z ostatnich kroków przed zmrokiem, zza rozbitych okien

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
10 XI 2022 roku
ok. godziny 3:00 nad ranem
po wyścigu

Wysiedli z zamówionego Ubera kilka minut przed godziną trzecią w nocy, godziną duchów i demonów. Jak adekwatnie. Nie wysiedli przy oryginalnym wejściu na cmentarz przy Rue de Repos, przy potężnej bramie, która była o tej porze zamknięta, a od strony Tombe de Georges Méliès, przy ulicy Gambetta, udając, że wcale nie interesuje ich otoczona murem nekropolia. Nic bardziej mylnego, nawet jeśli pierwszym miejscem, do którego się skierowali, była całodobowa budka z kebabem, gdzie Sahak zamówił dla nich dwa rożki kręconych frytek w rodzimym języku obsługującego ich mężczyzny, co wywołało nie tylko uśmiech, na twarzy obsługującego ich mężczyzny, ale również wynoszącą dwa euro zniżkę i buteleczki aryanu. Wampir wrzucił niedopłatę do słoika na napiwki, gdy tamten nie patrzył.
Wtedy, z ciepłymi i tłustymi przekąskami, wrócili pod mur nekropolii.
Przez chwilę w milczeniu szli wzdłuż muru, szukając dostatecznie zarośniętego drzewami miejsca, pozbawionego kamer, z odpowiednio wykuszonym tynkiem i cegłami, aby łatwo znaleźć podparcie dla nóg i rąk. Nawet jako wampiry nie potrafili cudownie przenikać przestrzeni w postaci mgły, czy przelatywać ponad ogrodzeniami w formie nietoperza. Czasami żałował, że część historii z Draculi nie jest prawdziwa.
Adrenalina związana z wyścigiem zdążyła spłynąć, ukołysana radiem w samochodzie i swobodnie splecionymi dłońmi na środkowym siedzeniu. Bardziej się nie dotykali, a słowa już w drodze, w samochodzie nie rozmawiali wcale, dotyczyły głównie wyścigu, popełnionych przez Darbinyana błędów w wymijaniu czy bardziej skutecznych metod nawigacji, jakie mogli dobrać.
Podsadzę cię i później sam się wdrapię — zaproponował, wskazując jej miejsce, które całkiem odpowiadało ich potrzebom. Nie było to miejsce wybierane przez okolicznych nastolatków, to znajdowało się dwieście metrów dalej, ale i oni mieli większe zdolności, niźli ludzie w kwestii możliwości swoich organizmów. Taki mur, jaki okalał Peré-Lachaise, nie stanowił dla niego problemu. Jak nie będzie miał podpory pod palce, to sobie ją po prostu zrobi. Najwyżej Halide będzie biadolić znów, że ma brzydkie paznokcie.
Starał się nie przyglądać się zbytnio Renacie, chociaż cały czas zerkał. Dobrze jej było w tej ekscytacji i cieszył się, że zaprosił ją jako swojego pilota. Nie dało się ukryć, że mieli za sobą ciężki czas, nie tylko między sobą, ale poza ich bezpośrednimi relacjami. Sprawa z Maurice, sprawa z balem, Hannibal krążący w Paryżu. Oboje pierwsze swoje spotkanie po felernym balu przeznaczyli właśnie na rozmowę o politycznych kwestiach ich rodu, nowych obowiązkach, przyszłych kwestiach społeczności wampirzej, a podczas następnego Sahak wspierał Narine w kwestii rodzicielskiej, chociaż sam miał w tej kwestii ograniczone pole doświadczenia; żadna z jego córek nie była rodzonym dzieckiem.
Dopiero teraz, w ekscytacji swobodnej sytuacji, której nie naruszyła żadna śmierć (poza poprzednim właścicielem samochodu, ale to nie miało znaczenia), rzeczywiście mogli poświęcić sobie nawzajem czas. Na budowanie to, co rozsypało się jak domek z kart na początku roku.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Trzymaj. — Oddała Sahakowi paczuszkę z jedzeniem. — Rzuć mi, jak będę na górze.
Wyjętą z kieszeni chusteczką z wyszytym monogramem Connie wytarła palce z soli i tłuszczu, a jednocześnie rozejrzała się po gzymsie trochę już zaniedbanego muru, na którego szczycie umieszczono potrójne zabezpieczenie w postaci dwóch rzędów metalowych szpikulców oraz uroczej spirali z drutu kolczastego. Drut kończył się na pewnym etapie ściany, tam też zamierzała się wspiąć. W duchu gratulowała sobie dzisiejszego doboru garderoby, glany na pewno przydadzą się przy skradaniu między kolcami i skakaniu z kilku metrów wysokości.
Chciała ponaglić Sahaka, żeby zrobił jej koszyczek z dłoni i wówczas przyłapała go na przyglądaniu się. Uśmiechnęła się półgębkiem. Zupełnie nie miała mu tego za złe, wprost nawet przeciwnie. Każdy przejaw jego uwagi mile łechtał jej ego, nadawał ich spotkaniu naturalnych tonów, tak właściwych ich dynamice sprzed wypadku. Łańcuch krótkich przebłysków myśli poprowadził ją z prędkością światła do pytania, które często powtarzała sobie w samotności, gdy popadała w melancholijnie odrętwiały, oniryczny nastrój: jak to się właściwie stało? Jak w ogóle doszło do tego, że musimy budować rzeczy od nowa, jak dwoje niedoświadczonych nastolatków? Takie to było niepojęte, takie przedziwne. A przecież było jej codziennością od prawie roku. Może to właśnie dlatego, że choć niesprawiedliwie zadana kara samotności niezmiernie ją męczyła, to jednak w jakiś pokrętny sposób Constanza przyzwyczaiła się do bycia sama ze sobą i teraz gdy nagle zaczęli czynić kroki ku powrotowi do normalności – ich normalności, ich wspólnej, wypracowywanej od tuzina dekad – po raz kolejny jej rutyna została zaburzona, wprowadzając w myślach zalążek chaosu.
Osobliwie przyjemnego i podniecającego chaosu, musiała przyznać.
— No, dalej — zachęciła wesoło.
Z pomocą Tigrana podskoczyła, złapała się za dwa szpikulce i podciągnęła na nich. O ironio, miały stanowić przeszkodę, a jej wręcz dopomogły, na zagiętym metalu miała bowiem lepszy chwyt i mogła stabilnie ulokować między iglice swoją ciężko obutą nogę. Bardzo uważając, żeby nie nadziać się na żadną, wdrapała się na szczyt, ustabilizowała pozę i wyciągnęła ręce po reklamówkę z frytkami i kubeczkami jogurtu.
Spięła się trochę w mięśniach, słysząc odległe ujadanie dużego psa, na szczęście dochodziło od strony ulicy, z południa, a nie od strony cmentarza.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Podsadził szybko Narine, zawieszając sobie siatkę foliową na nadgarstku, wybijając ją odrobinę w górę, tak aby z łatwością złapała się w kolców. Gdy już ustawiła wygodnie nogi pomiędzy zwojami drutu i szpikulcami, podał jej woreczek. Trochę jak nastolatek, złapał się w spoglądaniu na jej sylwetkę podczas szybkich manewrów, podziwianie pracy ciała znajdującego się pod napiętym jeansem. Spoglądał wielorako na kobietę, w różnych etapach swojego życia. Z miłością, z czułością, z adoracją, widział ją jako swoją muzę, artyzm organicznych linii. Czasami jednak, jak teraz patrzył na nią po prostu jak mężczyzna na kobietę.
Szybko opanował się, tęsknota za fizycznymi aspektami ich relacji była prawdziwa, lecz ta dużo bardziej odczuwał inne aspekty braku Narine w swoim życiu. Samotność w zupełnie inny sposób, zbyt głośny, zbyt pełen innych.
Sahak również obejrzał się za dźwiękiem, nadstawiając uszu na dźwięki, charakterystyczny chrzęst obuwia o żwirową drogę nekropolii, na dźwięki ortalionowej kurtki na ciele strażnika czy rozmów prowadzonych w nocnej, miejskiej ciszy, szumiącej jak krew w arteriach, drążąca do serca, centrum. Jakże dziwaczny był świat, że kosmos wyglądał jak źrenica, a sztuczne ludzkie formacje i tak znajdowały formę podobieństwa do organicznych części życia.
Podał jej woreczek z prowiantem na stylowy piknik w krypcie, odsunął się kilka kroków do tyłu, rozpędził, wybił na palcu, aby złapać się za bolce, tak jak ona. Podeszwy traperów zaszurały o tynk, pod jednym coś się odkruszyło. Podciągnął się na ramionach, uważając na drut kolczasty i stanął obok Renaty na murze, pomiędzy drutem kolczastym i szpikulcami, patrząc w dół.
Słabe światło miejskich latarni i zanieczyszczenia świetlnego sprawiało, że widział dostatecznie dobrze kształty nagrobków, czyhające w przestrzeni pod ich stopami. Niczym ostatni ludzie, kierowali się ku ruinom Edenu. Z jakiegoś powodu Tigran zawahał się nad zeskoczeniem na sekundę, ale szybko się otrząsnął i zeskoczył na szarą, pozbawioną życia trawę i obrócił się w stronę Narine, gdyby miała ochotę wskoczyć mu w ramiona.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Renata spróbowała sama opuścić się do połowy ściany, skąd odbiła się miękko i już po chwili Sahak miał ją w swoim objęciu, obrócili się dookoła szarpnięci impetem jej skoku. Nie zamierzała nawet udawać, że nie łaknie kontaktu i nie chce zostać przytulona. Zadarła głowę i potarła brodę Sahaka grzbietem swojego nosa, od spodu. Sama się przy tym załaskotała jego zarostem, przez co psiknęła i musiała się podrapać.
— Odwiedzimy Abelarda i Heloise? — zaproponowała.
Niedaleko miejsca, przez które się zakradli, stała altana z pomnikami tysiącletnich kochanków, pary filozofów i uczonych, niezwykłych postaci swoich czasów. Narine za młodu uwielbiała ich historię wypełnioną dramatycznymi wzlotami i upadkami na polu nauki oraz sławy, płomiennym romansem w tajemnicy i skandalami obiegającymi cały Paryż. W ich dziejach dopatrywała się schematów znanych z własnych doświadczeń: pojawiały się tam zewnętrzne przeszkody stawiane miłości i pożądaniu, kasta duchowna i klasztor służący za szkołę, schronienie oraz wygnanie, wieloletnia rozłąka, a do tego przepiękne listy, jakie pisywali między sobą małżonkowie. Chciała być jak Heloiza, cieszyć się rozgłosem dzięki swemu wykształceniu i mądrości, swoim krytycznym myśleniem wpłynąć na cudzą pracę. Można powiedzieć, że w pewnym sensie jej naukowe zakusy się spełniły — tyle że nie u boku Tigrana, tak jak tego niegdyś pragnęła. W tamtym okresie swojego wzrostu jako osoba i jako kobieta Narine była święcie przekonana, że straciła swojego Abelarda na zawsze, całe dekady wcześniej.
— Właściwie w którą stronę jest konserwatorium…? — zastanowiła się na głos, rozglądając po zadrzewionej części parku. Dawno jej tu nie było. Samotne wycieczki nie dawały takiej frajdy. Czułaby się zwyczajnie głupio, rozmawiając do zimnych płyt nagrobnych.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Chociaż przebywali w swoim otoczeniu, to jednak wcześniej nie pozwolił sobie na tak otwarte zaproszenie do objęć. Jego dłonie, stabilne, nie reagowały na zrywy serca, potężne fale tsunami duszy, drżące elektrycznością, aby znów spotkać ze swoją bliźniaczą połową. Gdy tylko ją wypuścił, od razu chciał powrócić do obejmowania jej zimnej sylwetki, która uderzała chłodem nawet przez ubranie.
առողջություն — powiedział jej, gdy psiknęła, z czułością, którą rzadko słyszano w jego głosie. Mieszkała ona głównie w ich rodzimym języku, jego łagodnych wzgórzach i kamiennych ostrościach. Nieco archaiczny dla współczesnych Ormian, zatrzymany w kapsule poprzedniego wieku, był szczególnym językiem dla Tigrana. Nie tylko ojczystym, ale również językiem jego myśli oraz uczuć.
Wydaje mi się, że w tamtą — wskazał głową w stronę jednej ze szerszych ścieżek. Mogli sprawdzić w Google Maps, a przynajmniej Renata, ale gdzie w tym zabawa? Sahak wolał pobłądzić jeszcze trochę z Narine, nawet jeśli nie mieliby koniec końców trafić do pary tragicznych kochanków. Przynajmniej on nie był aż tyle starszy od niej. Właściwie w ogóle nie wiedział, czy był, nie znał roku swoich narodzin. Wyglądał na starszego, a broda jeszcze trochę dodawała lat.
Niezręczność wkradła się mu pod skórę. Nie potrafił stwierdzić, gdzie leżały granice, nie od czasu tamtego dnia. Pomiędzy kryptami unosiła się przesiąknięta nieco spalinami mgła, melancholijnie rozwijająca języki pomiędzy sarkofagami oraz kryptami, miejscem ostatniego spoczynku tak wielu. Wnikała w niego, zastępując miejscem obłoczki wydychanego powietrza. Mieli kilka godzin do wschodu słońca, dość, aby dotrzeć do swoich łóżek. Osobnych.
Dawno tu nie zaglądałem — przyznał. — Bez ciebie to nie to samo.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Mhmmm. Wiem — odparła na to z udawaną pyszałkowatością, chociaż coś miękkiego w głosie, jakby sentyment bądź rozrzewnienie, trochę ją zdradziło. Tigran znał Narine lepiej nawet niż samego siebie, żadna rozłąka — a zdarzało im się ich w przeszłości wiele, zwykle z niewdzięcznej konieczności bądź wykształcone w sposób organiczny, w dbaniu o swoje potrzeby eksploracji — a więc żadna rozłąka nie nie była w stanie zasypać wydeptanych ścieżek prowadzących do wzajemnego zrozumienia. Dar i przekleństwo jednocześnie, bo dwukrotnie zwiększało to ciężar brany na własne barki. Dźwigało się bowiem za dwie osoby: i radości, i smutków, i lęków.
Ona czuła bardzo podobnie. Bez Sahaka odwiedziny nekropolii nawet nie przychodziły jej do głowy. Bo niby po co? Nie czuła wewnętrznej potrzeby pchania się do miejsca, w którym zewsząd, nawet spod spodu, osaczał ją jej najgorszy, najbardziej prymitywny i dziki strach. Kiedy przechodzili ramię w ramię mroczną alejką, śledziły ich puste oczy kamiennych płyt nagrobnych nadgryzionych upływem dziejów. Oczy wiecznie szeroko zamknięte, nieodwracalnie i nieubłaganie. Z Sahakiem u swojego boku, Renata czuła się dziwnie zrelaksowana; pryskało upiorne poczucie nieuchronności, gdy miała ze sobą coś — kogoś — żywego, ciepłego, co łączyło ją z jej ludzką przeszłością, sprzed przemiany, jakoś uziemiało ją w czasoprzestrzeni. Sahak, z całą swoją wiedzą, ze wspomnieniami, miłością i tłumionym pożądaniem dawał świadectwo jej istnienia. Potwierdzał, że Narine Margaryan nadal istniała i jeszcze nie nadchodził jej ostateczny kres.
Samotnie Renata na cmentarze nie chodziła. Nawet świeczki dla swojej dawno unicestwionej rodziny paliła w domu, na parapecie. Właśnie przez to wszystko. Samotność wśród krypt i zdobnych żałobnymi koronkami daszków altan przypominała jej bowiem dobitnie, że ona też już dawno powinna się tam, między nimi, znaleźć. Powinna spoczywać kilka stóp poniżej trawy, gdzieś w twardej, górzystej glebie Hayastanu.
Na szczęście miała go ze sobą. Nie była sama. Nawet jeśli to przez niego znalazła się najbliżej śmierci jak kiedykolwiek była, nadal obecność Sahaka nadawała ich spacerowi diametralnie odmiennego charakteru.
W pewnym momencie znów wyciągnęła ku niemu dłoń, jak w samochodzie.
— Jest coś jeszcze, սիրելիս, co przestałeś robić w tym czasie…? — spytała. Tylko pozornie lekko. Ton skłaniał do luźnej pogawędki o codziennym spędzaniu czasu w separacji, ale sam w sobie temat był zwyczajnie ciężki i bolesny. Wyrażał głęboką potrzebę upewnienia się, czy obydwoje rzeczywiście cierpieli tak samo, czy może tylko ona rezygnowała z pewnych rytuałów, bo za bardzo kojarzyły jej się z brutalnie złamanym sercem i niewspółmierną do przewin karą samotności.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Sahak głównie przestał żyć, chociaż to określenie nie przyszło mu do głowy. Wegetował, pracując, dbając o pozór, udając, że wszystko jest w porządku, tak jak wcześniej udawał, że nie jest najszczęśliwszym wampirem na ziemi. Nie znajdywał radości w ludzkim pokarmie, więc jadał jedynie kurtuazyjnie, nie delektował się nowymi zakupami ani nie planował nowych podróży. Nie śledził aukcji i trendów artystycznych. Wszystko toczyło się niejako obok niego.
Przestałem malować. — Nie było sensu sięgać po pędzel i płótno, gdy jego muza nie tylko była poza jego zasięgiem, ale sam przyczynił się do tego, aby nie było jej w jego życiu, w obawie przed tym, że natura bestii ponownie przejmie nad nim panowanie. — Jedyne co czytam, to dzienniki prawne i dyrektywy. Teraz raporty. Wróciłem do dawnych ścieżek. — Wyciągnął bardzo długą frytkę, która trochę oklapła, parując pośród innych, odchylił głowę i zjadł ją, tak, żeby nie pobudzić sobie brody tłuszczem. Zawsze to on wyjadał te z samego dna, bo Narine bardzo nie lubiła, gdy były rozmiękłe, a on nawet przepadał za takimi, nasączonymi olejem, z nadmiarem soli, aż wykręcało. W wielu kwestiach byli tą parą z żartów, gdzie jedno nie je pikli, więc oddaje je drugiemu, które bardzo za nimi przepada.
Sam wytarł ręce w chusteczkę, żeby nie zostawić plam na ubraniach. Nie traktował swoich jednorazowo, lubił zachowywać rzeczy w dobrym stanie, zwłaszcza odkąd przestali być nomadami i uwili gniazdo w Paryżu. Gniazdo, które teraz było puste, zimne i pełne pajęczyn oraz ich wspólnych wspomnień. Niedokończone szkice w pracowni i całe ich życie, zamknięte, jak w pudełeczku po zapałkach, zachowane poza czasem.
Kiepsko sypiam. Dużo śnię o tobie. Wtedy.
Pustka cmentarza, niewyraźne kontury tła, specyficzna atmosfera, tak bliska sakralności katedry, lecz w jakiś organiczny sposób bardziej naturalna, była lepszą przestrzenią według Sahaka niż balkon i ich rodzina za ścianą. Oto znajdowali się w kościele śmierci, przemijania, jedności z glebą i zapomnieniem. Pośród domów umarłych, nekropolii rozciągającej się po obu stronach, piętrzących się, gloryfikowanych stosów pogrzebowych, które nigdy nie zapłoną, łatwiej było ukryć jego wstyd wobec uczynku.
Nadal istniał, ale mógł o tym mówić. Jeśli tylko ona chciała o tym mówić.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— „Wtedy” co…? — wyrwało jej się dosłownie na ułamek sekundy, zanim pojęła, co miał na myśli. Jeśli patrzył na nią wówczas, tak jak ona na niego, bez problemu zauważył mikrozmianę w spojrzeniu Narine, gdy iskra zrozumienia zabłysnęła i zapaliła w czarnych ślepiach nagły lęk, jakby światło nieoczekiwanie padło na przerażające mary kryjące się w gęstych cieniach katakumb. Kobieta stężała, choć starała się panować nad oddechem, nie zachłysnąć się nim przy przebłysku natrętnej myśli. — Och… wtedy poprawiła się nader spokojnie, głosem chłodnym jak całe jej ciało. Krwawa migawka zniknęła sprzed oczu, została błyskawicznie wyparta.
Jej także zdarzało się – na początku nagminnie, każdej nocy, później, wraz z coraz głębszym wycieńczeniem już coraz rzadziej – śnić obrazy będące pokłosiem ich wycieczki. O tym, że leży w jakiś sposób unieruchomiona i widzi swoje ciało, od piersi w dół, rozdziobywane przez drapieżne ptaki (czasami to były wilki, czasami też przedziwne, utkane z ciemności chimery o pyskach przypominających odarte ze skóry i mięśni czaszki), raz nawet, pamiętała, widziała siebie na krzyżu, a niewidzialny tłum skandował gniewnie i na wszystkie strony ciągnął za sznur jelit zwisających jej luźno z rozszarpanego podbrzusza.
Nie pamiętała, czy patrzyła wtedy na siebie, w ogóle niewiele pamiętała. Zaledwie natłok uczuć, nagłe uderzenie adrenaliny i to, że stale mówiła do Sahaka, dopóki krew nie zalała jej gardła i nie zaczęła bulgotać w ustach. I jego oczy, kiedy było już prawie po wszystkim. Nigdy w życiu nie widziała w nich tak wiele bólu i strachu jak wtedy kiedy na nią patrzył, trzymając w swoich ramionach.
O tak. Wierzyła mu. Na pewno sypiał „kiepsko”.
Wbrew wszelkiemu rozsądkowi, zamiast zmienić temat lub załagodzić jego wyznanie, Connie po chwili milczenia spytała cicho:
— I co wtedy widzisz…?

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
W tym ułamku stężenia, błysku rigor mortis w żywym ciele, pierwszym ostrzu pokuty, nadanej mu przez Narine na balkonie, ich prowizorycznym konfesjonale i trwodze w spojrzeniu, dojrzał celność, z jaka została zadana. Było to gorsze niż śmierć, patrzeć na przestrach namalowany na jej twarzy, gdy przywołuje się wspomnienie o sobie samym. Wiedział, bo już raz umarł, prawie dokładnie w tym samym miejscu, w którym złożył w ofierze swoją ukochaną, na ołtarzu grozy.
Miał być w końcu odważny. Więc jej odpowiedział:
Rzeczywistość zmieszaną z urojeniami. Przez większość czasu widzę tylko krwawe majaki, ale bardzo wyraźnie słyszę wszystkie dźwięki. Twój głos, łamane kości, te wszystkie miękkie odgłosy. Czasami widzę wyobrażenie z trzeciej osoby, w ciemnościach, ledwie zarysy. Najwyraźniej widzę twoją twarz i serce. Czasami jestem sobą, czasami jestem jakimś zwierzęciem. Czasami ty, taka okaleczona, zjadasz mnie. Wyłaniasz się z gęstej ciemności i mnie rozrywasz. Większość jest bardzo abstrakcyjna, nie śnię wyraźnie, ale wiem, co dokładnie śnię. Czasami wyglądasz jak łania, a czasami jesteś waderą, zawsze wiem, że to ty. I zawsze się mnie boisz.
Pomimo bólu, jaki sprawiała ta rozmowa, była nieunikniona. Za dużo rzeczy było niedopowiedzianych w ich życiach, pomimo że w tak wielu rzeczach byli otwarci, to jeden sekret prowadził do drugiego. Ukrycie relacji, zawoalowane, podwójne życia, tworzyły efekt domina. Najgorsze było to, że żeby zobaczyć nagość prawdy, potrzebowali tragedii. Tigran brzydził się sobą, zwłaszcza po tym, co widział w jej krwi.
Próbował trzymać fason, ale znała go lepiej niż samą siebie. Wszystko w nim drgało, umęczone pozorami, wieczną neutralnością. Przenikało go tak wiele uczuć, lecz najbardziej otwierały się w nim smutek i nienawiść, wyciskając z niego we wszystkich mikroekspresjach. Chciał być jej wrażliwym, cierpliwym Tigranem, dobrym i delikatnym.
Łagodnym.
Nie bestią. Znów miał ochotę zapalić, więc wyciągnął paczkę, a nie eleganckie pudełko, jak na balu. Wziął jednego, wsadzając go do ust i wyciągnął drugiego dla Constanzy.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Nie boję się ciebie — próbowała go uspokoić. Była w pełni przekonana w tym zapewnieniu, wierzyła w nie mocno i szczerze, nie wykrył w jej słowach fałszu. Pytanie tylko, czy rzeczywiście się nie bała, czy po prostu z miłości sama mydliła sobie oczy, wybielając winę oprawcy. — Słyszysz, Tigranie? Nie ciebie.
Podziękowała mu gestem za papierosa, ale żeby dotrzymać mu towarzystwa w paleniu, wyciągnęła swoje. Czekoladowe Black Devile. Tytoń przepleciony z aromatyczną słodyczą, zupełnie jak ciało Sahaka.
— Boję się umrzeć — wyznała, chociaż on już to wiedział, wykrzyczała mu to wewnątrz głowy, ostatkiem sił, zanim życie prawie całkiem z niej wypłynęło. — Nie boję się bólu ani ran. Nie boję się agresji. Już nie — zaciągnęła się mocno, co wypadło dość wymownie w tym momencie. Już nie. Był czas, że kuliła się z trwogi na dźwięk klucza przekręconego w zamku i płakała przed lustrem nad swoim skalanym wybroczynami pięknem, ale wtedy była jeszcze człowiekiem. Złamane kończyny zrastały się bardzo wolno i czasami krzywo, siniaki utrzymywały się tygodniami, stłuczenia na plecach bolały przy każdym schyleniu się. Była przerażona wizją, że kiedyś twarda ręka męża pozbawi ją kępek włosów, zębów albo oka. To była prawdziwa trwoga zwierzęcia stojącego oko w oko ze śmiercią o każdej porze dnia i nocy.
Wampirze ciało pozwoliło jej oswoić się z walką. Ból okazał się uwalniający, stał się afirmacją jej egzystencji. Skoro bolało, to znaczyło, że żyła. Jeśli przestanie boleć, to znaczy, że umarła. Urwana ręka i wyłupana gałka oczna odrosną, zregenerują się piękne i zdrowe jak nigdy wcześniej. Rany po Tigranie też się zagoiły. Żebra się zrosły, wszystko wróciło na swoje miejsce. Serce znów schowało się pod bezpiecznymi warstwami i pokryło nieskazitelną, bladą skórą, przyjemną w dotyku, zmysłową.
Co się goiło najtrudniej, to zadry na duszy, nie na tym kawałku mięsa, które pompowało krew. Narine miała wszelkie prawo czuć się zdradzona, wyeksponowana. Zgwałcona. Ale strach przed ostatecznym unicestwieniem i miłość do Tigrana przewyższały poczucie żalu.
— ...ale boję się zniknąć. Nieważne, dlaczego ani z czyjej winy. Z czyjej ręki. Bardzo boję się niebytu. Na początku w ogóle nie mogłam spać, ale nie mogłam też wstać z łóżka, jeść, patrzeć w lustro. Wszystko pachniało tobą. Carol… nie rozumiała, co się dzieje, nie mogła tego znieść. Ja też nie. Łykałam tyle benzodiazepin, że powaliłyby łosia, dopiero wtedy byłam w stanie jakoś odpocząć. Wiesz, co niszczyło mnie wtedy najbardziej? — spojrzała na Tigrana i znów się zaciągnęła. — Że nie było ciebie obok, żeby złapać mnie za ramiona, spojrzeć mi w oczy i mi powiedzieć, że to tylko sny, tylko flashbacki. W tym wszystkim… w moich koszmarach to nigdy nie byłeś ty. Moja krzywda nigdy nie miała twojej twarzy. Nie ta fizyczna, w każdym razie. Ale samotność miała twój głos i twoją woń. Nie umiem tego inaczej przekazać.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Nie wiedział, co powiedzieć. Nadal tkwiła w nim chęć ucieczki, potrzeba, aby odizolować ją od siebie, postawić między nimi, aby już nigdy jej nie skrzywdzić. Ręce mu się trzęsły i miał chwilę problem aby zapalić, iskra nie chciała rozpalić gazu i odniósł wrażenie, że los z niego drwi. Zawiesił ramiona, ciężar winy mocno spoczął na jego barkach w bardzo wyraźny sposób.
Z każdym krokiem Père Lachaise rozbierało go z warstw masek. Święty. Przywódca. Mnich. Sahak. Aż pozostał tylko Tigran, który lubił czytać na głos książki, gdy Narine kąpała się w wannie i szkicować jej skupioną minę, aż kazała mu wybrać inny obiekt. Tigran który sadził bazylię i oregano w doniczkach, którego ręce pachniały czasami prochem, gdy wracał prosto ze strzelnicy.
Նարինե, powinna. Wolałbym, gdybyś mnie nienawidziła, łatwiej z tym żyć niż znieść fakt, że prawie cię zabiłem i pogwałciłem cię, a ty nadal, mimo to, szukałaś ukojenia we mnie — wyszeptał, ciszej niż wcześniej. — Już to mówiłem. Ty też. Nie jesteśmy fizycznie odejść od siebie. — Przetarł dłonią twarzy. Papieros jarzył się, dymy mieszały się nad ich głowami. — Chciałem chronić cię, bo… bałem się, że będę taki jak on. Stanę się tym samym, aż któregoś dnia wrócę i ciebie nie będzie. Spakujesz walizki i znikniesz z mojego życia w obrzydzeniu do mnie. Tłumaczyłem sobie, że jeśli odejdę pierwszy, oszczędzę ci przeżywania tego samego scenariusza.
Zaciągnął się papierosem, nawykiem, który wyrobił dla niej, dla ich szarady. Wszystkim opowiadał, że dym odwracał uwagę od zapachu krwi, i faktycznie, pomagał w opanowaniu żądzy krwi, zaduszając kuszący aromat, bieżący bestię. Tak naprawdę ukrywał zapach Renaty na sobie, wykrzywiał perfumę i rozmywał obraz węchowy.
Czy mogę objąć cię teraz? — to, że pozwoliła się złapać wcześniej, nic nie znaczyło w kwestii zgody. Nie mógł wiedzieć, jak będzie się czuła z jego twarzą przy swojej szyi.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Wraz z jego słowami ulatującymi na zimnie, w Narine osiadł nieopisany ciężar, czuła go, jak mościł sobie miejsce w jej wnętrznościach, ciemny i kudłaty, szorstki jak dzik. W pewnym momencie zakryła usta dłonią, lecz nie tą, która trzymała papieros między palcami. Po prostu z przejęcia. Chciała mu powiedzieć tak wiele rzeczy naraz, wszystko rwało się gwałtownie i biło o pierwszeństwo, jakby napędzane nieracjonalnym strachem, że nie zostało jej wiele czasu, by to z siebie wypluć. Nonsens, absurd, właśnie po to wyciągnęli do siebie ręce, żeby tę ciszę przerwać, skrócić bolesny dystans; ale w jej głowie biły dzwony, że połowa nocy już była za nimi i do świtu zaledwie kilka godzin. Jak można w kilka godzin wyrazić cały żal, wstyd, poczucie winy, jak można pocieszyć kogoś tak zdruzgotanego? Jak można skondensować całą swoją miłość, całą wierność i łaskawość… mogłaby obdzielać nimi Tigrana przez całą resztę swojego życia, tymczasem w porywie emocji czuła potrzebę zbombardowania go tym wszystkim naraz, żeby wszystkie cienie wreszcie spełzły z jego barków, przestały go kąsać, pożerać żywcem.
— Tak, proszę… — zgodziła się niezwłocznie, błagała wręcz. Chciała go spytać o to samo, znowu czytał jej w myślach.
Zamiast rozłożyć ręce, skuliła się w sobie i wpełzła pomiędzy ramiona Sahaka, oparła o jego klatkę piersiową, czołem o jego szyję, chowając twarz tam, gdzie było ciepło, jak zwierzątko szukające schronienia przed zimą. Elegancka, dumna Renata Farkas, zimna Constanza Moreau, nie widziała potrzeby, by udawać, że nie jest zmęczona i krucha. Zdarzało się nawet największym skurwysynom.
— Nie jesteś jak on… nie jesteś, nie jesteś… — objęła go jedną ręką na plecach. — Nie wolno ci tak myśleć… słyszysz? Przeżyliśmy tyle lat… — Na dobre i złe, w krwi i ciemności, podczas polowań, razem zmywali z rąk ślady żyć odesłanych Bogu przed sąd. Tyle razy była przy nim, kiedy się pożywiał i nic jej się nie stało, nigdy nie stanął przeciwko niej, a wygłodniałym wzrokiem patrzył na jej ciało tylko przy modlitwie, w akcie stworzenia-bez-stworzenia.
To, co się stało, było zasadniczo winą ich obojga. Nie, nie zamierzała zapomnieć, nie sądziła nawet, by było to możliwe. Nie zamierzała udawać, że „to nic” i omal nie straciła przez niego życia. Ale naprawdę głęboko wierzyła w to, że gdyby nie pojechali wtedy do Khor Virap, nie skazaliby Sahaka na cierpienie przeżywania wszystkiego od nowa i do wypadku nigdy by nie doszło. Jeśli na świecie istniała jakaś stała kosmiczna, to była nią niezachwiana wiara Narine w Tigrana.
— To zawsze miałeś być ty. Od kiedy nauczyłam się biegać za tobą i Hakobem… od zawsze wierzyłam, że to będziesz ty. Przecież wiesz… — Mężczyzna ulepiony tylko dla mnie, z tej samej gliny, błogosławiony tym samym boskim oddechem, druga połowa mojej duszy. — Nie narażę cię więcej… zrobię wszystko, wszystko, żebyś nie musiał się o nas bać.
Swoboda jest zawsze swobodą nad czymś, być swobodnym od czegoś znaczy zrzekać się i wyrzekać – to najbardziej obłudna forma zależności. Zachowa wszystkie możliwe środki ostrożności, będzie unikać niepokojących go sytuacji, będzie zawsze przygotowana. I nigdy, kurwa, więcej, nie pojadą do żadnej Armenii. Nie ma takiej opcji.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Haystan miał być ich ziemią obiecaną. Powrót do ojczyzny, przeszłości, zakończenie wielu rozdziałów. Otwarcie nowych. Gdy przechadzali się nieznanymi ulicami ich rodzinnej miejscowości, w tle tak znajomych wzgórz i masywów, niezmiennych nawet wobec wampirzej długowieczności, mieli znaleźć jakiś spokój. Tak samo, jak wtedy, gdy poszli na cmentarz, zaniedbany, opuszczony, złożyć kwiaty na grobie jej rodziców, a przynajmniej tak im się wydawało, gdy próbowali rozczytać zniszczone płyty nagrobne. Wtedy jeszcze, po szczerej modlitwie o duszę pani matki, Sahak bardzo małostkowo myślał o ojcu Narine. Ich obecność tam, trzymających się za ręce, pachnących sobą nawzajem, była niemalże jak splunięcie. Kości starego Margaryna w ziemi klekotały ze złości. Sahak poprzysiągł sobie, że już nigdy nie wróci do tamtej ziemi.
Otulił jej postać ramionami. Na innym cmentarzu, w zupełnie innej sytuacji. Czarny anioł śmierci otoczył ją swoimi skrzydłami, skóra kurtki zatrzeszczała, jak stawy rozwijanych opierzonych kończyn i ciepło płonęło między nimi. Chciał ją na nowo ogrzać, zobaczyć rumieńce na jej policzkach i słyszeć szybsze serce. Nawet jeśli widział w sobie potwora, zamierzał być jej własnym monstrum. Ogrzewającym ją smokiem, owiniętym dookoła niej. Zamierzał dawać jej ciepło, nawet za cenę własnego, zimnego trupa.
Zawsze mieliśmy razem krwawić.
Jedną rękę, tę bez papierosa, przesunął na jej włosy i pogłaskał ją delikatnie. Jak w tańcu, przyłożył swój policzek do skroni Narine. Nadal nie mógł przemóc się, aby opuścić głowę i wtulić się w nią, tak jak tego chciał. Kradł wdechy przesycone jej zapachem, jej szamponu, perfumy i własnej woni skóry, kryjącej się pod tym wszystkim. Tę kochał najbardziej, po jej długich kąpielach, gdy siedzieli spleceni jak precle, ona o kilka stopni cieplejsza, chociaż nadal zimna. Musiał mu wystarczyć cmentarz jeszcze na trochę. Im obojgu.
Zadbałem o to. Silvan ma zrobić substancję, która rozluźni czasowo mięśnie — szeptał jej. — Jest gorzej z moją kontrolą nawet przy syntetykach, dowiedział się. Nie chcę ryzykować, abyś ty, szczególnie ty, chodziła dookoła mnie na palcach. Bo to by znaczyło dokładnie to, czemu zaprzeczasz. Jak przekręcanie klucza w drzwiach.
Niewiele z wizji, którymi go zalała, zostało w drobnym szczególe w jego pamięci, osaczonej szaleństwem, ale ten dźwięk, jak straszliwy omen, zwiastun przemocy, utkwił w jego pamięci głośno i wyraźnie.
Delikatnie sunął dłonią po jej łopatkach, uspokajająco, w geście, który nie zmienił się od trzech stuleci.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Znów zdawkowo poruszył kwestię jej wspomnień z małżeństwa, a wtedy Connie ponownie ścisnęło w żołądku. Nie chodziło nawet o to, że myśl o starych dziejach nią wstrząsała, słowo już się rzekło, ten ból został już dawno przetrawiony i przekuty w coś budującego, bodziec napędowy w poszukiwaniu lepszego życia, a przynajmniej tak się Renacie zdawało. Rzecz rozbijała się o to, że Sahak się tego wszystkiego dowiedział, oraz w jaki sposób: przemocą. On zbrukał jej organizm, a ona pogwałciła jego umysł, wdarła się weń brutalnie i zalała Sahaka jaskrawymi obrazami, w ostatnim desperackim akcie rozpaczy, w próbie umieszczenia swojej historii w kimś innym, by po jej śmierci ktoś niósł jej dzieje w sobie. Żeby unieśmiertelnił ją, jej ból, jej niezłomność i odwagę. Naprawdę myślała,.że umrze, i chciała zostawić Tigranowi cząstkę siebie, żeby stał się chodzącą kroniką jej żywota i już na zawsze w nim zamieszkać.
Przeżyła jednak. I teraz było jej ciężko, że otworzyła przed nim księgę swoich tajemnic i siłą przytrzymywała jego powieki rozwarte, nie dając mu mrugnąć ani odwrócić głowy, aby dar z drzewa poznania wypalił mu oczy.
To była kolejna rzecz, o której będą musieli porozmawiać, przepracować ją wspólnie. Teraz jednak w Constanzie zwyciężyła ciekawość i umiłowanie do nauki wstrzyknięte z jadem Draculi. Odsunęła się tylko odrobinę, tyle, żeby spojrzeć Sahakowi w oczy. Jej własne zabłysnęły konsternacją zmieszaną z zaintrygowaniem.
— Silvan…? I co, zgodził się? Kiedy…?
Nie wyobrażała sobie, żeby przekonanie profesora było łatwe. Był równie genialny co dobrotliwy, jego kręgosłup moralny nadal miał się zaskakująco dobrze.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Na chwilę rozluźnił uścisk, żeby zaciągnąć się papierosem, niech nie kurzy się bez potrzeby. Strzepał na ścieżkę popiół, aby żar nie poparzył żadnego z nich albo nie podpalił Constanzie włosów. Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. Jakże nieadekwatne dla nich dwojga. Dwa nocne demony, dzieci Lilith, nie z żebra adamowego, lecz z czegoś zupełnie innego. Z jadu tego samego węża, który kusił pierwszych ludzi, który kapał na głowę Lokiego. Istoty niemal święte w swojej mrocznej istocie. Perseusz, który niósł jej ogień i orlica, wyrywająca co noc jego wątrobę.
Bardzo często powtarzał, że Narine była trzonem jego istnienia, nie tylko dlatego, że wielbił ją całym sobą, a jego dusza nie potrafiła porzucić miłości do niej, tej pierwszej i jedynej takiej w jego życiu, nawet gdy myślał, że śmierć odebrała mu ją, zgodnie z dramatycznym przeznaczeniem, gdy najpierw zabrał mu ją jej ojciec, później klasztor, następnie mąż, dalej szeroki świat i na samym końcu czarna kostucha. Ona określiła jego drogę i jego nieżycie. Ona go uratowała dawno temu, na posadzkach Khor Virap, nawet nie będąc tam, lecz w dalekiej Italii.
Jego Theotokos.
Na początku października. Rozlał przy mnie syntetyk. Mój umysł od razu przestawił się na polowanie. Musiałem włożyć głowę pod zimną wodę. Bałem się, że zrobię mu krzywdę. Chyba dlatego się zgodził. — Przytulił mocniej do siebie Narine, nie pozwalając im obojgu dotrzeć dalej, do wybranych nagrobków. Zamknął ją w swoich ramionach, chociaż bardziej pragnął jej w klatce swoich żeber, bo była jego sercem, aby zwinęła się w pustości jego wnętrza, jaką odczuwał bez niej. — Po wstrzyknięciu ciało ma przestać działać, pozostawiając umysł obudzony, aby dać mentalną przestrzeń do powrotu do rzeczywistości. Jeszcze nie testowaliśmy jego możliwości.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach