Bagietki ostatnią nadzieją wilkołaka – 20 lutego 2024

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
First topic message reminder :

Powrót do pracy w szpitalu był dla niego ciężki. Kilka tygodni po przemianie spędził z daleka od pracy, biorąc chorobowe a zaraz po nim urlop. Musiał to wszystko odreagować i przemyśleć. Wolne jednak kiedyś musiało się skończyć. A on przecież nie umierał. Co z tego, że czuł, jakby już był martwy? Całe jego oddanie by ratować ludzi... Cóż, teraz nie miało już chyba większego znaczenia? Codziennie wstawał, ubierał się i szedł do pracy. Robił swoje, tak jak wcześniej, ale nie było w nim już tyle entuzjazmu i oddania. Bo co z tego, że ratował ludzi przez cały miesiąc, kiedy podczas pełni mordował innych? Żadne z uratowanych żyć nie było rekompensatą za te, które zostały przez niego stracone.
Znajomi w pracy, choć nigdy nie był z nimi szczególnie blisko, zaczęli zauważać. Ale co miał im powiedzieć? Nieobecność w pracy wyjaśnił wypadkiem, co nawet było przekonujące dla większości. Szczególnie po tym, jak plotka rozniosła się po całym szpitalu, że miał na klatce piersiowej ogromną bliznę. Cóż – mógł wiedzieć lepiej i nie przebierać się z innymi w szatni, ale to też byłoby podejrzane, skoro robił to zawsze.
Jedynym pocieszeniem tego dnia miały być wypieki, które zamawiał od dłuższego czasu gdy miał podwójne zmiany. Przez ostatnie tygodnie, z oczywistych powodów, nie składał zamówień u panny Valette, ale pomyślał, że może chociaż jedna stała w jego życiu poprawi mu humor.
Jak zawsze, gdy się umawiali, wyszedł przed jedno z bocznych wyjść ze szpitala i czekał na dostawę.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Catherine wręczyła sobie samej pokaźny puchar za to, że udało jej się rozśmieszyć Makoto. Nie spodziewała się, że jest w stanie osiągnąć tak wzniosły cel. Mężczyzna rzadko kiedy zmieniał ekspresje zmęczonego życiem farfocla, nawet gdy gadała od czapy - a tu proszę! Czyli nawet dla przepracowanych Azjatów jest nadzieja - i niech nikt nie mówi, że stereotypy biorą się z powietrza. Oto przed nią siedział dowód na to, że jak widzisz Azjatę to najpierw wybadaj czy tego dnia nie pracował już czternaście godzin, a jego rodzina wysłała mu wiadomość głosową, że są rozczarowani tym, że nie wytrzymał szesnastu. Jego starszy brat by wytrzymał. Nawet jeśli nie ma brata.
- Bardzo dobrze. Ale jakby co to wiesz po jakie bagiety dzwonić. O każdej porze dnia i nocy. - dorzuciła z cwaniackim uśmiechem znad szklanki.
Pytanie o szkołę ją zaskoczyło do tego stopnia, że na moment się zamyśliła. No tak, studia. W jej wieku w sumie większość osób w te pędy leci na uczelnię, żeby poużywać studenckiego życia jeszcze kilka lat zanim dorosłość nieubłaganie przypomni o sobie. Tymczasem ona siedziała jako pół człowiek, pół praca i dawno postawiła krzyżyk na swojej potencjalnej karierze akademickiej. Czasem zazdrościła dzieciakom, które mają okazję na takie swobodne kontynuowanie nauki, ale z drugiej strony samodzielność i na swój sposób nieskrępowana wolność wynagradzała wszystko.
- Kiedyś o tym myślałam, przyznaje. - zaczęła po dłuższej przerwie. - Wiadomo, w planach miała studia, które średnio się opłacają pod kątem przyszłości, a potem z kolei skupiłam się na tym, aby znaleźć pracę i się wyprowadzić z domu. Siłą rzeczy, żeby samemu się utrzymać nie zajeżdżając się jak koń pociągowy musiałam z czegoś zrezygnować - i były to właśnie studia. Może kiedyś to nadrobię, jak mi się wszystko naprostuje.
Uśmiechnęła się ciepło i pomimo iż nie był to najszerszy uśmiech to był wyjątkowo szczery. Nie chciała jednak, aby Makoto pomyślał, że cierpi niemożebnie z powodu zaistniałych okoliczności.
- Nie zrozum mnie źle, to też nie tak, że zostałam męczennicą w obecnej sytuacji. W sumie lubię obecną pracę. Jest praktycznie siedem dni w tygodniu, ale przy dobrej organizacji mam dosyć sporo czasu dla siebie, dzięki czemu mogę rozprowadzać towar. - uśmiechnęła się konspiracyjnie.
- Musze w sumie ogarniać chałupę jednego bogatego faceta, doglądać jego koni, sprzątanko, takie tam. Duże miejsce, ale też nie jestem tam sama no i mam zakwaterowanie i dobrą pensję, więc nie narzekam. W sumie to nawet mi się podoba. Czy to oznacza, że byłabym dobrą gospodynią? - skwitowała to chichotem, wyobrażając sobie jak sama stoi w jakiejś oberży rodem z opowieści fantasy.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Faktycznie, pannie Valette należał się jakiś – chociażby najmniejszy – medal. Nie łatwo było go rozbawić, na pewno nie ostatnimi czasy a jej się to nawet udało. Makoto musiał przyznać, że chociaż na chwilę zapomniał o swoich egzystencjonalnych problemach i rozluźnił na tyle, by móc w spokoju wypić gorącą czekoladę w towarzystwie.
Słuchał uważnie tego, co dziewczyna miała do powiedzenia na temat studiów. On, co prawda, nie wyobrażał sobie nie pójścia na uczelnię wyższą, ale jego sytuacja była inna. pomijając oczekiwania rodziny, miał też swoje ambicje. Lekarzem bez studiów jednak nie można było zostać. Ona miała masę innych możliwości, które niekoniecznie wiązały się z chodzeniem na uniwersytet.
— A nie myślałaś o jakiejś szkole gastronomicznej? — Spytał w końcu, odkładając już prawie pustą szklankę po czekoladzie. — One zazwyczaj mają zajęcia prowadzone w trybie wieczorowym albo weekendowym. Z takim papierem na pewno łatwiej byłoby ci dostać się na jakieś staże w piekarniach w Paryżu, gdzie pewnie miałabyś okazję trochę więcej się nauczyć niż we własnej kuchni.
Przez chwilę milczał, aż w końcu postanowił się znowu odezwać. Miał wrażenie, że jego słowa mogłyby zostać źle odebrane, więc zdecydował się je sprostować.
— To znaczy, to całkowicie nie moja sprawa i rozumiem, że pogodzenia nauki z pracą na cały etat żeby móc się utrzymać może być trudne. Jestem chyba jednak dobrym przykładem tego, że czasem poświęcenie się dla nauki jednak wychodzi na dobre. Może tego po mnie nie widać, ale robię to, o czym marzyłem od czasów kiedy miałem naście lat. A ty z pewnością masz przed sobą jeszcze dużo możliwości nawet, jeżeli nie są to studia na jakimś uniwersytecie tylko szkoła zawodowa.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Hm, szkoła gastronomiczna. W sumie nigdy o tym nie myślała, nauczono ją w końcu, że wybór jest jeden - artystyczne rzemiosło lub bycie skrzatem domowym od ogarniania wszystkiego, bo zawiodło się w puli genowej. W odwecie myślała o studiach z gatunku tych naukowych, poważnych, specjalistycznych, po których skończeniu mogłaby rzucić dyplomem rodzicom prosto w twarz i stwierdzić „no i kto jest teraz plebsem”. Koniec końców tej kariery też nie wybrała, głównie przez nadrzędną potrzebę opuszczenia toksycznego środowiska. Niewypowiedziana potrzeba wolności i niezależności, pracy na własny rachunek sprawiły, że Catherine odrzuciła wszelkie plany związane ze swoim rozwojem i skupiła się na samodzielnym funkcjonowaniu, gdzie jedyną pomocą z zewnątrz jest pracodawca, który (jakby nie patrzeć) musi wypłacać jej pensję.
- Hm, niby brzmi to całkiem miło i sympatycznie, ale bałabym się trochę. Po pierwsze, pieczenie to taka moja osobista pasja, sposób na wolny czas i jedyna presja to wykonanie zamówienia na czas, który sama zaakceptowałam. Jakby ktoś stał nade mną z batem to mogłoby się okazać, że już nie do końca mnie to tak cieszy.
Zamieszała łyżeczką w prawie pustej szklance, po czym jednym solidnym łykiem opróżniła ją. Aż się wykrzywiła, gdy zaatakowała ją skondensowana słodkość, ale widać było, że cieszy ją ten cios.
- Po drugie, w szkole gastronomicznej to chyba wtedy już wielu rzeczy cię uczą - pieczenia, gotowania, rodzaje potraw, blanszowania i inne siekanie, a to już z kolei mnie tak nie porywa. Jasne, umiem zrobić wiele dań i jak mam dobry dzień to nawet będę mieć z tego masę frajdy, ale nie jest to ani moja pasja, ani nie wiążę z tym przyszłości. - dodała uśmiechając się jakbyś trochę przepraszająco. Nie była nikomu nic winna, ale urzekało ją to, że Makoto podchodził do sprawy jej edukacji jakby był jej starszym bratem i martwił się o przyszłość tego bombelka przed sobą. Gdyby los dał jej takiego starszego brata to może życie w domu rodzinnym byłoby bardziej znośne.
- Doceniam twoją troskę o moje wykształcenie i w sumie jestem pod wielkim wrażeniem jak ty podszedłeś do tego tematu w swoim życiu, ale tutaj chyba mamy po prostu inne podejście do niektórych spraw. - wzruszyła ramionami, jakby chciała powiedzieć „it is what it is”. - Nie mówię, że nigdy nie spróbuje nadrobić tych lat dodatkowej edukacji, jaki kierunek by to wtedy nie był. Póki co myślę, że muszę ogarnąć siebie, swoje miejsce na świecie i określić co ja bym chciała. Tak dla samej siebie. Wiesz, nauczyć się tego zdrowego egoizmu, czy coś.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Makoto nigdy nie miał młodszego rodzeństwa. Sam był najmłodszym w rodzinie, ale zawsze mógł liczyć na swoich starszych braci. mogli się czasem z niego śmiać, czy nawet go trochę poobijać, ale każdy z nich wskoczyłby dla niego w ogień. On sam, chociaż był im wierny, nie miał takiej relacji, w której to on byłby tym starszym, mądrzejszym i trochę poważniej podchodzącym do świata. Może właśnie dlatego tak bardzo przejął się dziewczyną? A może po prostu uważał, że życie w tych czasach było wystarczająco trudne bez jakiejś edukacji, że zwyczajnie chciał jej w jakikolwiek sposób cokolwiek zdobyć? To prawda, była jeszcze bardzo młoda i miała całe życie przed sobą. Ale czy nie będzie kiedyś żałować straconego czasu? W przeciwieństwie do niego, nie miała przed sobą wieczności.
— Tak, jak powiedziałem. To naprawdę nie moja sprawa. Uważam jednak, że jeżeli niczego nie spróbujesz, kiedyś będziesz tego żałować. Ja rozumiem, że wiele osób traci swoją pasję, gdy przerabia ją w sposób na zarabianie pieniędzy. Jestem w stanie wyobrazić sobie, dlaczego się przed tym bronisz. Gdybym był na twoim miejscu to mimo wszystko bym spróbował. Mieszkamy w końcu w Paryżu, stolicy kraju znanego z najlepszych wypieków w całej Europie. Jestem pewien, że jakaś piekarnia robi kursy, na które mogłabyś pójść niezobowiązująco, żeby zobaczyć, czy to na pewno to. Ale, nie pozwól mi cię zanudzać. — Powiedział cicho, zdając sobie sprawę, że to ani trochę nie była jego sprawa. Jak na niego marnowała się będąc pomocą domową jakiegoś nadętego typa albo bogatej paniusi. Mogła robić coś dużo lepszego ze swoim życiem.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Podrapala się za uchem lekko zakłopotana. Było to w sumie całkiem miłe zakłopotanie, ale dlatego, że nikt wcześniej nie przejmował się jej przyszłością, i to od wielu lat, to teraz, gdy Makoto tak się wczuł w ten temat nie do końca wiedziała jak zareagować. Z jednej strony urzekało ją to i robiło jej się cieplej na serduszku, że ten zabiegany chłop ze szpitala postanowił już ze trzy razy zaznaczyć, że to nijak jego sprawa, ale i tak kontynuować namawianie jej na rozwój. Z drugiej zaczynała czuć presję, że może faktycznie jak nie pójdzie uczyć się fachu piekarza na poważnie to zawiedzie jego oczekiwania. Czy tak się czują azjatyckie dzieci? Może mężczyzna niezawiadomieni powiela znane mu z dzieciństwa narracje i przekierowywał je na nią? Jako rasowy Sherlock Holmes wydedukowała na tej podstawie, że prawdopodobnie nie miał dzieci. W sumie nigdy nie wspominał o jakichkolwiek - zresztą kiedy miałby na to znaleźć czas skoro czasem nawet mu go nie starcza na zamówienie bagietek z dowozem. Dzieci zdecydowanie są bardziej absorbujące niż bagietka.
- Znaczy no. Ten. Tego. No może kiedyś tak, nie mówię nie. Po prostu moja obecna praca jest właściwie siedem dni w tygodniu i tylko czasem mam dzień wolny. W sensie taki wolny wolny. Ale poza tym to wypełnia mi prawie wszystkie dni, więc póki co to jeszcze nie ten moment raczej. - odpowiedziała nerwowo, jakby właśnie tłumaczyła się przed rodzicem, który złapał ją w przedpokoju i rozedrgany pyta o jej zdrowie, bo teraz taki okres zachorowań i w ogóle to weź ze sobą następnym razem dwie czapki.
- Znaczy, nie zrozum tego źle, to nie jest praca ponad moje siły, nikt mnie nie zmusił ani nic. - dodała zakłopotana na myśl o tym, że Makoto zaraz odpali się, że ją wykorzystują w jakimś dziecięcym kamieniołomie czy coś.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Makoto nie miał w zwyczaju wtrącać się w życie i edukację innych ludzi. Sam więc nie wiedział, co nim tak teraz kierowało. Może fakt, że była młoda i wydawała się być w tym wszystkim zagubiona? Bo nie wierzył, że zamiatanie podłóg w domu jakiegoś bogatego kolesia było tym, o czym marzyła. Ba, nie sądził, by to była w ogóle "dobra" praca nawet w kategoriach pracy na chwilę. Dziewczyna powinna była celować wyżej. Ale, jak już zauważył kilka razy, to nie była jego sprawa.
— Nie boisz się, że utkniesz? Wiesz, dużo osób mówi, że pójdzie do mniej satysfakcjonującej pracy tylko na chwilę, a potem orientują się, że minęło dziesięć lat i niczego w swoim życiu nie zmienili. — Sam nie wiedział, czemu dalej ciągnął ten temat. Była pewna, że nie chce jego porad. Starała się być w tym miła, ale musiał jej działać na nerwy.
— Nie twierdzę, że ta praca jest ponad twoje siły. Uważam, że jest poniżej twoich możliwości. — Dodał jeszcze, ostatecznie wzruszając ramionami. Nie będzie się w to angażował – tak sobie powiedział. A mimo to cały czas coś mu mówiło, że ta cała świetna okazja jaka jej się trafiła mogła nie być taką dobrą okazją.
— Co to za praca tak w ogóle? To znaczy, dla kogo? Jesteś pewna, że to ktoś normalny?

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
W Catherine były obecnie dwa wilki - jeden sprzątał w tygodniu, drugi był pod wielkim wrażeniem zaangażowania bagietkowych klientów w jej życie. To nawet nie był sarkastyczny przytyk, naprawdę robiło jej się coraz milej na sercu. Jednocześnie miała ochotę zapaść się pod ziemię (i to nie dlatego, że Makoto był nachalny i robił wstyd wszystkim szpitalom), ale i przytulić mocno tego Azjatę i dać mi koronę z bagietek. Skubańcy był w stanie stworzyć jej projekcję jakby naprawdę byli rodzeństwem, które nie widziało się kilka lat i teraz młodszą siostrę przydałoby się ogarnąć do pionu, bo coś jej się zagubiło w tym małym życiu. Uśmiechnęła się z pewną dozą rozbawienia.
- To jest naprawdę urocze. - zachichotała. - Dobrze, powiem ci więcej o mojej pracy, starszy bracie, żebyś nie szedł na skargę do rodziców. - dodała rozbawiona. Miała nadzieję, że Makoto nie pomyśli, że nabija się z niego, chociaż miała dziwne przekonanie, że właśnie to przyjdzie do głowy tej kulce nerwów i zmęczenia życiem,
- Pracuję u jednego takiego dyrektora szpitala. Crawley ma na nazwisko. Ma taką dużą chatę pod Paryżem, w której rzadko bywa, a którą trzeba ogarniać. No to sobie sprzątam, czasem coś pogotuję i doglądam koni. Jak się dobrze wyrobię z czasem - a idzie mi coraz lepiej - to wcale nie ma tak źle. Nie zajeżdżają mnie jak Kopciuszka. - mrugnęła porozumiewawczo.
- Poza tym… - dodała po krótkiej pauzie. - Może dzięki temu kiedyś będę dobrą żoną i gospodynią domową.
Jej uśmiech był nieco malencholijny. Odzwierciedlał to, że chciałaby znaleźć swojego księcia z bajki (mniej lub bardziej bajkowego), ale też że nie bardzo w to wierzy. Dodatkowo przebijała się przez to świadomość, że życie to nie bajka, więc może chociaż taki zestaw umiejętności będzie dobrym listem motywacyjnym w przyszłości.
- Tylko żeby nie było, nie że zamierzam być żoną tego dyrektora czy coś, to tak ogólnie mówię. - dodała zakłopotana, że Makoto zacznie już snuć scenariusze Catherine czyhającej na majątek czy inne takie głupoty. Jasne, nie chciałaby żyć w biedzie, nikt by nie chciał, ale to nie tak, że musi pławić się w luksusach. To była kwestia drugorzędna.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
W Makoto żył tylko jeden wilk – taki całkiem prawdziwy i niebezpieczny. Na swoje szczęście, panna Valette nie miała o niczym pojęcia i nie trafiła na niego podczas pełni księżyca. Wtedy być może zmieniłaby zdanie, co do tego, czy jej azjatycki klient faktycznie był godny zaufania i taki kochany. Mordowanie ludzi nie należało raczej do zajęć, które określano mianem dobrego.
Pewnie nie pomyślałby nawet, że się z niego nabijała samym nazywaniem go starszym bratem – w Japonii często w ten sposób określano starszych kolegów, więc nie było w tym niczego niezwykłego. No, gdyby nie fakt, że byli teraz w Paryżu, a ona żartowała również o niekablowaniu rodzicom. Z tego też powodu trochę się speszył, zaczerwienił (prawie niezauważalnie!) i nawet nie zwrócił uwagi, że nie dokończyli tematu jej zbyt wysokich kwalifikacji i ewentualnej obawy, że mogłaby tam już zostać na zawsze. I być może jeszcze by się w tym zorientował, gdyby nie usłyszał nazwiska mężczyzny, dla którego dziewczyna pracowała.
— Crawley? — Spytał i widocznie pobladł na twarzy. Miał wizytę umówioną z pewnym Crawleyem za kilka dni i naprawdę miał nadzieję, że nie mówili o tym samym mężczyźnie. Ale takie samo nazwisko i sprawowanie takiej samej roli podpowiadało mu, że szanse, by mówili o dwóch róznych osobach były nikłe.
— Ze szpitala Saint-Luc? — Przyglądał jej się uważnie. Czy była wilkołakiem? Wątpił. Czy to znaczyło, że była jednym z tych ludzi, którzy chodzili za nadnaturalnymi błagając ich o nieśmiertelność? Też było mu to sobie wyobrazić. Może była zwykłą służącą, tak jak ci w domu Cecila? Ale czy wiedziała? Nawet trochę oblał się potem.
— Jest chyba trochę... dla ciebie za stary. — Wymamrotał tylko, ledwie nawiązując do rozmowy o ślubach i byciu dobrą panią domu. Był w tym momencie dużo bardziej przejęty czymś innym.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Nawet nie zauważyła, że Makoto speszył się jej dywagacjami. Nie że nie zwracała na niego uwagi, starała się zagotowywać wszelkie zmiany u swoich rozmówców. Cóż, raz wychodziło to lepiej, rez gorzej, ale chęci miała szczere (choć możliwości nie zawsze wysokie). Sprawa była o tyle trywialna i nieco głupia, że Catherine miała tak mało kontaktu z Azjatami, że nie była przyzwyczajona do rozpoznawania ich reakcji w obrębie mimiki twarzy. Ogólnie jawili się jej jako mało ekspresyjny odłam społeczeństwa i jej korelacja oko-mózg nie ogarniała drobniejszych różnic. Szczególnie, że tutaj miała okaz najwyraźniej jeszcze wychowany na modłę tamtych stron. Inaczej zachowują się ludzie wyglądający jak Azjaci, ale już na przykład urodzeni w zupełnie innej części globu i od małego uczący się zachowań „tubylców”. Wtedy to jak swój tylko o egzotycznej urodzie - tak ładnie to nazywając.
Pokiwała głową przytakując, gdy jej znajomko-klient dopytywał o konkretny szpital. Tutaj akurat wyłapała, że wydawał się być nieco zdenerwowany. W sumie to jedno środowisko medyczne to może się znają albo po prostu dużo o nim słyszał? Nie zdziwiłoby to jej, chociaż ten typ reakcji nie napawał optymizmem.
Parsknęła nagle śmiechem, gdy Makoto zdobył się na zauważenie różnicy wieku między nią a jej pracodawcą. Ba, prawie się popluła. Prawie.
- No tak, to definitywnie. - odpowiedziała wciąż trochę krztusząc się chichotem. - Niby już wszystko na legalu, ale byłoby to co najmniej porąbane. Szczególnie, że ja mu tylko chałupę ogarniam i to taką, w której rzadko bywa. Także obawiam się, że to zaledwie romans na odległość.
Teatralnie odgięła się na krześle, udając umęczoną niewiastę, po czym znowu parsknęła. No byłaby to szalona wizja. Szczególnie, że ona miała dziewiętnaście lat, niedługo dwadzieścia skończy. On miał jakieś milion czyli może czterdzieści. Mogłaby być jego córką. Rozumiała fetysz sugar daddy czy inne tego typu zabawy, ale jakoś ją to nie kręciło. A przynajmniej nie mogła sobie wyobrazić samej siebie w tym położeniu.
- A co, znacie się czy coś? Bo wygląda jakbyś go nie lubił. Albo jakby miał kiepską opinię. Jest coś o czym powinnam wiedzieć? - dodała już spokojniej, choć gdzieś tam wciąż czaiło się rozbawienie.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Wbrew temu, co Catherine się wydawało, Makoto spędził większość swojego życia właśnie tutaj, w Paryżu. Miał zaledwie cztery lata, kiedy cała rodzina przeprowadziła się do Francji i zdecydowanie udało mu się nasiąknąć europejską kulturą. Jedynym powodem, dla którego Japończyk dalej miał w sobie dużo zachowań typowych dla pobratymców ze swojej ojczyzny był fakt, że rodzice dbali o jego wychowanie. I co wakacje jeździł odwiedzać dziadków w Tokio, czasem nawet innych krewnych na Hokkaido. Temu wszystkiemu mogło też pomóc to, że nie miał za dużo znajomych, którzy mogliby go zeuropeizować bardziej. Był raczej zabawną mieszanką japońsko-francuską, jakby się nad tym zastanowić.
— Znamy? — Spytał, odrobinę zażenowany. To nie była jego sprawa, tak? — Nie, jeszcze nie. Ale... Słyszałem nazwisko. No i to w końcu duży szpital, ten Saint-Luc.
Makoto nie miał zamiaru mówić jej, żeby trzymała się od Doriena z daleka. Głównie dlatego, że nie miałby na to żadnego sensownego argumentu. Powiedzenie jej, że pracowała dla wilkołaka nie wchodziło, niestety, w grę. Z resztą... Wtedy musiałby też zdemaskować siebie, tak? Wolał jednak, żeby wszyscy dookoła nie wiedzieli, że raz w miesiącu zmieniał się w wyliniałą bestię.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Uniosła brew w rekacji na wytłumaczenia Makoto. Jakoś tak nie brzmiało jej to przekonująco w połączeniu z jego reakcjami w pierwszej chwili. Bila się z myślami czy drążyć temat czy też może odpuścić. Znając jej azjatyckiego konesera bagietek to gdyby za bardzo chciała coś wyciągnąć z niego ten by się zamknął jak najbardziej uparta małża na świecie. Może nawet by w dosyć sitcomowy sposób uciekł z miejsca zdarzenia, bo praca, pacjenci na gazie, papiery w powijakach i te sprawy. Jasne, trochę wyolbrzymiała dopisując do tego ekspresję zaobserwowaną z anime, ale wybitnie pasowało jej do tego mośka schowanie głowy w piach. Czasami zamiast sprzedawać mu bagietki chciałaby wziąć jedną i zdzielić go po tej wybitnie wyedukowanej azjatyckiej głowie. Próżny trud.
- Jeszcze nie, hm? - mruknęła, przekrzywiajac głowę. Obecnie wręcz świdrowała go spojrzeniem i było w tym coś deprymującego, ale też gdzieś tam w jej spojrzeniu przebijała się …troska? No bo co jeśli to nie tak, że Makoto chciał ją ostrzec przed Dorienem, bo się o nią obawia - chociaż byłby to uroczy odruch. Co jeśli on sam ma z nim jakieś paskudne doświadczenia? Jasne, powiedział, że go nie zna, ale w sumie dlaczego miałby mówić prawdę? Znali się, czasami spędzali czas na rozmowach tak jak tym razem, ale w gruncie rzeczy Catherine nie powinna spodziewać się, że są nie wiadomo jakimi przyjaciółmi. Musiała wziąć pod uwagę, że będą aspekty życia tego faceta, których nie będzie chciał jej pokazać.
- Mam dziwne wrażenie, że czegoś mi nie mówisz. I nie wiem teraz czy chodzi o tego całego dyrektora per se, czy może o jakieś twoje relacje z nim. - westchnęła, powoli sunąc opuszkiem palca po krawędzi szklanki. - Nie ukrywam, chciałabym się dowiedzieć. Trochę, bo może to istotne. Trochę też, bo nie chciałabym być bierna w stosunku do twoich ewentualnych problemów. Mimo wszystko w sumie cię lubię.
Uśmiechnęła się uroczo i to całkiem szczerze.
- Troche też zżera mnie ciekawość. Nie lubię nie wiedzieć - albo inaczej. Lubię wiedzieć. Ot, ciekawski ze mnie gałgan. Ale pewnie mi nie powiesz, nie? Cokolwiek by to nie było. A jak spróbuję nacisnąć to fantomowy dźwięk wezwania na oddział wykurzy cię stąd szybciej niż zdążę mrugnąć.
Westchnęła ponownie, po czym rozłożyła ręce w geście poddania.
- Nie będę drążyć. Tym razem niech będzie na Twoje. Ale! - wycelowała w niego palec wskazujący i zaserwowała wielce groźne spojrzenie numer pięć. - Jeśli będzie ci uprzykrzał życie to powiedz mi o tym, jasne? Już ja mu nagadam. Jego głowa spotka się z bagietą szybciej niż powie swoją grupę krwi.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Wyglądało na to, że Makoto niezbyt skutecznie ukrywał swoją niechęć do faceta, którego tak naprawdę nawet nie znał. Czy uciekłby, gdyby próbowała wycisnąć z niego coś więcej na siłę? Cóż, istniało takie prawdopodobieństwo. Japończyk nie był szczególnie dobry w konfrontacjach, a ta wydawała mu się przegraną po całej linii. Bo przecież i tak nie mógł jej powiedzieć prawdy! A nona zdawała się wyczuwać kłamstwa wylatujące z jego słów na kilometr. Przerażające!
— Jeszcze nie. — Potwierdzi swoje poprzednie stwierdzenie, bo ono akurat było prawdą. Jeszcze nie zna Doriena Crawleya. To, że niebawem miał się to zmienić było inną sprawą.
Dziewczyna zdawała się nie być zadowolona z tego, że coś przed nią ukrywał. Ba, zdawała się być bardzo świadoma tego, że nie chciał jej tego powiedzieć i że jeżeli będzie ciągnąć go za język dowie się jeszcze mniej. Cóż, wiedział od początku, że nie była głupia. Przecież dlatego mówił jej, że sprzątanie chaty jakiegoś starego dziada nie jest jej przeznaczeniem!
— To bardziej skomplikowane. — Pękł w końcu, decydując się na to, żeby powiedzieć jej chociaż trochę. Nawet, jeżeli nie mógł zdradzić wszystkiego, odrobina prawdy nie powinna nikogo zaboleć, ani jego, ani ją.
— To znajomy mojego przyjaciela. Mam z nim rozmowę z kilka dni. — Nie zdradził nic więcej, ale uznał, że to nie powinno być problematyczne. I było też prawdziwe, także brak kłamstwa zawsze na plusie!
— Zapamiętam. — Parsknął w końcu. — Jeżeli uznam, że był dla mnie niemiły dam ci znać, żebyś wyprała mu pościel w jakimś śmierdzącym środku. Albo coś w tym stylu.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Oho, czyżby Makoto - Nieprzenikniony Healer Bagietkowy, Najskrytszy z Pradawnych Ludów Lekarzy Ku Czci Przodków, Arcymistrz Ucieczek Wyborowych i Ten, Który Nigdy Nie Przemawia postanowił uchylić rąbka tajemnicy? Czyżby Catherine przez przypadek zastosowała jakąś sztuczkę psychologiczną i nakłoniła Azjatę do podjęcia tematu? Musi zapamiętać ten sposób prowadzenia dyskusji, bo kto wie kogo jeszcze będzie musiała w swoim życiu przekonać do ujawnienia sekretów? Nie łatwo było żyć będąc ciekawską jednostką, ale najwyraźniej bogowie uśmiechnęli się do niej i pobłogosławili ją udanym fortelem.
Czekała w napięciu na to, co miało paść i miała wrażenie, że nie czuła takich emocji od czasu czekania na kolejne odcinki ulubionej serii. Może właśnie dlatego jej zaskoczenie po usłyszeniu wyczekiwanych słów było… autentycznie ogromne. Nie wiedziała w sumie czy zacząć się śmiać, zapowietrzyć, wyjść i wrócić czy wszystko na raz. Wybrała coś pomiędzy opcją pierwszą a drugą. Naprzesz krótką chwilę siedziała w milczeniu z bardzo głupim wyrazem twarzy, bo nawet nie zanotowała faktu, że rozdziawiła usta niczym karp na święta. Gdy to minęło parsknęła tak histerycznym śmiechem, że aż musiała położyć się na stoliku, żeby nie zakłócić spokoju pozostałych gości kawiarni.
- Czekaj, czyli Ty po prostu się stresujesz spotkaniem z tym typem? - zapytała w końcu, starając się uspokoić. Aż musiała odgarnąć kosmyk włosów, który wyśliznął się z upiętego warkocza.
- Okej, czyli to o to ci chodzi. Kurde, nie strasz mnie tak. Ja tu już myślałam, że Ty znasz jakieś brudne sekrety rodu Crawley a ty po prostu masz stresa. Uf, ulżyło mi.
Odetchnęła ponownie i jeszcze kilka razy musiała zaśmiać się pod nosem, aby całkiem wrócić do normy. Naprawdę z tyłu głowy już miała wizje rodem z kryminałów czy innych horrorów, więc w sumie pasuje jej, że sprawa wyszła tak trywialnie.
- Bedzie git, spokojna dupa. - poklepała Makoto po ramieniu, aby dodać mu otuchy. - Powiem ci z doświadczenia, że gość jest trochę sztywny i wydaje się być trochę zblazowanym służbistą, ale nie jest taki zły. Dostaniesz kawę i w sumie gada bardzo do rzeczy. W sensie - konkretnie. Jak wojskowy czy coś. Jak nie dostaniesz kawy to wtedy zacznij się zastanawiać. I daj znać, to dostanie bagietą. Kawa to przywilej, ale i prawo! No herbata też jest akceptowalna.

Makoto Saitō

Makoto Saitō
Liczba postów : 316
Och, Makoto znał brudne sekrety rodziny Crawley. Albo przynajmniej jeden konkretny sekret. I lepiej było, żeby zachował go dla siebie. Ale czy na pewno? Cóż, na pewno lepiej dla niego było nie wyjawiać takich rzeczy zwykłym ludziom, z pewnością miałby z tego powodu sporo kłopotów. Poza tym, panna Valette pewnie zaśmiała mu się w twarz i uznała za szaleńca, gdyby powiedział jej, że koleś dla którego pracuje jest tak naprawdę wilkołakiem. Tyle, że nie był pewien, czy pozwolenie jej na życie w tym jego domu było dla niej bezpieczne. Liczył na to, że mimo wszystko tak.
— Stresuję? Tak, można tak powiedzieć. — Nie zamierzał wchodzić w głębsze szczegóły. Nawet też nie skłamał, spotkanie z Crawleyem było dla niego stresujące. Głównie dlatego, że nie do końca rozumiał, po co miał się z nim spotykać. Czy nie mógł po prostu zostać z Cecilem i udawać, że nie znał żadnych innych wilkołaków? Cóż, de Vere miał na ten temat inne zdanie i być może to po prostu lojalność wobec znajomego sprawiła, że odsyłał zagubionego wilkołaka do najbliższego stada. Makoto sam nie był pewien, co o tym myśleć.
— Jak nie zaproponuje kawy to zacząć się martwić. Zanotowane. — Uśmiechnął się do dziewczyny lekko, prawie niezauważalnie. Może powinien mieć ją bardziej na oku? Tak na wszelki wypadek? Kto wie, co siedziało w głowie tego całego Crawleya.

_________________
The body is a slave to its impulses.
The thing that makes us human is what we can control. After the heat of the moment has passed, we can cool off and clean up the messes we made.

Catherine Valette

Catherine Valette
Liczba postów : 41
Catherine musiała zrewidować swoje postrzeganie Makoto jako starszego brata. Czasami - jak widać - były momenty, gdy to ona była bardziej jak starsza siostra. Najwyraźniej gdy przychodziło do spraw poważnych, edukacyjnych i przyszłościowych to azjatycka część tego niepisanego rodzeństwa przejmowała inicjatywę w wychowywaniu. W sumie czego innego mogłaby się spodziewać? A niech ktoś się oburzy na stereotypy to poszczuje go jamnikiem, którego jeszcze nie ma! Jamniki to psy myśliwskie, niech żaden delikwent nie myśli, że jak niskopodlogowiec to niegroźny. Jak to mówią - mały, ale wariat.
Westchnęła po raz kolejny z uśmiechem i pokręciła głową, jakby właśnie zastanawiała się co zrobić z urwisem, który wrzucił piłkę do sąsiada za płot. Otworzyła menu by sprawdzić ile wyszła jej czekolada. W końcu niedługo przydałoby się zbierać, a nie chciała nadszarpnąć tutejszej gościnności pana doktora. Położyła za wczasu kwotę powiększoną o mały napiwek obok swojej szklanki.
- No proszę, czyli Ty będziesz mnie gonił do szkoły, a ja będę cię uspokajać, gdy przyjdzie do kontaktów interpersonalnych? Mi tam pasuje, mogę być twoim konsultantem do spraw międzyludzkich. W zamian jak mi się wszystko uspokoi w życiu to pogadamy jeszcze o tych szkołach i innych stażach. Stoi? - zapytała z uśmiechem, wyciągając przed siebie dłoń.
- I napisz mi jak tam pierwsze spotkanie z panem dyrektorem, bo aż jestem ciekawa czy będziemy mieć takie same odczucia. - dodała konspiracyjnym szeptem z uśmiechem, który przywodził na myśl chochlika.

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach