10.01.2024 Pierwsze koty za płoty

2 posters

Go down

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Paryskie przedmieścia, szczególnie późnym wieczorem, były idealne na nieoficjalny zlot fanów motoryzacji. Natomiast tereny starej fabryki tekstyliów idealnie nadawały się na tor. Droga ciągnęła się wokół ruin, a że ta była sporych rozmiarów, z góry narzucała dość spory dystans do pokonania.
Nie od dziś wiadomo, że to właśnie to miejsce cieszy się dużą popularnością wśród konkretnej grupy ludzi. Stara fabryka znajdowała się daleko od domów, czy nawet innych zakładów, które prosperowały. Zero ludzi dookoła, zero skarg na hałasy, więc i służby średnio interesowały się tym, co się tutaj, od czasu do czasu, odbywa.

Wampir, oczywiście, przybył na miejsce, ale bynajmniej nie dlatego, żeby uczestniczyć w tego typu zabawie. Sprawa miała się inaczej. Dzień wcześniej Dimitri dał znać, iż rzekomo mechanik chciałby poznać więcej szczegółów na temat roboty, którą kilka miesięcy wcześniej Marcus sam mu zaproponował.
Tak właśnie najlepiej - brać ludzi z polecenia. W takich interesach nie było ważne, czy współpracownicy się znali. Ważniejsze od tego było to, czy znali tę samą osobą, na której obaj mogli polegać. Brunetowi wystarczyła informacja, że Andre zajmował się przewożeniem różnych różności. Było większe prawdopodobieństwo, iż taka osoba nie straci głowy w razie kłopotów, a to przecież było w tym wszystkim najistotniejsze.

Brunet zaparkował swoją Toyotę z dala od całego tego samochodowego zgiełku. Wyszedł, poprawił kołnierz szarego płaszczu i skierował się w stronę wejścia do starej fabryki. Spojrzeniem wyhaczył już wcześniej znajomą postać, zresztą, widzieć w nocy to nic trudnego dla wampirzych oczu.
Przywitał się z Dimitrim krótkim, pewnym zaciśnięciem dłoni. Obaj stali na schodach ruin, podczas gdy niedaleko zbierał się tłum, a w tle słychać było dźwięk silników samochodów, których kierowcy testowali ich możliwości.
- Dobry wieczór panu. - Rzekł na wstępie, zawieszając wzrok na mężczyźnie.
Rusek wzrostem sięgał Marcusowi. Surowe rysy twarzy nie tyle wskazywały na narodowość słowiańską, co również na to, iż był mniej więcej rówieśnikiem, zarówno bruneta, jak i Andre.
- Dobry. - Odmruknął Rusek i od razu sięgnął po paczkę papierosów, a następnie wyciągnął jednego, żeby zaraz go odpalić. Choć brzmiał beznamiętnie, Marcus dobrze wiedział, że ten darzył go sympatią ze względu na tę jedną sytuację, która ich doprowadziła do punktu, w którym obaj teraz się znaleźli.
- Jak się ma Monique? - Spytał Marcus, odwracając wzrok od Ruska.
- Jest tylko lepiej. - Odparł od razu Dimitri, wypuszczając z ust dym. Nie był wylewny w emocjach, ale na jego twarzy gościła pewnego rodzaju ulga. Dobrze wiedział, że Monique, jego siedemnastoletnia córka, przeżyła dzięki Marcusowi. To właśnie brunet znalazł dla niej dawcę nerki, kiedy ta w tak młodym wieku cierpiała na nieodwracalną niedoczynność nerek.
- Miło mi to słyszeć. - Obwieścił pogodnie Marcus.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Rusek finalnie odchrząknął zalegającą od dłuższego czasu flegmę i skinieniem dłoni zaprosił Vanina do stanięcia tuż obok. Sam zaś oparł się rękoma o kontur czegoś, co kiedyś najpewniej było – albo dopiero miało się stać – oknem. Stąd, najzwyczajniej w świecie, mogli dostrzec niemal całą okolicę, która była istotna: linię startu i mety zarazem. Szlak dookoła wymagałby przejścia do przeciwnej okiennicy.
Fakt faktem, żadnego z nich (ani Marcusa, ani Dimitra) nie interesowały potyczki zapalonych fanów motoryzacji, ale, sądząc po obecności innych, podobnych im „ważnych ludzi” w budynku (choć na innych piętrach), takowe było zbędne – nie od dziś wiadomo, że sport przyciąga hazardzistów. Kibicowanie „swojemu” było jak wojna, tyle że prowadzona na niby. Ludzie do siebie nie strzelali, nie dźgali się i nie ginęli (najczęściej). Ale jednocześnie wskakiwali na ekstremalnie wysokie fale adrenaliny. Takich odczuć nie da najbardziej zajebisty seans kinowy, koncert rockowy ani uliczna manifestacja. Takie emocje może dać tylko to. Wyścig.
— Twój przyszły kierowca — wskazał palcem, łapiąc w międzyczasie wdech wolny od dymu papierosowego. Jeszcze. Bo te nadejdą w chaotycznym tempie, gdy pojazd zniknie z widoku. — To świr.
Pod zgrabnym, świr, określeniem mogło się kryć doprawdy wszystko, ale w ustach Dimy zwykle znaczyło tyle, co komplement lub osobliwy zachwyt dla braku instynktu samozachowawczego. I pewnie można by powiedzieć: przecież to wada! Szkopuł w tym, że właśnie takich ludzi potrzebowali. I Vanin, i ojciec Monique. Ludzi, którzy robili wszystko, byle tylko poczuć, że jeszcze są żywi.
Silniki zebranych przy mecie pojazdów, a było ich całe cztery, ryknęły doniośle. Gdzieś w okolicy urwał się gwizd, z wnętrza samochodów niosły się basy głośnej muzyki. Na środku asfaltowej nawierzchni stanął mężczyzna, który na sekundę przed przeraźliwym piskiem machnął obiema rękoma ku dołowi. Ciemność otulała płaszczem z materii, której na imię było wolność i niebezpieczeństwo. Wyścig właśnie się rozpoczął. I choć główna trasa toru była prosta, tak zakręty – cóż – kręte. By nie wypaść z trasy należało wziąć ją nieomal ślizgiem, co przy tak ogromnej prędkości wymagało i panowaniem nad machiną, i własnym ciałem, którego najmniejszy, niezaplanowany ruch mógł spowodować katastrofę.
— Co on kurwa wyprawia? — burknął pod nosem Dima, kiedy pojazd, niezaprzeczalnie należący do niego, nie ruszył się nawet o centymetr. Zamiast tego, mrugnął światłami i dopiero wtedy ruszył, momentalnie rozwijając prędkość, na którą przeciwnicy mieli zdecydowanie więcej czasu. Może chciał przegrać, kto wie.
Pierwsze okrążenie dominował czarny, drugie zaś zrównał z pomarańczowym. Pojazd z kierowcą stale przesuwał się w tabeli, podczas trzeciego zajmując – analogicznie – trzecią pozycję. Czwarte. Piąte. Wynik zaprzeczał logice, niemniej spełnił swoje zadanie: wywołał emocje, które w przypadku ruska objawiły się maluczkimi kropelkami potu ślizgającymi po zwieńczeniu czoła, a zaciśnięte na obrzeżach okiennic palce wydawały się gotowe do ciskania cegłami w zawodników. Sądząc po koszuli, poluźnionej przy krtani, Dimy ostatecznie na całej inwestycji jedynie zyskał. Odetchnął z ulgą, po prawdzie.
— Debil.
Na dole zaś, na torze, zbiegowisko rozjechało się w bliżej nieokreślonych kierunkach. Po poprzednich wydarzeniach, nie licząc śladów opon na nawierzchni, nie było nawet śladu. W budynku nie ucichło, wręcz przeciwnie. Jedni wiwatowali, inni zaś – toczyli zażyłe, wątpliwie przyjemne, rozmowy.
Minęło niespełna parę minut, gdy żwir na prowizorycznych schodach począł nieść za sobą nowinę o nowoprzybyłym towarzyszu Debilu. André: znaczy się. Jego serce biło jak oszalałe, choć twarz wyrażała prędzej błogą radość, niźli podenerwowanie. W naturalnym dla siebie luźnym stylu przemieszczania znalazł się tuż obok mężczyzn.
Najpierw rzucił ruskowi kluczyki, potem zaś wyciągnął rękę do Marcusa, a kiedy została uściśnięta, przystanął między nimi. Z kieszeni spodni wyciągnął plastikową paczkę z uwielbianym przez siebie przysmakiem, rozsypując przy tym zebrane w podszewce ziarna.
— Ty go tak postresowałeś? — zwrócił się do niego francuz, łupiąc zębami słonecznik. — Niezłe z ciebie ziółko.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Twój przyszły kierowca
Oczy wampira powiodły za palcem, żeby utkwić wzrok na wskazanym samochodem. Twarz Marcusa, rzecz jasna, nie wyrażała żadnych emocji. To, co miało się stać, nie było dla niego zaskoczeniem. Widząc ten cały teatrzyk z przegrywającym kierowcą, wkrótce ogarnął, do czego to wszystko zmierzało. Jednak, to nie miało większego znaczenia.
- Ten kierowca... - Zaczął, podchodząc bliżej okna i oparł się plecami o ścianę, bynajmniej już nie spoglądając na wyścigi. - ...Potrafi też jeździć bezpiecznie? - Dokończył swoje pytanie, które było okraszone wyraźną nutą zmartwienia. Głównym powodem, dla którego brunet upatrzył sobie Andre było to, iż słyszał, że ten zwyczajnie zajmował się przewoźnictwem i nie mógł robić tego od niedawna, skoro miał szacunek i zaufanie Dimitriego. Lata doświadczenia i działanie w tym okręgu musiały świadczyć o tym, że jednak kierowca-debil zachowywał niezwykłą ostrożność w trakcie wykonywania swojej roboty, a jednak Marcus chciał wyzbyć się wątpliwości.
- Potrafi. Rozróżnia pracę od zabawy. - Odpowiedział Rusek nieco poddenerwowanym tonem, wyglądając cały czas przez okno. - A przynajmniej zaczął rozróżniać, odkąd zaczął uczyć się na własnych błędach.
Na emocjonujące się słowa Dimitriego brunet nawet pofatygował się, żeby wychylić się futryny okna i przyjrzeć się temu, co działo się w obecnym czasie. Z kolei na czułe nazwanie Andre debilem Marcus parsknął krótko przez nos. Niemniej, nie odzywał się do przyjścia intryganta.
Uścisnął dłoń z Andre, kiedy ten tylko pojawił się w tym samym pomieszczeniu.
- Bynajmniej. - Odparł od razu Marcus, spoglądając na mechanika kątem oka. Jego wzrok znowu utkwił na jego nodze, która kuśtykała. Ponownie i uporczywie zaczął zastanawiać się nad niedziałającym poprawnie kolanem.
- Andre, pajacu. - Rzucił Rusek w stronę Francuza, kiedy już złapał kluczyki. Przetarł zaraz pot z czoła. - Zaraz czterdziestka na karku, a ty urządzasz brawurę, jakbyś był jeszcze dzieciakiem. - Podsumował zgryźliwie mężczyzna, a następnie pokręcił głową z dezaprobatą. Oparł się o parapet i ponownie sięgnął po papierosa.
- Mniejsza z tym... - Zaczął, podczas gdy odpalał fajkę trzymając ją w ustach. - Znacie się, więc przedstawiać was sobie nie muszę. Andre, razem z panem Vaninem jesteśmy w stanie zarobić. To specjalista z gatunku tych bardzo pożądanych na czarnym rynku. Lekarz, konkretniej. Wiesz do czego zmierzam?
Marcus stał, biernie przysłuchując się dialogowi. Oderwał się tylko plecami od ściany, ale to już odkąd mechanik zawitał w pomieszczeniu. Obejrzał swój płaszcz, otrzepując go z resztek brudu, jakie ewentualnie przyczepiły się do materiału przez chropowatą powierzchnię budynku.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
— Masz rację. Za rok żona, dom i co najmniej pierworodny — parsknął André, nie czyniąc sobie ze słów kompana żadnej zwady. Cóż, zbierał podobny opierdol częściej niż rzadziej, toteż zdążył przywyknąć do zestawu obelg i karcących zwrotów. Już normalnie puszczał je wolno między uszami, a od dłuższego czasu nawet nie przyjmował do świadomości. Był dzieciakiem. Dzieciakiem w ciele prawie czterdziestoletniego mężczyzny. Czy mu to przeszkadzało? Absolutnie. Może gdyby na horyzoncie widniała kandydatka do miana żony, wtedy w umysł francuza wdzierałaby się wątpliwość co do prowadzonego życia, ale na to się nie zapowiadało. — Jakieś małe „m” za kasę z tej brawury, co myślisz?
Chevalier wypluł łupinę pod własne nogi, od razu chwytając za kolejną garść ziaren. Pogodny nastrój nie opuścił go nawet na krok. Co innego Dimitri, który choć wyrozumiały, niekiedy tracił pokłady cierpliwości przy mechaniku. Summa summarum, gdyby nie łączyło ich tak wiele, pewnie dałby mu łopatę i kazał kopać sobie grób. A tak… Od nienawiści do długowłosego silniejsza była tylko biznesowa przyjaźń.
— Powiedzmy — mruknął, mając w głowie pewien zestaw potencjalnych scenariuszy. Na moment znieruchomiał, wykazując oznaki żywotności jedynie za pośrednictwem nabieranych z wolna oddechów. Po chwili zreflektował i zwrócił spojrzenie na „lekarza”, którego sylwetkę zapamiętał aż nadto dobrze. Ot, wyróżniał się i tego nie potrafił mu odmówić. Głównie za sprawą kompletnie niepasującego do sytuacji odzienia. — No, pochwal się Panie ładny, co takiego robisz tymi gładkimi rączkami?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Dimitri jeszcze raz pokręcił głową z dezaprobatą. Prychnął nawet, już bardziej do samego siebie, kiedy orientował się za każdym razem, jaką miał słabość do Andre i jego głupawych odzywek. Nigdy nie potrafił pozostać długo na niego zły, nieważne, jak bardzo chciał.
- Akurat baba by ci się przydała. Może byś przy jakiejś zmądrzał. Albo nabrał ogłady.- Skomentował mrukliwie, wypuszczając dym z ust. Wiedział jednak, że dla takich, jak Andre nie było nadziei. Dobrze sobie zdawał sprawę, że mechanik za bardzo należał do tych "wolnych niczym ptak". Wieczny singiel, który nie da się uwiązać w sidła małżeństwa.
- Spokojnie, zarobisz sam. - Odpowiedział od razu, co miało być wstępem do przedstawienia biznesu.
Marcus, przypatrywał się nodze Andre, raczej niewzruszony ich przyjacielskiej wymianie zdań. Dopiero, gdy padł zwrot, najwyraźniej w jego stronę, podniósł głowę na mechanika. Skrzywił się nieznacznie, słysząc coś o gładkich rączkach, ale nie odniósł się do tego.
- Coś podobnego, co robi pan z samochodami, panie Andre. Szukam części wymiennych dla ludzi. - Zaczął, pozwalając sobie na wymuszony uśmiech. - Oczywiście, to nie takie proste, jak w przypadku wymiany części w maszynie. To, co ja robię, wymaga większej precyzji. Dochodzi do tego zgodność między biorcą a dawcą. Wiele zmiennych. - Dokończył, nieświadomy tego, że właśnie mógł umniejszyć zawodowi, jakiemu oddawał się Francuz. Przeniósł za chwilę wzrok na Dimitriego, który w ciszy obserwował Vanina. Mężczyzna zaraz spojrzał na Andre.
- Wycina narządy. - Wyjaśnił skrótowo, a brunet skinął przy tym głową. - Więcej o nim wiedzieć nie musisz. Będziesz kurierem. Dostajesz telefon i się zjawiasz. Robota będzie w godzinach nocnych, więc musisz być na czujce i odbierać telefon. - Dodał zaraz, strzepując popiół z papierosa.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Może i by przydała. Baba. Tylko co z nią później uczynić, jak wrzask dzieci przyprawiał go o ból głowy, a na stawianiu fundamentów pod dom znał się tyle, co na kosmetologii – wcale. Oczywiście, to nie tak, że Chevalier nigdy nie wszedł w jakiś mniej lub bardziej poważny związek. Wszedł. Niemniej, każdy z nich kończył się po skoku w bok. Młodość rządziła się swoimi prawami, z których najzwyczajniej w świecie korzystał. Z czasem zmądrzał i dorósł do odsiewania potencjalnych „miłości”; informował na wstępie, że co do zasady spotkania pozostaną, o właśnie, jedynie spotkaniami.
— Przypomnij, ile lat ma Monique? — powiedział André, pozwalając jednocześnie, by zawadiacki uśmiech zawładnął jego mimiką. Na krótko, bo zaciśnięta pięść ruska szybko przypomniała mu, że z pewnych spraw nie należało nawet żartować. Zwłaszcza jeśli mowa o Monique, rozpieszczonej i rozwydrzonej gówniarze, którą szukał po całym Paryżu, gdy nawiała z jakimś ćpunem.
Niewiele myśląc, uniósł nieznacznie dłonie na znak pokoju, co by nie skończyć przekopanym na ziemi. O Dimitrim mówiono w półświatku niewiele (co typowe dla wysoko postawionych ludzi), ale jeśli już mówiono, to wspominano, iż jego metody pacyfikacji były niezwykle dotkliwe, a siła przewyższała wizualne możliwości.
Francuz spoważniał słuchając wywodu Vanina. Na przestrzeni lat robił wiele wątpliwych moralnie rzeczy. Nigdy takich. Aż takich. Bo to, że uczestniczenie w handlu organami należało do gatunku skurwysyńskich akcji, nikomu nie trzeba nawet tłumaczyć. Powieki bruneta opadły nieznacznie, jak gdyby próbował wyostrzyć sobie obraz ludzkiego mechanika. Ni w ząb nie wyglądał na kogoś, kto skrzywdziłby muchę, nawet gdyby chciał. Wszystko, co powiedział, brzmiało jak nieśmieszny żart, choć Marcus – i Dimitri również – nie wyglądali na rozbawionych.
— Precyzja to nie synonim do skurwysyństwa — spuentował lekko André, nie znosząc oczu z doktorka. Jeszcze nie czuł potrzeby wykazywania nadmiernych emocji. Chociaż – to jasne – spokojne słuchanie, jak ktoś przyznaje się do zabawy we flakach, nie należało do najprzyjemniejszych. Niemniej, w życiu nauczył się jednego – nie próbować zmieniać tych, dla których na zmianę jest zwyczajnie za późno. To, co robił lekarz, świadczyło tylko o nim, a fakt, iż rozszerzał pole działania, przekreślało szanse na to, by planował ten proces w najbliższym czasie zakończyć. Szkoda pary na kogoś takiego.
— Skąd bierzesz dawców? — zapytał, wciąż ważąc wszelkie „za” i „przeciw”. — Gdzie później trafiają?
Czy powinien zadawać te pytania? Nie. Czy miał prawo pytać? Również nie. Czy go to jakkolwiek obchodziło? Ani, kurwa, trochę. Jeśli miał w coś wejść, musiał być tego pewien. To domena ludzi myślących – podejmować świadome decyzje, a nie na chybił trafił. Mógłby, owszem, ale dla żadnych pieniędzy nie warto się kurwić. A że kurwienie się znaczyło w słowniku mechanika tyle, co zrywanie z własnymi zasadami, to drugorzędna sprawa.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Owszem, Rusek niemal od razu zagotował się na wzmiankę o Monique. Nawet Marcus wyczuł zagęszczenie atmosfery i zerknął ukradkiem na wzburzonego Dimitriego. W głowie bruneta dziewczyna była za młoda, żeby jakkolwiek rozważać ją na potencjalną partnerkę. Gustowanie w młodych przez o wiele starszych mężczyzn było co najmniej obrzydliwe.
- Andre, stąpasz po cienkim lodzie. - Przywołał do pionu mechanika chłodnym tonem, wyciągając rękę w jego stronę i zagroził wymownie palcem. Najwyraźniej obaj szybko doszli do wniosku, że nie było sensu zaogniać tej sytuacji i puścili szybko w niepamięć głupią odzywkę Francuza.
Marcus zamrugał, wewnętrznie zaskoczony łatwym stwierdzeniem mechanika, choć poza tym, jego mimika się nie zmieniła. Oczywiście, zdawał sobie sprawę z tego, że jego działania były co najmniej wątpliwe, ale... Nie uważał, że to, co robił, było doszczętnie złe.
- Nie nazwałbym tego skurwysyństwem, tylko oszczędnością zasobów ludzkich. - Odparł gładko, jakby niewzruszony słowami Andre. Zaraz padły pytania w stronę Marcusa, ale wtrącił się Rusek.
- Wiem, co próbujesz zrobić, Andre. - Westchnął Dimitri i odchylił głowę. Wyglądał przez chwilę tak, jakby sam miał wątpliwości wobec słuszności takiego biznesu. Albo przynajmniej jak ktoś, kto już odbył podobną potyczkę w głowię, jaką właśnie przerabiał mechanik. - Obaj dobrze wiemy, że to praktycznie nigdy nie będzie tyczyć się ludzi, którzy oddają organy dobrowolnie. Czy odpowiedź cokolwiek zmieni? - Dokończył i wyrzucił wypalonego papierosa przez okno. Marcus zerkał kątem oka na Dimitriego, a zaraz przeszedł spojrzeniem z powrotem na Andre.
- Dla sprostowania, nie ja będę się zajmować znajdywaniem biorców i dawców. Co prawda, mogę to robić, ale... - Urwał, mrużąc delikatnie oczy, zastanawiając się, czy powinien opowiadać tyle szczegółów. - Z pewnych logicznych powodów moje źródło nie może być zbyt często używane. - Wyjaśnił bardzo ogólnikowo, koniec końców nie chcąc zdradzać za wiele. Musiałby wytłumaczyć najpierw mechanikowi, że pracował jako lekarz i miał dostęp do ewidencji pacjentów. Miał łatwy wgląd, by ustalić zgodność tkanek pomiędzy potencjalnym dawcą a biorcą, ale porywanie ludzi, szczególnie rdzennych mieszkańców kraju posługujących się językiem francuskim przysporzy więcej problemu i niemal od razu zaalarmuje służby.
- Najbezpieczniejszą metodą jest pozyskiwanie organów od uchodźców. Albo zmarłych, ale ta druga opcja, rzecz jasna, będzie znacznie rzadsza. Co do tych pierwszych, to nie pytanie do mnie. - Kontynuował niewzruszony, zerkając wymownie w stronę Dimitriego.
- Będą żyć. - Odparł krótko Dimitri, zawieszając uważny wzrok na Andre.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
Chevalier zaśmiał się krótko. Z politowaniem, należy nadmienić. Oszczędność zasobów ludzkich. Dobre. Dotychczas to głównie siebie samego postrzegał jako chodzącego na dwóch nogach cwaniaka, który swoje idiotyczne decyzje nazywał, lub uzasadniał, w mądry, acz wyświechtany sposób. A oto proszę, stanął naprzeciw doprawdy wprawionego przeciwnika. I to takiego, który szczerze wierzył w te słowne wydmuszki. A to z kolei nakazywało mu myśleć, iż Vanin miał nie po kolei w głowie. Najprawdopodobniej trafnie.
Ciężko mu było określić, który scenariusz jest gorszy: ten, w którym lekarz wiedziałby, iż czyni źle i tłumaczył to w głupi sposób, czy ten, w którym nie do końca rozumiał owo zło, szczerze określając je w taki, a nie inny sposób. Z oczywistych względów bliżej było mu do wytypowania opcji numer dwa.
— Gówno prawda — podsumował bez wyrazu i jakichkolwiek przejawów agresji, ponownie sięgając ziaren.
Skorupka za skorupką lądowała już nie tyle obok butów André, ile prowokowanego w tejże chwili ruska. Mechanik nie zgadzał się z ideologią Białorusina, to bardziej niż pewne, ale nie silił się na groźby czy prośby. Dimitri musiał mieć rację, kiedy mówił, że francuza niewiele dzieliło od pokoju bez klamek. Swój do swego ciągnie.
— A jej brak cokolwiek zmieni? — odbił, czyniąc z monologu Dimitra nieomal filozoficzne pytanie. Zaraz pośpieszył z uzasadnieniem własnej dociekliwości. Słusznej, jeśli dłużej nad tym pomyśleć. Koniec końców, wszystko sprowadzało się do nawiązania owocnej współpracy, a ta, cóż, wymagała odpowiedniego przygotowania na wszelkie okoliczności. — Z dwojga złego wolę wiedzieć, do czego przykładam ręce.
A jeśli o rękach mowa – wyciągnął jedną z nich, tę, która nie była zajęta poborem słonecznika, w kierunku Dimy. Ruch był na tyle wymowny, by rusek uchylił wieko paczki i poczęstował Chevaliera najlepszą z najlepszych marek papierosów: cudzesy. Wsunięty w usta nośnik nikotyny jeszcze przez dłuższą chwilę pozostanie nieodpalony. Aż do zakończenia wypowiedzi Vanina – jeśli chcieć być konkretnym.
— Proszę, proszę. Ledwo się obrócę, a ty już handlujesz własnymi braćmi — rzucił, chcąc kontynuować wciskanie kolejnych szpilek w bok „przyjaciela”, ale przerwał generowanie ukrytych obelg w moment, w którym padło kluczowe stwierdzenie. — Chyba lubisz się zabierać do spraw jak pies do jeża, co?
Kończąc zdanie, swoją uwagę skierował na osobę Marcusa.
— Co się stało z poprzednim kierowcą? Też zaoszczędziłeś jego zasoby? — kontynuował nawał pytań. Zaraz machnął ręką, tym samym dając rozmówcom do zrozumienia, że akurat to było jedynie celowym wzburzeniem toku rozmowy. Ukradkiem spojrzał na obecny na nadgarstku Białorusina zegarek. — Tyle mi wystarczy. Przejdźmy do konkretów. Za ile?
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Brunet zmarszczył nieznacznie brwi. Odniósł wrażenie, że Francuz ewidentnie nie rozumiał idei, jaka nim kierowała i oddał się pochopnemu podsumowaniu. Gówno prawda. Vanin prychnął przez nos, powstrzymując się od komentarza. Nie zamierzał tłumaczyć swoich działań. Dobre, czy złe. Zapewne był tym, któremu na pewno już dawno uszykowali miejsce w piekle. Tutaj pojawił się wampiryzm i pokrzyżował plany. To jest prawie tak, jakby Marcus pokazał środkowy palec w stronę tego, co szykował pośmiertne tortury w kotle. Tylko, że brunet rzeczywiście wierzył, że nie działał na rzecz złu. Był jego uczestnikiem, dokładał swoją cegiełkę, ale na jego działaniach mogli korzystać inni. W całym tym biznesie nie było nikogo, kto tracił. Byli co najwyżej ci, co nie zyskali - bo przecież bez jednej nerki dało się żyć, prawda? A i nie tylko o tych narządach mowa.
Dimitri wygiął usta w nieznanym grymasie.
- Masz do tego prawo. - Przyznał tylko na uwagę Francuza. Oczywiście podał mężczyźnie papierosa, o którego poprosił. Natomiast kolejna jego wypowiedź znowu zagotowała Ruska. - Nie braćmi. Za kogo ty mnie masz. - Warknął. Dimitri miał zasady i, jak na człowieka z poszanowaniem własnego, rosyjskiego narodu przystało, wziął się za narodowość gorszej - w jego mniemaniu - kategorii. - Koniec tematu. Więcej nie musisz wiedzieć. - Dodał. Nie dlatego, że pod wpływem wpychanych w niego szpilek chciał jak najszybciej uciąć temat, tylko rzeczywiście lepiej było dla Andre, by nie wiedział wszystkich szczegółów.
Marcus znowu ożywił się, gdy Francuz postanowił się do niego odezwać. Machnięcie ręką było jednak dezorientujące, dlatego milczał.
- Piętnaście procent za każdy kurs, w zależności od rodzaju sprzedanego organu. Zgodnie z obecnym kursem czarnego rynku, jeśli nerka chodzi po dwadzieścia tysi, dostaniesz z tego piętnaście procent. Jeśli płuco idzie za sto tysi, analogicznie dostajesz piętnaście procent. - Wyjaśnił na spokojnie Dimitri.

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

André Chevalier

André Chevalier
Skrót statystyk : WADY
— Wadliwa pamięć krótkotrwała [-1]
— Alergik [pyłki, -1 PRC]
— Naznaczony [-1 skup]

ZALETY
— Spowiednik
Liczba postów : 114
André uśmiechnął się i wypuścił wezbrany w płucach dym nozdrzami. Za kogo go miał? To pytanie miało szereg skrajnie różnych zakończeń. Z oczywistych względów część wolał pozostawić dla siebie – znajomość z Dimitrem pozwalała na robienie tego, co kochał, niezwykle niskim kosztem, a często nawet z zyskiem. Wolał nie zakończyć jej przedwcześnie.
— Za gościa, który bawi się w handlarza w pół żywym towarem — przyznał bez ogródek. Ani agresywnie, ani też z zachwytem. Ot, stwierdził prawdę. Znał co nieco Dimitra i w żadnym ze swoich setek rozważań dotyczących biznesów ruska nie otarł się o myśl, jakoby ten był zdolny do czynienia podobnych inwestycji. A tu proszę. Niemniej, powiedzieć, że stanowiło to dla francuza jakiekolwiek zaskoczenie byłoby sporym nadużyciem. Chevaliera z zasady ciężko było zszokować do stopnia, w którym ośmieliłby się to ukazać.
Mechanik wzruszył ramionami. Nie musiał, to fakt. Ale chciał. I to wystarczyło, by zadawał kolejne, być może niepotrzebne, pytania. Gdyby stał pod ścianą, pewnie darowałby sobie wypytywanie. Ale nie stał, a wręcz przeciwnie – uzyskiwane z różnych źródeł finanse wystarczały, by pokryć najpilniejsze potrzeby. Jeśli więc sposób, w jaki organy trafiały na rynek, znacząco kłóciłby się z jego światopoglądem, zrezygnowałby. Jednakowoż na ten moment była to kwestia co najmniej ciężka do osądzenia. Ani go grzała, ani ziębiła. Nic jednoznacznego i prostego.
— Malutko... Nie mówię tak, ale nie mówię też nie — oznajmił mechanik, kończąc, przynajmniej na ten moment, negocjacje. Musiał przetrawić całą tą rozmowę. Paczka ze słonecznikiem została na powrót umieszczona w kieszeni spodni. Pozostało przekazanie mało przyjemnej informacji o niesprawności pojazdu należącego do ruska. Na tym złe nowiny, oczywiście, się nie kończyły: komuś ewidentnie przeszkadzała powiększająca się o stos monet kieszeń Dimitra i w wyrachowany, acz dopuszczalny na torze sposób, planował pozbyć się zawodnika spod jego jurysdykcji. — Zostawiłem Mona Lisę tam gdzie zawsze i zamówiłem laweciarza. Bratva kombinuje jak usunąć cię z gry.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Vanin

Marcus Vanin
Liczba postów : 284
Dimitri zamilkł. Nie mógł bynajmniej zaprzeczyć na stwierdzenie faktu ze strony Francuza. W biznesie zakręcił się od około dwóch lat. Jak to bywało z ludźmi, którzy otarli się o spore pieniądze i okazało się, że można wyciągnąć z interesu jeszcze więcej - doszedł do wniosku, że można dorobić więcej monet na biznesie "przy okazji". Zapewnienie rodzinie przyszłości, a szczególnie córce, było dla niego najważniejsze. W przestępczym półświatku siedział za długo, żeby od tak się z niego wycofać. Po prostu się nie dało. Prędzej czy później, czeka go odpracowanie za grzechy. Kiedyś go zabraknie, w taki albo inny sposób. Nie może zostawić rodziny z niczym. Zwłaszcza Monique.
- Malutko... - Powtórzył Rusek, prychając. - Pan Vanin wie, jak dobrze czerpać z zasobów ludzkiego ciała. Jeśli policzysz sobie przeciętną ilość kursów... - Urwał, sugerując tym samym, że biznes był jak najbardziej opłacalny. - Bez nacisku, Andre. Przemyśl to. - Skończył na tym, wzdychając nieznacznie.
To, że nie chciał wcześniej wplątywać Francuza w biznes, było podyktowane troską. Niemniej, ludzi, którzy podjęli się takiego ryzyka, zaczynało brakować. Odezwanie się do mechanika w tej sprawie mogło świadczyć o pewnej desperacji. Plus czynnik  dodatkowy - Marcus również musiał wiedzieć, z kim będzie współpracować.
Rusek uśmiechnął się krzywo i założył ręce na klatce piersiowej.
- Skurwysyny się nie nauczą. - Prychnął tylko tyle, sugerując, że nie pierwszy raz ktoś próbował wykluczyć Dimitriego z gry. Tak też właśnie było. - Dobra, dzięki. Daj znać, co o tym myślisz. - Dodał zaraz i spojrzał na Marcusa, który dotychczas biernie przysłuchiwał się całej rozmowie. Wydawał się być nieobecny i tak po części było - puszczał mimo uszu wszelkie wymiany, które świadczyły o wiążącej tę dwójkę relacji. Dla Marcusa liczyły się rzeczy istotne.
- Dziękuję za przybycie, panie Vanin. - Zwrócił się do bruneta.
- Ja również dziękuję. - Marcus skinął głową i pozwolił sobie na wymuszony uśmiech. Zaraz zwrócił się w stronę Andre, który najprawdopodobniej szykował się do wyjścia. - Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. - Oznajmił pogodnie brunet, wiedziony dziwnym przeczuciem, iż to właśnie mechanik byłby świetnym współpracownikiem. Dla Marcusa nic innego bardziej się nie liczyło, jak to, żeby mieć dobrego partnera w biznesie. A Dimitri tylko potwierdził jego wnioski, określając go mianem świra.
Brunet opuścił miejsce bez zbędnego pożegnania.

zt x2

_________________
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach