Naje...nawaleni to do domu

2 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Najlepszym w przyjęciach zawsze był moment, w którym te zmierzały do końca - niezależnie od przyczyn - i można było pożegnać się z gospodarzami oraz powrócić do własnego mieszkanka. W przypadku Marr była to albo siedziba rady, w której piwnicy trzymała najwięcej zabawek, albo domek służący niemalże wyłącznie wypoczynkowi. Z obiektywnych powodów raczej rzadko tam zaglądała, przynajmniej osobiście. Tym razem zapewne wróciłaby do niego po jedną rzecz, prysznic, lecz niestety główne muzeum dla staroci takich jak ona znajdowało się bliżej. W przeciwieństwie do innych, miała ma sobie (bardzo) lekki pancerzyk roboczy - nadal nieco ujebany przyschniętą już krwią, pomijając inne zabrudzenia - a nie elegancką suknię z pantofelkami lub dziarski garnitur. Tym bardziej z radością przywitała moment wejścia pod nieprzerwany, gorący strumień wody.
Zaczęło się niewinnie, wpierw mydełko, następnie odżywki oraz żele - i nucenie pierwszej pioseneczki - potem kilka przemyśleń i szampon. Dalej klasyczne wycieranko i kilka drobnych zabiegów kosmetycznych; bo wbrew pozorom szafeczka należąca do Marr miała coś więcej niż jeden specyfik z napisem: tors, miejsca intymne, głowa, dupa (a nawet DUPA). Po prostu jej aromaty uderzały w bardziej subtelne, odświeżające klimaty typu morska bryza lub mięta. Czas operacji, o dziwo skandaliczny z perspektywy wojny manewrowej, bo aż pół godziny. Gdyby nie to, że odpuściła sobie suszenie włosów, byłoby jeszcze dłużej. Na koniec owinęła się ręczniczkiem i ruszyła do jednego z mniejszych saloników na pięterku. Skoro nikogo za nią nie przywiało, to założyła, że ma całą rezydencję dla siebie. W końcu reszta musiała coś łyknąć w tym czasie, prawda? Tudzież oddać się innym rozrywkom połączonym z ratowaniem damy w opresji, jak chociażby jej mateczka i ten cały Gerwant... Gerard... Gerwald... Gerald... Gerwazy... wilkołak, wiadomo który.
Usadziła swój kuperek wygodnie na kanapie, rozprostowała (ponoć) zgrabne nóżki i oparła je o stolik, po czym zaraz zaczęła bawić się laptopem. Punkt pierwszy - zgranie nagrania z kamery hełmu. Szybko, łatwo i przyjemnie, na osobny dysk zewnętrzny, który zaraz odłożyła na boczek. Później posprawdzała wszystkie skrzyneczki adresowe oraz wymieniła kilka mniej istotnych wiadomości - grunt, ze żadna trwająca operacja nie wysyłała sygnału SOS - a zwłaszcza ten świeżo mianowany na Łowczynię dzieciaczek Louisa.
To oznaczało jedno, możliwość - mówiąc nieładnie - opierdalania się przynajmniej przez najbliższą godzinę. Wbrew pozorom koncepcji miała milka. Może jakiś odcinek serialu, bo ludzie potrafili kręcić całkiem niezłe produkcje? Albo rundka w Dead by Daylight, dla przetestowania nowego killera - The Knight? Tudzież, ach, może nieco inny, bardziej jednorazowy seans! Dlaczego by nie! Wstała i skoczyła po słuchaweczki bezprzewodowe oraz do kuchni po domowej roboty koktajl truskawkowy. Upiła dwa łyki, wklepała kilka fraz w przeglądarkę i oddała się relaksacyjnemu seansowi filmowemu.
Nikt ci nie przeszkodzi, skoro posesja była niemalże w pełni opustoszała.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Jedna noc, a ile wrażeń! Wpierw odstawiłeś siebie i syna do domu, potem spędziłeś z nim kilka chwil – dzieciaczek zasnął, a Ty polazłeś się ogarnąć. Zabiegom pielęgnacyjnym zawsze poświęcałeś długie godziny - dziś poszło na szybko – prysznic, czyste ciuszki no i oczywiście dobrze ułożony fryz: kwestię skincare chwilowo olałeś, uznając, że przez jedną noc wielka tragedia się nie stanie. Potem w planie były kapciuszki, kocyk i spanko – bzzt... Ale wtedy jak na złość zapaliła się żarówka.
Co by synek nie panikował: Jun zostawił mu śliczną karteczkę na lodówce z napisem: wrócę za kilka godzin. Zapakowawszy zadek do autka, pojechał w kierunku posesji NAJWYŻSZEJ POWAŻNEJ RADY TEGO ŚWIATA. Powód? Zgranie zdjęć - raz – dyskusja na temat zebranego materiału dowodowego – dwa. Nie, żeby podpowiedziała mu to wewnętrzna intuicja - może odrobinkę, że akurat w tej konkretnej chwili, tego konkretnego dnia, jak się pospieszy, to zastanie w domku wielce zrelaksowaną Marr. Wielce sprecyzowanego zdania na jej temat nie miał, ale jednego nie zarzucał - braku dbałości o wygląd. Co by nie mówić, jak wampirzyca chciała, to potrafiłaby przyćmić wyglądem wiele dam obecnych na balu. Inna kwestia, że nie zawsze miała ku temu kaprys.
Auto zaparkowałeś na parkingu dla personelu – prywatnym, do którego Janusze, Areczki i Karyny nie mieli dostępu. Kluczyki schowałeś do spodni – o zgrozo, jeansowych dla zachowania komfortu. Do tego dobrałeś wygodne butki, prostą koszulkę i kurteczkę na to, bo bądź co bądź wieczory bywały zimne, a Tobie jak na złość ciała nie zmroziło do minimalnej krajowej temperatury (nie)życia.
Stuk puk – drzwi otwarte – nic w tym nadzwyczajnego, wszak po posesji zawsze krzątali się ludzie. Jak na staruszka Louis znał wszystkich pracowników dość dobrze: z ich imienia i nazwiska oraz kilku innych rzeczy, o których lepiej się nie rozpisywać. To, czy nieśmiertelny budził wśród nich sympatię niech pozostanie tajemnicą - elementem jawnym natomiast będzie swobodne przejście się z salonu na tak zwaną klatkę schodową i pięterko wyżej - gdziekolwiek tam, gdzie spoczywała szanowna wampirzyca, której szukał przybyły.
- Huh... - no tak, weź tu, krzyknij, gdy na głowie zagościły słuchawki. Aha... Czy wspominaliśmy już, że w ramach poczęstunku wziąłeś ze sobą japco z serca? Tobie kostki powiedziały A, albo może się pomyliły? Kto wie, co takiego wyrzuciłyby graczowi B - czyżby wyrok C? Niech zadecyduje Los – Ty tymczasem ów przedmiot postawiłeś na stoliku, przy którym zapewne siedziała Marr. Nie siląc się na kurtuazję powitania, usadziłeś kuperek centralnie obok, z kieszonki wyciągając telefon.
- Czas przerwać nić samotności i porozmawiać o interesach. - zakładając, że obyło się bez szturchnięcia: raczcie wybaczyć wampirowi jego luźne podejście. Louis szczerze gardził koniecznością noszenia w sobie kija drętwości i powagi radnego – serio! Pomimo wieku zachował resztki dziecinności - wykluczając chwile, w których taki wyzwolony jednak być nie mógł: czytaj naprawa syna i nieszczęśliwej Selenki. Robienie za support od zawsze wymagało sporych pokładów energii, ale hej – od czego były tajemnicze japca!
Nie czekając na odpowiedź od szanownej Marr: wyjąłeś telefon z kieszeni i machnąłeś nim kilka razy na znak konieczności zgrania danych na komputer. Nie samymi nagraniami wampiry żyły - kilka fotografii z uwiecznieniem biednych ofiar również mogło się przydać. Los jeden wie, jak potoczy się dzisiejsze spotkanie. Na pewno nie na sucho.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Jak przystało na szanującego się drapieżnika, to oczywiste, że natychmiastowo odnotowała obecność osoby trzeciej - i zidentyfikowała ją z marszu jako Louisa - w salonie. To, że droga ku temu była usłana kilkoma drobnymi detalami, to już osobna historia. Po pierwsze, nieco się spięła w momencie położenia jabłka na stoliczku - pewnikiem udawane zaskoczenie. Po drugie, natychmiastowo podwinęła kopytka do siebie, tym samym niwelując ilość prezentowanego negliżu - ukazać nóżkę obcemu mężczyźnie to grzech śmiertelny. Po trzecie, natychmiast zamknęła laptopa - byle tajne dane nie ujrzały światła dziennego. Po czwarte, jako że Radni mieli wybitnie dobry słuch, co nieco dałoby się ze słuchaweczek wychwycić - dopóki spektakl dźwiękowy nie został ucięty przez poprzedni punkt. Państwo raczą wybaczyć jedynie cenzurę, gdyż to nie powinno stać się wiedzą publiczną, aby nie psuć ogółowi zabawy.

W każdym bądź razie, zaraz wyciągnęła słuchaweczki z uszu i te wylądowały tuż obok dysku zewnętrznego. Jednocześnie Marr raczyła naciągnąć na siebie nieco kocyka, wszakże jedyne co miała na sobie to ten cholerny ręczniczek. Widocznie jej liczenie na odrobinę samotności - w ramach modlitwy - nie zostało wysłuchane; lub powinna wziąć korepetycje z matmy.
- Porozmawiać czy polamentować - odpowiedziała i choć to powinno być pytaniem, wybrzmiało bardziej jak stwierdzenie. Jej wewnętrzny drapieżnik płakał jak zamieniał na balu ostatnie zdania, co jednocześnie szybko pomogło jej z błyskawicznym pozbyciem się zakłopotania z własnego lica. Akurat zagranie na własnej, z braku idealnego słowa, goryczy tym razem miało przynieść owoce. - Mam nadzieję, że raczą wziąć się w garść podczas szukania tropu sprawcy tego zamieszania. W przeciwnym wypadku odpowiedzialność za przyszłe ofiary wyląduje na nas, z racji dania im w zasadzie wolnej ręki w działaniu - dodała, choć póki co nie wchodziła w detale, gdyż nie wiedziała ile Louis wychwycił z ostatnich minut balu. Wątpliwy początek nie musiał oznaczać równie kiepskiego rozwinięcia i niefortunnego zakończenia, jednak na pewno dawał jakieś podstawy do drobnych obaw. W skali problemu - niby drobiazg - ale niesmak pozostaje.
- Interes będzie o ile, odpukać, to wyjdzie na jaw - powiedziała, po czym wykonała dłonią gest "give it to me", tudzież "come here", to już zależało od interpretacji. Tak czy inaczej, oby miał przy sobie kabelek USB. Siłą rzeczy Marr otworzyła ponownie laptopa i od razu powyłączała wszystko chodzące w tle oraz przygotowała go do działania z delikatniejszym materiałem; ostatecznie podpinając magiczny dysk. - Nasza Selenka ma naprawdę słabą głowę, o ile nie doprawiła się czymś jeszcze przed uroczystością - rzekła, zerkając na Ciebie i unosząc wyżej brew. Znała ją znacznie słabiej niż Louis, więc plotki i drążenie tematu zaczynała właśnie u niego. Odkładając żarty na bok, to było po prostu dziwne, zwłaszcza że kochana młodzież - i dorośli wedle prawa - trzymali się twardo.
- Owoc z drzewa grzechu, które przybrało formę shibari? - spytała retorycznie, kiwając głową w kierunku rzeczonej przekąski. Pomimo niechęci do tej sztuki artystycznej, jakaś nutka ciekawości co do zawartości woreczka już zdążyła się w niej wykształcić.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Czegoś się wstydzisz droga Marr? No daj już spokój - toż to nie grzech oglądać sobie słodkości w internecie: nie bądź żyła i podziel się tagami - ewentualnie pooglądajmy razem. Przy okazji niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który chociaż raz nie zerknął na kinderka - ciekaw jestem ile lasów pinokiowych pokryłby nasz glob. Ty mój drogi słodziaku Marr przed niczym się nie chowaj - nóżek też kulić nie musisz. Widzieliśmy takowych już wiele - Twoja jedna tudzież dwie nowości nie wprowadzą.
Inna kwestia, że: jasne oczyska do niczego się nie ośmielą, wszak nie wypadało naruszać prywatnej przestrzeni a z dwojga złego przerywany kontakt wzrokowy wedle kultury uchodził za grzeczniejszy.
Słuch słuchowi nierówny - szczęśliwie wartość liczbowa wieku dwójki wampirów nie rzutowała na problemy z funkcjonowaniem tego zmysłu. Wyłapanie wzajemnej obecności nie było więc niczym wyjątkowym - co najwyżej zabawnie mieniły się reakcje Liskowego dzieciątka, uważnie oglądającego film dokumentalny. No przynajmniej język był zrozumiały - wręcz uniwersalny dla każdego odbiorcy. Z kolei odpowiedź skośnego intruza: absolutnie nie śmiał zajrzeć Ci przez ramię przed tym, jak zamknęłaś laptopa. Byłby to przecież grzech ciężki, a papieża do spowiedzi w okolicy brakowało. Cóż za niefart.
- Czyżby coś leżało Ci na sercu? - chociaż miałeś w zwyczaju rzucać szczeniackie żarciki, tak teraz takowym poskąpiłeś. Tobie narzekać się nie chciało: nie to miejsce, czas i przeżyte lata. Natomiast wspólna pogawędka? Czemu nie, skoro już przekazałeś telefon w dziewicze łapki cnej niewiasty.
- Cokolwiek nie zrobią, to i tak będzie nasza wina. Swoja drogą, coś już wykoncypowali? - kto pytał, nie błądził - w najgorszym wypadku zapominał srajtaśmy do kibelka. Louisa przy dalszej rozmowie zszanownym gronie nie było - taki już z niego cwaniak: pojawiał się i znikał szybciej od własnego cienia. Co innego Panna Mar - statyczna i groźna jak zawsze: a gdyby tak miś dla przepędzenia chmurek znad jej głowy? Wieczna powaga nie zdobiła jej lica - ba, mogła doprowadzić do zaniku ważnych mięśni. Te jak wiadomo należało systematycznie trenować: no dalej Kwiatuszku - mogliście powyciągać kije z dupek.
- Nawet gdyby, to musiałaby doprawić to czosnkiem lub spożyć prawidziwie końską dawkę. Mało odpowiedzialne z jej strony - będą o tym gadać. - to nie tak, że wampir coś komuś wytykał bardziej niż to robił. Sam święty nigdy nie był, jednak coś tam Rogalika już pistalczył i... Jej kondycja przed bałem pozostawiała wiele do życzenia i z pewnością nie była efektem braku snu. Ubogi posiłek? Być może, skoro w porównaniu do jej znajomego zamiłowania do krwi, obecnie dziabala ze znacznie mniejszą częstotliwością. Cosewidentnie wisiało w powietrzu.
- Brak pamiątki zwypadu to jak praca po godzinach o suchym pysiu - niedopuszczalna. Na karteczce masz skład. - mówiąc to, wampirek podniósł rzyć z kanapy. Krótkie spojrzenie - napijesz się czegoś - miało zanieść za sobą pytanie. Odpowiedz tak lub nie - niezależnie od namysłu przyniesie z kuchni coś jeszcze do zamoczenia pyska,bo czemu nie - dla niego będzie zimniutki soczek z pomarańczek,bo nie samą krwią wampir żył.
No to jak Panno Mar - przed ponownym cupnięciem rzucasz Pani kością na magiczną zawartość we krwi wypełniającej szklane japco?
- Za nawiązanie religijne daje im plus. - mowa oczywiście o motywie kuszenia przez Diabła.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Wstydzić się, drogi Louisie, rzeczą ludzką - a wam zdecydowanie bliżej do nich aniżeli potwornych wersji - inwencji śmiertelników. Ujmując to w przyziemny sposób, panną odzianą w strój kąpielowy ciesz oczka do woli - jeszcze mrugnie oczkiem i zrobi subtelne wink - lecz zastań ją w bieliźnie. Cóż, pisk i reakcja, tudzież trzaśnięcie drzwiami - ewentualnie figurka lub inny przedmiot zaraz poleci w twoim kierunku. Tak samo tutaj, z racji samego zawodu - widok nagich ciał nie był jej obcy - jednak w warunkach pokojowych? Szlachetny panie, sam powinieneś wiedzieć najlepiej, iż pewne rzeczy wymagały podejścia z nieco innej strony.
- Zawsze, jednak o to lepiej pociągnąć Marcusa za język. Został z nimi na dłużej - rzekła, zmuszając się do zamknięcia pyszczka i powstrzymaniu się o wspominki o przykryciu trupa kawałkiem używanego odzienia. Przez osobę która zadbała o walor aromatyczny. Powodzenia, subtelne zmysły węchu. - Jestem ciekawa, jak bardzo rozmnoży się lista przytyków - dodała, potencjalnie zasiewając pewne ziarenko ciekawości w serduszku Azjaty. Całą sprawę i tak będą musieli omówić, a jak wiadomo, wpierw należało nieco poszydzić - na rozluźnienie atmosfery - nim zagłębią się w żmudne, aczkolwiek niezbędne detale. Jednocześnie, jako że nie brzmiała promieniście nawet jak na własny standard, przygotowywała go na więcej niż łyżkę dziegciu w beczce miodu. Więc lepiej by dostarczono im więcej słodyczy, wtedy trudniej wyłapać niepożądane dodatki.
No chyba, że pierwsze pytanie tyczyło się czegoś innego.
- Będą analizować nieszczęsnego Thomasa i, o ile pójdą za moją radą, przeczesywać własną posesję. Nasz Mouth of Sauron miał przy sobie dziwny kluczyk. Wszelkie ustalenia mają słać do Wijsheida - streściła, bez wdawania się w jakiekolwiek inne: może jeśli odkryją A, pokuszą się o B. W tym momencie była półetatową plotkarą, nie wróżbitką. Na więcej jej regulator w postaci zaklinowanego w dupie kija nie pozwalał. Starczy, że jeden jego kawał pękł z powodu wpadki z filmem dokumentalnym.
- Nie tylko oni. Z tym że chętniej, zamiast obgadywać ją za plecami, pociągnęłabym za ten gibki języczek. Tej mieszanki sama jestem ciekawa - i Louis mógł odnieść wcale nie mylne wrażenie, iż Marr nie zależało na osobistej degustacji tego mocarnego specyfiku. Bardziej postrzegała go jako broń, może nie tej z gatunku: ładuj do armaty, cel, pal! - lecz subtelniejszej. W myśl zasady, walka z tym samym przeciwnikiem po raz kolejny jest nudna - większe grupy minionów lepiej wybić szybko i skutecznie. Dla ludzi nawet mała dawka powinna być zabójcza.
Pytanie brzmiało, czego?
- Polewaj - słowo które rzadko opuszczało jej usta, przynajmniej w szerszym gronie; niebędącym złożonym wyłącznie z obecnej Rady. Na kosteczkę przyjdzie zaraz pora, bez obaw. Z góry ustalone scenariusze były nudne, a z tym składem owocu sama nie była pewna, co mogłaby odwalić bez usilnej próby utrzymania pełnej kontroli nad samą sobą. - Ale jeśli twoja córeczka zadzwoni to ty się do niej pofatygujesz - dodała, szczerząc ząbki. To, jej nowa praca w wampirzym świecie oraz niezawitanie na balu - łączymy kropeczki i wnioskujemy: Marr jest chujem, choć drobny research związany z Łowcami zawsze robiła.
- Ani słowa o religii, wystarczy mi parę słów zamienionych z Wielebnym Scalettą - mruknęła niezbyt zadowolona. Jeśli czegoś nie cierpiała bardziej od politykowania to gierek, które wychodziły na jaw po pięciu minutach - minus czas na doprowadzenie się do elementarnego porządku - z ust ich inicjatora. Jadąc klasykiem, za grosz w tym poczucia poezji.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
A więc błądzić rzeczą ludzką - niech i tak będzie. Cna Dama obawiać się nie musiała - nie spojrzał na Ciebie “obcy” mężczyzna tak, jak patrzeć nie powinien. Wzrok grzecznie utrzymywał na wysokości twarzy i nigdy niżej. Choć przeżyłeś wiele, tok rozumowania Niewiast do dziś pozostawał dla Ciebie zagadką: kostium kąpielowy a bielizna lub ręcznik - każde niosło ze sobą pojęcie nagości, a mimo to przy niektórych zawstydzone ptaszyny zaczynały wydawać z siebie dźwięki o tonacji wyższej od ośmiu tonów języka chińskiego. Prawdziwe dziwy natury: śmiałe w otoczeniu własnych przedstawicielek, niejako często i gęsto oddające się wspólnym kąpielom w zbiornikach wodnych – za to i agresywne wobec rzeczonych intruzów, a przecież i oni byli tylko ludźmi.
Szczęśliwie nie Tobie było oceniać damską mentalność: póki słodka Pani trwała w szczelnym zamknięciu, póty dłoni doń wygłodzonych nie zamierzałeś wyciągać. Z kolei otwieranie szczelnego kokonu – to już historia z innej półki. Na wszystko powinna przyjść pora - pośpiech nie był w tym względzie jednostką wskazaną.
- Lub wybrać łatwiejszą drogę i wypytać Cię, jako obecną w kilku “ostatnich” chwilach. Wspólne spotkanie i rozmowa na pewno się przydadzą: byleby tylko nikogo nie oślepić potęgą naszego geniuszu. - lekki przytyk? Gdzieżby wampir śmiał - na pewno nie celował w nikogo z uczestników balu, a tym bardziej Gospodarzy.
Swoje za uszami miał: tych kilka nieszczęsnych fotek, a poza tym? Grzecznie tuptał po wampirzym domostwie, nikomu nie przerywając rozmowy, zabawy ni tańców - ot zbierając i układając kolejne puzzelki w główce. Rezultatami kilka razy się już podzielił - w taki czy inny sposób nie ukrywał swojego podejścia do całej organizacji: dawał jej sporo plusów i minusów w balansującej ilości.
Słowem skrótu: nigdy nie zwalaj całkowitej winy na biednego Areczka, bo w końcu wydmucha Cię w dupkę.
- Wobec nas? Obstawiam, że ich ilość przebije nawet najdłuższą listę dziecięcych życzeń do Świętego Mikołaka, a przy dobrych wiatrach zsumuje się z tabelą dzieci niegrzecznych. - mówiąc prościej: nie musieliście TAM być, aby czuć podskórne mrowienie i swędzenie nosków z powodu obgadywania.
Doprawdy fascynujący był cały ten hejt i wieczne narzekanie na głowę rodu. Nie Tobie oceniać: stary pryk posługiwał się dziwnymi metodami, ale póki były skuteczne, to na kiego grzyba mieliście drążyć? Szkoda tylko, że jego usteczka nie przetrwały nocy. Jak na człowieka Tomas był całkiem sympatycznym towarzyszem przy wieczornym piciu ziołowych herbatek.
- Nie wystraszą się nieznanego? - Arr... Czyli jak się pobawić, ale też nie narobić: Piraci z Karaibów na Nieznanych Wodach – czy to, aby nie tam główny bohater spotkał syrenkę? Mniejsza o to: z całym szacunkiem do niuchaczy – Louis nie zamierzał oceniać skuteczności działań wampirzych kukiełek. W myśl: najciemniej pod latarnią - nie byłby wielce zdziwiony zboczeniem z właściwej trasy i wejściem ku bocznej, prowadzącej w ślepy zaułek - szczególnie, jeśli dochodzenia utrudniał wszechobecny Chaos.
- Obyś się tylko nie zawiodła. Moje podejrzenia troszeczkę wykluczają Twoje domysły. - biedna Selenka, pomyśleć, że chciała się tylko zabawić. Idź na imprezę, mówili, będzie fajnie, mówili, a skończyło się jak zawsze. A Wy? Grzeczni jak zawsze, siedzący razem na jednej sofie, z zachowaniem stosownego dystansu, ze szklaneczkami słodkiego soku z pomarańczek. Pamiętaj skarbie: kto mieczem, krwią i specyfikami wojował, przez mieczyk, krew i specyfiki często zaliczał wpadki – niekiedy ze skutkiem śmiertelnym.
- Zgoda, a na kocyk się skusisz? - wypełnienie szklaneczki to jedno: Pani chce, Pani ma, odstawienie swojej szklanicy na stoliczek – raz - kolejną kwestią była szczera troska o wampirze zdrówko. Chorób i uczuleń może brak, ale nikt przecież nie tolerował kichania z powodu zimna. Gest zwykłej dobroci, czy Marr przyjmie? To już zależało od niej samej – Hobbit chciał jedynie zarzucić mięciutki kocyk na ramionka – oczywiście bez patrzenia w dziewicze doły i wzgórza.
Niezależnie od decyzji towarzyszki i tak się troszeczkę powierciłeś: z kocykiem czy bez – poprawiłeś poduchę pod pleckami.
- Wyglądasz na zadowoloną jej umiejętnościami. Skubaniutka odziedziczyła zadziorność po mamie. - i kilka cech po tatusiu, ale niech pozostaną one tajemnica.
- Masz wobec niej plany? - przecież rodzic musiał wszystko wiedzieć.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Pora na kolejne przysłowie, a otwierające ten etap konwersacji brzmi: nasz klient nasz pan. Dlatego delikatnie rozluźniła ramionka, poprawiła ręczniczek - choć ten tego nie wymagał - po czym wzięła oddech i próbowała zachować jak najbardziej neutralny głos.
- Przykrycie zwłok Thomasa wcześniej używanym kawałkiem odzienia, tak na początek. Ponadto próba rozkazywania wilkom tak jakby te były prywatnymi psami gończymi mości prowadzącego - zaczęła ploty od tego, aczkolwiek przy drugim przytyku na jej ustach pojawił się cwany uśmieszek. Tak na wypadek gdyby szanowny Radny zapytał lub rzucił aluzję co do obecności Marcusa. Prawdę mówiąc aż chciało się zaśmiać. - Oraz, tutaj moja hipoteza, gdyby nasz psotnik był obecny na balu, to wypuszczenie z niego gości dało mu bajecznie łatwą drogę ucieczki - to co najbardziej ją uwierało zostawiła na koniec,  polowanie na żywą zwierzynę; rasa jest nieistotna, to jej konik.
- I nie jestem jedyną osobą, z naszej gromadki, którą obrabianie dupy Szczęściarza uwierało. Mało dyplomatyczne podejście - dodała jako wisienkę na torcie, już neutralniej, jednocześnie zgrywając wiadome fotki z urządzonka Louisa. Nie żeby teraz nie robili tego wobec organizatorów- na których sami wyłożyli nieco grosza - oraz dzięki formalnemu patronatowi nadali większego znaczenia imprezie, które Scaletta mogli wykorzystać w polityce. Na ile rozgrywanie tej partii szachów im się udało, czas pokaże - wpierw jednak trzeciego musieli z tej rozgrywki wykopać; takiego układu plansza nie przewidywała. - Gdybyście nadal dziwili się dlaczego nienawidzę przyjęć - mruknęła na koniec wywodu. Im wyżej w hierarchii stoisz, z tym większym szambem musisz się zmagać.
- Wobec nas to osobna kwestia, choć to zależy jak będą próbowali wybrnąć z tego fiaska, i nie mam tu na myśli tego co wiąże się z mordercą - wzruszyła ramionami, niestety kojarząc kilka schematów wykorzystywanych w polityce. Skuteczność poszczególnych była oczywiście dyskusyjna; bo tę zawsze można było uciąć brutalniejszymi metodami - lub jak kto woli - rzucić prostym sprawdzam.
- Tak długo jak nie stanowi to zagrożenia dla Długowiecznych, płakać w razie innego scenariusza nie będę - odpowiedziała, oddając wampirowi jego komórkę. Może Selena faktycznie miała serię pechowych posiłków, których reakcje chemiczne posłały ją na matę? Gdybać mogła sporo, a że jest leniwa, odpuściła. W końcu się tu pokaże i wtedy zacznie się... śledztwo.
- Maskotki, kocyka i pacierza nigdy nie odmawiam - więc i ten, razem ze szklanką, przyjęła na znak zwycięstwa. Ponadto, Louisie kochany, kto nie lubił odrobiny ciepełka o tej porze roku? Mieć lodowaty charakter (oficjalnie), serce z kamienia i wdzianka z różnym współczynnikiem ilości zimnej stali to jedno - ale wypoczywać należy w stosownych warunkach.
- To dzieciak pozbawiony doświadczenia. Nie stricte wojskowego, tego jej nie odmówię, lecz w starciach z Długowiecznymi oraz nielicznym gronem ludzi, które ma abstrakcyjne podejście do walki - i wbrew pozorom nie sugerowała Inkwizycji, lecz wąskiego grona najemników, którzy znali ich świat i w odpowiednich warunkach mogliby zamordować niejednego starocia; nawet jeśli ten miał bojowy charakterek. Potężny nie znaczy nieśmiertelny. - Nie mam zamiaru pakować nieopierzonych Łowców do Duchów, tylko dlatego, że tych drugich jest wiecznie za mało - i niechaj to stanowi źródło domysłów dla Louisa, co Marr chodziło długoterminowo po głowie.
- Nawet nie wiem czy jej pierwsze zadanie nie jest za proste, ot w najlepszym razie zwykłe przesłuchanie świadka, ewentualnie jakieś węszenie we wskazanym miejscu - dodała na koniec, pomijając sławetne: w najgorszym. Miała wymagania jednak nie posyłała Łowców na misje przekraczające ich możliwości; syndrom sowiecki jej nie dotyczył.
- Niezłe... - wypowiedział półszeptem i opróżniła szklaneczkę na raz. Zdecydowanie bardziej relaksacyjny płyn niż podlaski samogon rozcieńczony czystym spirytusem - z dodatkiem krwi.
Jest może dolewka?

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Podbijmy stawkę: darmo to dobra cena – rzekli wszyscy Janusze wielkich biznesów. Wiedzą detektywistyczną nie grzeszyłeś - prezentowała poziom podobno znośny. Być może z tego samego powodu nie podważałeś “niekonwencjonalnych” metod dociekających sprawy – wiadomo, błądzić rzeczą wampirzo/wilkołaczą. Czy postąpiłbyś tak samo, będąc na ich miejscu? Nie wiesz. Czy zacząłbyś rozkazywać wilkołakom na lewo i prawo? Zdecydowanie nie, chociażby na wzgląd wzajemnej niechęci rasowej. Sojusz to jedno: kwestia przetrwania – lubienie się - sprawa sporna. Z samej zasady powstania i źródła pokarmu psiaki i komary nie pałały do siebie wielką miłością.
My obstawiamy trzy scenariusze: najlepszy – wszyscy zgodnie działają i są szczęśliwi - najbardziej prawdopodobny: futra wystawiają tyłki wobec rozkazów - najgorszy: dochodzi do krwawej walki na tle rasowym.
I tak oto historia zataczała śliczne koło.
Ciche westchnięcie było najlepszym komentarzem na całe zeznanie “podatkowe” - znaczy się, opis działań z trupkiem. Zapowiadało się ciekawie - zaś sprawa obgadywania... Najwyraźniej populacja długonosych w świecie mroku przekraczała liczbę tych chodzących za dnia. Doprawdy zadziwiające zjawisko.
- Widocznie zapomnieli, że ściany miewały uszy, niekiedy czulsze od tych futrzanych. - krótkie pokwitowanie z serii: nic dodać i nic ująć. Prawdziwa burza miała się dopiero rozpętać i Niebiosa jedne wiedziały, kto zdoła wyjść z niej cały, a komu przypadnie zaszczyt wytaplania się w najrzadszym gównie.
- Ej... Jak na militarnego bossa poradziłaś sobie całkiem nieźle. Poza tym mogłabyś częściej przyodziewać zwykłe ubranka. - uszczypliwość? Skądże znowu! Nie samymi mundurami i kombinezonami wampiry żyły, wszak słodziakowaty Gadzinek sam podkreślił: wiecznie czujnym chodzić się nie dało. Garderobę ta zasada także obowiązywała.
Aha i bez obaw: Wiaderko nie zamierzało prawić żadnych kazań - było grzeczne – jak zawsze zresztą - podjęło jedynie dialog, dolało soczku do szklaneczki, a i kocyk poprawiło, skoro właścicielka ramion nie wyraziła sprzeciwu. Przy okazji sama mogła skorzystać, czując bijące ciepło ciała od wampira siedzącego obok.
- Obawiam się, że ten “shit” może sięgać o wiele głębiej. Niemniej do pełnego połączenia kropek przyda się Selena. - nie było tajemnicą, że między nią, a Louisem coś się troszeczkę zepsuło. Raz: powiedział “Selena” - dwa: chłodniej niż zazwyczaj – trzy: pokręceniem głową skomentował wcześniejsze słowa - o obgadywaniu i rzekomym wykopywaniu się z politycznych wpadek i sprawy z mordercą.
- Swoją drogą... Czeka nas zebranie. - skoro już odzyskałeś telefon, to ciekawym pomysłem zrodzonym w Twojej główce było pokazanie treści wiadomości od Marcusa na temat Tomaska. Natomiast wracając do tematu Val:
- Podobno trening czyni mistrzem. Od zawsze lubiła wyzwania. - mówiąc w skrócie: exp drogi Panie kluczem do sukcesu. Swoje rodzicielskie podrygi ograniczałeś do... Nie tyle minimum, co sytuacji kryzysowych. Wampirzątko młode już nie było - poza tym stagnacja w jej wykonaniu? Nigdy w życiu, a po śmierci wcale. Dziewczynę wiecznie gdzieś nosiło, ale to akurat na plus. Kto wie, czy po upływie kilku stuleci nie stanie się drugą Marr.
- Odchodząc na chwilę od wszelkiego gówna: nie wiedziałem, że tak lubisz soczki owocowe. - i coś dla puenty na rozluźnienie pośladków.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
No dobra. Bardzo to wszystko było zabawne, pożartowaliśmy sobie, pośmialiśmy się, a teraz... skończmy ten temat, nim cierpliwość zostanie utracona i starsi zabiorą zajęcie młodszym - parafrazując pewnego banitę z Wiedźmina - bo wierzcie lub nie, Marr ograła całą trylogię. Prawdziwego mężczyznę, rozszerzmy to na inne płcie i każdą rasę, poznaje się nie po tym jak zaczyna ale kończy. Innymi słowy trzymajmy kciuki za wyniki śledztwa. Może ostatecznie wszyscy będą działać zgodnie i żyć długo i szczęśliwie. Tudzież kopać po kostkach ale przynajmniej osiągać wyniki? Od biedy prać się po mordach dopóki opiekunowie i opiekunki z tego żłobka nie porozsadzają ich po kątach, na karnych jeżykach. Jedyne co teraz mogli to czekać na rozwój wypadków oraz nie zaprzątać tym własnych głów, przynajmniej resztę tego wieczoru spędzając w miarę sympatycznie; przynajmniej to było w planach młodej lisicy.
- To był zaledwie, jak by to ująć, lekki pancerz? Bez większości oporządzenia. Spieszno mi było do rozmowy z człowiekiem, szczególnie że ten znajdował się dosłownie kilka przecznic stąd - odparła, przechodząc do czegoś bardziej neutralnego. Zapewne na tym by zakończyła, gdyby nie jeden detal, Elisabeth tutaj nie było wiec mogła zdradzić Louisowi pewien sekret, wielkiej wagi warto dodać.
- Suknię i pantofle trzymam na specjalną okazję - rzekła, choć resztę dodatków celowo pominęła; z ich braku. Za to parę pomysłów złapała podczas dzisiejszej rozmowy na balkonie, wiec któregoś ślicznego dnia będzie musiała urządzić drobne tourne po jubilerach i sklepach z torbą i innymi tego typu dodatkami. O zgrozo z kimś mającym lepszy gust, żeby cały zestaw trzymał się kupy. Jednocześnie posłała tutaj pytające spojrzenie Wampirowi, może znał odpowiednią osobę? - Tylko nie mów jej o tym - WIADOMO KOMU. Elisabeth zapewne ma jej nieco za złe fakt, że nigdy nie wkłada na siebie jej kreacji. Z drugiej strony, może byłaby dumna z córeczki, jeśli ta złożyłaby - niemalże sama - jakąkolwiek niebędącą mundurem? Ostatecznie z trzymaniem japy na kłódkę chodziło o jedno, element zaskoczenia, jeśli ta specjalna okazja nadejdzie. Co się pod nią kryło? Tego sama krwiopijczyni nie wiedziała.
Z samego ciepełka Wiaterka nie korzystała, właśnie od tego miała kocyk oraz ich rezydencja była należycie dogrzewana. Kryzysy kryzysami - ludzie zawsze musieli się w jakiś wpakować co kilka dekad - ale istniała korelacja pomiędzy dobrymi warunkami pracy i efektywnością jej wykonawców.
- Your grasp of the obvious is inspiring - wypowiedziała w identycznej manierze co Komandor Shepard w Mass Effect, z tym że uwieńczyła to drobnym złośliwym uśmieszkiem. Treść sms'u Marcusa wcale nie dziwiła, a także jego następstwa. To rozumiało się samo przez siebie. - I niejedna istota udławiła się aspiracjami. Tak czy inaczej, nawet jeśli byłaby gotowa na awans, twoje słowo jest tutaj decydujące - z bardzo prostego powodu, którego na głos nie musiała wypowiadać: jego dziecko. Swojego na rzeź, bez pewności, by nie posłała. Tylko dlaczego, wraz z tą myślą, na jej twarzy zagościł, ma ułamek sekundy, smutek?
Nigdy więcej.
Więc lepiej żeby nie kończyła jak druga Marr. O ile dla wąskiego grona ta perspektywa mogła wydawać się kusząca i na wiele sposobów fajna, tak o wielu rzeczach zwyczajnie nie mówiła i zakopywała na dnie własnej duszyczki. Brak życiowej rutyny nie zawsze oznaczał szczęście.
- Panie Morreau, są na świecie rzeczy, które się fizjologom nie śniły - rzuciła kolejną aluzją do... Och, gdyby Louis notował je wszystkie to już miałby podgląd, iż nie samą wojaczką Marr żyła. Pewnie, ta pochłaniałą jakieś 90% jej czasu, jednak pozostałą dyszkę inwestowała w inny sposób; i nie chodziło tu o sen. Ponadto, jak już siedziała w swej piwnicy, to nie w absolutnej ciszy przerywanej tym co przemykało przez jej paluszki. - I słowa pijanych to myśli trzeźwych -  dodała, przekręcając się bardziej w twoim kierunku i odrobinkę rozprostowując nóżki .Nadal zakryte, to fakt, ale jak mawia pewna osoba: baby steps.
- Więc sięgam po alkohol z dodatkami dopiero wtedy, gdy jestem w znośniejszym towarzystwie - a że przyjęcia stanowiły mieszankę niemal wybuchową, uważała na to co ładowała do brzuszka. - Lub chcę pomóc szczęściu - no pun intended. Zaraz też odgarnęła nieco lekko wilgotne włosy i podparła łepek lewą rączką, co jednocześnie zmuszało ją od odsłonięcia kawałeczka skóry.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Może faktycznie coś było na rzeczy? No dobra... Skoro Marr się wyciągnęła, to Ty się przeciągnąłeś i też wyprostowałeś nogi. Po krótkim namyśle musiałeś przyznać dziewoi rację: niech młodzież bawi się w detektywów - Wam należała się emerytura i kilka przywilejów typu: Areczku spierdoliłeś sprawę - popraw/napraw. Bardziej zaintrygowały Cię dwie sprawy: pierwsza ciekawsza – a więc Marr, sukienki i szpileczki? Cwany uśmieszek z serii: a co ja będę miał z tego milczenia? Kochajmy się jak bracia, a rozliczajmy niczym Żydzi. Liskowa Dama z pewnością dałaby wiele, aby ujrzeć córeczkę w niestandardowej kreacji - tłumacząc: bardziej “ludzkiej” z podkreśleniem wszelkich walorów przedstawicielki płci pięknej. Baby steps powiadasz? Już na samo wspomnienie o rekwizytach zadziwiło grzecznego wampira obok.
- Jak ładnie poprosisz, to Selena pewnie pomoże Ci coś dobrać. Ja niestety nie znam się na tych sprawach. - i teraz tak: pierwsza część zdania – prosta i zrozumiała, wszak kto lepiej ogarnie kuwetę świecidełek dla kobiety jak nie inna kobieta? Druga część: ewidentne kłamstwo. Kto Louisa znał, ten wiedział, że nieśmiertelny pomimo reprezentowania płci “brzydszej” nigdy nie cierpiał na upośledzenie w kwestii doboru ciuchów, butów i dodatków.
Nawet za czasów wspólnych podbojów wód mórz i oceanów prezentował się nienagannie. Kwestia przynależności rasowej? Być może. Konieczność poznania tajników stylizacji na wzgląd noszenia smoczej korony? Kto wie... Z takich czy innych powodów - najpewniej w kapryśnej zaczepce, chińczyk pozwolił niewinnemu kłamstewku ujrzeć światełko pomieszczenia. W finalnym rozrachunku szanowna Marr zawsze mogła poprosić Hobbita o asystę: potencjalną pomoc w doborze biżuterii, perfum i innych akcesoriów, bądź zaciągnąć do roli tragarza – z tym drugim to polecam ostrożnie.
I na tym kończyła się przyjemna część dyskusji. Chcąc nie chcąc, wkroczyliście na tę mniej przyjemną stronę - suicide mission honorable Marr?
Póki co niech szlifuje swoje umiejętności. - pamiętacie, jak wspominaliśmy coś o ograniczeniu władzy nad dzieckiem do absolutnego minimum? No więc: to było to właśnie “minimum” - tych pięć niesławnych procent, przeznaczonych na trzymanie niewidzialnej smyczy przypiętej do rozbrykanego dzieciątka, aby przypadkiem nie przebiegło przez ulicę na drugą stronę chodnika.
Coś pewnie o tym wiesz, czyż nie? Przeto myśli same zrodziły słowa “nigdy więcej” - nie bój się i je wypuść - nie bylibyśmy nimi wielce zdziwieni. Ty także pamiętałeś tamte czasy – dobrze, a może nawet ZA DOBRZE. Dziecka w boju ni poza nim nikt Ci nigdy nie ukatrupił, mimo to smak goryczy wciąż nie opuszczał Twoich ust. W tej perspektywie brak słów niekiedy przynosił ulgę. Krótkim spojrzeniem potrafiłeś wyłapać więcej, niż innym się wydawało. Bez obaw, to nie power gaming – to zwykła sieć domysłów i tego, co niejako mogło łączyć Wasze persony.
- Niech nauczy się pokory... - swoją drogą, nieładnie tak odsłaniać skórkę - tym bardziej karczek, a broń Cię Panie Żydzie plecy. W azjatyckiej kulturze uchodziły za jedną z najbardziej erotycznych sfer. Dlaczego? Nie pytajcie mnie – Wiaterek wiedział lepiej.
Spojrzenie Louisa nie śmiało taksować buźki Marr dłużej niż powinno, a nagiej skóry tym bardziej – zwyczajnie nie wypadało. Choć nie miało to związku ze speszeniem, mężczyzna w swej grzeczności opuścił i skupił wzrok na szklanym jabłku - chwycił je, przedtem odstawiając szklankę, uniósł i obrócił kilka razy, ponownie zerkając na Mar przez ścianę szkła i szkarłatnego płynu.
- A czy jesteś gotowa na to, co potrafi za sobą przynieść? - bo przecież szczęście nie zawsze wnosiło po schodach wór pełen zabawek.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Dobry uczynek, szybką śmierć z ręki Inkwizycji, paszport polsatu, uśmiech bąbelka, dodatkowy przydział na cukier - to i wiele innych rzeczy - za cenę przemilczenia paru zdań, zwłaszcza że szanowny Radny i tak nie zostałby o to zapytany. To tak jakby Marr szukała porady odnośnie hodowli ślimaczków winniczków u Louisa; gdzie były jedną z ostatnich dusz, które podejrzewałaby o posiadanie tej wiedzy. I skoro o rozliczaniu się jak Żydzi mówimy, Jezus należał do ich grona, a jednak to współbracia domagali się jego głowy; tyle że w formie ukrzyżowania. Jak to leciało, uwolnić Barabasza? Z kolei forma płatności Lisa - Marr miała dziwne przeczucie, iż ta mogłaby zmusić kogoś do płatności w ciasteczkach za możliwość zobaczenia córy elegancko odzianej. Naczynia połączone, heh. Wiadomo, ceremonia zaklepania samca i te sprawy. Broń boże dziewczę nie mogło wiedzieć, gdzie wodzenie Gerwanta za nos mogło lub już doprowadziło, jednak pewne domysły podyktowane matczynym apetytem snuć należało. Niech w końcu znajdzie kogoś dla siebie i zazna odrobinki szczęścia!
- Kłamiesz - podsumowała krótko wywód Wamopira, a raczej jego drugą część. Odnosiła się jednak do tego, co podpowiadało jej przeczucie, taka żaróweczka która od czasu do czasu mieniła się na czerwono. Drodzy państwo, to tylko kwestia techniczna. - Aczkolwiek nigdy nie należałam do entuzjastek dalekowschodniej odzieży, nie umniejszając ich wygodzie. Kwestia kroju - a za nim szły, zgadliście, dodatki. Dokładnie te, które do europejskich pasowały jak pięść do nosa. Dla jasności, miała na myśli fasony z minionych wieków; obecnie większość klepano na jedno kopyto i mogły mieć w sobie tyle z hiszpańskiego temperamentu co i rosyjskiej toporności. Niemniej, co w tej chwili przemilczy, Morreau miał gust - zwłaszcza w swojej kategorii.
Chciałeś wspominać dawne pirackie stroje? Racz przypomnieć sobie stylistykę Marr, z uwzględnieniem liczniejszej warstw wewnętrznej oraz maski - promieniom słońca na delikatnej skórze mówimy stanowcze nie. Fason bojowy? Pewnie, tak samo jak zakrawający o tawerniany; kiedyś - piękne słowo - wszystko było prostsze i mniej wypracowane. Doświadczenie częściowo zabijało eksperymenty. Tudzież może to kwestia tego, że płytówka oraz abordaż na środku oceany to bardzo kiepski pomysł? Niemniej kto wie, może o jakąś błyskotkę zapyta nie tylko Selenkę, ale i tego skośnego?
- Ona i lekcja pokory? - parsknęła śmiechem, bo o ile jej matkę znała czysto zawodowo - niezłe ziółko - tak geny Louisa... Szanowny Panie, stań w lustrze i przyznaj przed samym sobą: jestem wzorem cnót nie wszelakich, aczkolwiek wystarczająco wielu aby dać dziecku światły przykład postępowania. Bądźmy szczerzy, jest zupełnie odwrotnie. Bez obaw, każdy ród miał własne przywary. Takie jest życie.
- Tak długo jak szukam go w konkretnej dziedzinie, owszem - odpowiedziała, po czym upiła ze szklaneczki nieco soczku z dodatkami, skoro szkło zostało wcześniej uzupełnione. Smak był taki sobie, jednak nie mogła odmówić temu mocy oraz rozgrzewającego efektu; z naciskiem na to drugie. - Pij do dna, bo może przy okazji palniesz coś ciekawego... - dodała zadziornie, odnosząc się do swoich wcześniejszych słów. Jednocześnie czekała aż zacznie żłopać własną dolę, nim opróżni swoją szklaneczkę; szybciej, warto dodać.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Kiepskie te benefity Panie Ferdku - podziękujemy. Jeśli Pan/Pani skuszą się jednak na skorzystanie z usług stylisty Louisa – zapraszamy śmiało. O modłę proszę się nie martwić - co prawda bywałeś sentymentalny, ale nie na tyle, aby paradować w po mieście w zdobionych szatach z szerokimi rękawami i kudłami do tak zwanego tyłka. Jedynym wyjątkiem od reguły były: karnawały i ewentualnie Nowy Rok, acz wyłącznie ten obchodzony w Twoich rodzinnych stronach. Każda inna sytuacja przekreślała tradycyjne wdzianka z koła obiegu – co najwyżej zakładała połączenie ich z nutą czegoś bardziej współczesnego. Kopyto jedno lub dwa - liczył się pomysł i dobry smak.
Niemniej: nic na siłę, bo jak dziadzio raczył mawiać: nadgorliwość gorsza była od faszyzmu.
- Dobra jesteś w klocki militarne, ale za szybko oceniasz. - to, że Hobbit był Azjatą to jedno – to, że jego skośne paczałki wykraczały poza znane poletko – drugie.
A przy okazji ciekawostka: krój, krojem – o gustach się nie dyskutowało, jednak w porównaniu do kreacji europejskich, te dalekowschodnie były uznawane za Panie za całkiem wygodne – no może za wyjątkiem Japonii, gdzie FAKTYCZNIE kobiety musiały nakładać na siebie warstwy tkanin. Tyle dobrego, że dzięki temu trenowały kondycję i równowagę. Nie dajmy się zwieść pozorom – tamtejsze tygrysice tylko z pozoru wyglądały na niegroźne. Gdy przychodziło co do czego - klękajcie samurajowie - orężem potrafiły władać całkiem sprawnie.
Wróbel mówi, że w tych rejonach Marr mogłaby się odnaleźć.
- Żebyś się jeszcze nie zdziwiła. - na śmiech, śmiechem odpowiedź: a gdyby tak przed tym samym lustrem postawić Lisią Córę? Podobno najciemniej zawsze było pod latarnią, a te tak zwane Stalowe Dziewice nie bez powodu skrywały pod spódnicami najwięcej sprośnych tajemnic. Skrępowane, głodne, a do tego uroczo zawstydzone – niech rzuci kamieniem Marr, jeśli w swoim asortymencie nie miała pokaźnej kolekcji zabawek, gazetek lub innych materiałów “edukacyjnych” na różnych platformach bądź urządzeniach.
Słowo się rzekło złotko, a jasne oczka kapkę wyłapały. Bez obaw: Wiaderko nie rozpowszechni tagów - prędzej zrobisz to Ty, jak już przestaniesz się zapierać i wstydzić własnych pragnień. W porządku, jeśli zechcesz żyć w kłamstwie dalej – lepiej, jeśli to z siebie wyrzucisz. Ludzie czy nie – w przyrodzie nawet zwierzęta korzystały z momentów przyjemności. Wniosek? Zatem... Kto z Waszej dwójki faktycznie cierpiał na brak cnót bądź... Przyzwoitości? Kto tutaj był najmniej szczery z samym sobą?
- I po co ten pośpiech? - soczek z dodatkiem był całkiem, całkiem, ale bez zapędów: trunkami i jego pochodnymi należało się delektować. Temu wpierw poszedł jeden łyczek, potem drugi i trzeci – wbrew pozorom szklaneczka swojej zawartości nie traciła szybko, wręcz przeciwnie.
Podkreślasz nacisk na to drugie? W takim razie myśl strategicznie i rozłóż to w czasie: miej ciastko i zjedz ciastko, ale nie zapychaj się nim.
Zależy, co chciałabyś wiedzieć. - a i jasne oczęta bacznie taksowały tempo umykania napoju ze szklannicy Pannicy.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Nadgorliwość gorsza od faszyzmu - piękne powiedzenie, jednak autor zapomniał o drobnym ale: nadmiarowa praktyka innych ustrojów oraz pojęć również szkodziła. Do jakiego stopnia, wystarczy spojrzeć na dzisiejszy świat. Młodzi dali, lata mijały, teraz zabierają a ty gówniarzu cierp na depresję, bo porady dziadków a ekonomiczna rzeczywistość to dwa różne światy. Wiadomym jest, że przy zaciągnięciu Louisa do takiego jubilera, zda się na jego doświadczenie życiowe. Wszakże piracili głównie na europejskich wodach, więc towary krojono pod stary kontynent. Innymi słowy, nie dałaby mu pięciuset kartek wytycznych, tylko co najwyżej cztery zdania.
- Zwłaszcza przy obecnej broni palnej, dla uproszczenia pominę inne zabawki, czasu na podjęcie decyzji jest niewiele. Tym samym dobry plan wykonany natychmiast jest lepszy niż idealny wykonany dziesięć minut później - zripostowała, zgodnie z militarnym tokiem rozumowania. To myślenie, po korekcie przedziałów czasowych, dałoby się zastosować do innych dziedzin życia; ale teraz liczył się przekaz. Niespecjalnie zwracała uwagę, w minionych wiekach, na kobiece odzienie gdyż częściej pozowała w męskim. Edukując się w sztukach walk innych ludów, łatwiej było o próbkę podczas pozowania na faceta. I biorąc na celownik Edo Japonię, miała okazję zatańczyć z nie jedną onna-musha. Akurat tego typu kulturowe kruczki prawne uwielbiała; i sama za młodu korzystała z odpowiednika tego z własnej kultury.
Marr niestety kamieniem rzucić nie mogła, z prostego powodu - trudno o takowy w tejże rezydencji - a psuć część ekspozycji nie wypadało. Tym samym temat tego, co mógł skrywać jeden z kartonów w pokoiku wampirzycy musiał zejść na dalszy plan. Wszakże tylko ci pozbawieni pociągu seksualnego nie mieli kinków; a te wymagały... rekwizytów. Louisie, nie interesuj się bo kociej mordki dostaniesz; albo zasłuż to może przekonasz się, co mogła skrywać jej samotnia.
Kto był najmniej szczery? Ten namawiający do delektowania się; czy to z fałszywej przyzwoitości lub niemożności opróżnienia szkła na raz. Marr zrobiła to bez problemu i odłożyła pustą szklaneczkę na bok. Louis najwyraźniej miał za słabą gardziel, wiec jak przystało na dobrą koleżankę, zamierzała mu pomóc. łapka poleciała do przodu, paluszki na dno naczynka i lekkie przechylenie - tak aby coś się ulało na boczki.
- Ups - wymsknęło się z jej ust, a łapka została cofnięta. Mówisz o myśleniu strategicznym, a te uwzględniałoby działania rozłożone w dłuższej perspektywie czasowej. Bardziej pasującym pojęciem byłoby: taktyczne. Jak w każdej bitwie, znajomość terenu niejednokrotnie wygrywała starcie, nim posłano w kierunku przeciwnika pierwszą strzałę. Szanowny cesarz powinien znać to uczucie, gdy wiesz że w ślad za pociskami, lada moment w ruch pójdę włócznie i ostrza. Gdy serducho wali mocno, napięcie sięga zenitu, a odczuwalna temperatura rośnie.
- Ależ ze mnie niezdara. I pomyśleć, że przed chwilą poniekąd oskarżyłam Selenę o nieodpowiedzialne korzystanie z używek - bo coś tam jej zaszkodziło; nieistotne w detalach, lecz w samym fakcie zaistnienia w rozmowie. Mówisz o przyjemności, lecz ta miała wiele definicji. Dla jednych byłby to pocałunek, innym wystarczy przytulenie, a kolejne grupy zaczną mówić o wspólnym wykonywaniu prostych czynności tj. gotowanie, oglądanie filmu, wycieczka; lub po prostu sama obecność. To niestety było pojęciem zbyt szerokim, więc bądź tak miły i sprecyzuj, o co dokładnie ci chodziło.
- Według niektórych, gorszym od spowiedzi z grzechu jest świadomość, iż ten nie został popełniony - Ośmieliła się wyciągnąć tę myśl z twojej główki, może kwestia szczęśliwego trafu? Zgodnie z doktryną wiary, szczerej osobie wybaczano wszystko, przynajmniej odgórnie bo ludzka natura i ich działania to osobna kategoria.
I jeśli chciałeś coś wiedzieć o pragnieniach i wstydzie, to pozwól że zdradzi ci jedną ich cechę - żar. Kiedy chcesz ale nie możesz; mimo że nic nie stoi ci na drodze. Strach przed nieznanym? A jednak wskoczyła do swej łajby i znalazła się na brzegu pewnego nieistniejącego już w dawnej formie państwa. Przed śmiercią? Przywykła. Przed bliskością? Pan chyba nigdy nie walczył w zwartym szyku. Może to kwestia mentalności, a raczej tkwieniem w pudełeczku danej kategorii zbyt długo, mimo że nikt na nim nie położył pokrywki, nie mówiąc o jej zatrzaśnięciu.
Przekręciła się i zbliżyła, choć to miało bardziej charakter podpełznięcia, z racji ręczniczka i kocyka. W efekcie końcowym była skierowana do ciebie lekko tyłem, opierając się dolnym odcinkiem plecków o twoje nogi, prawą ręką o twoje ramię, a lewą trzymając kanapę. Gdyby chcieć się położyć, brzusio i klatka piersiowa byłyby wyeksponowane, na twoich nóżkach.
- Chyba w ramach pokuty, na początek, będę musiała to posprzątać - rzekła, oczkami wodząc za jedną z kropelek doprawionego trunku. Jednocześnie jej głos miał w sobie więcej niż jedną nutkę drapieżności. - Nie przeszkadzaj sobie w dalszej degustacji - dodała i nieco zbliżyła swój łepek do ciebie, a jej słodki noseczek delikatnie szturchnął cudzy podbródek.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
A czy to przypadkiem nie podchodziło pod paragraf wiecznej walki pokoleń? Stare pryki nie chciały ustępować, a młode za to masowo zdychały, myśląc, że na słabych skrzydłach wzbiją się wysoko – i tak bez końca. Historia znała wiele takich przypadków - my po ciągłej obserwacji powtarzających się epizodów, zgodnie stwierdziliśmy, że wszystkim odwalała niezła szajba. Balans: mówi to Pani coś? Niby prosty i ładny - jak na złość, niemożliwy do osiągnięcia przez ludność ziemską. Nazywałeś to paradoksem...
- No, chyba że stoisz pod ścianą, zmuszona do wyboru. Jakiego? Zostawię w domyśle. - mówiąc inaczej: szybko uknuty plan w większości przypominał ser szwajcarski: dobry, ale dziurawy – skuteczny raczej na krótki dystans.
Dłuższy pomyślunek zmniejszał ich wpadek - oczywiście zwiększeniem nakładu pracy mózgu i potrzebnego czasu do wykoncypowania wachlarza różnych opcji. I tutaj najlepiej sprawdzała się zasada balansu - znów dla wielu nieosiągalna. To, jak długo Marr zamierzała hasać po swoim serze, zależało wyłącznie od niej. Nie domeną Hobbita było doszkalanie jej – od tego miała rodzica ze znacznie większym autorytetem.
Rzut kamieniem mógł się odbyć i nie wymagało to niszczenia rezydencji. Jeśli odnieść się do tego metaforycznie, to tych kamyków wokół leżało całkiem sporo. Co innego, jeśli cna niewiasta, ułożona w jakże niestosownej pozycji, postanowiła się wszystkiego wyprzeć. Kłamstewka Paniom nie przystały droga Marr – od nich mieliśmy Morawieckiego. Rzekomy brak kinków - to tylko kwestia doświadczenia w ich nabyciu/odkryciu - z kolei aseksualizm – w takim razie (szach) po cóż podejmować się edukacji w tych sprawach poprzez oglądanie pornoli?
Meow – a o kocią mordkę martwić się nie należało - już ją mieliśmy w pakiecie z uszkami i ogonkiem.
- Zadziorna jesteś co? - przy tym wszystkim nikt chyba nie nauczył Pannicy, że degustacji trunków nie należało przyspieszać - groziło to, np. zakrztuszeniem.
Szczęśliwie ofiara miała sporego skilla w piciu, toteż uchroniła się przed haniebnym zmarnowaniem trunku – poza wspomnianą już kropelką. Oh well - wyjdźmy temu naprzeciw: przygaszanie żaru nie miało najmniejszego sensu, bo prędzej czy później i tak mógł buchnąć komuś w twarz – co innego natomiast uformowanie go tak, aby zamiast psocić, przynosił przyjemne ciepełko, do którego lgnęło wiele rąk. W przełożeniu na praktykę wyglądało to mniej więcej tak: oczywiście nie zabroniłeś Marr przyjęcia innej pozycji - chciała się po części oprzeć? Proszę bardzo. Dzięki temu na własnej skórze odczuła, jak ludzkie było Twoje ciało - ciepłe i z normalnie bijącym sercem. Prócz tego do noska tak uroczo stykającego się ze skórą wniknęła pokaźna porcyjka słodkiego zapachu wanilii.
Ręce, wolne od szklaneczki, którą należało mimo wszystko odstawić, poprawiły kocyk na ciałku, zakrywając to, co nie powinno być pożerane przez męskie ślepka - baby steps – potem robiąc niejako za kończyny misia, opatulając słodziaka. Bez obaw: wampir stronił od macania niewiniątek - ułożył łapcie tak, aby nie dotknąć niczego niepożądanego - może jedynie przedtem poprawiając troszkę mokre włoski delikatnym pogładzeniem ich. Tssk – a skoro chciałaś podkręcić temperaturę: znów na własnej skórze mogłaś poczuć, jak tętno kapkę przyspieszyło, a ciało zrobiło się odrobinkę cieplejsze. Akcja i reakcja Panno Marr – bez skojarzeń.
- Uważaj, bo zamiast pokuty, mogę chcieć się zemścić. - bo z kropelkami było tak, że pojawiały się i znikały - czasami też zastygając, a niekiedy dalej uciekając przed oczkami w popłochu. Chcąc się zbliżyć, wampirzyca sama niejako pozwoliła zamknąć się w misiowym tulasku. Z pragnieniami było podobnie: nazywane A, potrafiły przyjąć postać B – czasami do ich spełnienia należało wykonać kilka krótszych/większych kroków - czasami bywało to zaskakujące.
W oczach wampira nie mienił się żar: jedynie spokój i ciepło - wszystko wyzbyte złości na niedawny czyn Pannicy - właściwie to wampira to rozbawiło, więc zaśmiał się dźwięcznie, szczerząc ząbki.
Zawstydzona słodką reakcją i pogodnym uśmiechem?

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
To naturalne, że chodziło o krótki dystans. Jeśli ktoś próbuje wbić ci nóż w plecy lub wpadasz w zasadzkę nieznanych wrogów - przetrwanie bierze górę - a na spytki bierze się dopiero w chwili, gdy zwycięstwo jest pewniejsze. Można teoretyzować z idealistycznej perspektywy, jednak tacy najczęściej padali trupem w pierwszej kolejności; a nawet jeśli nie to trudno jest z kimś porozmawiać, próbując wdrożyć najlepszy scenariusz i kończąc przez to jako zgniłek. Życie to nie film, a tym bardziej żadne z nas nie było głównym bohaterem z plot armorem. Co innego zaplanowana operacja, nad którą miało się pewną kontrolę - jeśli szło sprawnie - można było posilić się na uchwycenie interesującego obiektu pod przesłuchanie; i stosować odpowiednie ku temu metody od samego początku. Wszystko zależało od konkretnej sytuacji; nie zawsze dało się balansować.
Mogła jedynie delikatnie wzruszyć ramionami i uśmiechnąć się szelmowsko. Czy była zadziorna, na to pytanie najlepiej odpowiedziałaby jej mateczka. To, że ta wampirzyca miała inne rzeczy na głowie - i siłą rzeczy pozostawała poza zasięgiem - to osobna kwestia. Tym samym biedny kocurek będzie musiał pożyć w niewiedzy, no chyba że zadowoli się odpowiedzią samego podmiotu.
- A w życiu - nevah! Nie. Kręcimy główką jak pewien Koreańczyk. Marr to uosobienie wielu cnót, a listę otwierała szczerość i bezkonfliktowość. Jeśli malować z nią obraz, to konieczne ze śnieżno-białymi skrzydłami oraz złocistą aureolą. Same szaty - poprosimy coś jasnoniebieskiego. Tym samym, Louisie, wprawiaj własne ciało w ludzki rytm - emanuj ciepełkiem - pozwól sercu pompować krew i nadaj jej odpowiedni rytm w żyłach. Doskonale wiesz, że nie miało to znaczenia, gdyż nie mogło zostać w żaden sposób wykorzystane. Ponadto, halo, i tak otuliłeś ją kocykiem; i na tym się nie kończyło. Tym samym magazyn dla wyższej temperatury został zapełniony.
- Doprawdy? - zapytała dźwięcznie, unosząc do góry brewkę. Widzisz, problem z poprawianiem kocyka był taki, że ułożenie jej rączek uniemożliwiało zrobienia z niej burrito. Misiowy uścisk to jedno, potrzeba zachowania wentylacji to drugie, a efektem ubocznym było mieszanie się twego aromatu wanilii z jej miętą. Słodka i odświeżająca kombinacja; choć nie jej należało pytać, czy nie powinna mieć trzeciego elementu, który dopełniłby dzieła. - Ponoć radnym to nie przystoi - i musieli świecić przykładem, tym bardziej nie odgryzając się za drobiazgi. W końcu, podkreślić należało raz jeszcze, była gotowa naprawić wyrządzone szkody i to od ręki, bez potrzeby kiwania karcąco paluszkiem.
- No chyba, że naprawdę chcesz w to brnąć, więc wpierw Ciebie rozliczymy - rzekła, poruszając się lekko - jakby to ludzie ujęli - nerwowo. jednocześnie w pełni wyprostowała nóżki, które opuściły bezpieczny kokon utworzony z kocysia i ręczniczka, i legły na kanapie jednocześnie chłonąc nieco zimna dla kontrastu. Swoją drogą, po takim barbarzyńcy jak ona spodziewano by się grubej warstwy futerka - jak u wilkołaka - a tutaj te były gładziutkie jak... ekhem, nakazywał obyczaj. Z racji urodzenia, bez ani jednej blizny; w przeciwnym wypadku tych pewnie by nieco nałapała do czasu potencjalnej przemiany. - Przerwałeś mi coś... - dodała, a należało przypomnieć, że już wcześniej jej lico znajdowało się bardzo blisko twego, jedynie nieco niżej bo jakoś noseczek musiał szturchnąć twój podbródek. Oby jej chłodniejsze jestestwo - zupełny kontrast tego co robiłeś z własnym - wcale nie wyprowadzało cię z równowagi; powiew wiatru na rozgrzanej gardzieli, której żyły pompowały życiodajny sok.
- I mam zamiar zainkasować zadośćuczynienie - dodała na koniec, niespecjalnie zważając na to czy słówka kleiły się w całość, i kierując wzrok przed siebie. Nie zwlekając, jej delikatne usta od razu zabrały się do dzieła, delikatnie okalając biblijny owoc grzechu, który skrywała skóra twej gardzieli. Miała ku temu powód, a była nim wspomniana wcześniej kropla ze szklanki, która przez cały ten czas leniwie spływała niżej i niżej. Tym samym Marr pozbyła się jej, a świadczył o tym jej język drażniący twe ciałko w tak wrażliwym miejscu. Nałóż na to jeszcze dwie rzeczy, zerowe zawahanie i dwa cichutkie mruknięcia, które z pewnością musiałeś odczuć.
Jednocześnie zauważ, z jak wielką skrupulatnością podchodziła do pracy! Wpierw delikatnie zassała skórę, następnie końcóweczką języczka wylądowała centralnie na cieczy; i wierzchołku tego co znajdowało się w jej ustach. Wykonała parę ruchów okrężnych, tak by mieć pewność, że nic niepożądanego nie pozostanie na poletku roboczym. Dopiero wtedy delikatnie oderwała się od ciebie, by ponownie przylgnąć; i dzięki temu wpuścić tam odrobinkę chłodniejszego powietrza; urok kontrastu. A dalej kolejne liźnięcie - tym razem od dołu do góry...

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach