#2 Joshua & Dorian

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Był oszołomiony. Niewątpliwie, bez dwóch zdań, po raz kolejny w ciągu jednego wieczoru Dorian został wprowadzony w stan jebanego szoku. Mimo to próbował zachować opanowany wyraz twarzy, po tym wszystkim co miało miejsce, nie miał zamiaru nagle okazywać tak jawnie swojego zdziwienia, spowodowanego anormalnym zachowaniem wilkołaka. Chociaż nie był do końca pewien czy było to odpowiednie określenie. Finalnie cały czas zachowywał się dość niestabilnie. Raz agresywny, raz bardziej do dogadania, a jeszcze innym razem zwyczajnie bezczelny.
Relish do końca nie wiedział jak powinien zareagować na zaobserwowany przez niego rozwój sytuacji. Skąd miał mieć pewność, czy mężczyzna nie zaczyna jakiejś dziwnej gry? Nie wiedział tego i być może miał się nie dowiedzieć. Z drugiej strony, po co miałby usilnie udawać bardziej miłego, kiedy osiągnął już swój cel. W końcu wszystkie konsekwencje go ominą: nie będzie psów, nie będzie przeszukania. Za lawetę zapłaci on, tak samo jak za taksówkę, więc finalnie nie dość, że miał zapewnione holowanie to jeszcze bezpieczny powrót do domu. Jedynym, co przychodziło mu na myśl, w kwestii próby jakiegokolwiek zrozumienia był fakt, iż ówcześnie problem leżał w zgoła innym miejscu.
Co jeśli nie był traktowany od początku poważnie? Może nieznajomy wcale nie dostrzegł szczerości w jego pociągu do niego. Na samą myśl miał ochotę się zaśmiać, w końcu był w tym tak bardzo ostentacyjny. Jeżeli jednak to było przyczyną, nie zamierzał poruszać owej kwestii. Zaś jeśli przyczyna była odmienna, kiedyś się o niej dowie.
- Oh, nie jest mi przykro, a przynajmniej nie tak bardzo po tym sprostowaniu. Zadzwonię po taksówkę i u Ciebie się przekonamy, jak bardzo jesteś zmęczony – powiedział depcząc rzuconego na asfalt kiepa.
***
Nie wiedział ile dokładnie trwała ich podróż w taksówce, jednak kiedy dobiegła końca poczuł ulgę. Nienawidził robić za pasażera, plus jego apetyt na wilkołaka z każdą chwilą rósł coraz bardziej. Gdy znaleźli się we właściwym mieszkaniu, niemal trząsł się z niecierpliwości.
- Zgodnie z umową, trup i opowieść, a później przejdziemy do sprawdzenia Twojej witalności. – nie miał zamiaru niczego owijać w bawełnę. Jego cele były dwa: zaspokoić ciekawości oraz pozostałe potrzeby.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Wiedział, że powinien skupiać się na tym, że gość narobił mu w życiu takiego chlewu, że może się już nie pozbierać. Ale nie chciał myśleć o problemach, wolał koncentrować się na przyjemnościach. Wizja rychłego ruchania budziła w nim radość. Miło było też fantazjować o tym, że jakimś cudem nieznajomy zapłaci mu za mechanika w nagrodę za to, jak dobrze się rucha. To było takie absurdalne, że aż go rozbawiło, ale i tak nie tracił nadziei; jakoś jeszcze uda mu się przekonać blondynka do rzucenia eurocentem.

- Nie zdejmuj czasem butów, syf jest.
Z ulgą zamknął za sobą drzwi oznakowane samotnym zerem. Światło w pokoju było wystarczająco mocne, żeby po raz pierwszy mógł przyjrzeć się obcemu. Dotąd miał mgliste pojęcie o tym, jak wyglądał - gdy usiadł w taksówce, nie próbował się do niego zbliżać. Usunął się pod okno, oparł o nie ramię i udawał, że ogląda widoki za oknem. Jechali też w zupełnej ciszy. Właściwie dalej nie wiedział o nim absolutnie nic.

- Jak w ogóle masz na imię? - zapytał, gestem zapraszając go do małego stołu stojącego pod jedynym oknem w tym pomieszczeniu. Sam również przy nim usiadł i z niemrawym uśmiechem obserwował mężczyznę. - I czemu tak bardzo chcesz oglądać tę głowę? Ludzie z zasady unikają kontaktu ze zwłokami. A my naprawdę możemy ruchać się bez tego.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Cóż..w oczekiwaniu na jakąś odpowiedź rozejrzał się po mieszkaniu i musiał przyznać, że było puste. Namacalnie, niezaprzeczalnie puste. Niby jasne, aczkolwiek pozostające jako przytłaczające lokum. Szczególną uwagę zwrócił na jedyny element koloru w pomieszczeniu, kwiatek. Pieprzona paprotka, która nijak mu pasowała do wszechobecnego zapachu lawendy. Spojrzał na właściciela owego przybytku i doszedł do wniosku, że nie jest do końca przekonany, czy owy zapach mu do niego pasuje, ale raczej niekoniecznie.
Dorian postanowił, że pozostawi bez komentarza informacje o syfie. Został w swoich butach, po czym zajął wskazane miejsce. Rozejrzał się dookoła jeszcze raz, większą uwagę skupiając na nieszczęsnej podłodze, aczkolwiek niczego dramatycznego tam nie zauważył, być może przez kolor podług, ciężko było mu jednoznacznie stwierdzić.
- Dorian, a Ty? – odpowiedział na pierwsze pytanie, analizując przy okazji jakiej odpowiedzi mógłby użyć do drugiego. Przecież mu kurwa nie powie, że lubi oglądać finalne efekty czyiś zbrodni tylko po to, żeby potem porównać je do swoich. To nie tak, że prowadził w swojej głowie jakieś kalkulacje porównawcze, chociaż nie. Właściwie to dokładnie tak właśnie było i mówi się trudno. Relish był z leksza pierdolnięty i lubił zabijać. Nie miał wyrzutów sumienia, nie miał potem kaca moralnego, jak i wstrętu do samego siebie, czy swych czynów. Bardzo dawno temu zaakceptował fakt, iż jest wampirem. Istotą, która musi zabijać, aby przeżyć. Istną tragedią osobistą byłoby, gdyby musiał czuć się z tym źle przez nieskończoność. Jebać to.
- Jestem po prostu ciekaw jak do tego doszło, dlaczego dalej ją trzymasz i ile jeszcze będziesz jej używać? To totalnie pojebane, dlatego chcę wiedzieć, a ruchać będziemy się tak czy siak, fakt…ale to dość ciekawy wstęp. – postawił na półprawdę, być może za jakiś czas otworzy się nieco bardziej. Finalnie wilkołak nie miał oporów przed rzucaniem Dorianowi w twarz takim gównem, jak zamiłowanie do rżnięcia czyjejś głowy.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Natychmiast rozpoznał, że gość nie użył francuskiej wymowy tego imienia. Jednak nie był stąd. Anglia? Chyba. Ciekawe jaką miał historię i czy bardziej popierdoloną niż Bastien. Może był małym lordziątkiem, które rozrywkowo wieszało londyńskie sieroty, kiedy potraciły już wszystkie palce przy pracy w fabryce jego starego?
- Ja? Joshua - odparł po chwili milczenia.
Teraz legalnie mogli zacząć się rozbierać. I wolałby, żeby to zrobili, zamiast dalej rozmawiać o trupie.

Kurwa, nie chciał. Nie chciał faktycznie pokazywać mu tej głowy. Lubił się przechwalać i lubił szokować, ale coś takiego wymagało już realnej szczerości i  otwartości. Dorian był praktycznie obcy i nie uśmiechało mu się zdradzanie mu czegokolwiek o swoich najbardziej wykolejonych uczuciach i myślach. Wolał pozostawać niezrozumianym i budzić niepokój, niż zostać poznanym i upokorzonym.
- Ciekawość to za mało - orzekł sucho, patrząc mu prosto w ciemne oczy. - Chcę wiedzieć, czy cię to podnieca.

Uśmiechnął się jakoś boleśnie i wyciągnał dłoń w jego kierunku. Oparł ją o blat, jakby czekał, aż wampir ją obejmie. Mieli się trzymać za rączki. Jak uroczo. Jak romantycznie.
- Mogę o tym opowiadać na różne sposoby. To zawsze w pewnym stopniu przedstawienie, zawsze się jakąś syntetyczną narrację konstruuje, bo nikt nie zrozumie prawdy. Byłaby zbyt obca. Chcę dobrze oszacować stopień, w jakim muszę iść na kompromis, żeby... się nie ośmieszyć?
Wstrzymywał nerwowy rechot.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Starannie analizował przekazane mu informacje, samemu jednocześnie zastanawiając się na jaki on „kompromis” będzie musiał pójść. Nawet nie wiedział, czy z nim, czy z samym sobą. Finalnie, na koniec dnia, zawsze pozostawał sam, miał czas na rozmyślania i kalkulacje, których w tamtej chwili tak naprawdę brakowało. Był pełen wątpliwości. Mógł go okłamać, ale to totalnie nie było w jego stylu, sam nie chciałby zostać wychujany podczas takiej rozmowy. Mógł wiele nie rozumieć, ale zamierzał chociaż spróbować odbyć nadchodzący dyskurs z otwartą głową, metaforycznie.
- Podnieca mnie sam akt zdziczenia, brak kontroli, makabryczne mordy. Krew lejąca się strumieniami i oprawca w niej umazany – odpowiedział zgodnie z prawdą, odwzajemniając spojrzenie. Uwielbiał wynaturzone zdarzenia, błagania o litość i poczucie władzy. Władza - to o nią główne chodziło – Dorian kochał czuć przewagę, uwielbiał mieć siłę, szczycił się dominacją. Nienawidził słabości, a przynajmniej własnej, dlatego starał się eliminować jakiekolwiek jej przejawy. Niestety nie na wszystko umiał znaleźć antidotum. Posoka była jego słabym punktem i nie chodziło nawet o to, że przez wampiryzm ją pokochał. Nie, nie. On to spotęgował. Walory smakowe oraz ich działanie były wspaniałe, jednak nie tylko to było dla Relisha motorem napędowym. Sam kolor, konsystencja, zapach…kurwa, musiał przestać jak najszybciej, bo za bardzo się nakręcał.
Jego wzrok skupił się na dłoni niebezpiecznie blisko jego strefy na stoliku. Patrzył na nią dość długo, nie wiedział co ma z nią zrobić. Chwycić, czy nie? Może to blef, może Joshua chce go wyśmiać, no chuj wiedział, a Dorian nie lubił żyć w niepewności. Finalnie westchnął i jakoś nieporadnie przysunął swoją dłoń bliżej tej wilkołaka, pozostawiając sobie margines błędu, dla pewności nie złapie pierwszy.
- Czego byś nie powiedział, w moich oczach się nie ośmieszysz. Możemy zawrzeć między sobą umowę, historia za historię. Nie wszystko jest takim, na jakie wygląda…jeszcze mogę Cię zaskoczyć. – trudno się mówi, najwyżej zostanie odebrany za chorego pojeba po tej konwersacji, nie pierwszy raz jak sądził. Niemniej jednak dużym plusem mężczyzny był fakt, iż Dorian go nie znał. Z jakiegoś powodu łatwiej było mu się otworzyć nieznajomemu.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Bardzo uważnie obserwował jego mimikę i mowę ciała, kiedy streszczał swoje upodobania. Gość zaskakująco poważnie podszedł do odpowiadania jego pytanie i faktycznie wydawał się być przy tym szczery. Joshua szukał powodu tego wszystkiego w samotności - pewnie Dorian nieczęsto mógł rozmawiać o takich rzeczach, więc był o tyle chętniejszy do wykorzystania szansy.

Był sadystą. Blondynek był sadystą. Tekst o tym, że się nim zabawi, to nie była zwykła groźba, tylko obietnica jebanego gwałtu. Albo flirt. Możliwe, że oba na raz. Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach, ale nie odezwał się, bo to nie był czas na wyrażanie gniewu.
W ramach odwlekania kontemplacji własnych parafilii, spróbował przetłumaczyć słowa wampira na swój własny język. Wydawało mu się, że rozpoznaje większość podanych przez niego elementów, chociaż opisałby je zupełnie inaczej. Całkowicie obca była tylko jego fascynacja krwią - jebała, brudziła, psuła mięso i nie dało się jej jeść bez mdłości. Ale ekscytację intensywnością przemocy i poczuciem bezgraniczności własnej wolności rozumiał doskonale.

Gdy myślał o tym, co Dorian mógł dotąd w życiu zrobić, kolanem zaczął rozsuwać mu nogi pod stołem. Ze świata fantazji wyrwał go dopiero jego głos. Koniec uciekania.
- Moglibyśmy zawrzeć umowę, tak. Ale tylko jak mi pozwolisz słuchać twojej części z ręką w spodniach - mówił to w ramach jakiegoś dziwacznego rodzaju wsparcia. Uśmiechnął się do niego.

Zacisnął palce na jego dłoni i odetchął, przygotowując się do monologu. Może nawet lepiej, że jeszcze nie wciągnął kreski, bo wyczerpanie przynajmniej znosiło trochę stresu.
- Długo nie rozumiałem, że moje uczucia nie są normalne. Dlatego nie potrafię dokładnie określić, kiedy pierwszy raz je zauważyłem. Pamiętam za to, jak odkryłem, że jestem gejem. Miałem jakieś czternaście lat i mieszkałem w internacie. To była szkoła dla chłopców, katolicka. Trochę pojebana, ale bez skandali. Byliśmy we dwóch w pokoju. Z... Ianem? - mówił sucho a jego wzrok odpływał coraz dalej od oczu wampira, ginąc gdzieś w bladej ścianie pokoju.

molestowanie seksualne i nekrofilia:

Kurwa, łzawe to było. Wyrwał rękę z uścisku Doriana i rzucił wolnym krzesłem przez pokój. Chwilę patrzył, jak leży na podłodze. Nie wyglądało, jakby mu ulżyło.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Słuchał w skupieniu. Słuchał długo i uważnie. Nie omijał choćby pojedynczego słowa, był skoncentrowany na opowieści przez cały czas. Uznał z pewnością, że Joshua nie kłamie. Nikt nie byłby w stanie opisać takich rzeczy na podstawie własnej wyobraźni, bez doświadczeń, a nawet gdyby…nie towarzyszyłyby temu tak skrajne emocje. Bez wątpienia to wszystko było skomplikowane, ale i fascynujące. Dorian nie wiedział, co dokładnie powinien odczuwać. Przez te wszystkie lata wyzbył się emocji, a przynajmniej tak uważał. Jedynymi wyjątkami od reguły były skrajności, które go poruszały, chociaż nawet wtedy nie umiałby nazwać tego, co dokładnie działo się w jego wnętrzu. Relish często odczuwał ekscytację, podniecenie, gniew czy głód, o tak. To było mu dobrze znane. Sytuacja stawała się odmienna gdy przychodziło do rzeczy zgoła niejednostajnych w jego mniemaniu. Smutek, radość, litość, rozbawienie, współczucie? Czym to kurwa było? Zapomniał, bardzo chciał w to wierzyć.
- Oh, jeśli chcesz to możesz nawet te spodnie zdjąć, jeśli Ci będzie wygodniej – odpowiedział niewiele myśląc. Finalnie nie miałby nic przeciwko oglądaniu takiej sceny. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczał i nie chodzi o sam fakt oglądania czyjejś masturbacji, a bardziej o okoliczności w jakich miało do tego dojść, a te w których się znalazł były dość specyficzne. W każdym razie…koślawo, bo koślawo, aczkolwiek odwzajemnił uśmiech. Choć przychodziło mu to z niemałym trudem, ze względu na rosnące podniecenie spowodowane działaniem mężczyzny. Próbował nad sobą zapanować, nie mógł się na niego rzucić, chociaż podobał się Dorianowi od samego początku. Zamiast tego odwzajemnił uścisk dłoni.
Na wzmiankę o samotności, a raczej pozornym jej zmniejszeniu, coś w nim drgnęło. Natomiast nie miał zamiaru dociekać czym to właściwie było. Uważał, że to nie był czas, ani miejsce. Mimo wszystko obiecał samemu sobie, że nie będzie się ograniczał w odpowiedzi. Dlatego ze stoickim spokojem stanął koło porzuconego krzesła i tyrpnął je stopą z delikatnym zarysem uśmiechu na twarzy. Wystarczył, żeby uwydatnić dołeczek w policzku. Zerknął na swojego towarzysza, wziął głęboki wdech, po czym się otworzył.
- Miał ciemne włosy i jasne oczy. Był dość młody, nie pamiętam jak miał na imię. Jestem pewien, że je podał. Był tak kurewsko uroczy, niewinny…chętny. Mieliśmy się odrobinę zabawić, chciał spróbować czegoś nowego, chciał żebym go posmakował – zaczął, przechadzając się po pomieszczeniu. Nie przypuszczał, że jeszcze kiedyś powróci do tych wspomnień. W zasadzie bardzo dawno temu obiecał sobie, iż tego nie zrobi. Nie chciał tego pamiętać, ale czas pokazał, że przed pewnymi rzeczami nie można uciec. Historia za historię, sam chciał.
- No więc to zrobiłem. Zabrałem go do siebie, od razu przeszliśmy do rzeczy. Wiesz, ubrania latające po pokoju, jakiś czas później jęki zadowolenia. Wgryzłem się w jego szyję. Ja pierdole, jak dobrze smakował, naprawdę. To prawdopodobnie był największy problem. Nie umiałem przestać go posuwać, nie umiałem przestać go wysysać. Próbował się wyrywać, nie puszczałem. Próbował krzyczeć, uciszałem. Aż w końcu przestał robić cokolwiek. Zignorowałem. Wbijałem kły gdzie się dało, zlizywałem krew z ciała. Prawie go rozszarpałem, nic mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko to jak pięknie wyglądał pode mną, we własnej posoce, z szeroko otworzonymi oczami. Wyrwałem mu serce, chciałem mieć je na pamiątkę, ale je także zniszczyłem. Zmiażdżyłem je w dłoniach oblizując ze szkarłatu. Z chłopaka nie zostało nic, zabiłem go wraz z jego niewinnością i w tym wszystkim nie było mi szkoda jego, a właśnie tej jebanej niewinności. Dopiero po czasie dotarło do mnie, że najbardziej w tym wszystkim podnieca mnie skalana dusza oraz władza. – skończył ten swój pieprzony monolog, trzęsąc się z wkurwienia, które pojawiło się znikąd, nie wiedział co dalej. Nie wiedział czy jednak nie popełnił błędu, a na odwrót było już za późno.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Patrzył na zmieszany wyraz twarzy mężczyzny. Nie wyglądał na obrzydzonego ani rozbawionego i to go uspokajało, bo właśnie tych reakcji obawiał się najbardziej. Jego złość powoli gasła, ale dzięki mocnemu uściskowi ręki wampir mógł wyczuć, że wciąż miał tętno biegnącego zająca.

Kiedy Dorian wstał i wyruszył na środek pokoju, sygnalizując, że zamierza zacząć swoją opowieść, Joshua odsunął się od stołu. Nie zszedł przy tym z krzesła, więc porysował linoleum. Ryzykownie, jakby wręcz chciał rozstać się z kaucją za mieszkanie.
- Nie żartowałem - mruknął, rozpinając spodnie i wsuwając rękę w slipy.

Po pierwszych kilku zdaniach musiał wstrzymać się z masturbacją. Zorientował się wtedy, że Dorian zamierzał mówić o wydarzeniu z czasu po przemianie, nie sprzed. Ubodło go to w jakiś niezrozumiały sposób. Rozczarowało może?
Wyglądało na to, że przez Paula dołączył do jakiegoś spierdolonego kręgu honorowych morderców, owszem, ale przecież był mordercą już wcześniej. Żadne nowe, niekontrolowane instynkty nie musiały mącić mu w głowie, żeby posunął się do zbrodni. Był inny od nich wszystkich. Czemu? Czemu odstawał nawet od najbardziej ponurego marginesu zezwierzęconych dziwaków?

Ostatecznie i tak skończył z erekcją i ze zmęczonym nadgarstkiem - dorwała go wzmianka o leżących pod Dorianem zwłokach i ich otwartych oczach. Uwielbiał widok świeżych, martwych oczu, szczególnie czerwonych po duszeniu. Mógłby zwalić do samego wyobrażania sobie, jak powoli zasnuwa je bielmo.
Ale teraz nie doszedł. Zwolnił ruchy, kiedy młody skończył opowiadać. Uśmiechał się do niego z półprzymkniętymi oczami, dalej siedząc w rozkroku.
- Ja rozpuszczałem resztki szczątek w dołach z wapnem. Bardzo lubiłem myśl, że wykorzystałem ich do końca, aż nic z nich nie zostało. Władza, dominacja, degradacja...

Chciał pokazać, że go rozumie, ale nie zamierzał powstrzymywać się od zadania decydującego pytania:
- Czy ze mną zamierzasz zrobić to samo?

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Próbował uspokoić swój oddech, a w zasadzie to całego siebie. Joshua siedział jakby nigdy nic na krześle, faktycznie zaczął się dotykać. To wszystko tylko komplikowało całą sytuację, jak i jakąkolwiek pozorną stabilność Doriana. Patrzył na niego zafascynowany, zdecydowanie za mocno przygryzając wargę. Nie obchodziło go to, przejmował się tylko i wyłącznie sceną, która odgrywała się tuż przed nim. Była ona w jakiś sposób nawet hipnotyzująca, a na pewno przyciągała wampira w stronę mężczyzny.
- Niesamowicie mnie to cieszy – odpowiedział półszeptem, samemu czując jak w jego własnych spodniach robi się zbyt ciasno. Mimo wszystko postanowił kontynuować historię. Umowa była umową, a on miał zamiar najpierw się z niej wywiązać, a później zabawić.
W pewnym momencie opowieści, zaobserwował u wilkołaka nagły spadek nastroju. Nie był do końca pewien czym był spowodowany, aczkolwiek mógł próbować się domyślać. Uznał, że może zrobić to później. Finalnie był w środku monologu, musiał go skończyć. Trzymał się swojego planu i w zasadzie dobrze na tym wyszedł. Przynajmniej tak uważał, gdy zauważył, że Joshua znów zaczął się masturbować.
Według Relisha był to po prostu kolejny dowód na to, że jego rozmówca go nie oszukiwał. Faktycznie czerpał przyjemność z tej opowieści, z całego aktu grozy. Wampir poczuł się zachwycony, ponieważ w całym swoim życiu trafił zaledwie kilka razy na jednostkę, która choć w najmniejszym stopniu mogłaby go zrozumieć.
- Ja ich paliłem. Chciałem, żeby przemienili się w proch, żeby zniknęli. Napawałem się faktem, że to ja ich unicestwiłem. Taki trochę zjebany syndrom Boga…z prochu powstałeś w proch się obrócisz i inne takie – dodał po zakończeniu historii. Z nieznanych powodów ta świadomość z leksza wyciszyła Doriana.
- Co masz na myśli? Chcesz, żebym Cię przeleciał i zamordował, czy może jakiś kompromis? – nie mógł przejść obojętnie koło tak prowokującego pytania, w stanie tak silnego podniecenia. Liczył na to, że będzie mógł się wgryźć w wilkołaka, będzie mógł zostawić na jego ciele liczne ślady, może jakieś blizny po kłach. Cokolwiek, przez co na zawsze utknie w jego pamięci. Dorian Relish uwielbiał być zapamiętywanym.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Gdzieś pod koniec opowieści wampira dostrzegł w jego ciemnych oczach iskierkę niewinnej, niespodziewanej radości. Ucieszył się razem z nim, bo potrafił rozpoznać źródło tych emocji - Dorian poczuł się zrozumiany. Sądząc po jego reakcji, zdarzało mu się to wybitnie rzadko.
Póki gość na niego patrzył, nie chciał przestawać robić sobie dobrze. To był cenny moment.

Gdy słuchał o kremowaniu zwłok, zaczynał mieć wrażenie, że Dorian był jednym z tych facetów, którzy lubiliby uprawiać seks przed lustrem i patrzeć na siebie w trakcie. Czuł, że chciałby zapewnić mu taką możliwość i obserwować, jak przestaje się przed nim wstydzić swojej próżności. Światu brakowało bogów. Mógłby zostać jednym z nich.
Szkoda, że nie miał lustra w sypialni. Właściwie nie był pewien, czy w ogóle miał jakikolwiek lusterko w mieszkaniu. Zazwyczaj nie czuł, żeby było mu potrzebne.

Zamarł w bezruchu, zaskoczony bezpośredniością zadanego pytania. Blondynek powiedział to w taki sposób, że miał ochotę się zgodzić. Miał ochotę mu powiedzieć, że tak, że chce, żeby go zajebał. Najlepiej podczas seksu. Czy to nie była prawda, że już od dawna nie cieszyło go życie?
- Nie i nie. Ani zamordować, ani ugadywać kompromis. Ona nie powinna tak wyglądać, nasza relacja. Mówię teraz na poważnie. - Jakie to było dziwne, że odzywał się do niego w ten sposób. - Rozumiemy się. Jesteśmy podobni. Moglibyśmy zrobić coś znacznie lepszego, niż zabić jeden drugiego i wrócić do samotności.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Był podekscytowany. Czekał z niecierpliwością na odpowiedź. Chciał jak najszybciej wiedzieć, co będzie dalej. Joshua wydawał mu się być ciekawą zagadką do rozwiązania, nie był pewien czy dostanie możliwość rozszyfrowania tej istoty, może nie. Mimo wszystko miał nadzieję, że otrzyma chociaż cień takiej szansy. Już nawet nie chodziło o głęboko zakorzenioną w Dorianie ciekawość, a o sam fakt wcześniejszego drgnięcia w jego wnętrzu. Dalej nie wiedział co oznaczało, dalej obstawał przy tym, że nie chce próbować tego zrozumieć. Jednak ono się pojawiło, a Relish o tym fakcie nie mógł zapomnieć.
Spokojnie podszedł w stronę mężczyzny i oparł się o kant stołu, przy jego krześle. Patrzył na niego uważnie, patrzył z góry. Był zadowolony z samego siebie. Przyjrzał się twarzy wilkołaka i doszedł do wniosku, że musiał się nad czymś zastanawiać. Był pewien, iż go nie przeraził. Uważał to za absolutnie kurwa niemożliwe, a to wprowadzało Doriana w stan jakiegoś dziwacznego poczucia komfortu.
- Nasza relacja – powtórzył jakby w transie. Nagle uderzyła w niego świadomość. Przez przypadek, przez głupi wypadek…faktycznie spotkał na swojej drodze kogoś, z kim zaczął pokrętną relację. Finalnie, był nawet usatysfakcjonowany takim rozwojem wydarzeń. Już chuj w to auto, kupi sobie nowe, może nawet odkupi wilkołakowi tą przeklętą taksówkę, czas pokaże. Na razie miał zamiar napawać się chwilą.
- Ciekawy punkt widzenia, co w takim razie tak właściwie mi proponujesz? – zapytał samemu zastanawiają się nad określeniem, tego do czego zmierza Joshua. Musiał się z nim zgodzić, rozumieli się bez dwóch zdań. Mogli zrobić coś lepszego, ale co dokładnie? Wizja braku poczucia samotności wydawała się mocno nęcąca. Mógłby skorzystać z takiej okazji. Prawdopodobnie byłby wybitnie głupi gdyby ją przepuścił. Nie mógł tego zrobić. Cokolwiek zaraz usłyszy, na pewno przemyśli to bardzo dokładnie.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Śledził wzrokiem jego ruchy, później skupił się na jego oczach. Podniecało go to, że młody patrzył na niego z góry. Nie miał teraz żadnych powodów, żeby to ukrywać, więc wciąż siedział tak, jak wcześniej. I czekał. Był w pełni gotowy na to, że będzie musiał go zaatakować albo się przed nim bronić.

Był naprawdę blisko przyłożenia mu w twarz, kiedy usłyszał od niego niemrawe "nasza relacja". W pierwszej chwili wydawało mu się, że w jego tonie kryła się pogarda lub rozbawienie. "Bo co, kurwa, nie mamy relacji? Za dobry na nią jesteś?" - myślał, zaciskając dłoń w pięść. W mgnieniu oka ogarnęła go znajoma złość i poczucie niesprawiedliwości. Czuł się zagrożony. Gość zaraz go zdradzi, szmata. Powinien się zemścić.

Ale to nie była cała reakcja Doriana. On nie zamierzał go odtrącić ani poniżyć, tylko zapytał go o szczegóły. Co oznaczało, że słuchał go i przejmował się tym, co próbował mu przekazać. Albo udawał. Zawsze istniało ryzyko.
To było takie proste, czuć tylko gniew. Nie chciał teraz przestawać. Wszystko inne wiązało się z wysiłkiem, dyskomfortem i niepokojem. Niechętnie rozluźnił rękę i dziwnie suchym tonem zaczął:
- Proponuję wzajemny szacunek, równość, wsparcie. Sojusz. Będziemy się widywać częściej. Możliwe, że zaczniemy współpracować. Przynajmniej przy zaspokajaniu swoich podstawowych potrzeb. Głodu i seksu.

Zamknął na chwilę oczy i odchylił głowę do tyłu, przy okazji w pełnej krasie prezentując wampirowi swoje pulsujące tętnice szyjne.
- To nie tak, że nie chcę, żebyś zrobił mi krzywdę. Chcę się z tobą ruchać i chcę, żeby bolało. Ale nie będziesz mi robił niczego bez mojej zgody - tłumaczył monotonem, wciąż wyrażając cichnącą agresję. - Wiem, co czujesz. Rozumiem twój głód władzy. Masz za to potrzebę, której ja nie mam: chcesz być... czczony. Podziwiany. Czy to prawda?

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Wstępnie poczuł się zmieszany. Nie wiedział, co dokładnie miało miejsce, ale bez problemu mógł wydedukować, że coś kurwa nie stykło. Joshua nagle zmienił nastawienie. Dorian nawet nie musiał być wielkim mistrzem spostrzegawczości, żeby zauważyć rodzący się w wilkołaku gniew. Jakaś iskierka wystrzeliła, a potem po prostu coś się zapaliło. Ewidentnie owa reakcja była zaskakująca. Wampir odruchowo chciał przyjąć jakąś pozycję obronną, kiedy doszła do niego jedna rzecz. Może myślał, że go oszuka? Sam wcześniej miał podobne podejrzenia, dalej poniekąd próbował zachować jakąś namiastkę zasady ograniczonego zaufania, więc finalnie nie powinien być zdziwiony, a mimo wszystko był. Z drugiej strony rozpalała go mieszanka gniewu i podniecenia w oczach, w które patrzył.
Wysłuchał propozycji. Miał trochę mętlik w głowie. Co nieoczekiwana seria niefortunnych zdarzeń na niego sprowadziła? Tak bardzo chciał, żeby to wszystko okazało się swego rodzaju błogosławieństwem. Ja pierdole jak on chciał, aby w końcu coś zagrało. Mogło nawet fałszować, totalnie nieistotne, niech po prostu gra. Niech przyniesie mu upragnione szaleństwo, ale i spokój. Na koniec dnia byłoby dobrze mieć świadomość, że ktoś - gdzieś tam jest oraz, że go rozumie. Z wiekiem chyba robił się zbyt ckliwy.
- Mogę Ci to dać, a przynajmniej mogę spróbować. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś mówił do mnie podobne rzeczy. Może nie słuchałem dość wyraźnie, nie wiem. W każdym razie, brakuje mi tutaj lojalności. Nie chce się obudzić pewnego dnia ze świadomością skurwysyńskiego wystawienia. – wszystko, co powiedział było najczystszą prawdą, ni mniej, ni więcej. Naprawdę mógł się postarać, ale równie mocno nie chciał dostać nożem w plecy.
Przymknął na chwilę oczy. Nie mógł patrzeć, ale nie mógł też długo unikać serwowanego mu obrazu. Jego wzrok domagał się tych pierdolonych tętnic, chciał je podziwiać, musiał ich dotknąć w jakikolwiek sposób. Wyciągnął rękę przed siebie, następnie delikatnie przejeżdżając po nich palcem wskazującym.
- Oczywiście, że to prawda. Chcę, żebyś mnie podziwiał. Chcę być zapamiętany. Chcę zajmować dość sporą część w Twoim umyśle. Chcę, żeby Twoje ciało zapamiętało mój dotyk równie dobrze jak umysł, a może nawet bardziej. – przez cały czas trwania wypowiedzi nieustannie dotykał jego szyi i patrzył prosto na nią. Czuł trawiący go od środka głód, ale nie mógł go zaatakować zaraz po tym, jak uznał, że nie chce niczego bez własnej zgody. Powiedział, że spróbuje. Tak właśnie zrobi. Resztkami silnej woli próbował zapanować nad pragnieniami. Nie wiedział co było gorsze, zwyczajny głód, czy głód ciała mężczyzny przed nim.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Zaskoczyło go to, ile miał nad Dorianem władzy. Zupełnie nie rozumiał, dlaczego ją miał. Był tylko włochatym workiem na krew. Wampir mógł go zajebać tu i teraz, i żadna kara by go nie spotkała. Ale nie byłby w stanie tego zrobić, zdążył się już przywiązać emocjonalnie. Okazał się mieć miękkie serduszko, tylko trzeba było wiedzieć, gdzie je nacisnąć. Łaknął kontaktu, ciepła i bezpieczeństwa. Jak normalny człowiek. Joshua za to dalej chciał ruchać trupy, dalej nie miał nadziei. Dlaczego? Dlaczego jego nie mogło uleczyć trochę cierpliwości i dobrej woli? Nie mógł uwolnić się od poczucia niesprawiedliwości. Od gniewu. Chciał zemsty.

Uśmiechnięty siedział w bezruchu, napawając się dziwnym dotykiem. Palce wampira były delikatne, ale jego ciało wręcz promieniowało bólem. Atmosfera była ciężka i Joshua tylko ją zagęszczał, starając się dodatkowo eksponować to, że młody dobrowolnie godził się na wyrzeczenie się swoich własnych potrzeb. Przeciągał chwilę, żeby dać mu okazję do przemyślenia tego, że z własnej woli przeżywał ten dyskomfort, to cierpienie. Dlaczego? Dla kogo. Dla niego?

Wyglądało na to, że dla odrobiny uczucia Dorian był w stanie zrobić wszystko. Chciał to sprawdzić, nagiąć granicę. Włożyć rękę w ogień. Był taki wściekły i miał nadzieję, że coś tak intensywnego, ryzykownego nareszcie da mu ulgę.

Opuścił głowę, żeby móc objąć go wzrokiem, i wyciągnał dłoń do jego twarzy. Delikatnie przeczesał palcami jego włosy, ostrożnie pogładził go po szorstkim policzku.
- Na kolana - powiedział twardo, spoglądając mu w oczy z zaskakujacym spokojem.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Chuj bombki strzelił, Doriana zalała fala rozczarowania oraz tak przemożnego wkurwienia, że sam był w szoku jak bardzo było to uderzające. Był słowny, jak powie tak zrobi i koniec, ale prawdopodobnie to go próbowało zgubić. To, tak jak niepożądana iskierka nadziei, która kazała mu wierzyć, że nie wszystko musi być tak spierdolone, a jednak. Jednak okazał za dużo…sam nie wiedział czego. Znał kolesia zaledwie kilka godzin, spodobał mu się, rozumiał go, ale jednak chyba nie do końca tak jak Dorian uważał na początku. Z drugiej strony może chciał go sprowokować? Może chciał wzbudzić w nim po raz kolejny skrajne emocje, żeby móc czegoś doświadczyć. Jakiekolwiek były motywacje wilkołaka - nic już nie obchodziło Relisha, bo hamulce po prostu puściły. Wagonik się wykoleił i właśnie spadał z jakiejś niebotycznej wysokości.
- Nie wiem co sobie myślałeś, ale pomyliłeś się. – był prawie pewien, że zaczął warczeć albo chociaż pluć przez zaciśnięte zęby. Patrzył na chłopaka z furią w oczach, nie mógł pojąć, dlaczego sytuacja tak się rozwinęła, ale to zaakceptował. Zagra w tą pojebaną grę.
Zabrał rękę z jego szyi, wywrócił stolik, wywrócił krzesła. Chciał rozpieprzyć absolutnie wszystko, finalnie zniszczył to co było najbliżej, ale to za mało. Zdecydowanie za mało, żeby jakkolwiek ukoić nerwy. Spojrzał znowu na wilkołaka. Nie myślał, po prostu zaczął iść w jego stronę. Patrzył centralnie na niego, miał ochotę go rozszarpać. Podniósł go z jedynego stojącego krzesła, złapał za koszulkę i przycisnął do ściany. Przez chwilę miał wrażenie, że głowa jego ofiary uderzyła w ścianę.
- W co Ty grasz? Chciałeś mnie kurwa sprowokować? Udało się! Co dalej?! – zaczął krzyczeć prosto w jego twarz. Był pewien, że jeszcze chwila i rozpierdoli wszystko i wszystkich na swojej drodze.

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach