Kiedy Sahak wbił kod na klatkę schodową i zamek odblokował się z krótkim, metalicznym bzyczeniem, znalazł dłoń Constanzy i lekko ją ścisnął. Weszli razem na klatkę schodową, czystą, ale pachnącą nieco starością, typową wonią miejsc, które widział bardzo wiele pod jarzmem wielu różnych rządów. Nie była to najlepsza dzielnica Paryża ani nowoczesny, luksusowy apartament czy wyremontowana kamienica, całkowicie do ich dyspozycji. Mieszkali tu starsi ludzie i rodziny z dziećmi, zarabiający nieco lepiej. Numer 12 należał do Rebeki i Izaaka Bélangerów, spokojnej pary, która lubi słuchać czasem starej muzyki z gramofonu i pracuje na nocne zmiany. Nikt z ich sąsiadów nie wiedział, że trzypokojowe mieszkanie z osobną kuchnią należało do dwójki wampirów. — Martwię się, co zastaniemy — przyznał Sahak, gdy wchodzili na piętro. Stopień, niezmiennie ten sam, czwarty od góry, Na drugim półpiętrze, zatrzeszczał z protestem pod ciężarem mężczyzny. Darbinyan oowyglądał, jakby nie spał od ich ostatniego spotkania, co właściwie zgadzało się ze stanem faktycznym. Drzemał jedynie co jakiś czas na fotelu, pracując, pracując i jeszcze raz pracując. Nie dość, że w firmach zaczął się gorący okres końcoworoczny, to i sprawa rodowa sprawiała, że Sahak miał ochotę walić głową w biurko. Gdyby je miał. Minęła ich sąsiadka z dzieckiem w nosidle, z którą grzecznie przywitał się po francusku. Kobieta spojrzała na niego spod byka i coś mruknęła w odpowiedzi. Sahak przypomniał sobie, że zimą zeszłego roku była dopiero w ciąży, co zapamiętał, bo pomógł jej wnieść zakupy na piętro. Wtedy była bardziej promienna. Chyba go nie poznała lub dopadły ją smutki rodzicielstwa i wieczne niewyspanie obniżało tolerancję na wszystko. Dobrze, że mieli dodatkowo wyciszone ściany, nie będą słyszeli ząbkowania ani płaczów na karmienie.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-01-19, 22:32
***
Pół godziny później zdążali na wschód przez Boulevards des Maréchaux, bezskutecznie starając się unikać korków. Podróż miała być krótka, ale Connie i tak włączyła muzykę. Przy „Lost woman” od The Yardbirds zaczęła śpiewać pod nosem, kompletnie nie przejmując się tym, co Sahak mniemał o brzmieniu języka angielskiego. Słowa wylatywały z jej ust, z najsłodszych dla niego, więc nie miał prawa marudzić. — But if you come back, I won't be the same. What you did to me you can hardly call humane… — nuciła, przewijając na ekranie telefonu ofertę Leroy Merlin, nawet nie zauważając niefortunnej analogii tekstu utworu do własnego położenia. The Yardbirds śpiewali zapewne o zakochaniu bez pamięci, nie o wampirzym ataku szału. — The only woman who was my kind… Chyba nic mu nie zrobią, prawda? — spytała nagle, bez związku z niczym. — Myszy. Jimowi. Powinnam trochę bardziej pomyśleć i nie zabierać go z nami od razu… ale skąd mogłam wiedzieć… — marudziła pod nosem. Kiedy przejechali przez skrzyżowanie prowadzące na wiadukt obwodnicy i drogę do Saint-Denis, Renata spojrzała przez okno i ożywiła się, jakby o czymś sobie przypomniała. — Nie opowiedziałam ci o wydawnictwie, które wykupiłam latem, prawda? — zmarszczyła brwi. Tknęło ją teraz kiedy zobaczyła znajomą trasę, jaką musiała przemierzać, aby dotrzeć do wspomnianego zakładu. Światła latarni, neonów i samochodów na sąsiednich pasach rzucały na piegowatą twarz Narine szybko zmieniające się kolory. Zastanowiło ją, jak długo zajmie im nadrobienie tych wszystkich drobnych spraw, które toczyły się swoim biegiem, gdy oni nie mogli się nimi ze sobą dzielić.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
2023-01-20, 20:28
Mnich ze zobojętnienieniem przyjął fakt, że musi znieść wszędobylski angielski, który rozproszył się po świecie jako język uniwersalny, dając jego natywnym rozmówcom niezaprzeczalną przewagę na rynkach światowych. Z drugiej strony, żałował ich, bez prywatnego języka, bez akcentu wspominającego ojczyznę, myśli zawsze odgadnione dla reszty. Lubił to, że mógł mówić z Narine językiem swoich snów i myśli, że z córkami miał osobną mowę, przeznaczoną dla nich, tak jak niemiecki dla Silvana i Maurice. Pomyślał o swojej nowej pozycji w społeczności wampirów, zmieniając pas do łatwiejszego zjazdu. Powinien nauczyć się angielskiego, dla Bastiena, Marie i ogólnego współczucia w społeczności wampirzej. Skórzane rękawiczki do prowadzenia skrzypiały jeszcze niedopasowaną o wysłużoną kierownicę nienajnowszej Toyoty. To był prawdziwie prywatny samochód mężczyzny, nie wyróżniający się pośród ruchu drogowego, wygodny, a jednocześnie bardzo prosty w obsłudze, bez zbędnych gadżetów. Jedyne czego mu brakowało to systemów wspomagających parkowanie, jakie miał w służbowej Tesli. Sahak zawsze prowadził w rękawiczkach, bez względu jaki pojaz prowadził. Czy był to jego samochód z klasy ekonomicznej czy samolot. Tego ostatniego nauczył się w Norylsku, od pilotów robiących dostawy dla niemal odciętej od świata miejscowości, zwłaszcza zimą, a obecne pieniądze umożliwiają mu lekcje na nowszych modelach maszyn latających po zmroku. — Nie. Opowiedz. Spojrzał przelotnie na jej twarz, kolorową od świateł. Poczuł po raz pierwszy od miesięcy potrzebę, aby chwycić za pędzel i uchwycić ją właśnie w tych ostrych kontrastach neonów, ze światłem telefonu skierowanym na twarz, nadając jej fluorescencyjnego wyglądu elektrycznego anioła okrutnej zmiany.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-01-21, 23:44
To było jakoś w czerwcu, zaczęła mówić, kiedy mijali strzeżone blokowisko z łososiowej cegły. Wygasiła telefon i odłożyła go na kolanach ekranem do dołu. Przez znajomości w firmach, którym Constanza wynajmowała przestrzeń biurową w posiadanej przez siebie kamienicy, poznała właścicieli pewnego wydawnictwa, specjalizującego się w materiałach podróżniczych. Jakoś tak wyszło, że zgadali się co do znajomości terenów bliskowschodnich; okazało się wtedy, że nestor rodu pała wielką sympatią do Azerbejdżanu, Gruzji, Kazachstanu i Armenii (był to pierwszy raz od wypadku, kiedy Narine porozmawiała z kimś o ojczyźnie bez guli w gardle na samą myśl o niej), ponieważ za młodu był fanatycznym sympatykiem Tony’ego Halika i zamarzył sobie, że też będzie odkrywcą. — To rodzinna firma, mają na koncie trochę autorskich przewodników. Poza tym wydają mapy, albumy i reportaże wszelkiego rodzaju. Zaczęli podupadać, bo mało kto chce nadal kupować papierowe mapy i książki z obrazkami, wszystko jest w Internecie — powiedziała płasko, stwierdzając powszechnie przecież znany fakt. Nie współczuła im przesadnie. Ci, którzy nie potrafią przystosować się do nowych czasów, odpadają z wyścigu. — Najmłodsi też nie bardzo chcą się zajmować biznesem, w którym nie widzą perspektyw. Chociaż myślę, że to trochę dlatego, że dziadek ich męczy. To zabawny staruszek, wszystkim rozpowiada, że wierzy w prehistoryczną apokalipsę, święte liczby, zapomnianą cywilizację epoki lodowcowej, rasę gigantów i tak dalej… — parsknęła. — Każdemu, kto się nawinie, mówi, jak bardzo szanuje Grahama Hancocka i tego rozczochranego Greka ze „Starożytnych Kosmitów”. — Spojrzała w bok, na Sahaka, z wesołym uśmieszkiem. — Zdają się mu wierzyć, chociaż ja wiem, że kłamie.
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
2023-01-22, 09:29
— Bratnia dusza? — uniósł jedną brew w pytaniu. Ciężko było powiedzieć, czy chodziło mu o chęci do podróżowania, czy tendencję Renaty do kręcenia, tkania sieci niedopowiedzeń oraz wierutnych kłamstw, z premedytacją wprowadzając innych w błąd. Chociaż na początku ciągle podnoszenie się włosków na karku, gdy coś opowiadała, doprowadzało go do szewskiej pasji, znalazł rozwiązania i tak że przy najbliższej okazji zamykał jej paszczę na różne sposoby, głównie własnymi ustami. Albo swoją dłonią, aby nikt ich nie przyłapał in flagrante delicto. — Wiesz, czemu to robi? — zapytał, zjeżdżając z wiaduktu na drogę obwodzącą Paryż, Boulevard Périphérique. Stamtąd droga szybkiego ruchu prowadziła wprost do parku handlowego, gdzie oprócz Leroy Merlin, znajdowały się też sklepu typu Action, spożywcze oraz RTV i AGD. Wystarczyło wziąć jeden koszyk i przechodząc między budynkami, obłowić się we wszystko, co potrzebowali. Nieszczególnie był zainteresowany samymi osobami właścicieli, chociaż brzmieli na ciekawych ludzi. Przynajmniej pan podróżnik. Chciał jednak słuchać opowieści Narine o dziwacznym dziadku, nawet jeśliby zmyślała połowę wad staruszka. Świat wracał na prawidłową trajektorię, a w razie czego mieli tylne siedzenie. Sahak zamrugał szybko. On zdecydowanie nie był na prawidłowej trasie, mentalnie, skoro jego myśli orbitowały tylko wokół jednej rzeczy, cielesnym zespoleniu z kobietą swojego życia. Potrzebował kubła zimnej wody.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-01-23, 16:54
— Nie. Stawiam, że po prostu dla zabawy. To dla niego prosta krotochwila. Jest w takim wieku, że już mu wszystko jedno, jak go widzą, a robienie ludzi w bambuko i oglądanie ich min, kiedy próbują ukryć przed nim swoje zażenowanie, musi go niezmiernie śmieszyć. Trochę to rozumiem — zaśmiała się. — Pod tym względem, tak, to trochę jest bratnia dusza. Twoja zresztą też i nie powiesz mi, że nie. — Przechyliła głowę w bok, spoglądając na Sahaka zaczepnie, spod na wpół przymkniętych powiek i szpaleru rzęs. — Starsi panowie często mają jakieś ciągoty do pozoranctwa, co nie? — wyszczerzyła się łobuzersko, wyraźnie implikując, że i on do grona starszych panów należał. Cwana, bo wiedziała, że od bycia rzuconą na tylne siedzenie i zniewoloną chronił ją przyciśnięty pedał gazu oraz gęsty ruch uliczny. Opowiedziała jeszcze, że w ramach zajęcia sobie czasu odbyła kilka rozmów na osobności z członkami całej rodziny, dzięki czemu młodzi nakierowali ją na kilka pomysłów co do rozwoju w przestrzeni cyfrowej. To dlatego, chociaż w samo wydawnictwo wtopiła tyle funduszy, że jeszcze przez pewien czas nie będzie jej się to zwracało, widziała w nim zajmujący projekt, w odróżnieniu od innych pasywnych dochodów, których nadzorowaniem nawet nie musiała zaprzątać sobie głowy. Na początku traktowała to jako odskocznię, by nie pogrążać się w negatywnych myślach i nie kontemplować samotności, a potem okazało się, że przedzierzgnęło się to w osobliwe hobby. Teraz projektowała związaną z nim aplikację, ale o tym już się nie rozwodziła. Sahak i tak odmawiał oswojenia się z wygodą użytkowania smartfonów, prawie równie zaciekle, co odmawiał nauki angielskiego. Nie chciała go zanudzać abstrakcjami. Kiedy dotarli przed kompleks, zjechali na parking podziemny i znaleźli sobie wolne miejsce. Sahak przekręcił klucz w stacyjce i zaczął zbierać się do wyjścia, Renata natomiast zawahała się przez chwilę. Odpięła pas, ale zamiast wysiąść, obejrzała się przez ramię, na fotele za sobą, z nieodgadnioną miną. Oszacowała coś szybko w myślach, spojrzała na boczne szyby, na sąsiednie miejsca parkingowe i ściany piwniczne, a na koniec na Sahaka, takim wzrokiem, jakby ją na czymś przyłapał. Dopiero wtedy otworzyła drzwi po swojej stronie.
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
2023-01-23, 17:30
Tigran wydął policzki, nabierając w nie powietrza w oburzeniu na tego starszego pana. W średnim wieku co najwyżej! Wyrwał mu się krótki śmiech, szczeknięcie bardziej, które oboje znali od dawna. Głos mógł się pogłębić, ale dźwięk pozostawał ten sam, tak rzadki, tak charakterystyczny. Jej baranek, jej wilk w jednej postaci. Widział Eden, oświetlony diodami deski rozdzielczej, Narine, lśniącą jak metal ostrza noża, a później zgasił silnik. Zmrużył oczy, gdy spojrzała na fotele, nie wiedząc, czy myśli to samo, co on czy coś zostawił z tyłu. Maska z filtrem, torba z ubraniami, to co zwykle. Nie musiał sprawdzać tego. Uniósł jedną brew w pytaniu, ale nie pokusił się, aby zagarnąć ją w swoje ramiona. Była sobota, parking wypełniały samochody rodzinne, ciągle przejeżdżał ktoś z wózkami, wypełnionymi zakupami spożywczymi, rodzice wybierający prezenty na święta, ciągle dzwoniły telefony. Tęsknił za zjazdami w lesie, gdy otaczał ich mrok zieleni. Mieli jednak zadanie. Ważne. I wieczność. Wyciągnął dwueurówkę do koszyka ze schowka koło kierownicy, wybrali razem wózek zakupowy. Sahak opowiedział jej o nowej wystawie, którą przygotowała managerka SAPPHIRu, o obrazach, które ściągnął dzięki znajomościom, również poczynionym przez Constanzę. W murach galerii zagości L'Eau mystérieuse Ernesta Biélera, a później również Paul Gauguin Nevermore, Frederic Lord Leighton Lachrymea, barokowa Artemisia Gentileschi Maria Magdalena jako Melancholia oraz Domenico Fetti The Repentant St. Mary Magdalene. Opowiadał jej z pasją o każdym z dzieł, o smutku z nich płynącym. I o tym, że ten pierwszy z wymienionych, przypominał mu radę. Piękne księżniczki, zakochane w sobie. Kiedy zaczęli swoje zakupy, Sahak poczuł uczucie, które Walijczycy określają słowem hiraeth. Odnosiło się ono do domu, do którego nie można już powrócić, bo nie istnieje, wyrażające pewną tęsknotę. Wybierając marę ściereczek do kurzu i preparatów do odnowienia mieszkania, które wymienili, a przy okazji różnych innych rzeczy z listy, do Darbinyana docierała permanentność decyzji, które poczyniły się w listopadowe noce. Wtedy znikąd, pomiędzy półkami z narzędziami do kucia tynku, dłutami różnej maści, Sahak złapał Narine za dłoń i ścisnął. — Spędźmy święta tylko we dwójkę — zaproponował, wkładając do koszyka dłuto. Przyda się pewnie też po remoncie.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-01-27, 16:25
Sposób, w jaki zwracali się do siebie, w jaki składali sobie propozycje, zawsze w duchu całkowitej wolności, z poszanowaniem decyzyjności tego drugiego, chociaż znali się na wskroś i dobrze wiedzieli, że pewnych pytań nawet nie musieliby zadawać, bo odpowiedź na nie zawsze byłaby twierdząca — kryło to w sobie jakąś ujmującą czystość, niewinność podszytą solidną warstwą nieprzemijającego szacunku, jakby nadal żyli w poprzedniej epoce, w świecie wyjętym z fotografii w sepii, gdy awanse bywały tak delikatne i eleganckie. Słodka, mgielna posypka z cukru-pudru na obrzydliwie tłustej, ociekającej zwierzęcym łojem masie, ubijanej z krwi, strzępków mięsa i rytualnej, nieokiełznanej cielesności, którą tak pięknie i miękko nazywali modlitwą za dusze zmarłych. Spacer bulwarem przed szeregiem sklepów, a potem alejkami pomiędzy półkami pełnymi produktów, z wózkiem klekoczącym miarowo swoimi rozwieruchotanymi kółkami z przebiegiem tysięcy kilometrów, przeskakującymi co każde spojenie między płytkami chodnika; w tle łagodna, optymistyczna tapeta muzyczna, marketingowa hipnoza dźwiękowa mająca skłonić klientów do dłuższych zakupów i włożenia większej ilości przedmiotów do koszyka, elektroniczny twór bez serca, skomponowany w całości przez algorytm matematyczny. Mijający ich ludzie, całe rodziny z kilkorgiem dzieci uczepionych wózkowych prętów, zupełnie niepomni na zimno ciała Constanzy ani jej chorobliwą bladość. To pewnie wina neonów, błękitnego światła jarzeniówek, albo makijażu. Zupełnie zwyczajny wieczór, tak normalny, że aż zakrawający na absurd. Rozmawiając o SAPHIRze, o swoim tymczasowym mieszkaniu w XVI dzielnicy tuż przy Lasku Bulońskim, o modelach lodówek, trochę o Carol i jej obecności w życiu Darbinyanów, to znów o założeniu dodatkowych zabezpieczeń i łańcuchów w drzwiach — o tych wszystkich prostych, przyziemnych rzeczach, daleko od modnych ostatnio tematów polityki i morderstw — Narine czuła się, jakby śnili razem wspólny sen o tej samej fabule, sen tak upragniony po długich miesiącach udręk bez zmrużenia powiek. Muzyka została na chwilę wytłumiona, Reginald z działu ogrodowego proszony do punktu obsługi klienta, a potem syntezatorowa melodyjka powróciła, w dalszym ciągu tak samo nudna i monotonna. Surrealistycznie. Wybierając chemikalia do usuwania czarnej pleśni, Constanza wyznała, że z wielką chęcią odwiedziłaby galerię ponownie, zwłaszcza gdy Tigran będzie w niej malował, ale powstrzymywała ją perspektywa przypadkowego spotkania z Tahirą. Pytała, czy nadal mieli ten sam personel, czy może zatrudnili w tym roku kogoś nowego. Byłoby jej naprawdę miło, powiedziała, gdyby Sahak wysyłał jej co jakiś czas zdjęcia z wystaw i wernisaży. To nie to samo, co oglądanie obrazu w trójwymiarze, ze światłem załamującym się na przemyślanych teksturach pozostawianych przez pociągnięcia pędzla, ale lepsze niż potencjalne starcie, na które nie była jeszcze gotowa. Jej szczęście z powrotu na dawne tory było jeszcze na tyle kruche, że mogło nie przetrwać spotkania z ukrytą wzgardą bądź krytyką, nawet jeśli niewysłowioną, a widoczną tylko w palisandrowych oczach — ale tego już mu nie powiedziała, to zachowała dla siebie. Narine wybrała preparaty na mole, te ubraniowe i te spożywcze, i takie do eksterminacji rybików. Zanotowała w pamięci, że powinni też kupić worek gleby i nasiona lub sadzonki, żeby wymienić obumarłe kwiaty, które zostały skazane na śmierć, ponieważ miały nieszczęście nie być Jimem, ich specjalnym, szczęśliwym drzewkiem. W koszyku wylądowała nowa szeroka miotła, zapas ostrzy do nożyka do tapet i wybrane przez Sahaka dłuto. Spojrzała na niego, zadzierając lekko głowę, z uśmiechem mieszczącym się bardziej w oczach niż w ustach, konkretnie — w uniesionych dolnych powiekach. Cieszyła się, że to zaproponował. A że zrobił to na półtora miesiąca przed świętami, trzymając ją za rękę w sklepie budowlanym, nagle nie wydawało jej się ani trochę dziwne. Jakby nic złego nigdy im się nie przydarzyło. Zgodziła się chętnie. Uścisnęła jego dłoń mocniej w ramach okazania czułości. Wtedy jeszcze nie przyszło jej nawet do głowy, że jej syn zechce skompletować całą swoją rodzinę i przyjaciół, by świętowali razem z nim urodziny, Gwiazdkę i wigilię nowego roku, zbyt świeżo byli po emocjonalnym starciu, by mogła podejrzewać Maurice’a o grawitowanie ku takiej wspólnocie. Chłopak nigdy za bardzo nie lubił spędów. Renata zaczęła więc rozważać na głos, czy jeśli będą remontować kuchnię samodzielnie, bez zlecania niczego familiantom - czego, szczerze mówiąc, wolałaby uniknąć, w końcu to była ich kryjówka, bańka odcięta od afer światka nadnaturalnego - czy dadzą radę uwinąć się ze wszystkim do końca roku, biorąc pod uwagę ilość obowiązków, jakie wciąż na nich ciążyły. Na dobrą sprawę, mówiła, ona mogła przeprowadzić się tak szybko, jak tylko pozakładają pułapki na myszy, podłączą wodę i posprzątają z grubsza, by mieszkanie nie śmierdziało pleśnią. Mogła wtedy dłubać w samotności, w swoim tempie, i posuwać prace powoli do przodu, nawet pod nieobecność Sahaka. Jej apartament i tak był bezpłciowy i nie wiązała z nim żadnych pozytywnych uczuć. Będzie się cieszyła, opuszczając go.
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
2023-01-27, 20:06
Sahak opowiedział jej, że w galerii pracuje nowa dziewczyna od marketingu, ponieważ Charlotte zaszła w długo wyczekiwaną ciążę, a jako że błogosławo zostało opóźnione, to Theotokos obdarzyła podwójnie. Bliźnięta. Kobieta była już na ostatnich nogach i przysługiwało jej klasyczne sześć tygodni zwolnienia z pracy, zgodne z francuskim kodeksem. Darbinyan dbał o swoich pracowników i ze swojej strony do dziesięciu tygodni wolnego po porodzie, dodawał własne dziesięć, w pełni płatne, zarówno w SAPPHIRze, jak i w Sacrum. Dbał o ludzi. Tak ogólnie. I w ramach zadośćuczynienia swojego rodzaju. Zaproponował jej też randkę, oni dwoje i obrazy, przy okazji powiedział o nadchodzących spotkaniach z radnymi, kolejno Marcusem oraz Louisem, o raporcie, który leżał napisany ręcznie w jego notesie i czekał na przepisanie na komputerze i wydrukowanie na papeterii z tygrysem. Sahak wyśmiał nieco wybór zwierzęcia, biorąc pod uwagę, że w czasach Machiavellego ilustracje z tym zwierzęciem wzbudzały śmiech, a nie poważanie. Opowiedział, że tymczasowo zamierza się go trzymać. Czarne i złote wzory i tygrys, niech Szczęściarze będzie. Podpytywał Renatę o zabezpieczenia, jakie można wprowadzić do domostwa, aby uniknąć drugiego problemu z Thomasem. Nie chciał, aby ktokolwiek z jego rodziny skończył ukrzyżowany. Chyba że dałby Sahakowi powód. Narine była połową duszy mężczyzny. Alfą do jego Omegi, ogniem jego dymu, a jednocześnie dźwiękiem jego ciszy. Wagą, gdy on był mieczem w rękach sprawiedliwości, a może odwrotnie? To samo w różnych aspektach, tworząc doskonały obraz boski, Bóg Ojciec i Bogini Matka, przechadzający się pomiędzy alejkami sklepowymi, kupując nowy tynk i rozważając, czy chcą jednak odkryć cegłę na stałe. Darbinyan zaprzeczył na kwestię familiantów. Inną sprawą było przyjście otwarcie razem na przyjęcie i publicznie splecione razem palce, a czymś innym wpuszczanie familiantów do ich świątyni. Wolał skuwać tynk sam. Maski już miał, ale do koszyka wrzucił kilka kolejnych. Na wszelki wypadek. Zatrzymał się też przy rolkach z łańcuchami i kotwami. Wtedy zdecydowanie nie patrzył na Narine, testując oczka tych, które miały podobno wytrzymałość większą niż jego mięśnie. Wybrał kilka zwojów, kilka kotw. Brakowało przy tym zwykłego zadziornego spojrzenia. To nie były dodatki, to były zabezpieczenia. Kupili oczywiście za dużo. I spoza listy. Nie przejmowali się tym absolutnie. Śmiesznie, w przeciwieństwie do łańcuchów, testowało się tyłkami materace na pokazowych łóżkach, w końcu jednak wybrali jeden, przy którym Sahak udawał, że ma problem z podniesieniem go, gdy obsługa wyciągnęła dla nich sprasowany rulon na ich łóżko. Na szczęście ramy nie musieli zmieniać.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-02-03, 20:45
Kiedy dopiero w sklepie meblowym znaleźli na półce mleczko do polerowania, Sahak przez kolejnych pięć minut musiał słuchać marudnego wywodu Renaty na temat tego, że dawniej kupowało się pastę do powierzchni drewnianych, a w roli szmatki zużywało się starą skarpetkę albo dziurawy podkoszulek, a teraz wszędzie tylko mokre chusteczki, których do posprzątania całego ich mieszkania musieliby zużyć chyba cały samochód. Nabrała kilka butelek na zapas, przebierając w zapachach, od aromatycznej kory i igliwia po kwiaty czy olejek pomarańczowy. Podczas odbierania materaca, Renata trochę na pokaz przy obsłudze sklepu „pomartwiła się”, że może powinni zamówić dostawę z wniesieniem, wypytywała ich, ile to zajmie i kiedy mają wolne okienka dowozu. Nikt nie musiał wiedzieć, że pan Izaak Belanger mógłby nieść rulon materaca na jednym ramieniu, a swoją żonę, przewieszoną wpół, ze wszystkimi innymi zakupami, na drugim, i pewnie nawet by się nie zmęczył. Podziwiała jego siłę i adorowała stalową formę ciała, które ją skrywało, zwłaszczazwłaszcza że gdy Tigran był młodym chłopcem, nie miał specjalnych zadatków na atletę. U jej ojca w Karmrashen, w okresie dojrzewania, nie dokarmiano go należycie, w monastyrze natomiast był zmuszony jadać o ściśle określonych porach i często pościć. Przeszedł także chorobę, która straszliwie go wyniszczyła i to jeszcze zanim Tigran skończył dwadzieścia lat. Marne początki, tym większy podziw Narine. Niespodziewanie poczuła zimny ścisk w żołądku, gdy dotarła do niej jakże prosta i oczywista prawda: że te same ramiona, które potrafiły ją obronić i podnieść bez trudu, te same barki, które nosiły rannych towarzyszy i były w stanie przesunąć samochód, wyważyć drzwi, wnieść lodówkę na trzecie piętro bez niczyjej pomocy, rozerwać łańcuch czy wygiąć żeliwne pręty, by utorować bezpieczną drogę ucieczki - były dokładnie tymi samymi rękoma, które z przerażającą łatwością połamały jej żebra jak zwęglone zapałki. Zaparło jej dech w piersiach, zwolniła kroku. Położyła rękę na ramieniu Tigrana i poprosiła, żeby zaczekał na nią chwilę. Potrzebowała iść do toalety. Tam stanęła nad zlewem i gniewnie spojrzała w lustro, prosto w czarne oczy swojego odbicia. Weź się w garść, karciła się bezlitośnie. Weź się w garść. Napiła się zimnej wody - z butelki, ta z publicznego kranu cuchnęła kamieniem i starą instalacją - poprawiła włosy i wyszła, wyprężona na baczność. Uśmiechnęła się do Tigrana z miłością, wspięła się na palce, pocałowała go w policzek. — Przede wszystkim załóż system dostępów elektronicznych. Zamki magnetyczne w drzwiach, rodzinie i służbie, jeśli w ogóle planujecie, rozdaj karty albo chipy — instruowała, gdy pakowali zakupy do auta. — Teraz można takie gadżety umieszczać nawet w biżuterii, w breloczkach do kluczy. Każde przejście rejestrowane jest imiennie, z dokładnością co do sekundy. Dodałabym rozpoznawanie twarzy, ale w połączeniu z głosowym lub z wykonywaniem poleceń w czasie rzeczywistym, z dodatkową weryfikacją przez kogoś żywego, bo algorytmy są niedoskonałe, mogą się mylić, a poza tym… — Odczekała chwilę, dopóki ktoś ich nie minął i nie odszedł dalej w głąb parkingu, po czym dodała cicho: — …wszelkie rozpoznawanie siatkówki czy linii papilarnych odradzam, to tylko naraża rodzinę na niebezpieczeństwo napaści w celu pozyskania materiału. Wydłubane oko i odcięty palec odrosną, a mogą zostać wykorzystane przez osobę niepowołaną. Dlatego właśnie weryfikacja wielostopniowa. Listy z sygnaturami. Spis rejestracji samochodowych, nawet jeśli to tylko dostawcy. I serwerownia, która pomieściłaby te dane. Gdyby to od niej zależało, z domeny Draculi oraz każdego z domostw swojej rodziny Renata uczyniłaby Fort Knox. Zabezpieczenia i szyfry, wszelkie aspekty tajności, wchodziły w zakres jej najlepszych kompetencji, siedziała w tym po uszy i to już od czasu poślubienia państwowego urzędnika, a potem lat posługi w wampirzej rodzinie. Niestety młodzi nie podzielali jej zamiłowania do technik operacyjnych, często postępowali bardzo frywolnie a ostrożność Renaty poczytywali za stanowczo nadgorliwą. Zaoferowała Sahakowi swoją pomoc na każdym etapie prac, miała kilka pomysłów wartych przetestowania, zwłaszcza takich, o których on miał prawo nie wiedzieć, nie śledząc z zapałem rozwoju technologii. Mogła także zapewnić sprzęt audio i optyczny z firm, które do niej należały. Przy nim przynajmniej czuła się swobodnie w niezobowiązującym dzieleniu myślami, wiedziała, że Sahak rozważy jej opcje obiektywnie, nie oskarżając jej o beznadziejną paranoję.
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
2023-02-03, 22:13
Sahak nie przyjmował zabezpieczeń proponowanych przez Renatę jako paranoi i urojeń. Wręcz przeciwnie. Notował w głowie obco brzmiące słowa, które jednak brzmiały bardzo sensownie, wytłoczone przez Narine. Zamierzał dopytać o pomysły również ich Obserwatorkę, jego najmłodszą siostrę, z którą nie miał właściwie kontaktu. Zbyt odmienne światy. Nawet omawiając zabezpieczenia, nie wyglądali nienaturalnie w zimnym, listopadowym otoczeniu. Omotani w szale, płaszcze, eleganckie ubrania kojarzące się z modą zwaną amerykańskim old money, tak naprawdę wywodzącą się z uniwersyteckich elit i arystokracji zachodniej Europy, wtapiali się dość dobrze pomiędzy innych klientów Rosa Parks. Subtelne rzeczy zdradzały ich przynależność do innej warstwy społecznej oraz rasy. Ubrania szyte na miarę. Archaiczne zwroty. Obuwie i maniery dopasowane do samochodu, tak samo jak wartość zakupów i status ekonomiczny wyznaczony przez karty płatnicze, wizualnie stawiające granicę my i oni. — Myślę, że od nowego roku całkowicie się do nas przeprowadzę. W domenie tylko zaplanuję gabinet. — W jego kamienicy nie czekało nic oprócz wyrzutów i złych wspomnień. Przy Narine pokutował, ból był nieustanną częścią spoglądania na nią, nawet jeśli jeszcze nie widział fizycznych śladów szkód, które doprowadziły do ich rozstania, w kamienicy tylko się zadręczał, w sposób który przynosił jeszcze więcej szkody. Niczego nie naprawiał. Spoglądał tylko na biały sufit, szukając Boga i znajdując nicość, która na niego spoglądała białymi oczami tynku. Łkane modlitwy wypływały z udręczonych ust spierzchniętych łaknieniem krwi, której sobie odmawiał, barwiły świat łuszczącymi się czerwieniami. Nic nie mogło go naprawić, nic nie mogło cofnąć czasu. Jeśli tylko mógłby dokonać układu z Bogiem i zamienić się miejscami, zrobiłby to bez wahania. Wieczność bez Narine była dla niego bardziej przerażająca, niż śmierć. Obu doznał. Oba uczyniły go tym, kim jest. Śmierci się nie bał, nie z jej rąk. Zapakowana niemal po brzegi Toyota szemrała muzyką z radia, które właściwie w ogóle nie grało. Tigran zmienił bieg i zamiast przesunąć rękę na kierownicę, ułożył ją na kolanie kobiety, tak zimnym pod jego dotykiem. Nie spojrzał na nią, prowadził ze wzrokiem utkwionymi w szosie.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-02-05, 20:42
Chociaż Connie od wielu dekad realizowała się w pracy wywiadowczej, prywatnie poczuwała się do czegoś więcej, niż tylko bycie czyimiś oczami i uszami. Otaczała swoje dzieci, bliskich oraz podopiecznych opieką zaciekłą jak lwica, często wyrywała się poza zakres obowiązków zdefiniowanych przez hierarchię rodową nieproszona i złościła, gdy próbowano ją ograniczać. Gdyby Mihai zadzwonił dziś do niej i mianował protektorką czy ambasadorką na czas kryzysu, Constanza zgodziłaby się bez chwili namysłu, i była rzeczywiście w stanie spełnić powierzone jej zadania. Powinność, rodzina, przynależność do komórki społecznej i przydatność były dla kobiety czołowymi wartościami. Urodziła i wychowała się w stadzie, obserwowała trzody hodowlane, bardzo wcześnie wpojono jej, że osobnik bez grupy umiera. Tylko tak potrafiła funkcjonować, w gruncie rzeczy. Lata spędzone w wyalienowaniu, na samotnej batalii o swoje miejsce w świecie, zdecydowanie nie wyryły się w pamięci Narine jako najszczęśliwsze. Spojrzała na twarz Tigrana, na ukochany profil czoła i nosa, namalowany miękko akwarelą czerwonych świateł wstecznych aut przed nimi i położyła swoją dłoń na jego dłoni, splatając razem palce. Umierała bez niego. Jej miejsce było przy nim, na siedzeniu pasażera, po drugiej stronie stołu, po jego prawicy, po lewej stronie łóżka. Z siatkami zakupów w bagażniku i rolką materaca po przekątnej na tylnych siedzeniach. Kiedy to się stało, że zaczęła tak aktywnie pragnąć prozaiczności ponad wszystko inne? Czuła wilczy głód przyziemności. — Świetnie. Zajmę się drobiazgami, kiedy ciebie nie będzie. Do świąt wszystko powinno być gotowe. — Nawet jeśli nie będą widywać się każdej doby, to będzie już zupełnie inny rodzaj samotności. Zawsze z tyłu głowy będzie pewność, że jest się u siebie i w każdej chwili nadejdzie noc powrotu. Chwila ciszy. Dłoń wciąż na dłoni. — Czy dziewczęta już wiedzą? Że opuścisz kamienicę…?
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
2023-02-05, 21:11
Początki ich relacji były wypełnione ekscytującą eksploracją. Dekady wyjazdów, podróży, zadań, kradzieży, misji, oglądania niezwykłych wydarzeń, pięknych miejsc, smakowania kultur i poznawania siebie wzajemnie. Chociaż więcej czasu spędzali razem niż osobno, to jednak osobno zdarzało się bardzo często. Tu jego misja w Wiedniu, tu wieczór spędzony z Tahirą podczas wycieczki do Aleksandrii, tam krótka wizyta u ojca w Bułgarii czy zaślubiny Halide z nowym mężem. Paryż stanowił ich port, ale dopiero rozłąka uświadomiła mu, że pomimo pragnienia życia nomada, świątynia spokoju też była istotna w sposób mniej dla niego oczywisty. Chciał wracać. — Jeszcze nie. Chciałem powiedzieć ci pierwszej gdybyś… — słowa widocznie nie przychodziły mu łatwo. Dłoń nieco mocniej zacisnęła się na kierownicy, ale ta spleciona z jej dłonią nawet nie drgnęła. — Gdybyś miała coś naprzeciw. Halide i tak tam nie mieszka, a obecnie służy za tymczasową domenę. W nowej nie planował nawet sypialni dla siebie, z nadzieją, że Narine zechce go na stałe w swoim życiu. Pomimo tak wielu słów, gestów, remontu, niepewność nadal oplatała go swoimi korzeniami, wnikała między żebra i rozrastała się w mięśnie, zrastała z układem nerwowym. Narine była jedyną osobą, którą kochał kiedykolwiek w tak pełny sposób, gdzie pragnienia ciała i duszy były jednym. — Jeszcze mam spotkania z radnymi, Wijsheidem i twoim kuzynem — próbował ukryć napięcie żartem, klepanym od lat. — Lepiej zostać mi przez chwilę jeszcze w centrum. Na chwilę wyciągnął swoją rękę, zmienił bieg i ułożył ją tak samo, jak wcześniej.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-02-05, 21:58
Rozumiała i popierała jego pragmatyzm, nawet jeśli oznaczało to wydłużenie tęsknoty w czasie. Nie byli już narwanymi nastolatkami, które musiały mieć wszystko na teraz, w tej chwili. No, może w pewnych określonych okolicznościach bywało i tak, co nie znaczyło, że gadzi mózg zawsze dostawał się do steru, gdy tylko miał taki kaprys. Zresztą to chyba korzystne, jeśli tworzenie nowej normalności i ponowne wchodzenie w codzienność, którą stale dzieli się z kimś innym, przebiegnie stopniowo, z zapasem czasu na przemyślenia i oswojenie się z lękami o nowym podłożu. Przedziwne uczucie, doprawdy, przecież wchodzili ponownie do tej samej rzeki. Tylko teraz była głębsza, a woda trochę bardziej mętna po ulewnych deszczach. Słysząc zawahanie się Tigrana w kwestii ponownego mieszkania razem, nie powiedziała niczego, tylko ścisnęła mocniej jego rękę. Wolała nie zagłębiać się w tego typu przygnębiające przemyślenia, chociaż miała przeczucie, że i tak o tym porozmawiają pewnego dnia. Niektóre ciężary zwyczajnie trzeba było zrzucić z serca, zwerbalizować je, by doznać oczyszczenia. Dzielenie się lękami pomagało w walce z nimi. A ona w tej walce chciała być dla Tigrana i tarczą, i bronią, i pieśnią męstwa. Po prostu lepiej było zająć się tym w intymnym otoczeniu, niż kiedy światła latarni bez przerwy błyskały im w oczy a Sahak powinien skupić się na jezdni. Dlatego właśnie Renata poszła za ciosem i pociągnęła krotochwilę, w próbie rozgonienia chmur. — No tak, teraz się zacznie ciąganie po dywanikach. Mhmm. Może ja też powinnam zacząć umawiać się na konkretną godzinę, Panie Ważny? — zażartowała zalotnym tonem. — Do kogo mam dzwonić? Ma pan już prywatną sekretarkę, czy mogę jeszcze wysłać swoje CV na to stanowisko? Mam referencje — wyszczerzyła się.
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
2023-02-08, 11:31
Bawiło go to, że prawdę powiedziawszy, nie zastanawiał się nad politycznymi krokami w stronę rodu Draculi. Byli dla niego tak ściśle spleceni, że równie dobrze mogliby istnieć osobno. Ufał Narine oraz Silvanowi, w końcu w dłonie tego drugiego złożył swoje życie ostatnio, prosząc o substancję pacyfikującą, a Narine trzymała w swoim uścisku całe jestestwo mężczyzny. Głowa Rodu też wydawała się osobą z głową na karku, naukowcem przede wszystkim, z wieloma doktoratami, omnibus nauk ścisłych. Zresztą, sama Constanza nigdy nie narzekała na tamtego. Może powinien jednak napisać do niego? Nawiązać kontakt. Zdecydowanie powinien. Najpierw jednak musiał poukładać życie prywatne oraz sprawy wewnętrzne szczurków Scaletti. Z jednej strony żałował, że się zgodził, zamiast całkowicie zrezygnować z jakichkolwiek funkcji w rodzie, a z drugiej, czuł, że w końcu był w odpowiednim miejscu. Narine nie zasługiwała na kogoś pośredniego. — Rozważę twoją aplikację, pani Moreau, ale nie wiem co na to pan Mihail. Gdybyś była dyplomatką, wpisałbym cię do kalendarza, tymczasem muszę liczyć, że będziesz na mnie stosowała nowe techniki wywiadowcze. Chociaż mówił płasko, jakby był całkowicie poważne, w kącikach oczu pojawiły się charakterystyczne kurze łapki rozbawienia. Znów musiał oderwać od niej rękę, gdy światła zmieniły się na czerwone. Następny samochód kupuje w automacie, stwierdził, opierając luźno dłoń o drążek zmiany biegu i lekko nim ruszając na prawo i lewo. To był jednym bardzo aktywny manieryzm Sahaka, który raczej skłaniał się ku brzuchowi w swojej postawie, a nie energicznemu rozedrganiu. Przychodziło mu to naturalnie, to ruch musiał być świadomy, aby zaistnieć.
_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!
Constanza Moreau
Liczba postów : 633
2023-02-15, 15:56
Udała, że się obrusza i wymownie ułożyła sobie dłoń na piersi. — Ja…? Agentem? Ależ nie wiem, o czym pan mówi, Ojcze Scaletta. Jestem tylko drobnym przedsiębiorcą z zamiłowania i zaangażowaną matką trójki dzieci. Chce Ojciec coś z Avonu? Kiedy zaparkowali pod szpalerem drzew naprzeciwko ich kamienicy, Renata łagodnym ruchem ręki powstrzymała Sahaka przed natychmiastowym opuszczeniem samochodu. W ciemności oraz ciszy, która nastała po wyłączeniu stacyjki i radia, wychyliła się i ujęła twarz mężczyzny obiema dłońmi. Pogładziła kciukami kości policzkowe, zagłębiła się w zarost i włosy na skroniach, zaczesując je za uszy i niczego przy tym nie mówiąc. Często tak robiła, kiedyś, gdy mieli zwyczaj chadzać na koncerty bądź nocne seanse i wracali do domu przed świtem. Nie chciała, by Tigran nadal zadręczał się zwątpieniem, myślami o tym, że to, co już wprawili w ruch, może zostać w każdej chwili cofnięte. Powiedzieć, że ich sytuacja była skomplikowana i ciężka do objęcia emocjonalnie, to jak nie powiedzieć nic, a jednak każda komórka organizmu Renaty emanowała pogodą i silnym postanowieniem. Był czas gniewu, czas strachu i czas lizania ran. Chciała, by pewne rozdziały dobiegały zamknięcia, żeby zdrowienie mogło wejść w kolejną fazę. Ucałowała go długo i łagodnie, zmierzwiła przetykane srebrem włosy i dopiero wtedy wysiedli. Podwójne drzwi wejściowe do budynku były otwarte, z klatki schodowej sączyło się na ulicę światło. Skrzydło drzwi opierało się o pokaźnych rozmiarów kartonową paczkę, z kilkoma innymi ułożonymi na jej szczycie. Ledwie dało się przejść. Renata przecisnęła się do środka, podnosząc torby z zakupami wysoko do góry i na chwilę zatrzymała się, nie widząc ani nie słysząc w pobliżu nikogo, kto by po nie szedł. Spojrzała na Sahaka, marszcząc brwi.
_________________
I said, "I would never fall unless it's You I fall into"