego, albo dla siebie. Taniec w samotności daje mi tą intymność i spokój, której nie mam na scenie. Niekiedy potrzebuję takiego wyciszenia.

@Alexandre Van der Eretein

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach