7 I 2023 - Lecz ostrożnie nurkuj w toń bo wiry tam zdradliwe są - Sel & Claude

2 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Teatry słynęły z przedstawień. Większych czy mniejszych projektów, przeważnie jednak owe przedstawienia opierały się na grze aktorskiej i dialogach przedstawiających zamkniętą fabułę pełną gestów, słów i wydarzeń. To jedno przedstawienie miało jednak być zupełnie inne. Muzyczne przedstawienia zazwyczaj opierały się na tym samym, ot tyle tylko, że czasem zamiast słów były dodatkowo śpiewy i jakieś większe tło pasującej melodii.
Przygotowania szły pełną parą. Wszyscy aktorzy krzątali się i czynili ostatnie przygotowania przed właściwym przedstawieniem. Od rana Sel siedziała w teatrze, biorąc udział w próbie generalnej i dopracowując ostatnie ruchy. Wiadomo, że zżerała ją trema, chyba jak przed każdym występem, ale pierwszy raz od dekad czuła się żywa. Specjalnie do przedstawienia ubrała na siebie piękne, zielone hanfu, do tego oczywiście odpowiedni makijaż i zaraz potem mogła wyjść na scenę.
Przedstawienie z założenia było długie. Opowiadało historię ducha ziemi, uwięzionego w ludzkim ciele, który próbował zrobić wszystko, by powrócić do swojej postaci. Na swej drodze spotykał wielu pomocników i wrogów, by na samym końcu zostać zdradzony przez ukochaną osobę. Dopiero wtedy też wrócił do swojej prawdziwej, duchowej postaci. Był to również moment, w którym przedstawienie nabrało głosu - popłynęła piękna pieśń z ust ducha ziemi, a grająca go dziewczyna zeszła do widzów, pozwalając się dotknąć i usłyszeć lepiej pieśń. Do tego momentu cały spektakl opierał się jedynie o gesty aktorów oraz muzykę grającą jako tło.
Sel jak zawsze miała swój sposób dodatkowego docierania do widzów. Udało jej się wyczuć wampira wśród publiczności, przechadzka, a raczej taniec pomiędzy rzędami pozwolił jej na namierzenie delikwenta. Nie planowała nic wielkiego, ot zwykłe zaproszenie do kolejnych wizyt w teatrze. Zgodnie ze scenariuszem podeszła do mężczyzny, nie przerywając pieśni, przez chwilę nawet patrzyła mu w oczy. Po niezbyt długiej chwili położyła mu dłoń na policzku, muskając chłodną skórę opuszkami palców i poza scenariuszem puściła mu oczko, zasłaniając twarz wachlarzem i wracając na scenę. Przypadkiem jednak o fotel zaczepił się szal kobiety, zostając ładnie na kolanach mężczyzny, wszystko jednak wyglądało tak, jakby scena była po prostu ukartowana i wszystko szło zgodnie ze scenariuszem przedstawienia. Na scenie pieśń skończyła się, a aktorzy ukłonili się grzecznie, zanim zniknęli za opadającą kurtyną. Oczywiście pojawiły się brawa i nawet krzyki aprobaty, ale nikt nie wyszedł.

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Do teatru zachodził nader często i z różnych powodów. Czasami była to chęć zażycia wyższej kultury, czasami pragnienie pozostania w obiegu jeśli chodzi o świat kultury, często zaś poszukiwanie inspiracji lub po prostu nuda. Wydarzenia ostatnich tygodni wywróciły jego życie niemal do góry nogami, w głowie nadal tłukły się wspomnienia spotkania z Louisem Moreau, kiedy to wampir rozmawiał z drugim na temat twórczości i muz. Wtedy Claude utrzymywał, że nie potrzebuje wpływu otoczenia na to, co wychodzi spod jego pióra. Dziś zaśmiałby się z własnej hipokryzji.
Na ten dzień zapowiedziano ciekawy spektakl dlatego też Van der Eretein uznał, że nie może go opuścić. Ubrany w skrojony specjalnie dla niego smoking, uperfumowany i napojony winem, którego godzinę wcześniej wypił całą butelkę, udał się na miejsce swoim samochodem i zajął wykupione miejsce. Nie przepadał za siadaniem w pierwszych rzędach, toteż wybór padł na środkowy. Wmieszany w innych, eleganckich gości, delektował się więc spektaklem, co chwilę zachwycając się grą aktorską poszczególnych artystów. Nie był jakimś specjalnym znawcą, ale miał dobry gust, dlatego też potrafił poznać się na tym, kto gra od lat a przed kim jeszcze daleka droga. Jako pisarz, czuł się po części odpowiedzialny za scenariusz każdej sztuki bo chociaż sam nie napisał nic, co mogłoby zostać odegrane na deskach teatru, nikt nigdy nie powiedział, że do końca swoich dni będzie unikał tematu.
Gdy nadeszła chwila, w której zachwycająca śpiewaczka postanowiła wszystkich oczarować swoim głosem, Claude poprawił się w fotelu by lepiej ją widzieć i wspierając głowę na ręce, zamyślił się słuchając jej utworu. Wabiła, niczym mityczna syrena, ale on, bezpieczny pośród publiczności, nie musiał się przecież obawiać zguby, prawda? Och, jak bardzo się mylił...
Widząc, jak śpiewaczka zbliża się w jego stronę, wciąż z pieśnią na ustach, zawiesił wzrok na jej oczach i stając twarzą w twarz z uosobieniem piękna, przyjął pieszczotę, wychodząc nieśmiało naprzeciw jej dłoni. Był jak... zahipnotyzowany. Jej dotyk był tak delikatny, tak... upragniony.
Nie śmiał się odezwać, po prostu dał jej się zaczarować, patrzył jak w obrazek. Oto była ona, jego Muza. Czy właśnie na nią czekał przez tyle lat?
Chwila ta trwała wystarczająco długo, by Claude wyczuł zapach artystki. By mimo młodego wieku odnalazł w jej woni niebezpieczną, kuszącą nutkę. Nie potrzebował korzystać z daru Van der Ereteinów, a jednak sprowokowany jej obecnością, posłał jej delikatny uśmiech, który pewnie niejedną kobietę i niejednego mężczyznę zwaliłby z nóg.
Przedstawienie jednak musiało trwać i kiedy śpiewaczka odwróciła się, by wrócić na scenę, Claude złapał się na tym, że wstrzymał oddech. Czy to wszystko było częścią przedstawienia? Możliwe. Niezależnie jednak od scenariusza, poczuł jak rośnie w nim nieodparta chęć ruszenia za nią. Ciekawość zmieszała się z ekscytacją, obie jednak utrzymywane w ryzach melancholii i spokoju wynikającego z charakteru bruneta nie malowały na twarzy Van der Ereteina emocji innych, niż ten delikatny uśmiech, zagadkowy uśmiech, który mógł być zarówno oznaką satysfakcji jak i uprzejmym grymasem, wystudiowanym i przygotowanym specjalnie na tę okazję. Niech inni myślą co chcą.
Odeszła, a wraz z nią jej zapach. Nie zniknął jednak całkowicie, pozostał z nim a kiedy Claude spojrzał w dół odkrył jego źródło - na kolanach spoczywał mu jej szal. Ostrożnie, jakby miał do czynienia z artefaktem, uniósł materiał i przesunął go w dłoniach, poznając fakturę. Zaproszenie? A może po prostu nieuwaga... Cokolwiek by to nie było, teraz już musiał jej poszukać choćby po to, by zwrócić część garderoby.
Koniec przedstawienia zwieńczyły brawa i prośby o bis, jednak artystom najwidoczniej nie było w smak wychodzić do zachwyconych widzów. Wampir wcale nie był zdziwionym takim obrotem spraw.
Korzystając z ruchu tłumu, który zaczął opuszczać salę, prześlizgnął się w bardziej...prywatne rejony, zachodząc za scenę, w poszukiwaniu kobiety, która uwiodła go swym śpiewem. Zaczepiony, wcisnął w dłoń zaniepokojonego pracownika banknot i poprosił o dyskrecję. Rozpoznany, bo najwidoczniej miał do czynienia z kimś, kto widział Claude'a na jakimś spotkaniu autorskim, podziękował za pozwolenie na kontynuowanie spaceru.
Nie minęło wiele czasu a ją odnalazł. Nie bezpośrednio, czuł zapach jej perfum. Przywiedziony ciekawością, zahipnotyzowany urokiem, odczekał na odpowiedni moment i jeśli udało mu się napotkać ją osobiście, posłał jej ponownie ten sam uśmiech i wyciągnął ku niej dłoń, w której trzymał szal.
- Twoja zguba, mademoiselle. - powiedział cicho, niskim głosem, patrząc jej prosto w oczy - A może powinienem powiedzieć... zaproszenie?

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Dla niektórych scenariusz był jedyną i świętą wyrocznią, więc trzymali się go co do ostatniej literki i kończącej zdanie kropki. Dla innych był czymś, co miało prowadzić, ale pewne nagięcia były całkowicie akceptowalne. Selena zdawała sobie sprawę, że pewnych rzeczy robić nie powinna, ale czasem pozwalała porwać się przedstawieniu lub muzyce, a tak jak teraz, wszystkiemu na raz. Nie spodziewała się jednak takiej reakcji. Mężczyzna wyglądał na zahipnotyzowanego muzyką i miała nadzieję, że nie spowoduje to potem jakichś problemów dla jej osoby.
Nie spodziewała się jednak, że ten uśmiech przyspieszy bicie jej serca. Nie sposób było więc go nie odwzajemnić, nawet gdy zaraz potem musiała się wycofać, pozostawiając po sobie zapach stepowego wiatru, dymu z ogniska i ulotnej nutki ciężkich perfum kojarzących się z tropikami. Wszystko to tworzyło bardzo zagadkową kompozycję, pozostawiony szal natomiast niósł ze sobą najwięcej zapachu. Dziewczyna jednak nie obejrzała się, dopiero na scenie zdając sobie sprawę z braku kawałka garderoby. Wtedy było jednak zbyt późno, by wrócić się po niego, gdy całe przedstawienie dobiegło końca.
Spektakl okazał się być dokładnie tym, czym miał się okazać – jeśli wnioskować po wszystkich oklaskach i aplauzie, który wybuchnął wręcz zaraz potem, gdy kurtyna przesłoniła aktorów. Może i powinna wyjść, by odzyskać zgubę, ale za dobrze zdawała sobie sprawę, że to rzadko kiedy zdaje egzamin. Najwyżej przyjdzie jej spisać szal na straty, a ktoś będzie miał całkiem niezłą pamiątkę. Stawiała, że gdyby sama wyszła, to nie opędziłaby się od widzów chcących autografów, ponownej piosenki i tysiąca innych rzeczy. Aktorstwo też było biznesem, a chociaż dosyć rzadko występowała, nadal wiedziała, z czym to się je. Chyba dlatego wolała jednak obserwować, niż brać udział.
Nie dało się jednak ukryć, że gra sprawiała jej radość, pozwoliła wrócić myślami do dawnych, bardzo szczęśliwych dni, gdy tańczyła z pewną hinduską grupą taneczną, występując przed władcami z dawnych czasów. Miło było wrócić do tych czasów, chociażby myślami i w pełni zapomnieć, że podobno była poważną Radną zajmującą się dyplomacją. Była przede wszystkim artystką, o czym niestety sama nierzadko zapominała w natłoku innych zajęć.
Zazwyczaj po spektaklu wszyscy rozchodzili się do garderoby, ale teraz jakoś tak przystanęli, by pogawędzić, pośmiać się i powymieniać wszelkimi poglądami. Zmitrężyli tak dobrą chwilę, na tyle długą, by widzowie zdążyli się rozejść, a chętnemu wampirowi udało się bez najmniejszych problemów dostać za scenę. Ba, wpuszczający go mężczyzna rozpoznał szal i chętny pomóc ulubionemu pisarzowi wskazał mniej więcej kierunek, w jakim powinien szukać właścicielki kawałka materiału.
Akurat spotkanie aktorów skończyło się, wszyscy rozeszli się w kierunku swoich pokoi, by w zaciszu garderoby zrzucić odzież i makijaż i na powrót stać się zwykłymi, szarymi mieszkańcami Paryża. Selena również kierowała się w stronę własnej garderoby, gdy spotkała jedynego wampira z publiczności, do którego w ten niejako bezczelny zaczepiła na widowni.
Widać było, że zaskoczył ją swoją obecnością. Jeszcze bardziej zaskoczył faktem, że przyszedł oddać szal, bo rzadko spotykało się osoby tak uczciwe. Szal w końcu nie był czymś drogim, a jaką pamiątką z przedstawienia mógłby być dla niektórych… Uśmiechu Claude’a nie dało się nie odwzajemnić, więc i na jej nadal umalowanej twarzy pojawił się miękki uśmiech i jak wcześniej jej serce tak trochę przyspieszyło swój rytm.
- Pięknie dziękuję, monsieur. – odezwała się ciepłym głosem, nieco mniej melodyjnym niż w trakcie śpiewu, z oczywistych względów. Sięgnęła po szal, od razu zarzucając go sobie na ramiona, by nie zgubił się. By móc spoglądać w oczy wampira musiała solidnie zadrzeć głowę do góry, ale do tego była przyzwyczajona. To, co było zaskoczeniem, to niski głos i jakże badawcze spojrzenie, które nieco ją speszyło, przez co twarz pokryła się bardzo delikatnym rumieńcem. Zwłaszcza przy insynuacji, której właśnie użył mężczyzna. – Sądzę, że moja odpowiedź będzie rozczarowaniem, ale nie planowałam zostawiać panu szala… Choć gdyby pan nie przyszedł, nie domagałabym się jego zwrotu. – uśmiechnęła się delikatnie, unosząc brzeg sukni w kulturalnym dygnięciu. – Lecz skoro już jesteśmy tutaj, to czy mogłabym się jakoś odwdzięczyć za pańską uprzejmość, monsieur?

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Wpatrując się w piękne oczy artystki, otulony jej zapachem, poczuł jak po plecach przebiega mu nieprzyjemny dreszcz a zaraz po nim pojawia się o wiele gorsze uczucie. Rozczarowanie... pełznąc niczym śliski, zimny wąż przesunęło się po jego umyśle, dając do zrozumienia, że stojąca przed nim piękność nie jest nim zainteresowana. A przynajmniej nie bardziej, niż przypadkowo spotkanym widzem, który mimo iż siedział w pierwszym rzędzie i wpatrywał się z zachwytem w taniec, mimo iż bywał na każdym przedstawieniu i wzdychał skrycie do tych, których można nazwać kwieciem świata, nadal pozostawał jedynie obserwującym, nieciekawym widzem.
Claude przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę i oddał szal, przesuwając po nim wzrokiem. Mimo, iż przebywanie w jej towarzystwie mógł porównać do ogrzewania się w blasku świecy, kobieta postawiła mur, który jasno sygnalizował, że nie życzy sobie zacieśniania relacji.
Dobrze, niech tak będzie, szanował takie podejście. Kto, jak nie on, był mistrzem w ukrywaniu emocji za maską chłodu? Zrodzony z prawdziwej miłości, wychowany przez dwóch, silnie związanych ze sobą wampirów, pożądał własnej historii jak mało kto, lecz przez życie kroczył ze spokojem, pojmując, że prawdopodobnie do końca będzie tęsknił za ciepłem, jakiego nigdy nie będzie w stanie skrzesać, a jedynie je skraść.
Obserwował ruch materiału na jej ramionach i zastanawiał się, czy i ona kiedykolwiek czuła się jak on? Będąc w centrum uwagi na scenie, prezentując siebie najlepiej jak potrafiła... Czy i ona miewała momenty, że mimo tłumu bijących brawo gości teatru czuła się samotna? Pusta, jak kielich który od lat czeka na choćby jedną kropelkę wina. Ten, który codziennie jest polerowany i z dbałością ustawiany na blacie, a jednak w ostatecznym rozrachunku zbyt nudny by wypełnić go napojem i zanurzyć usta w oferowanej słodkiej goryczy.
- Cóż... Stało się. - powiedział, rezygnując ze śmiałości, jaką początkowo chciał przyciągnąć do siebie kobietę - Niezależnie jednak od zamiarów, poczułem się zauważony, za co dziękuję. - powiedział spokojnym, nabrzmiałym od skrytego pod skórą smutku głosem.
Już miał odejść, uznając, że oddanie zguby właścicielowi zakończyło rozdział ich wspólnej historii, kiedy artystka postanowiła zwrócić się do niego z propozycją odwdzięczenia się.
- Nie chciałbym się narzucać, mademoiselle. Z pewnością chciałaby pani odpocząć po pięknym, aczkolwiek bez wątpienia wyczerpującym występie. - posłał jej delikatny, uprzejmy uśmiech - Jeśli jednak można, zapraszam panią na kolację. Bez obaw, nie oczekuję niczego konkretnego. - dodał od razu - Jestem pisarzem, mademoiselle, i można powiedzieć... że szukam natchnienia. - wyjaśnił krótko - Będę zaszczycony, jeśli poświęci mi pani ten wieczór.
Perfekcyjne maniery, nienarzucający się sposób bycia... Być może właśnie w tym tkwił klucz? Claude Van der Eretein, przepełniony urokiem tak charakterystycznym dla swojego rodu, mimo pięknej aparycji nie należał do tych, których nazywano drapieżnikami. Kiedy miał okazję, czerpał z życia garściami, ale nigdy nie agresywnie. Wolał delektować się podanym posiłkiem, niż atakować i wydzierać słodycz na siłę.


@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Dla jednych szczerość była wadą, dla innych zaletą. Selena nie lubiła okłamywać ludzi, nawet, jeśli czasem prawda okazywała się bolesna. Pewne rzeczy także powinny być powiedziane od razu, by nie wywoływać niepotrzebnych nieporozumień, tajemnic i milczenia, tak, jak zrobiła to z Louisem. Do teraz wyrzucała sobie głupotę w tym temacie. Nie zmieniało to jednak faktu, że rozczarowanie widoczne na twarzy mężczyzny było doskonale widoczne. I czegokolwiek by nie powiedzieć, zrobiło jej się przykro z tego powodu, bo nie chciała, by poczuł się w taki sposób.
Nie dało się przecież ukryć, że coś przyciągnęło ją właśnie do niego na widowni. Nie planowała zostawić mu szala, to prawda, ale jednak czy gdzieś w głębi duszy nie ciekawiło ją, jak się zachowa po występie? Czy przyjdzie za nią, zwabiony pieśnią? Niektórzy widzowie przecież przychodzili za kulisy, by spotkać się z aktorami, więc czy też nie o to chodziło, by poznać wampira bliżej? W końcu doskonale wiedziała, z że rozmawia z przedstawicielem własnej rasy, który jednak nie zdawał sobie z tego sprawy.
Z ust Seleny uciekło delikatne westchnięcie. To, że powiedziała mu prawdę, wcale nie znaczyło, że nie chciała zacieśnić nagłej znajomości, której się nie spodziewała. Bowiem chcieć coś, a spodziewać się pozytywnego wyniku tych chęci było dwoma różnymi sprawami. Smutek nieznajomego wręcz kłuł w serce. Jeszcze kilka dni temu zapewne dałaby mu odejść, świadoma tego, jak kruche było życie, ale teraz wszystko się zmieniło. Dlatego niczym aktorka, którą była od wieków przybrała na uszminkowane wargi łagodny uśmiech, łapiąc zimną dłoń mężczyzny w swoją ciepłą.
- Naprawdę wolałby pan usłyszeć kłamstwo z moich ust? – spytała miękko, zadzierając bardziej głowę, by patrzyć w oczy mężczyzny. Nie zamierzała wypuszczać z uścisku jego dłoni, chyba, że sam jasno da do zrozumienia, by to zrobiła. – I spędzić w nim cały wieczór, a może i dłużej? Przecież nawet najbrzydsza prawda jest lepsza, niż najpiękniejsze kłamstwo. Po co żyć ułudą, gdy można rzeczywistość przekuć w coś pięknego. – powiedziała cicho, ale z pełnią szczerości w głosie. Uśmiech zastąpiła powaga na czas wypowiedzi, gdy chciała, by zrozumiał jej punkt widzenia. – Nie do twarzy panu w smutku, monsieur, więc proszę zrobić mi tę przyjemność i się uśmiechnąć.
Dopiero po takiej nieco niecodziennej prośbie na twarzy Azjatki pojawił się ciepły uśmiech. Wolną dłonią więc sięgnęła po swój szal i bardzo bezceremonialnie narzuciła go na szyję mężczyzny, zawijając luźno i dopiero wtedy puściła jego dłoń, by poprawić materiał, przez co musiała podejść dosyć blisko wampira.
- W takim razie… Nie przyjmuję zwrotu. – stwierdziła z szerokim uśmiechem. – Nie narzuca się pan wcale a wcale, a wbrew pozorom najlepszym odpoczynkiem jest przyjemna rozmowa albo milczenie w doborowym towarzystwie. – każdy miał swoje sposoby odpoczynku, a choć przyjmowało się, że najlepiej odpoczywać we własnym towarzystwie, tak akurat teraz Selena nie miała nic przeciwko, by pobyć z kimś. A pan pisarz był bardzo, bardzo intrygującą osobą i było jej troszkę smutno, że z jej winy tak bardzo stracił na pewności siebie. Nie wiedziała tylko, co powinna zrobić, by mu wróciła.
- Ależ ja się niczego nie obawiam, monsieur. Zresztą jeśli jest pan zdecydowany oddać mi szal, to jest pa zmuszony spędzić ze mną czas, bo inaczej go po prostu nie przyjmę. – szantaż? Oczywiście, że tak. – I chętnie pójdę z panem na kolację, chociażby i zaraz, o ile będzie monsieur na tyle miły, by na mnie poczekać… No chyba, że woli pan po prostu poobserwować, jak z teatralnej śpiewaczki zmieniam się w całkowicie normalną osobę. – zaproponowała lekko rozbawionym głosem, mając nadzieję, że mimo chwilowego smutku mężczyzna rozchmurzy się chociaż na chwilę. Nadal było jej przykro, że tak bardzo go rozczarowała i zasmuciła, chociaż przecież wcale nie miała na myśli nic złego.
- A zdradzi mi pan chociaż, pod jakim pseudonimem pisze? – przekrzywiła lekko głowę, nie paląc się wcale, by udać się do garderoby, niejako z obawy, że wampir zwyczajnie sobie odejdzie. I wbrew temu, co sobie założył naprawdę chciała poznać go bliżej, zwłaszcza, że wcześniej chyba nie miała okazji z nim rozmawiać.

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Zaskoczony jej bezpośredniością, spojrzał w piękne oczy i skupił wzrok na ich barwie. Chociaż pytanie niejednego mogło wpędzić w zakłopotanie, on pozostał spokojny, lecz nie obojętny. Przez dłuższą chwilę studiował jej twarz, zupełnie jakby chciał nauczyć się rysów na pamięć, wyryć je w niej mocnym dłutem. Czy byłby w stanie odtworzyć ją w swoich powieściach?
- Zaiste, pięknie powiedziane. - powiedział a w jego oczach pojawił się błysk - Kłamstwo jest początkiem wszystkich grzechów. A te z zasady prowadzą do potępienia, prawda? - dodał - A my przecież nie chcemy skończyć...potępieni.
Zachęcony słowami i jej uśmiechem, wykrzesał z siebie maksimum uroku Van der Ereteinów, grymas który niejednego człowieka zwaliłby z nóg, wampira natomiast zmusiłby przynajmniej do pokiwania głową z uznaniem. Kiedy chciał, potrafił korzystać z talentów rodu. Pytanie tylko, czy artystka przebywając na co dzień w pięknym otoczeniu, zauważy i doceni subtelną zmianę w wyglądzie Calude'a? Błysk w oku, wygładzoną młodą twarz, ciemne, lśniące włosy zamykające lico w hebanowych ramach?
Chociaż początkowo wznieśli mur, im dłużej ze sobą przebywali, zmieniał się on z kamiennego w miękki żywopłot, poprzetykany kwiatami. Możliwy do przejścia a jednak wzniesiony dla ozdoby i dla zachowania pewnych pozorów. Jej zapach otulał jego zmysły i wprawiał w dobry nastrój, lecz gdy nagle postanowiła zwrócić szal, uniósł brwi zaskoczony.
Wyjaśnienie nadeszło szybko, dlatego postanowił po prostu wysłuchać kobiety, przyjmując jej argumentację. Był jej ciekaw i nie zamierzał jej płoszyć swoim zachowaniem. Przez wielu nazywany był przesadnie poważnym, drętwym, wiecznie zestresowanym. Tylko nieliczni wiedzieli, że będąc twórcą tysiąca przeróżnych powieściowych bohaterów, potrafił przywdziewać maski. Wszak każda z wykreowanych postaci była częścią jego samego.
- Jestem zdecydowany, mademoiselle. - powiedział, ponownie przywołując na twarz uśmiech - Co więcej, niezmiernie szczęśliwy z takiego obrotu wydarzeń. Bo skoro dzięki zagubionej części garderoby dane mi będzie spędzić z panią wieczór, cieszę się że szal wylądował właśnie na moich kolanach. - dodał szczerze - Jeśli można, chciałbym być obecny w czasie pani... przemiany. O ile nie wprawi to pani w zakłopotanie. - przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, gotów by pójść we wskazanym przez nią kierunku. Złapał się na tym, że mógłby patrzeć na nią godzinami a i tak nie potrafi wyobrazić jej sobie bez makijażu i w innym ubraniu. Może właśnie dlatego był tak bardzo ciekaw procesu, który sprawi, że artystka zmieni się w kogoś innego?
- Claude Lefèvre. - powiedział, wyciągając ku niej dłoń i jeśli zaoferowała mu swoją, ujął ją i uniósł do ust, składając na skórze pocałunek lekki, jak muśnięcie skrzydeł motyla.
Czekał. To od niej zależało co stanie się w następnej chwili. Owładnięty jej urokiem, był gotów spełnić każde jej polecenie. Pytanie tylko, czy nie ładował się w ten sposób w jakieś kłopoty?

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Oczy wampirzycy były dosyć… pospolite. Ciemnobrązowe, jak u większości Azjatów, w sztucznym świetle przypominały swoim kolorem czerń nocy. Niczym nie umywały się do jasnych oczu mężczyzny, z których tak łatwo było odczytać większość emocji. Same rysy natomiast wyglądały tak jak rysy tysiąca Azjatek dla niewprawnego oka Europejczyka. Resztę zasłaniał makijaż, podkreślający kształt oka i wydobywający z ciemnych tęczówek iskierki złota.
- Dla niektórych już jesteśmy. – stwierdziła swobodnie, co tak naprawdę można było zrozumieć na mnóstwo różnych sposobów. Nie odrywała spojrzenia od pisarza, więc zmiana w wyrazie twarzy nie uszła jej uwagi. Wargi samej kobiety nawet rozciągnęły się w uśmiechu, a serce zabiło nieco szybciej pod wpływem niewątpliwego uroku mężczyzny. Ciężko było oderwać od niego spojrzenie, a przyjemnie niski głos tylko pieścił uszy wampirzycy.
Nie czuła żadnego muru pomiędzy nimi, a im bliżej stała, tym lepiej czuła zapach mężczyzny. Ani trochę nie żałowała tego, że sprawy potoczyły się w taki, a nie inny sposób, teraz tylko musiała jakoś namówić go, by nie miał jej za złe tej drobnej pomyłki. Miała jednak wrażenie, że nieporozumienie zostało już zażegnane, jeśli wnioskować po jego uśmiechu i chęci kontynuacji.
- W takim razie ja również bardzo się cieszę, monsieur. Miałam wrażenie, że moja szczerość początkowo pana bardzo zasmuciła. Jednak w ostatecznym rozrachunku… Cieszę się, że to pan przykuł mój wzrok na widowni. – przyznała cicho, wcale nie wstydząc się własnych odczuć. Lubiła poznawać ciekawe osoby, a Claude był zdecydowanie ciekawy. – Nie, nie wprawi. Niestety odarta z magii występu mogę wcale nie być tak interesująca. – roześmiała się lekko, świadoma faktu, ile potrafi zdziałać makijaż teatralny i odpowiedni strój podczas występu. Widziała jego spojrzenia taksujące jej sylwetkę, ten pełen zaciekawienia wzrok… Chyba właśnie dlatego miała tę delikatną obawę, że zwykła kobieta nie będzie już tak interesująca do rozmów czy spędzenia wieczoru. Z delikatnym zaskoczeniem podała mu swoją dłoń, a słysząc podaną tożsamość rozpromieniła się.
- Claude niczym Chmurka. Podoba mi się! – zaśmiała się lekko, a potem zdała sobie sprawę, że wypadałoby się odwzajemnić. Niech to szlag. Delikatnie się przy tym speszyła, co można było uznać także za reakcję na muśnięcie dłoni. – Selena. – przedstawiła się cichym głosem, modląc się w duchu, żeby nie skojarzył jej z Radną, bo znając życie wtedy całkowicie już nie zechce z nią rozmawiać.
Poprowadziła więc mężczyznę do swojej garderoby - niewielkiego pomieszczenia z toaletką z dużym lustrem wyłożoną kosmetykami, mnóstwem kufrów i parawanem. Wskazała mężczyźnie krzesło, a sama usiadła przed toaletką, sięgając po wszelkie utensylia potrzebne do zmycia makijażu. Proces zmywania makijażu był dosyć pracochłonny, a co za tym idzie, musiał trochę potrwać. Dlatego też znad lustra zerknęła na Claude’a, by czasem nie zanudził się obserwując jej powrót do normalności.
- Jak się panu podobało nasze przedstawienie? – spytała z zaciekawieniem, naprawdę zainteresowana odbiorem przedstawienia. Mężczyzna był pisarzem, czyli w zasadzie też artystą, a artyści zawsze mieli własne zdanie na temat sztuki.

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Chociaż brąz jej oczu przez niektórych mógłby być nazwany nudnym, Claude nie stronił od zagłębiania się w te dwie, ciemne studnie. Szukał w nich czegoś, co dałoby mu szerszy obraz, co pozwoliłoby poznać kobietę bez słów. On, pisarz, operował nimi na codzień lecz dziś ze wszechmiar chciał, by to co między nimi powstało, potoczyło się swoim tempem, w akompaniamencie przydechów, słodkich uśmiechów, pełnych obietnicy spojrzeń. Nie liczył na romans, chociaż artystka bardzo mu się podobała. Kiedy chciał, potrafił być naprawdę czarujący, dziś jednak poza podziwianiem piękna i czerpaniem inspiracji, nie zamierzał wykorzystywać jej w żaden nieprzyzwoity sposób.
Gdy wspomniała o smutku, uniósł lekko głowę i spojrzał na nią z wysokości. Nie było to trudne, bowiem należał do tych, którzy prawie zawsze byli od drugiej osoby wyżsi. Przez chwilę po prostu się jej przyglądał, zastanawiając się nad tym, jakim dał się poznać. Jej szczerość go zasmuciła? Wolałby słowo "zaintrygowała", ale przecież tylko on wiedział, co działo się w jego głowie.
Artystka jednak miała w tym wszystkim rację, chociaż nie do końca. Melancholijne, momentami nieco flegmatyczne usposobienie młodego Van der Ereteina mogło sprawiać właśnie takie wrażenie - jakby wystarczyło tylko jedno słowo, by poczuł się odsunięty.
Nie powiedział nic. Skłonił się lekko, jakby na potwierdzenie jej słów, jednak mogło to znaczyć w zasadzie wszystko. I nic.
Ukontentowany z jej zgody, posłał jej kolejny, ubarwiony darem rodu uśmiech. Ciężko było ocenić, czy jego zabiegi działają, lecz nawet gdyby nie, Claude po prostu lubił... atrakcyjnie wyglądać. Miał w sobie coś z narcyza. A także coś z każdej swojej postaci, wykreowanej na potrzebę powieści. Pytanie tylko kogo grał w danej chwili.
- Jak na mój gust, prawdziwa magia jest tam, gdzie nie potrzebna jest żadna z noszonych przez nas masek. - stwierdził, pozwalając sobie na nieco śmielszy ruch: na puszczenie jej oka.
Uniósł nieco brwi słysząc jej porównanie. Chmurka... Czy nie takie określenie słyszał kiedyś od Ayato? Ciężko było zapomnieć.
Zęby z podwójnym zestawem kłów błysnęły w półmroku. Dla jednych taki wygląd zębów mógł być fanaberią ekscenteycznego pisarza, dla drugich był jasnym sygnałem co do przynależności Francuza.
- Selena... - powtórzył, smakując jej imię na języku - Selena...? - przechylił lekko głowę, mrużąc oczy - Jest coś jeszcze, mademoiselle?
Zaprowadzony do garderoby, zajął wskazane miejsce i robił wszystko, by jej nie peszyć, lecz by nadal obserwacja tego co artystka robiła była możliwa. Wsparty na ręce, zerkał więc na nią dyskretnie, co jakiś czas uciekając wzrokiem na elementy wystroju. Nie czuł się jakoś specjalnie skrępowany, ale też i nie wyrywał się do eksploracji pokoju. Cierpliwie czekał.
- Proszę mówić mi po imieniu. - powiedział, decydując się na zmniejszenie dystansu, lecz nie naciskając na odzew w tym samym tonie - Moje imię brzmi w pani ustach wyjątkowo ładnie. - dodał, ponownie posyłając jej uśmiech - Cóż mogę powiedzieć... Bywają takie dni, kiedy jestem dość marudnym widzem, ciężkim do zaspokojenia. Mam swoje zdanie o każdej wystawianej w tym miejscu sztuce i z racji tego, że bywam tu od bardzo dawna, ciężko mnie zaskoczyć. - przyznał - Ale są też i takie spektakle, kiedy nie potrafię oderwać wzroku od sceny lub konkretnego artysty. To wszystko kwestia mojego samopoczucia. - zdecydował się na szczerość - Nie mogę wypowiadać się o umiejętnościach aktorów. Wiem jednak, że kiedy ktoś porusza tę cząstkę mnie, która na codzień pozostaje skryta, jest godzien mojej uwagi w stu procentach. - odchylił się na krześle, opierając się wygodnie i założył jedną nogę na drugą - Dlatego tu jesteśmy. - wyszczerzył się przyjaźnie - Posiada pani to coś, co sprawiło, że moje oczy skupione były tylko na pani. Cóż, nie jestem nikim ważnym dlatego taki komplement może mieć marną wartość... Mam jednak nadzieję, że moja szczerość nie przysporzy pani smutku.
Był zafascynowany tym, jak zmienia się jej wygląd pod wpływem demakijażu. Jak spod barw cieni i pudru wyłania się prawdziwy kolor cery, wraz z wszystkimi rumieńcami naturalnymi dla każdej istoty. Szukał piękna i magii o której mówił. I widział, że nie będzie to wcale takie trudne.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Czasem brak jakichkolwiek słów pozwalał usłyszeć więcej, niż wypowiedziany nawet cały ich tomik. Niedopowiedzenia mogły być kolejną formą sztuki, jeśli tylko padały na grunt pełen zrozumienia, stąd jedyną możliwą reakcją na ukłon był delikatny uśmiech. Wzrok kobiety prawie co chwilę wracał do jego twarzy, sylwetki, jakby nie mogła się oderwać od mężczyzny. Z jednej strony upewniała się, że idzie za nią, z drugiej… Coś po prostu przyciągało ją, niczym wielki, neodymowy magnes mający 190 cm wysokości i zdecydowanie przyjemny dla ucha głos.
- Lecz czasem po zdjęciu każdej jednej maski okazuje się, że pod spodem zostaje już tylko pustka i nicość. – rozpromieniła się niczym letnie słońce w odpowiedzi na puszczenie oka. To było dziwnie… odświeżające. Po prostu żyć, bez strachu wchodzić w nieznane, nie obawiać się, że światło dzienne ujrzy to, co powinno pozostać na wieki ukryte w mroku… A potem i jej przywilejem było jedynie uśmiechnąć się, pokazać białe ząbki i milczeniem zbyć pytanie.
I tak oto właśnie role odwróciły się. Wcześniej to jej przywilejem i jednocześnie wadą było proponować zmniejszenie zbędnej formalności, budząc tym czasami nawet i skrzywienie ust rozmówców. Wszak podobno nie wypadało pannie Radnej. Lecz tu… Teraz była anonimowa, nie musząc przejmować się konwenansami, ot ona aktorka, a on pisarz, spotkali się w teatrze, a dalej Los sam prowadził ścieżki. A rolą istot żyjących na świecie było podążać nimi, bezwolnie prosto w stronę swego przeznaczenia.
- Selena. – poprawiła miękkim głosem. – Nie jestem aż tak stara, by mówić do mnie per „pani”, mon… Claude. – roześmiała się cicho, raz że z powodu swojej pomyłki, a dwa… Przewyższała go wiekiem kilkukrotnie, ale właśnie tutaj był ten plus. Nie wiedział o tym. Była dla niego anonimową, do tego ludzką kobietą, która przyciągnęła go swoją grą aktorską. Nic mniej i przede wszystkim nic więcej. Któryś raz z kolei podziękowała w duchu bogom losu za dar odziedziczony po rodzicach, dzięki któremu mogła skryć się wśród tłumu, choć przez chwilę dać się poznać z pozycji zwykłej istoty. – Każdy jest na swój sposób ważny. Nie ma osób, które nie mają żadnej wartości. A szczerość w świetle zakłamania i fałszu jest tym, co zawsze cenię sobie najbardziej. – przestawiła lekko lusterko, by móc cały czas spoglądać na wampira, nawet podczas pozbawiania własnej twarzy teatralnej maski. – Jeśli gra moja lub innych porwie choć jednego widza, mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że cały wysiłek nie poszedł na marne. – przyłożyła zwiniętą w pięść dłoń do serca i delikatnie skłoniła głowę w podziękowaniu, zarówno za komplement, jak i za tak piękne słowa.
Za każdym pociągnięciem pędzla z twarzy znikały smugi podkładu, przywracając jej delikatną bladość, okraszoną rumieńcami. Tajemnicze oczy odzyskały zwykły migdałowy kształt, a bez szminki wargi okazały się nie być aż tak pełne. Adrenalina po występie powoli zaczęła opuszczać ciało artystki, zamieniając się w niewielką dozę zmęczenia czy też i nawet roztargnienia. Nie kłamała mówiąc, że rozmowa z mężczyzną nie jest dla niej męcząca i że chętnie spędzi z nim czas, ale mimo wszystko ciało miało własne zdanie na ten temat. Niech więc nikogo nie zdziwi fakt, że domywając ostatki makijażu trąciła łokciem niewielkie pudełeczko. Pudełeczko, w którym znajdował się puder - biały na potrzeby przestawienia, bardzo sypki i bardzo, bardzo wydajny. Dlatego właśnie tak bardzo lubiła kosmetyki tej marki. Przy zmęczeniu osłabiony jest jednak refleks, nawet u wampira, krótko mówiąc biały proszek wylądował na podłodze i w bardzo dużej mierze na butach nieszczęsnego gościa Seleny.
- Och bogowie, najmocniej przepraszam! – zasłoniła usta dłonią, nie martwiąc się w ogóle o kosmetyk a o to, co sobie pomyśli o niej Claude. – Niezdara ze mnie… - zagryzła dolną wargę.

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Na jakiś czas po prostu zamilkł, słuchając tego, co kobieta ma do powiedzenia. Można było rzec, że niezwykle trafnie dobierała słowa, czule trącając tematów filozoficznych, lecz nie zagłębiając się w nie zanadto. Claude bywał bardzo dobrym mówcą, wdawał się czasami w dyskusje, które wymagały czegoś więcej niż podstawowej wiedzy, jednak dziś jakoś niespecjalnie miał ochotę na stąpanie po grząskim gruncie, jakim była metafizyka.
Pustka i nicość. Każdy z nich nosił ją w sobie a jej manifestacją był nienaturalny chłód ciała. Zupełnie jakby natura chciała powiedzieć "Jesteście sami, nie otaczam was opieką". I chociaż Dzieci Nocy przez lata ewolucji przystosowały się do cichej egzystencji pośród ludzi, byli wsród nich tacy, którzy mimo korzystania z życia garściami, nosili w sercach smutek i tęsknotę, którą ciężko było ukierunkować na coś konkretnego. Ot, była po prostu częścią ich samych.
Taki właśnie był Claude. Goniąc z czymś, czego nigdy nie nazwał, tułał się po ulicach Paryża i poszukiwał inspiracji. Odpowiedzi na nigdy nie zadane pytania.
Przejście na "ty" miało dla niego szczególną symbolikę. Stawiany pieczołowicie mur okazywał się być marną przeszkodą, jeśli obie strony czuły, że nadają na podobnych falach. Bo tak się na to potocznie mówiło, prawda?
Czekał na nią cierpliwie, przyglądając się dyskretnie działaniom. Sam nie miał w zwyczaju nadużywać makijażu, ale nie mógł też powiedzieć, że nie sięgał po specyfiki upiększające. Wcale nie musiał, bo posiadając naturalny dla Ereteinów dar, w jakimkolwiek by nie był stanie, był po prostu piękny.
Przyjął jej podziękowania skinieniem głowy, posyłając jej uprzejmy uśmiech. Nie próbował jej zaimponować erudycją, nie starał się też zanadto puszyć. Niewinny flirt jeszcze nikomu nie zaszkodził a jeśli faktycznie przyjdzie im spędzić ze sobą więcej czasu, czemu mieliby nie ocieplić swojej relacji?
Nie miał szans pochwycić strąconego pudełeczka, tym bardziej nie chciał nawet próbować, by się nie zdradzać. Selena, na tym etapie znajomości była zwykłą istotą, nigdy nie był dobry w wyczuwaniu innych, dlatego nie mógł założyć, że m do czynienia z wampirzycą lub wilczycą.
Spojrzeniem jasnych oczu obserwował jak pudełko upada a jego zawartość dosłownie wybucha białym obłokiem prosto na jego pięknie wypastowane buty, brudząc przy okazji dół nogawek spodni. Czy przywiązywał uwagę do ubioru? Tak, a dziś chciał przecież wyglądać nieskazitelnie.
Z trudem powstrzymał grymas niezadowolenia, pochylając się do przodu by sięgnąć po pudełko. Dopiero skryty za długimi, ciemnymi włosami skrzywił się nieładnie, szczerząc imponującej długości podwójny zestaw kłów. Trwało to jednak bardzo krótko, bo już po chwili podniósł puder, wyprostował się i robiąc krok w jej stronę, oddał zgubę właścicielce.
Uśmiech nadal był nieskazitelny, jednak tym razem wampir wzmocnił swój dar, by ukryć ewentualne zmarszczki, które mogłyby zdradzić dezaprobatę.
- Nie szkodzi. - powiedział, zbliżając się do niej i pochylając nad nią, by samemu odłożyć pudełko na blat. Wcale nie musiał tego robić a jednak zdecydował się na ten ruch tylko dlatego, by być bliżej. By roztoczyć zapach swoich perfum: mieszanki szałwii, lawendy, nut sosnowych, mchu i wetiwerii. Pachniał dobrze a nuty zapachowe przywodziły na myśl noc spędzoną w lesie.
- Dobrze, że się rozsypał. - powiedział cicho, nadal pochylony nad artystką - Bez makijażu wyglądasz jeszcze piękniej, niż z nim. - dodał a stalowych oczach pojawił się błysk - Pozwolisz, że skorzystam z twoich chusteczek i doprowadzę się do ładu? - wyprostował się i spojrzał na nią z góry, nadal chowając niezadowolenie za maską wykutą w uroku Ereteinów. Uśmiechał się do niej, ale tylko on wiedział, że nieszczerze. Bo gdyby nie okoliczności, udałby się teraz do domu by najzwyczajniej w świecie się przebrać. Nie wypadało jechać na kolację utytłanym w białym pudrze...

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Dzieci Nocy i Dzieci Księżyca, tym właśnie byli, żyli pośród ludzi, lecz jednak zawsze gdzieś z boku, obok, nigdy razem. Długi żywot czasem jawił się jako egzystencja, gdy spróbowano już wszystkiego, co świat miał do zaoferowania. A potem znów znajdowało się coś, co przyciągało uwagę długowiecznej istoty i pojawiał się cel… I tak w pięknej pętli toczyło się koło zwane życiem, przetykane chwilami lepszymi i słabszymi, poszukiwaniem celu i dążeniem do niego, tęsknotą i radością.
Kruszenie lodów zawsze było mile widziane, zwłaszcza w perspektywie dłuższego spędzenia czasu. Nikt nigdy nie określiłby, że w ich rozmowie czy interakcjach było coś niewłaściwego. Oczy były po to, by patrzeć, słowa były tylko słowami, a w drażnieniu nie sposób było doszukać się niczego poza chęcią delikatnej zabawy, sprawiającej przyjemność obydwu stronom.
Wśród założonych masek ta z makijażu była najbardziej widoczna i jednocześnie najłatwiejsza do ściągnięcia z siebie. Zresztą kłamstwem byłoby stwierdzenie, że warstwy tak zwanej tapety nie pozbywała się z ulgą. Jak to kobieta, lubiła makijaż, stosowała go z powodzeniem, ale by podkreślić pewne cechy urody, a nie całkowicie wytworzyć nowe. Każda kobieta chciała wyglądać pięknie, sekretem jednak był taki makijaż, by dla postronnego obserwatora wydawało się, że w ogóle go nie ma. Zresztą Claude był zmuszony ścierpieć fakt, że zmywszy jedną warstwę tapety nie paliła się wcale, by nakładać na siebie drugą.
Bywały takie momenty w życiu, gdy cały świat zwalnia, a żyjąca istota patrzyła na wydarzenia z poczuciem nieuchronności, nie mogąc zareagować. Właśnie tak widziała teraz upadające pudełeczko, a potem i reakcję swego gościa. Oczywiście, zrobiła gwałtowny gest, by złapać kosmetyk, lecz było zdecydowanie na późno. No i nadal trwała w iluzji bycia zwykłą kobietą, występującą na deskach teatru. Los lubi płatać figle, czyż nie?
Uważnie obserwowała reakcję Claude’a, jednak poza naturalnym zaskoczeniem nie widziała nic więcej. Pozwoliła mu podnieść przedmiot, zastanawiając się, jak wybrnąć z tej nieprzyjemnej sytuacji. Choć czy tak naprawdę była taka konieczność? Nieskazitelny uśmiech, rysy twarzy, znajome zresztą… I już wiedziała, z kim właściwie ma do czynienia i skąd zna tę twarz. A więc tak mości pan chciał pogrywać! Najwyraźniej nie tylko ona udawała kogoś innego.
Wciągnęła głęboko powietrze do płuc, wdychając jego zapach, który przenosił prosto w odmęty leśnej polany. Aż prosiło się cichutko zamruczeć i pozwoliła sobie na ten ruch, racząc czuły słuch wampira cichutkim pomrukiem. Skoro jednak już nachylił się tak bardzo nad jej ciałem, mógł dostrzec, że podczas wcześniejszego gwałtowniejszego ruchu charakterystyczny strój kobiety nieco rozszczelnił się nieco u góry. Jego spojrzeniu ukazał się więc dekolt Seleny, a także wierzch nagich piersi, osłoniętych jedynie suknią.
- Podstawą gry w teatrze jest udawanie kogoś innego, ku uciesze innych… Ale dziękuję. – delikatnie spuściła wzrok, tylko po to, by zaraz potem delikatnie złapać go za połę smokingu i przyciągnąć do siebie bliżej. Dzięki temu mogła szeptać mu do ucha, a sam wampir mógł poczuć od niej bardzo znajomy zapach wanilii, tłumiący nieco naturalny zapach kobiety, kojarzący się z ogniskiem gdzieś na wietrznym stepie. – To niezbyt mądre prowokować kogoś, o kim nic nie wiesz, nie sądzisz? Mógłbyś trafić na przykład na wampira, monsieur Claude… I taki wampir mógłby uznać, że bardzo pragniesz być ugryziony. Zostać… kolacją. I może śniadaniem, prawda? A tego chyba byś nie chciał… - wyszeptała mu prosto do ucha, owiewając skórę ciepłym oddechem. – Mistrz Louis serdecznie pozdrawia. – dodała, ponownie zaciągając się zapachem mężczyzny. Dopiero wtedy puściła go, pozwalając mu się wyprostować i skierowała się za parawan.
- Proszę się rozgościć i korzystać. Jeszcze raz bardzo przepraszam za moją niezdarność. Jestem pewna, że Mistrz odkupi zniszczoną przeze mnie odzież. – powiedziała przepraszająco, znikając za parawanem. Zaraz potem dało się słyszeć szelesty zrzucanych ubrań i nakładanych nowych. Po dłuższej chwili wyszła zza parawanu ubrana w eleganckie buty na obcasie, luźny kremowy sweter i obcisłą spódniczkę kończącą się kilka centymetrów nad kolanami. Sweterek był z tych bardzo luźnych, opadał zgrabnie z jednego ramienia Seleny, odsłaniając nagą skórę i kawałek obojczyka.

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Zmniejszenie dystansu było ryzykownym posunięciem a jednak młody, bo jeszcze nawet nie stuletni Van der Eretein zdecydował się na nie i zawisł tuż obok Seleny, wdychając zapach kosmetyków do demakijażu, którymi zmywała makijażowe dzieło sztuki. W tym, jak kolejne warstwy znikały po przesunięciu po twarzy wacikiem, było coś niesamowitego, co w tej właśnie chwili zachwyciło Claude'a nawet bardziej, niż dekolt. Tak, kątem oka dostrzegł piersi, lecz jak przystało na gentlemana, nie zawiesił na nich spojrzenia. Jasne oczy wpatrywały się w lustro, w którym odbijało się jej lico.
Szarpnięcie było zaskakujące na tyle, by wampir otworzył lekko usta, odsłaniając kły. Trzymany przez Selenę, sapnął lekko ale nie uczynił nic więcej, ciekaw co stanie się w następnej chwili.
Znajomy zapach, chociaż Francuz czuł go od dłuższej chwili, dopiero teraz przyniósł ze sobą odpowiedzi. W połączeniu z jej słowami, wszystko to nabierało szerszego obrazu.
Początkowo jego usta wygięły się w uśmiechu. Prowokował? Być może. Chociaż... Czy prowokacją można nazwać zbliżenie się do mebla, by odłożyć puder? Albo grzeczne słowa, które wypowiedział?
Perspektywa którą przedstawiła mu kobieta wcale nie była taka zła. Nie miał problemów z tym, by dzielić się sobą z innymi, wszak robił to na codzień, pisząc kolejne powieści i wlewając w bohaterów cząstkę siebie. Dlatego też posłał jej dość sugestywny uśmiech...
Który zgasł jeszcze szybciej, niż się pojawił. Claude zgrzytnął zębami, słysząc znajome imię. I to nie tak, że nie lubił Radnego - Louis miał w sobie coś, co sprawiało, że był bardzo ciekawą personą a przebywanie w jego towarzystwie było zawsze przyjemnym doświadczeniem. Ale sam fakt, że oto usłyszał z ust Seleny o mężczyźnie i to, że artystka wiedziała o znajomości pisarza z... Mistrzem, sprawiał, że Claude poczuł nieprzyjemny ucisk. Jak pozbawiony oddechu w trakcie pocałunku kochanek. Świat dookoła nagle skurczył się i nabrał innych barw.
Puszczony, wyprostował się bez słowa i wygładził materiał marynarki, zerkając na nią z ukosa. Na jego twarzy, choć na powrót spokojnej, malowała się lekka irytacja. Spojrzenie stało się czujne.
Skorzystał z jej połowicznej nieobecności i ośmielony jej słowami, po tym jak zniknęła za parawanem, sięgnął po chusteczkę i pochylił się by wytrzeć buty.
- Zupełnie nie o to chodzi, Seleno. - powiedział nieco mniej przyjaźnie - Nie cierpię na braki w garderobie, nie zależy mi na odkupieniu ubrania. - dodał, by wyraźniej zaznaczyć, jaką kwestię w tej chwili porusza - Jest kilka rzeczy, których stan świadczy o danej osobie. Na przykład buty. - skończył pucowanie i wyrzucił chusteczkę do pierwszego kosza jaki znalazł - Nie wypada, bym znajdując się u boku damy, miał je brudne. - krótka pauza pozwoliła zebrać się na odwagę - Jeśli Mistrz Louis potrzebuje pretekstu by się spotkać, to muszę przyznać, że jestem trochę zawiedziony. - westchnął nieco teatralnie, przywdziewając maskę pewnego siebie a będąc wewnętrznie kłębkiem nerwów i wątpliwości - Wydawało mi się, że jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. - blef... a może nie?
Claude patrzył na nią gdy wyszła zza parawanu i skinął głową, nie tylko w ramach aprobaty co sygnału, że mogą już opuścić to miejsce i udać się na wspólną kolację.
Pytanie tylko, czy w ogóle dotrą do restauracji, bo jeśli Selena wprowadzi w życie to, o czym mówiła, to Van der Eretein stanie się jej kolacją. I być może śniadaniem.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Zdecydowanie próbował ją sprowokować, nachylając się tak nisko nad nią. Nie, żeby jej to jakoś specjalnie przeszkadzało, zainteresowanie mężczyzny było bardzo przyjemne. Niejako łechtało kobiece ego, a delikatny flirt pozwalał sobie przypomnieć dawne czasy, gdy takie drobne prowokacje były na porządku dziennym. Może wiedziała, że suknia się rozsunęła, może nie. Jaka nie byłaby prawda, nie przeszkadzał jej ten fakt wcale.
No, przynajmniej póki nie przekazała mu pozdrowień. Ewidentnie było widać, że mimo początkowej chęci zostania wspomnianym śniadaniem, bardzo szybko mu ta ochota przeszła. Nie ukrywał już swojego niezadowolenia, ewidentnie też nie podobało mu się wciąganie w rozmowę jestestwa Louisa. Upsik? Nie miała sobie nic do zarzucenia.
Płynnie weszła jednak w rolę familiantki, ukrywając się za parawanem i zmieniając odzież. W tym czasie też na wszelki wypadek poinformowała o tym Louisa, żeby potem nie był zdziwiony i wsłuchała się w głos Claude’a. Zdecydowanie o wiele mniej dobrze do niej nastawionego, która więc kobieta na jej miejscu uznałaby, że chciał ciągnąć dalej tę znajomość? Odetchnęła głęboko, obserwując mężczyznę i słuchając jego słów.
- Stan butów świadczy jedynie o drodze, którą przeszliśmy. Jeśli są brudne, to znaczy tylko tyle, że droga była trudna i w znoju udało Ci się ją pokonać. – odparła pogodnym tonem. – A puder do twarzy jest bardzo łatwy do wyczyszczenia. Nie uważam więc, byś miał powód do jakichkolwiek zarzutów do swojego wyglądu. – stwierdziła, zbierając swoją torebkę z wieszaczka przy drzwiach. W ślad za nią poszedł przyjemnie ciepły płaszcz, jednak na kolejne słowa Ereteina kobieta odwróciła się z jego stronę, spoglądając na mężczyznę z oburzeniem właściwym dla lojalnej familiantki.
- Mistrz Louis nie potrzebuje żadnego pretekstu, by się z kimkolwiek spotkać. – udała urazę w imieniu „mistrza”, wewnętrznie wyjąc ze śmiechu. Nazywanie Luśka mistrzem było tak absurdalne, że aż śmieszne, ale przecież nie mogła się roześmiać. Jako jego familiantka powinna być urażona takimi zarzutami. – Pojawia się znikąd zawsze wtedy, gdy tego chce. – dodała, by zaraz potem zasłonić sobie usta dłonią i przełknąć ślinę.
- J-ja nie… nie wiedziałam! – pisnęła cichutko, biorąc jako prawdę jego słowa o przyjaźni. Kto by się nie przeraził faktem, że właśnie zniszczył odzienie przyjacielowi swojego jakże wymagającego mistrza? – Najmocniej pana przepraszam, ja wcale nie chciałam, to był naprawdę przypadek, jakoś panu zrekompensuję te zniszczenia, proszę tylko nie mówić mistrzowi, będzie na mnie bardzo zły za takie traktowanie swoich przyjaciół, ja tylko o panu wcześniej słyszałam, jak o panu wspominał… - zaczęła się miotać, patrząc z przerażeniem na Claude’a. No tak, gdyby ją wsypał przed Luśkiem, że jego pracownicy niszczą cudze ubrania… Och well, nie byłoby za ciekawie. Nie powinna więc budzić zdziwienia Claude’a nagła panika kobiety, która zdenerwowana zaczęła krążyć po garderobie, patrząc z czystym przerażeniem na wampira. Z tego też tytułu odruchowo przeszła na „pan” w stosunku do Claude’a, inaczej nie wypadało.
- A w ogóle to mi się tak wydaje, że teraz to pan wcale nie chce iść ze mną na tę kolację… Niech się pan nie martwi, wcale nie będę zła, w pełni pana rozumiem… - posłała mu smutne spojrzenie spod rzęs, poprawiając sweterek, by zasłonił jej ramię, ale niestety nic z tego nie wyszło. Dlatego też odłożyła torebkę, by uwolnić rękę i móc spokojnie ubrać płaszcz.

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Claude Van der Eretein

Claude Van der Eretein
Liczba postów : 119
Rozmowa nagle stała się przytłaczającą i w opinii pisarza po prostu niepotrzebnie rozwleczona. Nie chciał wyjść na materialistę, bo chociaż buty w pudrze nie były szczytem marzeń, uporał się już z jasnym pyłem z pomocą chusteczki, dlatego nie widział sensu ciągłego rozprawiania o obuwiu. Może właśnie dlatego, gdy powiedziała o drodze, pokiwał jedynie głową z namysłem, przyjmując jej zdanie jako kolejne do kolekcji ciekawych myśli. Kto wie, może któraś z jego postaci wypowie je kiedyś na kartach powieści?
Co do Louisa miała rację, wampir pojawiał się i znikał w najmniej oczekiwanym momencie, dając wieczne poczucie śledzenia. Nawet teraz "był obecny", co prawda jedynie na ustach artystki i Van der Ereteina, a jednak.
Czujność Claude'a ponownie się wymogła, kiedy to Selena podchwyciła wątek z przyjaźnią. Sam dla siebie Francuz nie brzmiał przekonująco, zatem jej reakcja była nieco przesadzona. A może nie? Diabli wiedzą co łączyło kobietę z Morreau.
Uniósł ręce w geście wycofania i posłał jej niepewny uśmiech.
- Claude. - przypomniał - I chyba już ustaliliśmy, że nic się nie stało. Wyczyściłem buty. - wskazał na nogi - Przepraszam, zareagowałem... Nieodpowiednio. - należało na powrót wznieść bezpieczny mur, niski a jednak stwarzający między dwojgiem dystans. Zagrał zbyt odważnie, za mocno wchodząc w rolę wielkiego artysty pisarza, poszukującego swojej muzy. Obserwując Selenę zdał sobie sprawę, że przypadł ją do ściany, a przecież zależało mu na zachowaniu w tym wszystkim naturalności.
Radny o nim wspominał? Claude zmarszczył brwi. Mówić można było na różne sposoby a Moreau zdawał się być fanem powieści... Może więc nie było to nic, co powinno martwić?
- A mnie się wydaje, że zdecydowanie powinienem zabrać panią na kolację. - powiedział łagodniejszym tonem, celowo zwracając się do niej "per pani" - Wprawiłem cię w zakłopotanie źle wyrażając swoje zdanie. Doszło do nieporozumienia. - dodał grzecznie - Zapraszam więc, Seleno, choćby dlatego, że nie mogę i nie chcę patrzeć na twój smutek.
Minęła chwila a on był już gotów do wyjścia. Zaoferował jej ramię, lecz tylko on niej zależało, czy zdecydowała się na kontakt cielesny.
Jeśli wyszli, poprowadził ją do samochodu, którym okazał się być elegancki, czarny Chevrolet Camaro. Nie najnowszy, bo te w opinii Claude'a były już zbyt sportowe, zatracając dawną elegancję.

@Selena
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Tak naprawę Selena bawiła się przednio. Jeśli być szczerym, taniec na linie emocji i znajomości był czymś, czego od lat nie robiła. Pewnie powinno jej być odrobinę żal Claude’a, jednak bardzo intrygowało ją, będzie reagował. Podanie się za przyjaciela Lu było bardzo ciekawym pomysłem, szanowała go… Nawet, jeśli kłamstwo wyczuła raz, że z jego słów, dwa… przecież wszystko widziała pijąc krew Lu.
- Nie, nie… To ja źle zrobiłam, przepraszam. Nie ma… nie masz za co przepraszam. – potrząsnęła delikatnie głową, obserwując Claude’a spod rzęs. Uspokajała się, powoli, a przynajmniej tak właśnie to wyglądało. Na twarzy kobiety można także było dostrzec delikatne poczucie winy, jakby obwiniała siebie samą za zaistniałą sytuację. Jak było w rzeczywistości, ciężko było sprawdzić, lecz słowa Claude’a trafiły jakoś do niej i pozwoliła sytuacji rozejść się po tak zwanych kościach.
Przekrzywiła lekko głowę, uśmiechając się nieco nieśmiało, gdy znów przeszedł w stosunku do niej na „pani”. Na szczęście zaraz się „poprawił”, więc nie musiała prostować jego słów. Potrząsnęła delikatnie głową, ubierając płaszczyk de facto będąc już gotową do drogi. W zasadzie wcale nie zamierzała rezygnować z tej kolacji, ale nie chciała mężczyzny do niczego zmuszać. Zabawy zabawami, miała jednak swoje granice.
- Naprawdę nic się nie stało. Więc… może po prostu zostawimy to nieporozumienie za sobą, uznając je za niebyłe? – zaproponowała, jakby nieśmiało, dając mu tym samym znać, że nie gniewa się, a tym bardziej że nie zamierza skupiać się nad czymś takim. Stało się, wyjaśnione, po co trzęść tematem dalej. – W takim razie bardzo chętnie z Tobą pójdę… Claude. – i znów ten ślad obcego akcentu, gdy wymawiała imię mężczyzny, jasno wskazujące, że nie była rodowitą Francuzką.
Przyjęła zaoferowane ramię, stając blisko wampira. Odsłonięta szyja ukazywała tętniącą krwią żyłę, pulsującą pod wzrokiem mężczyzny. Jeśli się wsłuchał, nie było trudno usłyszeć uspokajający się puls, tak bardzo żywy i kuszący, z każdym uderzeniem rozprowadzający zapach delikatnych perfum kobiety, zmieszanych z zapachem wanilii.
Chłód bijący od ciała wampira wywołał przy tym gęsią skórkę na odsłoniętej skórze Seleny, jednak na widok starego Chevroleta oczy jej się zaświeciły.
- Jaki piękny samochód! – powiedziała z zachwytem, i to w dodatku nieukrywanym. Stare samochody miały w sobie jakiś urok, nawet jeśli w tej chwili wśród ludzi szpanowało się tylko najnowszymi modelami za grube tysiące. Delikatnie oswobodziła rękę, przesuwając palcem po karoserii. Hmmm, jakby tak dobrze pogrzebać, może dałaby radę sobie sama taki kupić? Po chwili zachwytów nad wozem wsiadła do środka, grzecznie zapinają pas i zapadając się w wygodny fotel.
- Dokąd w takim razie jedziemy? – zaciekawiła się, patrząc grzecznie swojego towarzysza, pogodniejsza i bardziej radosna niż wcześniej. Na tak małej przestrzeni o wiele lepiej słychać było jej równo bijące serce i szumiącą w żyłach krew.

@Claude Van der Eretein

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach