All I want for Christmas is some goddamn peace and quiet

2 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
Tytuł: All I want for Christmas is some goddamn peace and quiet
Data: przed świętami, koniec grudnia 2023
Miejsce: posiadłość Cecila, Paryż
Kto: Makoto Saitou, Cecil de Vere

Cecil nie był wielkim fanem świąt. Spora część wampirzej społeczności w ogóle takowych nie obchodziła, a niektórzy wręcz alergicznie reagowali na cokolwiek związanego z szeroko pojętą nawet religijnością, można było więc śmiało uznać, że pan de Vere nie odstawał pod tym względem zanadto od swojej kohorty.
Grudniowe wieczory, podczas których nie polował na młodociane wilkołaki (lub inne, potencjalnie nieistniejące bestyje) po ulicach Paryża, wampir zwykł spędzać z interesującą lekturą, w fotelu naprzeciwko trzaskającego przyjemnie kominka. Znad paleniska przyglądały mu się szklane ślepia wypchanego orła, przymocowanego do ściany i zastygniętego tam wpół powietrznego manewru. Święty, niczym niezmącony spokój - w dzisiejszych czasach nie było to coś, czym wielu mogło się poszczycić. Cecil nie wiedział jeszcze, że i jemu ta beztroska miała niebawem zostać brutalnie odebrana.
Makoto był u niego od początku miesiąca zaledwie raz, czy dwa, wampir nie był więc jeszcze przyzwyczajony do jego odwiedzin. Szczególnie tych niezapowiedzianych. Szczęśliwie (jak dla kogo), nikt nie pytał go w tej kwestii o zdanie.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 310
Rodzina Makoto nie była religijna – na pewno nie w kontekście chrześcijanizmu. Mimo to, świętowali Boże Narodzenie co roku, bo było to święto komercyjnie rodzinne i nawet w Japonii masa ludzi je obchodziła. Niezależnie od wiary, którą duża część narodu miała zupełnie inną. Szczególnie po przeprowadzce do Francji, rodzina Saitō przywykła do tych kilku dni w grudniu, które spędzało się razem. W tym roku jednak Makoto robił wszystko, żeby się z tych świąt wymigać. Od przemiany w wilkołaka minęło zaledwie kilka tygodni i sam sobie jeszcze nie ufał. Łapał się czasem na tym, że myślał o jedzeniu ludzkiego mięsa bez chociaż odrobiny zawstydzenia i to było idealnym powodem do tego, żeby jednak nie wracać do domu rodzinnego na kilka dni. Szczególnie, że zjechać mieli się bracia ze swoimi rodzinami, więc wcale nie miało być spokojnie. Nie był gotowy na stawienie czoła rodzinie, więc wmówił im wszystkim – tak samo jak w pracy – że był zwyczajnie chory i nie chciał nikogo zarazić. Przekonanie matki, żeby nie przyjeżdżała się nim zajmować również kosztowało go wiele nerwów. Ostatecznie jednak udało mu się osiągnąć cel.
Tyle tylko, że siedząc w tym swoim małym, paryskim mieszkanku w trakcie świąt bez ubrania choinki czy udekorowania domu w jakikolwiek sposób było po prostu smutne. Czuł się dość samotnie, a że i bez tego było mu ostatnio po prostu źle... Cóż, zaczął zatracać się coraz bardziej w narastającej depresji. Kiedy zegar wybił północ w Wigilię pomyślał, że jeżeli nie wyjdzie z domu to już do reszty oszaleje. Złapał za kurtkę, wziął ze sobą stojące na stole wino i ruszył przed siebie. W planach miał po prostu szwendanie się po Paryżu – sam nie wiedział kiedy nogi poniosły go do posiadłości, w której był zaledwie dwa, może trzy razy. Stał tak przed drzwiami dłuższą chwilę, nie do końca rozumiejąc, dlaczego się tam znalazł. Ostatecznie jednak zdecydował się zapukać – co miał lepszego do roboty?

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
Bycie młodym ścierwojadem z całą pewnością nie mogło być łatwe, szczególnie, jeśli nie miało się jeszcze jakiejś większej siatki wsparcia w postaci innych, starszych przedstawicieli własnego gatunku. Cecil miał o tyle łatwo (przynajmniej pod tym jednym względem), że wampir, który go przemienił, był wyjątkowo aktywny podczas procesu wyprowadzania go "na ludzi". I chyba musiał w tym wszystkim współczuć Makoto jego sytuacji, skoro nie wystawił go jeszcze ani razu za drzwi, kiedy ten postanawiał odwiedzać go bez zapowiedzi, o zaproszeniu nawet nie wspominając.
W pierwszej chwili pan de Vere zamierzał całkowicie zignorować dźwięk kołatki uderzającej o drzwi frontowe. To byłaby całkiem zrozumiała reakcja na gości o tej porze. W tych czasach ludzie zdawali się w ogóle zapominać o idei zapowiadania się z wizytą - Cecil zupełnie tego nie pojmował. Nie wziął pod uwagę tego, że być może gdyby posiadał jeden z tych śmiesznych, kieszonkowych telefonów, wizytatorzy "zapowiadaliby się" częściej... Dyrdymały!
Co jednak, jeśli coś się stało i ktoś potrzebował pomocy? Od pewnego czasu męczyły wampira niejasne myśli o tym, że coś wisiało w powietrzu. Ostatecznie odłożył więc książkę, przeszedł do holu głównego i otworzył ciężkie, frontowe drzwi, stając twarzą w twarz z zagubionym w wielkim mieście wilkołakiem.
Zanim zdecydował się cokolwiek powiedzieć, zmierzył go spojrzeniem od góry do dołu. Nie wyglądał na szczególnie pokrzywdzonego przez los, a przynajmniej nie bardziej niż zwykle. Czyli jednak nic się nie stało? Przez ułamek sekundy wahał się, czy nie zamknąć drzwi z powrotem i nie wrócić do lektury.
- W czym mogę pomóc?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 310
Sytuacji Makoto na pewno nie poprawiał fakt, że wilkołak, który go ugryzł po prostu zniknął. Nie to, żeby jakoś szczególnie chciał się z nim kolegować, ale faktycznie bycie bez nadzoru kogoś starszego z tego samego gatunku mogło być dla niego przydatne. I tak się składało, że to Cecilowi przypadła ta rola (chociaż nie można było powiedzieć, że byli tym samym gatunkiem) tylko dlatego, że znalazł się wtedy w tym samym miejscu, co konający Japończyk. Może trzeba było go jednak zostawić w tym rynsztoku, panie de Vere?
Stał tam przez chwilę, czekając aż ktoś otworzy mu drzwi. A może nikt nie otworzy? Prawdę mówiąc, Makoto nie był nawet pewien, czy Cecil był tej nocy w domu. Może też gdzieś świętował? Nie znali się jeszcze na tyle dobrze, żeby wiedział takie rzeczy. Rozważał nawet odwrócenie się na pięcie i wrócenie do samotnego chodzenia po ulicach, gdy wrota się wreszcie otwarły.
Tak, Makoto z pewnością nie wyglądał, jakby umierał albo stała mu się potworna krzywda. Nie wyglądał też na szczególnie szczęśliwego, z podkrążonymi oczami i odrobinę za bardzo przetłuszczonymi włosami. Gdyby się przyjrzeć, można było zdecydowanie zauważyć, że nie radził sobie najlepiej. Z drugiej strony, Cecil nie miał okazji widzieć go zbyt często, szczególnie gdy ten czuł się dużo lepiej.
— Wesołych świąt. — Powiedział tylko, podnosząc do góry rękę z butelką wina. — Prezent.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
Wesołych Świąt? Brwi Cecila uniosły się wysoko, znikając częściowo za opadającą dziś nieco bardziej na czoło grzywką. On sam również nie wyglądał tej nocy aż tak wyjściowo, jak miał to w zwyczaju. Planował spędzić czas sam na sam z lekturą, do tego zaś nie było potrzeba ani jakiś mocno układać włosów, ani nawet ubierać się we wszystkie potrzebne do opuszczenia sypialni w zwyczajny dzień szpargały. Nawet zegarek kieszonkowy zostawił w saloniku, bo nie założył kamizelki na koszulę z podwiniętymi mało dystyngowanie rękawami.
Prezent? Ten prezent wyglądał na tanie wino z promocji, ale pan de Vere nie był na tyle niekulturalny, by wytykać ów szczegół gościowi jeszcze zanim ten przestąpił próg jego domostwa.
Po dłuższej chwili obserwacji, odstąpił na bok, krótkim gestem zapraszając dzieciaka do środka. Dopiero w świetle znajdujących się w holu lamp zauważył, że tamten jednak wcale nie wyglądał jakoś szczególnie dobrze. Na pewno przydałaby mu się kąpiel, a później może drzemka... Ale skoro tak, to co robił tutaj, zamiast odpoczywać we własnych czterech ścianach?
- Mam kilka podobnych prezentów w zapasie, ale na inne uroczystości bym nie liczył. - wtrącił, zamknąwszy za nim drzwi, po czym ruszył w głąb domu, kierując się ku porzuconym kilka chwil wcześniej fotelom.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 310
Prawdę mówiąc, Makoto nawet nie zauważył, że Cecil był jakoś szczególnie mniej elegancko ubrany. Może dlatego, że noszenie po domu koszuli – nawet takiej z podwiniętymi rękawami – wydawało mu się dość eleganckie. Nie zastanawiał się nad tym szczególnie, ale w jakiś sposób mu to imponowało. Z drugiej strony, sam wyrósł w pokoleniu, które takie stroje kojarzyło tylko z oficjalnymi sytuacjami, egzaminami i rozmowami o pracę. Może sam powinien rozważyć zmianę stylu? Tylko w sumie jakie to miało teraz znaczenie? Nie był nawet pewien, czy kiedykolwiek jeszcze pójdzie do pracy a co dopiero na jakieś spotkanie z i tak prawie nie istniejącymi znajomymi.
Zanim wszedł do środka zawiesił spojrzenie na podwiniętych rękawach Cecila na chwilę, jakby było w nich coś, co go zainteresowało. Sęk w tym, że sam nie wiedział co. Chrząknął cicho i po wejściu zdjął z siebie buty i kurtkę, zostawiając je przy wejściu. Nie wiedział, czy było to według pana domu kulturalne ale w jego domu tak się właśnie robiło.
— Następnym razem pomyślę o czymś bardziej wyjątkowym. — Powiedział tylko, podążając za nim w głąb domu. Nie dało się ukryć, że godzenie się z byciem wilkołakiem nie szło mu najlepiej – zdecydowanie był mniej rozgadany i pyskaty niż za pierwszym razem, gdy się w tej posiadłości znajdował. I chociaż wtedy był dopiero po przemianie i jego ciało zdecydowanie było w gorszym stanie, teraz jakimś cudem udało mu się wyglądać gorzej.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
Cecil był bardzo przywiązany do swojego stylu ubierania, a nowoczesną modę uważał za koszmarnie niechlujną. Nie widział więc nic nadzwyczajnego w tym, że niezałożenie kamizelki wydawało mu się już wielkim krokiem w kierunku całkiem nieformalnego, leniwego wręcz stylu, którego nie powinno pokazywać się przed gośćmi.
Przez myśl przeszło mu nawet, że być może powinien się przebrać... Ale zostawianie wilkołaka samego w salonie mogło nie skończyć się najlepiej. Jeszcze by mu meble poobgryzał, czy coś.
Nie zamierzał kazać mu zakładać butów, bo i sam w butach nie był. Znaczy - miał na sobie gustowne laczki domowe, ale że nie posiadał zapasowych par dla swoich nieistniejących gości, po prostu pozwolił Makoto na samodzielne decydowanie o sytuacji obuwniczej. Większość podłóg w posiadłości i tak wyłożona była drewnem, nie powinien więc zmarznąć za bardzo. O ile wilkołakom w ogóle marzły stopy.
Kilka chwil później dotarli już z powrotem do saloniku, pod czujne oko wypchanego ptaka. Cecil skinął dłonią w kierunku jednego z foteli, po czym podszedł do przeszklonego regału, z którego przyniósł im dwa ozdobnie wycięte w krysztale kieliszki. Ustawił je na stoliku stojącym pomiędzy nimi i zaprosił chłopaka gestem do rozlewania.
- Naprawdę nie miałeś żadnych lepszych planów na święta? - spytał, przyglądając mu się, już z głębi własnego fotela. De Vere, wbrew pozorom, nie był aż tak zapatrzony w siebie by sądzić, że Makoto przyszedł akurat do niego, bo martwił się, jak starszy kolega spędza bożonarodzeniowy czas.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 310
Nowoczesna moda może i wyglądała trochę niechlujnie, ale przynajmniej była wygodna. Siedzenie w wyprasowanych gaciach i koszulach na kanapie, jak chciało się zwyczajnie odpocząć wydawało mu się strasznie nieprzyjemne. Ale z drugiej strony, co on wiedział? Całe życie tak chodził ubrany, w końcu w tych czasach normy wyglądały zupełnie inaczej. Nie to, żeby mu się takie bardziej formalne stroje nie podobały – dobrze się na nie patrzyło. Z noszeniem mogło być już inaczej. Ale może to kwestia przyzwyczajenia? Cecil w sumie wyglądał, jakby noszenie takich ubrań wcale nie było kłopotliwe. Im dłużej Makoto mu się przyglądał, tym bardziej zastanawiał się, czy może nie powinien był jednak założyć koszuli pod ten puchaty, trochę rozciągnięty sweter. Przynajmniej wyglądałby trochę mniej niechlujnie.
Z drugiej strony jednak jego własny wygląd w tej chwili nie za bardzo go obchodził. Jak i to, czy stopy mu zmarzną czy nie (prawdopodobnie jednak by mu nie zmarzły, biorąc pod uwagę podwyższoną temperaturę ciała). Poczłapał za panem domu i usiadł na wskazanym fotelu, chwilę później nalewając wina do dwóch kieliszków.
— Nie powiedziałbym, żeby siedzenie w domu i picie wina w samotności, podczas gdy unikało się całej swojej rodziny było lepszym planem niż bycie tutaj.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
No i tu by się nie zgodzili, bo Cecil uważał, że jego dopasowane przez krawca stroje były wyjątkowo wygodne, nawet jeśli na takie nie wyglądały. Kolejny powód, dla którego stary, klasyczny styl ubierania był lepszy - wszystko pasowało i nie było trzeba kupować bezkształtnych worków przeznaczonych na każdy rozmiar i figurę, by nie paradować nago. Któregoś razu na mieście wampir zobaczył grupę młodych osób w leginsach i o wiele za dużych koszulkach z krótkim rękawem i do dzisiaj wzdrygał się na samo wspomnienie. Jak coś takiego w ogóle mogło być uważane za wygodne, o stylowości nawet nie wspominając?
- Czy ja wiem? Jak dla mnie brzmi na całkiem przyjemnie spędzony czas. - skomentował, sięgając po swój kieliszek z winem. Przy okazji wystawił stopy w kapciach w kierunku trzaskającego w kominku ognia. A, wspaniałe ciepełko.
- O ile ma się dobre wino, rzecz jasna. Nie ma nic bardziej dołującego niż samotne picie kiepskiego wina. - dodał, tonem znawcy. Nawet upić się nim nie dało, więc po co w ogóle zmuszać się do takich poświęceń? W imię czego? Chyba tylko umartwienia się.
- Swoją drogą sądziłem, że młodzież każdą okazję uznaje za dobrą do urządzenia przyjęcia z głośną muzyką i dużymi ilościami słabego alkoholu. - rzucił na koniec, lustrując dzieciaka spojrzeniem. Czemu nie bawił się gdzieś w najlepsze, co?

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 310
Gdyby kiedykolwiek zaczęli rozmawiać na temat mody to, chociaż na początku pewnie by się nie zgadzali, w końcu Makoto prawdopodobnie dałby się przekonać do zdania Cecila. O ile dałby radę go przekonać, że szyte na miarę ubrania były naprawdę wygodne, bo to wygoda miała dla młodego wilkołaka duże znaczenie w tym, jak się ubierał. Był mniej przerażony leginsami niż de Vere, ale gdyby ktoś spytał go o zdanie to też przyznałby, że nie wyglądają szczególnie dobrze. I nie wydawały mu się aż tak wygodne, jak ludzie twierdzili. Ale hej, sam nigdy ich nie nosił, bo było to coś bardziej damskiego, więc skąd mógł wiedzieć?
— Hmmmm... Może masz rację. — Powiedział dość cicho, wpatrując się w trzymany kieliszek pełen wina. Może po prostu chciał być przy kimś, z kim mógłby porozmawiać? Gadanie samemu do siebie mogło być oznaką większego problemu niż depresja i Makoto wolał się nie przekonywać, czy było z nim gorzej niż się spodziewał. Z drugiej strony, pomimo tej depresji najwidoczniej jakaś część jego umysłu dalej próbowała bronić go przed całkowitym zatraceniem w samotności i beznadziei.
— Wydaje mi się, że masz rację. Ale co ja tam wiem? Nie za bardzo mam w tym doświadczenie. — Przez długi czas nie miał za bardzo znajomych, a gdy ich w końcu znalazł większość z nich była lekarzami, których poznał na studiach lub już w pracy. Zazwyczaj nie mieli czasu na imprezy, a gdy już na jakieś chodzili Makoto zbierał się z nich dość wcześnie. Teraz na przykład udawał też, że jest chory, wiec byłoby słabo jakby pojawił się na imprezie kogoś z pracy, w której właśnie siedział na zwolnieniu lekarskim.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
Oczywiście, że Cecil miał rację. Ze wszystkim, tak gwoli ścisłości, więc młody mógł od razu z miejsca przestać się z nim o cokolwiek kłócić. Po co się było denerwować, skoro wiadomo było z góry, że i tak pan wampir wiedział lepiej? Ej, młodość, naiwna młodość.
- Odniosłem wrażenie, że studenci są w tej rozpuście najgorsi... Czyli może: najlepsi. Skoro byłeś studentem przez ponad dekadę, powinieneś mieć mnóstwo doświadczenia w tej materii. - przypomniał mu usłużnie. Co, Makoto pił za szkolnych czasów aż tak dużo, że nic z tych wszystkich imprez nie zapamiętał? Jeśli tak, to Cecil dziękował losowi, że nie potrzebował lekarza, bo obawiałby się diagnozy od kogoś z takimi lukami w pamięci.
- Osobiście nie przepadam za takimi wydarzeniami wątpliwie kulturalnymi. Z przyjęć z muzyką bale są jeszcze stosunkowo znośne, ale kto w tych czasach urządza bale? - westchnął. Muzyka obecnych czasów w ogóle przypominała bardziej marcowanie kotów niż formę rozrywki dla zdrowych psychicznie ludzi, co poniekąd wyjaśniało, dlaczego jego nieszczęsne uszy za każdym razem tak cierpiały, wystawione na działanie nowoczesnych systemów nagłośnieniowych.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 310
Makoto był święcie przekonany, że było coś w czym Cecil nie miał racji. Na przykład jego całkowita awersja do technologii wydawała się być całkowicie głupia. Ale na szczęście w tej chwili nie toczyli o to wojny. Gdyby Saitō wiedział o tym, jak wiele nowych rzeczy irytowało de Vere, z pewnością nie dałby za wygraną dopóki nie przekonałby go do chociaż jednej. Nawet, jeżeli miałby na to poświęcić następnych dwadzieścia czy pięćdziesiąt lat.
— Raczej są. Ale ja byłem bardziej zajęty nauką niż imprezowaniem. — Powiedział, biorąc pierwszy łyk wina i podnosząc stopy do góry, ostatecznie siadając w fotelu po turecku. Z pewnością nie było to szczególnie eleganckie zachowanie, na które Cecil mógł zareagować obrzydzonym uniesieniem brwi, ale tak było mu w tej chwili wygodniej. Szczególnie, że właśnie przyznawał się do swojego frajerstwa i braku przyjaciół już za czasów, w których ludzie bardziej spodziewali się po młodych osobach socjalizacji i imprezowania.
— To fakt, na bale to chodzą teraz chyba tylko bardzo nadęci, bogaci ludzie. I to zazwyczaj nie są takie bale, o jakich czyta się w książkach historycznych tylko trochę większe imprezy studenckie z bardziej drogim asortymentem. — Przyznał Cecilowi rację. Sam się na tym nie bardzo znał, ale wyglądało na to, że de Vere bywał w swoim życiu na różnych takich imprezach. Z resztą, wydawał się być bogatym paniczem, więc pewnie nie było to nic dziwnego.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
To nie tak, że Cecil był negatywnie nastawiony do zupełnie wszystkich osiągnięć technologicznych ostatniego wieku... Do większości, owszem, ale też nie była to jakaś agresywna opozycja. Większości z tych magicznych, zdawałoby się, gadżetów po prostu całkowicie nie rozumiał. Wiele z nich też nie wydawało się mu być potrzebnych do niczego tak, by nie mógł użyć w tych miejscach starszych, sprawdzonych metod. Po co się spinać i uczyć nowych rzeczy dla minimalnego efektu?
Zwijania się wilkołaka na jego gustownym fotelu nie skomentował w żaden sposób. Nie był policjantem ani nauczycielem, żeby rozkazywać innym, jak mają korzystać z mebli. Pilnowanie jak goście siedzą na krześle brzmiało jak zupełnie bezsensowne zachowanie.
- Wampirom zdarza się urządzać jeszcze bale od czasu do czasu. Ostatni bastion kultury tego przeklętego kraju. - mruknął dość posępnie. Francja miała niby stanowić ostoję wysokiej sztuki, ale prawdę mówiąc, w Paryżu więcej było szczurów, niż ludzi z wyższymi standardami wobec piękna.
- Teraz nie masz już nauki, więc co stoi na przeszkodzie, by nadrobić stracony czas? - spytał, unosząc brwi.
- A może wilkołacza krew uderzyła ci już do głowy i przedwcześnie dotarłeś do momentu, gdzie interesują cię tylko rozrywki seniorów? - dodał kpiąco. Za miło być nie mogło, bo by się tam z nudów pospali.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 310
Cecil zdawał się sądzić, że większość nowych technologii zwyczajnie była bez sensu, skoro istniały już stare rozwiązania. Zupełnie tak, jakby nie docierało do niego to, że nowsze rozwiązania czasem były lepsze od starszych. Minimalny efekt dla ludzi oznaczał sporą wygodę w codziennym życiu. A wiadomo, że ludzie w przeciwieństwie do wampirów nie żyli wiecznie. Kilka minut dziennie mogło im zaoszczędzić kilka lat na robienie czegoś ciekawszego!
— Och, naprawdę? Z resztą, wcale by mnie to nie dziwiło. Jeżeli wszyscy są podobni do ciebie to z pewnością dbacie o tradycje i kulturę sprzed stuleci. — Powiedział biorąc kolejnego łyka wina. Tym razem większego, opróżniając kieliszek prawie do końca. Nie to, że chciał się upić, ale coś mu mówiło, że może powinien chociaż spróbować.
— Jest coś, za czym tęsknisz? No wiesz, z dawnych lat?
Makoto niby gotów był bronić nowej technologii, ale w sumie kto wie, jak zareagowałby na nowe rzeczy za sto lat? Być może z nostalgii też wcale nie chciałby ich poznawać. Pewnie byłoby sporo rzeczy, za którymi by tęsknił. Jego studenckie lata do takich rzeczy jednak nie należały. Już otwierał usta, żeby odpowiedzieć na zadane pytanie, ale dotarło do niego kolejne, tym razem bardziej kpiące. Prychnął tylko pod nosem, podnosząc wzrok na Cecila.
— Mówisz z doświadczenia? Niby nie chcesz być nazywany staruszkiem a też nie widzę, żebyś jakoś szczególnie dzisiaj balował. — Odszczeknął, przenosząc spojrzenie na tlący się w kominku ogień. — Jeżeli już musisz wiedzieć to nie mam zbyt wielu znajomych. I nie czuję się najlepiej w dużej ilości towarzystwa. Chyba od zawsze byłem trochę niezręczny jeżeli chodzi o relacje z innymi ludźmi i mam wrażenie, że jeżeli już mnie gdzieś zapraszają to tylko z litości.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Cecil de Vere

Cecil de Vere
Liczba postów : 307
Nowe rozwiązania były czasem lepsze, a czasem gorsze i Cecil nie miał ani czasu, ani ochoty uczyć się ich wszystkich samotnie tylko po to, by sprawdzić, czy w ogóle ich w życiu potrzebował do szczęścia. Może faktycznie potrzebował kogoś, kto by mu to wszystko prosto wyłożył, pokazał wszystkie sztuczki, wyjaśnił za i przeciw... Całe szczęście, że otaczał się ostatnimi czasy samymi dzieciakami. I może nawet Makoto mógłby się raz na jakiś czas do czegoś przydać! O ile w ogóle wpadłby na podobny plan, bo Cecil raczej by z takowym nie wyszedł.
Skrzywił się na komentarz dzieciaka.
- Nie powiedziałbym, że wszyscy są do mnie podobni. - w jego ustach zabrzmiało to tak, jakby zamiast "nie wszyscy" chciał powiedzieć "mało kto". Oczywiście, znał trochę starszych wampirów, którzy nadal trzymali fason, ale część z nich... Ech, aż szkoda było gadać.
- Mam całą listę takich rzeczy, nie wiem tylko czy masz ochotę spędzić tu ze mną najbliższy tydzień. - wyjaśnił w kwestii rzeczy, za którymi tęsknił. Był starej daty, co poradzić?
- Nic dziwnego, że nie masz znajomych, jeśli każdego wyzywasz od starców na dzień dobry. - wytknął mu, jednocześnie wyciągając rękę z pustym kieliszkiem ponownie w jego stronę. Byłby dobrym dzieckiem i polał.
- Osobiście preferuję dystyngowane rozrywki. Podrygiwanie jak paralityk do dźwięków spadających z dużej wysokości garnków to nie mój preferowany sposób spędzania wolnego czasu. - zmarszczył nos na samą myśl.
- Widzisz, przynajmniej ze mną nie możesz powiedzieć, że zaprosiłem cię z litości, skoro nie zaprosiłem cię wcale. Nie dziękuj. - odchylił głowę na oparciu fotela, by spojrzeć na chłopaka z ukosa, posyłając mu bardzo przyjacielsko złośliwy uśmieszek.

_________________

It ain't always what it seems
when you cling onto a dream
it ain't always there to please you

Sponsored content


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach