#2 Joshua & Dorian

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
First topic message reminder :

Był oszołomiony. Niewątpliwie, bez dwóch zdań, po raz kolejny w ciągu jednego wieczoru Dorian został wprowadzony w stan jebanego szoku. Mimo to próbował zachować opanowany wyraz twarzy, po tym wszystkim co miało miejsce, nie miał zamiaru nagle okazywać tak jawnie swojego zdziwienia, spowodowanego anormalnym zachowaniem wilkołaka. Chociaż nie był do końca pewien czy było to odpowiednie określenie. Finalnie cały czas zachowywał się dość niestabilnie. Raz agresywny, raz bardziej do dogadania, a jeszcze innym razem zwyczajnie bezczelny.
Relish do końca nie wiedział jak powinien zareagować na zaobserwowany przez niego rozwój sytuacji. Skąd miał mieć pewność, czy mężczyzna nie zaczyna jakiejś dziwnej gry? Nie wiedział tego i być może miał się nie dowiedzieć. Z drugiej strony, po co miałby usilnie udawać bardziej miłego, kiedy osiągnął już swój cel. W końcu wszystkie konsekwencje go ominą: nie będzie psów, nie będzie przeszukania. Za lawetę zapłaci on, tak samo jak za taksówkę, więc finalnie nie dość, że miał zapewnione holowanie to jeszcze bezpieczny powrót do domu. Jedynym, co przychodziło mu na myśl, w kwestii próby jakiegokolwiek zrozumienia był fakt, iż ówcześnie problem leżał w zgoła innym miejscu.
Co jeśli nie był traktowany od początku poważnie? Może nieznajomy wcale nie dostrzegł szczerości w jego pociągu do niego. Na samą myśl miał ochotę się zaśmiać, w końcu był w tym tak bardzo ostentacyjny. Jeżeli jednak to było przyczyną, nie zamierzał poruszać owej kwestii. Zaś jeśli przyczyna była odmienna, kiedyś się o niej dowie.
- Oh, nie jest mi przykro, a przynajmniej nie tak bardzo po tym sprostowaniu. Zadzwonię po taksówkę i u Ciebie się przekonamy, jak bardzo jesteś zmęczony – powiedział depcząc rzuconego na asfalt kiepa.
***
Nie wiedział ile dokładnie trwała ich podróż w taksówce, jednak kiedy dobiegła końca poczuł ulgę. Nienawidził robić za pasażera, plus jego apetyt na wilkołaka z każdą chwilą rósł coraz bardziej. Gdy znaleźli się we właściwym mieszkaniu, niemal trząsł się z niecierpliwości.
- Zgodnie z umową, trup i opowieść, a później przejdziemy do sprawdzenia Twojej witalności. – nie miał zamiaru niczego owijać w bawełnę. Jego cele były dwa: zaspokoić ciekawości oraz pozostałe potrzeby.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Z lekkim zdziwieniem obserwował wybuch szału Doriena. Czuł zadowolenie, dumę nawet, że wzbudził w nim na tyle silne emocje, ale był zdezorientowany. Nie rozumiał, dlaczego gość tak zareagował. Przecież nic się nie stało, jeszcze przed chwilą wszystko mu się podobało.

Przetarł twarz ze śliny wściekłego wampira i biernie patrzył, jak meble lądują na podłodze. Teraz już na pewno w linoleum były dziury. Kurwa, faktycznie kaucja już do niego nie wróci. To było ponad dwa tysiące euro. Ponad trzysta gram fety. Albo dwieście mefedronu.

Dał mu się podnieść z krzesła i przyprzeć do ściany, nie walczył. Bawiło go, że nie zdążył schować kutasa do gaci i sobie teraz dyndał. Ale to nie miało znaczenia. Obecnie znaczenie miało to, żeby skupił się na blondynku i jakoś przełamał niechęć przed angażowaniem się w jego stan.
Miał taką przemożną potrzebę, żeby odciąć się od całego tego syfu, zajmowanie się uczuciami innej osoby było takie męczące. O ile prawdą było, że im bardziej intensywne było dane doświadczenie, tym łatwiej było poczuć mu przez nie emocje, o tyle wielokrotny szok stopniowo tępił jego reakcje. Ale chyba czuł stres. Realny stres.
- Nawet nie zrobiłem ci ŻADNEJ krzywdy - odparł ostro, ale nie krzyczał.

Lewą ręką starał się chwycić prawe przedramię wampira, żeby uniemożliwić mu wyprowadzenie ciosu, którego się spodziewał. Mimo wszystko nie chciał teraz dostać w mordę za niewinność.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Joshua ewidentnie czegoś nie rozumiał, a Dorian nie był do końca przekonany czy byłby w stanie jakkolwiek wyjaśnić mu swój wybuch. Musiałby się cofnąć o jakieś sto siedemdziesiąt lat do tyłu. Musiałby się przed nim obnażyć jeszcze bardziej. Nie był na to gotów i nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie, bo jak miał mu niby kurwa wyjaśnić, że poprzysiągł sobie, iż już nigdy przed nikim nie klęknie, nie da sobie rozkazywać? Jak miał opowiedzieć dokładniej historię swojej przemiany, opisać swoje uprowadzenie, gnojenie i rzucanie nim po ścianach oraz podłogach? Nie był do tego zdolny. Dla Relisha byłoby to równoznaczne z okazaniem tak niewyobrażalnej słabości, że aż go wykręcało od środka. Ta trauma była jego, kurwa jego. Nieważne, że nie przepracowana…mimo wszystko coś z niej wyciągnął.
Przeniósł swój wzrok na rękę zbliżającą się do jego przedramienia, była ciepła, przyjemnie ciepła, ale ten dotyk nie do końca cokolwiek zmieniał. Przymknął na chwilę oczy, wziął klika wdechów,
- A co Twoim zdaniem zrobiłeś, co chciałeś niby osiągnąć, no co?! – dalej się darł, dalej był wzburzony. Został wciągnięty w wir tłamszących wspomnień. Jedno uderzenie, drugie, jego krew na podłodze, jego głód, buty tego skurwysyna przed twarzą, nowa złość, nowy ból i starta wszystkiego, co było tylko możliwe, wszystkiego co było w jakimś stopniu ważne, jak nie najważniejsze. Martwe oczy Williama. Huk, rozjebał pięścią ścianę zaraz koło twarzy wilkołaka, jeden milimetr w prawo i trafił by w niego. Jak tak dalej pójdzie to będzie musiał mu wyremontować mieszkanie, tych anomalii było zbyt wiele, a jego lewa ręka była zbyt silna.
- Cały problem zaczyna się pogłębiać, kiedy poruszysz strunę, o której nie masz pojęcia, u kogoś kto jest nieźle pierdolnięty – dodał po chwili, samemu nie wiedząc, czy już się uspokoił, czy jednak nie. Joshua dalej był przez niego trzymany, ale już tylko jedną ręką. Mętlik w głowie Doriana nie ustępował.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Nie spodziewał się tego, że mężczyzna po prostu pozwoli mu chwycić jego przedramię. Myślał, że będzie musiał z nim o to walczyć. Wyglądało, jakby agresja Doriana jednak nie była wycelowana w niego. Ale wampir ewidentnie cierpiał wewnętrznie, nie dało się tego nie zauważyć. Tylko co mu było?

Zacisnął powieki, widząc lecącą w jego kierunku pięść. Przygotował się na ból, ale on nie nadszedł. Zassał w trwodze powietrza i rozejrzał się, zakaszlał. Gość wgniótł ścianę. Ścianę nośną. Jebać już te dziury w linoleum. Zaczął się zastanowiać, czy sąsiedzi nie zadzwonią po policję, jak nie przestaną się wydzierać w środku nocy.

Sapnął ciężko. Prawą rękę wyciągnał po jego lewą dłoń, przedramienia nie puszczał. Musiał go jakoś uspokoić, ale, kurwa, był najgorszą możliwą osobą do takich zadań.
- Chciałem dać ci to, czego potrzebowałeś. Chciałem skorzystać z atmosfery - mówił, patrząc mu w oczy. - Dałeś mi dużo i chciałem sprawdzić, czy dasz mi więcej. Nie chodziło o ruchanie. Znaczy, chodziło. Częściowo. Ale to było dla emocji. Niepokój, wstyd, zaufanie. Łamanie granic. Chciałem władzy, ale nie zamierzałem cię poniżyć. Pamiętam, co mówiłeś o potrzebie bycia podziwianym.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Trawił to, co zostało do niego powiedziane. Dalej był roztrzęsiony wewnętrznie. Chwilowy, mentalny powrót przeszłości go rozstroił. Wytrącił z czegoś, w czym był, a nie potrafił tego nazwać. Poczuł się przytłoczony całą tą sytuacją. Całą tą nocą, która nigdy nie powinna mieć miejsca, ale jednak się toczyła. Nie umiał się pogodzić z tym, co miało miejsce. Był przekonany o swojej sile, być może za bardzo. Może musiał jeszcze wiele rzeczy sobie poukładać, ale nie miał na to czasu, a właściwie to ochoty, bo przecież finalnie czasu miał od chuja. Nie zapowiadało się, żeby w najbliższch dniach mógł zostać unicestwiony. Jasne, pewnie miał pełno wrogów, w końcu daleko mu było do uznania się za niewinnego czy świętego, mimo wszystko…był nieosiągalny dla potencjalnego zagrożenia.
Poczuł dłoń na swojej własnej, wzdrygnął się. Po raz kolejny nie był pewien, czy chciał tego, co się działo. Był gotów dać od siebie więcej niż próba…czegoś. Zacisnął swoją dłoń, na tej mężczyzny. Być może trochę za mocno. Dalej nie czuł powrotu do kontrolowania samego siebie.
- Nieco się pospieszyłeś z łamaniem moich granic, wystarczająco je dzisiaj nagiąłem – powiedział patrząc mu  w oczy. Analizował jakie szkody wyrządził dookoła siebie, jak i we własnym wnętrzu. Zbyt duże, tak przynajmniej przypuszczał.
- Możesz próbować pobudzać we mnie różne emocje, powodzenia. Jednak wstyd czy upokorzenie…to nie przejdzie, zamiast tego dostaniesz tylko mój szał, niekoniecznie taki, jakiego mógłbyś oczekiwać – dodał po chwili. Jasne, chciał być podziwiany, może i mógłby coś poczuć, ale nie chciał zostać obnażony ze wszystkiego co miał, a pozostał mu honor oraz resztki godności.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Udało się. Poszło zaskakująco gładko, ale mimo to coś go mierziło, coś mu nie pasowało: zastanawiał się, czy nie okłamał Doriana. Bardzo ciężko było mu rozróżnić prawdę i kłamstwo w sytuacjach, w których próbował osiągnąć jakiś cel. Wszystko zlewało się w jedno, liczyła się tylko wygrana.
Chciał wierzyć w zaprezentowane przez siebie wytłumaczenie, bo patrzenie na siebie w takim świetle było przyjemniejsze, ale przecież pamiętał, że wcale nie myślał wtedy o potrzebach Doriana. On sprawdzał wtedy, czy będzie mógł go krzywdzić, czy pozwoli mu na to. Brzmiało paskudnie, ale z drugiej strony to była naturalna ludzka reakcja na to, że ktoś okazuje słabość. Jeśli istniała uległość, to musiała też istnieć dominacja.

Odwzajemnił przesadnie silny uścisk dłoni. Dawał mu on jakieś złudne poczucie porozumienia i kontroli nad sytuacją.
- Nie przejdzie? Kiedyś przejść musi. Zobaczysz, jaka to będzie ulga przeżyć to w bezpieczny sposób. Z dobrym zakończeniem. Na razie się tego po prostu boisz. Tych emocji. Ale nie powinieneś, bo nic tak naprawdę nie mogą ci zrobić. Męczy cię ten strach, mnie też by męczył. Powinieneś się go pozbyć, to byłoby dla ciebie dobre - mówił spokojnie.

Na początku patrzył mu w twarz, ale później skupił się na prowadzeniu go przez pokój. Omijał ostrożnie porozrzucane krzesła, dążąc do otwartych drzwi sypialni.

Sypialnia była niemal pusta, nie było w niej nawet szafki nocnej ani lampki, jedynie dwie wielkie szafy pod ścianami i pościelone łóżko. Posadził go na brzegu tego łóżka i, nareszcie, puścił jego ręce. Później doprowadził do porządku sprawę wystającego przyrodzenia i poszedł zaciągnąć zasłony niewielkiego okna.
- Nie sądzę, że będziemy się teraz ruchać, ale zaraz słońce wzejdzie. Ty nie masz auta, ja nie mam auta. Śpisz tutaj, myślę.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Czuł się…zmieszany. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo prawdopodobnie miał zbyt mało słów, aby odnaleźć odpowiedniejsze określenie w swoim emocjonalnym słowniku z dupy. Był wybrakowany, zaniedbany, mocarnym murem oddzielony od słabości. Walczył ze sobą nieustannie i wygrywał, dlaczego miałby to zmieniać? Dlaczego miałby w ogóle poczuć ochotę na zmiany? Szansę na przemówienie do niego jakimikolwiek argumentami były nikłe, prawie zerowe. Żył w końcu tyle lat, otoczony swoim ścianami i było dobrze, było stabilnie.
Dorian nie wyobrażał sobie czegoś takiego jak ulga. Egzystował ze swoim bólem, z ciśnieniem, ze wszystkim sam. Jaka ulga? Nie rozumiał, nie chciał zrozumieć, co to ma oznaczać. Wyobrażenie dobrego zakończenia było jakby za mgłą, niesamowicie gęstą tak w zasadzie. Strach? Bał się emocji? On się na pewno niczego kurwa nie bał, przecież w to wierzył, więc tak musiało być, chyba.
- W bezpieczny sposób to jak na razie wyładowuję swoje emocje, jeszcze żyjemy, to szczyt mojej samokontroli i akceptacji sytuacji. Dla mnie dobra byłaby kolacja, nie terapia – mówił już trochę spokojniej, odwzajemniony mocny uścisk trochę go otrzeźwił, ale nie na tyle, żeby mógł uznać samego siebie za oazę wyciszenia.
Gdy Joshua zaczął go gdzieś prowadzić, pozwolił mu na to. Co mógł mu w końcu zrobić? Relish nie podejrzewał wilkołaka o przypuszczenie na niego ataku, już wystarczająco się wydarzyło tej nocy. Nie pamiętał, kiedy ostatnio doświadczył serii tak intensywnych sytuacji, w tak krótkim czasie. Doprawdy zastanawiające.
- Jak to kurwa rano? – czas leciał nieubłaganie, mógł uznać owy fakt, ale żeby aż tak szybko? Kompletnie stracił poczucie upływających chwil, dokładnie jak samochód, była to celna uwaga. Westchnął zrezygnowany i zaczął się rozbierać, nie będzie leżeć w ubraniach. Jeszcze, aż tak go nie pojebało.
- Myślę, że z tym się akurat zgodzę – powiedział kładąc się na jednej połowie, nie miał przecież innego wyboru. Przymknął na chwilę oczy, dalej niedowierzał. Co za chory los.
- Masz może alkohol? - już i tak za dużo zniósł na trzeźwo.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Znużyła go odpowiedź wampira na jego słowa i chętnie przewróciłby oczami, ale wiedział, że nie zadziałałoby to na jego korzyść. Przeczuwał, że Dorian jeszcze zmieni zdanie, że jeszcze zachce spróbować. Może za miesiąc, może za pół roku, ale przecież mieli czas. Musiał tylko się nie zajebać zanim ten przełomowy moment nadejdzie.
- Ale ja nie mówię o terapii, tylko o ruchaniu - odparł, marszcząc brwi.

Patrzył spod okna, z boku, jak blondynek zdejmuje ubrania. Nawet nie drgnął przez cały czas trwania tego procesu. Rzadko miał szansę oglądać sylwetkę kogoś na tyle szczupłego, muskularnego i żywego jednocześnie. Bardzo podobały mu się jego plecy i dobrze, że akurat one, bo pewnie głównie na nie będzie patrzył w trakcie seksu.
- Mam gin, ale za mało, żeby się upić. Może fetę? Pixę? - Stymulanty nie były szczególnie dobrym pomysłem, jeśli rzeczywiście chciał odpoczywać. - Albo mogę dać ci coś, po czym będzie ci bardzo błogo i szybko zaśniesz. Używałem tego na... randkach. Ale ty się obudzisz, nie bój się.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Dosłownie nie mógł wyjść z podziwu nad swoim położeniem. Prychnął odruchowo, prawdopodobnie na całą sytuację. Wszystko poszło nie tak. W planie miał seks z nieznajomymi i najedzenie się do syta, chociaż na chwilę. Miało być tak dobrze, tak pięknie. Zamiast swojej namiastki nirwany, znalazł się dosłownie w dupie. Nie zabije wilkołaka, więc nie naje się do syta. Miał ochotę na seks chwilę wcześniej, ale emocjonalne zawirowania go wykończyły, więc z tego też nici, a na koniec nie ma nawet kurwa alkoholu. Nie mógł winić mężczyzny, ale wciąż był po prostu obrażony na cały świat.
- Gdybym Cię zerżnął, byłoby to prawie terapeutyczne. Jak na razie nie przewiduje innego scenariusza – powiedział bawiąc się sygnetem rodowym. Musiał zapalić, koniecznie.
- Może być gin, będzie dla smaku. Być może kiedyś się skuszę na to „coś”, brzmi ciekawie – dodał schylając się do swoich spodni, żeby wyjąć peta i zapalniczkę.
Odpalił, wziął pierwszego bucha, przymknął oczy, zatrzymał substancję w płucach na dłużej, a potem bardzo powoli zaczął ją wypuszczać. Poczuł się całkiem ukontentowany. Po tych wszystkich doświadczeniach zasłużył na papierosa, a nawet na cały wagon.
- Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza – rzucił niedbale, rozglądając się za czymś do czego będzie mógł skiepować. Bywał bezczelny, bywał chamem oraz prostakiem, ale bez przesady. Joshua i tak został dzisiaj przez niego pozbawiony taksówki, kilku mebli, pewnie też jakoś korzystnie na niego nie wpłynął, więc absolutnym szczytem wszystkiego byłoby ujebanie podłogi sypialnianej w popiele.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Mimo frustracji widocznej na twarzy wampira, uznał jego słowa za komplement. Może była w nich próba odwetu, może była w nich próba sprowadzenia go do parteru przez narzucenie mu roli biernej, ale nieszczególnie się tym przejmował. Wciąż stał przy łóżku i oglądał ciało leżącego Doriana. Przesunął wzrokiem w dół jego brzucha, zatrzymując się na biodrach. Chciałby poczuć te biodra na swojej dupie tak bardzo.
- Chciałbym przed tobą klęknąć, od początku chciałem. Ale zobaczyłem w tobie słabość. Lęk. Nie mogę klękać przed kimś, kto nie klęknałby przede mną. To brzmi jak faktyczne upokorzenie, nie dowód zaufania - mówił, powoli krocząc po pokoju

Zastanawiał się, jakie drinki byłby w stanie skombinować z praktycznie pustą kuchnią. Nawet toniku nie miał, dużo opcji mu nie zostało.
Z rozważań wyrwał go głos wampira. Zatrzymał się w drzwiach, z niedowierzeniem wpatrując się w rozpalonego papierosa.
- Ochujałeś?! - oburzył się, zanim zdążył pomyśleć. - Nie, kurwa. Przeszkadza. Nie chcę mieć tego na ścianach.

Próbował nie wyrwać mu tego szluga siłą, więc wyszedł. Zniknął w drugiej izbie, zamknął za sobą drzwi. Mieszkanie było na tyle małe, że i tak wzajemnie słyszeli każdy swój ruch: zgrzytał zębami, mył ręce i twarz z resztek starej krwi (nareszcie). Później rzeczywiście zabrał się za te drinki. Wszystko zajęło mu jakieś dziesięć minut.

Wrócił, trzymając w dłoniach dwa obite kubki. Pół na pół gin i woda, sok z cytryny, cukier. Z przedniej kieszeni spodni wystawała mu przezroczysta buteleczka. GHB. Miał, kurwa, nadzieję, że papieros znikł.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Dorian musiał sam przed sobą przyznać, że w zasadzie podejście wilkołaka było jego winą. Nie zapanował nad sobą, chciał pierwszy raz od dawna być miłym i przypomniał sobie momentalnie, dlaczego tak kurwa wcześniej nie postępował. Dlatego, że wystarczyła odrobina otwartości, a druga strona już widziała słabość, widziała lęk oraz chciała to w jakikolwiek sposób wykorzystać. Powodowało to u niego frustrację. Z jednej strony nie chciał być zgorzkniały czy samotny, a z drugiej strony życie pokazywało mu, że być może nie ma zbyt wielkiego wyboru.
- Tu nie chodzi o sam fakt upokorzenia, a poczucie władzy i siły. Nie rozumiem dlaczego to ja miałbym pierwszy okazać swoje zaufanie, w szczególności, że już ustaliliśmy, iż mam z tym nie mały problem. To nie jest tak, że nagle przekroczę wszystkie swoje bariery – powiedział dość spokojnie, wciąż zastanawiając się, czy to cokolwiek da. Cokolwiek zmieni. Znali się niecałą dobę, dla Doriana to było awykonalne, aby nagle porzucić swoje jestestwo tylko dlatego, że ktoś chce dowodu zaufania. Do kurwy nędzy, nawet nic o sobie nie wiedzieli, oprócz faktu, iż oboje są nieźle wykolejeni.
- Ja? Masz przesadzoną reakcję – odpowiedział, wywracając oczami. Nie mógł zrozumieć problemu, to tylko ściany. Dosłownie nic w jego lokum nie wskazywało na to, aby jakoś specjalnie o nie dbał, czy był z nim zżyty, oprócz tej pieprzonej paprotki. Gdzie miał niby wyrzucić tego peta? O co go zgasić? Przecież nie wypali dziury w podłodze. „Ja pierdole, same problemy” – pomyślał rozglądając się po pomieszczeniu. Okno zdawało się być wybawieniem, dla świętego spokoju wyrzucił przez nie kiepa, po czym je zamknął, przynajmniej posiedzi sobie w pozostałościach dymu, uznał to za jakąś formę rekompensaty.
Gdy Joshua wrócił do pokoju podszedł do niego i zabrał kubek, usiadł z nim na łóżku. Był zadowolony, w końcu mógł się napić. Podniósł naczynie do ust oraz zlustrował wzrokiem mężczyznę, wtedy go zauważył. Pierdolony flakonik, niby niepozorny, ale jednak był prawie pewien, że wcześniej go tam nie widział, nie podobało mu się to. Odstawił na chwilę przeklęty kubeczek.
- Co tam masz? – zapytał podejrzliwie, unosząc jedną brew.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Rozbawiła go podejrzliwość blondynka i przy okazji przynajmniej na moment pozwoliła odciągnąć jego uwagę od smrodu tytoniowego dymu. Chwycił buteleczkę w wolną dłoń i usiadł na łóżku obok Doriana.
- Nie sądzisz, że gdybym chciał ci coś dorzucić, to kryłbym się z tym lepiej? - odparł z kpiarskim uśmiechem.

Potrząsnął butelką, później odkręcił ją koślawo jedną ręką i wlał jakieś pół łyżki przezroczystego płynu do swojego kubka. Wypił z niego duszkiem. Wszystko. Skrzywił się.
- Kiedyś tylko piłem. Po więzieniu nauczyłem się ćpać. Okazało się to znacznie przyjemniejsze, mniej męczące - mówił, nastawiając budzik w telefonie z mocno ścioranym ekranem. - Mamy jakieś dwie godziny. Przez ten czas nie mogę zasnąć. Bo mogę umrzeć.

Wydawało mu się to strasznie zabawne i prawie chichotał, kiedy zdejmował buty, spodnie i koszulkę. W ubrania wrzucił GHB i swój kubek, wsunął to pod łóżko. Nie chciał później w to wdepnąć.
- Za jakieś dziesięć, dwadzieścia minut zacznę coś czuć. Możemy się przytulać, możemy rozmawiać, możesz mi pokazywać zdjęcia swoich kotków. Nie będę dawał jebania, będę się świetnie bawił. Będę zajebiście, zajebiście horny.

Położył się na swojej połowie łóżka. Na wierzchu. Wampir mógł się domyślić, że było tak ładnie pościelone, bo Joshua po prostu nigdy nie korzystał z kołdry. Świecił za to futrem na brzuchu i przecierał oczy.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Dosłownie nie miał pojęcia, co mógłby z nim robić przez dwie godziny, wszystkie pomysły zdawały się odbiegać od kategorii wykonalnych. Nie miał siły, nie miał dobrego humoru, ale mimo wszystko bezczynne siedzenie tylko bardziej by go zbulwersowało, nienawidził tego. Był blisko popadnięcia w wir chujowych myśli, tak po prostu. Czasami każdemu się zdarza. Finalnie musiał odpuścić, wziął kubeczek i od razu go opróżnił. Być może wilkołak miał rację, a on za bardzo się zirytował, a być może nie. Nieważne.
- Ja lubię pić, zawsze lubiłem. Jedyny mankament jaki dostrzegam w byciu wampirem to fakt, że teraz potrzebuję znacznie więcej procentów, żeby poczuć cokolwiek, ale cóż…piję, aż poczuję, czasami dla samego smaku. Fanem dragów nigdy nie byłem, chociaż czasami też coś wezmę dla wyjścia ze schematu, po co się ograniczać – powiedział, odkładając kubek na podłogę.
Zastanawiał się dlaczego Joshua z taką ochotą przyswajał coś, co mogło go zabić i to nie po czasie, a wręcz prawie natychmiast. Wiedział, że uzależnienia bywają ciężkie, sam się musiał wiele razy z jakimiś zmagać, ale mimo wszystko nigdy nie chciał być nawet blisko ostatecznego odejścia. Może wynikało to ze zbyt narcystycznego mniemania o sobie. Ciężko mu było jednoznacznie stwierdź, nie miał takiej potrzeby.
Miał natomiast potrzebę działania, więc uznał, że pierdoli już to wszystko tak dosadnie jak tylko można. Kierowany nieznanym impulsem, a może jednak bardzo dobrze znanym, zmienił swoje położenie. Joshua znajdował się pod nim, a on jakby nigdy nic go pocałował. Miał na to ochotę od samego początku, toteż w końcu to po prostu zrobił.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Dlaczego nikt nie chciał z nim ćpać i to nawet wtedy, gdy oferował dragi za darmo? Przecież to były dwie podstawowe przyjemności życia: ruchanie i ćpanie. Po co z tego rezygnować? Co oni robili przez te bonusowe dekady życia, przez cały ten wolny czas, skoro nawet nie musieli pracować?
Zastanawiał się ile lat Dorian spędził na dojeniu wódy w kółko i jakim cudem dalej mu się to nie znudziło. Może po prostu był taki młody, na jakiego wyglądał?
- Możesz wyjść ze schematu na przykład teraz. Przez moją krew - przypominał wampirowi o tej opcji, uśmiechając się z łóżka zachęcająco.
Zdecydowanie wolał odurzać się wspólnie, niż być odurzony w trzeźwym towarzystwie. Mieli szansę przeżyć razem coś ciekawego.

Minęło jakieś pięć minut. Dziesięć? Dwadzieścia? Chwile stawały się coraz dłuższe, coraz bardziej zlewały się ze sobą. Nie był do końca pewien kiedy i jak Dorian znalazł się nad nim, ale zdecydowanie go to ucieszyło. Właśnie tam go teraz potrzebował. Nie próbował przerwać pocałunku, z resztą nawet nie byłby w stanie - jego mięśnie rozluźniały się, jego myśli traciły ostrość.
Lizanie się z blondynkiem było fizycznie przyjemne, więc bezsprzecznie dobre. Chciał kontynuować, objął rękoma jego lędźwie i przycisnął je do siebie. Teraz wampir nie mógł już wisieć nad nim, musiał na nim leżeć. Mógł też czuć erekcję budzącą się w jego gaciach.

Leżał w bezruchu dłuższy moment, chłonąc te wszystkie rozlane, dziwnie odrealnione i kojące bodźce. Ciało Doriana było takie przyjemne, nie miał najmniejszej ochoty pozwolić mu się oddalić nawet na sekundę. Dlaczego? To nawet nie było o ruchaniu, nie czuł się tak przy seksie. Może to GHB wyjątkowo dobrze weszło?

Wtedy zrozumiał. Jego oczy lśniły błogim zadowoleniem.
- Jesteś zimny jak wystygły trup - wymamrotał, przesuwając palcami po jego plecach.
Dotąd nie mógł takich ruchać, bo zdążyłyby już zesztywnieć. Wolał też zakrywać im twarze na czas, kiedy tężały mięśnie, żeby nie patrzeć na ich wściekłe grymasy.

Ale Dorian ani nie sztywniał, ani nie patrzył na niego z nienawiścią. Gdy dotykał jego skóry, była miękka i świeża, pachnąca. Czuł jego spowolnione tętno i głębokie, nieczęste oddechy. Jego ciemne oczy były pełne emocji. Jakkolwiek nierzeczywiste się to wydawało - Dorian był żywym trupem.
- Myślę, że wygrałem - udzielił kochankowi dezorientującej informacji a później się popłakał.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Wychodzenie ze schematu za pomocą zaproponowanego przez wilkołaka pomysłu było dla Doriana niezwykle kuszące. Może nie był jakimś wielkim fanem narkotyków, ale jednak przyswojenie ich przez chwilowe pożywienie i zasmakowanie jego krwii…wydawało się nęcące. Owa wizja go podniecała, połączenie jego fetyszu z używką mogło dostarczyć faktycznie niesamowitych wrażeń, finalnie: co miał do stracenia? Nic, kompletnie nic. Dlatego właśnie uznał, że skorzysta z propozycji, może nie od razu, ale na pewno przed uśnięciem wilkołaka. Musiałby być niesamowicie wielkim idiotą, aby nie skorzystać z takiej okazji, w szczególności, iż druga strona ewidentnie była chętna. Nie musiał go do niczego zmuszać, nie musiał przytrzymywać siłą.
Póki co, wolał się jednak skupić na swoich odczuciach względem sytuacji właściwej. Joshua był ciepły, jego skóra wręcz go parzyła. Relish nie był przyzwyczajony do odczuwania gorąca – prawdopodobnie dlatego, że rzadko kiedy miał okazję obcowania z kimś faktycznie w stu procentach żywym. Koniec końców, jak dla niego, wampiry były w zasadzie martwe. Wynaturzone, nieśmiertelne, łaknące krwi oraz unikające słońca. Pieprzone dzieci nocy, pomioty szatana. Wredne, narcystyczne ciule…chociaż miewały swój urok. Niekiedy. Z ludźmi problem był zgoła inny. Oczywiście, byli żywi, ale byli też słabi, egzystowali w strachu, pielęgnowali swoje lęki, uciekali. Toteż fakt pozostawał faktem: prędzej czy później i tak kończyli rozjebani na podłodze Doriana, ewentualnie w jakiś krzakach. Chyba po prostu nie miał do nich zbyt wiele cierpliwości, zasadniczo to do niewielu jakąkolwiek cierpliwość posiadał.
Z tym mężczyzną było inaczej. Pobudzał Doriana, był przyjemny w dotyku, ewidentnie w jakiś sposób potrzebujący, a to tylko wzmagało w wampirze apetyt na niego. Gdy przyciągnął go bliżej nieomal jęknął z satysfakcji, jak i pragnienia. Napawał się tą chwilą, usatysfakcjonowany finalnym rozwojem wydarzeń. Przynajmniej nie był to kolejny nudnawy wieczór.
- Oh, myślę że jestem od niego o wiele lepszy – wyszeptał do ucha Joshui, w odpowiedzi na jego wzmiankę. Miał jakieś wewnętrzne przeczucie, że to dopiero początek ich wspólnych przygód…
- Wygrałeś? – zapytał w przerwie między pocałunkami. Płacz wilkołaka trochę wybił go z rytmu, nie rozumiał do końca jego reakcji, jednak nie miał zamiaru z niego schodzić. Było mu zbyt dobrze. Nie wiedział, czy powinien go uspokoić, sam zaczął czuć się dość dziwnie. Prawdopodobnie nawet ku własnemu zdziwieniu, wgryzł się w jego szyję. Jak na siebie niezwykle delikatnie, mimo wszystko…pogrążył się w jakiejś chorej ekstazie.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
GHB na pewno dobrze siadło. Był taki wzruszony i tak doszczętnie wyciszony z gniewu, że bez pomocy narkotyku nie mógłby o takim stanie nawet pomarzyć. Musiał po prostu postarać się nie zdechnąć.

Na tyle ciężko było mu koordynować oddech z ruchami warg i języka, że długo nie mógł znaleźć czasu na odpowiedź między pocałunkami.
- Po prostu... nie znikaj. Nie zostawiaj mnie - wysapał ostatecznie, ale to dalej nie wyjaśniało niczego.
Nie wiedział, czy bardziej chciał poczuć blondynka w sobie, czy samemu znaleźć się w nim, ale był pewien, że właśnie dla takich chwil był gejem.

Ugryzienie okazało się kłującym szarpnięciem i było mniej bolesne, niż się spodziewał. Rozczarowało go to lekko, ale w obecnym stanie każdą emocję przysłaniał błogi spokój. Przymknął oczy, uważnie śledząc swoje odczucia. Zauważył, że jest w stanie usłyszeć cichy szum wypływającej krwi i to, jak Dorian ją przełyka. Wampir był zaskakująco delikatny - gdyby nie ciągnięcie za skórę, to przez pierwsze kilkanaście minut Joshua ogóle nie poczułby, że coś się dzieje.

Później jego ciało przestało wytrzymywać: wpierw ogarnęła go fala słabości, później fala czystego przerażenia. Otworzył oczy w szoku, jego pierwszym instynktem było zepchnięcie z siebie kochanka. Ale zawahał się. Strach był taki orzeźwiający.

On zamarł w bezruchu, jednak czas nie zamierzał. Już prawie nic nie widział, czerń pochłonęła cały pokój. Nie był w stanie nabrać oddechu, chociaż naprawdę się starał. Dusił się ze łzami w oczach, ale nie mógł, kurwa, przestać. Nie chciał schodzić na ziemię. Może to już koniec? Tylko mocniej przycisnął Doriana do siebie, ale jego ręce słabły wraz z tym, jak powoli gasnął. Tracił przytomność.

Może nareszcie umrze. Powinien już lata temu.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach