#2 Joshua & Dorian

2 posters

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
First topic message reminder :

Był oszołomiony. Niewątpliwie, bez dwóch zdań, po raz kolejny w ciągu jednego wieczoru Dorian został wprowadzony w stan jebanego szoku. Mimo to próbował zachować opanowany wyraz twarzy, po tym wszystkim co miało miejsce, nie miał zamiaru nagle okazywać tak jawnie swojego zdziwienia, spowodowanego anormalnym zachowaniem wilkołaka. Chociaż nie był do końca pewien czy było to odpowiednie określenie. Finalnie cały czas zachowywał się dość niestabilnie. Raz agresywny, raz bardziej do dogadania, a jeszcze innym razem zwyczajnie bezczelny.
Relish do końca nie wiedział jak powinien zareagować na zaobserwowany przez niego rozwój sytuacji. Skąd miał mieć pewność, czy mężczyzna nie zaczyna jakiejś dziwnej gry? Nie wiedział tego i być może miał się nie dowiedzieć. Z drugiej strony, po co miałby usilnie udawać bardziej miłego, kiedy osiągnął już swój cel. W końcu wszystkie konsekwencje go ominą: nie będzie psów, nie będzie przeszukania. Za lawetę zapłaci on, tak samo jak za taksówkę, więc finalnie nie dość, że miał zapewnione holowanie to jeszcze bezpieczny powrót do domu. Jedynym, co przychodziło mu na myśl, w kwestii próby jakiegokolwiek zrozumienia był fakt, iż ówcześnie problem leżał w zgoła innym miejscu.
Co jeśli nie był traktowany od początku poważnie? Może nieznajomy wcale nie dostrzegł szczerości w jego pociągu do niego. Na samą myśl miał ochotę się zaśmiać, w końcu był w tym tak bardzo ostentacyjny. Jeżeli jednak to było przyczyną, nie zamierzał poruszać owej kwestii. Zaś jeśli przyczyna była odmienna, kiedyś się o niej dowie.
- Oh, nie jest mi przykro, a przynajmniej nie tak bardzo po tym sprostowaniu. Zadzwonię po taksówkę i u Ciebie się przekonamy, jak bardzo jesteś zmęczony – powiedział depcząc rzuconego na asfalt kiepa.
***
Nie wiedział ile dokładnie trwała ich podróż w taksówce, jednak kiedy dobiegła końca poczuł ulgę. Nienawidził robić za pasażera, plus jego apetyt na wilkołaka z każdą chwilą rósł coraz bardziej. Gdy znaleźli się we właściwym mieszkaniu, niemal trząsł się z niecierpliwości.
- Zgodnie z umową, trup i opowieść, a później przejdziemy do sprawdzenia Twojej witalności. – nie miał zamiaru niczego owijać w bawełnę. Jego cele były dwa: zaspokoić ciekawości oraz pozostałe potrzeby.

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Stracił poczucie czasu, zatracając się w działaniach, które go ekscytowały. Niewątpliwie był zadowolony i jakby poza swoim jestestwem. Miał w sobie jakieś poczucie odrealnienia, bo to, co działo się w jego wnętrzu uważał za absolutnie niemożliwe. Poczucie euforii oraz szczęścia zalewało go falicznie. Joshua smakował fantastycznie. Jego krew mogłaby stać się nowym uzależnieniem Doriana. Nie wiedział, czy to przez zawartość flakonika, czy może coś jeszcze innego, ale fakt był faktem: nie mógł tego stracić, przynajmniej nie nazbyt szybko. Skoro w końcu udało mu się doprowadzić do takiego stanu, chciał tak tkwić jak najdłużej to tylko możliwe.
Pożywiał się na nim powoli, żeby jak najdłużej unosić się w swojej bańce ekstazy. Wewnętrznie miał ochotę zacząć go gryźć wszędzie gdzie się dało, albo przynajmniej prawie wszędzie. Był tak kurewsko podniecony, gdyby mógł - wszedłby w wilkołaka, wciąż nie odrywając od niego swoich kłów. Chyba, że tylko po to, aby zacząć zlizywać krew z jego szyi i wymieniać się dalej pocałunkami. Pragnął go zranić, pragnął go smakować, pragnął go poniekąd zniszczyć, tylko po to, żeby potem znów rozpocząć cały proces.
Odpowiedź mężczyzny niczego nie wyjaśniała, ale satysfakcjonowała. Nie zostawi go, skoro ten tego nie chce. Nawet gdyby chciał to Relish nie był pewien, czy zdołałby się na to zdobyć. Szczególnie po tak dokładnym zasmakowaniu jego krwi. Finalnie jego ego było niezwykle mile połechtane, potrzebował więcej.
Nagle Joshua zaczął odlatywać, wampir całą swoją wewnętrzną siłą zmusił się, żeby na chwilę odsunąć się od jego szyi. Miał nadzieję, że przypadkiem go nie zabił i to tylko skutki zmęczenia pomieszanego z narkotykiem.
- Ej, wstawaj! Kurwa, nie umieraj. Przynajmniej nie w tej chwili. No ja pierdole – wypluwał z siebie słowa jak z karabinu maszynowego. Próbował jakoś ocucić wilkołaka, nawet parę razy uderzył go w twarz, ale bez większych rezultatów.
- Sam mnie do tego zmuszasz – rzucił, schodząc z niego. Był rozczarowany, ale jeżeli wszystko dobrze pójdzie to przecież jeszcze nie raz będzie miał okazję do spędzenia z mężczyzną wolnego czasu w ciekawy sposób, więc żeby go podkurwić wyjął peta, odpalił i dmuchnął mu dymem prosto w twarz. Jeżeli nie wstanie, ale będzie oddychał to dobrze. Jeśli się wkurwi i wstanie to bardzo dobrze, a jeżeli nie będzie reakcji oraz oddechu to bardzo kurwa źle, a wręcz tragicznie.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Mijało minut naście, może nawet dziesiąt. Dorian czekał w zupełnej samotności - Joshua leżał w bezruchu, z oddechem coraz płytszym i tętnem coraz słabszym. Cicho bladł, siniał pod oczami...

I poderwał się z łóżka jak rażony piorunem. Zipał, dyszał, łapał powietrze w panice jak świeżo ocucony topielec. Warknął, zamrugał, świecące od łez i adrenaliny oczy skupił na twarzy wampira.
- Nie mogę umrzeć. Jestem zbyt potężny - zakomunikował z zaskakujacym wigorem i parsknął śmiechem.

Nagły przypływ sił witalnych nie trwał długo; zatoczył się na bok i szybko opadł na miękką pościel, żeby przypadkiem nie zlecieć z materaca. Cholernie szumiało mu w głowie, wszystko wirowało i nie zamierzało się zatrzymywać.
- Będę rzygać - stwierdził ze stoickim spokojem, patrząc w sufit. - Jak u ciebie?

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Czekał i palił. Palił i czekał. Czas dłużył mu się niemiłosiernie. Nie był pewien jak długo to wszystko trwało, ale miał w sobie głębokie przeczucie, że o wiele za długo. Spalił z dwa pety, wyrzucił je przez okno, które tym razem pozostawił otwarte. Miał nadzieję, iż chociaż minimalne podmuchy świeżego powietrza coś zdziałają, będą orzeźwiające czy coś w tym stylu. Nie był jakimś pieprzonym doktorkiem, żeby wiedzieć jak powinien zachować się w takiej sytuacji. Bardzo prawdopodobne, że Joshua właśnie balansował na krawędzi życia i śmierci, a on nie miał możliwości, żeby jakkolwiek mu pomóc. Brakowało mu jakiejś elementarnej wiedzy w tym całym - spierdolonym zakresie.
- Chyba zbyt popierdolony, co to ma być?! – krzyknął, po niespodziewanym komunikacie ze strony wilkołaka. Miał wrażenie, że Joshua w jakiś sposób nagle zmartwychwstał. Był to nieoczekiwany zwrot akcji, jednak poczuł nieopisaną ulgę, przynajmniej w jakimś stopniu. Cała sceneria wyglądała, jakby nieznana, niewidzialna siła zaaplikowała mu adrenalinę prosto do serca. Kompletnie niemożliwe oraz chore.
Obserwował z niedowierzeniem dziwne zachowanie mężczyzny, któremu ciągle zmieniały się kolory na twarzy, finalnie i tak wyglądał dość mocno niewyraźnie, a to wciąż było duże niedopowiedzenie. Ewidentnie coś było mocno nie tak. Po prostu.
- Masz zamiar rzygać na podłogę, czy masz gdzieś jakąś miskę w razie takiego rozwoju wydarzeń? – zapytał zdezorientowany. Nie pamiętał, kiedy ktoś ostatnim razem uraczył go tak bezpośrednią informacją. Mimo tego, nie chciał spędzić najbliższych godzin w pokoju ujebanym wymiocinami, miał zbyt wrażliwy nos.
- U mnie po prostu kurwa rewelacyjnie. Myślałem, że będę musiał Ci w nocy szukać miejsca na pochówek! – zaczął przemieszczać się po pokoju, od ściany do ściany. Co miał dalej zrobić, jak to wszystko ogarnąć? No chuj wiedział, był wytrącony z równowagi, wszystko szło kompletnie nie tak, jak iść powinno. Napotykał na same zawirowania i nie wiedział jak ma się z nimi zmierzyć.
- Jak tak dalej pójdzie to zabijesz się szybciej, niż komukolwiek mogłoby się to wydawać w ogóle możliwe – dodał po jakimś czasie, opierając się o drzwi od pomieszczenia, przy okazji dokładniej przypatrując się wilkołakowi.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Blondynek poruszał się teraz zdecydowanie za szybko i mówił za dużo. Joshua miał problem ze śledzeniem tego, co się dzieje. Nie chciał niczego przegapić, starał się pomóc mu się uspokoić.
- Gdybyś ty umarł, to bym cię, uhh, po prostu zjadł - mamrotał z błogim uśmiechem.
Bez dostępu do jego myśli ciężko było stwierdzić, w jaki sposób ta informacja miałaby poprawić nastrój Doriana, ale był przekonany, że poprawi go znacząco i natychmiastowo.

Spojrzał w dół, po sobie, i wydawał się być zaskoczony tym, że ma na sobie wyłącznie bieliznę i skarpetki. Zimno, było mu zimno. Pierwszy raz od miesięcy. Przesunął wzrok na otwarte okno. Zmrużył oczy, opornie łącząc kropki. Ten nikły zapach palonego tytoniu?
- Jak zwierzę. Jesteś jak zwierzę - stwierdził z miałką irytacją, która prędko przeszła w rozbawienie. - Mam nadzieję, że ruchasz się... też jak zwierzę.

Czekał chwilę, żeby przejaśniało mu przed oczami i spróbował usiąść na krawędzi łóżka. Ledwo udało mu się nie huknąć głową w ścianę. Zmarszczył nos, sapiąc z bólu. Dusiło go, kłuło we flakach. Każdy mięsień wydawał się spuchnięty.
- Miski w szafce nad zlewem.

Udało mu się przeżyć wstrząs krwotoczny, ale dalej nawet nie był pewien, czy jest z tego zadowolony.

[z/t]x2

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Sponsored content


Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach