Zebranie Rodu 24.05.2023

+3
Theo Lacroix
Kjellmar Storstrand
Marcus Wijsheid
7 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
First topic message reminder :

4 Maja, dotarła do was Informacja, że Marcus powrócił do Paryża, była to dobra wiadomość, chociażby po wiadomości o tym, że kilka dni wcześniej zostaje porwany. W wiadomości tej również Augustino informuje was, że stan Marcusa jest na tyle niedobry, że nie jest w stanie się na razie z wami spotkać, jak tylko dojdzie do siebie, będzie chciał się z wami zobaczyć. Do tego czasu On przejmuje obowiązki, zamiast Mikayli, a na dowód tego pokazuje List z pieczęcią i podpisem Marcusa.

20 Maja 2023
Dociera do was wiadomość o zwołaniu zebrania w siedzibie rodowej na 24 Maja.

24 Maja - Dzień zebrania

Zebranie zwołane było na godzinę 19. Czekał w sali zebrań już godzinę przed zebraniem. Mężczyzna był mocno zamyślony, Widać było na jego twarzy kilka dodatkowych blizn. Spojrzenie również się zmieniło, brakowało w nich typowego dla niego ciepła czy uśmiechu. No Dobra na ostatnim zebraniu też tego nie wiele było, jednak tym razem widać było, że zmiana jest głębsza.
Jego twarz, czy odsłonięte ręce zdobiło kilka dodatkowych blizn. Typowe dla niego garniaczek zniknął na rzecz jeansowych spodni i białego t-shirta. Coś ewidentnie zmieniło się w Marcusie. Czuje badawcze spojrzenie, niezdradzające nawet odrobiny emocji, otaksowywało każdego, kto wchodził do sali zebrań. Czekał na wszystkich w towarzystwie Augustino.
Czekał, aż wszyscy się zbiorą, czekał, bo czuł, że ta rozmowa, nie będzie łatwa, ani dla niego, ani dla wszystkich innych. Dopóki nie zebrali się wszyscy, którzy zadeklarowali obecność, nie odezwał się nawet jednym słowem. Na słowa przyjdzie czas.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Ayato Shin

Ayato Shin
Liczba postów : 249
Słuchając opowieści Marcusa, cały czas popijał kawę, która niestety nie była już tak przyjemnie gorąca. Nie robił tego, nudów, lecz by nie pozwolić sobie odlecieć ze zmęczenia. Tak jak wcześniej niezbyt lubił pić kawy, tak teraz nie był w stanie bez niej funkcjonować. Chociaż teraz, w obecnym stanie, nawet z kofeiną, ciężko mu było skupić się na dłużej.

Słysząc słowa Doriena, młodemu azjacie, niemal w jednym momencie skoczyło ciśnienie i poczuł się wyjątkowo rozbudzony. Wypowiedzi starszego go wkurzyła. Metalowy kubek termiczny, gwałtownie odłożył na stół, co z pewnością przykuło uwagę zebranych.

- Uważaj na słowa Dorien, rozmawiamy z ojcem. Nie wiem jakie macie relacje między sobą, jednak Marcus jest naszym alfą i należy mu się szacunek. Rozumiem, że jesteś zły, wszyscy jesteśmy. Nerwy tutaj nie pomogą, więc sugeruję ci się uspokoić. - skrzyżował ramiona, patrząc na starszego. Nie spodziewał się, żeby ten go posłuchał, w końcu w ich oczach był dzieciakiem, jednak nie mógł zostawić tego bez komentarza. Zauważył też gest jaki wykonał Theo i spojrzał na niego, z nadzieją, że młodszy go poprze.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
-Jaki samochód?- zdziwił się na ostatnie słowa swojej siostry, które były dla niego niezrozumiałe. W sumie w ogóle mu wpadł error na myśl, że Kat miałaby komukolwiek pożyczyć któreś ze swoich czterech kółek i nie być kierowcą. To jednak było nie ważne, bo Marcus zaczął snuć swoją opowieść. Przez myśl mu przeszło, że może to i dobrze, że jego brat odłączył się od stada i poszedł swoją drogą. Wtedy pewnie jego historia skończyłaby się znacznie wcześniej. Poza tym stare dzieje wilkołaka nie zajmowały go tak bardzo w tym momencie jak rzeczy nieco im bliższe w chronologii. Opowieści sprzed setek lat mogą sobie posłuchać w zimowe wieczory.
-Wiesz...- odezwał się dopiero jak Dorien skończył. Musiał przyznać, że wilkołak miał dobre zastrzeżenia, ale Kjellmar miał wątpliwości czy ich wyrażenie zmieni cokolwiek. Co się stało to się nie odstanie. Poza tym widział po minie Alfy, że tam musiało się wydarzyć coś bardzo niepokojącego. W końcu co może wprowadzić ponad tysiącletnią istotę w stan w jakim aktualnie był Marcus? A i to chyba było już lepiej niż parę tygodni temu. Powiedzmy, że Storstrand zaczynał rozumieć czemu Wijsheid nie chciał się z nikim widzieć. Rozumiał, ale czy zaakceptuje to już inna para kaloszy.
-Już nie wnikam w to czy musieliśmy o czymś wiedzieć czy nie, ale nie miałeś żadnej możliwości, żeby założyć bezpieczny kanał do komunikacji z nami? Ba, nawet nie musiałby być bezpieczny, bo wcale nie musiałbyś nas informować o wszystkim co się działo. Wystarczyłaby głupia informacja, że żyjesz i wyjazd Ci się przedłuża. Przecież nie żyjemy pod kamieniem, ani w średniowieczu. - o ile spokojniejsi by byli gdyby wilk zechciał się z nimi skontaktować bezpośrednio.

@Ayato Shin @Theo Lacroix @Dorien Crawley @Marcus Wijsheid @Katrine Storstrand
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Słysząc pytanie brata mimowolnie uniosła kącik ust w górę. Nawet jej nie zdziwiło, że właśnie na to zwrócił uwagę.
- Oczojebnie żółte Bugatti. Pancerne, podobno. – wyjaśniła humorystycznie, ale zaraz potem spoważniała, gdy Marcus zaczął swoje wyjaśnienia.
A potem wtrącił się Dorien, Shin… Kołomyja jednym słowem. Kat miała… po prostu mętlik w głowie. Nie chciała ani nad tym myśleć, ani się kłócić ani najlepiej nic nie robić. Tego było jak dla niej po prostu za wiele. Za wiele informacji, do tego cholernie kiepskich, spierdolone życie jakoś za specjalnie jej nie dziwiło, to chyba w jakimś sensie było logiczne. Ale przemyśleć potrzebowała to po cichu. W samotności. Najlepiej na strzelnicy albo dłubiąc w silnikach.
- Marcus… czego od nas oczekujesz? – spytała w końcu, jednak zaraz się zreflektowała. Nie, to brzmiało źle i kompletnie nie tak. – Znaczy nie. Inaczej. – machnęła dłonią, by pozwolił jej zebrać do kupy wszystkie myśli. – W sensie co mamy z tym zrobić? Kurwa, też nie. Uuuugh. – zirytowała się na samą siebie, stawiając obie nogi na podłodze i pochyliła się do przodu, opierając łokcie o uda i kolana. – Nie chodzi mi o to, co się wydarzyło. Co, dlaczego, w jaki sposób. Co mogło być inaczej zrobione, co nie było, w tej chwili dla mnie prywatnie to jest coś, co jest do przemyślenia na dłuższą chwilę i na pewno nie chcę roztrząsać tego teraz. Raczej sam wiesz, gdzie popełniłeś błędy, aktualnie ja się w to nie zagłębiam. Jestem tu najkrócej i chyba nawet nie czuję jakoś tak… wystarczająco, by się w takie kwestie zagłębiać. – uśmiechnęła się rozbrajająco, ale o dziwo bez jakiejś złości. Na to pewnie przyjdzie czas, jak już przetrawi te wszystkie informacje.
- Po prostu chcę wiedzieć, co teraz trzeba zrobić. Co powinniśmy zrobić. Szukać ich, schować się, nie wiem, zbroić? Bo nie sądzę, że komuś będzie się chciało siedzieć na tyłku ze świadomością, że w każdej chwili może dostać kulkę albo trefne żarcie. – mniej lub bardziej chyba udało jej się wyjaśnić swoje stanowisko.

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Po pierwsze, Nikt nie mści się na mnie, nigdzie tego nie powiedziałem. Słuchaj uważnie tego co mówię, a nie wyrywasz moje słowa z kontekstu i dodajesz własne teorie. Poza tym wydarzenia w Paryżu z ostatnich miesięcy, przed wyjazdem nie były żadną tajemnicą. Fakt nie wspomniałem o incydencie w fabryce, bo po pierwszych kontrolach wyglądało to jak zwykły wypadek. Źle oznaczona partia trafiła nie w to miejsce. Krew z domieszką opioidów, zamiast trafić na magazyn krwi z dodatkami, trafiła na magazyn krwi czystej. Zwykła pomyłka, jak początkowo podejrzewałem. Mój błąd polega na tym, że zbagatelizowałem sprawę. Co prawda, by uniknąć takich sytuacji na przyszłość, wprowadzone zostały procedury dodatkowego testowania krwi, i to w innych miejscu niż sama fabryka. Stąd od Listopada na woreczkach z krwią czy mięsie z moich fabryk pojawiła się dodatkowa certyfikacja jakości. Próby przejęcia transportów zdarzają się czasami, jednak faktem jest, że nigdy nie były organizowane przez Wampiry. Zwykle były to próby przejęcia narkotyków czy alkoholi przez lokalne Mafie. Faktem jest, że Atak na jeden z ostatnich transportów był wykonany przez Wampiry, nie zwróciło to niestety mojej uwagi, gdyż byli to bezkastowi. - spokojnie wyjaśnił sytuację. - Wydaje ci się to takie proste? Nie chciej być na moim miejscu kiedykolwiek. Kiedy do wyboru masz, wywołanie Paniki, bo do tego by doszło, gdyby pewne rzeczy zostały powiedziane wprost, a zatajenie tego i owego kosztem własnego sumienia. Nie przeczę, że pewne rzeczy mogłem zrobić inaczej, być może te błędy będą mnie sporo kosztować, nawet ja mam prawo popełnić błędy. Wiek nie daje nam nieomylności. - dodał odpowiadając Dorienowi oraz Reszcie.

- Tak jak wspomniałem, pewne rzeczy zrobiłem źle, i za to proszę was o wybaczenie. Wybaczcie, że nie dopilnowałem, by was poinformowano bardziej o sytuacji. Jak słusznie zauważył Kjellmar, przeliczyłem się na Mikayli, powinienem zabezpieczyć się na taką ewentualność, Nie wiem, czy wiadomości do Mikayli nie docierały do niej, czy ona im wam nie przekazywała, wiem, że niektóre wiadomości ode mnie docierały z opóźnieniem. Nie było jednak możliwości założenia bezpiecznego kanału. Nie wiedziałem, gdzie jest szpieg, ani kto nim jest. Jednak powiedz mi szczerze, czy wiedza, że żyje i wyjazd się przedłuża, coś by zmienił? Z drugiej zaś, po każdą wiadomość jechał ktoś z rodu, po pierwszą Katrine, po drugą Shin, po trzecią Theo i Katrine, wszyscy też widzieli mnie żywego. Czy jednak cokolwiek to zmieniło? - Odpowiedział Kjellmarowi. Nie był pewien czy to, co powiedział, wystarczy, na pewno nie, jednak był gotów odpowiedzieć na każde pytanie.

- Co do aktualnej przyszłości, miejsce się po prostu na baczności. Skoro zwerbowali kogoś z wewnętrznego kręgu współpracowników Rady, zwerbować mogą każdego. Każde zachowanie odbiegające od normy, może być podejrzane, każde zbytnie wścibstwo może być podejrzane. Nie wiemy, do czego jeszcze są zdolni. Na jedzenie daje prawie 100-procentową gwarancję. Zawsze jednak istnieje ryzyko, i zawsze takowe istniało. Będę również wdzięczny za pomoc przy polowaniu na tę organizację. Mamy już pewne tropy, które mogą nas gdzieś zaprowadzić, jednak, O tym kiedy indziej.- Dodał - Do tej pory też, nie działali tak otwarcie, sam nie wiem, czego możemy się spodziewać, ani do czego jeszcze się posuną. Zachowajcie szczególną ostrożność.








_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Skrót statystyk : S: 5/5
SPT: 0/5
PRC: 1/5
OP: 3/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Lingwista (WT)
— Lupus (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Alergik [perfumy, -1 PRC]
— Głodomór [-1 OP/-1 SK/-1 S]
— Nadwrażliwy: smak [-2 PRC]
— Wybredny

MUTACJE POZYTYWNE
— Dobre uzębienie
— Mistrz skupienia [+2 OP, +2SK]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 945
Dorien dawał mi co chwila małe zawały serca, ale inni życia też nie ułatwiali mi życia ani trochę.
Odruchowo prychnąłem pod nosem na słowa Shina. Ojciec? W którym miejscu? Chłop mnie znalazł gołego w lesie, taki z niego ojciec. Nie miałem zamiaru mieć szacunku dla kogoś kto narażał mojego brata na niebezpieczeństwo. Rodzina jest dla mnie ważna, ale rodzinę wybiorę sobie sam, nie będzie mi ona narzucana tylko dlatego, że los zrobił ze mnie wilkołaka. Poza tym kim niby dla mnie jest sam Shin? Nikim. Znamy się z imienia i tylko to nas łączy. Tak samo reszta... Oprócz Doriena.
Nie rozumiałem kompletnie Marcusa. Masa z nas to nadnaturalni, mający całą masę lat na karku, nadnaturalni, którzy przeżyli wojny, którzy mordowali, których rodziny zginęły. Poradzą sobie z niewesołymi wiadomościami, mogą pomóc, są doświadczeni, nawet jeśli mieliby pomóc samą radą, a nie działaniem.
Zacisnąłem mocniej dłoń na ubraniu Doriena. Odmawiam współpracy. To głupie wiem, ale odmawiam, za dużo dla mnie tego wszystkiego, a ciągłe oczekiwanie na wyrok sprawiało, że choć Marcusa nie było, to spokoju przez martwienie się nie zaznałem.
Spojrzałem na Kjellmara i zaraz oczekująco popatrzyłem na Marcusa. Zgadzałem się z mężczyzną i ciekaw byłem jaką wymówkę wymyśli Marcus i wymyślił wymówkę słabą. Że niby się z nim spotkaliśmy, to miało nam pokazać, że wszystko dobrze?
-Dobrze, że Kartine mogła nam swobodnie powiedzieć wszystko o tym wyjeździe, tak samo Shin... Tajemnice rady, co?-powiedziałem z sarkazmem i spojrzałem na chłopaka.-...z resztą nie obchodzi mnie kto gdzie miał jechać i co odebrać. Naraziłeś mojego brata na atak ze strony tych pojebów. I nie mów, że miałeś wszystko pod kontrolą. Nie mogłeś się z nami skontaktować, bo nie wiedziałeś gdzie jest wróg i co wie, jakie ma zasoby. Nic nie wiedziałeś i dalej nic nie wiesz.-chwyt na rękawie Doriena nie odpuszczał.-Masz szczęście, że Enzo nic się wtedy nie stało, bo bym cię w tamtej jaskini zabił. Nie wiem jak, ale bym to zrobił.-powiedziałem sucho, poważnie, z pewnością. W spojrzeniu wycelowanym w oczy mężczyzny nie było już ani odrobiny poczucia przywiązania do niego, do watahy, do tych wszystkich gadanin o rodzinie, współpracy.
Tyle czasu go nie było? Po co? Kościelni i tak wiedzieli kim jest on, gdzie jesteśmy, oni byli wśród nas. Jesteśmy tak samo bezbronni, jak dwa miesiące temu.

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
Sam nie wiedział czego się spodziewał po odpowiedzi Marcusa. Jedyny plus był taki, że stary wilkołak przynajmniej widział, że mógł zrobić niektóre rzeczy lepiej. Nikła to pociecha, ale zawsze coś.
-Tak, zmieniłaby. Nie musiałbym z siebie idioty podczas spotkania z familiantami tylko po to, żebyś w ogóle miał do czego wrócić. Poza tym informacja bezpośrednio ze źródła zawsze jest lepsza niż przez posły. Szczególnie jeśli Ci z jakiś powodów mają zasznurowane usta- odpowiedział swoim typowym chłodnym tonem. Chociaż wewnętrznie wcale taki spokojny nie był. Był... rozczarowany i poirytowany. Szczególnie tymi słowami o panice i byciu postawionym w podobnej sytuacji. Co jak co, ale część z nich już miała swoje lata na karku i sporo doświadczeń. Na tyle by z pewnością w różnych niejasnych i nieprzyjemnych sytuacjach się znaleźć.
-Zdajesz sobie sprawę z Tego, że panika i tak czy tak praktycznie wybuchła? Problem polegał na tym, że nie mieliśmy pojęcia z czym mamy do czynienia. Obawialiśmy się tylko nie wiedzieliśmy czego. - dorzucił swoje trzy grosze. Cóż, widać Marcus nie miał zbyt wielkiej wiary w ich możliwości.
Nie strofował tym razem Theo, szczególnie, że poniekąd podzielał jego odczucia. Gdyby coś się stało Kat na tej dziwacznej eskapadzie, to zapewne obdarłby Marcusa ze skóry i położył sobie ową gdzieś w korytarzu.
-Och świetnie, czyli mamy po prostu sobie patrzyć wzajemnie na ręce jak w jakimś państwie policyjnym? Donosić do Ciebie też mamy? - tym razem pozwolił sobie na dość rzadko przezeń używany sarkazm. Słowa Marcusa poirytowały go o tyle, że i tak już w nieco rozbitej watasze, teraz jeszcze dochodził pierwiastek nieufności. Przecież słowa alfy można było przetłumaczyć jako "no możliwe, że ktoś z nas jest w tej organizacji". Pięknie. Chociaż może jego reakcja była nieco nadmierna tym razem. W końcu na Wijsheida był wkurzony z jeszcze innego powodu. Choć tego sam przed sobą nie chciał przyznać.

@Marcus Wijsheid @Theo Lacroix @Katrine Storstrand @Ayato Shin @Dorien Crawley
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Dorien Crawley

Dorien Crawley
Skrót statystyk : S: 4/5
SPT: 2/5
PRC: 2/5
OP: 3/5
WT: 1/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Myślistwo (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Konserwatysta [-1 skup]
— Potępiony [Chrześcijaństwo, Judaizm, -1 skup]
— Wybrakowany [-1 ukrywanie nadnat.]
— Fagofobia [-2 OP]
— Alergik [soja, -1 PRC]
— Alergik [penicylina, -1 PRC]

MUTACJE POZYTYWNE
— Predator [+1 PRC]
— Dobre uzębienie
— Farciarz
— Uczony [wilkołaki]
Liczba postów : 1036
Głośne prychnięcie wydobyło się z gardła Doriena, gdy usłyszał, że Marcus jest ich ‘ojcem’.
- Naszym kim, przepraszam? I ma nas tak samo w dupie jak swoich czternaścioro dzieci i ileś tam wnuków. Poznałeś chociaż jedno? Bo ja nie. A wiesz czemu? Bo wyszedł po mleko, szukając taniej okazji, a jak wrócił, to nie było czego zbierać - wskazał na Marcusa, a potem zwrócił się bezpośrednio do niego - Jak wy się pomieściliście w tyle osób w tej jaskini, co? Jak tylu dorosłych wilkołaków nie dało rady paru wieśniakom? Chyba, że tam się płodziliście między sobą, zanim dzieci dorosły, jak to w średniowieczu, to nic dziwnego, że widły wystarczyły, nawet stuu niby-dojrzałym wilkołakom by dały radę. Miałeś ze swoimi córkami taki kontakt jak z Henriettą?
Dorienowi już totalnie puściły hamulce, ale tylko i wyłącznie przez Shina, który palnął taką głupotę. Chyba jednak słuchał tej ckliwej opowiastki, która wydawała się być sklejona na ślinę i łzy niemowląt, które tam zginęły, być może uratowane od parszywego losu i efektów chowu wsobnego. Marcus był dla niego co najwyżej znienawidzonym szefem, wobec którego na własne nieszczęście musiał zachować subordynację. Od pół roku mieli ze sobą kosę, przynajmniej jednostronną, a konflikt nabierał rozpędu z każdą kolejną aferą i aferką, która wypływała na powierzchnię i kalała ród Wijsheidów jak wybite szambo. I nawet jeśli te ostre słowa nie spodobały się reszcie zebranych - trudno. I tak czuł w nich oparcie, byli po tej samej stronie barykady, zarzucali swojemu ‘ojcu’ te same błędy, te same złe i bezmyślne decyzje, te same porażki w pełnieniu roli ich przywódcy.
Dobrze, że Theo wciąż trzymał Doriena za rękaw.
- Jasne, pozabijamy siebie nawzajem. Królowi pewnie też doniósł jeden z twoich synalków.

_________________
Forever can spare a minute
Once upon a time, in the hidden heart of France a handsome young prince lived in a beautiful castle. Although he had everything his heart desired  the prince was  selfish and  unkind.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Milczenie Katrine przedłużało się, gdy powoli mieliła w głowie słowa Marcusa. Wnioski, które z nich wychodziły, nie napawały żadnym optymizmem. Już otwierała usta, by wyrazić swoje zdanie, gdy ubiegł ją Dorien, a to sprawiło, że ją odrobinę zatkało. Nie dało się ukryć, że Crawley miał jakąś kosę z Marcusem, choć tak naprawdę nigdy nie wnikała, o co konkretnie im poszło. Zresztą były ciekawsze tematy niż pytanie go, o co żarł się z Marcusem.
Jednak to, co padło w tej chwili, było kompletnie poniżej pasa i do tego chamskie. Wilczyca wykrzywiła wargi w nieudawanej niechęci i zamiast odezwać się do ich alfy - który i tak i tak jej zdaniem zjebał - odezwała się najpierw do Doriena.
- Crawley, z czym się aktualnie na mózgi pomieniałeś? - spytała oschłym tonem. - Czaję, że wszyscy jesteśmy wkurwieni za ostatnią sytuację, też jestem, ale to już przegięcie pały nawet jak na Ciebie. Miej trochę wilczej godności, bo aktualnie wykazujesz jej brak, idąc w takie gówno, bez względu na to, co sądzisz o Marcusie. - nie broniła alfy, w żadnym wypadku. Po prostu uważała, że Crawley przegina pałę. Jeśli nie podobała mu się wataha i alfa, to czemu z niej nie odszedł? Ona sama tak robiła, gdy nieporozumień z alfą nie dało się już wyjaśnić albo załagodzić. Teraz jednak wypadało odezwać się do samego Marcusa.
- Nie zmienia to jednak faktu, Marcus, że z Twoich słów wynika jeden bardzo smutny wniosek. - zwróciła się do mężczyzny, opierając o oparcie krzesła i obejmując się ramionami. - Nie wiem, jak wygląda kwestia waszych relacji w Radzie i nie jest to istotne, istotny jest jedynie fakt, że po prostu nam nie ufasz. To dosyć specyficzna rzecz, bo chyba wszyscy jesteśmy tutaj z wyboru, a nie przymusu... Ale jeśli nie potrafisz zaufać własnym wybranym wilkom, własnemu rodowi, własnej watasze... To po co Ci właściwie wataha? Zawsze mi się wydawało, że alfa przyjmuje do siebie tylko tych, którym ufa. - uniosła głowę, by spojrzeć Marcusowi prosto w oczy. - Bo inaczej jaki jest sens trzymania przy sobie osób, którym nie ufa się na tyle, by poinformować o tak istotnych sprawach?

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ayato Shin

Ayato Shin
Liczba postów : 249
Wypowiedź Doriena sprawiła, że chłopaka zamurowało. Przez krótką chwilę, patrzył na niego zszokowany, z lekko uchylonymi ustami. Jednocześnie słuchał wypowiedzi pozostałych zebranych. Każdy z nich miał swoje obawy i podejrzenia. Był też zawód. Shin sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć. Szanował Marcusa, uważał go za swój wzór. Z częścią wypowiedzianych słów się zgadzał, jednak narastająca nerwowość, nie wróżyła nic dobrego.

- Słuchajcie, uspokójcie się wszyscy, to w niczym nie pomoże. Nie powinniśmy się wzajemnie obrzucać oskarżeniami i podejrzewania mi. Wszyscy mamy świadomość niebezpieczeństwa... Zarzucacie Marcusowi brak zaufania wobec nas, ale czy to że z nami rozmawia, że otwarcie nam o tym mówi, nie jest właśnie oznaką zaufania? Oświećcie mnie jeśli się mylę... - po tych słowach, ponownie chwycił kubek z kawą i oparł się, patrząc po kolei na wszystkich.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
- Rozumiem wasze rozgoryczenie, złość, czy rozczarowanie. Postawcie się jednak odrobinę w mojej sytuacji. Nie wiedziałem, kto jest kretem, nie miałem pewności, czy nie mam podsłuchów. Wiele decyzji może być dla was niezrozumiałych, wiele decyzji mogło być również niewłaściwych. Nie jesteśmy ani ja, ani Rada nieomylni. Być może wiele rzeczy mogło zostać rozwiązanych inaczej. Chociażby kto kiedy i czy w ogóle powinien jechać po wiadomości. Na pewne decyzje ja również nie miałem wpływu, a tu musicie wziąć pod uwagę, że Rada w pierwszej kolejności musi wziąć pod uwagę dobro ogółu, całego sojuszu, a nie pojedynczego Rodu.
Spojrzał na Theo. - Już ci Theo tłumaczyłem, że gdy tylko dotarło do mnie, że ekipy są zagrożone, dokładałem wszelkich starań, by nić wam się nie stało. Co w waszym wypadku mi się udało. Wybacz Shin, że w waszym wypadku nie udało mi się tego dokonać. Pilnowałem was, jednak nie przewidziałem, bo i na ten moment nie miałem podstaw, by uważać, że Oni posuną się do tak radykalnych kroków.
Rozejrzał się po wszystkich. - Rozumiem cię - Spojrzał na Kjellmara - Zrozum też jednak mnie, o ile każdemu z was ufam bezgranicznie, jak miałem przekazać wam informacje, że żyje, czy cokolwiek więcej, jeśli nie wiedziałem, gdzie i w jaki sposób wyciekają informacje. Równie dobrze mógł to być dowolny z naszych familiantów, co wcale nie jest tak dalekie od prawdy. Gdyż kretem okazał się familiant jednego z Rady. Sami również nie wiedziałem z czym się mierzymy. - zastanowił się chwilę. - Załóżmy, że wysłał bym do któregokolwiek z was wiadomość SMS, czy wykonał telefon. W dzisiejszych czasach namierzenie takiego telefonu nie jest w zasadzie żadnym problemem. Co przyniosłoby takie konsekwencje jak namierzenie mnie. Fakt, że wiadomości do Rady, wyciekały, co naprowadzało ich na mój trop.

- Nie, czekajcie, może źle się wyraziłem. Nie mówię, że od teraz, mamy sobie patrzeć na ręce. Proszę was, jedynie o zachowanie daleko idącej czujności. Aktualnie wraz z Radą omawiamy wszystko, co do tej pory udało się dowiedzieć, Wysłaliśmy różnymi kanałami, szpiegów, próbujemy dowiedzieć się, nieco więcej o samej organizacji, wedrzeć się w jej struktury. Zrozumcie, teraz nie możemy postępować pochopnie. Tak jak zrobiłem to ja. Macie racje, zbyt wiele wziąłem na swoje barki, zamiast poprosić o pomoc od samego początku. Nie wymagam, żebyście zrozumieli moje spojrzenie, które z dzisiejszej perspektywy, zdaje sobie sprawę, że było błędne. Nie chciałem was narażać na cokolwiek. Ani was, ani nikogo bliskiego. Zbyt wielu bliskich straciłem w swoim długim żywocie. Zbyt wiele krwi moich bliskich zostało przelane. - Chciał dodać coś jeszcze jednak w tym momencie padły słowa Doriena.

Wstał, a pod wpływem tego gwałtownego ruchu fotel, na którym siedział, z trzaskiem uderzyło w ścianę tuż za nim. Oparł ręce o blat stołu, zaciskając mocno na nim palce, tak aż zbielały mu knykcie. Głowa opadła, spoglądając w dół. Siedzący najbliżej, mogli dostrzec, jak całe ciało Wilkołaka drżało, a oddech drastycznie przyspieszył. Mięśnie zaczęły niebezpiecznie się napinać. Z każdą sekundą oddech jednak powoli zwalniał, w tym czasie padły słowa Katrine i Shina. Głos Marcusa był cichy, zimny, pozbawiony wszelkich emocji. - Ufam wam Katrine, być może kiedyś zrozumiecie, moje spojrzenie, być może kiedyś zrozumiecie moje decyzje. Mam jednak nadzieje, że nigdy nie będziecie musieli podejmować takich decyzji. Shin również ma racje, obrzucanie się teraz oskarżeniami i podejrzeniami, również w niczym nam nie pomoże. - powoli podnósł głowę, a fioletowe ślepia, spojrzały wprost na Doriena. Spojrzeniem zimnym, zupełnie bezemocjonalnym.  - Po pierwsze, prosiłbym cię, o niewyrażanie opinii, o rzeczach, o których nie masz zielonego pojęcia. Nie było cię tam, nie wiesz, jak wyglądała cała sytuacja. Proszę cię również, abyś nie lekceważył nigdy ludzi. Przypominam tobie i każdemu z was, ludzie już raz doprowadzili do unicestwienia naszego rodzaju. To nie jest słaba rasa, jak wam wszystkim się wydaje. Czasem mam wrażenie, że o tym zapominacie niestety. Zapominacie o Naszej historii, kiedy inkwizycja tropiła nas na każdym możliwym kroku, likwidując nas jednego po drugim. - Marcus powoli wyprostował się cały czas patrząc uważnie na Doriena. - Dorienie Crowley, za karygodne okazanie braku szacunku wobec Alfy, podważanie autorytetu Alfy, niewykonanie mojej prośby, tj. poinformowanie Rady o moim przedłużającej się nieobecności, o co prosiłem cię przed wyjazdem, co również wpłynęło na brak przepływu informacji, zawieszam cię na stanowisku Obserwatora. - Po tych słowach, odwrócił się w poszukiwaniu fotela, który nawiasem mówiąc, nieco uszkodził się, uderzając o ścianę. - Czy ktoś ma do mnie jakieś pytania? - dodał, rozglądając się po wszystkich. Widać było kipiący w nim gniew i głęboki smutek. Czy to, co z trudem zbudował przez ostatnie tygodnie, po rozmowie z Hanną oraz później radą, zawaliło się w posadach? Czy poczucie winy towarzyszące mu przez setki lat, właśnie wróciło do umysłu Wilkołaka? Na te pytania, póki co nie znał odpowiedzi, jedno było pewne, kipiały w nim bardzo silne. Uspokój się Marcus, On nie jest tego wart. Dawniej za drobniejsze rzeczy skróciłbyś go o głowę. Teraz jednak.. Nie warto Marcus, nie warto. - Wilk, dawny towarzysz, odezwał się pierwszy raz od czasu tortur.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Theo Lacroix

Theo Lacroix
Skrót statystyk : S: 5/5
SPT: 0/5
PRC: 1/5
OP: 3/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Niewrażliwy
— Lingwista (WT)
— Lupus (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
— Alergik [perfumy, -1 PRC]
— Głodomór [-1 OP/-1 SK/-1 S]
— Nadwrażliwy: smak [-2 PRC]
— Wybredny

MUTACJE POZYTYWNE
— Dobre uzębienie
— Mistrz skupienia [+2 OP, +2SK]
— Predator [+1 PRC]
Liczba postów : 945
Atmosfera robiła się coraz mniej przyjemna i coraz mniej zaczynałem rozumieć co się dzieje, jakie w sumie są wnioski tego wszystkiego, jaki był sens. Popełnił błędy? To oczywiste! Dokładał starań? Raczej miał szczęście. Nie miałem zamiaru akceptować, że znając ryzyko, wiedząc z doświadczenia, że nie wszystko idzie zawsze zgodnie z planem, z resztą nie uważał, że ci wariaci posuną się do takich działań? Przecież otruli radną i wiele innych osób! Zaatakowali radę, więc to raczej oczywiste, że są gotowi na wiele! Do tego to gadanie, że każdemu z nas ufa bezgranicznie? Śmieszne? Nawet nie powiedział nam kto był szpiegiem! Familiant kogoś z rady? To bardzo konkretna informacja. Czy mnie to obchodziło? Sam nie wiem. Obchodziło, ale nic nie mówił w prost, a zadawanie tych wszystkich pytań, gdy on skąpi nam odpowiedzi zamęczyłoby nas. Nie mógł wysłać SMS? Ale nam wysyłał... Moje zaufanie ma swoje granice, a zaufanie do niego skończyło się już dawno.
Wtedy Dorien dał popis. Nie pochwalałem tego co powiedział ani trochę, choć na swój sposób miał rację z tym, że kiedyś czasy były inne, ale nie o tym tutaj mówimy. Palną głupotę, która spotkała się z oczywistą dezaprobatą Marcusa, a ja tylko czekałem aż alfa rzuci się na mojego przyjaciela. Chwyciłem mężczyznę mocniej za rękaw, jakby czekając na moment kiedy będę musiał go odciągać od walki, próbować jakoś chronić, chociaż moja ochrona pewnie by mu tylko przeszkodziła, ale chciałem też przypilnować, ze sam Dorien nie uniesie się więcej niepotrzebnie w prowokacji, szczególnie, że został zawieszony. A więc to tak? Nie było go z nami, a jak wrócił odwraca kota ogonem, udaje ofiarę, zaskoczenie i wprowadza swój porządek wśród ludzi, co urabiali się po łokcie, żeby ten cyrk ogarnąć.
Zmarszczyłem brwi, spojrzałem na Marcusa i dalej trzymając Doriena za rękaw, wstałem, szurając krzesłem gdy to się odsuwało.
-Tak, mam pytanie. Odchodzę z watahy, potrzebujesz tego na piśmie, czy ustnie wystarczy?-myślałem, że będę miał większe opory, ale te jakimś cudem zniknęły. Chciałbym, żeby było mi tego żal, żebym się zawahał, ale nic takiego nie czułem. Co będzie dalej? Nie wiem, czuję, że i tak długo nie przeżyję, więc po co miałbym się martwić? A może konsekwencje mojej decyzji jeszcze do mnie nie docierają? Mam to gdzieś. Nigdy nie było łatwo, zawsze wiatr w oczy i kotwica w plecy, nie jedno przeżyłem i będę próbował radzić sobie dalej sam, z tym dziwnym poczuciem ulgi. Jedna ze spraw co najbardziej mi truła życie, zostaje właśnie rozwiązana.

_________________

Caught you like the cold or a flu
Praying that I'll someday be immune
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Kjellmar Storstrand

Kjellmar Storstrand
Liczba postów : 169
Nie komentował już dalszych tłumaczeń Marcusa. Jedne z nich do niego trafiły inne zupełnie nie. Dalej nie mógł przejść do porządku dziennego nad tym, że wilkołak nie wysłał im żadnej wiadomości. Bał się wykrycia? Może, ale współcześnie było tyle sposobów, żeby to obejść. Nie miał ochoty słuchać dalszych pokrętnych wyjaśnień Marcusa i jego kolejnych próśb by się wczuli w jego sytuację. Nie było mu to potrzebne, słowa, słowa, słowa. Wystarczyłoby mu gdyby Alfa jedynie przyznał, że wyszło chujowo i najlepiej, że ma plan, że coś takiego więcej się nie wydarzy. Nie musiał znać całego toku rozumowania wilkołaka.
Nie miał w planach się więcej odzywać, ale pewne słowa Marcusa go do tego zmusiły, bo kwestia była dość ważna.
-A ty Marcus? Kim jesteś bardziej? Radnym, dla którego priorytetem jest ogół, czy Alfą dla którego priorytetem jest jego wataha?- dwie pozycje, teoretycznie nie przeciwstawiające się sobie, o ile nie wydarzy się nic niespodziewanego, ale co jeśli Rada będzie chciała z jakiś powodów wykorzystać Wijsheidów do swoich celów, co niekoniecznie będzie korzystne dla wilków, ale korzystne dla całej społeczności? To w sumie było ważniejsze pytanie niż dalsze rozgrzebywanie tego co się wydarzyło i czego już zmienić nie mogą.
Wybuch Doriena go nieco zaskoczył, ale nie tym, że w ogóle się pojawił, ale jego formą. Chociaż to dopiero reakcja Marcusa sprawiła, że Kjellmar najpierw drgnął kiedy fotel uderzył ścianę, a potem zesztywniał widząc jaki jest napięty. Pozornie, Storstrand siedział w takiej pozycji jak wcześniej, ale Katrine mogłaby dostrzec, że coś było nie tak. Ba, jego siostra mogłaby się nawet zorientować co i dlaczego było nie w porządku.
Dopiero po dobrej chwili napięcie częściowo z niego zeszło, ale nie zamierzał zostawać tutaj ani minuty dłużej. Musiał wyjść. Teraz. Zaraz.
-Nie…- odpowiedział jedynie na pytanie Marcusa -W razie czego wiesz gdzie mnie szukać- dodał jeszcze, może nawet wbrew sobie, po czym wyszedł z pomieszczenia w nieco szybszym tempie niż chciał.

| Kjellmar zt

@Theo Lacroix @Marcus Wijsheid @Ayato Shin @Katrine Storstrand @Dorien Crawley
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Katrine Storstrand

Katrine Storstrand
Liczba postów : 315
Wbrew temu, co mówił Marcus, nie czuła tego zaufania z jego strony. Najpierw sprawa z jej ojcem, teraz to... Jednak chyba najbardziej obawiała się, że dojdzie do powtórki. Kolejne kilka tygodni zastanawiania się, co odpierdala głowa rodu i gdzie go szukać. Westchnęła cicho, przymykając na chwilę oczy. Kjellmar trafił w punkt. Rozumiała te jakieś polityczne gówna, ale czy oni jako ród nie powinni być niejako najważniejsi dla swojego alfy?
- Nie ms sensu już tego roztrząsać, bo nie cofniesz czasu. Ale jeśli faktycznie nam ufasz, to to po prostu zacznij jakoś bardziej okazywać. Nie wiem, nie jestem za dobra w uczuciach, ale w ogóle Twojego zaufania nie odczuwam. Na marginesie - cieszę się, że wróciłeś. - może i była bardziej wylewna od brata, ale nie aż tak. To było raczej wszystko, ns co mógł z jej strony liczyć, ale w końcu mimo rozczarowania wisiorek nadal spoczywał na jej szyi, w otoczeniu nieśmiertelników.nie zdążyła jednak nic więcej dodać, bo reakcja Marcusa była delikatnie rzecz biorąc gwałtowna.
Reakcja Kjella nie uszła jej uwadze. Zresztą ona sama mimowolnym, wypracowanym przez lata ruchem ułożyła się tak, by samej być "na linii strzału", a jej oczy zaświeciły złotem. Całkowicie podświadomie była gotowa do przemiany, zanim dopiero zorientowała się, co się dzieje i z jakich powodów. Jednak złoto oczu nie zblakło, tyle, że wzrok kobiety przeniósł się na Doriena.
- Że co kurwa proszę?! - oburzyła się. - Jak to kurwa nie powiedziałeś?! - miała ochotę dać mu w łeb. Ważniejsza jednak była kwestia brata, więc wyciągnęła z kieszeni telefon i szybko wysłała mu wiadomość. Nadal czuła się nieswojo po wybuchu Marcusa, a wyjście bliźniaka nie dziwiło jej wcale. I w ogóle jej nie obchodziło, co inni o tym pomyślą. Tym samym sms trafił też nieobecnego z chuj wie jakich powodów Lucasa.
Słysząc jednak słowa Theo podniosła głowę, z delikatnym zaskoczeniem. W sumie... nie do końca była zdziwiona jego deklaracją. Nadal w pewnym sensie czuła się odpowiedzialna za dzieciaka, chociaż ten jej nie trawił.
- Dokąd pójdziesz? - spytała łagodnie, bez oskarżenia w głosie. Po prostu brzmiała w nim troska. - Trzymaj się tam młody. - nie zamierzała go namawiać do pozostania, to nie była jej działka. Wolałaby jednak wiedzieć, że jest bezpieczny.

_________________
We're gonna be fighting
Fighting hard as stone
We're gonna be dying
Not alone
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Lucas Keller

Lucas Keller
Liczba postów : 18
Na spotkanie wszedł (nie)elegancko spóźniony. Drzwi nieco skrzypnęły otwierając się powoli, by po chwili prześlizgnęła się przez nie sylwetka ubranego w czerń wilkołaka. Nieco zgarbiony, dumnie dzierżył w ręce dwa potężne papierowe kubki ze znanej sieciówki, która wypisywała na nich imiona, jakby faktycznie to miało wpływ na smak napoju. Wykonał zgrabny piruet, żeby nie przyjąć zawartości kubków w zderzeniu z wracającymi drzwiami. Przynajmniej nie musiał się zastanawiać gdzie szukać miejsca. Zwolniło się jedno. Postawił kubek przed Katerine , zasiadając na miejscu jej brata. Był pewien,  że jego nieobecność podyktowana była czymś, co warto było zgłębić.
Wymamrotał coś na przywitanie i przeproszenie za spóźnienie. Najpewniej szczegóły tych słów umknęły uwadze wilkołaków skupionych na burzliwych wymianach zdań, które jeszcze nie zdążyły przebrzmieć. Nie powinno zresztą nikogo dziwić, że nie był od początku spotkania. Na pogaduchy zwykle wpadał po czasie. Nie lubił ciężkich rozkmin i zawsze miał milion tłumaczeń na pytanie "dlaczego się spóźnił". Im bardziej nie chciał uczestniczyć, tym były soczystrze i pełne szczegółów. Ogólnie mało się odzywał. Zwykle tylko przyglądał się i przysłuchiwał. Czasem o coś spytał. Wolał działania i jasne komunikaty. Dlatego, na razie milczał. Nie przeszkadzał w spotkaniu. Mógł przyjść wcześniej i być na bieżąco. Wiedział tylko, że było na tyle burzliwie, że Katerine wyciagnęła go na nie z wyra. Włosy miał zmierzwione i gdzieś między nimi zaplątał się jakieś puch z poduszki.
Spojrzał tylko pytająco na Kate, by dała mu znak w jak wielkiej chujni przyszło im teraz uczestniczyć. Jakkolwiek między nimi się działo i układało, zwykle brał jej stronę i ufał jej osądowi. Miał nadzieję, że przyjdzie mu tą kawę dopić w spokoju, ale był gotowy na wiele różnych scenariuszy.
@Ayato Shin  @Dorien Crawley
@Katrine Storstrand  @Theo Lacroix  @Marcus Wijsheid

Ayato Shin

Ayato Shin
Liczba postów : 249
Krzesło które z trzaskiem uderzyło o ścianę, sprawiło że Azjata lekko podskoczył w miejscu. Siedząc najbliżej Marcusa, bez trudu zobaczył wszystkie objawy złości. Mimowolnie skulił się w sobie, przestraszony i zdezorientowany. Pierwszy raz zobaczył alfę w takim stanie i w jakiś sposób rozumiał jego gniew. Nie wiedział jak ma zareagować na to wszystko co się działo. W jego mniemaniu Dorien przesadził i to sporo, jednak deklaracja Theo bardzo go zaskoczyła. Otworzył usta by coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął. Bo co mu powie? Będzie namawiał go do zostania? Patrząc mu w oczy, widział, że chłopaka podjął decyzję i nic go nie odwiedzie od tego. Działo się dużo, zdecydowanie za dużo dla jego wykończonego umysłu. Jak przez mgłę zarejestrował wyjście Kjella a później pojawienie się kolejnej osoby. Od nadmiaru informacji i zdarzeń, kręciło mu się w głowie. Wyraźnie zbladł, jednak nie odezwał się ani słowem. Musiał wyjść, atmosfera w pomieszczeniu była tak gęsta, że można by było ją kroić nożem. Jednak czy da radę wyjść bez wzbudzania podejrzeń? Nie chciał nikogo kłopotać swoim stanem. Wystarczyło, że Claude będzie się martwić.

- Przepraszam, ale muszę iść... - powiedział cicho, po czym wstał i ruszył powoli w stronę drzwi, starając się bardzo by się nie chwiać.

| Shin Z T. jeśli nikt nie postanowi go zatrzymać.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach