#1 Dorian&Joshua

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Minął tydzień od ich ostatniego spotkania, a Dorian wciąż był w jakiś sposób, absolutnie kurwa wściekły, analizując przebieg ich rozmowy. Przebieg całych tych wydarzeń. Joshua był bezczelny, był nieokrzesany i totalnie, masakrycznie nieodpowiedzialny. Walker jawił mu się jako ucieleśnienie wszystkich jego koszmarów, nienawidził go, ale wciąż…pożądał. Wniosek abstrakcyjny, aczkolwiek jedyny słuszny. Chciał go rozszarpać, zjeść i czuł całym sobą, że musi go mieć. Tak po prostu, najzwyczajniej na świecie. Mógłby posuwać mężczyznę tygodniami tylko po to, żeby udowodnić mu jak bardzo rucha się niczym zwierz. Również oznaczyłby go z góry do dołu, także jak ten pieprzony zwierz. Relishem ewidentnie targały sprzeczne emocje i nie miał zamiaru nic z tym zrobić, jeżeli się ich kiedykolwiek pozbędzie to tylko przy pomocy źródła, doprowadzającego wampira do szału.
Finalnie nie mógł się już doczekać, aż wilkołak przekroczy próg jego włości. Na swoim terytorium czuł się jeszcze bardziej pewny siebie, niż zazwyczaj, a wydawać by się mogło, że to niemożliwe. Dorian doskonale zdawał sobie sprawę, iż przejawia definitywnie narcystyczne zachowania, ale cóż…niewiele go to obchodziło. Przykrości też z tego tytułu nie odczuwał.
Miał równo siedem dni, aby przepracować pewne sprawy, ale tego nie zrobił. Zamiast tego po prostu rzucił się w wir pożerania nieograniczonej ilości osób. Świetnie się bawił, czuł satysfakcję, adrenalinę i podniecenie, gdy skąpany we krwi własnych ofiar, uspokajał swój wewnętrzny głód. Poszerzył również własny problem alkoholowy. W jakiś niewytłumaczalny sposób ten fakt także radował wampira. Usiadł na fotelu, trzymając butelkę najwyższej jakości whiskey, pociągnął dość spory łyk i odpalił papierosa, uwielbiał mieszać ze sobą te dwa smaki. Pozostało mu już tylko oczekiwać.
Gdy usłyszał donośne pukanie do drzwi, czuł się jakby znowu miał sześć lat, a rodzice właśnie oznajmili mu, że czeka na niego stos prezentów w salonie. Podekscytowanie, niepokojący stan euforyczny oraz niecierpliwość – właśnie takie emocje nim szargały. Delikatny uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Otwarte! – krzyknął, biorąc kolejnego bucha. Czuł przez skórę, że to będzie ciekawy dzień.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Gdy pukał do jego drzwi, był wyspany i trzeźwy. Boleśnie trzeźwy. Ale uśmiechał się serdecznie, bo sądził, że wampir mu otworzy i go zobaczy. Nie stało się to. Słysząc zaproszenie, przewrócił oczami i wszedł do środka, trzaskając za sobą drzwiami.

Rozejrzał się po wnętrzu. Spodziewał się po Dorianie co najmniej barokowej willi, a to było po prostu mieszkanie. Chociaż musiał przyznać, że bardziej przypominało zdjęcia z magazynów reklamowych, niż jakiekolwiek miejsce, w którym mieszkał.
Nie mógł jednak nie zauważyć, że wszystko tu cuchnęło, strasznie cuchnęło. Gdy myślał o tych misternie zaaranżowanych planach zdjęciowych, to zdecydowanie nie spodziewał się po mich smrodu starej smoły ze szlugów.
- Ale z ciebie... - zaczął, zanim przemyślał, jak bardzo jego wypowiedź może podkopać jego szanse na korzystny dla niego przebieg tej wizyty. Złagodniał w ułamku sekundy. - śmierdzioszek.

Ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem, bo w życiu by nie przypuszczał, że nazwie w ten sposób dorosłego faceta, z którym chciał się ruchać. Póżniej skupił się na błądzeniu po pomieszczeniu i zaglądaniu za każde napotkane drzwi.
- Gdzie lodówka? Masz jakieś owoce? - pytania rzucał w przestrzeń, zbyt zaangażowany w szukanie "lodówki", żeby się zatrzymać nawet na chwilę.

Był odziany w granatową bluzę z kapturem i te same bure bojówki, co w dniu wypadku (dalej widać było na nich niedoprane plamy krwi). Oba te elementy garderoby posiadały wiele przepastnych kieszeni. Dlatego je wybrał.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Sposób w jaki został powitany przez swojego gościa był…co najmniej zdumiewający. Nie był do końca pewien, która część wypowiedzianych w jego kierunku zdań bardziej wybiła go z pantałyku. Kwestia „śmierdzioszka”, a może pytanie o owoce w akompaniamencie panoszenia się po Dorianowym apartamencie? Każda z tych rzeczy była dość nieodpowiednia i oczywiście bezczelna. Finalnie nie powinien być zdziwiony, koniec końców może powinien zacząć się przyzwyczajać do tego typu zachowań oraz sytuacji.
Postanowił wykazać się swego rodzaju wyrozumiałością, jak i gościnnością. Toteż najpierw przeanalizował zawartość swojej lodówki. Miał tam na pewno worki z krwią, swoje ulubione alkohole, którymi raczył się tak często, iż musiały być odpowiednio schłodzone w każdym momencie, ale również owoce. Otóż Relish lubił czasami poczuć ich słodycz.
- Lodówka jest po lewej stronie, znajdziesz tam brzoskwinie, maliny i wiśnie, mam na ich punkcie małą obsesję, nie ukrywam – powiedział gasząc peta w popielniczce, stojącej na stoliku koło jego lewej ręki. Co prawda sam był osobą praworęczną, jednak jakiegoś rodzaju chorą satysfakcję odczuwał, trzymając papierosa w lewej. Kompletnie niezrozumiała fanaberia.
- I proszę Cię, nie nazywaj mnie więcej w taki sposób, już wolę jawnie zostać obrażony, przynajmniej wtedy wiem jak mam się odnieść do Ciebie w odpowiedzi – odparł po chwili, biorąc głęboki wdech. Dalej taplał się w niewymiernie dużym zażenowaniu. Po prostu.
- Jak już wybierzesz sobie owocka to niczego nim nie upierdol, nie lubię otaczać się nieporządkiem. – był to fakt niezaprzeczalny. Władował tyle kasy w ten apartament, że nie chciał zbyt szybko go sponiewierać. Wszystko było błyszczące, było ładne, było czyste, klasa sama w sobie, toteż nie mogła zostać zbrukana czymkolwiek innym, niż krwią jakiejś ofiary. Tylko takie plamy na posadzce Dorian był w stanie zaakceptować, a i to miało jakiś krytyczny punkt odniesienia.
Długo zastanawiał się nad tym, czy nie odpalić kolejnego papierosa, jednak finalnie się powstrzymał. Powoli kończyły mu się zapasy, a średnio lubił chodzić do monopolowego. W pamięci odnotował, że będzie musiał złożyć zamówienie w swojej ulubionej firmie. Nic go bardziej nie satysfakcjonowało, niż możliwość otrzymania zamówienia prosto przed swe drzwi. No kurwa utopia.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
- O, super. Kocham wiśnie. - Pokiwał głową, trochę zaskoczony entuzjazmem wampira.
Przez ostatni tydzień odżywiał się niemal wyłącznie ludzkim mięsem i chlebem tostowym. Pożądał witamin bardziej niż kutasa. Za swój stan winił Doriana i zamierzał zmusić go do wynagrodzenia mu tego wszystkiego.

Zniknął w kuchni na dłuższą chwilę, słuchając blondynka wśród szumu wysuwanych szuflad i szczęku przeszukiwanych naczyń. Nie mógł znaleźć nic cennego, co mógłby wepchnąć do kieszeni, nawet pojedynczej srebrnej łyżki. Ostatecznie wyciągnał wielką, głęboką miskę i napełnił ją wszystkimi owcami, które znalazł w lodówce. Poza tym nie zostawił po sobie absolutnie żadnych śladów bytności.

Wracał, trzymając naczynie w obu dłoniach i raz po raz zerkając po meblach. Może chociaż jakaś rzeźba, zegarek, przycisk do papieru? Nic nie rzucało mu się w oczy.
Zasiadł na sofie możliwie najbliżej Doriana i rozpoczął konsumpcję. Maliny połykał praktycznie w całości, wiśnie gryzł wraz z pestkami. Słychać było bardzo wyraźnie, jak pękają pod naciskiem jego wilkołaczych zębów.
- Mhm, okej. Jebiesz jak gówno. Całe to miejsce jebie jak gówno. Dziwię się, że sufit jeszcze nie jest żółty jak stara frytownica - rzucił nagle, chyba w odpowiedzi na wcześniejszą prośbę wampira.

Teraz czekał na furię. Albo na rozbawienie. Boże, chciał dostać od niego w mordę. Ale on dzisiaj wyglądał na dziwnie spokojnego.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Doprawdy problematycznym zdawał się być fakt, iż lubili te same owoce. Nie chciał wychodzić po szlugi do sklepu, na targowisko też nie, ale ewidentnie będzie musiał. Przewrócił oczami, gdy sobie to uzmysłowił i wrócił do opróżniania swojej butelki, o której zapomniał na krótką chwilę, po przybyciu wilkołaka. Obserwował dokładnie jego ruchy, obudziła się w Dorianie podejrzliwość, nie pierwszy zresztą raz. W zachowaniu Walkera było coś dziwnego, bardziej nawet niż ostatnim razem. Ewidentnie nie szukał tylko miseczki. „A to kutas” – pomyślał, gdy uzmysłowił sobie jaki charakter miało owe przeglądanie wnętrz mebli. Jebany chciał go okraść. Był niemal pewien, jednak postanowił nic nie robić z nowo pozyskaną wiedzą, na to było kilka minut za wcześnie.
Poczuł rosnące w swoim organizmie napięcie, gdy Joshua usiadł blisko niego. Wiedział, że to musiało być działanie z premedytacją, nie było po prostu innej możliwości. Może znali się krótko, jednak Relish był dobrym obserwatorem, a przynajmniej tak uważał, więc wiele rzeczy potrafił wywnioskować prawie, że z niczego.
- Pachnę Diorem, Ty jebany ignorancie. – zaczął swoje przemówienie zleksza wzburzony, nie znał drugiej takiej istoty, która miałaby tak wyostrzony, czuły węch jak on, po swoim kurwa trupie dopuściłby do tego, aby w jakikolwiek sposób jebać, był to fakt fundamentalny – Sufity mogę sobie malować pięć razy dziennie, jeśli będę miał ochotę, ale finalnie nie muszę. Widzisz to kółeczko tam w rogu? – zapytał wskazując palcem na sufit – Magicznie wsysa dymek. – zakończył mini monolog uważnie patrząc na sposób w jaki były pochłaniane jego owoce. Kurwica go chwytała, gdy słyszał dźwięk przeżuwania. Postanowił to zignorować na rzecz kwestii istotniejszych.
- To urocze jak się tutaj dokładnie rozglądasz, ale wszystko jest odpowiednio zabezpieczone. Jedyne co możesz sobie z mojej łaski wziąć, to ten zegarek – powiedział, rzucając w niego biżuterią, która jeszcze chwilę temu miał na nadgarstku. Cholerstwo było ciężkie i trafił nim prosto w nos Joshui, ucieszyło go to.
- Za niego możesz mieć nową taksóweczkę i pewnie zostanie na wynajem.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
- Dior to nie marka szlugów. Palisz, to tego nie czujesz. - Jak najbardziej zamierzał umrzeć za tę dziwną sprawę.

Blondynek postanowił skoncentrować się na pierdoleniu, Joshua nie wydawał się tym szczególnie wzruszony. Jadł i patrzył, jak twarz Doriana zmienia się w złości. Raz na jakiś czas przerywał żucie i posyłał mu rozmarzony uśmiech. Prowokował.

Ale poprawny wpierdol nigdy nie nadszedł. Syknął, kiedy złoty zegarek ze szczękiem uderzył w jego nos i spadł do miski z owocami. Dotknął swojej twarzy, palcami wybadał stan przegród; szansa na krwotok była całkiem duża. Znowu.
- Kradłem cały tydzień, odkąd zostawiłeś mnie bez środków na życie i możliwości zarobku. To z przyzwyczajenia. - Ciężko było ocenić, czy mówił to na serio, czy ironizował, bo ton miał znudzony i mimikę nijaką. - Pewnie mnie jeszcze wyjebią z mieszkania, bo nie zapłaciłem na czas.

Pociągnął nosem, wytarł twarz ręką i odstawił miskę z zegarkiem na podłogę. Poderwał się z kanapy i podszedł do fotela Doriana. Pochylił się nad nim ze swawolnym uśmiechem.
- Tydzień temu chciałem, żebyś wyruchał mnie w dupę. Myślę, że za to należy mi się od ciebie chociaż tyle, żebyś dał mi pieniądze w gotówce. Nie będę zapierdalał targować się w lombardzie, żebyś mógł poczuć się lepszy. - Był mistrzem manipulacji, lewą ręką sunął mu w górę uda, aż do rozporka.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Dla postronnych obserwatorów cała sytuacja mogła się wydawać niebotycznie odrealniona i nieistotna, jednak Dorian był wściekły. Przejął się chuj wie czym, przez co uznał za swoją powinność kontynuowanie dziwacznego tematu, tylko po to, aby udowodnić swoją zakichaną rację, bo tak chciał i koniec. Był w stanie znieść naprawdę bardzo dużo odklejonych zachowań, jeszcze więcej obelg, a nawet prowokacji czy to seksualnych, czy czysto wykorzystujących jego głód. Finalnie nie potrafił się zmusić do zaakceptowania faktu, iż jego perfum nie było czuć. „Co za bezczelny ciul. Za kszty węchu, gustu, pojęcia o czym kurwa kol wiek. Zero. Nada. Nic. Niepojęte olewatorstwo.” – w głowie Doriana panowała istna burza myśli, oscylująca wokół abstrakcyjnego tematu.
- Dior to marka perfum, które co najwyżej są w stanie lekko zmieszać się z delikatnym zapachem moich davidoffów, palancie. To oznacza tylko tyle, że wyolbrzymiasz, bo możesz poczuć tylko i wyłącznie niepozorną nutę dymu, zdominowaną zapachem właściwym – odparł zaciskając swoje dłonie w pięści, co jakiś czas je rozluźniając.
- Nie przypominam sobie, żebym miał Cię w papierach, więc nie muszę Cię utrzymywać. Nie moja wina, że nie masz żadnych oszczędności. – Bił się z myślami udzielając takiej odpowiedzi, ale finalnie co go obchodziło, jak musiał teraz utrzymywać się jego towarzysz. O pomoc nie poprosił, a wręcz przeciwnie. Prawie się jebany zabił. Jak miał niby cokolwiek mu podarować, nawet nie miał żadnego gwarantu, iż ma to jakikolwiek sens.
- Czuję się lepszy tak, czy siak, nic nie zmienisz – zaczął rozsuwając bardziej swoje nogi, skoro Walker chciał się bawić, to Relish zagra w tę grę z wielką ochotą – Chciałeś, ale nie dałeś. Możesz naprawić swój błąd – dopowiedział, oblizując usta. Oczywiście, że szybko zrobił się napalony, nie mógł tego ukryć, nawet nie miał takiego zamiaru. Jaki był w tym sens? Żaden.
- No dalej, nie krępuj się. – popatrzył prowokacyjnie prosto w oczy wilkołaka, gdy jego palec znalazł się w pobliżu rozporka Doriana.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Kwestia perfum i fajek pozostawała palącą, ale nie mógł jej teraz rozstrząsać - sytuacja zmieniała się zbyt dynamicznie. Dalej wyraźnie czuł swąd tytoniu, jednak nie mógł dłużej się upierać, że Dorian cuchnie. W końcu dosłownie wisiał nad nim i chciał być tylko bliżej.

Gdy rozsunął nogi, Joshua automatycznie zjechał na kolana. Doskonale znał ten scenariusz, mógł realizować go z zamkniętymi oczami. To byłoby takie proste, takie naturalne, gdyby popłynął z prądem.
Prawą rękę również przesunął po jego udzie, tak że obie jego dłonie spotkały się w kroczu; był taki, kurwa, zimny. Zdążył wyczuć erekcję w lewej nogawce jego spodni, ale skupił się na guziku, na zamku. Patrzył mu w oczy, kiedy je rozpinał. Zdążył odchylić gumkę jego bielizny, kiedy zorientował się, co się właśnie działo.

Był mistrzem manipulacji - prawie sam siebie zmanipulował do tego, żeby zapomnieć, po co tu przyszedł. Poderwał się nagle z klęczek i cofnął dłonie na kolana Doriana. Oparł się na nich, marszcząc nos.
- Nie, nie, nie. Potrzebuję centa. Narobiłeś syfu. Płać za niego. Nie chcę ruchać się z tobą za pieniądze. - Właściwie to w tym momencie chciał, ale wiedział, że rzeczywistość nie będzie taka przyjemna, jak jego śmieszne fantazje.
Nie chciał skończyć, będąc używanym jak dmuchana lalka pod groźbą głodu i bezdomności, nawet jeżeli potencjalny używający wydawał mu się teraz atrakcyjny.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Podobał mu się taki rozwój wydarzeń, w jakim brał udział. Ochocze klęknięcie przed nim ze strony Joshui tylko bardziej nakręciło Doriana. Wyglądał nieprawdopodobnie seksownie na kolanach. Jego gorące dłonie, błądzące po ciele wampira skutecznie go rozpraszały. Zawisł mentalnie na etapie jakiegoś dziwnego oczekiwania. Całą siłą własnej woli, powstrzymywał się przed próbą przyspieszenia rozwoju akcji we własnym salonie. Westchnął cicho, gdy palce Walkera znalazły się blisko jego bielizny i poczuł nic, Kompletnie nic, bo ten drugi znowu postanowił zmienić zdanie. Było to niesamowicie frustrujące.
Mimo wszystko nie poruszył się nawet o milimetr. Starał się również zapanować nad własną mimiką twarzy. Nie chciał tak jawnie zdradzać swojego rozdrażnienia, finalnie czasu mieli dużo.
- To była Twoja wina, w kwestii przypomnienia. Jeżeli jednak tak bardzo czujesz się pokrzywdzony to jasne, mogę Ci coś dać, ale jaką mam gwarancję, że zaraz i tak nie spróbujesz mnie okraść? Jaką mam gwarancję, że te pieniądze są Ci faktycznie potrzebne? Ostatnio prawie umarłeś na moich oczach. Nie działa to jakoś specjalnie na Twoją korzyść. Co jeśli dam Ci kasę, a Ty znikniesz albo się zabijesz? Jaki to ma sens? – zapytał dość spokojnie. Nie miał zamiaru się kłócić o pieniądze. Miał ich dużo, nawet bardzo dużo, w zasadzie to ogrom – toteż nie widział powodu, dla którego miałby się specjalnie mocno wzbraniać, jednak zawsze było jakieś „ale”. Jego wątpliwości były oczywiste, zakomunikował je dość jasno.
Puknął go palcem wskazującym w nos, nie mógł się pohamować. Bawiło go to oraz miało na celu zaskoczenie wilkołaka. Złapał go za ręce, na których się opierał i niemal siłą wciągnął go na swoje kolana.
- A ruchać się ze mną będziesz dla przyjemności większej, niż kasa – dodał, patrząc mu prosto w oczy. Na jego twarzy majaczył pozornie niewinny uśmiech, gdy przejeżdżał palcem w dół brzucha swojego towarzysza. Koniec końców go polubił, po prostu.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Skrzywił się, kiedy Dorian puknął go w nos. To chyba było jeszcze dziwniejsze niż "śmierdzioszek". Chciał mu przypierdolić, tylko w ostatnim momencie się powstrzymał? Tak to wyglądało.
Nie zdążył tego porządnie przeanalizować, kiedy blondynek wciągnął go siłą na siebie. Pierwszym, co zauważył, było to, że właściwie nie mógł się postawić, drugim - że był trochę za duży, żeby siedzieć wampirowi na kolanach. Ale cieszył się tą chwilą braku kontroli; trochę jakby się porządnie upierdolił, tylko bez elementu samotności i ciągłych mdłości.

Zaciskał zęby, czując nikły dotyk na swoim brzuchu. Ledwo przedzierał się przez sierść, ale tyle wystarczyło, żeby zmusić go do porzucenia gniewu. Oczywiście, wciąż frustrowało go to, co mówił Dorian (pieniądze to nie przyjemność, tylko konieczność, i on tego zupełnie nie rozumiał), ale nie był w stanie się z nim kłócić.

Położył dłoń na jego piersi, przesunął ją w górę, do szyi. Trzymał go delikatnie za gardło.
- Więc daj mi tę kasę już teraz, żebym miał czyste sumienie. - Tak naprawdę to zawsze miał czyste sumienie i raczej niewiele mogło to zmienić, po prostu mylił poczucie winy z uczuciem stresu. - Zabiję się, kiedy będzie mi się podobało. Może bym nie miał na to ochoty, gdybym miał lepsze życie. Na przykład gdyby facet, który zrobił mi dziurę w ścianie, zapłacił za remont. Albo gdybym nie musiał dzień w dzień zapierdalać taksówką przez czternaście godzin.

Zamknął oczy i odetchnął ciężko. Było coś, co chodziło mu po głowie od kilku minut - bardzo natrętna myśl, która nie chciała mu przejść przez gardło. Ale przeszła, musiał tylko nie patrzeć w oczy Doriana:
- A mógłbyś... mnie związać. Ręce. Co myślisz?

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
W całym swoim spaczeniu doszedł do wniosku, że delikatny dotyk na jego gardle jest dość uroczy oraz przyjemny. Nie był do końca pewien, czy to przez ciepłą dłoń, czy przez sposób chwytu, ale tak, podobało mu się i wcale nie odczuwał jakiegoś zgorszenia lub niesmaku. Nawet nie dostrzegał próby jakiegokolwiek zdominowania go, a to bez wątpienia podobało się Dorianowi. Miał wrażenie, iż są w trakcie odgrywania niepozornej gry wstępnej, co pobudzało Relisha do działania, chciał sobie płynąć na fali pozytywnych wibracji.
Nawet słowotok o niesatysfakcjonującym życiu Joshui nie zepsuł wampirowi humoru. Zbyt dobrze się bawił, ale fakt pozostawał faktem: nie do końca rozumiał postawę wilkołaka. Mógł przecież znaleźć inne mieszkanie, mógł spróbować coś zaoszczędzić, mógł nawet znaleźć lepszą pracę. To nie jest wcale tak, że zawsze należy akceptować własny los takim jakim jest i nie zmieniać absolutnie nic. W szczególności, że Walker ewidentnie sobie z akceptacją owej egzystencji nie radził. Już abstrahując od uzależnień oraz myśli samobójczych, o których mu mówiono. Sam przecież widział do jakiego stanu potrafił się doprowadzić.
Finalnie postanowił nijak nie skomentować akurat tej sprawy. Może innym razem spróbuje pobawić się w wybawiciela, a i to było uzasadnienie dość wątpliwe. Prawdopodobnie Joshua nie chciał słuchać monologów umoralniających, a on sam raczej nie do końca potrafił takowe głosić.
- Mógłbym dać Ci kasę już teraz, ale zbyt dobrze mi się tu siedzi. O co Ci tak naprawdę chodzi, bo na pewno nie o sumienie? – powiedział dość spokojnie, kładąc swoje dłonie na udach mężczyzny. Dosłownie – chuj nie sumienie. Nikt nie będzie mu mydlił oczu czymś tak trywialnym, a już na pewno nie istota pokroju Walkera.
- Myślę, że mógłbym. W zasadzie to zrobię to z wielką ochotą i przyjemnością. – nie kłamał. Wizja związanego wilkołaka tuż pod nim go podniecała. Mógłby zrobić mu tak wiele rzeczy. Zadać ból, pozostawić swój ślad na jego ciele. Jak mógłby się nie zgodzić?

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Czuł pod palcami pulsowanie tętnic szyjnych Doriana. Było tak powolne, tak spokojne...  Nierealne. Kiedy dusił mężczyzn, ich tętno przyśpieszało do samego końca. Ulga przychodziła dopiero po śmierci. Wraz z zanikiem oddechu.

Gładził go po krtani, kiedy mówił. Nie patrzył mu w oczy, tylko obserwował ruchy chrząstki na jego szyi. Nie chciał mu teraz patrzeć w oczy. Wystarczająco trudno było mu się skupić z jego dłońmi na udach. Korciło go, żeby przyciągnąć je bliżej krocza, ale powstrzymywał się. Nie chciał zaburzać jego rytmu. Tym razem to nie on miał prowadzić.
- Bo... chcę się z tobą ruchać. Ale nie za kasę. Nie chcę się tak czuć. I nie chcę, żebyś ty tak o tym myślał - zaczął, wciąż nie odrywając wzroku od gardła wampira. - Chcę się czuć, jakbym wszystko już załatwił i mógł stąd wyjść, jeśli by mnie naszła ochota. Jakby...

Zamilknąwszy nagle, zmarszczył brwi. Jego ręka zjechała niżej; chwycił w dłoń tkaninę koszuli Doriana.
- Nie masz żadnego problemu z prostytucją, co?

