Liczba postów : 792
Silvan nieszczególnie lubił zapuszczać się na teren dzielnic Novus Ordo. Jeszcze tylko tego brakowało, aby napotkał na jakieś nieprzyjemności z tej okazji, które poskutkowałyby tym, że to jemu, będącemu w rodzie, stanie się krzywda i wszyscy bezfrakcyjni jedynie spojrzą na niego z uniesionymi brwiami. To znaczy oczywiście nie chciał, by komukolwiek stała się krzywda, ale nie chciał też tracić argumentu, że bycie w rodzie zapewnią bezpieczeństwo.
Niestety dzisiejszego dnia musiał udać się do jednego ze sklepów na ulicy róż który jak na złość w dwudziestym pierwszym wieku dalej odmawiał oferowania usług dostawy do domu
Wszystko poszło mu sprawnie. Zamówione rzeczy zostały odebrane, pogoda była całkiem ładna, jak na zimę i na razie nikt go nie dopadł, co stanowiło chyba dość dobry znak. Musiał przyznać, że trochę brakowało mu chodzenia po tej dzielnicy Paryża. Dziwnie było myśleć, że nagle nie mógł poruszać się swobodnie po mieście, w którym żył już tyle lat i prawdę mówiąc chyba dalej się do tego nie przyzwyczaił, trzymając się jakiejś nadziei, że wkrótce wszystko powróci do normy.
Po drodze do samochodu nie mógł się powstrzymać i zatrzymał się na chwilę w niewielkiej kawiarence, by wziąć kawę na wynos, kierując się myślą, że skoro nic nie wydarzyło się do tej pory, to raczej już się nie wydarzy, zwłaszcza że do samochodu nie miał wcale, aż tak daleko, a kawę z tego miejsca zawsze lubił, więc chyba warto było zaryzykować.I akurat kiedy wychodził na ulicę napotkał… Szczęśliwie nie ludzi z Novus Ordo.
– Pani Anais? – spytał zaskoczony, widząc blondwłosą familiantkę Tahiry, z którą miał przyjemność kilka dni temu utknąć w jednej windzie. – No proszę, miło panią spotkać, tym razem na otwartej przestrzeni – dodał wesoło, stojąc przed nią w beżowym płaszczu, kolorowym szaliku, który nosił jedynie dla niepoznaki, bo przecież zimno mu i tak nie było, torbą z zakupionymi rzeczami w jednym ręku i kubku z kawą w drugim.
Niestety dzisiejszego dnia musiał udać się do jednego ze sklepów na ulicy róż który jak na złość w dwudziestym pierwszym wieku dalej odmawiał oferowania usług dostawy do domu
Wszystko poszło mu sprawnie. Zamówione rzeczy zostały odebrane, pogoda była całkiem ładna, jak na zimę i na razie nikt go nie dopadł, co stanowiło chyba dość dobry znak. Musiał przyznać, że trochę brakowało mu chodzenia po tej dzielnicy Paryża. Dziwnie było myśleć, że nagle nie mógł poruszać się swobodnie po mieście, w którym żył już tyle lat i prawdę mówiąc chyba dalej się do tego nie przyzwyczaił, trzymając się jakiejś nadziei, że wkrótce wszystko powróci do normy.
Po drodze do samochodu nie mógł się powstrzymać i zatrzymał się na chwilę w niewielkiej kawiarence, by wziąć kawę na wynos, kierując się myślą, że skoro nic nie wydarzyło się do tej pory, to raczej już się nie wydarzy, zwłaszcza że do samochodu nie miał wcale, aż tak daleko, a kawę z tego miejsca zawsze lubił, więc chyba warto było zaryzykować.I akurat kiedy wychodził na ulicę napotkał… Szczęśliwie nie ludzi z Novus Ordo.
– Pani Anais? – spytał zaskoczony, widząc blondwłosą familiantkę Tahiry, z którą miał przyjemność kilka dni temu utknąć w jednej windzie. – No proszę, miło panią spotkać, tym razem na otwartej przestrzeni – dodał wesoło, stojąc przed nią w beżowym płaszczu, kolorowym szaliku, który nosił jedynie dla niepoznaki, bo przecież zimno mu i tak nie było, torbą z zakupionymi rzeczami w jednym ręku i kubku z kawą w drugim.
- Spoiler:
- Rzut na wydarzenie losowe na dzielnicy Novus Ordo: 1
milestone 500
Napisałeś 500 postów!