Liczba postów : 1182
Teatry słynęły z przedstawień. Większych czy mniejszych projektów, przeważnie jednak owe przedstawienia opierały się na grze aktorskiej i dialogach przedstawiających zamkniętą fabułę pełną gestów, słów i wydarzeń. To jedno przedstawienie miało jednak być zupełnie inne. Muzyczne przedstawienia zazwyczaj opierały się na tym samym, ot tyle tylko, że czasem zamiast słów były dodatkowo śpiewy i jakieś większe tło pasującej melodii.
Przygotowania szły pełną parą. Wszyscy aktorzy krzątali się i czynili ostatnie przygotowania przed właściwym przedstawieniem. Od rana Sel siedziała w teatrze, biorąc udział w próbie generalnej i dopracowując ostatnie ruchy. Wiadomo, że zżerała ją trema, chyba jak przed każdym występem, ale pierwszy raz od dekad czuła się żywa. Specjalnie do przedstawienia ubrała na siebie piękne, zielone hanfu, do tego oczywiście odpowiedni makijaż i zaraz potem mogła wyjść na scenę.
Przedstawienie z założenia było długie. Opowiadało historię ducha ziemi, uwięzionego w ludzkim ciele, który próbował zrobić wszystko, by powrócić do swojej postaci. Na swej drodze spotykał wielu pomocników i wrogów, by na samym końcu zostać zdradzony przez ukochaną osobę. Dopiero wtedy też wrócił do swojej prawdziwej, duchowej postaci. Był to również moment, w którym przedstawienie nabrało głosu - popłynęła piękna pieśń z ust ducha ziemi, a grająca go dziewczyna zeszła do widzów, pozwalając się dotknąć i usłyszeć lepiej pieśń. Do tego momentu cały spektakl opierał się jedynie o gesty aktorów oraz muzykę grającą jako tło.
Sel jak zawsze miała swój sposób dodatkowego docierania do widzów. Udało jej się wyczuć wampira wśród publiczności, przechadzka, a raczej taniec pomiędzy rzędami pozwolił jej na namierzenie delikwenta. Nie planowała nic wielkiego, ot zwykłe zaproszenie do kolejnych wizyt w teatrze. Zgodnie ze scenariuszem podeszła do mężczyzny, nie przerywając pieśni, przez chwilę nawet patrzyła mu w oczy. Po niezbyt długiej chwili położyła mu dłoń na policzku, muskając chłodną skórę opuszkami palców i poza scenariuszem puściła mu oczko, zasłaniając twarz wachlarzem i wracając na scenę. Przypadkiem jednak o fotel zaczepił się szal kobiety, zostając ładnie na kolanach mężczyzny, wszystko jednak wyglądało tak, jakby scena była po prostu ukartowana i wszystko szło zgodnie ze scenariuszem przedstawienia. Na scenie pieśń skończyła się, a aktorzy ukłonili się grzecznie, zanim zniknęli za opadającą kurtyną. Oczywiście pojawiły się brawa i nawet krzyki aprobaty, ale nikt nie wyszedł.
@Claude Van der Eretein
_________________
Przygotowania szły pełną parą. Wszyscy aktorzy krzątali się i czynili ostatnie przygotowania przed właściwym przedstawieniem. Od rana Sel siedziała w teatrze, biorąc udział w próbie generalnej i dopracowując ostatnie ruchy. Wiadomo, że zżerała ją trema, chyba jak przed każdym występem, ale pierwszy raz od dekad czuła się żywa. Specjalnie do przedstawienia ubrała na siebie piękne, zielone hanfu, do tego oczywiście odpowiedni makijaż i zaraz potem mogła wyjść na scenę.
Przedstawienie z założenia było długie. Opowiadało historię ducha ziemi, uwięzionego w ludzkim ciele, który próbował zrobić wszystko, by powrócić do swojej postaci. Na swej drodze spotykał wielu pomocników i wrogów, by na samym końcu zostać zdradzony przez ukochaną osobę. Dopiero wtedy też wrócił do swojej prawdziwej, duchowej postaci. Był to również moment, w którym przedstawienie nabrało głosu - popłynęła piękna pieśń z ust ducha ziemi, a grająca go dziewczyna zeszła do widzów, pozwalając się dotknąć i usłyszeć lepiej pieśń. Do tego momentu cały spektakl opierał się jedynie o gesty aktorów oraz muzykę grającą jako tło.
Sel jak zawsze miała swój sposób dodatkowego docierania do widzów. Udało jej się wyczuć wampira wśród publiczności, przechadzka, a raczej taniec pomiędzy rzędami pozwolił jej na namierzenie delikwenta. Nie planowała nic wielkiego, ot zwykłe zaproszenie do kolejnych wizyt w teatrze. Zgodnie ze scenariuszem podeszła do mężczyzny, nie przerywając pieśni, przez chwilę nawet patrzyła mu w oczy. Po niezbyt długiej chwili położyła mu dłoń na policzku, muskając chłodną skórę opuszkami palców i poza scenariuszem puściła mu oczko, zasłaniając twarz wachlarzem i wracając na scenę. Przypadkiem jednak o fotel zaczepił się szal kobiety, zostając ładnie na kolanach mężczyzny, wszystko jednak wyglądało tak, jakby scena była po prostu ukartowana i wszystko szło zgodnie ze scenariuszem przedstawienia. Na scenie pieśń skończyła się, a aktorzy ukłonili się grzecznie, zanim zniknęli za opadającą kurtyną. Oczywiście pojawiły się brawa i nawet krzyki aprobaty, ale nikt nie wyszedł.
@Claude Van der Eretein
_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!