[KONIEC] [20/10/2022] Joshua Walker x Bastien Laviscount

2 posters

Go down

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Dobre piętnaście minut zapierdalał po to, żeby zabrać tego pasażera, ale opłacało mu się - "Bastien" wykupił przejażdżkę przez całe cztery dzielnice, aż do granicznej ulicy Buttes-Chaumont, pod Hotel F1.

Zatrzymawszy swoją srebrną Spectrę za przerywaną linią, zmęczonym wzrokiem wodził po chodnikach Rue d'Alsace. Zastanawiał się, jaki rodzaj człowieka wybrałby jeden z najtańszych hoteli i jednocześnie zamawiał Ubera przez pół Paryża. Niedaleko F1 było metro i autobus. Może to ze względu na bagaże?
Z drugiej strony imię (jeśli było prawdziwe) brzmiało raczej lokalnie; mógł mieć do czynienia z nie-turystą. Trudniej było mu zgadnąć lokalsów, bo aż tak dobrze nie znał tego miasta. Cóż, na pewno do pracy się nie śpieszył o tej 23:28. Pewnie odbierał towar. Ciężko czekać na przystanku, jak w kieszeni ściska się swój fiks.

Kurwa, miał tylko nadzieję, że gość nie będzie pijany i że mu się tu nie zerzyga. Zajebałby go wtedy gołymi rękoma... ale dopiero po kresce, żeby zębami przy tym nie szczękać.

Poprawił lusterko, przy okazji się w nim przeglądając. Z tym thousand-yard stare wyglądał, jakby nie spał tydzień, a to były tylko dwa dni. Albo trzy? Miał na sobie szary t-shirt, wcześniej miał niebieski, jeszcze wcześniej - biały. To musiały być trzy dni. Nienawidził tej pracy.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Miałem już ponad sto osiemdziesiąt lat, a pomimo tego nadal nie przyszło mi do głowy, by zrobić sobie prawo jazdy. Samochody były wyśmienitym wynalazkiem, ja jednak byłem zbyt wygodnicki i nie na tyle cierpliwy, by zdołać przez całą drogę patrzeć się przed siebie. Widziałem jak to miasto dorasta i zmienia się. Budynki dosłownie rosły na moich oczach i uwielbiałem podziwiać nocne krajobrazy zerkające na mnie przez szybę. Lubiłem też być wożonym, mówić gdzie, kiedy i w jaki sposób jeździć. Być może była to próba odbicia sobie tych wielu lat katorżniczej i niewolniczej pracy, kiedy jeszcze byłem człowiekiem, albo też było to zgoła coś innego. Dlatego też wynalezienie Ubera było jeszcze lepszym osiągnięciem ludzkości niż sam samochód.
   Do taksówki mi się nie śpieszyło, chociaż przed samochodem pojawiłem się niedługo po tym, jak ta nadjechała. Słyszałem warkot silnika i widziałem doskonale gaszone światła. Nonszalancko podszedłem do drzwi pasażera, bo nie lubiłem siedzieć z tyłu. Uznałem, że skoro za kurs płacę już wystarczająco dużo, to kierowca nie będzie się denerwować. Rzuciłem na niego okiem. Mężczyzna za kierownicą nie mógł być o wiele starszy ode mnie, przynajmniej z wyglądu fizycznego, bo w rzeczywistości nieczęsto spotykałem osoby starsze od siebie. Jego wygląd nie zwrócił jednak mojej uwagi, bo skupiłem się na czymś innym.
   – Śmierdzi tu psem – rzuciłem na powitanie, zapinając przy okazji pasy.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Wygląd Bastiena za to jak najbardziej zwrócił uwagę Joshuy - patrzył na niego w milczeniu dobre kilkanaście sekund i dopiero po tej dłużącej się pauzie wyciągnął dłoń do klucza w stacyjce. Po części mógł to tłumaczyć zmęczeniem, ale tylko po części, bo przecież zafiksował się konkretnie na jego twarzy, szyi i ramionach, zamiast przypadkowo odpłynąć w szarość betonu za szybą. Z ulgą przyjął to, że gość był trzeźwy, czysty i pachnący, ale nie spodziewał się, że będzie do tego młody i przystojny. Ani że usiądzie tak blisko.

Zmarszczył brwi, słysząc co najmniej nietypowy komentarz. W pierwszej chwili zwątpił w to, czy dobrze go zrozumiał. Później zastanowił się, czy gęstniejące włosy na jego ciele faktycznie mogły wydzielać jakiś szczególny zapach, ale ciężko mu było wziąć to na poważnie. Facetowi mogło się wydawać albo po prostu mógł być celowo upierdliwy, w końcu klienci to uwielbiali.
- Męskie feromony - odparł po angielsku półżartem, starając się hamować irytację. Czuł narastający ból głowy gdzieś za oczami; może to ze zmęczenia. - Mam nadzieję, że nie spłaczesz się o to w feedbacku.

Nie mogli ruszyć, zanim się nie upewni:
- Bastien, oui? Porte De Chatillon?

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Dopiero po chwili mogłem przyjrzeć się kierowcy. Nie wyglądał jak typowy paryżanin. Szybko również potwierdził moje przypuszczenia tym, że nie pochodził z Francji. Nie przeszkadzało mi to. Daleko mi było do tej znanej i stereotypowej mentalności typowego Francuza. Rozsiadłem się wygodnie, traktując samochód jakby już należał do mnie. Jakby nie było, to przecież przez najbliższy czas za niego płaciłem. Byłem jednak kulturalny, więc domyślałem się, że moje zachowanie nie przeszkadza prawdziwemu właścicielowi. Nie był brzydki, pomyślałem, spoglądając na niego kątem oka. Nie pamiętam, kiedy stałem się taki powierzchowny, żeby moją pierwszą myślą było ocenianie czyjegoś wyglądu. Westchnąłem cicho.
   – Wiesz, co mam na myśli – naprostowałem. Niemniej jednak nie ciągnąłem tego tematu dalej, uśmiechając się lekko pod nosem, zadowolony z tego, że poprawnie sądziłem iż facet nie pochodził stąd. Poruszyłem również jakąś strunę, sądząc po jego odpowiedzi, co również dawało mi lekką satysfakcję. – Postaram się opanować – mruknąłem, wystukując palcami sobie tylko znany rytm na kolanie. Zdziwiłem się, jak obco brzmiał mój angielski, nie mówiąc już o tym, że przesiąknięty był francuskim akcentem.
   – Oui, oui, jedźmy już, muszę coś zjeść – odpowiedziałem, oblizując lekko górną wargę i przeglądając się w szybie.
   – Skąd jesteś? Nie pochodzisz stąd, nie brzmisz też na Brytyjczyka – zapytałem, przerywając kilkusekundową ciszę. Lubiłem rozmawiać, nie było więc opcji, żebym siedział tu w milczeniu.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Joshua zdecydowanie nie przeoczył tego, że Bastien postanowił wykorzystać swoje siedzenie w stu procentach - od teraz uważniej zmieniał biegi, żeby czasem nie zaczepić dłonią o jego kolano... Ale może powinien pozwolić sobie na chwilę nieuwagi?
- Absolutnie nie wiem, co masz na myśli. - Uśmiechnął się do niego, na krótką chwilę spuszczając wzrok z zakorkowanej jezdni. Przez głowę mignęło mu wspomnienie odzianej w czerwony płaszcz Tahiry; nie mógł pozbyć się wrażenia, że klient był w pewien sposób do niej podobny.

- Masz rację, nie jestem Brytolem. Jest gorzej, pochodzę z brytyjskiej kolonii karnej - odparł swawolnie. Większość pasażerów nie rozpoznawała różnicy w akcencie, więc jeszcze nie zdążył się znużyć rozmowami o Australii. - Jak byłem dzieckiem, to zbierałem z dróg potrącone przez auta kangury, patroszyłem je i smażyłem ich mięso nad ogniskiem. Ich organy jadłem w kanapkach. A pod ich skórami spałem. Życie na południu jest ciężkie, ale za to jak hartuje ducha.

przemoc wobec zwierząt domowych:
Uderzyła go wręcz nierealna brutalność tej sytuacji. Dlaczego nikogo wtedy przy nim nie było? Żadnego dorosłego? Stary w pracy, stara na oddziale? Kurwa mać. Czemu.

Zazgrzytał nagle zębami, wymrugując zbierające się w oczach łzy - przecież to miała być tylko niegroźna, zgryźliwa parodia orientalizacji. Żałosne to było, musiał jak najszybciej zmienić tor swoich myśli. Wolał być wściekły, niż smutny. Wolał być aktywny, niż pasywny. Przejąć inicjatywę. Zabrać się do dzieła, postawić pierwszy krok, nawet głupi.
- Zaprosiłeś już kogoś na to jedzenie? - Kątem oka obserwował, jak w ciemnej cerze mężczyzny odbijają się kolorowe refleksy mijanych świateł. - Tak się składa, że po tej trasie jestem wolny.

Ból głowy nie odpuszczał, ale też nie nasilał się. Powoli przeradzał się w tępe parcie.

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   – Jeśli chcesz się tak bawić, to okej – powiedziałem. Cóż, domyślałem się, że ciężko było się czasami poznać na tym, że jestem wampirem, biorąc pod uwagę fakt, że temperatura mojego ciała była bliska ludzkiej temperaturze. Nie wyróżniałem się więc aż tak bardzo. Ja po wielu latach praktyki nie miałem już większych problemów z poznaniem wilkołaków. Może jednak nieznajomy kierowca nie zdawał sobie sprawy z tego, że wampiry istnieją? Bo chyba wiedział, czym był. Nie mógł nie wiedzieć… Spojrzałem na niego podejrzliwie, niemniej jednak skarciłem się za takie myślenie niemal natychmiast. Musiał być świadomy tego faktu. Może wolał jednak ignorować i moją naturę? Było mi to nawet na rękę w tym momencie.
   – Jesteś popieprzony – stwierdziłem bez najmniejszych ogródek. – Nie dziwię się jednak – kiwnąłem głową. Ludzie lubili szokować, zwracać na siebie uwagę w najróżniejszy sposób i wprowadzać swoich rozmówców w wyjątkowo niekomfortowy stan. Ze mną musiał postarać się bardziej. W świecie w którym żyją wampiry i wilkołaki ciężko było mnie zszokować. Niewiele rzeczy budzi we mnie jakąkolwiek nieprzyjemną relację. – W Stanach na południu robią w sumie dokładnie to samo – dodałem po krótkiej chwili zamyślenia. Oczywiście były to stereotypy, niemniej jednak one skądś musiały się przecież brać. W ogóle nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że jakaś amerykańska rodzinka zgarnia z dróg zwierzaki i próbuje opchnąć głodnym podróżnym burgery przygotowane z takiej właśnie padliny.
   – Jeśli znajdziesz mi coś do jedzenia, to czuj się zaproszony… tylko nie coś leżącego na ulicy – powiedziałem, krzywiąc się nieznacznie. Nie zjadałem bezdomnych, bo i tak mieli paskudne życie, nie potrzebowali jeszcze dodatku w postaci wampirzych zębów. Uśmiechnąłem się. – Czyli przez resztę nocy jesteś do mojej dyspozycji – zauważyłem. Jakby nie było miał mnie dowieźć tam, gdzie chciałem, a cel ten mógł się przecież zmienić w ciągu tej podróży kilkukrotnie.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
"Jesteś popieprzony" - uśmiechnął się, jakby to właśnie chciał usłyszeć. Czuł, jakby swierdzenie tego faktu zbliżyło ich w jakiś sposób do siebie, bo nie było zakończone ucieczką. To był głupi żart, no kurwa, ale mówił za dużo, nosił w sobie cień tego sadyzmu, który do szczętu przesiąkał jego przeszłość i teraźniejszość.
Nie był pewien, czy Bastien wspomniał o dzikim południu USA czystym przypadkiem, czy chciał odpłacić się Joshui zdradzeniem własnego kraju pochodzenia. Gość nie mówił jak Amerykaniec, brzmiał na rodowitego Francuza, to i skinął mu tylko głową w odpowiedzi, kilka razy pociągając nosem.

Pierwszy krok okazał się jednak nie być taki głupi; z widocznym niedowierzeniem przyjął zgodę ze strony mężczyzny. Może nie był za dobry w wyłapywaniu społecznych subtelności, ale wszystko wskazywało na to, że facet nie zamierzał po prostu zjeść z nim kebsa - facet chciał spędzić z nim noc.
- Możemy iść do mnie. Jak najbardziej potrafię gotować, ale nie jem mięsa poza... dziczyzną. Mógłbyś spróbować, jak jeszcze nie m... - Lepkość skleiła mu gardło wpół słowa. Krew leciała mu z nosa. Ciurkiem. Nie spał trzy dni, czego właściwie się spodziewał? Przynajmniej ból głowy się skończył.

Wygrzebał paczkę chusteczek z kieszeni na drzwiach i przycisnął jedną do nosa. Przesiąknęła, zanim zdążył zjechać na pobocze. Kurwa, feta nieźle przeżera błony.
- Daj mi piętnaście minut i będę gotowy, żeby robić cokolwiek, na co masz ochotę - wymamrotał nosowo, pochylając się nad kierownicą.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Żartował czy nie, nie zrobiło to na mnie żadnego konkretnego wrażenia, chociaż należało przyznać, że facet nie bał się mówić co myśli. Nie potrafiłem go rozgryźć. Nie wiedziałem, w co pogrywał, o ile w ogóle rzeczywiście w coś ze mną tutaj grał. Z wilkołakami to nigdy nie było do końca wiadome, co chodziło im po głowach. Nigdy z żadnym nie miałem większych problemów, a jeśli już jakieś się pojawiły, to zazwyczaj szybko udawało się je rozwiązać. Ja zresztą stroniłem od kłopotów. Życie było dużo przyjemniejsze, gdy wszystko się układało.
   Patrzyłem w szybę, obserwując kierowcę. Był intrygujący. Z całą pewnością wyróżniał się czymś niebanalnym na tle szarej, paryskiej masy. Francuzi mieli swój styl i sposób bycia, a nieznajomy kierowca był czymś niezwykle egzotycznym.
   – A co takiego ciekawego masz u siebie, czego nie dostaniemy na mieście? – zapytałem, a lekko złośliwy uśmiech wskoczył mi na usta. Mój grymas szybko się jednak zmienił, gdy tylko poczułem znajomy, lekko metaliczny zapach. Odwróciłem się i jak w transie spoglądałem na cieknącą po twarzy mężczyzny krew, która szybko zaczęła brudzić nie tylko jego skórę ale i wszystko co miała na swojej drodze. Aż żal ściskał serce, gdy widziałem jak szkarłatne krople marnują się na jego ubraniach, tapicerce czy tez chusteczce. Wziąłem głęboki wdech, rozkoszując się zapachem. Aż czułem metaliczny posmak na języku.
   – W porządku? – zapytałem, nieświadomy tego, że moje ciało samo zaczęło przysuwać się do kierowcy. Musiałem się pilnować, nie chciałem przecież problemów, ale głód zdawał się przejmować nade mną kontrolę. Skarciłem się w myślach. Otrząsnąłem się po kilku sekundach. Ręka automatycznie powędrowała w kierunku kieszeni płaszcza, gdzie szybko znalazła paczkę chusteczek higienicznych.
   – Nakapałeś sobie na spodnie – powiedziałem, wyciągając kilka chusteczek i wcale nieprzypadkowo położyłem je na spodniach mężczyzny tuż przy jego kroczu. Jak można się domyślać czerpałem z tej sytuacji niemałą przyjemność.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Czując ciepło nagłej bliskości jego ciała, zadecydował - reakcja Bastiena na krwotok z nosa była zupełnie nieadekwatna i żaden normalny człowiek by się tak nie zachował. Faktycznie gość okazał się być taki jak Tahira, ale w znacznie większym stopniu, niż mógł na początku przypuszczać. Rozpoznawał jego żądzę, chociaż on sam skupiał się raczej na widoku świeżych ran; krew sama w sobie byłaby za słabym bodźcem.

Pierwszy raz w życiu miał okazję doświadczyć czegoś takiego. Podobało mu się to, że mógł wywołać w kimś takie uczucia. Podniecenie było jednym, ale ten głód? To było coś intensywniejszego, coś bardziej pierwotnego. Łączyło się z gniewem i przemocą, zamiast zamykać się w czystym seksie. Żałował tylko, że jest taki zmęczony; na szczęście miał zapas syfu. Wystarczyło zawinąć do domu i wciągnąć. Najwyżej dostanie wylewu i umrze. To nie miało znaczenia. Życie nie miało znaczenia.

Poczuł znajome mrowienie w podbrzuszu, gdy Bastien zostawił chusteczki na jego udzie. Szybkim ruchem położył rękę na cofającej się dłoń mężczyzny i przyciągnął ją do swojego krocza, żeby razem mogli czuć, jak sztywnieje jego erekcja. To prawdopodobnie był ten moment, w którym Bastien zorientował się, że nie jest w stanie się wycofać. Joshua okazał się zaskakująco silny, nawet jak na wilkołaka; jego uchwyt był jak imadło.
- Chcę wyruchać cię w dupę. - Patrzył mu prosto w oczy, jucha dalej kapała mu na spodnie. Straight to the point.

Trzymając dłoń Bastiena w swojej, wymusił na nim, żeby zacisnął palce na jego genitaliach. Stopniowo zwiększał nacisk, aż solidnie przekroczył swoją granicę bólu. Syknął z przyjemności.
- I chcę, żeby to bolało. Ciebie i mnie. Chcę, żebyś pokazywał mi swoją niechęć do mnie, obrzydzenie, nienawiść. Chcę nieustannie być świadomy, że mnie nie kochasz i nigdy nie zaczniesz.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Był to dziwny człowiek, nie miałem nawet zamiaru temu zaprzeczać. Nie dało się ukryć, że coś dziwnego się z nim działo, jednak nie miałem ochoty na zastanawianie się nad tym. W końcu było to tylko przelotne spotkanie. Nawet jeśli kierowca był wilkołakiem, to nie wierzyłem w to, że przyjdzie nam się spotkać po raz kolejny. Takie przelotne znajomości traktowałem dość nijako. Ludzie bowiem pojawiali się i znikali i ciężko było skusić się na pozostawienie kogoś na dłużej.
   Niestety na niczym nie mogłem się w tamtej chwili skupić. Moje myśli lawirowały wokół lejącej się posoki i nawet fakt przystawiania się do czyjegoś krocza do mnie nie docierał. Liczył się bowiem tylko i wyłącznie szkarłatny płyn, który nieprzyjemnie wdzierał się w materiał spodni i tapicerkę. Byłem potwornie głodny, jednak udawało mi się opanować na tyle, żeby nie wpychać nieznajomemu języka do nosa. Wizja tego obrzydziła już nawet mnie. Z tego hipnotycznego stanu wyrwał mnie dopiero mocny uścisk, który niemal miażdżył mi palce. Mój umysł się ożywił i wyostrzył. Dłoń mężczyzny ściskała teraz moją, a ja nie mogłem się wyrwać, chociaż moim pierwszym odruchem była próba wyszarpania się. Wilkołak miał jednak więcej siły niż przeciętny człowiek, któremu bez problemu dałbym sobie radę.
   – Puść mnie, jestem głodny i źle się to zaraz skończy – powiedziałem, ostrzegając mężczyznę. Moje myśli kręciły się wokół krwi i sztywniejące w mojej dłoni przyrodzenie kierowcy nie było w stanie tego zmienić. Widząc, że próba wyrwania się nie dawała oczekiwanych rezultatów, to zacząłem mocniej zaciskać dłoń, jednak i to wydawało się przynosić odwrotny skutek. Niemal prychnąłem na jego dalsze słowa. Miłość była dla mnie już dość odległym pojęciem. – Masz jeszcze jakieś życzenia? Myślałem, że ja tu jestem klientem, skoro rzucam kasą – burknąłem podirytowany, wiedząc, że zaraz faktycznie może nie być tak przyjemnie. Problem polegał jednak na tym, że mojemu kierowcy taki obrót spraw by pasował.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Przez dobre kilkadziesiąt sekund był przekonany, że mu przyłoży. W gniewnym zawieszeniu wpatrywał się w niego wzrokiem, który można było określić tylko jako dziki. Tam były myśli, był jakiś rozsądek, ale tonęły w gąszczu skrajnych emocji, nad którymi nie potrafił zapanować. Z resztą, dlaczego miałby się starać? Nikt nie dawał za to jebanej nagrody.

"To było głupie" - pomyślał, ale przecież mu tego nie powie. Nie może dopuścić do tego, żeby zobaczył w nim zwątpienie. Cokolwiek by się nie działo, musi pozostać absolutnie pewny siebie. Silny.

Z prawej ręki wypuścił zakrwawioną chusteczkę, upadła na wycieraczkę. Lewą ręką podniósł dłoń Bastiena i nie przestawał jej ściskać, acz robił to delikatniej. Wolnym przedramieniem wytarł nos. Krwotok zaczynał zwalniać, już czuł, jak formują się pierwsze kłujące skrzepy.
- Rzucasz centem, wielki panie. Kurwa, dam ci jazdę w prezencie. Za darmo. Ukradnę tyle w kilka sekund, zwróci się - mruczał, bo mocniejszym tonem mógł na nowo wzburzyć czerwoną falę. - Najpierw prowokujesz, później masz pretensje. Chciałem być miły. Myślałem, że będziemy dobrze się bawić. Że dostaniesz to, czego chcesz, i ja dostanę to, czego chcę.

Powinien zacząć myśleć o włączeniu się do ruchu, bo już z dziesięć minut stał na awaryjnych.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Emocje buzowały, dało się to wyczuć, chociaż nie były to pozytywne odczucia. Wiedziałem doskonale, że jazda ta może nie skończyć się przyjemnie, chociaż z całą pewnością na przyjemną się zapowiadała. Nie miałem pojęcia w co się tutaj wpakowałem, ani też na jaką osobę trafiłem. Wiedziałem, że mam do czynienia z wilkołakiem, co nie stawiało mojej sytuacji w korzystnym świetle, jeśli sprawy zaszłyby zbyt daleko. Miałem już do czynienia z wilkami i mniej więcej wiedziałem, jak się z nimi obchodzić, jednak ten tutaj był inny, bardziej nieprzewidywalny i z całą pewnością nie należał do lokalnej społeczności.
   – Chcesz się dobrze bawić? – zapytałem, krzywiąc się lekko. Czułem jak kły wysuwają się z dziąseł i w tej chwili wiedziałem już, że było za późno bym mógł się powstrzymywać. Wolną dłonią chwyciłem szary t-shirt kierowcy, który teraz przystrojony był pokaźnych rozmiarów krwistą plamą. Było to zaskakujące, jak dużo posoki jest w stanie wypłynąć z nosa. Teraz było to już nieważne. Sprawnym ruchem, w ułamku sekundy znalazłem się na jego kolanach. Nie miałem pojęcia, czy moje działania podyktowane były jakąś konkretną myślą, czy wygłodzonym instynktem. Skupiałem się jedynie na tym, by nie zanurzyć zębów w szyi kierowcy, nic nie stało jednak na przeszkodzie, by moje usta zbliżyły się do jego podbródka, a język zlizał tę odrobinę cieknącego po nim szkarłatu. Metaliczny smak krwi od razu wypełnił moje usta, a ciałem wstrząsnął przyjemny dreszcz.
   – Albo skombinujesz mi coś do jedzenia, albo zjem ciebie – powiedziałem mu prosto do ucha. Udawanie się skończyło. Z drugiej jednak strony obietnica miłego spędzenia tego wieczoru nadal brzmiała kusząco. Może dałoby się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Jakkolwiek ciężko mogło być to zrozumieć postronnym, przeżywanie gniewu było dla niego przyjemne. Szczególnie, gdy w trakcie stał mu kutas. Nareszcie czuł się żywy, bo bez gniewu trawiła go pustka, nuda. Nie mógł zmusić się do odczuwania większości emocji. Wiedział, że one istnieją i źe inni mają do nich dostęp, ale on nie miał. Może zwyczajnie był za bardzo spierdolony pod kopułą?

Zastanawiał się właśnie, co czuł, gdy Bastien siedział na jego kolanach. Co czuł, gdy facet ciągnął za jego koszulkę i gdy zlizywał krew z jego twarzy. Ale nie potrafił się zdecydować. Thrills. Nie strach, ekscytację. No, może strach też, ale nie lęk. Adrenalinę. Jakiś rodzaj haju. Chciał mocniej. Więcej.

Z zaskakującą delikatnością pogładził mężczyznę po włosach, jakby nagradzając go za jego zwierzęce zachowanie.
- O to, kurwa, chodzi. Tego właśnie chcę - odparł z pewną dozą rozbawienia. Wciąż mówił cicho, ale teraz na szczęście miał bliżej do uszu wampira. - Podoba mi się twój głód i chcę być narzędziem do jego zaspokojenia.

Westchnął, nareszcie puszczając dłoń Bastiena. Obie ręce ułożył u dołu jego pleców, ale nie przyciągał go bliżej siebie; trzymał go w miejscu. Czemu wszystko, co go ekscytowało, musiało prowadzić do jego śmierci?
- W domu wciągnąłbym kreskę, kilka kresek, amfetaminy. Nie wiem, potraficie to poczuć z krwi? To byłoby całkiem romantyczne, gdybyśmy mogli naćpać się razem.

@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Bastien Laviscount

Bastien Laviscount
Liczba postów : 65
   Gniew był emocją, której należało doświadczyć. Nie wyobrażałem sobie, że mogła istnieć osoba, która była na tyle spokojna i opanowała, że nigdy nie doświadczała złości. Pomimo tego, że potrafiłem być spokojny i trzymać swoje emocje na wodzy, to nie raz pozwalałem, by gniew się we mnie kotłował. Nie nazwałbym jednak tego uczucia przyjemnym, a bardziej irytującym. Było to pierwotne uczucie, dzikie i nieokiełznane, nad czym ciężko było zapanować, co oczywiście nie podobało mi się, bo nie lubiłem nie mieć kontroli. Odkąd tylko zyskałem upragnioną wolność, to nie chciałem by ta zniknęła.
   Ta odrobina delikatności była czymś niespodziewanym. Nie pamiętam kiedy ostatnio ktoś posilił się na taki czuły gest. Sam nie należałem do wyjątkowo delikatnych osób, więc nigdy nie zabiegałem o to, by ktoś obchodził się ze mną w ten sposób.
   Oderwałem się od niego. Jego słowa uderzyły we mnie jak młot.
   – Zdefiniuj bycie narzędziem – powiedziałem. Krew mężczyzny smakowała. Dało się w niej wyczuć różnego rodzaju dodatki, niemniej jednak nie przyćmiewały one jej ogólnych walorów smakowych. Nie wiedziałem jednak, czy wilkołak wiedział, do czego może doprowadzić takie mówienie. Nie sądziłem, że chciałby, żebym zjadł właśnie jego, zwłaszcza że obiecywał mi dobrą zabawę.
   – Nie miałem cię za romantyka – powiedziałem, gdy mój język zdołał oderwać się już od jego podbródka. Ta odrobina krwi, którą zdążyłem z niego zlizać nie zaspokoiła mojego głodu w żaden sposób, a zamiast tego wyostrzyła mi apetyt. Powstrzymywałem się, żeby nie zatopić zębów w odsłoniętej tętnicy. – Dopiero się poznaliśmy, a już chcesz wspólnie ćpać? – zapytałem. Była to kusząca wizja, nie chciałem udawać, że było inaczej.

@Joshua Walker

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Uśmiechnął się zaskoczony, kiedy Bastien spróbował odsunąć się od niego. Wciąż twardo trzymał jego lędźwie i nie zamierzał pozwolić mu na ucieczkę, mógł najwyżej odchylić się lekko do tyłu.
- "Bycie narzędziem" jako bycie środkiem do zaspokojenia twojej potrzeby. To byłoby miłe z twojej strony, gdybyś mnie przy tym nie zajebał, ale nie obrażę się jakoś mocno, jeśli omsknie ci się ząb. Po ostatnich pełniach sam mam coraz większą ochotę na bohatyra, wiesz. - W jego głosie wyraźnie było słychać gorycz, która niemal przysłaniała ekscytację.

Przesunął rękoma w górę pleców wampira, aż złapał go pod pachami i... siłą odstawił na siedzenie pasażera. Jak przerośnięte dziecko. Teraz zamierzał skupić się na jeździe, skoro już poniekąd ustalili, że faktycznie zmierzają do jego ponurej kawalerki.

Potrzebował chwili, żeby namyślić się nad odpowiedzią. Wykorzystał ten czas na włączenie kierunkowskazu i wyczucie dobrego momentu, aby wrócić na jezdnię. Znowu przetarł nos, który tym razem pozostawił na jego nadgarstku tylko bladą, ginącą smugę.
- No, ja jestem zajebistym romantykiem. Serio. Jednemu nawet dałem pierścionek. Piękny, złoty, z kamieniem, z rubinem. Klęczałem na szczycie jebanej góry, wierz lub nie. Niebo było błękitne, wiatr rześki, słońce delikatne i niewinne... Zapnij pasy. - Nie mógł wytrzymać kontemplacji nad rozpierdolonym przez siebie samego związkiem, więc przerwał wypowiedż suchym rozkazem w idiotycznie błahej sprawie.

Westchnął, kątem oka łypiąc na dumnie postawione, sztywne kły Bastiena.
- Uwielbiam fetę i ty pewnie też zaczniesz. Świetnie komponuje się z ruchaniem.

W piątej dzielnicy odbił na Butte-Montmartre, żeby w jak najkrótszym czasie dotrzeć do swojego mieszkania. Starał się nie śpieszyć, ale widać było, że nie może się doczekać. Kilkanaście ulic dzieliło go od przyjemności, prawdopodobnie aż potrójnej. Miło byłoby się też położyć na własnym łóżku. Tylko, kurwa, lateksowe prześcieradło zostawił na innym kontynencie.


[z/t]x2 [kontynuacja -> Dom Joshuy Walkera]


@Bastien Laviscount

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach