Liczba postów : 158
Po balu...
Jakby to ująć...za jej czasów takich bali nie było. Martwe ciało jej nie ruszało. W pewnej chwili zaczęła się uodporniać na takie widoki. W dodatku był z nią ojciec. Z nim wiedziała, że jest bezpieczna. Została tam ile musiała. Oczywiście ojciec musiał o nią zadbać i poprosił Cyrilla, by ten ją odwiózł. Nie protestowała, zwłaszcza, że wcześniej...rozmawiali. Nawet się ucieszyła, że padło na niego. Podała mu adres. Mogli jechać. W trakcie drogi nie odzywała się prawie w ogóle. Była spięta, noga z nerwów wybijała nierówny rytm. Robiła to nieświadoma wpatrzona w szybę. Głowa zaczynała ją boleć i myślała o tym, by tylko położyć się spać.
Byli na miejscu. Zaprosiła Cyrilla do środka. Dlaczego? Chyba nie chciała być sama. Rzadko jej się zdarzały takie sytuacje. Przeczuwała, że gdy zostanie sama zwyczajnie pogrąży się w zamartwianiu i stres ją zje od środka. Na wejściu od razu zdjęła buty, rzuciła je niechlujnie blisko szafki. Wszystko w tym domu było poukładane, miało swoje miejsce. Takie rzucenie czegoś było do niej nie podobne, ale nie miała już siły. Zaczęła wołać koty. Jeden wyszedł z prawej strony. Szedł powoli się przeciągając. Henriette wzięła go od razu na ramiona, chciała ucałować, ale kocia łapka wylądowała na jej twarzy.
- Na pasztet cię przerobię, zobaczysz - wyszeptała do kota, ale Cyrill mógł to usłyszeć. Puściła zwierzę, a ono podeszło do mężczyzny. Ostrożnie stawiało kroki koło niego, obwąchując go dokładnie. - To jest Bucky - przedstawiła go - Jest jeszcze Dobby i Bubbles. Najpewniej są na górze. Zrobić ci coś do picia? Mam dobrą herbatę, ostatnio zamówiłam. Mam też dobre wino jakbyś chciał.
Stała spięta. Sukienka, którą założyła na serce nocy była teraz niewygodna. Za dużo odsłaniała. Było to widać po jej zamkniętej postawie. Ręce skrzyżowała, a ramiona miała ściśnięte do siebie tak jakby było jej zimno. Teraz, by się przydała jego marynarka.
@Cyrille C. Vayssière
Jakby to ująć...za jej czasów takich bali nie było. Martwe ciało jej nie ruszało. W pewnej chwili zaczęła się uodporniać na takie widoki. W dodatku był z nią ojciec. Z nim wiedziała, że jest bezpieczna. Została tam ile musiała. Oczywiście ojciec musiał o nią zadbać i poprosił Cyrilla, by ten ją odwiózł. Nie protestowała, zwłaszcza, że wcześniej...rozmawiali. Nawet się ucieszyła, że padło na niego. Podała mu adres. Mogli jechać. W trakcie drogi nie odzywała się prawie w ogóle. Była spięta, noga z nerwów wybijała nierówny rytm. Robiła to nieświadoma wpatrzona w szybę. Głowa zaczynała ją boleć i myślała o tym, by tylko położyć się spać.
Byli na miejscu. Zaprosiła Cyrilla do środka. Dlaczego? Chyba nie chciała być sama. Rzadko jej się zdarzały takie sytuacje. Przeczuwała, że gdy zostanie sama zwyczajnie pogrąży się w zamartwianiu i stres ją zje od środka. Na wejściu od razu zdjęła buty, rzuciła je niechlujnie blisko szafki. Wszystko w tym domu było poukładane, miało swoje miejsce. Takie rzucenie czegoś było do niej nie podobne, ale nie miała już siły. Zaczęła wołać koty. Jeden wyszedł z prawej strony. Szedł powoli się przeciągając. Henriette wzięła go od razu na ramiona, chciała ucałować, ale kocia łapka wylądowała na jej twarzy.
- Na pasztet cię przerobię, zobaczysz - wyszeptała do kota, ale Cyrill mógł to usłyszeć. Puściła zwierzę, a ono podeszło do mężczyzny. Ostrożnie stawiało kroki koło niego, obwąchując go dokładnie. - To jest Bucky - przedstawiła go - Jest jeszcze Dobby i Bubbles. Najpewniej są na górze. Zrobić ci coś do picia? Mam dobrą herbatę, ostatnio zamówiłam. Mam też dobre wino jakbyś chciał.
Stała spięta. Sukienka, którą założyła na serce nocy była teraz niewygodna. Za dużo odsłaniała. Było to widać po jej zamkniętej postawie. Ręce skrzyżowała, a ramiona miała ściśnięte do siebie tak jakby było jej zimno. Teraz, by się przydała jego marynarka.
@Cyrille C. Vayssière
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!