All I want for Christmas is some goddamn peace and quiet

2 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
First topic message reminder :

Tytuł: All I want for Christmas is some goddamn peace and quiet
Data: przed świętami, koniec grudnia 2023
Miejsce: posiadłość Cecila, Paryż
Kto: Makoto Saitou, Cecil de Vere

Cecil nie był wielkim fanem świąt. Spora część wampirzej społeczności w ogóle takowych nie obchodziła, a niektórzy wręcz alergicznie reagowali na cokolwiek związanego z szeroko pojętą nawet religijnością, można było więc śmiało uznać, że pan de Vere nie odstawał pod tym względem zanadto od swojej kohorty.
Grudniowe wieczory, podczas których nie polował na młodociane wilkołaki (lub inne, potencjalnie nieistniejące bestyje) po ulicach Paryża, wampir zwykł spędzać z interesującą lekturą, w fotelu naprzeciwko trzaskającego przyjemnie kominka. Znad paleniska przyglądały mu się szklane ślepia wypchanego orła, przymocowanego do ściany i zastygniętego tam wpół powietrznego manewru. Święty, niczym niezmącony spokój - w dzisiejszych czasach nie było to coś, czym wielu mogło się poszczycić. Cecil nie wiedział jeszcze, że i jemu ta beztroska miała niebawem zostać brutalnie odebrana.
Makoto był u niego od początku miesiąca zaledwie raz, czy dwa, wampir nie był więc jeszcze przyzwyczajony do jego odwiedzin. Szczególnie tych niezapowiedzianych. Szczęśliwie (jak dla kogo), nikt nie pytał go w tej kwestii o zdanie.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Owszem, jego nieobecność zaczęła być problemem. Przynajmniej dla Cecila, który czekał, aż chłopak wróci ze swoich łowów. Ten zaś, zamiast powrócić triumfalnie, zajmował się gapieniem w ścianę.
- Nie udawaj, że jesteś pijany. Wiem, że nie jesteś. - uświadomił go, na wypadek, gdyby dzieciak planował wykręcać się podobnym kitem.
Bez ostrzeżenia przycisnął mu butelkę do klatki piersiowej, zmuszając do złapania jej. Uwolnioną, lewą ręką schwycił zaś Makoto za bok kołnierzyka i bezpardonowo obrócił całą jego rozkojarzoną osobę w swoją stronę.
- To nie twoje najlepsze święta, rozumiem, ale weź się w garść. - odezwał się, mierząc go nieustępliwym spojrzeniem.
- Nie przyszedłeś tu po to, żeby tonąć w żalach. Gdyby o to ci chodziło, równie dobrze mógłbyś zostać u siebie. - przypomniał mu, unosząc jedną brew, całkiem jakby chciał nakłonić go do przyznania sobie racji.
- Więc nad czymkolwiek byś się tak nie zamyślał, zmień tor i pomyśl o czymś innym. - jego słowa nie zabrzmiały ani jak prośba, ani jak dobra rada, tylko zwyczajny nakaz.
Wpatrywał się w Japończyka jeszcze przez moment, nim puścił go i nawet otwartą już dłonią wygładził mu puchaty sweter na obojczyku. Chyba trochę mu go wyciągnął. Nie, nie było mu głupio. Prędzej uznałby, że zrobił chłopakowi przysługę. Kto to widział nosić takie rzeczy?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 296
Cała ta sytuacja była trochę niezręczna. To znaczy, dla Makoto głównie, bo jednak wolał nie być przyłapany na gapieniu się w ścianę. Było już na to trochę za późno i trzeba było jakoś wyjść z tego z twarzą. Kiedy Cecil zaczął oskarżać go o udawanie, że jest pijany... Cóż, dobrze wiedział, że nie jest!
— Wcale nie udaję, że... — Spróbował powiedzieć, ale w tym samym momencie został złapany za kołnierz i odwrócony w stronę wampira. Butelkę alkoholu przyciskał do klatki piersiowej, jednocześnie potykając się o własne nogi i prawie przewracając. W zachowaniu równowagi pomogło mu tylko złapanie się jedną łapą rękawa Cecila.
Słuchał uważnie całego wykładu i jakaś część niego rozumiała, co Cecil do niego mówił. Wciąż jednak nie zmieniało to faktu, że czuł się okropnie. Ale to prawda, nie przyszedł tu po to, żeby psuć wampirowi świąt. Właściwie to sam nie wiedział, czemu tu przyszedł. Nogi same go poniosły i zanim się zorientował już pukał do drzwi.
Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale żaden dźwięk się z nich nie wydostał. Kiedy Cecil poprawił mu pomięty sweter przeniósł spojrzenie na jego odsuwającą się dłoń, a potem westchnął ciężko. Zanim się zorientował, pochylił się tak, że jego głowa opierała się o ramię pana de Vere. Co on do licha robił? Tak bardzo wstydził się mu po tym spojrzeć w twarz, że uznał opieranie mordy o jego ciało za lepszy wybór? Na litość.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Co za niezdarne stworzenie. Cecil nie mógł oderwać od niego wzroku i to pewnie właśnie dlatego. Naturalną reakcją było obserwować bardzo dokładnie największe katastrofy dziejące się przed twoim nosem.
Nie zdążył się odsunąć, bo i odsuwać mu się nie spieszyło, a chłopak pacnął czołem o jego ramię w wyjątkowo dramatycznym geście. Naprawdę aż tak go ostatnie tygodnie rozpracowały? Wampir odetchnął ciężej, pozwalając by trochę uszło z niego powietrze, po czym przesunął rękę wyżej, po ramieniu Makoto, ostatecznie zatrzymując ją na jego karku i obejmując go tym samym trochę niezręcznie ramieniem. Po chwili namysłu przyciągnął go do siebie trochę bardziej, na ile pozwalała utknięta pomiędzy nimi butelka i delikatnie, prawie niepewnie wplótł same czubki palców w ciemne włosy gościa.
Byli na tyle blisko, że Cecil słyszał bicie jego serca. A może to jego własne biło głośniej niż zwykle? Nie był pewien. Przymknął oczy, bo jego spojrzenie z niepokojącą częstotliwością zsuwało się na naczynia krwionośne rysujące się pod skórą szyi Japończyka. Miał mu udzielić wsparcia duchowego, nie wyssać krew, tak? Mógłby się uspokoić!

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 296
Makoto był faktycznie, jak na chirurga, całkiem niezdarny. Aż dziwne było to, że na sali operacyjnej takie sytuacje mu się nie zdarzały. W sumie nic dziwnego, że Cecil nie chciał uwierzyć w to, że Japończyk naprawdę skończył jedenaście lat studiów i był całkiem utalentowanym lekarzem. Z taką zręcznością nikt by mu chyba nie uwierzył.
Kiedy jego głowa opadła na ramię Cecila, Makoto dał sobie chwilę na westchnięcie i obiecał, że zaraz się od niego odsunie. Dwa kroki w tył i będzie udawał, że nie było tematu. Ku jego zaskoczeniu zanim się w sobie zebrał poczuł, jak dłoń wampira przesuwa się po jego ramieniu, by w końcu zatrzymać się na karku. To, że go zamurowało to za mało powiedziane. Nie spodziewał się takiej reakcji – prawdę mówiąc nie za bardzo spodziewał się żadnej, może tylko jakiegoś jadowitego żartu. Skłamałby jednak mówiąc, że tego nie potrzebował. Jego ciało rozluźniło się trochę, a on wziął głębszy wdech. Chyba mógł tak chwilę zostać?
Jedną dłonią wciąć trzymał butelkę, drugą natomiast złapał bok koszuli Cecila, w dość niezgrabnym geście pół-przytulenia. Gdy poczuł czubki palców w swoich włosach, jego ciało zareagowało automatycznie lekkim drżeniem a jego serce zabiło mocniej. Byli na tyle blisko, że Cecil z pewnością był w stanie zwrócić na to uwagę i z tego też powodu policzki Azjaty zrobiły się trochę cieplejsze niż jeszcze przed chwilą.
Powinien był pewnie coś powiedzieć, albo w końcu się odsunąć i obrócić to wszystko w jakiś żart. Ale w tej chwili docierało do niego, że potrzebował tego bardziej niż butelki taniego wina i szwendania się po mieście.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Cecil bardzo się starał utrzymywać równy, powolny oddech, ale dudnienie serca przyklejonego do niego chłopaka sprawiało, że jego własna krew mimowolnie zaczynała szybciej płynąć w żyłach. Na chwilę całkiem zacisnął powieki, ale samo ciepło bijące od Makoto, jego zapach wypełniający przestrzeń wokoło sprawiały, że czuł dziwną mieszankę niepokoju, głodu i silnego nacisku na dalsze działanie.
Odruchowo wplótł dłoń dalej we włosy chłopaka, mierzwiąc nieuczesane i tak kosmyki drugiej świeżości, po czym zacisnął na nich palce trochę mocniej niż powinien. W którym momencie wysunęły mu się kły? Nie był pewien. Przez chwilę nie mógł nawet stwierdzić, czy faktycznie nie był pijany, jakimś szalonym zbiegiem okoliczności.
- Wracajmy do salonu. Whisky sama się nie wypije. - mruknął dziwnie rozkojarzonym głosem, luzując uścisk i pozwalając chłopakowi odsunąć się od siebie, jeśli tego właśnie chciał. Nie mógł go przecież trzymać tam jak zakładnika... To jest: mógł, ale wiedział, że nie było to najrozsądniejszym rozwiązaniem.
Gdyby sobie na to pozwolił... Gdyby sobie pozwolił, mógłby trzymać go ile i gdzie chciał. Nikt by go tam nie szukał. Nikt by go tam nie znalazł, przede wszystkim.
Nie powinien myśleć o takich rzeczach.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 296
W przeciwieństwie do Cecila, Makoto nawet nie próbował uspokajać własnego oddechu czy bicia serca. Gdyby wcześniej nie stwierdził już, że nie był w stanie się upić... Z pewnością myślałby, że właśnie wychodziło mu bycie pod wpływem. Wszystko wydawało mu się bardzo spowolnione, włączając w to jego własne myśli. Czuł się tak, jakby nie do końca docierało do niego gdzie był. Ale musiał przyznać, że w tej chwili wcale nie chciał tego zmieniać. Może po prostu potrzebował bliskości drugiego... Człowieka? Cecil co prawda człowiekiem nie był, ale jak widać całkiem nieźle sprawdzał się w roli kogoś, do kogo można było się przytulić, kiedy życie dawało ci w kość. Bo chodziło tylko o to prawda?
Kiedy dłoń wampira zacisnęła się na jego włosach mocniej, z jego ust wydobył się cichy pomruk, którego sam Makoto nawet nie zarejestrował. Automatycznie przechylił głowę trochę bardziej w drugą stronę, zupełnie tak, jakby jego ciało postanowiło go zdradzić i pokazać, że całkiem mu się to podobało.
— Uhum. — Mruknął cicho, gdy de Vere wspomniał coś o powrocie do salonu i o whisky. Tak, zdecydowanie powinien się od niego odsunąć i... Naprawdę taki miał plan! Tylko jakoś tak wyszło, że zamiast się odsunąć, przycisnął się do niego jeszcze bardziej, jedną ręką przechodząc z pół-przytulenia do faktycznego objęcia go za plecy.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Makoto wyglądał dziś nieprzyzwoicie smacznie. Im bardziej się do niego przytulał i łasił, tym głośniej Cecil odczuwał te dziwaczne szmery ekscytacji gdzieś pomiędzy klatką piersiową a żołądkiem. Z jednej strony wiedział, że wysysanie krwi z gościa, w dodatku takiego, który pokładał w nim swoje zaufanie, było zupełnie poniżej jego godności, ale z drugiej jednak... Dużo byłby w stanie w tamtej chwili poświęcić, by móc tak po prostu wbić kły w jego skórę.
To był tylko przyjacielski uścisk, nic więcej.
Kiedy chłopak się od niego nie odsunął, wampir ścisnął go raz jeszcze, trochę mocniej, po czym rozluźnił się i klepnął go znacząco w ramię.
- Może zamiast picia potrzebne ci jednak łóżko? - spytał, co nie zabrzmiało wcale dwuznacznie w obecnej sytuacji. Drugą ręką sięgnął pomiędzy nich i wyciągnął butelkę whisky z łapy Japończyka. Jednocześnie odchylił się nieco w tył, szukając jego buźki i spojrzenia własnym. Powinien wziąć się w garść i przestać rozmawiać z tyłem jego głowy, bo takie debaty jak widać do niczego nie prowadziły.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 296
Makoto, na całe szczęście, nie miał bladego pojęcia, że był w oczach Cecila całkiem smaczną przekąską. Chociaż, czy w sumie by go to jakiś sposób zniesmaczyło? Chyba byłby w stanie się z tym jakoś pogodzić, na samym początku mieli nawet rozmowę o tym, że wilkołaki wcale nie były takie niesmaczne. Jakoś tak jednak nie pomyślał o tym, że w każdej chwili mógł zostać kolacją. Może dlatego, że czuł się przy nim bezpiecznie? Sam nie wiedział, czy przestałby, gdyby Cecil jednak zdecydował się posmakować w jego krwi. Całkiem możliwe, że po pierwszej fali szoku ostatecznie wiele by to w podejściu Japończyka do wampira nie zmieniło. Ale to mógł być już wychodzący drogą przeoraną przez depresję masochizm.
— Możliwe, że tak. — Powiedział, czując nieprzyjemną pustkę w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stał Cecil. Sam fakt, że jego twarz nie była już ukryta, ale za to wciąż pokryta dość widocznym rumieńcem był wystarczający do tego, żeby jednak trochę czuć skrępowanie. o całym przytulaniu i pokazywaniu słabości nie mówiąc. Mało to było, jakby to powiedział jego ojciec, męskie.
Pozbawiony butelki podniósł wzrok, napotykając tym samym spojrzenie swojego towarzysza i, prawdę mówiąc, sam nie wiedział jak określić to, co się z nim działo. Zupełnie tak, jakby ktoś ściskał go mocno gdzieś w środku. To musiał być wstyd. Bo co innego?
— Wybacz, nie jestem najlepszym towarzystwem na święta.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Nie mógł zostać kolacją "w każdej chwili", bo Cecil, wbrew pozorom, nie był dzikim zwierzęciem, które nie potrafiło opanować najprostszych nawet pobudek i reakcji własnego ciała. Był dorosłym, dystyngowanym wampirem o dużej ilości silnej woli, ot co. Oczywiście, że Makoto mógł się przy nim czuć całkowicie bezpieczny! No ugryzłby go na pewno... Bez pozwolenia. Raczej na pewno. Czy coś takiego.
Chociaż teraz, gdy chłopak patrzył na niego z tą swoją zarumienioną buźką i niepewnym spojrzeniem, ciężko było Cecilowi powstrzymać się nawet przed odgarnięciem mu włosów z czoła. Czuł, jakby zapadał się w sobie, kiedy tak na siebie patrzyli, stojąc na odległość ramion.
- Po prostu wrócę do mojego pierwotnego planu. - wzruszył ramionami. Dzieciak nie miał go za co przepraszać, a już na pewno nie za to, że wolał się położyć, niż siedzieć z nim po nocy i pić bez upijania się.
- Chodź, pokażę ci gdzie jest pokój, żebyś nie zagapił się znowu w jakąś ścianę na pół godziny. - mruknął trochę uszczypliwie, pociągając go przy tym wolną ręką za rękaw, tuż nad łokciem. Butelkę whisky zabrał ze sobą. Miał wrażenie, że mu się ona jeszcze tej nocy przyda, nawet jeśli nie zdoła za dużo w niej utopić.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 296
Chwila, podczas której patrzyli na siebie w ciszy wydawała się trwać wiecznie. W przeciwieństwie do Cecila, Makoto nie wydawał się być zainteresowany konsumowaniem jakiejkolwiek części wampira, więc dziwna, narastająca fascynacja jego osobą była całkowicie nie na miejscu i nie do wytłumaczenia. A może był w transie? Czy wampiry potrafiły hipnotyzować? W niektórych powieściach tak było! Saitō, gdyby nie ufał de Vere ślepo, pewnie rozważałby taki rozwój sytuacji, bo inaczej nie potrafił tego wytłumaczyć. Był pewien, że gdyby Cecila zapytał go, czy może go ugryźć odpowiedź zabrzmiałaby tak.
— Czytanie w samotności nie brzmi jak zły plan na wieczór. Przynajmniej nie musisz użerać się z wilkołakiem, który bardzo chce się upić ale nie może. — Skomentował cicho, nawet próbując trochę żartować. Nie zaśmiał się, co prawda, z własnego dowcipu ale przynajmniej nie miał już aż tak ponurej miny. Za to jakby się przyjrzeć można by dostrzec, że jeszcze bardziej uwydatniło się jego zmęczenie w postaci podkrążonych oczu i bladej cery. Tak, zdecydowanie nie czuł się najlepiej i być może porządny sen by na to coś poradził. Pytanie tylko, czy był w stanie zasnąć i faktycznie zregenerować siły?
— Postaram się nie zgubić po drodze. — Wymamrotał, ruszając za nim gdy poczuł pociągnięcie za materiał swetra. W ostatniej chwili powstrzymał odruch złapania Cecila za rękaw niczym małe dziecko. Odchrząknął pod nosem i przyspieszył, jednocześnie cały czas zostając jeden krok za wampirem.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Cecil nie mógł wykluczyć tego, że jakieś wampiry potrafiły hipnotyzować innych. Wiedział, że część potrafiła wpływać na ludzkie decyzje przy pomocy nadnaturalnego uroku osobistego, dajmy na to, więc i hipnoza nie była całkowicie poza planszą, przynajmniej jego zdaniem. Tyle tylko, że on sam żadnej z tych umiejętności nie zgłębił. Makoto mógł więc być zupełnie spokojny - nikt w tym domu nie próbował umyślnie mieszać mu w głowie.
Całe szczęście, że tym razem nikt z ich małej grupy nie postanowił zgubić się po drodze i całkiem sprawnie dotarli do jednej z gościnnych sypialni. Do tej dołączona była nawet prywatna łazienka, co było jednym z powodów, dla których Cecil wybrał właśnie ją.
Po przekroczeniu progu, odstawił butelkę tymczasowo na stolik nocny i otworzył stojącą w rogu komodę pełną, jak się okazało, ręczników i zapasowej pościeli. De Vere zabrał dwa z tych pierwszych, po czym z szafki przy łóżku wyciągnął jeszcze gościnną piżamę i cały ten stosik wcisnął Makoto w ręce, palcem dobitnie wskazując gdzie ma się z tym udać.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 296
Umyślne, czy nie, mieszanie w głowie miało jednak miejsce. Makoto sam nie wiedział, czy wolałby żeby to jednak była hipnoza. Takie sprawy przynajmniej można było jakoś wyjaśnić. Gorzej było z tymi nieumyślnymi, których pochodzenie było całkowicie niewiadome.
Kiedy doszli do pokoju, bez słowa obserwował krzątającego się po pomieszczeniu Cecila. Nim się obejrzał w rękach miał stos materiałów przeróżnych, najwidoczniej zebranych specjalnie dla niego. Spojrzał we skazanym kierunku dostrzegając łazienkę i nie wiedział, czy było z nim już tak źle, że trzeba było dawać aluzje do tego, że śmierdział? Do tej pory wydawało mu się, że może faktycznie nie mył się ostatnio jakoś często, ale hej – tragedii nie było!
Mimo to posłusznie poszedł do łazienki, ułożył czyste rzeczy na pierwszej lepszej szafce i zaczął nalewać wodę do wanny. Kiedy zaczął się rozbierać jego spojrzenie zatrzymało się na własnym odbiciu w lustrze i... O matulu, faktycznie wyglądał tragicznie. Przetłuszczone włosy może nie były jeszcze jak u słynnego profesora eliksirów z książek dla dzieci, ale były zdecydowanie na dobrej drodze. Nie czekał więc długo i wszedł do wanny, siadając w niej i relaksując się przez chwilę. Był pewien, że Cecil i tak zaraz sobie poszedł czytać w samotności nad butelką whiskey, więc chyba mógł spędzić trochę czasu w wannie? W swoim mieszkaniu miał tylko prysznic, a wyglądało na to, że kąpiele mogły być terapeutyczne. I, naprawdę, przecież nie chciał się w niej utopić.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Cecil nie rzucał tam żadnymi aluzjami, tylko najzwyczajniej w świecie kazał mu iść się umyć. Nie będzie mu w czystej pościeli w takim stanie spał! Już nie wspominając o tym, że kąpiele dobrze robiły na samopoczucie. I lepiej, żeby Makoto nie próbował się tam topić! W wannach pana de Vere tylko on jeden miał prawo tonąć, tak się składało.
Na całe szczęście chłopak się nie stawiał i grzecznie poszedł zapoznać się z mydłem. Wampir zastanawiał się nad swoimi planami na resztę wieczoru tylko przez moment, a później... Nie, nie wyszedł z sypialni. Ściągnął ze stojącego w kącie regału inną książkę, zdjął pantofle i zapakował się na zasłane gładko łóżko. Mebel był tak ogromny, że obaj zmieściliby się na nim rozłożeni wygodnie, a żeby dotykać się przy tym wzajemnie musieliby wyciągnąć ręce na pełną szerokość.
Cecil odkręcił butelkę, wyciągnął z szafki nocnej szklankę i nalał sobie trunku, rozpoczynając lekturę, jak gdyby nigdy nic.
Może po prostu martwił się o stan mentalny wilkołaka i nie chciał zostawiać go tam całkiem samego? A może i jemu czasem trochę przykrzyła się samotność, któż mógł wiedzieć?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 296
Z pewnością spędził w tej łazience trochę za dużo czasu, ale kiedy już tak siedział w ciepłej wodzie to jego zszargane nerwy trochę się uspokoiły. Udało mu się nawet pozbyć (na chwilę) myśli samobójczych i skupił się na tym, żeby w końcu porządnie się umyć. Nie był to może wyczyn stulecia, ale dla niego w tej chwili był to ogromny krok w stronę... Poczucia się chociaż przez chwilę jak normalny człowiek? Ha, jak dziwnie było o tym myśleć.
Kiedy wreszcie postanowił przestać pluskać się w wannie jak mała, gruba foczka, zaczął zbierać się do wyjścia. Wytarł się  i założył dolną część piżamy, ręcznik przerzucając sobie przez ramiona tak, żeby zbierał spadające z włosów kropelki wody. W takim stanie wyszedł z łazienki, całkowicie nie spodziewając się tego, że wciąż miał w pokoju towarzystwo. Zatrzymał się w pół ruchu podczas wycierania włosów i spojrzał na wampira, który siedział na łóżku i czytał sobie w najlepsze.
— Jakaś interesująca lektura? — Zapytał, stając przy łóżku i przez chwilę się wahając. Tak, było na nim sporo miejsca, ale może nie powinien się tam od tak ładować? Potarł włosy ręcznikiem jeszcze raz, całkowicie zapominając o górnej części piżamy. Głównie dlatego, że i tak nie było mu bez niej zimno.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 296
Cecil pogrążył się w lekturze i powolnym sączeniu napoju, nie zauważył więc nawet, ile czasu minęło nim Makoto w końcu wychynął zza łazienkowych drzwi. Słysząc szuranie z drugiego końca pokoju, wampir odruchowo uniósł spojrzenie ponad brzeg książki i zawiesił je na nieco zbyt długą chwilę na postaci półnagiego, ociekającego wciąż wodą chłopaka.
Zgroza, naprawdę brak kultury, tak na wpół ubranym wychodzić. Potrząsnął krótko głową, pozbywając się z niej resztek niedokończonych myśli i wrócił do wpatrywania się w literki nadrukowane na kartce. Bezpieczna przystań słowa pisanego.
- Całkiem. - odchrząknął, po czym drugą ręką sięgnął do kołdry i ściągnął ją częściowo w dół, odsłaniając pościel na stronie przeznaczonej dla gościa. Poklepał materac zapraszającym gestem.
- Sen czeka. - przypomniał mu. Jemu samemu spać się nocą zupełnie nie opłacało, ale mógł chociaż dotrzymać zasypiającemu chłopakowi towarzystwa, prawda? Jako dobry pan domu nie powinien zostawiać go całkiem samego... Czy coś.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Sponsored content


Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach