Pogoda była zachodnioeuropejsko ustawowa. Śnieg prószył, mróz w tych terenach zawsze dopisywał, zimowa aura jeśli czegoś miała się porządnie trzymać, to z pewnością alepejskich gór. Katolicy świętowali, praktycyzm modernizmu przemijał i nawet proletariat pozwalał sobie na zatrzymanie, które trwało nie jeden, dwa dni, a cały tydzień. Impreza z powodu pokonania nocy, przeżycia kolejnej zimy, kolejnego roku, dla istot tak kruchych było niewątpliwie sporym osiągnięciem. Świat działał tym kalendarzem wiec i wieczni płynący z nurtem poddawali się temu, dając sobie prezenty, życząc niewiadomo czego, niewiadomo po co.
Defetyzm Białego Polarnego Misia siedzącego nad brzegiem podświetlanego jaccuzi sięgał szklanego nieboskłonu, obsianego zimowymi gwiazdami. Orion tańczył nad pochyloną sylwetką, ktorej białe futro pokrywało całe ciało poza łydkami i stopami, bowiem te odsłonięte moczyły się kolejną godzinę w bulgoczącej wodzie. Fałdy polaru zmiękczały przestrzenie dla łokci ktore wspierając się w zgięciu podtrzymywały ciężką głowę.
Tahira nienawidziła rodzinnych świąt. A te zdawały się być wysycone słodkim spijaniem sobie z dziubków. Była zmęczona udawaniem, że wszystko jest w porządku z obu stron bo nie opuszczało ją wrażenie, że przenikliwe oczy połączonej ponownie pary lustrowały jej każdy krok i mimowolny grymas. Daleko jej było do mistrzyni opanowania, jedyne co miała to kolejne maski za którymi mogła się ukryć. Ale teraz była po prostu zmęczona.
Tyle dobrego, że nikt jej nie ruszał, nie chcąc być może doświadczać szoku kulturowego Taśki która zamiast być świecącą kulą energii buchającej prosto w twarz, jest czarną dziurą, martwym odbiciem dawnej świetności, słońcem pokonanym. Wygasłym.
Ichoć próżno było szukać w jej postawie choćby szczypty nadziei, jeśliby kto podszedł bliżej mógłby usłyszeć cichuteńko nuconą melodię...
@Silvan Zimmerman
_________________