28-29.12 The Magician

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

Pogoda była zachodnioeuropejsko ustawowa. Śnieg prószył, mróz w tych terenach zawsze dopisywał, zimowa aura jeśli czegoś miała się porządnie trzymać, to z pewnością alepejskich gór. Katolicy świętowali, praktycyzm modernizmu przemijał i nawet proletariat pozwalał sobie na zatrzymanie, które trwało nie jeden, dwa dni, a cały tydzień. Impreza z powodu pokonania nocy, przeżycia kolejnej zimy, kolejnego roku, dla istot tak kruchych było niewątpliwie sporym osiągnięciem. Świat działał tym kalendarzem wiec i wieczni płynący z nurtem poddawali się temu, dając sobie prezenty, życząc niewiadomo czego, niewiadomo po co.

Defetyzm Białego Polarnego Misia siedzącego nad brzegiem podświetlanego jaccuzi sięgał szklanego nieboskłonu, obsianego zimowymi gwiazdami. Orion tańczył nad pochyloną sylwetką, ktorej białe futro pokrywało całe ciało poza łydkami i stopami, bowiem te odsłonięte moczyły się kolejną godzinę w bulgoczącej wodzie. Fałdy polaru zmiękczały przestrzenie dla łokci ktore wspierając się w zgięciu podtrzymywały ciężką głowę.

Tahira nienawidziła rodzinnych świąt. A te zdawały się być wysycone słodkim spijaniem sobie z dziubków. Była zmęczona udawaniem, że wszystko jest w porządku z obu stron bo nie opuszczało ją wrażenie, że przenikliwe oczy połączonej ponownie pary lustrowały jej każdy krok i mimowolny grymas. Daleko jej było do mistrzyni opanowania, jedyne co miała to kolejne maski za którymi mogła się ukryć. Ale teraz była po prostu zmęczona.
Tyle dobrego, że nikt jej nie ruszał, nie chcąc być może doświadczać szoku kulturowego Taśki która zamiast być świecącą kulą energii buchającej prosto w twarz, jest czarną dziurą, martwym odbiciem dawnej świetności, słońcem pokonanym. Wygasłym.

Ichoć próżno było szukać w jej postawie choćby szczypty nadziei, jeśliby kto podszedł bliżej mógłby usłyszeć cichuteńko nuconą melodię...

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
I tak się nie chciał mieszać, że właśnie dostał pytanie, od którego w głowie nagle poczuł całkowitą pustkę. Co by zrobił? W sensie tak celowo? Komuś kto nie wydawał się być zainteresowany? To chyba jednak wolałbym wyjaśnić jej cały proces powstawania piwa. Nic dziwnego, że Tahira wahała się, by wykonać pierwszy ruch, skoro brzmiało to jak prawdziwy koszmar. Z drugiej strony coś co dla niego wydawało się dość trudne, dla Tahiry pewnie aż takie trudne nie było.
- Wrócę do ciebie z odpowiedzią - powiedział z uśmiechem, by ukryć to jak szybko pracował jego mózg i jak małe efekty to dawało i ruszył z nią w stronę ciężarówki. Nie przeszli kilku kroków na zewnątrz, gdy zaważył, że Tahira dalej nie miała na sobie butów do czego wcześniej nie przywiązywał zbyt dużej wagi, zakładając że założy jakieś przed wyjściem z budynku. Teraz jednak stało się jasne, że najwyraźniej wampirzyca miała jakieś plany hartowania się na śniegu.
- Nie jest ci zbyt zimno? - spytał, wskazując wzrokiem na bose stopy atakowane ze wszystkich stron przez zimny puch. Wiedział, że Tahira wolała mieć temperaturę ciała zbliżoną do tej ludzkiej, a to w połączeniu ze śniegiem zdecydowanie nie było przyjemnym doświadczeniem.
- Spokojnie. Bałagan naprawdę mi nie przeszkadza - zapewnił ją zgodnie z prawdą. Sam nigdy nie utrzymywał swoich rzeczy w niewiadomo jakim porządku, bardziej czymś co można było nazwać chaotycznym i umiarkowanym uporządkowaniu, ale wątpił czy stan ciężarówki Tahiry jakkolwiek go zaskoczy. Myślami wrócił do zadanego mu przez nią pytania. 
- Nie wiem. - powiedział w pewnym momencie, gdy mieli już wchodzić do pojazdu. - To znaczy nie wiem, co bym zrobił gdybym miał komuś wyznać romantyczne zainteresowanie. Pewnie po prostu spędzałbym czas z tą osobą? Zaprosił na jakieś spotkanie? Kawę? Wręczył coś specjalnego? - pokręcił głową, bo chyba właśnie skończyły mu się pomysły. - Albo po prostu powiedział wprost. Chociaż to rzeczywiście mogłoby być ryzykowne.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
-Co...? O czym mówisz? - zdziwiła się na jego pytanie o zimno i jakby dopiero wtedy zauważyła, że boso chodzi po śniegu. Skrzywiła się i nie chcąc, by się wydało, że myśli miała zdecydowanie gdzie indziej, zaśmiała się i rzuciła:
- To lepsze niż spacer po rozżarzonych węglach, musisz koniecznie spróbować! - i pognała niemalże na palcach do ciężarówki, ze zniecierpliwieniem przebierając stopami, gdy stanęła przy drzwiach z tyłu cargo siłując się z suwaną do góry klapą.

Pierwsze co zobaczył Silvan po jej uchyleniu to ciemność. Trochę nienaturalna, ze względu na rozproszone przez śnieg światło księżyca i łunę posesji, który powinien w zupełności starczyć i człowiekowi, żeby zobaczyć, co jest w środku. Tymczasem wnętrze zdawało się nie tyle ciemne co... nieistniejące, skąpane w niebycie. Tahira sięgnęła ręką przed siebie i przez moment nic się nie zadziało. Przeklęła cicho po włosku, klęcząc na rampie wozu i macając... czerń. Z jej zaczerwienionych drobnych stóp kapał rozpuszczony śnieg. W końcu coś kliknęło i odskoczyła klapa zawieszona jakby pośrodku próżniowej pustki. W środku był ukryty czytnik dłoni, a gdy tylko Tahira przyłożyła swoją – zielona dioda zaakceptowała jej obecność i wewnętrzne wąskie drzwi uchyliły się. Zaproszenie Tahiry wyrywało z surrealizmu zaistniałej sytuacji, gdy weszła do oświetlonego ciepłym światłem niewielkich lamp ciasnego, ale przez to przytulnego wnętrza.

Po lewej stronie od razu był niewielki, dwusegmentowy aneks, przy "pokoju" którego obecnie głównym celem było pełnienie roli gigantycznej szafy pracowni i wszystkiego, co Tahira miała w głowie. Oświetlone małymi żaróweczkami rozwieszonych przy ścianie światełek choinkowych materace i poduchy otoczone prowizorycznymi szafkami z drewnianych skrzyń, zasłane były ubraniami i książkami, porozrzucanymi luźno notatkami, czasem luźnymi wyrwanymi stronami. Dostrzec można było na wierzchu zmiędrolony kostium ze wczorajszej imprezy Maurice'a, zaraz obok odciętych nogawek, zestawu do makijażu, kuferka przepełnionego najróżniejszymi tandetnymi kolczykami i wisiorami. Były też krawieckie nożyce, zestaw do szycia, kilka butelek lokalnego piwa i nalewek sygnowanych szwajcarskimi, lokalnymi markami. Nad wszystkim górowała surowa w uporządkowaniu mandala, wyszyta na płótnie czarną nicią zdobiła ściankę działową do pomieszczenia, w którym było zgaszone światło.

Tahira od razu odbiła w lewo do narożnej kuchennej szafki, na której blacie stał ekspres do kawy. Wyciągnęła dwa jednakowe czerwone kubki z logiem coca-coli. Cóż, zewnętrze jej osobistej ciężarówki zobowiązywało.
- Masz ochote na....mm... kawe? Nie mam jeszcze łazienki ale planuje ją ogarnąć po powrocie. Podobała Ci się w ogóle sztuczka na wejście. To Czerń 3.0, farba która w ogóle nie odbija światła. Stosują ją w kosmosie tak w ogóle. Genialna sprawa. - mówiła swobodnie i dużo, próbując nie myśleć o tym, jak wiele ryzykuje, grając w taką grę na słowa, zwłaszcza gdy oboje byli tak dosadnie trzeźwi. Jego rad nie skomentowała inaczej niż propozycją napitku, całkiem wszak zasadną dla zmarzniętych grudniowym wieczorem wampirów. Nie zamirzała już odkrywać się bardziej.chociaż, czy było to możliwe? Najgorszy był chyba smak goryczy, wynikający z faktu, że choć Silvan i spędzał z nią dość sporo czasu, druga z kolei talia od niego ciążyła w kieszeni kigurumi (żeby nie mówić o palącym skórę drewnianym ogniu), i jakby nie patrzeć zaraz wnętrze cargo wypełnić się miało palonym aromatem czarnego naparu... Cóż, czujne oko obserwatora wampirzych gestów i mowy ciała per se, nie pozostawiało złudzeń co do braku adekwatnego zainteresowania z jego strony. Pluła sobie w brodę szalenie, że nie wyłgała się od tej całej rozmowy, a z drugiej strony bezradność zbijała jej instynkt samozachowawczy, a samo spotkanie było tak przyjemne też na płaszczyźnie bólu, które jej sprawiało. Przekonywała sama siebie, że to nic takiego, ledwie kilka chwil skradzionych na wspólne czytanie książki. Że ostatecznie to wyjazd, a w styczniu... W styczniu znów wszystko wróci do normy....

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Spojrzał bez przekonania na bose nogi na śniegu i pokręcił głową ze śmiechem.
- Chyba spasuję - oznajmił, bo chociaż pewnie przy jego temperaturze ciała chłód śniegu na nagiej skórze nie byłby aż tak dokuczliwy, to i tak nie zamierzał tego testować. Nie po to kupił sobie wygodne, zimowe buty, by teraz je zdejmować na zewnątrz i biegać po ośnieżonej ziemi.
Gdy natknęli się się "pustkę" spojrzał na Tahirę pytająco, nie do końca rozumiejąc na co właśnie patrzy, a gdy wszystko stało się już jasne z zaciekawieniem jeszcze przez chwilę przyglądał się tej części czarnej ściany, która nie została odchylona. Zresztą gdy już weszli do ciężarówki, przyglądał się też z zaciekawieniem całemu wnętrzu, które wyglądało… Właściwie to wyglądało dokładnie tak, jak mogła wyglądać zamieszkania przez Tahirę ciężarówka, a więc przytulnie, ale i chaotycznie.
- Kawy? Zawsze - uśmiechnął się siadając na jednym materacu, ostrożnie przy tym przesuwając jakieś zapisane kartki. Naprawdę musiałoby być z nim kiepsko, gdyby postanowił odmówić komuś napicia się swojego ulubionego napoju. Zauważył, że nie skomentowała w żaden sposób jego porad odnośnie podrywu. Westchnął cicho. Widocznie powinien po prostu nie wracać do tamtego tematu, skoro i tak najwyraźniej nie miał nic mądrego do powiedzenia. Zresztą nie, że kiedykolwiek kreował się na jakiegoś guru w sprawach sercowych. Postanowił skupić się po prostu na sprawie czarnej farby, bo ta wydała mu się obecnie ciekawsza i mniej niezręczna - Słyszałem o tej farbie. Fascynujące, nie? Podobno udało im się zrobić to głównie przez odpowiednie nakładanie i mieszanie różnych pigmentów. - W pamięci "przekartkował" sobie ostatni artykuł, który czytał na ten temat, dość niedawno, ale prawdę mówiąc poza tym, że same efekty farby zrobiły na nim wrażenie w samym tekście nie było nic ciekawego, czym mógłby się z nią podzielić. Wstał i podszedł do aneksu uśmiechając się szeroko, bo już poczuł doskonale znany, ukochany aromat. - Ciekawe, czy gdybyś pomalowała nią jakiś pokój i wzięła jakieś małe światełka, mogłabyś uzyskać wrażenie, że jesteś w kosmosie. Oczywiście tylko pod względem widoku. To gdzie ta Diuna? Mogę ją znaleźć w tym czasie.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Fala cofnęła się, chyba tylko po to by powrócić, o umysł Tahiry przypominał teraz spieniony brzeg adriatyckiego morza. W szafce miała kilka puszek z różnymi kawami, ale na tę wyjątkową okazję, sięgnęła po barwne "Are you nuts?!" wymalowane neonową pastelą na metalicznej czerni. Do pojemnika posypały się ziarna nieco mocniej wypalone, już przed mieleniem pachnące intensywnie nie tylko kawą, ale też czekoladą i owocową słodyczą.
– Mój drogi... absolutnie nie trzeba jej nigdzie szukać. – roześmiała się serdecznie, uwalniając znów zdjęciem misiowego kaptura chaotyczne ciemne kędziory, mieniące się ciepłym blaskiem odbitym od wiszących światełek przyczepionych do ścian. Konwersacja zdawała się wciąż lekka, podobna do prowadzonych w laboratorium Silvana w ostatnich tygodniach. A jednak...

– ... i co działają? Proponowane przez ciebie sygnały romantycznego zainteresowania? – świeży proszek, uzależniajacy nie gorzej niż kokaina, trafił we właściwe metalowe sito, które rychło wyruszyło na spotkanie z praską. Taśka nieco niewprawnie dogniotła kawę, ruchem amatorki, nie zaś baristki. Robiła to jednak w skupieniu, przygryzając nieco język, mając w pamięci nauki mezzowego barmana, że kawa lubi średnio. Ani za mocno, ani za słabo... Kawy też było dużo, tak aby aromatyczne espresso wypełniło oba czerwone kubki. – Czy to takie tylko teoretyczne Twoje przypuszczenia? Znamy się już trochę i w sumie... to będzie zbytnie wpychanie nosa w Twoje sprawy, jeśli spytam dlaczego w sumie nikogo nie masz? Chyba, że masz i kitrasz się z tym jak mój ojciec i Twoja... em... i Constanza. – "twoja była" brzmiało tak koszmarnie nieadekwatnie, że jednak nie przeszło przez gardło wampirzycy. Zbyt współcześnie. Zdecydowanie.

Strumyczek wrzącej wody wyruszył ze źródła i przemył drogocenny pył. Cała przestrzeń przestała pachnieć mrozem przyniesionym przez nich przed chwilą, czy też świeżością sprzętów, dekoracji pokrywanej systematycznie od kilku dni cieniuchną warstwą olejków eterycznych i dymem kadzidła. O nie, teraz czuli tylko kawę splecioną w słodkim tańcu z egzotycznym kakao. Kwietna nuta rozkwitła i dała soczysty owoc nieco mniej kwaskowej... nektarynki? Brzoskwini? Tahira pochyliła się i z dolnej szafki, która okazała się być zmyślnie ukrytą lodówką, wyciągnęła nieotworzone pudełko mleka. Krótki rzut oka i ilość pobrzękiwań przy otwieraniu drzwi, dawały jasno do zrozumienia, że jest to lodówka głównie na wódkę. Oraz samotny, zamknięty karton mleka, który jakąś koincydencją również tam dotarł.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Rozejrzał się po chaosie w ciężarówce, ale nic nie powiedział, zakładając, że skoro Tahira wiedziała gdzie jest książka to z pewnością tak było.
Jej następne pytanie spowodowało, że gwałtownie przeniósł spojrzenie z rąk wampirzycy przygotowywujących jego ukochany napój na jej twarz. 
- Na pewno to nie pogarszają sprawy - odpowiedział w końcu, po dłużej chwili zastanowienia. Tego był pewny. - Nie abym ostatnio na kimś je testował - powiedział lekko, idealnie wpasowując się w dalszy ciąg pytania wampirzycy. Nieco parsknął śmiechem na myśl, ze bawił sie 3 ukrywanie relacji przez tyle dekad. - Nie. Nie mam nikogo. Chyba, że liczymy pracę. - To dodał jeszcze pogodnie, z uśmiechem, bo przecież nie był to dla niego powód do zakłopotania, czy wstydu. Z samym pytaniem Tahiry też nie miał dużego problemu, nie czując w żaden sposób, że jakkolwiek przekraczało to granicę jego prywatności. Po prostu nikogo nie miał i tyle. Czemu?
- Zadowoli cię jeśli powiem, że po prostu tak wyszło? - spytał jednocześnie przeczesując palcami włosy. Naprawdę nie miał na to lepszej odpowiedzi, nie ważne jak intensywnie się nad tym teraz zastanawiał. Czemu nikogo nie miał? No cóż… Dużo pracował, bhł zajęty badaniami, miał inne sprawy na głowie i też aktywnie nikogo nie szukał, by zastanawiać się czemu to nie przynosiło żadnych rezultatów. W końcu nie mogło ich być, jeśli nie było też żadnych działań. - Wiesz myślę, że chyba podchodzimy do tego nieco inaczej. Nie mówię, że nie chcę nikogo mieć, ale też… Hm… Też nie czuję potrzeby, by ten stan rzeczy zmieniać za wszelką cenę. Czy to ma sens?
Pomieszczenie wypełniło się przyjemnym zapachem, od którego na twarzy znowu pojawił mu się uśmiech. Tahira najwidoczniej nie tylko oferowała mu kawę, ale też taka, której smak wydawał się równie kuszący, co sama kofeina i czy on przypadkiem nie czuł migdałów? Idealnie. 
Chociaż mogło się wydawać, że powiedział wszystko, co miał na tamten temat, po chwili milczenia dodał, już nieco mniej pewnym głosem. 
- Zresztą o wiele łatwiej jest mi odnaleźć się w laboratorium, niż byłoby na jakiejkolwiek randce z kimś kogo nie znam za dobrze.
Bo jak to tak właściwie miałoby wyglądać? Miałby poznać kogoś i nie dość, że szybko zorientować się, że jest podrywany, to jeszcze tak po prostu gdzieś z tą osobą wyjść, pić kawę i flirtować? Lubił poznawać ludzi, ale jednak przyjacielskie zaznajomienie sie z kimś w kawiarni, a coś takiego, było dla niego dwiema zupełnie różnymi rzeczami. W jednej z nich był całkiem dobry. W drugiej absolutnie nie. Nie powiedział tego na głos, ale wydawało mu się, że coś co zdecydowanie pomogło mu w jego relacji z Renatą, był czas który spędzili na wspólnych badaniach, czy chociażby lataniu po Bazylei w głupim poszukiwaniu duchów i który pozwolił mu ją lepiej poznać, zanim zorientował się że darzył ją uczuciami.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– No tak, zdecydowanie lepiej chodzić na randki z osobami, które się już dobrze zna. – przyznała bez zająknięcia, a brewka jej nie tykła. W głowie rozbrzmiewała hipnotyczna melodia, nie była w stanie przestać, z gracją balansując na tej linie. Słowo za dużo, i ucieknie. On lub ona, nie ważne. Było to tak ekscytujące w subtelności cierpienia jakie sama sobie zadawała, tak świeże wobec srebrnych ostrzy, które w najczarniejszych chwilach otwierały mleczną kawę jej skóry.

Nie musiała pytać, zbyt wiele kaw już mu podsunęła pod nos. Hałaśliwy spieniacz wypełnił na moment przestrzeń dźwiękową, ale już ciepłe mleko znalazło się w espresso dopełniając kubek. Kompozycji dopełniło słodziwo, choć sięgnęła po aromatyczny miód orzechowy, stojący obok kubków. Nowy słoiczek, czekał na inicjacje, na to by była okazja. Tahira nie użyła ani mleka, ani miodu, jedynie zdecydowała się na zanurzenie palca w słoiczku i zlizania słodkości, jakby prawdziwie była niedźwiedzicą zorientowaną na okradanie pszczół z ich dobra. Kawa pozostała czarna jak jej oczy, jak dziura po wydartym przed laty sercu, która nieśmiało znów zaczęła dopominać się wypełnienia.

– Teraz, kiedy tyle czasu miałam możliwość obserwować, jak pracujesz kilka nocy z rzędu... absolutnie nie dziwie się, jesteś poślubiony swojej pasji. To fascynujący świat, drobiazgowa robota, w której każdy przełom okraszony jest wielką satysfakcją. Mnie by nie starczyło cierpliwości. – podała mu kubek, samemu grzejąc dłonie o swój. – Syntetyczna krew jest zaborcza, pochłania Twój umysł bez reszty, chemiczne sploty, możliwości rozwiązania a każdy dzień niosący przełom w świecie ludzi, oznacza i dla Ciebie kolejnych kilka stopni do pokonania. W tym wszystkim jednak... w tej drodze... nie brak Ci miękkości dotyku w miejsce szkła zlewki? Nie tęsknisz za ciepłem woni innej niż płyn do dezynfekcji i świeżo mielona kawa? – zamyśliła się na moment kierując swój zmęczony wzrok na bałagan, którego nie miała sił sprzątać. – Wybacz, ale... to byłoby nieodpowiednie miejsce do lektury. Chodźmy głębiej, gdzie chaos nie sięga... – zaproponowała niewinnie postępując kilkanaście kroków dalej, wymiając hałdy wszystkiego do przestrzeni, skrywanej za ścianką działową przesłoniętą mandalę.

28-29.12 The Magician - Page 2 Ed1a02099c83fc18f3ff2435ebef0d47
Kliknięcie przełącznika, wypełnił kolejne pomieszczenie, czy raczej alkowę, ciepłą czerwienią. Światła poumieszczane na obniżonym suficie dodatkowo przesłonięte były materią imitującą dach orientalnego namiotu, a kwadratowe łoże wypełniało całą dostępną przestrzeń. Analityczny umysł Silvana szybko podsunął mu pewną sugestię, że gdzieś tu powinno być przejście dalej, albowiem długość przedstawionej dotąd "zabudowy" nie pokrywała się z długością cargo, ale nie było to na ten moment istotne. Tuż przy wejściu, nim podłoże stawało się materacem pokrytym miękkimi kołdrami i poduchami zdobnymi w ażurowe wzory, stał niewielki stoliczek, na który gospodyni odłożyła talię wyjętą z kieszeni, wymieniając ją na zmęczony użytkowaniem egzemplarz o znajomo brzmiącym tytule Dune. Z samego początku wystawała kryształowa zakładka, zwieńczona czerwonym chwostem. Obok leżał bardzo stary, lub też postarzany celowo papier, do połowy zapisany znajomym już możne nazbyt pismem. Było i wieczne pióro, czekające użycia. Nie dziś...

– Potrzymam Ci kawę, tylko zdejmij buty proszę. – odłożyła swój własny kubek zagarniając szybko kartki, aby odłożyć je gdzieś poza pole widzenia.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan przyjął kawę ze skinieciem głową w ramach podziękowania i od razu wziął duży łyk aromatycznego napoju. Uśmiechnął się. Była przepyszna.
I znowu to robiła. Znowu opowiadała o nim samym, tak jak podczas wspólnego czytania kart, tylko że teraz nawet nie musiała posługiwać się w tym celu tarotem. Wystarczyło, że znała go już od jakiegoś czasu. On najwyraźniej w przeciwieństwie do wampirzycy, nie potrafił już tak łatwo jej odgadnąć. Na przykład przed chwilą, gdy nie był pewny, czy szczerze przyznaje mu rację, czy droczy się z nim z kamienną twarzą. Znowu upił nieco kawy i dopiero potem odpowiedział.
- Nie powiedziałbym, że pochłania mój umysł. Po prostu zajmuje jego dużą część. To wszystko jest bardzo fascynujące i… - zastanowił się jak jej to wszystko najlepiej wyjaśnić. Pasję do nauki i ciekawość świata, które rozpoczęły się już w jego dzieciństwie. Radość, gdy uczył się nowych rzeczy, euforię gdy z czasem sam je odkrywał. Prostotę z jaką jego umysł rozumiał pozornie zawiłe aspekty swoich ulubionych dziedzin, a zwłaszcza chemii, bo chociaż znał się też świetnie na biologii, to jednak chemia byla dla niego większą radością. Ha… Gdyby nie był poślubiony swojej pasji już wtedy, to pewnie nie stałby tutaj teraz przed nią w golfie w misie polarne, pijąc fikuśną mieszankę kawy z różnymi smakami. Przecież to właśnie dlatego szczerze przyznał się André, że chciałby żyć wiecznie. Bo czuł, że jego czas na ziemi skończy się szybciej, niż chęć pracy nad kolejnymi badaniami, a ta wydawała się być nieskończona, tak jak teoretycznie lata życia, które zapewnił mu wirus. No i była też sztuczną krew. Projekt, który zafascynował go, gdy tylko pierwszy raz o nim usłyszał i dalej nie chciał zostawić go w spokoju. I dobrze. I niby mógł jej to po prost powiedzieć, ale to wciąż nie oddałoby wszystkiego, co czuł w tym aspekcie, a chciał by zrozumiała. Jeśli Tahira mu się przyglądała, mogła zauważyć jak plącze się we własnych myślach, próbując dobrać odpowiednie słowa, by jej je przekazać. Jak nie potrafił przedstawić w żadnym znanym mu języku całkowitej prawdy o miłości do swojej pasji. - Wiesz ja… - nagle zmarszczył brwi, gdy dotarły do niego jej kolejne słowa, początkowo nieco przytłoczone pezez rozważania o chemii. Parsknął śmiechem. - Boże Tahiro. Czy ty próbujesz mnie z kimś wyswatać? To stąd te wszystkie pytania?
Coś mu się w tej myśli nie spodobało. I to nawet nie perspektywa randek z jakąś znajomą Tahiry, a to że akurat ona pomyślała, by to zrobić. Pokręcił głową, nie rozumiejąc o co właściwie mu chodziło i dał się poprowadzić w głąb ciężarówki.
Podał jej kubek, by zdjąć buty i zanim wampirzyca zdążyła szybko zgranąć wszystkie kartki, odruchowo zerknął na nie, w oczy rzuciło mj się kilka słów napisanych doskonale mu znanym charakterem pisma. To mu o czymś przypomniało.
- Ten wiersz który mi wysłałaś w swoim ostatnim liście. Przepraszam, że na niego nie odpisałem. Skąd on jest? Jest piekny. - spytał, odbierając od niej kubek.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Żałowała, że umilkł, nawet jeśli mogła czytać w nim trochę jak w swoich kartach, jak w talii, która spoglądała na nią czerwienią jabłka unoszącego się nad głowami zaskoczonych ludzi. Lubiła brzmienie jego głosu, subtelność barwy i wibrujące ciepło, które towarzyszyło każdemu słowu. Od razu też wyczuła, kiedy posunęła się ten jeden, jedyny krok za daleko.

Nie oddała mu kubka, kiwając głową w kierunku umieszczonych pod ścianą poduszek. Jeszcze by rozlał jej arcydziełko sztuki baristycznej, zawinąwszy się przypadkowo w całkiem porządnie ułożoną jak na jej możliwości kołdrę. Dopiero wtedy dostał naczynie, a nawet dwa, bo i Tahira nie zamierzała zalewać wszystkiego esencjonalną czernią, słodką tylko sugestią aromatu, aniżeli miodem pozostawionym w szafce.

– To jedna z gazel Lorci. Frederico Garcia Lorca... Ostatnio próbuję ugryźć jakoś hiszpański i akurat jego wiersze wpadły mi w ręce. A ten jakoś tak... – umilkła, na moment, powinąwszy całość tytułu, bo każda z gazel była gazelą czegoś bardzo konkretnego. Tymczasem ona nie chciała za bardzo mówić o tym wierszu, który zapisała w impulsie, po pijaku, a potem kilka dni zastanawiała się czy w ogóle decydować się na taki szczeniacki ruch jak podrzucanie liściku, który przecież z powodzeniem mógł natrafić na Idę... Zamiast tego rozejrzała, się jakby sprawdzała, czy wszystko jest już ogarnięte na tyle, by nie było konieczności ponownego wstawania. – ... ale my się tu dziś nie widzimy dla niego, a dla Herberta. – ujęła książkę w dłoń i już chciała wejść na łóżko, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że przez rajd po śniegu, nogawki są całkiem mokre i przynoszą uczucie dyskomforu. – Ok jeszcze moment. – sapnęła, dźwigając się znów do pionu i płynnym ruchem rozpinając zamek błyskawiczny ukryty w miękkim materiale.
– Znasz w ogóle tą bajkę? O wielkim polarnym niedźwiedziu, który wyrwał z biedy dziewczynę, zabrał do swojego pałacu, ale skrywał przed nią mroczną tajemnicę. W nocy, gdy wszystkie światła gasły, stawał się człowiekiem. Ukochana jednak nie mogła widzieć jego twarzy, bo wtedy cały pałac by się rozleciał, a on byłby porwany przez złą macochę na kraniec świata i zmuszony do ślubu z jedną z jej paskudnych córek. Cóż, my nie gasimy światła, bo ciężko byłoby cokolwiek przeczytać. – śmiała się lekko, pozbywając się swojego futra, ukazując kryjącą się pod nim lekką, złocistą, satynowę. Wąskie ramiączka zdawały się ledwie trzymać cienki materiał, niewielka falbanka dająca pozór niewinności szortom i tak czyniła je dłuższe niż niejedna sukienka Tahiry, w której prezentowała się na imprezach wiecznych. A jednak... mimo tego jakże kompletnego w standardach Darbinyanki przyodziewku, poczuła bardzo dawno niebyte ukłucie zawstydzenia. Nie czekając chwili, zgarnęła książkę i zajęła miejsce obok Silvana, chcąc w końcu zejść z tej metaforycznej liny, odsunąć się od krawędzi, skupić się na pustyni, a nie słodkim aksamicie czekoladowej kawy, pachnącej tak intensywnie... tak blisko...

Odchrząknęła zarumieniona, dziękując wszystkim bogom nocnego nieba, że w ciepłym świetle, w pomieszczeniu wypchanym czerwienią, nie będzie widać tego, jak bardzo palą ją policzki.
– To na czym skończyłam...? – udawała, że nie pamięta, sięgając do zakładki.
@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Silvan zapisał sobie w głowie to nazwisko, obiecując że przyjrzy się poecie w wolnej chwili. Zanim jednak przeniósł się myślami do świata Diuny, chciał jeszcze powiedzieć jedną rzecz na temat jej listów.
- Lubię je, wiesz? To znaczy, lubię twoje listy. Czasem nie wiem, co na nie odpisać, ale doceniam gest i mam nadzieję, że nie myślisz, że mnie nimi męczysz, bo tak nie jest. - Wziął od niej dwa kubki z nad których unosiła się para i aromatyczny zapach mieszanki kawy, owoców i migdałów. Chciał wziąć kolejnego łyka, ale wtedy Tahira zrobiła, coś od czego jego usta zawisły nad napojem, a oczy nie wiedziały, czy dalej patrzeć na nią, czy utknąć wpatrzone w zawartość kubka.
- Ja… - wymamrotał nieco wybity, bo w pierwszej chwili, gdy suwak kobiety poszedł w ruch przestraszył się, że nic pod okryciem nie miała, a potem zorientował się, że jego oczom ukazała się satynowa piżama. Szybko udał, że interesuje go nagle wystrój wnętrz, chcąc dać jej nieco prywatności, zakładając, że zaraz zamierzała założyć na to coś jeszcze. Tak się jednak nie stało, a wampirzyca po prostu usiadła obok niego. - To z pewnością niecodzienna bajka - powiedział w końcu, jakby nigdy nic, rozpoznając w jej opowieści kilka znajomych elementów z różnych starych historii i mitów. Pozornie może wydawał się być spokojny, ale tak naprawdę… Właściwie to nie wiedział, co najlepszego się z nim właśnie działo. Odkryte stroje nie zwykły go przecież wstydzić, a jednak jej nagie ramiona tak blisko niego sprawiały, że jednocześnie chciał tak przy niej siedzieć, jak i odsunąć się od razu w przeciwny kąt. To uczucie przypomniało mu o sytuacji, gdy obudzili się razem pod stołem, a on zobaczył, że wampirzyca trzyma rękę pod jego koszulką. Wtedy od razu się wycofał. Teraz nawet się nie ruszył.
- What does she fear? Paul wondered. - zacytował, wyrytą w pamięci ostatnią linijkę listu i wreszcie wziął kolejnego łyka kawy, po czym, uznając, że to może być nieco dla niej za mało, wyrecytował kilka zdań, poprzedzających ten fragment.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Na jej piersi płonął zawieszony na rzemieniu ogień, tak jak jej skóra paliła, poszukując nieruchomego drewna by osadzić się na nim i spłonąć. Choć w pomieszczeniu wcale nie było ciepło, to gdy tylko przysunęła się, zawłaszczając przestrzenie kawowej hegemonii, na rzecz mroźnego kadzidła, słodyczy wanilii zatopionej w złocistym bursztynie, przywodzącym na myśl ostre słońce pustyni. Przysunęła się i położyła głowę na jego ramieniu, jakby była to najnaturalniejsza rzecz na świecie, smukłymi palcami wysuwając kryształowe, płaskie ostrze zwieńczone krwistym chwostem, na którym znajdował się jakiś ledwo widoczny, choć dziwnie znajomy wzór. Bez trudu znalazła słowa, bo choć nie miała doskonałej pamięci, aż nazbyt wiele emocji wiązało ją z tą książką i faktem czegoś, co miało początkowo być żartem, psotą zadaną nazbyt wzbraniającemu się przed lekturą mężczyźnie. A teraz... teraz było czym innym.

To było istne szaleństwo, albowiem cisza wypełniona słowem pisanym była możliwa w dwóch okolicznościach. W pracy albo w samotności. Normalne istoty, bez względu na rasę, ciesnęliby kubki rzucając się na siebie jak wygłodniałe zwierzęta. Napięcie było wyczuwalne w każdym centymetrze sześciennym zelektryzowanego powietrza. Ciało reagowało instynktownie, wzbijając ku górze włoski pokrywające skórę, przestrzenie, wydmy czekające gwiezdnego uścisku, sklepienia opadającego ku nim, pożaru pochłaniającego myśli, uczucia i zaniedbania wszystkich zgromadzonych dotąd lat. Jedna rola, wielu aktorów. Teraz tylko i aż... gwiezdny łowca. Przyjaciel. Zaczęła czytać, w języku oryginału. Usłyszał angielski mocno nacechowany orientalnym, lekko harczącym akcentem. Mimo jej ewidentnego ucha do języków, co było słychać przy romańskich, którymi operowała, zdawał się nigdy nie uznać za konieczne oszlifowanie akurat angielskiego. Zabawne, że jak widać jej ulubioną książką była spisana ręką amerykanina, a główni bohaterowie najwidoczniej mieli najbardziej generyczne imiona świata.

– The old woman studied Paul in one gestalten flicker: face oval like Jessica’s, but strong bones... hair: the Duke’s black-black but with browline of the maternal grandfather who cannot be named, and that thin, disdainful nose; shape of directly staring green eyes: like the old Duke, the paternal grandfather who is dead.

Now, there was a man who appreciated the power ofbravura—even indeath, the Reverend Mother thought.
“Teaching is one thing,” she said, “the basic ingredient is another. We shall see.”
The old eyes darted a hard glance at Jessica. “Leave us. I enjoin you to practice the meditation of peace.”
Jessica took her hand from Paul’s shoulder. “Your Reverence, I—”
“Jessica, you know it must be done.”
Paul looked up at his mother, puzzled.
Jessica straightened. “Yes ... of course.”
Paul looked back at the Reverend Mother. Politeness and his mother’s obvious awe of this old woman argued caution. Yet he felt an angry apprehension at the fear he sensed radiating from his mother.
“Paul....” Jessica took a deep breath. “... this test you’re about to receive... it’s important to me.”
“Test?” He looked up at her.
“Remember that you’re a duke’s son,” Jessica said. She whirled and strode from the room in a dry swishing of skirt.

The door closed solidly behind her. Paul faced the old woman, holding anger in check.
“Does one dismiss the Lady Jessica as though she were a serving wench?”
A smile flicked the corners of the wrinkled old mouth. “The Lady Jessica was my serving wench, lad, for fourteen years at school.” She nodded. “And a good one, too. Now, you come here!” The command whipped out at him. Paul found himself obeying before he could think about it.
Using the Voice on me! he thought. He stopped at her gesture, standing beside her knees.
“See this?” she asked. From the folds of her gown, she lifted a green metal cube about fifteen centimeters on a side. She turned it and Paul saw that one side was open—black and oddly frightening. No light penetrated that open blackness.

“Put your right hand in the box,” she said.


@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
O ile jej głową oparła się o niego jakby była to najnormalniejsza rzecz pod słońcem, tak mięśnie ramion Silvana gwałtownie, choć na krótko, spięły się w reakcji na jej dotyk, jakby przez zakłopotanie wywołane pewnymi elementami ich obecnej sytuacji, zapomniały, że nie było w tym geście nic nadzwyczajnego. A przecież wszystko było tak jak zawsze. Chyba.
Gdy zaczęła czytać Silvan nic już więcej nie powiedział, popijając jedynie od czasu do czasu swoją kawę, bez słowa wsłuchując się w jej melodyjny akcent, wzrokiem wodząc wraz z nią po kolejnych linijkach tekstu.
Był taki moment, wcześniej gdy szli do ciężarówki, że wiedział, że ich czytanie nie obejdzie się bez przerywania Tahirze przez jego mniej lub bardziej złośliwe komentarze. Teraz jednak (chociaż do ust cisnęły mu się pytania, takie jak Ten aktor podobny do Sahaka gra Paula, czy tą starą kobietą lub Czemu ktoś o takiej wyobraźni, kto był w stanie wykreować ten cały świat nie potrafił nazwać swoich postaci inaczej, niż Jessika i Paul?) milczał, nie chcąc psuć jej tej chwili. Ta książka naprawdę była dla niej ważna, a on mógł dać jej tą jedną noc wygranej, a potem wrócą do tego co było poprzednio, gdy on mówił bez przekonania, że kiedyś zapozna się z twórczością Herberta, a ona wysłała mu listy z fragmentami powieści, na które odpowiadał rysując jej wzory chemiczne. Tahira jednak rozumiała jego pasję, gdy pracował w laboratorium. Nie oceniała, gdy zaczynał rozgadywać się o sztucznej krwi. Chciał jej się odwdzięczyć tym samym i nie psuć tego momentu.
Słuchaj więc po prostu tego, jak czytała o rozmowie matki z synem, tajemniczym teście związanym z dziwnym, czarnym pudełkiem i Głosie, który zmuszał głównego bohatera do wykonania rozkazu. Słuchał i nie zadawał pytań, wątpiąc, czy i tak dostanie inną odpowiedź, niż stwierdzenie, że dowie się wszystkiego z dalszej fabuły powieści.
- Trochę ci tego zazdroszczę - powiedział nagle, przerywając ciszę ze swojej strony, gdy Tahira zrobiła krótką przerwę od czytania.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Znała głosy, które mówiły, że pierwszy tom jest najnudniejszy. Światotworzenie przytłaczało osobę, która nie miała pojęcia o tym świecie pozbawionym maszyn, skupionym na eksplorowaniu ludzkiego potencjału i granicy percepcji. A jednak uwielbiała ten pierwszy rozdział, każde słowo, które elektryzowało, mówiło wszystko o serii, jednocześnie nie mówiąc nic. Dziadek matki, którego imienia nie można wymienić. Któż zwróciłby na to uwagę przy pierwszym czytaniu? Miałaś dać im córkę, ale zdecydowałaś się na syna, mimo, że byłaś najwierniejszą służką Matki Wielebnej. Jak wielka musiała być miłość lady i księcia, ach... jak słodkie będzie cierpienie, gdy on umrze. Już niedługo, już za kilka stron.

Przewracała kartkę, gdy do umysłu dotarło, że Silvan jej przerwał. Niemal wzdrygnęła się zaskoczona, tak łatwo zapadała się w pustynny świat, nawet wtedy gdy on jeszcze nie nastąpił. Odwróciła ku niemu głowę, łaskocząc go lokami zupełnym przypadkiem, z piorunującym wzrokiem mówiącym "to chcesz wiedzieć co to jest gom jabbar, czy nie chcesz?!, ale zaraz potem, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się tak blisko, nawet i ślepiec zauważyłby, jak szybko chrzęst irytacji topnieje, w lekko struchlały zdziwiony uśmiech, na prędce skryty za czerwonym kubkiem.
– Uhm... tak? Czego tak właściwie? Rozpadającego się sklepu? – odwróciła się znów, jakby chciała wrócić do książki, ale prawda była taka, że w bilansie wolała nie patrzeć mu bezpośrednio w oczy, aniżeli odsunąć się na odległość, w której byłoby to komfortowe. Zupełnie jakby z takiej odległości łatwiej byłoby mu dostrzec to, co pozostało nieuchwytne przez ostatnie tygodnie.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Jej spojrzenie, choć niewątpliwie piorunujące, zupełnie na niego nie zadziałał, a Silvan, zamiast przepraszająco pozwolić jej wrócić do przerwanej lektury, jedynie uśmiechnął się bez grama zawstydzenia. Zresztą to nie tak, że to jej spojrzenie było groźne, jakoś niezwykle długo.
- Nie. Akurat nie tego. Ale gdybyś poprawiła tam kilka rzeczy, może i bym zazdrościł - powiedział ze śmiechem, powstrzymując się by nie powiedzieć, że sklep by się nie rozpadał, gdyby ktoś postanowił zrobić w nim wreszcie remont. Może powinien jej kiedyś zasugerować, że może jej nawet w tym pomóc, chociaż wątpił, czy w tym wszystkim co robiła dla wampirzo-wilkołaczej społeczności, coś takiego jak generalne odnowienie wnętrza stanowiło dla niej jakiekolwiek większe wyzwanie.
Jeszcze raz pokręcił głową i ostrożnie wysunął rękę nad jej ramieniem.
- Tego - powiedział, delikatnie muskając palcami zapisane na papierze słowa. - Miłości do tej książki. Tego, jak fascynuje i wciąga cię ten świat. Wiesz chyba nigdy nie czułem czegoś podobnego wobec którejś z książek. Nie w ten sposób - powoli cofnął rękę i przeniósł spojrzenie z otwartego tomu na ciemne oczy kobiety, w stronę których posłał ciepły uśmiech. Jasne, i jego fikcja czasami wciągała, ale wątpił, czy mógł jakkolwiek konkurować z Tahirą I jej miłością do Diuny. Ciekawe, czy czuła to samo co on czuł do chemii, sztucznej krwi, czy nawet biologii, a jeśli tak, to jak to było uwielbiać coś, co niemal w całości zależało od umysłu jednego człowieka, a nie praw, które rządziły tym światem. Pisarz mógł zepsuć zakończenie, napisać coś co nie miało sensu, wyczerpać swoją kreatywność, czy nawet po prostu umrzeć nie pozostawiając historii dokończonej. To znaczy nie mówił teraz już nawet o samej Diunie, w końcu jej autor nie żył już od jakiegoś czasu, ale tak ogólnie. - Ostatnio Ida przekonała mnie do obejrzenia Gwiezdnych Wojen, a ja potem spędziłem zbyt dużo czasu na czytaniu o rasach kosmitów, ale to i tak nie było to samo co widzę u ciebie. - Sama fabuła filmów była w porządku. Po prostu z tego całego świata odległych galakty i Skywalkerów uważał, że bardziej ciekawsze były tradycje Mirialan.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zapatrzyła się na moment, zatonęła w tym miękkim ruchu gładzącym strony, łagodnym w istocie swojego istnienia, jak wszystko co reprezentował sobą mężczyzna dzielący z nią tej nocy łoże, zaglądający do jej myśli. Każdy mógł przeczytać tę książkę tak po prostu, ale nie każdy musiał wiedzieć jak realnie jest ona istotna dla Tahiry. Przez moment nie wiedziała co powiedzieć, jak zareagować, ale wspomnienie Gwiezdnych Wojen wywołało u niej nieco pogardliwe sapnięcie. Dopiła kawę i na moment podniosła się, by na czworaka dojść do szafki i odstawić swój kubek.

Gdy wróciła do swojego gościa przez chwilę kalkulowała jak to zrobić, by zachować kontakt fizyczny, ale może też znaleźć odpowiednią odległość dla kontatku wzrokowego. Nie były to wyznaczane trajektoria i odmierzane w głowie przestrzenie niewidzialną przerywaną kreską, raczej impuls, krotochwila pchająca ją do ujęcia jednej z płaskich poduch i ułożenia jej na męskim udzie. Zmiana perspektywy.

– Nędzne, kolorowe podróbki. – podjęła, upewniając się, że między palcami trzyma właściwe przestrzenie do kontynuowania. – Mogła, chociaż Lema Ci zaproponować, a nie karmić Twój doskonały umysł takim barachłem z ratowaniem księżniczki w tle. Tyle dobrego, że to nie jakiś Potter, którego koncepcja świata trzeszczy w posadach od pierwszego tomu. – już miała wrócić do pudełka, bo cóż takiego jest w pudełku, ale myśl przylepiła się do tego co powiedział, czego zazdrościł. – Bo to nie chodzi o kosmitów Silvan. To nie chodzi o świat. On jest tylko ubiorem, przebraniem, maską słów dla socjologicznej analizy ludzkości. Mechanika działania władzy, religii, konceptualne rozważania na temat daru prekognicji czy konsekwentnego prowadzonego planu eugenicznego. W końcu istota bycia człowiekiem... Samodefiniowanie siebie, pytania czy starczy w tym wszystkim miejsca na miłość, honor i sprawiedliwość. Czym jest sprawiedliwość i czy można ją osiągnąć inaczej niż przemocą? – spoglądała nań szukając, choć cienia zrozumienia, nawet jeśli nie dobrnęli wspólnie choćby do końca pierwszego rozdziału. Przetkane zlotem loki rozlewały się niczym aureola oddanej neofitki objawionej księgi, żarliwie oddającej jej hołd każdym słowem. Czy to właśnie myślała, wysyłając mu listy? Czy przepisywała każde słowo z nabożnością mnicha piszącego ikony?

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
I znowu to samo. Znowu ogarnęła go ta dziwna niepewność, gdy postanowiła sobie zrobić z niego oparcie.
- Myślę, że mój doskonały umysł jest w stanie poradzić sobie z paroma filmami o mieczach świetlnych - zapewnił ją żartobliwie, próbując skupić się na wszystkim tylko nie na udekorowanej lokami głowie na jego udzie. Zapachu jeszcze niedokończonej kawy, przytulnym wystroju wnętrz i na wzorach poduszki, której płaska powierzchnia oddzielała jego nogę od ciepłej skóry Tahiry. - Zresztą tu nie chodziło o rozwój intelektualny, a wspólne spędzenie czasu. I rozumienie popkultury. Czasem nawet i doświadczony chemik chce porobić w laboratorium slimy. - Już widział, jak miałby powiedzieć, przybitej po spotkaniu z rodziną, Idzie, że nie obejrzą dla odwrócenia uwagi Nowej Nadziei, ale zamiast tego mogą wspólnie poczytać Bajki robotów. Na pewno byłaby zachwycona. - A Pottera akurat kazała mi teraz czytać Cerise.
Jej dalsze słowa przywołały uśmiech na twarzy doktora. Ona naprawdę musiała uwielbiać te książki i jakimś cudem każde jej słowo coraz bardziej przekonywało go do zapoznania się z całą serią. Eh… Jeszcze chwila, a zamiast wymieniania się listami, mającymi na celu przymusowe zapoznanie się z lekturą, będą wymieniać się spostrzeżeniami co do światotwórstwa Herberta.
- To chyba cecha każdej wybitnej powieści. Że nawet jeśli jej akcja jest osadzona daleko naszego świata, ona i tak w jakiś sposób traktuje o nas - Wtedy powróciły jego wcześniejsze rozważania. - Nie musisz odpowiadać, ale zastanawiam się tylko jak to jest. Autor już nie żyje.. Nie doda nic do świata i jasne powstają teraz filmy, ale… Nie jest to trochę frustrujące po jakimś czasie? Że historia już więcej się nie rozwinie i możesz tylko wracać do tego co przeczytałaś?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach