W myśl zasady "Wolę żałować, tego co zrobiłem niż zadawać sobie pytanie, a co by było gdyby...". W sumie, patrząc pod pewnymi względami, jest to zdrowe podejście, pod warunkiem że nasze czyny, nie wyrządzają krzywdy innym. Za bardzo. Bo jest to też na swój sposób nieuniknione. Co do możliwości w katolicyzmie, tutaj mógłbym się spierać. Jak w każdym kulcie są "zaklęcia niewybaczalne", i żaden żal, tutaj by nie pomógł. Dobrze też, jeśli na tę przysłowiową skruchę człowiek ma czas, a niestety nie zawsze mamy taką sposobność. No dobra ludzie nie my.
Z resztą umówmy się w czasach średniowiecza czy Renesansu, Kościół był wylęgarnią grzechu. Rozpusta była jednym z podstawowych przewin ówczesnych Papieży. Spójrzmy, choć by troszkę na Rodzinę Borgia, której historia, to rozpusta, przekupstwo, kazirodztwo i wiele, wiele innych występków. Spójrzmy na wyprawy krzyżowe, wojny w "imie dobrego Boga", wystarczy odrobina pomyślunku, a w imię dobrego boga wolno było dokonać największych z możliwych przewin. Więc czy chciało by się należeć do tamtego kultu te kilka set lat wcześniej? Za możliwość rozpustnego życia bez konsekwencji, pijaństwa do upadłego i wielu libacji w "imie dobrego boga", dałbym się za to namówić. Nie zapominajmy o jeszcze jednym największym grzechu kościoła, złoto.
Widząc jej uśmiech, nie dopytywał dalej, nie było takiej potrzeby, przekaz był jasny. - O przepraszam w Wednesday wiadomo było, czemu się ukrywał, obejrzyj jeszcze raz moja droga. Są jasne wskazówki, dlaczego był ścigany. - zaśmiał się kręcąc palcem, lekko uniesionym ku górze. - Nie ładnie, nie ładnie, ktoś oglądał nieuważnie. Ale masz racje przydał by się kolejny sezon, i ciut więcej o samym Wujaszku. Chociaż brakuje mi tam jeszcze jednej postaci, Mamuśki Adams. - dodał z wyczuwalną nutą zawodu w głosie. To prawda Serial był, całkiem niezły, chociaż jako Antyk, zna też wcześniejsze filmy w uniwersum, szczególnie ten z lat 70. I z całym szacunkiem, ale Gomez był przystojniak, elegancik, a nie ohydny meksykaniec. Będę się upierał przy swoim Gomeza bym wymienił. - Odmówiłbym wykonania polecenia. - powiedział z uśmiechem, lecz pewną stanowczością w głosie. - Lojalność, lojalnością, ale na wyrok śmierci, niekoniecznie bym się zgodził. - zaśmiał się - Są przyjemniejsze sposoby na śmieć niż poparzenia. - spojrzał kątem oka na kobietę - Trochę tu zazdroszczę ludziom. Zawał podczas miłosnych uniesień to byłoby coś. Śmierć z ekstazą wypisaną na twarzy, tak. Chociaż współczuje kobiecie, która by była tego powodem. - parsknął śmiechem. Losów kobiety, z czasów wojny niestety nie znał, choć znając życie, chętnie by o tym porozmawiał co nieco. Wojna to czas, którym interesował się dość mocno. Jako świadek wielu wydarzeń nie raz śmiał się, czytając książki historyczne. Rozbieżności przekazu Historyków, a świadków wydarzeń bywały zabawne, a czasem wręcz tragiczne w skutkach.
A i owszem zabito. Co z resztą wcale go nie dziwiło. Atak na Radną, to raz, narażenie społeczności, to dwa, czego chcieć więcej. Rada zaś podjęła najlepsze z możliwych kroków, pokazując wszem i wobec, że nie ma wyjątków, gdy łamie się kodeks, nawet gdy chodzi o "dziecko" samych Radnych.
- Cóż, obracając się ciągle wśród dyplomatów, dzięki mojemu kochanemu ojczulkowi, ciężko nie zacząć, rozmawiać tak jak oni. Polityka to brudna gra, pełna kłamstw, niedomówień i pozorów. Czy dobrze czułbym się jako dyplomata? Być może, jednak na szczęście nie mam sposobności, by się o tym przekonać. - odpowiedział, z delikatnym uśmiechem, sugerującym, że wcale nie czuje się tak w politycznych kuluarach. Biznes jak polityka, jest bezwzględny. W obu dziedzinach na powierzchni utrzymują się jedynie najwytrwalsi. Najbardziej obłudni i bezwzględni. Choć przyznać musiał, że tak po prostu musiało być. Bo kogo wolisz na pokładzie statku, którym płyniesz i który właśnie tonie: czułego, opiekuńczego kapitana, który siedzi razem z wami, dodaje wam otuchy, gdy razem toniecie, bo jest jednym z was, jest dobrym człowiekiem, nie zostawia przerażonych pasażerów samym sobie – czy takiego, który powie: utoniemy, chyba że ciebie rzucimy rekinom i wtedy szalupa stanie się lżejsza, nie pójdzie tak łatwo na dno.
- Umówmy się, hawajska to profanacja, może i wpasowuje się twoje szablony, słodkie słone, ale znam lepsze przykłady, gdzie te smaki się łączą. Dla przykładu taki słony karmel, słodycz karmelu wręcz idealnie komponuje się wraz z solą, duża butelka Pepsi (tak jest team Pepsi) z dużą paczką Laysów. Nie ma chyba lepszego połączenia. - dodał z uśmiechem widząc jak spojrzała na niego gdy wspominało o Hawajskiej. I tak porównywanie Ramenu do Nuddli, czy vifona to zbrodnia na sztuce. Dobre Ramen broni się samo, czy tego chcemy czy nie. Bogactwo smaków, makaronu, kilku rodzajów warzyw, bulion, mięsko, ogólnie mlem.
- I to mi się, prawdę mówiąc, nie podoba u naszych pobratymców. Wywyższamy się ponad stan, zamiast czerpać z życia garściami. Oczywiście sam jestem wychowankiem tak zwanych salonów, tańczyłem w największych operach tego świata. Dzięki mojemu ludzkiemu ojcu poznałem arystokrację, sam będąc jedynie bogatym mieszczanem. Dzięki Lorenzo i jego darowi długiego życia, miałem okazje, zjeździć świat wzdłuż i wszerz, poznając inne kultury, szeroko pojętą sztukę, od tańca, muzyce począwszy, na obrazach i rzeźbie skończywszy. - powiedział, spoglądając nieco przyjemniej na kobietę. Słowa kobiety trafiały na podatny grunt. - Jednak mimo to nie stałem się, zgorzkniałym, zadufanym w sobie arystokratycznym wybrykiem natury. Owszem, czuć ode mnie nie raz powiew elegancji, elokwencji, typowej dla arystokracji, bo jednak w tych sferach zostałem ukształtowany, jednak nie ma nic przyjemniejszego niż karabin, luźne ubranie i ofiara na drugim końcu lufy. Celując czerwonym krzyżykiem na cel, wstrzymać oddech, unieść nieco broń, aby wziąć poprawkę na wiatr i odległość. - słowa Alexandre, wybrzmiały z pewną dozą pasji, jak by faktycznie było to coś, co sprawiało mu przyjemność. Spojrzał na kobietę, uśmiechnął się delikatnie - Jednak masz rację. Gonienie króliczka, sprawia większą przyjemność, niż złapanie króliczka. Czymkolwiek i kimkolwiek by on nie był. - znów poczuł, przemożną chęć kontynuowania coraz ciekawszej rozmowy, przyjemny dreszcz towarzyszący całej sytuacji, nie wzbudził jego czujności - No, chyba że biegniemy za białym króliczkiem - dodał nieświadom, wpływu delikatnie uruchamianej przez kobietę aparycji, której wpływ delikatnie narastał, wraz ze zwiększaniem mocy.