All I want for Christmas is some goddamn peace and quiet

2 posters

Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
First topic message reminder :

Tytuł: All I want for Christmas is some goddamn peace and quiet
Data: przed świętami, koniec grudnia 2023
Miejsce: posiadłość Cecila, Paryż
Kto: Makoto Saitou, Cecil de Vere

Cecil nie był wielkim fanem świąt. Spora część wampirzej społeczności w ogóle takowych nie obchodziła, a niektórzy wręcz alergicznie reagowali na cokolwiek związanego z szeroko pojętą nawet religijnością, można było więc śmiało uznać, że pan de Vere nie odstawał pod tym względem zanadto od swojej kohorty.
Grudniowe wieczory, podczas których nie polował na młodociane wilkołaki (lub inne, potencjalnie nieistniejące bestyje) po ulicach Paryża, wampir zwykł spędzać z interesującą lekturą, w fotelu naprzeciwko trzaskającego przyjemnie kominka. Znad paleniska przyglądały mu się szklane ślepia wypchanego orła, przymocowanego do ściany i zastygniętego tam wpół powietrznego manewru. Święty, niczym niezmącony spokój - w dzisiejszych czasach nie było to coś, czym wielu mogło się poszczycić. Cecil nie wiedział jeszcze, że i jemu ta beztroska miała niebawem zostać brutalnie odebrana.
Makoto był u niego od początku miesiąca zaledwie raz, czy dwa, wampir nie był więc jeszcze przyzwyczajony do jego odwiedzin. Szczególnie tych niezapowiedzianych. Szczęśliwie (jak dla kogo), nikt nie pytał go w tej kwestii o zdanie.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Makoto z całą pewnością mógłby Cecilowi to i owo wytłumaczyć. Ba, pewnie zabrałby się za to bez zastanowienia, gdyby nadarzyła się odpowiednia okazja. Posiadanie nowoczesnych sprzętów było czasem przydatne i Japończyk z pewnością by wampira do tego przekonał. Nawet, jeżeli ten nie do końca rozumiałby sens wysyłania sobie serduszek czy jakiś owoców i warzyw w wiadomościach tekstowych. Dajcie mu tylko okazję i on już się upewni, że zatwardziały pan de Vere zacznie korzystać z nowoczesnej technologii! Albo chociaż z telefonu komórkowego, o.
— Nie? — Spytał trochę zaintrygowany, bo mimo wszystko myślał, że większość wampirów będzie miała poglądy podobne do Cecila. Wyglądało na to, że poza poglądami mogli mieć też zupełnie inne podejście do wilkołaków, więc koniec końców Makoto stwierdził, że może jednak lepiej trzymać się od tej całej zgrai z daleka.
— Myślałem, że już ustaliliśmy, że nie mam lepszych planów na święta? — Z jakiegoś powodu był ciekawy tego, za czym tęsknił Cecil. Jakby to miało mu o nim powiedzieć coś więcej, a bądź co bądź, nie znali się jeszcze szczególnie dobrze. Ogólnie nie do końca rozumiał, czemu do niego wracał i trochę martwiło go to, że miałby robić to częściej.
— Och nie, już nie przesadzajmy! Nie każdego, tylko tych wyjątkowych. — Parsknął śmiechem, niemal od razu rozlewając kolejną porcję wina do kieliszków, gdy Cecil tylko wykonał ruch dłonią.
— Faktycznie, wielki dzięki. — Odpowiedział równie złośliwym uśmieszkiem, chwilę później biorąc kolejny łyk wina. Miał dzisiaj dość szybkie tempo, ale w sumie nawet nie wiedział, czy wilkołaki mogły się upić. A jeżeli tak to czy mogły zrobić to tak samo szybko jak ludzie.
— Powinieneś się cieszyć z mojego towarzystwa. Gdyby nie ja zacząłbyś się rozkładać ze starości w samotności.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
Cecil tylko wzruszył ramionami. Ot, tak właśnie było. Niektóre wampiry, nawet z kategorii tych wyjątkowo leciwych, przy których Cecil wyglądał jak smarkacz, potrafiły bardzo dobrze odnajdować się w nowoczesnym świecie. Trochę aż za dobrze, jak na gust pana de Vere. Nie do końca ufał tym, którzy po przekroczeniu tysiąca lat nie mieli najmniejszych problemów z obsługą Internetu, a nawet budowaniem jakiś własnych, elektrycznych szpargałów.
Tyle tylko, że podobnie jak Makoto, nie miał w tej chwili ochoty wywlekać na światło dzienne swoich "rodzinnych" problemów, wątpliwości i podejrzeń.
Tak, tak, ustalili, że Japończyk nie miał lepszych planów na święta. Wampir uniósł ręce, w tym też tą trzymającą szklankę z winem, do góry w geście mówiącym, że się poddaje.
- Proszę uprzejmie. A rozkładałem się bez ciebie bardzo dobrze, akurat. - poinformował młodego z całym przekonaniem.
- Jeśli pytasz, za czym tęsknię, to ci powiem, pewnie. Kiedyś święta miały jakiś klimat, nawet kiedy się ich nie obchodziło. A teraz? Wszędzie tylko tandetne ozdoby i amerykańskie wymysły. - wywrócił oczami.
- Kapitalizm przegonił sam siebie w tym wyścigu szczurów i nawet śniegu jest co roku coraz mniej. Nic dziwnego, że mało kto urządza już w ogóle jakieś przyjęcia z tym związane. - zakończył z niezadowoleniem. A może zadowoleniem właśnie, że miał komu pozrzędzić, jak na starego dziada przystało? Makoto sam sobie zgotował ten los.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Wyglądało na to, że Makoto miał do przyswojenia jeszcze całkiem sporo wiedzy dotyczącej tych najstarszych wampirów (i wilkołaków pewnie też) grasujących po ulicach Paryża. Sama myśl o tym, że jakieś bestie sobie zwyczajnie chodziły i wtapiały się w tłum była niepokojąca. Mimo wszystko Japończyk miał w tym mieście rodzinę i znajomych (nawet jeżeli ci nie byli szczególnie bliscy) i jakoś nie chciał, żeby którekolwiek z nich stało się ofiarą kolejnego nocnego ataku. Być może kiedyś wypyta o to Cecila bardziej, teraz jednak odniósł wrażenie, że de Vere nie był szczególnie chętny do ciągnięcia tematu. Nawet Makoto był w stanie to zrozumieć.
— Ale co to za rozkładanie się w samotności? Kto by ci do tego rozkładu wina polewał? — Spytał, zdecydowanie bardziej rozbawiony sytuacją niż być powinien. Może alkohol zaczął działać? A może po prostu udało mu się na chwilę odprężyć i zapomnieć o byciu mokrą kulką pełną depresji? To byłoby aż nadzwyczajne i Makoto pewnie nie chciałby przyznać, że to towarzystwo Cecila się do tego przyczyniło. Lepiej było zrzucić na wino i tyle.
— Hmmmm... Coś w tym jest. Nawet ja pamiętam, że jak byłem dzieckiem to to było jakieś takie... inne. Bardziej się na to czekało a w sklepach nie pojawiały się ozdoby na dwa miesiące przed. Teraz jeszcze zanim dojdzie do tych świąt to człowiek się już zdąży nimi cztery razy zmęczyć.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
O, stare wilkołaki to jeszcze zupełnie inna dziedzina nauki - połączone ze sobą, ale jednocześnie odmienne jak matematyka i fizyka. Książkę by można napisać o samym Dorienie, chociażby, a co dopiero reszcie tej dzikiej, futrzastej bandy. Makoto będzie miał co robić, jeśli zachce mu się kiedyś przestudiować swoich pobratymców, choćby i bardzo pobieżnie.
- Co prawda, to prawda. Powinienem mieć więcej służby, ale o tą w tych czasach okrutnie trudno. Jeśli szuka się dobrej, to jest. - westchnął dramatycznie, rozłożony na swoim fotelu w najlepsze. Widać w towarzystwie też rozkładał się niczego sobie, jak na ponad dwustuletnie ciało przystało.
- Widzisz? Już ci się udziela. Jeszcze kilka lat i sam będziesz wzdychał, jak kiedyś to było, a teraz to nie ma. - rzucił, wskazując w jego kierunku brzegiem swojego kieliszka.
- Urodzony nieśmiertelny. Może gdybym wpadł na ciebie godzinę wcześniej, byłbyś teraz wampirem. - jego samego ta perspektywa rozbawiła chyba najbardziej. Nigdy szczególnie nie ciągnęło go do przemieniania kogokolwiek, ale kto wie? Może w przypadku Makoto właśnie wyczułby zew przeznaczenia? Ciężko było powiedzieć, zresztą teraz i tak były to już tylko czcze gdybania.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Obecnie Makoto pałał dość sporą niechęcią do wszystkich wilkołaków i wampirów. No, może poza Cecilem, co samo w sobie miało dość sporo sensu. Mimo wszystko to jemu zawdzięczał... Może niekoniecznie życie, ale to, że jego pierwsza noc w formie wilkołaka nie skończyła się gdzieś w jakimś rynsztoku albo klatce dla dziwolągów złapanych za morderstwo losowo napotkanych ofiar. Prawdę mówiąc, czy tego chciał czy nie, był do niego w jakiś sposób przywiązany. Nie do końca rozumiał jak to działało, ale hej – przynajmniej kogoś miał. Prawda?
— Nie mam pojęcia jak to z tą służbą jest, szczerz mówiąc. — Mówiąc to złapał za butelkę wina i wyciągnął ją w stronę Cecila, proponując kolejną dolewkę. Wyglądało na to, że będzie to jednak ostatnia. Jakoś tak szybko im to picie poszło.
Na chwilę zamilkł, gdy de Vere wspomniał, że gdyby spotkał go chwilę wcześniej może Makoto byłby w tej chwili wampirem. Nie do końca chciał się nad tym zastanawiać, bo mimo wszystko przemiana niezależnie w które ze stworzeń wydawała mu się dość tragiczna i pewnie tak samo nie potrafiłby sobie z tym poradzić. Mimo to, był już chyba w takim stanie, w którym mógł sobie nawet z tego pożartować.
— Wtedy zamiast dziadkiem nazywałbym cię tatą. Nie jestem pewien czy spodobałoby się to bardziej. — Powiedział tylko, rozkładając się wygodniej na fotelu. To znaczy – dosłownie się na nim rozkładając, niemal jak na łóżku tak, że jego nogi zwisały z jednego nałokietnika, a jego plecy i kark z drugiej. Niezbyt było to eleganckie, ale było za późno żeby chciał się tym przejmować.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
Makoto może nie miał wilkołaczego rodzica, ale przynajmniej miał wampirzego... Wujka? Normalnie Cecil nie miał problemów z robieniem za kogoś na wzór wujka dla młodszych znajomych, wręcz przeciwnie, całkiem dobrze się w takiej roli odnajdował, ale w tym wypadku jakoś mu to nie pasowało. Na samą myśl o czymś podobnym miał ochotę się skrzywić. Pozostawało więc trzymać się tego, że byli ze sobą jakoś związani, ale nie było tam żadnych rodzinnych relacji.
- Może cię to zdziwi, ale się domyśliłem. - mruknął w kwestii nieznajomości walorów dobrej służby przez Japończyka. Bez urazy, ale widać było po nim, że sam prał sobie ciuchy i pewnie nawet ich nie prasował.
Chwilę później Cecil skrzywił się całkiem już otwarcie. Bycie jego "dziadkiem", czy nie daj losie "tatą" było jeszcze gorsze niż bycie "wujkiem".
- Nie, masz rację, jednak podziękuję. - stwierdził dość oschle. Sam nie był pewien, co go tak w tej myśli odrzucało, ale wizja Makoto traktującego go jak ojca przysparzała go o dreszcz zgrozy i wewnętrznego oburzenia.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Dla Makoto, który wciąż jeszcze miał swoją ludzką rodzinę, cała ta wampirzą i wilkołacząhierarchia była dość dziwna. Jakoś średnio wyobrażał sobie nazywanie kogoś ojcem lub matką. Jeszcze bratem pewnie jakoś by dał radę, głównie dlatego, że miał już dwóch, ale rodziców ciężko byłoby mu jakoś zamienić. Nie miał też problemów z nazywaniem Cecila dziadkiem w kontekście bycia staruszkiem, ale pewnie dziwnie by mu było używać nawet słowa wujek, nie mówiąc już o ojcu, w jego kontekście. Makoto był przekonany, że to dlatego, że Cecil zwyczajnie nie wyglądał na kogoś starszego od niego. Mógł co najwyżej zwracać się do niego per senpai. To wydawało mu się najbardziej pasujące.
— Aż tak po mnie widać? Rany, może muszę jeszcze pożyć z kilkadziesiąt lat żeby udało mi się docenić dobrą służbę. I przede wszystkim być w stanie za taką zapłacić. — Bycie lekarzem było dobrą pracą, jeżeli chodziło o zarobki. Sęk w tym, że Makoto dopiero zaczął zarabiać jakieś większe pieniądze, więc jeszcze nie przywykł do tego, że je miał. Kto z resztą wiedział, co miało nastąpić za kilka tygodni? Może będzie musiał w ogóle zrezygnować z pracy. Na samą myśl o tym spochmurniał. Niby jedenaście lat było niczym w kontekście nadchodzącej nieśmiertelności, ale mimo wszystko Japończykowi było żal czasu poświęconego na naukę. Może dlatego, że wbrew pozorom lubił swoją pracę.
— Przynajmniej się w tej kwestii zgadzamy. — Powiedział, odkładając pusty kieliszek na stół i zakładając sobie ręce za głowę. Przez chwilę wpatrywał się w ogień tańczący w kominku i poczuł się bardzo spokojnie. Sam nie rozumiał czemu, ale chociaż na chwilę nie martwił się o to, co miało się z nim stać jutro.
— Przemieniłeś kiedyś kogoś? — Spytał, spoglądając na niego kątem oka.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
Cecil nie znał się na zawiłościach japońskich tytułów i hierarchii społecznych, ale wiedział za to to i owo o tych wampirzych, a nawet wilkołaczych. I całe szczęście, że Makoto mógł nazywać po prostu po imieniu, albo "dzieciakiem", kiedy tamten grał mu na nerwach.
- Myślałem, że bycie lekarzem w tych czasach jest opłacalne, ale widzę, że kolejny raz się myliłem. - skomentował gdy chłopak przyznał mu, że faktycznie nie było go stać na służbę. Co to się w tym świecie działo, żeby trzydziestoletni kawaler z dobrą posadą musiał sam sobie w domu sprzątać, gotować i prać!
Całe szczęście, że Japończyk przynajmniej nie upierał się przy nazywaniu go, o zgrozo, tatą. Cecil mógł odetchnąć w spokoju.
Czy kiedyś kogoś przemienił? Widać młody postanowił wejść na bardziej osobiste tematy, no proszę. Pan de Vere spojrzał na niego znów i przez dłuższą chwilę utrzymywał kontakt wzrokowy, jakby w ten sposób próbował wyczytać coś z głowy swojego rozmówcy.
- Nie. Nie mam też żadnych rodzonych dzieci, uprzedzając następne pytanie. - odpowiedział bez większych emocji w głosie. Czy Makoto faktycznie zamierzał go zapytać o biologiczne dzieci nie było wcale pewne, ale z perspektywy wiedzy wampira na temat potomstwa nieśmiertelnych, był to krok w dość prostej linii i to bez większego skoku między tematami.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
W przeciwieństwie do Cecila, Makoto nie do końca wiedział, jak zwracać się do swojego rozmówcy. To znaczy, wychodziło mu to w miarę przyzwoicie, dopóki nie musiał zwracać się do niego po imieniu. Bo to, mimo wszystko, jakoś nie pasowało. I Japończyk liczył się z tym, że de Vere może być o to obrażony. Per "pan" mimo wszystko też nie za bardzo pasowało. Nie wiedział czemu, ale jakoś było to takie... Oschłe? Jakby na siłę budowało między nimi dodatkowy dystans.  A on wcale nie chciał tworzyć między nimi dystansu. Bardziej nieświadomie, ale jednak.
— Jest. To znaczy, jak już się pracuje trochę dłużej. Ja dopiero skończyłem rezydenturę. Do tej pory moje wypłaty pozostawiały sporo do życzenia. — powiedział, wzruszając ramionami. Bycie lekarzem było dobrym zawodem. O ile miało się sporo zaparci, sił i cierpliwości. W pewnym momencie zaczynało popłacać. Makoto był już do tego całkiem blisko, ale jeszcze trochę mu brakowało.
— To tak można? — Spytał po chwili wpatrywania się w Cecila w ciszy. Zaskoczyło go to, że wampiry mogły mieć ze sobą biologiczne dzieci. A może chodziło mu o te, które mógł sobie zrobić zanim go przemieniono? W tamtych czasach to chyba było dość oczywiste, że w jego wieku miało się już dzieci (i tak, Makoto miał na myśli wiek, na który Cecil wyglądał!).

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
Akurat za zwracanie się do niego po imieniu Cecil nie byłby obrażony. I zdecydowanie wolał taką opcję, niż niezręczne "proszę pana". Widział go półnagiego i oblepionego krwią, na litość! W takich sytuacjach przejście na "ty" jest zupełnie naturalne, a nawet wskazane - był o tym przekonany.
Informację o intratności zawodu lekarskiego przyjął jedynie krótkim chrząknięciem. Czy mu nie uwierzył? Czy podejrzewał, że Makoto był po prostu kiepski w rozporządzaniu pieniędzmi? Wyglądało na to, że odpowiedź na te pytania miała pozostać dla Japończyka tajemnicą.
- Owszem. Wbrew temu co sprzedają ludzkości książki i legendy, zarówno wampiry jak i wilkołaki mogą mieć dzieci. Nie wszystkie, to jest, ale większość pewnie dałaby radę jakieś wyprodukować, gdyby odpowiednio się postarała. - podsunął rękę uzbrojoną w pusty kieliszek ponownie w stronę chłopaka. Jego podczaszy znów się ociągał! Co to pan de Vere mówił o trudnościach w znalezieniu dobrej służby w dzisiejszych czasach? No właśnie.
- Chociaż jak się zastanowić, to nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem jakieś małe wampirzątko plączące się pod nogami. Może... Ze sto lat temu? - wolną ręką podrapał się po szyi, zamyślony. Wampiry może i mogły produkować potomstwo siłą swych lędźwi, nie znaczyło to jednak, że często podejmowały się podobnych procederów.
- Tak, czy siak, to naprawdę ostatnie, czego mi w życiu potrzeba. Już prędzej zdecydowałbym się kogoś przemienić. Przynajmniej odpadałaby kwestia pieluch. - zmarszczył nos.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Makoto chyba nie do końca ogarnął, że Cecil widział go półnagiego – pewnie spłonąłby ze wstydu, gdyby to do niego dotarło. Nie to, żeby to było coś super wstydliwego, jakby się nad tym zastanowić, ale mimo wszystko jakaś część niego uznałaby to za niestosowne. Co jest zabawne biorąc pod uwagę, że był lekarzem i anatomia ludzkiego ciała była dla niego dość codziennym zjawiskiem. Zazwyczaj nie miał problemów z przebieraniem się przy innych, dlaczego więc miałby problem z tym, że de Vere widział go w mniejszej ilości ubrań niż większość ludzi?
— Ludzie naprawdę nie mają o niczym pojęcia, co? — Zapytał, trochę tym wszystkim zamyślony. W młodości bardzo interesowały go te wszystkie powieści z wampirami i wilkołakami w roli głównej... Okazało się, że w rzeczywistości to wcale nie było takie ekscytujące i romantyczne, jak to autorki powieści young adult lubiły opisywać.
— Jak powiesz mi, gdzie trzymasz więcej wina to przyniosę. — Powiedział, wskazując ręką na pustą butelkę w odpowiedzi na nieme poganianie do polewania. Tak, wypili już tak dużo. Makoto z jednej strony wydawało się, że jest pod wpływem (bo czuł dziwne uczucie w środku), ale z drugiej jego ruchy ani trochę nie były ograniczone, więc strzelał, że jednak wilkołaki się nie upijały. Bo wypił już więcej niż był przed przemianą w stanie znieść.
— Hmmmm... W sumie nigdy nie miałem czasu się nad tym zastanowić. — Powiedział cicho, spoglądając w sufit i układając się wygodniej na fotelu, z którego już w sumie zrobił sobie łóżko. Nie miał czasu zastanawiać się nad dziećmi, bo zwyczajnie nie miał nigdy nawet osoby, z którą mógłby takie dzieci mieć. Całe jego życie to była nauka i praca, co już z resztą zostało tej nocy powiedziane.
— Wydaje mi się, że kiedyś sądziłem, że będę miał ich trochę. Tak jak moi rodzice. Ale teraz... Teraz to chyba lepiej, żebym ich nie miał.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
Już nie przesadzajmy, wycieńczony całonocnym polowaniem, brudny jak święta ziemia i odziany w resztki postrzępionych szmat Makoto nie był widokiem, który wzbudzałby w Cecilu jakieś gwałtowniejsze emocje. Chłopak nie musiał się martwić tym, że wampir pożerał go wzrokiem wycierając z nadmiaru syfu przed zapakowaniem do łóżka, bo tak zwyczajnie nie było. Umieranie ze wstydu mógł więc odłożyć na inna okazję, skoro już koniecznie umierać musiał.
- Nie mają i tak powinno zostać. Ci, którzy wiedzą za dużo, polują na takich jak ty czy ja, i obiecuję, że nie chciałbyś ich spotkać. - skrzywił się na samą myśl o tych skurwysynach z Ordo.
Gdzie trzymał wino?
- W barku. - wskazał szklanką jedną ze ścian pokoju, w którym się znajdowali. I nie, nie chodziło mu wcale o tajne przejście albo barek wbudowany w ścianę.
- Drzwi na korytarz, na lewo. Wybierz co ci się podoba. - wyjaśnił nieco lepiej, przeciągając się w fotelu. Znalezienie szafy pełnej drogich trunków nie powinno stanowić problemu. Nie w tym domu.
Na wypowiedź Makoto dotyczącą dzieci skrzywił się odruchowo.
- Wszystko przed tobą. Może spotkasz jakąś oględną wilkołaczycę i zrobicie sobie własny miot szczeniąt. - same słowa nie były jakoś tragicznie niemiłe, ale Cecil nie wyglądał też na zachwyconego taką perspektywą, kiedy je wypowiadał. Jeszcze by mu szczenięta meble obgryzły i dywany osikały... Bo tak, z jakiegoś powodu był całkowicie pewien, że to jemu trafiłby się zaszczyt pilnowania takiej bandy małych szkarad.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Może i Makoto faktycznie nie był wtedy szczególnie piękny, ale nie zmieniało to fakty, że cała sytuacja była niezręczna. Może więc lepiej, że po prostu o tym nie myślał. Tak, tak zdecydowanie było lepiej. To, że Cecil nie pożerał go przy tym wzrokiem nie miało nic wspólnego z ewentualnym odczuwaniem wstydu. Prawdę mówiąc, Makoto nawet przez chwilę nie pomyślał, że mógłby być dla kogoś takiego jak Cecil na tyle atrakcyjny, by ten miał się w jego nagie ciało wgapiać.
— Polują? — Spytał zdziwiony i przekręcił się niepewnie, ale wbrew temu czemu mógł się spodziewać Cecil wcale nie było to ze strachu. Przez chwilę rozważał, czy oddanie się takim ludziom nie było wyjściem z jego marnej egzystencji. Jakaś część niego jednak wygrała z narastającymi myślami samobójczymi – może jednak nie był to za dobry pomysł.
— Nie sądzę, żebym był zainteresowany jakąkolwiek wilkołaczycą. Poza tym, nie wydaje mi się, żeby przekazywanie takich genów było świetnym pomysłem. — Powiedział, podnosząc się z fotela i odstawiając swój kieliszek na stół. Tak, wolałby nie rozmnażać wilkołactwa jeszcze bardziej. Wystarczyło, że sam się musiał z tym męczyć. Zarówno rodzone jak i przemienione dzieci musiałyby się z tym również zmagać.
Wyszedł z pomieszczenia w poszukiwaniu wina i, prawdę mówiąc, chwilę mu to zajęło. Pomimo dość prostego wyjaśnienia drogi... Zwyczajnie się zgubił. Na chwilę, jak już w końcu znalazł ten barek, też się zatrzymał i musiał pomyśleć. Jakoś tak dziwnie mu się dzisiaj składało myśli.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 315
Generalnie to zarówno zdychanie na czyiś oczach, jak i przemienianie się w dość paskudną wilkołaczą formę, stanowiły sytuacje bardziej niezręczne, niż bycie częściowo nagim w towarzystwie. Częściowo nagim i nawet mniej przytomnym. Makoto powinien przemyśleć swoje priorytety.
Ano polują. Wzruszył ramionami. Kolejny temat, którego Cecil nie chciał w trakcie świąt poruszać. Jeszcze na pewno znajdą czas, żeby omówić niebezpieczeństwa ze strony tych szaleńców, ale ta noc jeszcze nie nadeszła. Szczególnie, że Makoto wcale nie wyglądał na wystraszonego i wampir miał powody by sądzić, że myśli samobójcze nie były mu całkowicie obce - w końcu zamiast spędzać czas świąteczny w dobrym towarzystwie, przypałętał się do niego jak zbity pies, z butelką słabego wina w garści. To wiele mówiło o człowieku.
- Mówisz tak tylko dlatego, że jeszcze nie widziałeś pięknego futra na plecach żadnej. - wytknął w jego kierunku palec, kiedy tamten mijał go ruszywszy w kierunku drzwi. Co mu odpysknął, to odpysknął, ale jednocześnie zrobiło mu się trochę lepiej i mdłości odeszły. Nie będzie niańką do psich dzieci, całe szczęście.
Szukanie przez Japończyka barku zajmowało o wiele za dużo czasu. Nic dziwnego, że Cecilowi odechciało się na niego w końcu czekać.
Makoto wciąż stał przed szafą z alkoholami, kiedy w polu widzenia pojawiła mu się wampirza dłoń, sięgająca ponad jego ramieniem, w kierunku jednej z butelek whisky. Przelewający się w szkle alkohol miał ciepły, bursztynowy kolor i wyglądał na nieprzyzwoicie drogi.
- Skoro nie możesz się zdecydować, zdecyduję za ciebie. - poinformował go właściciel zaciskającej się już na szyjce butelki dłoni.
- Zdążyłeś zapomnieć, po co tu przyszedłeś?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Nie dało się za bardzo ukryć, że Makoto nie radził sobie ze swoim wilkołaczym życiem za dobrze. Sam chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo było to widoczne dla kogoś, kto chociaż trochę umiał się przyglądać. Wydawało mu się, że był to dość spory, ale całkiem dobrze ukryty problem. Najwidoczniej i w tym się mylił. Nie było jednak trudno odgadnąć, że miał gorszy okres. Od czasu przemiany zastanawiał się, jak pozbyć się własnego życia – wciąż pamiętał odpowiedź Cecila, gdy zapytał go o to, czy na pewno byli nieśmiertelni. Nie za bardzo jednak wiedział, jak samemu miałby sobie odciąć głowę. Jakaś część niego nie była też w stanie pokusić się o faktyczne odebranie sobie życia. Gdyby ktoś próbował go zabić pewnie by się nie bronił, a tak? Tak zostawało mu tylko snucie się jak gówno po gaciach.
Być może nawet parsknąłby śmiechem na wyobrażenie pięknego futra na plecach wilkołaczycy, gdyby nie to, że w tej chwili nie było mu bardzo do śmiechu. Bywały chwile, gdy udawało mu się na moment zapomnieć i nawet pośmiać czy poodszczekiwać Cecilowi. Wyglądało na to, że na dzisiaj skończył się jego pozytywizm (o ile w ogóle można było go o taki podejrzewać).
Drgnął, gdy ręką Cecila wysunęła się nad jego barkiem i sięgnęła po butelkę alkoholu. Czy stał tam aż tak długo, że jego nieobecność zaczęła być problemem? Och, nie był szczególnie z tego zadowolony. Wbrew pozorom wcale nie chciał być dodatkowym balastem dla wampira, któremu jakby nie było dość sporo zawdzięczał.
— Nie, zamyśliłem się. — Odpowiedział szczerze, dość ponurym tonem. Odwrócił lekko twarz w stronę ręki, którą Cecil sięgał alkohol, ale nie ruszył się bardziej z miejsca. Nie za bardzo wiedział, jak wytłumaczyć swoją nieobecność i fakt, że spędził kilka(naście?) ostatnich minut gapiąc się w ścianę.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Sponsored content


Strona 2 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach