Wbrew swoim wstępnym założeniom, prace nad środkiem dla Sahaka szły mu opornie i to nie tylko dlatego, że jednocześnie pracował nad innymi rzeczami, ale dlatego, że jak się bardzo szybko przekonał, opracowanie środka, który ma skutecznie sparaliżować jednego z najbliższych mu wampirów, nie było czymś, co mógł zrobić bez żadnych emocji. A jednocześnie za każdym razem, gdy próbował uniknąć pracy, pojawiały się u niego wyrzutu sumienia, że każe czekać Sahakowi, gdy ten już i tak miał zbyt wiele zmartwień na głowie. Ostatecznie po prostu spróbował odsunąć wszystkie osobiste zmartwienia na bok i podejść do tego, jakby był to po prostu jego kolejny projekt, co chyba nawet mu się udało. Może nie aż tak, by substancja przestała przypominać mu o tym, że niepokoił o przyjaciela, ale na tyle, by nawet zacząć odczuwać pewne podekscytowanie tym co robił. No dobrze. Możliwe, że gdy wreszcie miał przeprowadzić testy, był naprawdę tym podekscytowany, jak zwykle w przypadku pracy ze sztuczną krwią. Oczywiście musiał najpierw sam sprawdzić środek, czy raczej dwa środki, bo po dłuższym namyśle zdecydował, że woli zrobić dwie wersje w razie gdyby Sahak uznał, że ta pierwsza jest jednak nie dla niego, a że nie chodziło o jedynie jakąś mieszankę krwi i alkoholu, nie widział innej opcji, niż przetestować to wszystko na sobie. Wbrew temu co chyba czasem sądziła Ida, jego podejście do badań nie było na tyle nierozsądne, by sparaliżować się samemu, bez nikogo w pobliżu, kto w razie czego mógłby mu pomóc. Dlatego czekał teraz z niecierpliwością na powrót młodej wampirzycy, energicznie ogarniając laboratorium i słuchając przy tym dość ostro i złośliwe krytykującego książkowy Zmierzch podcastu. Nie. Dalej nie przeczytał książek, ale po kilku rozdziałach uznał, że wredne recenzje i tak będą lepszym sposobem na zapoznanie się z tym dziełem.
Los się do niego uśmiechnął i akurat gdy skończył wszystkie przygotowania i już miał zacząć chodzić z niecierpliwością po pomieszczeniu, lub po prostu zadzwonić do Renaty licząc, że ona pojawi się szybciej niż jego podopieczną, usłyszał przytłumione przez dźwięki ze słuchawek kroki na korytarzu. Od razu otworzył drzwi i przywitał Idę szerokim uśmiechem.
- Świetnie. Jesteś już. Chodź wstrzykniesz mi krew z wekuronium, a potem mogę ci postawić kawę. - oznajmił wesoło ściągając z uszu słuchawki, akurat w momencie, gdy prowadzący znowu mówili coś o tym jaka Bella jest głupia.