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Walker wydawał się Dorianowi dość niespokojny i miał pewność, że owa nerwowość wcale nie wynikała z braku doświadczenia czy zdenerwowania, a bardziej z niecierpliwości. Kurwa, był tym faktem zachwycony. Co prawda zostawiał gdzieś głęboko w swojej świadomości margines błędu, mógł się przecież mylić, ale szczerz wątpił. Pomimo całej tej abstrakcyjnej otoczki wokół ich znajomości, mógł śmiało stwierdzić, iż w jakiś totalnie pokrętny sposób się uzupełniali, chociaż gdyby miał to jakoś skonkretyzować raczej by nie potrafił. Tak przynajmniej sądził. Mimo wszystko wyrobił już swoje zdanie i nie miał zamiaru go podważać w żaden sposób, uznając samego siebie za jednostkę wybitnie nieomylną.
Bez skrępowania przymknął na chwilę oczy, czerpiąc całkowitą przyjemność z dotyku Walkera. Odruchowo zacisnął mocniej palce na jego udach, wiercąc się w fotelu. Chyba zrobił sobie zdecydowanie zbyt długą przerwę od seksu. Wręcz na pewno. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a on ostatnio nie miał głowy do najistotniejszej…jednej z wielu istotnych w każdym razie.
- Mogę Ci zrobić przelew, jeżeli to sprawi, że poczujesz się lepiej – powiedział analizując całą sytuację. Finalnie naprawdę mógł to zrobić, już trudno. Po co ma go dłużej męczyć, skoro od samego początku wiedział, że i tak da mu pieniądze. Prawdopodobnie nawet o wiele więcej niż Joshua na chwilę obecną potrzebował na pokrycie tych wszystkich, nabytych w krótkim czasie, strat. Złapał wilkołaka za tyłek i przyciągnął jeszcze bliżej siebie.
- Dlaczego miałbym mieć? – zapytał dość zdziwiony owym pytaniem. Zawód jak każdy inny, jak nie bardziej użyteczny, niż co poniektóre. Koniec końców, ileż radości przynosił klientom. Sam kiedyś często korzystał z takich usług dla zabawy. Mimo wszystko nie postrzegał wilkołaka w kategorii swojej prostytutki. Dla Doriana to by było wręcz nielogiczne. Trafili na siebie przez czyste zrządzenie losu, a nie jakąś agencję.
- I możesz stąd wyjść dopóki Cię nie zwiążę, nie wiem czy później tak po prostu bym Cię wypuścił. gdybyś nagle zmienił zdanie. Pewnie nie – dodał po chwili namysłu. Był pewien, że nie mógłby przerwać ich wspólnej zabawy gdyby zaszła na bardziej zaawansowane rejony.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Wpijając palce w uda Joshuy, wampir natychmiast mógł wyczuć, że jego mięśnie zaczęły tężeć. Sądząc po przyśpieszonym tętnie, czuł całkiem ostry niepokój. Albo złość.
Milczał, zastygnąwszy w zupełnym bezruchu. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że nastawienie Doriana z czymś mu się kojarzyło. Z czymś bardzo konkretnym. Ten charakterystyczny brak szacunku dla kwestii świadomej zgody i dumne zacieranie granic między seksem a przemocą seksualną, ta nonszalancja i egocentryzm. Dłuższą chwilę zajęło mu połączenie kropek, ale udało się. Hetero. Norma.

Nareszcie podniósł wzrok na twarz Doriana. W jego oczach widać było rozczarowanie.
- Ruchałeś się z kobietami, co? - zapytał, ciągnąć za trzymaną w ręku koszulę.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Wkurwił się. Nagle i niespodziewanie po prostu był wkurwiony. Nie spodziewał się takiego pytania. Wykazywał dość duży brak zrozumienia dla jego pojawienia się, bo co do kurwy? Skąd mu się nagle wzięło na poruszenie tematu rzekomego seksu z kobietami Doriana. Kompletnie tego nie wiedział, ale i tak wyprowadziło go to z równowagi.
- Rżnąłem kobiety, rżnąłem mężczyzn. Bawiłem się z wilkołakami, wampirami i kimkolwiek kurwa chciałem. Robiłem, robię i robić będę to, na co mam ochotę i kiedy ją mam, bo taki jestem. To się nie zmieni. Uwielbiam rozrywkę, kocham: seks, pieniądze, fajki oraz krew. Ubóstwiam niszczyć niewinność, naginać zasady, bo tak. – odpalił się niespodziewanie. Kierowały nim negatywne emocje - tak szybko zastępujące te wręcz euforyczne.
Miał ochotę zrzucić z siebie Walkera, właśnie przez jego rozczarowanie w oczach. „Że niby kurwa co? Jestem gorszy, bo jestem otwarty? Nagle mu się coś nie podoba? Co to w ogóle za zjebane pytanie” – myślał intensywnie, o dziwo nie ruszając się z miejsca. Jeszcze do końca nie wiedział, czy wilkołaka wyrzucić, zgwałcić, zabić, czy co? No nie wiedział. Po raz kolejny rozwój sytuacji był dynamiczny, ale katastrofalny w skutkach, a przynajmniej właśnie takim się jawił. Chuj wiedział, co zaplanował dla niego los, który zasadniczo miał w dupie, ale miał nadzieję, że finalnie nie będzie tak zniesmaczony, jak w chwili zapytania.
- Jakiś problem?

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach