#1. Joshua & Bastien

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Było kilkanaście minut po północy, kiedy to udało nam się dojechać pod mieszkanie. Dzielnica nie okazała się być taka zła, chociaż nie zdziwiło mnie, że wilkołak wolał mieszkać na obrzeżach, a nie gdzieś w centrum. Sam również stroniłem od zatłoczonych miejsc, gdyż nie przepadałem za tłumami. Wiele razy z resztą myślałem o znalezieniu jakiegoś przestronnego ale i skromnego miejsca gdzieś poza granicami miasta. Kamienica również nie wyglądała okropnie, chociaż nie przyciągała wzroku. Być może zdążyłem już przywyknąć do luksusów, przez co większość domów i budynków nie robiła już na mnie wrażenia.
   Samochód zatrzymał się na jakimś miejscu parkingowym, które okazało się wolne. Szukanie takich rzeczy zawsze było dla mnie irytujące, bo większość miejsc, w które się udawałem taksówkami było zawsze obładowane pojazdami. Był to również jeden z powodów, dla którego nie chciałem mieć swojego własnego samochodu. Znałem siebie i wiedziałem, że gdy irytacja sięgnęłaby odpowiedniego poziomu, to po prostu zaparkowałbym na środku ulicy.
   W mieszkaniu nie mogłem skupić się na niczym innym niż na zapachu lawendy. Aż dziwiłem się, że wilkołak nie roztaczał wokół siebie tego samego zapachu. No a przynajmniej nie czułem nic takiego w samochodzie. Nie przeszkadzało mi to jednak. Lubiłem lawendę. Dopiero z czasem, gdy mój węch zaczął przyzwyczajać się do tego aromatu, zaczęły przebijać się inne nuty zapachowe, które dodały atmosferze nieco charakteru.
   – Całkiem tu przytulnie – powiedziałem, rozglądając się po wnętrzu. Nie było tu nic, na czym można było zawiesić oko, co wskazywało na to, że mężczyzna nie mieszkał tutaj długo. Panował tu surowy porządek, charakterystyczny dla mieszkań, które wynajmowane są dopiero od niedawna. Nie potrafiłem dostrzec bowiem niczego, co wskazywałoby na użytkowanie, zwłaszcza że nieznajomy wydawał się być dość chaotyczną osobą, więc porządek tego miejsca stanowił silny kontrast. Zdjąłem płaszcz i spojrzałem na swojego towarzysza.
   – Nie pasujesz tu – stwierdziłem przyglądając się mu uważnie. W świetle żarówek wyglądał zupełnie inaczej niż w półcieniu panującym w samochodzie. Wrażenie jednak się nie zmieniło. Ciągle wydawał się tak samo dziki i nieprzewidywalny, jak wtedy. No i dalej był umazany krwią, jednak ta zdążyła już ściemnieć i stracić swój kuszący szkarłat.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Trzęsły mu się ręce, więc otworzenie dwóch zamków zajęło mu trochę czasu. Dzięki temu Bastien przez calutkie kilkadziesiąt sekund mógł podziwiać samotne zero wiszące na środku drzwi. Po drugiej liczbie został już tylko blady cień.

Wchodząc do środka, zastanawiał się, jak bardzo ten sztampowy zapach lawendy przyciągnie uwagę wampira. Ostatnio kiedy zgniło mu mięso w lodówce, wypsikał całą puszkę odświeżacza powietrza i był bardzo z siebie zadowolony, że nie jebie, ale tak naprawdę to teraz też jebało, tylko inaczej. Takim carrefourowym przepychem jednego i pół euro.

Patrzył, jak facet rozgląda się po wnętrzu. Oczekiwał z jego strony większego rozczarowania, ale przypuszczał, że po prostu je ukrywa. Był zbyt dobrze ubrany i zbyt przystojny, żeby wpasować się między te stare meble i tanie wykończenie.
- Pasuję, pasuję. Mieszkanie puste jak moje życie, wiesz - odparł z niepasującym uśmiechem. - Jeśli będziesz bywać tu częściej, to może będzie przytulniej. Rozgość się.

Zacmokał, kierując się chwiejnie do zatoczki kuchennej. W zlewie leżała pojedyncza patelnia i dwa talerze, ale zostawił je w spokoju. Zajął się za to szafką z przyprawami. Zza puszki z kawą wyciągnął mały talerzyk, na którym leżał woreczek strunowy z paroma białymi kamykami, kawałek foliówki, jego stare ID, kieliszek i parę pociętych rurek w niebieskie pieski. Postawił to na stoliku pod oknem. Usiadł przy nim.
- Jebie mysim moczem, co nie? - mruknął, komentując kwaśny swąd amfetaminy, od którego teraz aż zbierało mu się na wymioty. Jego ciało mu mówiło, że przesadza w chuj i zazwyczaj by go posłuchał, ale nie teraz. Oj, nie teraz. - Z góry ci powiem, że będę bardzo... wylewny. I podekscytowany. Będę miał cię za swojego przyjaciela i za jebany cud świata.

Biały kamyk ułożył pod folią i wziął do ręki kieliszek, którego nóżką zaczął mielić ścierwo na proch. Zdrapał go ze szkła starym ID i nim szatkował do czasu, aż nie uzyskał czegoś naprawdę drobnego, pozbawionego najmniejszych płatków. Musiał dużo zmieścić w nosie, nie mógł później sypać śniegiem.
- Pierwszy raz spotykam wampira w ten sposób. Póki wciągam, może opowiesz mi coś o sobie? - Prychnął, uśmiechając się do talerza. - Nie musisz się martwić, że zdradzisz za dużo, bo możesz mnie wtedy zabić. Brak konsekwencji.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Jego zdenerwowanie czy ekscytacja nie zwróciły mojej uwagi. Nie skupiałem się teraz na mężczyźnie. Byłem dobrym obserwatorem, więc starałem się wyłapać jak najwięcej szczegółów, które pozwoliłyby mi na jakiekolwiek wnioski. Nie wiedziałem bowiem z kim mam do czynienia. Ta garstka informacji, które udało mi się zdobyć do tej pory wystarczyła jedynie na zebranie ochłapów, które jednak nie satysfakcjonowały mnie w żaden sposób. Lubiłem bowiem wiedzieć i pozyskiwać wiedzę. Lubiłem też być przygotowany, a każde spotkanie z wilkołakiem wymuszało bycie przygotowanym na każdą ewentualność. Na szczęście nie czułem się zagrożony.
   Nie byłem rozczarowany mieszkaniem. Jedyne oczekiwania miałem tylko wobec siebie, bo na nic innego nie miałem przecież wpływu, niemniej jednak oczami wyobraźni widziałem już drobne zmiany, które można byłoby tutaj wprowadzić. To było zabawne, jak przy nieśmiertelności mózg może skupić się na mało istotnych rzeczach, wiedząc, że troski i problemy życia śmiertelników odchodzą w zapomnienie.
   – Do ciebie nie pasuje, a nie do twojego życia – sprostowałem, jakby to miało jakieś znaczenie. Dla mnie oczywiście miało, ale nie sądziłem, że musimy się wdawać w tę dyskusję akurat teraz. Może kiedy indziej, jeśli nadarzy się ku temu okazja. – Jeszcze nie wiesz, jak skończy się to spotkanie, a już zapraszasz mnie na kolejne? – zapytałem z chytrym uśmiechem. Ja sam oczywiście miałem nadzieję, że spotkanie zakończy się korzystnie dla nas obu, ale nieznajomy był zbyt nieprzewidywalny by cokolwiek uznawać za pewnik.
   – Wąchałem w życiu gorsze zapachy – przyznałem z odrobiną bólu w głosie. Może i wyglądałem na osobę, która od zawsze pławiła się w bogactwach i luksusach, niemniej jednak wiedziałem dokładnie skąd pochodzę i nie miałem zamiaru udawać, że było inaczej. Bród, smród i ubóstwo nie były mi obce i nie wstydziłem się tego.
   Rzuciłem płaszcz na najbliższe wolne miejsce. Nie przeszkadzało mi to, gdzie spadł i usiadłem obok wilkołaka, który właśnie zajmował się rozgniataniem narkotyku. Nie byłem fanem tego typu aktywności. Potrzeba było dużo, by miało to na mnie jakiś efekt, jednak nie uważałem, żeby ktoś miał się powstrzymywać. Kolejne pytanie wyrwało mnie jednak z obserwacji.
   – Żyję już prawie sto osiemdziesiąt lat, nie wiem, czy masz czas i ochotę, by słuchać o tym wszystkim – powiedziałem. Zazwyczaj partnerzy, z którymi się spotykałem, nie należeli do typów, którzy chcieli coś o mnie wiedzieć.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Zmarszczył brwi, całkiem poważnie rozważając to, co mężczyzna powiedział o jego mieszkaniu i o tym, czy było do niego dopasowane. Zdziwiło go to, że tak naciskał na zwracanie uwagi na tak drobne rozróżnienie, bo sam nigdy nie dostrzegłby podobnej subtelności. Ale gość miał rację - jego życie nie było jego osobą. Mógł żyć w sposób, który do niego nie pasuje. Beznadziejne jeżdżenie taksówką na żmudnej umowie krótkoterminowej chyba za bardzo rozpuszczało mu mózg. Już zdążył się przyzwyczaić do tego, że jest bezosobową maszyną świadczącą bezosobowe usługi, byleby mieć gdzie spać i co jeść przez te parę godzin wolnego czasu. Na krótką chwilę aż nabrał ochoty na wprowadzenie tu czegoś nowego, może jakiegoś plakatu, obrazu, ale tylko na krótką chwilę.

Usypał jedną śliczną kreskę, usypał drugą i trzecią. Nie był pewien, czy nie zachce mu się więcej, ale narobił już kurzu na co najmniej parę bonusowych. Teraz tylko musiał się zmusić do wciągnięcia. Uh, czemu to było takie trudne akurat wtedy, kiedy powinien zrobić to szybko?

- O kurwa, nie spodziewałem się. Spokojnie mógłbyś być moim prapradziadkiem. Z takim doświadczeniem pewnie świetnie się ruchasz. Albo bardzo słabo, bo już ci się znudziło. Sprawdzimy - półżartem zastanawiał się na głos, ale nie wyglądał na zrażonego. Sto osiemdziesiąt lat to nie było na przykład sześćdziesiąt, taka liczba już dawno przekroczyła próg abstrakcji dla kogoś tak młodego jak on. - Ale tak, opowiadaj. Najwyżej rozłożymy to na raty. Faktycznie jesteś z USA czy Stany wspomniałeś przypadkiem?

Nareszcie nachylił nad talerzem z tą rurką w pieski. Szło mu całkiem ładnie, ale i tak trochę się obsmarkał. Na bordowo.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Nie wiedziałem, czy w ogóle istniała konieczność, by cokolwiek tutaj zmieniać, chociaż mieszkanie aż się o to prosiło. Widziałem nawet te zmiany – trochę koloru na ścianach, jakieś drobne bibeloty porozstawiane w różnych miejscach, żeby przykuwały uwagę. Więcej roślin również by się przydało, chociaż nigdy nie należałem do wielkich fanów domowych kwiatów. Sam nie posiadałem ich zbyt wiele, bo nie miałem głowy do tego, by się nimi zajmować. A przecież mogłoby się wydawać, że będąc nieśmiertelnym ma się czas na takie rzeczy. Otóż nie, u mnie było przeciwnie, zwłaszcza ostatnimi czasy miałem duże wrażenie, że brakuje mi czasu na wszystko. Powinienem zdążyć nauczyć się planowania, ale nie wychodziło mi to.
   Moje wizualne urządzanie tego mieszkania szło jednak całkiem sprawnie. Mniej więcej wiedziałem, czego potrzebowało, by nie prezentowało się tak pusto i nijako. Wilkołak ewidentnie nie miał do tego głowy albo po prostu nie chciał się tym zajmować. Nie każdy musiał przykładać taka uwagę do tego, czym się otaczał. Nie oceniałem go, bo to było jego życie i jego przestrzeń. Zacząłem się jednak zastanawiać, co mogło siedzieć w jego głowie. Moje myśli szybko przerzuciły się z aranżacji wnętrz na nowego towarzysza.
   – Pewnie bym mógł – zaśmiałem się na samą myśl o tym. Na szczęście wilkołak był zbyt jasny, by być moim potomkiem i o ile się nie mylę nie udało mi się żadnego mieć. Na szczęście nie miałem zbyt wielu kontaktów z kobietami, zanim zorientowałem się, że kręcą mnie jednak faceci. Dzięki temu uniknąłem gromadki biegających po świecie dzieci. Samotność czasem mi jednak doskwierała.
   – Urodziłem się w Nowym Orleanie jeszcze przed wojną secesyjną – zacząłem, sięgając pamięcią daleko, daleko w tył. Dawno nie opowiadałem już swojej historii, więc sam nie byłem pewny, czy dobrze ją pamiętam. Zazwyczaj bowiem zmyślałem pewne fakty, teraz jednak coś mi mówiło, że nie muszę tego robić. – Uczyli was o tym tak w ogóle? – zapytałem z ciekawości, bo nie miałem absolutnie zielonego pojęcia o tym, jak wygląda system edukacji w różnych krajach, a po rodakach wiem, że mają oni znikomą wiedzę o rzeczach tak ważnych jak Wojny Światowe.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Chwilę siedział z głową odchyloną do tyłu, posmarkując. Trzy kreski poszły, jednak potrzebował drugiego tyle. Pojebana ilość, ale co zrobić - serducho jeszcze nie grało. Czuł tylko, że kręci mu się w głowie. Zaczynało być lekko przyjemnie.

Mimo, że nie utrzymywał kontaktu wzrokowego, to uważnie słuchał Bastiena. Miałby problem ze zlokalizowaniem Nowego Orleanu na mapie, bo australijska edukacja skupiała się prawie wyłącznie na Austalii i Wielkiej Brytanii, ale orientował się, że było to miasto głębokiego południa. Niegdyś konfederackie... Konfederackie? Obdarzył wampira nerwowym spojrzeniem.

- Kiedyś o tym czytałem... we własnym zakresie. - Przecież mu nie powie, że walił konia do opisów niewolnictwa. To była dosłownie najgorsza osoba na takie wyznania. Kurwa, niezręcznie.

Spuścił głowę i zajął się gorliwym usypywaniem tych bonusowych działek. Poszło mu to zaskakująco szybko. W końcu nie trzęsły mu się ręce.
- Przepraszam - mruknął nagle, ale było to zupełnie pozbawione kontekstu.  
A wtedy pomyślał o tym, że w sumie do bycia bitym w dzieciństwie, do swojej własnej traumy, też walił i stwierdził, że z jakiegoś mglistego powodu go to usprawiedliwiało. Szybko przestało mu być przykro. Wrócił do wciągania.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Godnym podziwu była sprawność, z jaką mężczyzna wciągał narkotyk. Pomimo tak długiego stażu na tym świecie, widok wciąganego przez nos proszku wciąż przyprawiał mnie o dreszcze. Było to przecież nienaturalne. I mówił to jebany wampir, który z naturą nie miał za wiele wspólnego, chociaż krąży przekonanie, że jeśli coś istnieje, to z definicji musi być naturalne. Było to przecież logiczne. Narkotyki też były logiczne, ale gdybym miał już wybierać, to pewnie wcierałbym je sobie w dziąsła, które również są całkiem nieźle ukrwione, więc kopnęłoby mnie tak samo.
Na własną rękę czytałeś o wojnie secesyjnej? A po co? – zapytałem z czystej ciekawości. Nie byłem fanem historii, jednak wywodziło się to z tego, że większość z tych wszystkich wydarzeń udało mi się przeżyć. A przynajmniej z tych wydarzeń, które były dobrze udokumentowane. Uważałem, że należało znać historię, by nie pozwolić do tego, by się ona powtarzała, lecz biorąc pod uwagę to, co działo się na świecie to nie należało wykluczyć niczego.
Za co? – spojrzałem na niego zaskoczony. Nie wiedziałem, o co mogło mu chodzić. Być może narkotyki zaczęły mącić mu już w głowie. Dziwny był to człowiek, ale jednocześnie intrygujący. Nie dało się go od tak po prostu zignorować.
Co ty robisz w Paryżu, czemu tu przyjechałeś? – zastanowiłem się. Chciałem wiedzieć, bo być może to wstawiłoby odpowiednie kawałki puzzli w mojej układance.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Ostatecznie zmieścił tylko pięć kresek, nie sześć, a te dwie bonusowe praktycznie w całości pojechały mu po gardle. Uh, czuł kwas w ustach. Będzie musiał szybko umyć zęby, żeby mu nie wygniły. To chyba już były te ilości, przy których powinien przerzucić się na podawanie dożylne. Tak czy siak - weszło.
Mrowiło go w dziąsłach, brakowało mu tchu, ale wiedział, że to przejdzie za dziesięć, góra piętnaście, minut. Nagle zaczęły go mierzić te plamy po krwi na rękach, szyi i koszulce. Bastien zadawał trudne pytania, a on nie mógł się skupić.

Poderwał się z krzesła, by podejść do zlewu. Najpierw schował do szafki ćpuński zestaw, później opłukał pod kranem ręce aż po łokcie. Umył twarz, szyję, przepłukał zęby. Jednocześnie zastanawiał się, co powinien opowiedzieć wiekowemu facetowi o swojej przeszłości.
Stopniowo się uspokajał, ogarniała go znajoma błogość, optymizm, pewność siebie. Ściągnął uklejony juchą t-shirt i cisnął go do kosza, odsłaniając porośnięty jasną sierścią tors. Widać było po jego sylwetce, że jest silny, ale brakowało mu pokazowej muskulatury, którą wyrabiało się długimi treningami na siłowni.

Spojrzał na Bastiena wzrokiem tak jasnym, tak szczęśliwym, jakiego wampir jeszcze u niego nie widział; miał porządnie rozszerzone źrenice. Jeśli on był dumny ze swoich zbrodni, to czemu miałby je ukrywać? I to jeszcze przed nim? To był, kurwa, wampir. Zabijał, żeby żyć.

Zbliżył się do stolika, ale tym razem nie usiadł na krześle. Podniósł prawą nogę i oparł stopę o krawędź blatu. Dalej miał na sobie ciężkie trapery, ale na szczęście nie przeszkadzało to w prezentacji. Podciągnał nogawkę, ukazując trzy krzywe, samodzielnie wytatuowane kreski.
- Tally marks. Matthew, Stephen, Paul - wyliczał, wskazując po kolei na każdy symbol. - Paul okazał się być wilkołakiem. Ugryzł mnie, ale nie wiedziałem jeszcze co to znaczy. Próbowałem pozbyć się jego ciała jak najszybciej, akurat wieczorem przed pełnią. Ostatecznie je zjadłem. Byli świadkowie. Nie skończyło się to dobrze. Uciekałem w strachu. Francja wyszła przypadkiem, bo nie miałem jak podrobić dokumentów do Szkocji. A, kurwa, siedziałem. Mam wyrok w papierach. Ciężko byłoby o legalną wizę gdziekolwiek.

Ściągnął but ze stołu i przysunął krzesło bliżej Bastiena. Usiadł tak, żeby niemalże stykać się z nim ramieniem. Wyciągnał rękę po jego dłoń, chciał dotyku.
- Za każdym razem, kiedy to robiłem, zaskakiwało mnie to, że w ogóle jestem w stanie doświadczyć czegoś tak intensywnego. Tak podniecającego. Pięknego. - Drugą rękę wsunął pod stół, ułożył ją na udzie Bastiena. - Skoro już mówię o pięknie, to muszę przyznać, że jesteś jednym z najbardziej atrakcyjnych facetów, jakich spotkałem od lat. Nie znam cię prawie, więc o charakterze nic nie powiem, ale na pewno jesteś interesujący. I wytrzymałeś już ze mną więcej, niż większość ludzi byłaby w stanie. Nie wiem, czemu się starasz, ale dzięki. Doceniam. Będę zaszczycony, mogąc possać ci kutasa.
Nie kłamał z tym byciem wylewnym. Mówił bardzo szybko i bardzo dużo, jego ruchy były przyśpieszone. Miał w sobie za dużo zainteresowania i ekscytacji, żeby nadążać je wyrażać.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Moim ulubionym zajęciem było zadawanie trudnych pytań, a w szczególności zadawanie ich osobom, które siliły się na odpowiedzi. Nie wiedziałem, czy w przypadku Joshuy jego wylewność była spowodowana jego faktycznym charakterem, czy też może wynikała z zażytego narkotyku. Tak czy siak nie miało to dla mnie znaczenia. Pytać lubiłem, bo chciałem wiedzieć dokładnie z kim miałem do czynienia, gdyż po tych kilku minutach spędzonych w samochodzie nie udało mi się wywnioskować niczego konkretnego, chociaż pewne wnioski się nasuwały, to były one jednak domysłami.
   Obserwowałem go bardzo uważnie. Śledziłem każdy ruch. Nie byłem go bowiem pewny, nie miałem pojęcia co zamierza. W końcu nie był zwykłym człowiekiem, a wilkołakiem. Musiałem być ostrożny. Ciekawość górowała jednak nad rozsądkiem, który podpowiadał mi, że powinienem dawno wysiąść z tej taksówki. Jednak zapach krwi skutecznie omamił moje myśli. Głód wziął górę. Głód krwi zawsze był na pierwszym miejscu i pozostałe pragnienia musiały mu ustępować. Nie rozumiałem tego, bo nie docierało do mnie, dlaczego nie mogę się powstrzymać, gdy tylko widzę cieknącą krew. Było to pewnego rodzaju przekleństwo, ale akceptowałem je.
   Wilkołak się zmienił. Nie wydawał się już tak dziki i nieprzewidywalny jak wcześniej. Nie dlatego, że zmył z siebie krew, która dodawała mu pewnej grozy. Mnie ona nie przeszkadzała, bo niby czemu miałaby to robić. Teraz przypominał człowieka łagodnego, chociaż cecha ta zupełnie do niego nie pasowała. On cały tutaj nie pasował, jakby doklejony był z innego świata. Być może był to wynik innej kultury i mentalności. Australijczycy wydawali się rozluźnieni i bardziej zadowoleni z życia niż Francuzi, którzy mieli wiecznego kija w tyłkach.
   – Rozumiem – powiedziałem, chociaż nie rozumiałem tego w ogóle. Nie wiedziałem, jak to jest być wilkołakiem. Z kilkoma miałem już okazję przebywać i rozmawiać, to oczywiste, ale nigdy nie poruszałem takich prywatnych kwestii. Ich życie należało do nich. – W Szkocji jest bardzo ładnie, ale pogoda kiepska – mruknąłem niewzruszony. Spojrzałem jednak na niego. Z początku we wzroku kiełkowało współczucie, ale szybko zostało stłamszone przez brudną codzienność bycia istotą nieśmiertelną. Taki już był nasz żywot, bez znaczenia czy było się wampirem czy wilkołakiem.
   – Zaczniesz od nowa, gdzie tylko sobie chcesz i jak chcesz – powiedziałem. Nie było to pocieszenie, a przynajmniej nie miało na takie brzmieć. Było to stwierdzenie faktów i kto jak kto, ale ja doskonale zdawałem sobie sprawę z prawdziwości tego stwierdzenia.
   – Z czasem będzie jeszcze lepiej –przyznałem. Nie wiedziałem, czy mężczyźnie chodziło o zabijanie i emocje, które z tego wynikały. Sam doskonale pamiętam swój pierwszy raz, gdy przyszło mi pożywiać się na człowieku. Wydawało mi się to nienaturalne, ale przyjemność jaką czułem, gdy czyjaś posoka zalewała mi usta i spływała po twarzy, była nie do opisania. Brzydziłem się tym, bo nie sądziłem nigdy, że byłbym zdolny do czegoś takiego, jednak z czasem odnalazłem w tym piękno. Wychodziło na to, że Joshua zdołał je odnaleźć znacznie szybciej. Uścisnąłem jego dłoń. Nie wiedziałem, czym ten gest był podyktowany.
   – Och przestań, mówisz tak tylko żeby mnie przelecieć – uśmiechnąłem się jednak. Komplementy, szczere czy nieszczere, zawsze sprawiały mi przyjemność, bo łechtały moje ego. No i pewnie zapełniały pustkę, która zdążyła się wytworzyć w czasie mojego ludzkiego życia, kiedy to byłem traktowany gorzej niż zwierzęta. Odwróciłem się twarzą do niego. Umyty z krwi wyglądał znacznie lepiej. – Nie staram się, sądzę że jesteś interesujący – przyznałem po chwili, mrużąc lekko oczy. Chciałem mu się dokładniej przyjrzeć. Wolną dłonią przejechałem mu po torsie.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Zupełnie nie spodziewał się, że Bastien odwzajemni dotyk. Gdy poczuł uścisk jego dłoni, zalała go fala subtelnego, ale bardzo realnego ciepła. Nie dosłownego, bo nie chodziło tu o podniecenie, ale emocjonalnego. Poczucie bliskości?
Próbował zdusić swój pierwszy odruch i nie reagować agresją na to uczucie - w jego głowie niemal natychmiast pojawiła się myśl, że chciałby zrobić Bastienowi krzywdę, ba!, że powinien zrobić mu krzywdę, ale już lata temu nauczył się z Peterem, że to było złudne. Że po prostu się bał i złość była jego reakcją na strach. Jedyne, co teraz powinnien, to przestać odpierdalać. Przestać uciekać. A skoro był nafurany, to będzie mu łatwiej.

Gość zupełnie nie zrozumiał, o czym mówił Joshua, kiedy spuszczał się nad namiętnością aktu morderstwa - słyszał to po jego opowiedziach. Ale to nie była pora na zajmowanie się czymś takim. Wiedział, że rozgrzebywanie tych wspomnień wywoła u niego nieprzyjemne uczucia. Nie miał ochoty przeżywać teraz tęsknoty, straty i obrzydzenia do siebie. Znacznie bardziej odpowiadała mu bliskość, nawet jeśli była wisceralnie niepokojąca. Zamierzał skupić się na tym, że mężczyzna szczerze próbował go wesprzeć. Kiedyś mu wytłumaczy. Później.

Uśmiechnął się do Bastiena, gdy dotknął jego piersi. Chciał więcej dotyku, nie zamierzał mu przerywać. Napiął lekko mięśnie, ot, na pokaz. Zastanawiał się, czy to już był ten moment, kiedy powinni przenieść się na łóżko.
- Przecież nie muszę nic mówić, żeby cię przelecieć - zaoponował, słysząc swawolne oskarżenie o nieszczerość. - Na fecie nie potrafię kłamać, wierz mi. Za to łatwiej jest mi czuć rzeczy i wyrażać to. Momentami nawet czuję się szczęśliwy.
Kiedy ręka wampira przesunęła się po jego mostku, pomiędzy włosami mógł dostrzeć granatowy tusz starego tatuażu, "09.08.2015, KOSCIUSZKO".

Nie potrafił pozostawać bierny przez dłuższy czas. Wyciągnął rękę z uścisku dłoni Bastiena i odsunął nią... cały stół. Chciał mieć lepszy dostęp do jego krocza. Zaczął rozpinać mu spodnie.
- A ty nadal nic nie opowiedziałeś o sobie - zauważył. - Ani o tym, czego byś chciał. Poza krwią. Ciężko mi działać z tak ograniczonymi informacjami. Nie próbuj być tajemniczy, ani nie wstydź się. Robiłem naprawdę dziwne rzeczy w życiu i podobały mi się prawie wszystkie.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Skoro o niespodziewanym mowa, to ja sam nie myślałem, że siedziałbym teraz w nudnym mieszkaniu swojego kierowcy Ubera, który dodatkowo jest wilkołakiem. Facet był chodzącą czerwoną flagą, której szkarłat nie powinien przyciągać. Powinienem się trzymać od niego z daleka. A pomimo tego nie zrobiłem tego. Był zepsuty, złamany przez życie, a przynajmniej właśnie na takiego mi wyglądał, chociaż nie zdążył jeszcze powiedzieć o sobie niczego konkretnego. Nie wiedziałem, czy wynikało to z mojej intuicji czy też faktu, że żyjąc już ponad sto osiemdziesiąt lat, spotykałem na swojej drodze ludzi, którzy byli podobni do mężczyzny. Sam wydawałem się po części podobny. Obu nas złamało życie, nie dało się tego ukryć nawet jeśli z zupełnie innych powodów.
Nie musisz? – zapytałem udając zaskoczenie. Oczywiście że nie musiał. Nie zmieniłem swoich planów, żeby obcy facet opowiadał mi o swoim popierdolonym życiu. Niewiele mnie to interesowało, a przynajmniej nie obchodziło mnie to wtedy, gdy siedziałem w jego samochodzie. Był intrygujący, to prawda, niemniej jednak chciałem się dobrze zabawić, a później zjeść coś dobrego, zwłaszcza że widok posoki znacznie wyostrzył mój apetyt. – Chyba nie masz mnie za łatwego? Nie chce mi się opierać na pokaz – powiedziałem, uprzedzając go, niemniej jednak nie miałem zamiaru tego robić. Seks był miłym urozmaiceniem wieczora, który zapowiadał się na niezbyt udany. W ogóle bowiem nie miałem planów na ten wieczór.
Uśmiechnąłem się. Wiedziałem, że sam również potrzebowałem dotyku. Bliskość była ważna, niemniej jednak nie chodziło tu o czułość i romantyzm. Nie sądziłem, żeby właśnie to było mi potrzebne. Ze smutkiem stwierdziłem, już dawno temu, że nie jestem romantykiem i że szukanie sobie partnerów na więcej niż jedną noc nie pasowało do mojego stylu życia. Bo czy po przeżyciu tylu dekad, naprawdę chciałem łączyć swoje życie z kimś innym.
Nie mam zachcianek – powiedziałem, obserwując jak wilkołak dobiera mi się do spodni. Nie miałem zamiaru mu przerywać. – Możesz postarać się mnie jakoś zaskoczyć – powiedziałem. Naprawdę nie wiedziałem do czego może być on zdolny, chociaż wydawało mi się, że nie posiada zbyt dużo granic. Intrygujące było z niego stworzenie. – Chcesz słuchać o tym jak traktowali mnie jako niewolnika, czy jak zdychałem w rowie plując krwią na prawo i lewo? – zapytałem, czując że to go nie zniechęci, a dodatkowo nakręci na wszystko.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Miał przemożne wrażenie, że zaraz dostanie po łapach, ale facet dalej wyglądał na zadowolonego z sytuacji, w której się znalazł. Joshua nie miał jeszcze jasnego planu w głowie; właściwie z czasem coraz lepiej widział, że jego pomysły nie zgrywały się ze sobą w najmniejszym stopniu. Jak zwykle to on miał przewodzić scenie, tylko, kurwa, tym razem aż się zaczął stresować. Gość był od niego... ponad sześć razy starszy? Jak budować atmosferę, jak prowadzić narrację, jak podbijać emocje, gdy druga strona do tego stopnia miażdży cię doświadczeniem?

A Bastien go prowokował - po jego ostatnim tekście już był tego pewien. Nie miał pojęcia, skąd wampir wiedział, że konkretnie te rzeczy podbiłyby jego pobudzenie w overdrive, ale trafił doskonale. Może jednak nie ukrywał swoich myśli tak dobrze, jak mu się wydawało? Pytanie tylko, czy niewolnictwo faktycznie było fair game, czy jednak powinien z tym ostrożnie.
- Opowiedz mi o tym i o tym. Najlepiej w trakcie - mówił to w taki sposób i z taką miną, że ciężko było rozpoznać, czy żartuje, czy jest w stu procentach poważny.

Gdy rozwiązał już zagadkę podwójnego guzika i zaciętego suwaka, uniósł lekko jego dupę na siedzeniu, żeby łatwiej było zsunąć mu bokserki. Manewrował ostrożnie, żeby czasem nie przewrócić krzesła razem z nim. Później odetchnął, wpatrując się w nagie przyrodzenie Bastiena. Położył na nim dłoń i właściwie to na razie tylko tyle. Jego myśli skakały z tematu na temat.
- Właściwie to bym chciał, żebyś wszystko robił na fecie. Po chuj mi cię naćpać, jak już skończymy? - wyjaśnił, wznosząc spojrzenie na jego twarz. - Ale to znaczy, że ruchania klasycznego, w sensie penetracji, pewnie nie będzie. Przynajmniej z mojej strony. Obstawiam, że po takiej utracie krwi nie mam co liczyć na sztywną erekcję.

akt seksualny:
- Mam iść pod prysznic czy...?

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Oczywiście że byłem zadowolony. Czemu miałbym nie okazywać zadowolenia, kiedy jakiś facet się do mnie dobierał? Nie miałem się za najbardziej atrakcyjną osobę na świecie. Nie należałem do skromnych osób i lubiłem dbać o siebie i o to, w jaki sposób się prezentowałem, ale zdawałem sobie sprawę z tego iż nie mieściłem się w standardach klasycznej europejskiej urody. Ciężko mi było jednak myśleć o sobie w kategoriach piękna, biorąc pod uwagę wszystko, co przeżyłem i w jaki sposób się to na mnie odbiło. Podobało mi się jednak to, z jakim pożądaniem patrzył na mnie mężczyzna. A przynajmniej miałem wrażenie, że właśnie to kryło się w jego oczach, przyprawione innymi emocjami.
Nie starałem się go sprowokować, a przynajmniej nie takie były moje intencje. Po części myślałem, że mężczyzna zniechęci się i odpuści dopytywanie. Nie byłem bowiem osobą, która lubi mówić o swojej przeszłości, która nie była ani piękna ani przyjemna. Wspomnienia wciąż mąciły mi w głowie i za wszelką cenę starałem się myśleć o tym jak najmniej. Nie zawsze mi się udawało i jak widać tym razem nie potrafiłem utrzymać języka za zębami. A przecież mogłem skłamać i udawać kogoś, kto został przemieniony całkiem niedawno, zwłaszcza że mężczyzna również wydawał się świeży w tych sprawach. Pewnie nawet by się nie zorientował. Że też chciało mi się pokusić o szczerość. Może to ta jego krew tak na mnie działała.
Nie jestem fanem narkotyków, już to chyba wspominałem – powiedziałem, ale w sumie pewnie tylko pomyślałem, że mógłbym coś takiego powiedzieć. Skrzywiłem się lekko na samą myśl. – To po to mnie tu ściągnąłeś, żebym obserwował cię sflaczałego i bez życia? – zapytałem, bo wizja ta jakoś nieszczególnie przypadła mi do gustu. Do gustu przypadło mi jednak to, jak Joshua radził sobie z moim przyrodzeniem.
Zawsze możemy kogoś tu przyprowadzić i skorzystamy na tym obaj – zaproponowałem, wsuwając dłoń za materiał jego spodni. Byłem szalenie głodny. W tej chwili mógłbym wyssać krew nawet z bezdomnego. Nie wiedziałem, czy było coś bardziej romantycznego i budującego nastrój niż wspólne morderstwo, ale nie wiedziałem też, czy Joshua byłby na coś takiego gotowy. W ogóle nie wiedziałem, do czego byłby w stanie się posunąć.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Retoryczne pytanie Bastiena zbiło go z pantałyku na tyle mocno, że aż zamarł w bezruchu na dobre kilkanaście sekund. Jak to nie chciał widzieć go sflaczałego i bez życia? Przedstawienie takiego stanu partnera seksualnego jako czegoś nieprzyjemnego zupełnie nie kleiło mu się z jego własnym odbiorem rzeczywistości.
Chwilę rozważał, jakim cudem wampir może nie czerpać przyjemności z tego spokoju, bierności i absolutnej uległości nieprzytomnych mężczyzn, ale później tylko się uśmiechnął. To przecież Bastien był normalny, nie on. On był spierdolony i powinien o tym pamiętać.

Pomysł mordowania w jego własnym mieszkaniu brzmiał ryzkownie jak cholera. W normalnych okolicznościach nie odważyłby się tutaj nawet patroszyć, ale teraz? Przesunął wolną dłonią w górę ciepłego uda partnera. Teraz chciał dać mu wszystko, czego sobie zażyczy.
- Opowiedz, co dokładnie masz na myśi. Znaczy, spróbuj chociaż. Nie chcę jeszcze przerywać - mówił, pochylając się coraz bliżej jego krocza. Bastien nie był już w stanie sięgnąć jego spodni, coś za coś.

akt seksualny:


@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
Nie wiedziałem dlaczego, ale zadawanie trudnych pytań i wytrącanie ludzi z rzeczy, które robili sprawiało mi przyjemność. Czułem się wtedy jakbym na chwilę odbierał im ich wolną wolę, a oni muszą podporządkować się mi. Zapominają o tym, co robią, by skupić się na moich słowach, starając się na nie odpowiedzieć albo zdecydować, że jednak nie będą odpowiadać. Efekt ten nie miał dla mnie znaczenia, liczyło się bowiem tylko to, że na ułamek sekundy miałem nad nimi władzę, nawet jeśli była ona niewielka i nic nieznacząca.
Mam na myśli pójście do parku, znalezienie kogoś i zjedzenie go – powiedziałem dość jasno, czego chcę i jaki mam na to pomysł. – Wydajesz się być osobą, która ma już o tych rzeczach jakieś pojęcie – powiedziałem. Facet był wilkołakiem, na pewno musiał zjeść już jakiegoś człowieka. Z resztą sam się przyznał do zabijania, więc z tego względu pozwoliłem sobie na rzucenie dość odważnym pomysłem. Nie mówiąc o tym, że chciałem przetestować jego granice, sprawdzić czy jakiekolwiek ma. Byłem głodny. Pragnąłem krwi tak mocno, że kolejny raz nie byłbym w stanie się powstrzymać. Rozszarpałbym tętnice w każdym możliwym miejscu na ciele…
Odprężyłem się jednak, gdy poczułem ciepłe usta na swoim przyrodzeniu. Widać było, że wilkołak wiedział, co robić. Siedziałem więc w milczeniu, starając się rozkoszować chwilą, która się przytrafiła. Nie chciałem mu przerywać, więc po prostu rozsiadłem się wygodniej. Być może wydobyłem z siebie kilka jęków. Położyłem też mężczyźnie dłoń na głowie, zaciskając palce na krótkich włosach. Nie wiedziałem, czy jakiekolwiek udało mi się złapać. Chciałem nadać mu odpowiedni dla mnie rytm, ale na szczęście wilkołak świetnie sobie radził bez mojego naprowadzania. Nie chciałem przerywać tego momentu, więc nie mówiłem już o jedzeniu.

@Joshua Walker

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach