Make me feel like I am breathing

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123

Make me feel like I am human, again

Data: 18 lipca 2020 roku
Miejsce: mieszkanie Hugo (NPC, człowiek)
Kto: Maurice i Ida  


Silvan nie musiał o niczym wiedzieć. Przynajmniej z takiego wychodziła założenia. Dość szybko pozwolił jej na odzyskanie telefonu i nawet nie komentował tego, że utrzymywała wirtualny kontakt z ludźmi. Ludźmi, którzy teraz powinni być dla niej niczym innym niż pożywieniem.
Jeszcze nie udało jej się do końca pogodzić z tą sytuacją. Wygodne było to, że nie przebywała w swoim ojczystym państwie, więc dopóki w środku nocy (a raczej w środku dnia), znalazła chwilę, żeby porozmawiać z rodzicami, to nie mieli oni żadnych podejrzeń. Nie miała na razie w planach wracać do Polski, dlatego dziękowała wszystkim bóstwom, że chociaż w tym aspekcie jej życia mogła udawać, że wszystko było okej. O wiele bardziej skomplikowana była sytuacja z jej chłopakiem. Byli razem praktycznie od początku jej pobytu w Paryżu, a kiedy zniknęła, był bardzo zmartwiony. Potem mu jakoś wyjaśniła, że musiała nagle wyjechać do miejsca, gdzie nie było zasięgu, ale nadal go kocha i takie tam. Pisała z nim każdego wieczora, utrzymując kontakt. Był jej przepustką do dawnego życia, czymś, co sprawiało, że nie czuła się tak beznadziejnie. Silvan mówił jej, że powinna wyrwać kleszcza, że musi zrozumieć, że jej dawne życie umarło na podłodze w uczelnianym laboratorium, ale ona nie potrafiła sobie odmówić tego przyjemnego uczucia stabilności i normalności.
Minęło pół roku, chyba mogła się w końcu z nim spotkać? Uznała, że zrobi mu niespodziankę i wpadnie z niezapowiedzianą wizytą, powie, że dostała przepustkę. Ubrała sukienkę, która zakryła jej bliznę na ramieniu, ułożyła włosy, zrobiła makijaż (oczywiście, że pomalowała usta na czerwono) i wyszła w ciemną noc Paryża.
Do mieszkania Hugo poszła pieszo, stukając o kocie łby wysokimi szpilkami. Niesamowite było jak bardzo po przemianie polepszyły się jej odruchy i jak łatwiejsze stały się nawet takie prozaiczne czynności. Po kilku minutach dotarła do jego drzwi, w które lekko zapukała. Była pewna, że chłop jeszcze nie śpi, więc nie zdziwiła się jak chwilę później otworzył zaskoczony.
Ida? — Zapytał zdziwiony, a chwilę później już miał ją w ramionach.
Dużo rozmawiali, nadrabiali stracony czas. Chociaż Ida umykała od odpowiedzi czym się zajmuje, udając, że to jakiś tajny projekt, to chętnie słuchała szczegółów jego życia. Zjedli jakieś resztki pizzy, wypili wino, a potem zajęli się tym, czym zajmują się zakochani po długiej rozłące.
Nie wiedziała co się stało. W końcu jadła przed wyjściem, ale kiedy puls Hugo przyspieszył na finiszu, a ona była wtulona w jego przedramię i praktycznie jego krew szumiała w jej uszach, nie wytrzymała. Wysunęła zęby i ugryzła go w pulsującą żyłę na dole jego szyi. Ten tylko jęknął (chyba lubił takie ostre rzeczy) i nawet się nie wyrywał, kiedy ona piła. Prawie się nie opamiętała. Dopiero, kiedy przestał się wierzgać się ocknęła i odsunęła od niego. O matko, czy ona go zabiła? Zaczęła panikować.
Wyskoczyła z pościeli jak oparzona, wytarła wierzchem dłoni usta, zapewne rozciągając ślad jego krwi po policzku. O kurwa, o kurwa, o kurwa... CO ONA MIAŁA TERAZ ZROBIĆ? Silvan ostrzegał ją przed tym, a ona była idiotką. Podeszła do niego powoli, żeby sprawdzić tętno i odetchnęła z ulgą, bo zdecydowanie jeszcze żył. Zadzwoniła po pierwszą osobę jaka jej przyszła na myśl, no bo przecież nie mogła zadzwonić po Silvana, tak samo jak nie mogła po prostu uciec.
Halo, Maurice? Mam problem, potrzebuję pomocy, to ważne. Wysyłam ci adres, pospiesz się. Silvan mnie zabije, chyba prawie zabiłam człowieka. Czekam. — Nie dała mu się wciąć, po prostu rozłączyła się i wysłała mu swoją obecną lokalizację. Pokręciła się trochę po pokoju, narzuciła na siebie jakąś koszulę, żeby nie witać Maurycego z gołą dupą i przysiadła na fotelu.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice na wieść o posiadaniu pseudo siostry, lekko oszalał. Wpadł w szał maniaka i choć nie okazał tego światu, to w domu porozbijał kilka szklanek. Ojca po prostu pojebało. Nie było innej opcji. Zmienił jakąś laborantkę w wampira i wymagał od niego, żeby ją zaakceptował jako jakiegoś nowego członka rodziny. Tylko czym miała być ta rodzina? Zbiorem całkowicie przypadkowych osób? Bo tym byli dla siebie. Renata traktowała Maurice’a jak obcego, a nie syna. Zobojętniale go prowadziła za sobą po całej Europie, nie ważąc na jego uczucia. Silvan natomiast tracąc naukową stronę syna, nie raz zachowywał się, jakby stracił i syna. A przynajmniej tak to wyglądało dla Łowcy. Rodzice nie byli razem, odkąd pamiętał, opiekowanie się nim było jak gra w blackjacka. Głównie losowa, bo za liczenie kart się idzie siedzieć. I nikt nigdy za bardzo nie okazał mu miłości. A tu nagle przylazła jakaś baba z Polski i stary się nad nią zachwycał. Traktował jak jakiś złoty gral. Chuchał, dmuchał i cackał się z kobietą, jakby była z chińskiej porcelany. Ale to nie był żaden artefakt z muzeum Mao Zedonga. To był kolejny wampir z rodu Dracula. I tyle. Tak to wszystko wyglądało dla Maurice’a, a próby przekonania go wobec niej, były bezowocne. Dał jej do zrozumienia, że nie są żadnym rodzeństwem, ani nawet przyjaciółmi. Ledwo ją tolerował i to miało jej starczyć. Sądził, że nie wykazała się niczym, żeby obdarować ją swoją sympatią.

I tak samo sprawa wyglądała 18 lipca, 2020 roku. Wciąż te same emocje nim rządziły, choć rzadko kiedy o tym faktycznie myślał. Był to z pozoru zwykły dzień. Siedział u siebie w biurze i załatwiał sprawy bieżące. Sekretarka zostawiła mu obiad, myśląc że ten dziwny detektyw co pracuje tylko nocą, powinien się chociaż najeść. Także skubał makaron, przeglądał jakieś pliki, zdjęcia i nagrania na komputerze. Aż nie wybudziło go z transu dzwonienie telefonu. Dopiero co kupił nowy. A w sumie to nie dopiero co, a rok temu po tym jak stary zalał wodą. I wciąż średnio umiał to obsługiwać. Zanim odebrał, chwila minęła. Wpłynęło też na to, że to imię Idy wyskoczyło na ekranie. Naprawdę dywagował, czy w ogóle przyjmować połączenie od niej. Najwidoczniej był to dzień dobroci dla zwierząt, bo jednak kliknął zielony guzik.
No to była histeryczna rozmowa, a w sumie to monolog. Niczym w filmie z gatunku horror (tak, Maurice miał wtedy fazę na oglądanie Obecności i innych tego typu klasyków), kobieta wykrzykiwała przez słuchawkę, że o mało faceta nie zabiła. Maurice nie zdążył jej odpowiedzieć, ale nawet nie zamierzał. Podniósł jedynie brwi do góry i po chwili wzruszył ramionami. Chciał być złośliwy i zadzwonić do ojca, tak po to, żeby ujebać francę. Jednakże, był to w końcu dobry dzień dla Idy. Dlatego też wstał od biurka, poprawił jeszcze włosy w lustrze w łazience i wyszedł łapać taksówkę, która miała go zawieźć pod dany adres. Nie była to tak ładna okolica, jak ta w której mieszkał. Ale potem pomyślał sobie, że w końcu była tam Ida. Nie mógł za wiele oczekiwać od sytuacji.

Znalazł w końcu mieszkanie i stał w drzwiach czekając, aż mu ten babsztyl otworzy. Widząc to jak wyglądała, o mało się nie zaśmiał. Jedynie podniósł nieznacznie brew do góry i zlustrował ją wzrokiem od góry na dół. Przeszedł od jej gołych nóg, przez za dużą koszulę, aż po ślady krwi na ustach. No mogła się lepiej ubrać, ale z drugiej strony nie narzekał na widok. Bądź co bądź, uważał Idę za atrakcyjną wampirkę. Tego jej odjąć nie można było.

- Dobra, pokazuj denata – powiedział wchodząc do środka. Nie zdjął butów, ale miał już założone rękawiczki, które zawsze trzymał w kieszeni. W razie czego nie chciał zostawić żadnych śladów. Ida była w szoku, ale on się tym nieszczególnie martwił. Nie przyjechał tu jako terapeuta, a jako likwidator szkód. Poszedł do sypialni, gdzie spodziewał się znaleźć pacjenta. Ale tam się już zawiódł. Klatka piersiowa mężczyzny podnosiła się do góry i opadała całkiem równomiernie. Oznaczało to, że żył. Co nadawało fajnego twistu całej sprawie. Maurice liczył, że Ida da mu go dobić.

- No dobra, czyli żyje. A ty go ugryzłaś. Kinky. – Spytał starając się dalej nie patrząc na gołego chłopa. No wszystko było na wierzchu, aż niezręcznie się zrobiło, bo blondyn wcale nie chciał widzieć przyrodzenia kochanka Polki. No może cisnęło mu się na usta kilka wrednych komentarzy. Na przykład taki, że jakby miał do czynienia z takim kalibrem to też by chciał tylko zabić. Ale potem uznał, że lepiej nie wkurwiać młodej. W końcu chciał dostać przywilej dobicia. – Na moje to trzeba go teraz zabić, ja potem zwłoki zutylizuje. Nie możesz mieć w końcu świadka. W ogóle od kiedy to wampiry ruchają ludzi? Nie chce Cię żaden i poszłaś w akcie desperacji? – Zapytał złośliwie, bo jednak nie mógł się powstrzymać. No cisnęło mu się tyle dobrych tekstów na usta, że aż żal było nie skorzystać. Cieszył się, że w końcu nie zadzwonił po Silvana, bo tu bank krwi leżał goły i wesoły, gotowy na konsumpcję przez Maurice’a. A jedno trzeba wiedzieć o nim, on jest zawsze nienasycony. Musi pić więcej, niż inne wampiry i właśnie był to kolejny znak, że powinien był załatwić delikwenta.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Oczywiście była świadoma niechęci Maurice'a do jej osoby. Nie musiał mówić tego wprost, nie musiała to być nawet niechęć tylko do niej. Po prostu czuć było ten kwas między nimi, szczególnie, że ona nie chciała zbytnio być wampirem, a on chyba średnio mógł pojąć, że ktoś może tęsknić za ludzkim życiem. Fakt, że wkręciła się w jakąś średnio funkcjonującą rodzinkę też nie sprzyjał aklimatyzacji. Średnio rozumiała, czemu miałaby być czyjąś córką, tylko dlatego, że jakiś typ ją chapsnął. Silvan oczywiście był dla niej miły i uważał, że zrobił najlepsze co tylko mógł i Ida wcale nie miała do niego o to pretensji, bo pewnie sama by próbowała uratować mu życie, gdyby sytuacja była odwrócona. Maurice miał chyba najwyraźniej problemy z ludzkimi odruchami i po prostu przekroczyłby przez jej zwłoki bez największego problemu. Nie mogła go za to winić, w końcu wyzbycie się sentymentów było bardzo przydatne, szczególnie, gdy żyło się wiecznie.
Ona jednak nie umiała wyzbyć się sentymentów i do czego ją to zaprowadziło? Do tej strasznie pojebanej sytuacji, gdzie otwierała niby-bratu drzwi, ubrana jedynie w białą koszulę. Chociaż czekała na niego prawie pół godziny, to nie pomyślała, żeby zarzucić na siebie coś więcej. Histerycznie przeglądała tiktoka, starając się zabić czas, ale nic nie pomagało. Bała się wrócić do sypialni, bo nie była pewna, czy będzie w stanie się kolejny raz powstrzymać, jeżeli krwawienie nie ustało. Miała nadzieję, że Hugo się w tym momencie nie wykrwawia, ale nie miała na tyle samozaparcia, żeby wejść do sypialni i to sprawdzić.
Denata? — Pisnęła, nawet się wcześniej z nim nie witając, chociaż na usta cisnęło jej się kilka komentarzy dotyczących tego jak ją obczajał w tej krótkiej koszuli, Czy starsze wampiry miały jakąś super zdolność i umiały wykryć śmierć? Ona celowo puściła głośno playlistę ze spotify, żeby nie słyszeć bijącego serca w pokoju obok (wampirzy słuch mógł być czasem przekleństwem), ale może Maurice już wyczuł śmierć jej chłopaka. Podążyła za wampirem do sypialni, ale na szczęście oszołomiony francuz dalej leżał na materacu. Zdążyła już zapomnieć, że leżał tam całkiem nago. Nie liczyło się to teraz, odetchnęła z ulgą, że żył, oddychał, a ona nie miała typa na sumieniu.
Jak widać lubię BDSM. — Przekręciła oczami na jego komentarz, bo przecież o tym, że ugryzła delikwenta powiedziała mu przez telefon. Chociaż fakt, mogła trochę bełkotać, szybko i nieskładnie.  — Najlepsze jest jak ofiara myśli, że zaraz umrze, przednia zabawa, dwanaście na dziesięć. Zadzwoniłam, żeby ci pokazać, kolejny fetysz. — Zirytowana uderzyła w tony ironiczno-sarkastyczne, bo co innego miała powiedzieć? Przeprosić? Zawstydzić się? Nie miała na to czasu, chłopak mógł się w każdej chwili ocknąć. I wtedy Hoffman odezwał się ponownie, a ona spojrzała na niego z mordem w oczach.
Zabić? Pojebało cię? — Oburzyła się, bo nawet jakby Hugo miał nad ranem uciec do innego kraju i żyć do końca ze świadomością, że istnieją jakieś niewyjaśnione zjawiska naturalne, to zamierzała mu na to pozwolić. Nie on był w tym momencie problemem, tylko ślad ugryzienia na szyi. — Aktem desperacji by było wzięcie do łózka ciebie, na szczęście mam alternatywy. — Odpowiedziała mu, niewiele myśląc. Nie zamierzała mu się spowiadać, że pół roku temu jeszcze myśleli z Hugo o ślubie. Domyślała się, że wtedy byłby jeszcze bardziej cięty i chętny na dobicie jej ukochanego. Zarzuciła na francuza prześcieradło, żeby choć trochę go zasłonić. — Stracił za dużo krwi? Jest w szoku? Zaraz cię ocknie? CZY JA GO PRZEMIENIŁAM? — Zaczęła panikować jeszcze bardziej, a ślady krwi na prześcieradle jej nie pomagały w koncentracji. Najchętniej by wyszła z tamtego pomieszczenia, ale obawiała się zostawić człowieka samego z Mauricem, gdy ten chwilę wcześniej gadał o konieczności mordu i utylizacji zwłok. Dlaczego zadzwoniła po niego? Już chyba wolałaby jednak Silvana.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice miał niebywały problem z ludzkimi, zwykłymi empatycznymi odruchami. Normalny ‘’brat” uściskałby Idę i by uspokoił, że wszystko będzie dobrze. Niemniej, on taki nie był. Jego rys psychologiczny zakrawał o socjopatię oraz narcyzm kliniczny, choć zawsze jedną nogą się z tego wywijał. Nie raz psycholodzy wampirzy, czy inni szarlatani podkreślali uwagę, że no coś jest nie tak. Jednakże, mężczyzny to nie interesowało. On sam był przeświadczony o swojej wspaniałości, bezkarności oraz wyższości nad innymi. Dlatego też zbywał wszelkie komentarze na temat jego tak zwanych ‘’braków”. Jedyne czego Maurice’owi brakowało to spokoju, który za wszelką cenę chciał uzyskać. To i kontrola były jego spaczeniami. Chciał mieć nad wszystkim kontrolę, żeby żyć w spokoju. Z tego powodu, wcale nie panikował słysząc coraz słabsze tętno dobiegające z pokoju obok. Nie interesowało go to nawet, czy jego mość przeżyje. On tam przyszedł w celu eksterminacji, ponieważ ślady trzeba zakrywać, a nie przekonywać do milczenia. Nawet nie wziął broni, bo uznał, że zrobi wszystko gołymi rękoma. Planował wypić resztę krwi z tego Hugo, a potem jego ciało zawieźć do jednego z miejsc, gdzie wiedział, że zwłoki się zawsze przyjmą. Miał znajomych wampirów, którzy lubili robić eksperymenty na martwych ludziach. Przydałby im się taki. Wystarczył jeden telefon do Oksany i po sprawie.

Zignorował pytanie Idy, ponieważ chyba nie liczyła, że Maurycy tam przyjedzie z apteczką i zrobi reanimację jej kochankowi. On to w ogóle się nie spodziewał, że użarła go podczas seksu, inaczej by się przygotował inaczej na takie coś. Na przykład wiedziałby, że zobaczy gołego chłopa. Nie to, żeby taki widok go ruszał, bo nie. Jednakże, naturalnie wolałby sobie oszczędzić takich scen. No, ale sprawa wyglądała tak, że żył. Tętno nie było najlepsze, serce biło nierównomiernie i słabo, ale biło. A Maurice już podjął decyzję co zrobi z Hugo. Żeby mu wyperswadować ten pomysł trzeba by było cudu. Albo solidnej bójki. A tą by Maurice wygrał w przedbiegach. Nie miał problemu z biciem kobiet, był zagorzałym feministą i nie dość, że niegdyś demonstrował z nimi. To również wierzył w równość obu płci pod każdym aspektem. A skoro mógł tłuc się z chłopami, to czemu nie z Idą? Przecież by jej nie zabił wiedział, że nie może. Inaczej sprawa mogłaby wyglądać całkiem inaczej. Ale nie zamierzał łamać kodeksu wampirzego, na tyle go nie pojebało.

- Ty mi zawsze na taką podejrzaną wyglądałaś, chociaż coś czuję, że ty mnie na trójkąt zaprosiłaś. Nekrofilia mnie nie kręci. – Odparł zobojętniały. Rozglądał się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, w co mógłby spakować chłopaka. Tamta coś jeszcze gadała, ale on zwyczajowo miał to w dupie. Rozkręciła się pokraka i nagle nadawała na temat, żeby go tylko przebić słowem. A tu nie chodzi o to, kto ma ostatnie, a kto spojrzy się ze zblazowaną miną i śmiercią w oczach. Bo tak właśnie zrobił. Maurice był kwintesencją bycia w stanie pomiędzy śmiercią, a życiem. Może on taki był dlatego, że urodził się wampirem i nigdy nie miał styczności z prawdziwym ludzkim życiem. A możliwe, że po prostu był mendą pierwszego sortu, karaluchem, którego nic nie zabije.

- A co ty sobie wyobrażasz? Dziabniesz chłopaka i to na trzeźwo, krew się poleje, a on zapomni? To nie XIX wiek, żeby napadać na nich – powiedział machając lekceważąco ręką, żeby podkreślić co myśli o ludziach – od tak. Myślałaś, że będę z Tobą korektorem mu teraz zamazywać ślady ugryzienia? Kodeks wampirów Ida, nie zostawiasz świadków żerowania. Jeszcze gdybyś go w rękę, ale w szyję? I to jeszcze twój chłopak, skoro tak Cię jego śmierć rusza. Matko, ty naiwna jesteś. – Odparł szorstko bez grama współczucia. Liczył, że jednak nie zacznie płakać, bo nie znosił, gdy inni wylewali łzy obok niego. Nie wiedział wtedy co zrobić, a takich sytuacji tym bardziej nienawidził. Wszystko miało być pod kontrolą.

- A patrz, niby nie desperatka, a jednak zadzwoniłaś po mnie – odparł wzruszając ramionami. Wiedział, że ona nawet nie ma u niego szans, więc miał gdzieś co sobie będzie o nim mówić. Jego ego było nie do skruszenia. Żel beton w czystej postaci.  
- Ida, ja nie wiem ile on krwi stracił, ale szanse, że przeżyje są takie 50/50. Albo tak, albo nie. A o ile nie wstrzyknęłaś mu jadu, to nie przemieniłaś go. Popatrz na sytuację trzeźwo. Kodeks jest ważniejszy od Ciebie i nawet mnie. Nie zostaje nic innego, jak go zabić. – Powiedział tym razem spokojnie, nawet z lekkim politowaniem, bo wiedział, że rola złego gliniarza nie uspokoi Idy.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Nie można też było przecież nikogo winić za to, że między Mauricem i Idą nie wywiązała się żadna rodzinna więź. Może i spotykali się czasami, ale rzadko rozmawiali na jakieś poważne tematy, a często kończyło się na jakimś oschłym cześć. Na pewno nie traktowała go jak brata, nawet jeżeli w jakimś pokracznym, wampirzym rozumowaniu mieli tego samego ojca. Nie powiedziała do Silvana tato ani razu, zresztą miała wrażenie, że to by było super niezręczne. Nawet, jeżeli on w rozmowach między innymi wampirami nazywał ją córką. Może i w jakiś sposób dał jej nowe życie, ale potrzebowała chyba kolejnych stu lat, żeby to przetrawić.

Dlaczego zadzwoniła akurat do Hoffmana? Gdzieś kiedyś usłyszała, że pracuje jako detektyw i zaciera dowody zbrodni. Nie miała pojęcia, że "zacieranie" oznacza "zabicie i porzucenie zwłok w rowie, ewentualnie w Sekwanie". Chyba będzie musiała poprosić Ceri o słownik synonimów, bo najwyraźniej z jej francuskim był mały problem, a ona miała wybrakowane słownictwo.

Nekrofilia nie, ale jakiś pokraczny incest już tak? I kto tu jest kinky. — Nie wiedziała, czy dla wampirów ich pokrewieństwo bardziej się liczyło niż dla niej. Być może dla niego była bardziej "dzieckiem jego ojca" niż obcą Idą, doktorantką z Polski, która była w złym miejscu o złym czasie. Nie zdziwiłoby jej jednak, gdyby na ich relację reagował tak samo jak ona – no żyje sobie, jest w jakimś stopniu ważny dla Silvana i tyle. Amen. Spoglądała jak Maurice szuka czegoś w pokoju. Nie spowiadał jej się z tego co robi, więc tylko wpatrywała się to w niego, to w Hugo, którego oddech przyspieszał i uspokajał się co chwilę. Dalej nie mogła uwierzyć, że doprowadziła do takiej sytuacji, a szczególnie, że pomyślała, że telefon do tego aroganckiego dupka to będzie dobry pomysł. W końcu ta sytuacja nie musiała się kończyć niczyją śmiercią, sama Ida mogłaby wymyślić kilka innych sposobów na jej załatwienie. Ale nie, przylazł sobie pan śmierci, anioł gniewu i zachciało mu się wysuszyć francuza.

Nie jest trzeźwy, wypiliśmy wina. Całkiem sporo chyba. — Odpowiedziała mu, nie zważając na jego bezuczuciowy ton. Nie obchodziły jej te wszystkie konwenanse, zwłaszcza, że (co dziwne, bo wcześniej tak nie miała), sama czuła się trochę wstawiona. Przez to trochę mniej obawiała się rozmowy z tym wielkim klocem lodu (bo wampiry to prawie bałwany), który stał tuż obok niej i burczał coś pod nosem. — On pewnie nawet nie będzie pamiętał co się stało, więc nie jest świadkiem żerowania. I nie musi być moim chłopakiem, żeby ruszała mnie śmierć człowieka, nie każdy w tym pokoju nie ma uczuć. — Na pewno nie będzie mu tutaj płakać i błagać o życie Hugo, szczególnie że wiedziała, że to nic nie da. Zrobiłaby z siebie tylko jeszcze większą ofiarę w jego oczach, a już i tak pogardzał nią praktycznie na tym samym poziomem jak gardził ludźmi.

Zadzwoniłam po ciebie po pomoc, nie żeby zaciągnąć cię do łóżka. Przykro mi, jak odebrałeś to inaczej. — Odpowiedziała ze uśmiechem przylepionym do twarzy. No wiedziała, że Maurice jest przystojny i pewnie wiele kobiet, nadnaturalnych i nie, się za nim uganiało. Ona jednak też znała swoją wartość i wiedziała, że nigdy w życiu nie wzięłaby tego oschłego typa do łóżka, niezależnie jak wyglądał.

Są inne wyjścia. Możemy upozorować wypadek. Nie śmiertelny. Możemy nie wiem, powiększyć tę ranę i zadzwonić po karetkę, sfingować że się poślizgnął w łazience, zbił lustro i pociął odłamkami. To ty miałeś być super panem od zacierania śladów, a na razie wydajesz się być super sadystą. — Pacnęła go lekko prawą ręką w pierś. Różnica wzrostu sprawiała, że patrzył na nią z góry, ona jednak się tym nie przejmowała i gadała do niego z zadartą do góry brodą. Zazwyczaj gdy się widzieli, albo obydwoje siedzieli, albo miała jakieś buty na wysokim obcasie, więc nigdy wcześniej nie zwróciła uwagi na to jak wielka była różnica między nimi. — Możesz go nawet przemienić, chuj mnie to obchodzi, ale nie zabijaj go. Jest niewinny. — Dopowiedziała ciszej, gdyż dopadały już ją wyrzuty sumienia. Nie tak miał wyglądać ten wieczór.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- Nie jesteś moją siostrą i nie będziesz, nie wiem gdzie widzisz incest – odparł podkreślając, że dla niego co najwyżej jest laborantką ojca. Nigdy nie będą rodziną i nie byli. Było to dla Maurice’a proste jak drut i miał nadzieję, że Ida również to rozumiała. Nie było szans na wspólne rodzinne obiadki, ani kolacyjki. Chyba ta przemiana jedynie bardziej go zachęciła do zbliżenia się do matki, z którą i tak jakoś tak bardzo ciepło nie było. No przykre było to życie rodzinne mężczyzny, ale on sam nad tym jakoś nie ubolewał. Jak dorosły, bo w końcu zaraz 200 letni wampir, przyjmował wszystko na klatę i nie rozwodził się nad bólami dnia wczorajszego. Może i powinien był to z kimś przepracować, ale nie zapowiadało się na to.

Arogancki dupek miał naprawdę gdzieś los Hugo. I to nie dlatego, że chciał zrobić na złość Idze. Nie był typem osoby, która będzie się mścić za krzywdy, które w sumie nie zostały zadane. Po prostu nie był też taki, żeby się martwić ludźmi. A szczególnie w żaden sposób mu bliskimi. Bo tego gościa co goły i wcale nie wesoły, leżał krzyżem i chyba konał, to w ogóle nie znał. A kobieta obok niego, też była mu obojętna, jeśli chodziło o jej los. Nie lubił jej, fakt. Tylko, że też jego małostkowość miała granice. W końcu przyjechał jej pomóc, choć powoli tego żałował.

- Wino i krew? Nic dziwnego kobieto, żeś się nawet nie ubrała. To jest powalacz na kolana, szczególnie dla tak młodego wampira, jak ty. Pamiętaj na przyszłość, nie mieszaj narkotyków z wódką i krwi z procentami. – Odparł podłamany brakiem jakiejkolwiek znajomości obyczajów. Przecież nawet on czekał kilka godzin pomiędzy jednym, a drugim. Wampiry szybko trawią spożytą krew, więc to nie było, aż tak skomplikowane. Ale jeśli wypiła sporo wina, a potem nachapała się cieczy Hugo (pewnie nie tylko krwi) to jeszcze pogarszało sytuację. Grunt, że mu nie histeryzowała jeszcze bardziej, bo i ją by ogłuszył. A nie dzwonił po ojca, nie po to, żeby nie zrobić jej kłopotu, a dlatego że wiedział, że nie da mu zabić chłopaka Idy. Maurice znał się na innych i łatwo wyczuwał takie rzeczy (w końcu nie bez powodu był tak zwanym spowiednikiem).

– Misiu ty mój kolorowy, on ma dwa wkłucia w szyi. Pamiętanie to jedno, a łączenie faktów to drugie. A to nie tak, że ja nie mam uczuć. Jestem wyjątkowo emocjonalny, po prostu twoja obecność działa na mnie, jak kubeł lodu na łeb. Tak, wkurwiająco, bym powiedział. – Odparł, bo ile mógł słuchać tych obelg. On jej nie nazywał na głos kretynką, a kurwa korciło. Ponadto, było jak najbardziej na miejscu! Ale kindersztuba, jak i wyjebanie w nią, jakoś go powstrzymywało. Śmieszne, że bliższej osobie, by to od razu powiedział. Nic dziwnego, że mało się czaiło na bycie jego przyjacielem.

- To chyba jeszcze gorzej – odpowiedział kręcąc głową. Normalnie za takie rzeczy się płaci, a wiedział, że z Idą to by nie miało sensu. W ogóle to jego klienci nie mieli zazwyczaj prawa podważać jego technik służbowych. A tu stał z nią i dywagował co tu zrobić z gościem, co właśnie był dziabnięty przez nią. Młode wampiry zawsze go załamywały swoim brakiem ogłady.

- Musiałabyś mu wbić szkło w szyję, umrze po tym. Ja ci zaproponuję coś innego, ale to może zakrawać o masochizm. Ugryziesz go teraz bez kłów, tak żeby były ślady zębów i to mocne. Dziury wytłumaczysz naturalnymi kłami, jak się boisz to ja to zrobię. Jestem specem, ale nie cudotwórcą. Ani wybawcą głupich. – Odparł pocierając twarz ręką. To byłoby jakieś rozwiązanie. Nie bardzo chciał rzucać chłopa w szkło, bo to byłoby dopiero podejrzane. A pewnie by pamiętał to, że się ruchał, a obudzenie się z kawałkami ostrzy byłoby ponad podejrzane. – To by nie wymagało żadnej interwencji policji i ambulansu, tego pod żadnym pozorem nie może być. Wiesz, jak jest. Na to nas teraz nie stać. – Dodał. Widząc desperację Idy, nawet się nie wzruszył. Zastanowił się po prostu, jak to jest mieć takie uczucia. Możliwe, że w całym swoim życiu, ani razu nie był zakochany. Dlatego też nie wiedział, jak to jest tak się martwić. Jedynie śmierć rodziców by go ruszyła. Pewnie by z tego nie wyszedł, a żałoba by go pogrążyła zaprzepaszczając szanse na kolejne ciepłe uczucia wobec kogokolwiek.

- Ida, nikt nie jest niewinny. A winna to jesteś Ty. I teraz mnie posłuchaj, bo mówię to szczerze, bez grama antypatii, którą do Ciebie pałam. Będziesz musiała z nim prędzej, czy później zerwać. Kwestia miesięcy. Widywanie go tylko nocami chłopa załamie, potem będzie się zastanawiał co ty tymi dniami robisz. To nie wytrzyma. A im szybciej się odetniesz, tym szybciej ochłoniesz. Nie będę udawał, że miałem taką sytuację, ale słyszałem takich historii setki. Ludzie i wampiry nie idą w parze. – Naprawdę nie mówił tego złośliwie. Robił to z obopólnego interesu. On chciał mieć spokój, a ona powinna się pogodzić, że Hugo zostanie przeszłością. Kiedyś, po prostu miłym wspomnieniem. – To co? Gryziesz? Powiesz, że z bólu zemdlał.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
To dobrze, że na niedzielnych obiadkach nie będę musiała mówić do ciebie braciszku. Nie wiem czy by mi to przeszło przez gardło. — Wzruszyła ramionami. Nie interesował jej incest i nie-incest, więc ta część jego wypowiedzi pozostała bez zmian. Szczególnie, że jak widać w tej kwestii stali na tym samym gruncie i obydwoje nie zamierzali udawać, że nagle stali się rodziną. Sytuacja Idy mogła trochę przypominać adopcję, dzieci dopiero po przystosowaniu nawiązywały więzy z nową rodziną. Jednak dorosłych się nie adoptowało, a ona była więcej niż uparta. Nie mogła powiedzieć nic złego ani o Renacie, ani o Silvanie, ale to jednak po prostu nie było to. Nie da się stworzyć więzi w pół roku, nie takiej więzi.

W sumie Ida powinna zwrócić uwagę, że Maurice w ogóle zjawił się w tym pokoju po jej histerycznym telefonie. Mógł ją zignorować i dalej skubać makaron w jakimś ciemnym biurze, a mimo wszystko postanowił jej w jakiś sposób pomóc. Nawet jeżeli nie tak wyobrażała sobie tę pomoc, nawet jeżeli zachowywał się niekonwencjonalnie. Zapomniała o tym, że Hoffman był tu z własnej woli, pewnie dlatego, że od przekroczenia progu mieszkania chciał zjeść jej chłopa na kolację.

Przecież nie ubrałam się, żeby cię zaciągnąć do trójkąta, nie pamiętasz? — Odwołała się do jego wcześniejszych słów, trochę podpitym tonem. Jednocześnie też przekręciła oczami robiąc dostojnego eye-rolla. Silvan jej o tym powiedział. Z grubsza. W jej planach nigdy nie było uchapania Hugo, więc nie mogła powiedzieć, że celowo zapodała sobie ten zabójczy miks. W końcu nie panowała jeszcze czasami nad instynktami, szczególnie, kiedy tuż obok jej ucha i nosa pulsowała tętnica. — Ale zapamiętam, jak chcesz się uchlać, to wymieszaj z krwią. — Oczywiście, że przekręciła radę Maurice'a. Nie zliczy ile wódki wypiła od razu po przemianie, licząc na przyjemne ukojenie rozszalałego umysłu. Nie przemyślała, że szybka regeneracja w wątrobie sprawi, że się nie najebie, a o połączeniu alkoholu z krwią nie pomyślała.

Kurwa to jest człowiek. My nie wierzymy w wampiry. — Nie zauważyła, że zaliczyła siebie do grupy, do której już defacto nie należała. — Możesz zatrzymać auto gołą ręką, a my i tak będziemy próbowali to sobie wyjaśnić jakimiś super mięśniami, byleby nie przyznać, że wydarzyło się coś nienaturalnego. — Irytował ją, prawie tak samo jak ona jego. On nie rozumiał jej ludzkich odruchów, ona nie mogła pojąć jego wampirzego wyrachowania. Dobrali się pod tym względem prawie idealnie. Nie skomentowała tego, że jego obecność też ją wkurwia, bo w końcu sama go tutaj ściągnęła. I nawet jeżeli ich dysputa wywoływała u niej uczucia jak przy chodzeniu po gorącym węglu, to starała się uspokoić, biorąc głęboki oddech.

Chciała już poprosić go o wyjście i faktycznie zadzwonić po Silvana albo kogokolwiek innego, kiedy Maurycy zaczął w końcu gadać z sensem. W sumie faktycznie, jej pomysły może nie były takie najlepsze, ale no... zawsze lepsze od śmierci. I to w dodatku poprzez bycie kolacją Maurice'a. Mogłaby wymyślić milion bardziej majestatycznych sposobów na śmierć. Wampir gadał z sensem. Chociaż nie wiedziała, czy dwie, dość głębokie dziurki na szyi mogłyby być zrobiona przez zwykłe, ludzkie kły, ale przynajmniej jej kochanek nie byłby jeszcze bardziej poszkodowany. No i musiała przyznać rację Maurycemu, że policja czy karetka na miejscu jej małęj zbrodni, to może nie był najlepszy pomysł. Nie to, żeby się wstydziła przed lekarzami jakichś dziwnych BDSMowych praktyk, pewnie nie takie rzeczy widzieli, ale takie ugryzienie mogło być intrygujące dla jakichś fanatyków teorii spiskowych. Nie chciała mieć na głowie jakichś foliarzy.

Wiem, że jestem winna. I wiem, że nie powinnam i nie mogę tutaj przychodzić. Ale wiesz jak to jest? Jak z dnia na dzień tracisz wszystko, nie możesz się skontaktować z przyjaciółmi, z rodziną, z ukochanym? Oczywiście, że nie wiesz. — Prawie się rozpłakała, ale na szczeście nic takiego się nie wydarzyło, może tylko jej się lekko głos złamał w połowie zdania. Nie chciała się spowiadać ze swoich myśli, nie przed osobą, która mogła jedynie wzruszyć ramionami i mieć wyjebane. Nie wyrzuciła jeszcze tych słów w niczyją stronę, zapisywała je czasami w notatniku na telefonie, kiedy stawały się nie do powstrzymania i potrzebowała na nie spojrzeć z innej perspektywy. Najgorsze dla niej było to, że będzie musiała to samo zrobić z rodziną. Odciąć się, zniknąć, umrzeć.

Nie odpowiedziała na pytanie czy gryzie, po prostu podeszła do prawie-trupka i kucnęła przy łóżku. Leżał w bardzo niekomfortowej pozycji, więc pociągnęła go trochę w swoją stronę, po czym dopasowała mniej więcej ułożenie zgryzu do tego, co zrobiła wcześniej. Przymknęła oczy, zacisnęła zęby dość mocno, żeby na pewno został ślad i stało się. Naskórek został zdarty, a na języku poczuła smak krwi, od którego prawie zakręciło jej się w głowie. Nie mogła się odsunąć i chociaż walczyła ze sobą, żeby nie wysunąć ponownie kłów, to tę walkę przegrała, a słodki nektar znowu rozsmakował się w jej ustach. Aż jęknęła, jego krew faktycznie miała taki sam bukiet smaków jak wytrawne wino, które pili do kolacji. Czyżby prawie trupek, miał zostać zaraz trupkiem?

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Pokręcił głową słysząc, jak Ida zupełnie przekręciła jego ostrzeżenie. Miał to poniekąd w dupie, niech się dziecko upija do nieprzytomności. Ale stanowiło to pewne zagrożenie dla nich wszystkich. A szczególnie jego ojca. On by w ogóle się o nią nie martwił, a raczej o konsekwencje jej czynów. Gdyby nie to, że to co kobieta zrobi źle, może odbić się na Silvanie. A naprawdę nie chciał, żeby tatulek miał więcej problemów. Potem by musiał z matką odkręcać kolejne rzeczy, a na to po prostu nie miał ochoty. Także starał się po prostu nie robić większego zamieszania i hamować je zawczasu.

- Oni. Oni nie wierzą. – Poprawił ją spokojnie. Zakładał, że taka zmiana mogła być ciężka dla niej, ale nie można zaklinać rzeczywistości w nieskończoność. – Jakie auto? Dobra, nie ważne. Może i masz rację, ale przypominam Ci palenie czarownic. W tej całej twojej Polsce, to palili jeszcze niedługo przed moimi narodzinami. Wybacz, że mamy traumę generacyjną. – Odparł tym razem będąc złym za brak jej wrażliwości. Podejrzani ludzie, a czasem i wilkołaki, czy też wampiry, umierali za to kim byli. A część z nich nie wybierała tej ścieżki. Niektórzy się tacy rodzili, inni byli zamieniani wbrew woli w wyniku wypadków. Też było grono tych, co się zgadzali na takie intratne warunki nieśmiertelności. Niemniej, mogło się to kończyć śmiercią. Dlatego też Maurice był tak wyczulony na punkcie strzeżenia sekretu wampiryzmu. Było to też spaczenie zawodowe, w końcu na tym też zarabiał. Ale po prostu, wbrew pozorom, martwił się o to wszystko, o społeczność i o swoich bliskich. Już teraz miał problemy na lotniskach, nie będąc wykrywanym przez czujniki temperatury, co dopiero gdyby znajdowano zwłoki z nakłuciami i brakiem krwi. Co prawda było wiadomo o istnieniu wampiryzmu, choroby nazwanej po legendach. Ale no ludzie drodzy, zboczeńcy też udawali wampiry, a zawsze się znajdowała grupa, która zaostrzała kołki. Kretyni.

Ucieszył się, że nie kłóciła się z jego pomysłem. Inaczej by się uparł na morderstwo i kobieta musiałaby naprawdę się natrudzić, żeby to wyperswadować. A tak, mieli plan gotowy. Po tym, że już się napiła, w ogóle nie wpadł na pomysł, że by znowu próbowała. Poza tym kochała gościa, tak? Zakładał, że gdy takie uczucia wchodziły w grę to jednak nie chciało się go zjeść. Dlatego też niestety, nie wpadł na taki pomysł.

- Nie wiem, to prawda. Ale żyję od ciebie o wiele dłużej i dużo widziałem. Współczuję Ci, ok? Naprawdę Ci współczuję tej rodziny, chłopa nie. – Odparł połowicznie szczerze. Jego współczucie polegało na stawianiu siebie w sytuacji, gdzie musiałby się pozbyć rodziny. Nie chciał o tym nawet myśleć. Pomimo nie bycia ciepło traktowanym, kochał Renatę, jak i Silvana, na zabój. Nie miał miłości życia, nie miał ukochanej, nie znał już takich uczuć. Nie stracił nigdy nikogo, a zamiast szukać dziewczyny, pijał kawkę z Mussolinim. Więc naprawdę nie można było od niego oczekiwać nic innego, jak obojętności, gdy chodziło o Hugo. – Niemniej, pozbądź się tych sentymentów. Im szybciej tym lepiej. – Dodał, aby nie zmyliło jej kilka miłych słów. Wciąż uważał, że trzeba było to odpuścić.

No i wszystko kurwa pierdolnęło. Gdyby tylko wcześniej pomyślał, ale nie. Stracił nagle kontrolę nad sytuacją, co go wprawiło w wielki wkurw. Podbiegł do kobiety, złapał ją za szyję jedną ręką, drugą w talii i odciągnął ją, wychylając jej głowę tak, żeby wyszły kły, ale też żeby jej nie skręcić karku. Potem chwycił ją już tylko w pasie, żeby nie rzuciła się na chłopa jeszcze raz. Ale było chyba za późno. Klatka przestała się podnosić, a Maurice już nie mógł usłyszeć tętna. Zamilkł na chwilę. Nie ruszała go śmierć, ale musiał się przygotować na reakcję kobiety. Właśnie miała swoją pierwszą ofiarę, a nie każdy był gotowy na coś takiego. Może i lepiej, to by ją zahartowało. Tak przynajmniej pomyślał. Ale zaraz się zorientował, że to była jego wina i, że będzie go obwiniać. Żałował, że to nie on ugryzł, ale było po wszystkim. Zaczął myśleć jak się pozbyć zwłok. Miał dwa pomysły, albo upozorować samobójstwo, wrzucić do wanny, rozciąć do końca szyję i zostawić go licząc, że może ktoś znajdzie. Może nie. Ówcześnie by posprzątał wszystko na błysk, na szczęście miał rękawiczki cały czas. Ale potem pomyślał, że może jednak trzeba by go do kwasu. Miał kontakt z jednym hurtownikiem chemikaliów, również wampirem, gdzie czasem pożyczał od niego różne specyfiki, w hangarze załatwiał sprawę, a resztki spłukiwał do odpadów chemicznych. Ale no wiedział, że jak poruszy ten temat od razu, to go zabije.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Oni. — Powtórzyła za nim, bo w jej pijanej głowie wybrzmiało to nad wyraz głośno. Nie była już człowiekiem. Polowała na nich, żerowała na nich i, jak się miało okazać za kilka chwil, zabijała ich. Nie musiała tego chcieć, nie musiała tego robić z uśmiechem na ustach, ale najwyraźniej nie umiała tego nawet kontrolować. Jeszcze nie. — Auto. Tak jak Edward w Zmierzchu, najbardziej popularnym wzorcem wampira dla na... nich. Ale on może wychodzić na słońce. Błyszczy się w nim jakby był brokatem posypany. — Wytłumaczyła mu o co chodziło jej z autem. Sama nie próbowała czegoś takiego robić, jej refleksy się poprawiły, ale co do siły nie miała takiego wrażenia. A przecież nie wyjdzie na ulicę aut zatrzymywać, Silvan by sobie wszystkie włosy z głowy wyrwał, gdyby się w ogóle dowiedział, że o czymś takim pomyślała.
Ja... Przykro mi. — Chciała powiedzieć coś w stylu, że nie pomyślała. Ale co miała pomyśleć, skoro to nigdy nie było jej tłumaczone w taki sposób. Zawsze współczuła tym biednym kobietom, spalonym za większą wiedzę o ziołach czy umiejętności matematyczne. Kiedy pomyślała, że wśród nich mogły być też wampiry, poczuła dziwne uczucie w żołądku. Mogła współczuć Maurycemu i jednocześnie rozumieć, że ludzie mogli się bać. Kiedy syntetyczna krew nie była popularna, to oni byli chodzącą stołówką. Zwierzę też się broni, kiedy ktoś na nie poluje. Ona była teraz takim myśliwym i nie mogła się nadziwić jak to może wyglądać. W końcu nie zdecydowała o tym sama, nie było w tym jakiegoś consentu (chociaż pewnie gdyby Silvan zapytał, czy może ratować jej życie bez względu na sposoby, to by się zgodziła), a niektórzy gdyby się o tym dowiedzieli, to by jej nienawidzili mocniej niż czegokolwiek innego.
Ona też się nie spodziewała, że znowu go hapnie. W tamtym konkretnym momencie to Maurice wydawał jej się większym zagrożeniem dla Hugo. I to był błąd, bo po co miałby go zabijać na jej oczach, kiedy właśnie sam zaproponował jakieś rozwiązanie, które nie obejmowało zgonu delikwenta? Brak zaufania do "brata" doprowadził ją do tego wszystkiego co się stało potem, ale czy można było ją winić za ten brak zaufania? W końcu od samego początku Hoffman miał chrapkę na zdychającego na łóżku Francuza.
Chwilę później ją zatkało, bo Maurice powiedział, że jej współczuje. Nie była świadoma, że był zdolny do takich uczuć w stosunku do niej, spodziewała się raczej, że traktuje ją jak irytującego komara, co lata koło ucha, a przecież takie się rozkwasza na ścianie, a nie obejmuje współczuciem. I nawet jeżeli czuł to tylko dlatego, że podstawiał siebie na jej miejsce, to i tak to był jakiś sukces. Gdy umierasz, to chociaż już nie musisz się przejmować takimi rzeczami, że mama jest smutna, a Ida będzie musiała to przeżyć. I coś czuła, że złamie jej to serce bardziej niż własna śmierć. Nie odpowiedziała mu na nic, jedynie skinęła głową w jakimś swoistym "dziękuję", którego nie umiała wypowiedzieć na głos.
A skoro już o śmieci mowa. Oczywiście słyszała, że puls Hugo słabnie, że jego oddech zaczyna zanikać, a on sam umiera w dość szybkim tempie. Najwyraźniej naprawdę mało mi brakowało do utraty zbyt dużej ilości krwi, bo Maurycy nie zdążył zareagować, kiedy wypijała ostatnie krople życia z Francuza. Co gorsza, ona nie chciała się odsunąć, nawet kiedy ciągnął jej szyję do tyłu i próbował uratować już i tak przejebaną sytuację. Oczywiście był od niej większy, starszy i silniejszy, więc już chwilę później stała tuż przy nim, ciasno obwinięta jego ręką w pasie. Nie potrzebnie, kiedy do niej dotarło co się właśnie stało, po prostu zrobiło jej się słabo. Czy był sens RKO? Raczej nie, kiedy serce praktycznie nie miało czego pompować. Nie mogli nic zrobić, zabiła chłopa. Całkowicie ze swojej winy.
Puść mnie — Powiedziała cicho i po jej tonie chłopak mógł łatwo wywnioskować, że raczej nie zamierza na razie odpierdalać. Pobiegła prosto do łazienki, gdzie zwymiotowała do muszli. Obrzydzało ją to, co przed chwilą się zadziało. Brak kontroli nad własnym chciałem bolał ją najbardziej. Jak długo będzie jeszcze w takim stanie? Jak długo będzie musiała się obawiać co się stanie, kiedy wyjdzie z domu? Spuściła wodę w toalecie i wypłukała usta w umywalce, po czym po prostu upadła na chłodne kafelki i zaczęła szlochać. I to chyba nawet nie nad losem Hugo, chociaż był on bardzo przykry. Płakała nad swoim losem, nad tym, że faktycznie nie było już odwrotu, nie była już człowiekiem i prawdopodobnie nigdy nie będzie. W tej chwili upadła jakaś ostatnia bariera w niej, która wmawiała jej, że wszystko będzie dobrze i jest to tylko mała niedogodność, choroba, która sprawiała, że nie może chodzić w słońcu. Ale nic nie będzie dobrze. Stała się potworem.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Sytuacja była krytyczna, a Maurice nie do końca pojmował tragizm tego wszystkiego. Nie było nawet cienia szansy, aby zrozumiał, jak to jest zabić kogoś kogo się kocha. On nie miał takich przygód. Zabijał ludzi dla jedzenia albo jak było w przypadku profesora astronomii, przez niekoniecznie korzystne warunki. A przynajmniej tak to potem tłumaczył ojcu, który chyba w tamtym momencie pojął, że Maurice nie będzie wymarzonym synem. Gdyby nie ten wypadek, to może nadal by kontynuował karierę naukową. Dokończyłby trzeci kierunek i pewnie dołączył do Silvana. Ale jakie nudne by było jego życie. Zamiast tego wybrał karierę łowcy, detektywa i speca od brudnej roboty. Napadał na galerie sztuki, zacierał ślady, czasem mordował na zlecenie. No i popijał kawki ze zbrodniarzami wojennymi. Nie żałował swojej decyzji i nigdy nie miał wyrzutów sumienia.

Tylko nagle, coś się w nim ruszyło. Było to poczucie winy, bo dopuścił Idę do zabicia swojego chłopaka. W jego logice nie podążał za samym morderstwem, a za stratą ukochanego. To był w stanie zrozumieć do pewnego stopnia. Oczywiście, on nigdy nikogo nie stracił. Ale domyślał się, że musiało być to w pewien sposób traumatyczne. Widział to w książkach, jak i filmach.

Puścił ją i dał odejść. Słyszał jak wymiotuje i nawet się nie wzdrygnął. Odpalił za to telefon i zaczął szukać kontaktu do przewożenia zwłok. Miało się znajomości z grabarzami. Wpadł nawet na pomysł, aby podrzucić go do krematorium, tam by spalili zwłoki i nie byłoby śladów. Płacił jednym gangsterom za takie usługi. Słysząc szloch, chwilę się wahał, czy iść do niej. W końcu zdecydował się, że będzie ciąg dalszy dnia dobroci dla zwierząt i dam w opresji i poszedł do łazienki. Stanął w drzwiach i chwilę się na nią patrzył, aż w końcu usiadł koło niej i położył dłoń na jej ramieniu. Przytulać jej sam nie zamierzał, ale jakby rzuciła mu się w objęcia to by jej nie odepchnął. Po prostu sam nie zamierzał przykładać ręki do bliskiego kontaktu z Idą. Nie wiedział na ile była stabilna, a na ile wciąż rozpaczała. Poza tym, zakładał że obwini go o śmierć Hugo. Było mu to obojętne, był na to gotowy. Jedynie nie chciał, żeby Silvan dowiedział się o tej nocy. Widząc w jakim była stanie, nachylił się po papier toaletowy i podał jej, żeby wysmarkała nos. Maurice nie lubił płaczu, nie znosił wręcz płakać, ale jak już mu się zdarzało, to była to pełnej skali histeria. Dlatego poniekąd wiedział co może pomóc Idzie.

- No już, już, chodź się przytul – zainicjował w końcu, ale wciąż nie zrobił pierwszego kroku. Czekał na jej reakcję.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Ida w sumie nawet nie płakała za samym Hugo. Oczywiście, w pewnym sensie go kochała, chociaż przez te pół roku od ich ostatniego spotkania zauważyła, że bardziej była po prostu przyzwyczajona, do tego, że jest. Był jedną z pierwszych osób, które poznała we Francji, niedługo potem zaczęli się spotykać bardziej na poważnie. Była pewna, że skończą razem, będą mieli bombelki i happily ever after, ale ta przerwa spowodowała, że zaczęła to podważać. Być może właśnie przez to, że od razu wszyscy powiedzieli, że koniec jej ludzkiego życia powinien nastać prędzej, niż później. Zauważyła, że ich rozmowy nie były takie intensywne jak kiedyś, szczególnie, że nie mogli się spotkać. Ida się go trzymała głównie z jednego, poważnego powodu. Był jej najbliższą osobą w Paryżu. Osobą, która dawała jej przepustkę do ludzkiego życia, osobą, przy której czuła, że wszystko było jak dawniej. No właśnie. Było.

Ucieszyła się, że Maurycy po prostu ją puścił. Nie trzymał na siłę, nie próbował jej jakoś opanować. Być może po prostu nie mógł znieść trzymania jej tak blisko siebie tak długo. Pobiegła do łazienki, bo czuła, że nie wytrzyma. Już nawet nie wiedziała, czy wampir to wymiotuje krwią, czy tym co wcześniej zjadł, ale nie zwracała na to uwagi. Po prostu to wszystko co się wydarzyło sprawiło, że jej żołądek się ścisnął. Nigdy wcześniej nie była w pobliżu zwłok, a szczególnie takich, co nie żyły za jej winą. Nie mogła opanować fali uczuć, która ją opanowała i która przyszła razem z histerią. Zabiła. Ona. I tylko ona. I chociaż prosiła Maurice'a o to, żeby znaleźli inne rozwiązanie, to to właśnie jej czyny doprowadziły do tego, że Hugo już nie oddychał.
Cieszyła się, że nie potrzebuje powietrza aż tak bardzo jak ludzie, bo powoli nie mogła złapać oddechu, w taki stan wpadła. Nawet nie zauważyła, że w drzwiach stanął Maurice, który najwyraźniej odnalazł w sobie empatię, o której brak oskarżała go jeszcze kilka minut wcześniej. Jego obecność dotarła do niej dopiero, kiedy na ramieniu poczuła jego dłoń. Wciągnęła powietrze, którego musiała nie pobierać już od dłuższego czasu. Zasmarkała się cała, wyglądała jak siedem nieszczęść. Na szczęście podał jej papier, nie zareagował jak bardzo głośno wydmuchała nos i kontynuowała swoją histerię. Nic nawet nie mówiła, po prostu pozwoliła łzom płynąć w dół jej twarzy, brudząc śladami tuszu białą koszulę, która miała już na sobie plamy krwi. Szlochała i szlochała, aż w końcu usłyszała co do niej mówi. Nie zareagowała na początku, ale po chwili odwróciła się do niego i faktycznie przytuliła, tak jak zasugerował. Poczuła zapach płynu do płukania i perfum, który uspokoił ją nieco. Łzy dalej płynęły i nie zamierzały ustać, jednak przynajmniej udało jej się złapać oddech.
Jak ty to robisz? — Wyszeptała cicho w jego pierś, kiedy udało jej się w końcu wyartykułować jakieś słowa. I w końcu dotarło do niej, że to w sumie jego wina. To on zaproponował takie rozwiązanie, a przecież musiał wiedzieć, że młode wampiry mają problemy z kontrolą. To przez niego była w takiej sytuacji. I to on sprawił, że Hugo nie żył, nawet jeżeli umarł od jej własnych zębów. Odwróciła się bardziej tak, żeby patrzeć wprost na twarz Maurice'a i niewiedząc, co zrobić, po prostu zaczęła bić go zaciśniętymi piąstkami w pierś, która była tak blisko jej. — Zrobiłeś to specjalnie? Jak mogłeś? Chciałeś mnie taką zobaczyć? Nienawidzącą siebie? — Nie biła go mocno, ale nieustannie, dopóki jakoś tego nie zablokował. Chyba nawet nie myślała tego co mówiła, po prostu potrzebowała się jakoś wyżyć. Po chwili po prostu znowu zaczęła szlochać i skuliła się, przytulając się jeszcze bardziej do niego, jak gdyby przed chwilą wcale nie oskarżyła go o celowe doprowadzenie do tej sytuacji. Potrzebowała go w tej chwili, nawet jeżeli było to nienaturalne dla nich i dla niej. Przed Mauricem i tak było jeszcze najtrudniejsze zadanie pozbycia się zwłok w taki sposób, żeby Ida nie wpadła w jeszcze głębszą histerię (jeżeli było to możliwe). Jeżeli miała się ogarnąć na tyle, żeby Silvan niczego nie podejrzewał, to musieli coś wymyśleć.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Kobieta wtuliła się w Maurice’a, a i on nie protestował. Objął ją ze znudzoną miną, której nie widziała. Tak chwile tkwili. Nie zamierzał jej powtarzać, że będzie dobrze, ani pocieszać, że to nie jej wina. Bo akurat była. Co prawda, mógł on to przewidzieć, ale z powodu obojętności wobec życia Hugo, nie wpadł na taki pomysł. Nie poczuwał się nazbyt winny i nie miał wyrzutów sumienia. No może jedynie trochę szkoda mu było Idy, ale na głos by tego nie powiedział.

- Po prostu tak mam, nauczysz się jeszcze – odparł również cicho, ponieważ każdy odgłos nagle wyjątkowo rozbrzmiewał po mieszkaniu. Słychać było kroki sąsiadów piętro wyżej, jak i szum samochodów za oknem. A oni znajdowali się w zaciszu łazienki, gdzie to szloch kobiety przerywał wszystko inne. Maurice nie znał się na pocieszaniu, także po prostu był. Czasem to wystarcza, a on miał nadzieję, że i tym razem obędzie się bez sztucznych słów pocieszenia.  Nawet szczerze mówiąc czuł się nieswojo. Miał wrażenie, że powinien był czuć coś więcej. Więcej współczucia, więcej empatii, a jak zwykle ani tego, ani tego nie było. Przywykł do bycia sobą, kochał siebie w każdym aspekcie, ale po prostu czuł, że oczekiwano od niego więcej. Sama Ida wyrzuciła mu przecież, że nie ma emocji. I może poniekąd było to prawdą, może nie. Miał czasem wrażenie, jakby on to wszystko w sobie chował i potem raz na dekadę wybuchał. Zazwyczaj źle to się kończyło, szczególnie dla innych. Ale co mógł poradzić? Był jaki był i akceptował to. Jego zakochanie w sobie wręcz było pewnego rodzaju barierą przed ciężką rzeczywistością. Skoro inni go nie mogli, bądź nie chcieli kochać, to on to robił. Samoświadomość przecież by go pewnie zabiła.

Pogrążony w myślach się nie zorientował, a tu już słyszał oszczerstwa w swoją stronę. No tego było za wiele. Ida zaczęła go bić, nie czuł tego, ale jednak, wkurwił się. To on tu się starał jakkolwiek ją uspokoić, poświęcił jej czas, zgodził się nie zabijać jej fagasa, a ta nagle go o wszystko obwiniała. Zachowywała się jak typowy człowiek, czego nie znosił. Wypierała fakt, że to ona się nie powstrzymała, a nie on. Skrzywił się i złapał ją za nadgarstki tak, że nie mogła już nimi ruszyć. Dzień dobroci dla Idy się skończył w tamtym momencie.

- Uspokój się histeryczko, jakbym chciał to bym go zajebał sam – ochrzanił ją, ale nie zdążył się nawet rozkręcić, ponieważ blondynka ponownie wpadła w jego objęcia. Zaczął ją głaskać po plecach zakładając, że to będzie mieć właściwości uspokajające. Dziwnie się tak czuł z ledwo ubraną Idą w jego ramionach, ale nic nie mówił. Nie zamierzał komentować, że to naprawdę był nieswój plener dla niego. Naprawdę próbował być jak najbardziej empatycznym i nawet mu to wychodziło. Robił to mechanicznie, nieodruchowo. Jednakże, liczył się sam gest, a i on był szlachetny. Siedzieli tak dłuższą chwilę, aż w końcu przerwał ciszę, która ich otaczała.

- Nie możemy powiedzieć o tym Silvanowi, rozumiesz? Ja się wszystkim zajmę, ale pod żadnym pozorem mój ojciec nie może się o tym dowiedzieć. – Powiedział zdecydowanym tonem. Nie chciał mieć problemów z tatą, ale co ważniejsze, nie chciał, żeby tamten wpadł w histerię. W końcu znał swojego starego, wiedział że by zawału dostał. A przynajmniej by się tym odgrażał.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Dziwna to była scena. Trup w sypialni i dwoje, nieprzepadających za sobą wampirów, tkwiących w uścisku na podłodze w łazience. Chyba nikt by nigdy nie przypuszczał, że ten wieczór zakończy się na przytulaniu Maurice'a i można się było tylko domyślać, kto się będzie czuł z tym bardziej nieswojo, gdy sytuacja już się unormuje. Nie odzywał się, ale tak było lepiej. Gdyby jej powiedział, że wszystko będzie dobrze, chyba by nie wytrzymała. Te słowa zawsze działały na nią jak płachta na byka, bo nic nie było dobrze, a pewnych rzeczy nie dało się odwrócić. Jak na przykład śmierci Hugo, czy jej przemiany.
Nauczy się jeszcze. Nauczy się zabijać bez sentymentów, nauczy się nie zostawiać śladów. Nauczy się traktować gatunek ludzki jako ten słabszy, jako ten, którym trzeba było gardzić. Nie była pewna, czy tego chce "po prostu tak mieć". Nie gardziła Mauricem, że miał takie pragmatyczne podejście, że nie zwraca największej uwagi na swoje pożywienie. Nie gardziła żadnym wampirem którego poznała, wszyscy zdawali się być w porządku. Nie zmieniało to jednak tego, że ona średnio widziała siebie samą w tym towarzystwie, wolała być tym głupim człowiekiem, niczego nie świadomą ofiarą.
Cisza między nimi, przecinana była tylko szlochem, który od czasu do czasu wydobywał się z jej gardła. Uspokajała się, przez co zaczęły ją nachodzić inne myśli oprócz "omg omg omg", które kotłowało się w niej odkąd puls Hugo zaniknął. Pojawiła się pogarda do samej siebie, a co ważniejsze wyrzuty sumienia, których próbowała uniknąć. Najlepiej było zrzucić winę na kogoś innego i tak właśnie skończyła wyładowując się (dosłownie) na Hoffmanie. Nie zdziwiła by się, gdyby w tamtej chwili powiedział dość. Mógł odsunąć ją od siebie, wstać i wyjść, zostawić ją z tym gównem, które sama stworzyła. Powiedział jej już tego dnia, że była naiwna. Czy jej naiwność mogła obejmować także wiarę, że Maurycy jej nie zostawi? Bo właśnie tak myślała, że wampir zostanie z nią i jej nie opuści w tej całej sytuacji.
Złapał ją za nadgarstki i zwyzwał od histeryczek (chociaż czy to było wyzwisko, jak histeryzowała w tym momencie), i to chyba jego głos sprawił, że się uspokoiła tak samo szybko, jak zdenerwowała. Wylądowała znowu w jego ramionach (czy ktokolwiek by ich podejrzewał o coś takiego?), gdzie sobie popłakała w jego koszulę po raz kolejny. Tym razem poczuła jak ten ją głaszcze po plecach. Zatraciła się w tym rytmicznym, metodycznym ruchu. Brała wdech, kiedy ręką była przy jej łopatkach i wydech, gdy wróciła w to samo miejsce. Uspokoiła się powoli, i chociaż łzy niekontrolowanie dalej spływały w dół jej twarzy, to przynajmniej minęła jej ta najgorsza rozpacz. Dalej nie schodziła z Maurice'a, trzymając się ciasno jego koszuli, mokrej od jej łez. Było w tym coś intymnego, ten zawarty między nimi kruchy sojusz, który miał się skończyć zaraz po przekroczeniu drzwi mieszkania.
Przecież nie będę mu się chwalić. — Odpowiedziała. Było jej wstyd przez to co zrobiła, a opowiedzenie całej sytuacji Silvanowi wykraczało poza jej możliwości. Już nawet nie wspominając o tym, że zapewne nawet krótkie wspomnienie o Hugo będzie w niej wywoływało spazmy przez najbliższe kilka tygodni. Zastanowiła się przez chwilę, czy to w ogóle ma sens. Robiła krzywdę, nie tylko sobie, nie tylko Hugo. Przez nią problem mógłby mieć Silvan, Maurice... A co by pomyślała jej mama, gdyby dowiedziała się, że jej córka zagryzła kogoś, odebrała życie bez większej trudności. Zacisnęła powieki, gdy ponownie przestała widzieć wyraźnie, po czym przełknęła gulę, która utworzyła się w jej gardle.
Czy wyjście na słońce boli? — Silvan powiedział jej, że to niebezpieczne. I że może zabić. Nie testowała jego słów, nie próbowała wystawiać ręki na działanie promieni słonecznych. W jej umyśle pojawiały się jedynie sztampowe obrazki z popularnych seriali czy książek, gdzie coś takiego zawsze powodowało okropny ból, ale może nie powinna ma to tak patrzeć?

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Byłoby kłamstwem stwierdzić, że Maurice nie rozważał zostawienia Idy samej sobie. Bo myślał nad tym, szczególnie gdy zaczęła się na nim wyżywać za to, że zabiła własnego chłopaka. Przecież to nie była jego wina, że nie pohamowała swojego głodu, wampirzych instynktów, które były bardziej śmiertelne, niż niejeden pistolet. Co prawda, mógł przewidzieć, że ugryzie go za mocno, że się nie powstrzyma. Ale mu nie zależało na życiu Hugo, dlatego też na to nie wpadł. Teraz po prostu miał zwłoki do załatwienia i tyle. Gorszą częścią była ta, która już nie należała do jego obowiązków, a jednak dał się w nią wepchnąć. Mianowicie uspokojenie Idy. Nie chciał się użalać, nie zamierzał ocierać jej łez. Nie byli blisko, byli pałającymi do siebie antypatią wampirami i ten wieczór miał tego nie zmienić. Jednakże, czuł pewien obowiązek, przymus, zapanowania nad nią. Musiał mieć kontrolę w tej sytuacji, a z rozhisteryzowaną kobietą, by jej nie miał. Przytulał ją i mechanicznie gładził po plecach. Chłód ich obu ciał nie dawał komfortu, prawdziwego ludzkiego uścisku. Jednakże, jakoś w pewien sposób było to przyjemne. Oczywiście, nie przyznałby się do tego. Ale może i on czasem potrzebował jakiejś intymności, którą ograniczał do przysłowiowych skoków w bok. Maurice w ogóle nie rozpatrywał laborantki w tym aspekcie. Nie patrzył na nią, jak na siostrę. Ale też nie na kandydatkę do szybkiego seksu. Po prostu była kimś, kogo nie lubił. Może to jej słabość wzbudzała w nim taką antypatię. W końcu on gardził czymś takim. Całe swoje życie musiał być silny, żeby matka nim nie targała, a tu nagle znalazła się Ida, która w swojej kruchości, jeszcze zachwyciła serce Silvana. Zazdrościł jej tego. Spełniała marzenia jego ojca, których on nie był w stanie spełnić. To też dokładało się do ogólnego kwasu między nimi, bo tak po prawdzie. Gdyby on zachowywał się cywilizowanie, to z pewnością sama Ida nie miałaby za wiele powodów, żeby go nie lubić. Aczkolwiek, na tym mu nie zależało. Nie obchodziło go, kto go lubi i dlaczego. Kochał samego siebie i to mu starczało. Tylko, że za tym stała kolejny ukryty powód. Nikt inny go nie darzył takim uczuciem, ciepłem i zamiłowaniem. Więc sam musiał to nadrabiać będąc egoistycznym narcyzem, inaczej pewnie by oszalał.

Denerwowało go trochę, że będzie mieć całą mokrą koszulę, która już przylepiała się do jego nagiego torsu. Ale zagryzł zęby, dosłownie i metaforycznie i nic nie powiedział. Zachowywał się podręcznikowo, żeby odzyskać kontrolę nad sytuacją. Miał już plan, wystarczyło go wyegzekwować i uspokoić Idę. Maurice może i nie należał do mózgów roku, ale znał się na swoim zawodzie i wiedział co robić. Nie była to taka pierwsza sytuacja, żeby ktoś zabił kogoś kogo kochał. Nawet dziękował samemu sobie, że nie wykształcił takich uczuć. Widząc jaka to agonia, doszedł do wniosku, że miłość to uczucie głupie i prowadzi do fatalnych skutków. Nawet mu nie zależało na adoratorkach, gdyż nie był sadystą i nie czuł frajdy z powodu łamanych serc. Było w tym coś wręcz altruistycznego z jego strony. A może po prostu były to ostatki jego tak zwanych ‘’ludzkich” odruchów.

- Mówię poważnie Ada – pomylił jej imię nie intencjonalnie, a po prostu polskie imiona go trochę zwodziły. – Jak on się dowie to wpadnie w histerię. Nie znasz go jak ja, ale uwierz mi. Morderstwo plus mój udział go dobije. Do urodzin będzie mi to wypominał. – Powiedział spokojnie, ale i stanowczo. Znał swojego wrażliwego ojca. Tatulek miał dziwny kręgosłup moralny, jak na kogoś kto jeszcze jako człowiek zabił kolegę. Ale Maurice go nie oceniał. Po prostu czasem nie rozumiał, ale nie było w tym nic nowego. Ta dwójka mężczyzn była przeciwieństwami, które się nie przyciągały. Łowca za bardzo przypominał Renatę, żeby Silvan doceniał jego zawód. I Maurycy się z tym pogodził. Nie potrzebował aprobaty rodziców, a przynajmniej tak sobie powtarzał.

- Boli jak cholera. Ja czasem wychodzę, ale to trzeba użyć blokera i się zakryć od stóp do głów. Nie rób tego sama. Co najwyżej znajdź sobie kogoś, wampira-frajera, co Ci pomoże. – Powiedział mając nadzieję, że nie poprosi go o kurs przeżycia pod wpływem promieni UV. Tego mu tylko brakowało, wyprowadzania młodej wampirki na słońce. Poza tym, nie bardzo chciał poświecać tyle czasu kobiecie. Jeszcze by sobie pomyślała, że są blisko. A nie byli.

Czas coraz bardziej upływał i Maurice wiedział, że nie mieli już za wiele minut, aby się tak przytulać i płakać w rękaw. Dlatego też, wyprostował się i odruchowo poprawił włosy. Panicz Hoffman nawet w opresji pamiętał o prawidłowej aparycji.
- Dobra, przykro mi bardzo – nieprawda – ale czas nas goni. Ja posprzątam mieszkanie, ty się ubierz i denata też. Załatwię to, nie martw się.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1123
Wtulona w większego mężczyznę straciła poczucie czasu.
Ida. — Poprawiła go odruchowo, nie gniewając się za taką pomyłkę. W końcu okazał jej tyle zrozumienia i troski, że robienie awantury o taką rzecz wydawało się po prostu absurdalne. Zacisnęła mocniej zęby, kiedy wspomniał o morderstwie, bo chociaż nazwał rzecz po imieniu, to do niej to dalej nie docierało. — Niczego nikomu nie powiem. Obiecuję. — Chciała zapytać kiedy ma urodziny, ale uznała, że to by było zbyt duże spoufalanie się. Przecież się nie lubili, po co jej była ta wiedza? Nieprzyjemne uczucie zawisło gdzieś w okolicy jej żołądka.
Okej, czyli może wyjście na dwór w ciepły, letni dzień, żeby z uśmiechem na ustach po prostu pożegnać się ze światem było średnią opcją. Jeżeli miało boleć jak cholera, to bardzo możliwe, że brakłoby jej samozaparcia, żeby dokończyć cały proces. Szczególnie, że nie mogła nawet sobie strzelać ile takie przebywanie na słońcu miałoby trwać, zanim by w końcu padła. Być może zajęłoby to kilka godzin, jak takie smażenie na wolnym ogniu. A jeszcze gorzej, jakby Silvan się dowiedział i ją zgarnął z tej patelni. Bolałoby ją i ciało, i duma, że po raz drugi ją uratował. Odłożyła takie rozważania na później, być może się potem uspokoi na tyle, żeby pomyśleć racjonalnie (zawsze mogła znaleźć jakiegoś hipnotyzera, który by ją zmusił do wyrwania serca z własnej piersi). Nawet nie skomentowała sugestii Maurice'a żeby znalazła sobie jakiegoś frajera. Nie zamierzała się z nikim spoufalać, a jeżeli chciałaby gdzieś wyjść w trakcie dnia, to najprawdopodobniej tym frajerem byłby jego ojciec. Pociągnęła nosem, w ten sposób kończąc temat.
Ida nawet nie czuła się niezręcznie z tym, że tak leżała na wampirze, z którym jeszcze kilkanaście minut temu wymieniała się złośliwościami. Była naprawdę wdzięczna za to co dla niej w tej chwili robił. I to nawet nie chodziło o pozbycie się zwłok czy zatarcie śladów. Poświęcił swój czas żeby jej pomóc, żeby ją uspokoić. Może nie chciał ryzykować, że wyjdzie taka umazana krwią, ubrana jedynie w cienką koszulę do połowy uda na ruchliwą paryską ulicę, ale to nie było ważne. Ważne było, że przy niej został, przytulał i uspokajał, pomimo antypatii, która była między nimi. Wyglądało, że na jeden, jedyny wieczór zakopali topór wojenny.
Powiedział, żeby się nie martwiła, ale ona przełknęła gulę w gardle. Nie to, żeby nie wierzyła w umiejętności Maurice'a, wierzyła chyba aż za bardzo. Kiwnęła głową i odsunęła się od jego klatki piersiowej, od razu odczuwając jakąś taką pustkę. Najchętniej by się z powrotem w niego wtuliła, ale kiedyś trzeba było wrócić do rzeczywistości i zmierzyć z konsekwencjami własnych działań. Skinęła mu na znak zgody i podniosła się powoli. W głowie jej szumiało od długiego płaczu i wypitych procentów, a kiedy wstała, miała wrażenie, że jej nogi są jak z waty. Automatycznie poszła do sypialni, gdzie zapach krwi zdążył trochę zwietrzeć. Nie myślała o tym co robi, kiedy szarpała zwłoki, których nie mogła unieść. Może gdyby zrobili to od razu byłoby jej łatwiej, teraz to praktycznie były nie do ruszenia. Na szczęście Maurycy był od niej silniejszy i pomógł jej uporać się z tym problemem. Chwilę później Hugo leżał już ubrany i gdyby nie bladość jego twarzy, to uznałaby, że po prostu śpi. Odwróciła się, żeby nie rozpłakać się ponownie na ten widok, po czym odszukała wzrokiem sukienkę, która wylądowała w najgorszym miejscu jakim mogła i była cała ubabrana krwią denata.
Moja sukienka leżała pod jego głową. Mogę coś wziąć z jego szafy, czy nie? — Wolała się zapytać, w końcu w filmach nie wolno było ruszać rzeczy z miejsca zbrodni. I nie można było dotykać wszystkiego jak leci. Była ciekawa czy Maurice będzie zamazywał jej odciski palców, czy założy, że pewnie i tak musiały być w tym mieszkaniu, jak spędziła w nim dużo czasu jeszcze zanim przeszła przemianę. Wyszła z sypialni i oparła się o ścianę. Po tym co zrobił dla niej dzisiaj jej niby-brat trudno jej było poprosić go o coś jeszcze, ale nie byłaby w stanie sobie wybaczyć, gdyby nie spróbowała.
Czy... Czy ty możesz... Mógłbyś — Jąkała się, gubiąc słowa. Nie umiała tego sformułować, poza tym nie chciała zdenerwować chłopaka. — Mógłbyś, dałbyś radę, zrobić to tak, żeby jego mama nie myślała, że kiedyś wróci? Jeżeli to możliwe, żeby pogrzeb zrobić, jak można, żeby nie był zaginiony na zawsze, jak tak się da. — Widać było, że się bardzo denerwuje, chyba po prostu sama myśl o takich sprawach była dla niej teraz wyczerpująca, a w dodatku bała się, że Maurice uzna, że wymyśla i ją skrzyczy, albo co gorsza zostawi z tym problemem.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach