2 tygodnie po tej sesji
Tępo wpatrzona w wiązankę więdnących kwiatów pod tabliczką upamiętniającą Édith Piaf, Constanza stukała palcami w wieko kubeczka z ciepłym mlekiem, czekając, aż zmieni się światło na przejściu dla pieszych. Resztka słodzonego syropem napoju przyjemnie grzała ją w dłonie, podczas gdy nieobecna duchem wampirzyca starała się przypomnieć sobie, jak leciały słowa do “Padam, padam”. Wychodzę na ignorantkę, przecież to taki szlagier, pomyślała, szperając głęboko w zakamarkach pamięci, tylko po to, aby wyłowić z mgły i pajęczyn zapomnienia kilka ostatnich wersów:
Faut garder du chagrin pour après
J’en ai tout un solfège sur cet air qui bat
Qui bat comme un cœur de bois
Mimowolnie nasunęła szalik wyżej na twarz, prawie pod górną wargę. Mrozu co prawda nie było, ale siedem stopni podrasowane zimnym, przenikliwym wiatrem kąsało szczypiąco w policzki.
W tym zamyśleniu prawie przegapiła zielone, przeszła więc przez jezdnię biegiem. Zbliżając się do domu Silvana dopiła duszkiem kasztanowe mleko i wyrzuciła kubeczek do kosza, jak na wzorową obywatelkę przystało.
Jej kroki na klatce schodowej słychać było już od kilku pięter niżej, niskie obcasiki klekotały coraz głośniej, aż wreszcie hałas ustał, a zamiast tego rozległ się szczęk kluczy wsuwanych do zamka, przekręcania oraz otwieranych drzwi.
— Ida? Mogę wejść? — krzyknęła Connie przez korytarz.
Miała zapasowy komplet kluczy, odwiedzała Idę już od dwóch tygodni, przeważnie gdy Silvan był zajęty i mogły posiedzieć same we dwie na babskiej nasiadówce — a i tak za każdym razem, zanim zamknęła za sobą drzwi, pytała dziewczyny, czy może postawić więcej niż jeden krok w mieszkaniu. Prawie jakby powstrzymywała ją magiczna bariera antywampirza znana z dzieł popkultury, gdzie wampiry muszą pytać o pozwolenie na wejście do czyjegoś miejsca, bo nieproszeni nie mieli takiej mocy.
Zresztą w takim pytaniu nie było nic dziwnego, może dziewczyna akurat się kąpała, albo ucinała sobie drzemkę, albo siedziała na czacie głosowym i nie życzyła sobie kolejnego rozmówcy do kupy. Mogła nawet nie robić zupełnie nic, a i tak nie mieć ochoty na towarzystwo. Constanza wykazywała w tym temacie nadzwyczaj duży margines zrozumienia. I tak wróciłaby następnej nocy, chociażby po to, by sprawdzić poziom zapełnienia lodówki. I czy w ogóle mają jeszcze dach nad głową. Biorąc pod uwagę, że w mieszkaniu przebywało dwoje kreatywnych chemików-geniuszy, którym całkiem niedawno przydarzył się wypadek, wszystko było możliwe.