Czy to już się zalicza, jako trudne sprawy?

2 posters

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Od jakiegoś czasu już planowała pewną specyficzną rozmowę z własną córką. Ostatnimi czasy sporo się zadziało. Zwłaszcza w jej prywatnym żywocie, który poniekąd wywrócił się do góry nogami. Czy denerwowała się przed tą rozmową z własną córką? Oczywiście. Była to dość nietypowa sprawa. Ceniła sobie niezwykle mocno zdanie swojej latorośli i chciała znać jej opinię w tej konkretnej sprawie. Czy potrzebowała poniekąd przyzwolenia do tego? Trochę tak. Przynajmniej sama tak uważała.
Blondynka wzięła głęboki wdech i wydech. Siedziała w swoim gabinecie na sofie patrząc w kierunku zmieniających się ekranów, które znajdowały się na jednej ze ścian. Dane przeskakujące w górę i w dół były czymś uspokajającym i zajmującym jej myśli. Obserwowała je uważnie starając nie liczyć upływającego czasu na spotkanie z Marr. Na ławie miała przygotowany specyficzny trunek, jaki miała zachowany na specjalne okazje czyli bjorr zrobiony z miodu i soku z owoców leśnych.
Wampirzyca na chwilę przymknęła oczy. Nie był to jednak najlepszy pomysł, bo od razu widziała za zamkniętymi powiekami obraz ojca Marr. Zaraz je otworzyła i się zerwała. Wzięła głębszy wdech i zaczęła krążyć po pomieszczeniu. Zaczynała się zastanawiać, czy dobrze wszystko robiła. Była zadowolona z tym, jak spotykała się z Garlandem. Był niezwykle troskliwy a zarazem zaborczy. To było przyjemne doświadczenie. Jedna pojawiały się pewne wątpliwości. Miała nadzieję, iż rozwieje je nieco jej własna córka. Nie miała jednak sto procent pewności co do reakcji wampirzycy. Oparła się biurko patrząc już jedynie w kierunku drzwi w oczekiwaniu, na wejście młodszej wersji siebie zmieszanej z genami pewnej szczególnej osobistości, która wciąż trwała w jej sercu pomimo upływu lat.

@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Tymczasem Marr jak nie było tak nie ma, czyli wykonywała gdzieś swoją robótkę. W tym wypadku padło na Normandię oraz drobne porządki z bardziej nadpobudliwym stadkiem niezrzeszonych wampirów. Bardzo nieprzyjemna grupka, która potrafiła zagrozić lokalnym Łowcom, nawet po zebraniu ich wszystkich do kupy. Ponoć nadal zbyt mały problem aby znaleźć się na radarze Rady. Błąd, a jego uwieńczeniem stanowiły jelita jednego z nich, które wylały się prosto na opancerzenie wezwanego diabła. Na ile ta i inny rany im się zregenerują, to już osobna kwestia pozostawiona w gestii lokalnej głowy krwiopijców - detale już jutro w tajnym aneksie do kolejnego wydania Gazety Wyborczej.
Problem był taki, że jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, otoczenie odrobinkę ucierpiało. Nic przesadnie wielkiego, przynajmniej jeśli chodzi o bezpieczeństwo maskarady, jednak posprzątać za sobą trzeba. Niby drobiazg jednak - heh, na całe szczęście - to nie Marr siedziała w finansach; oraz nie stanowiła pierwszego kontaktu w takich sprawach. Jedyne naciskała na spust, a czego i co znajdowało się w magazynkach, to zależało od szczodrości finansistki. Innymi słowy...
Mamo, bo pani kazała przyjść jutro z bibułką na lekcję, czy jakoś tak.
Kilkaset lat temu wparowałaby do siedziby cała ujebana krwią i w zbroi. Na szczęście z tego wyrosła i higiena, oraz bardziej neutralne odzienie, to standard. Jednak nie wymagajmy od niej aż tak wiele, nadal jest młoda, więc pukać przed wejściem do gabinetu Lis nauczy się dopiero za kolejnych czterysta lat; więc kto wie czy nie wzięła jej z zaskoczenia? Przynajmniej drzwiami nie trzaska!
- Mamuś, jest taka sprawa. W Rouen dwa radiowozy zrobiły małe kaboom, a jedna z podmiejskich knajpek wygląda jak szwajcarski ser... - rzekła i zrobiła minę identyczną jak Kot ze Shreka. Od razu widać, że Marr próbowała temu zaradzić, jednak wyszło jak wyszło i mleko się rozlało. - Nikomu nie stała się krzywda, no poza tymi co sami się o to prosili - ułożyła dłoń na sercu, nie kłamiąc, przecież tamte wampiry były śmieciami; łamiąc fundamentalne zasady egzystencji. Za to ludzie cali i zdrowi, od funkcjonariuszy policji, przez bywalców baru, po zwykłych przechodniów.
- Wyglądasz jakbyś czekała na wynik testu ciążowego... - czyli bardzo zdenerwowana, co od razu wpadło w oczko córeczki. Skąd to porównanie? To oczywiste, ta wampirzyca nie byłaby w stanie zbankrutować, więc co innego mogło ją martwić?

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Co do bycia młoda można by było polemizować. Mimo wszystko na zawsze zostanie małą dziewczynką w sercu Liska. W końcu ukochana córeczka. Jej pierworodna, której nigdy nie porzuci. Swą córkę znała doskonale, tak samo jak i styl w jaki załatwiała różne sprawy. Poniekąd zawsze byłą przygotowana na wydatki w tych sprawach. Nie zaskakiwały już ją informacje, że znów coś "zepsuła" w słusznej sprawie. Nie zwracała również uwagi na fakt, iż do tej pory nie nauczyła się pukać. Gdyby faktycznie blondynce zależałoby na prywatności, to miałaby drzwi zamknięte n cztery spusty. Ewentualnie... Gdyby się zapomniało to córka pewnie miałaby ciekawy widok. Aczkolwiek samej wampirzycy nie wpadło do głowy, aby uprawiać seksy we własnym gabinecie. Co jak co, ale rozdzielała miejsca służbowe od spraw prywatnych.
- Napisz mi potem adresy to się wszystko załatwi - stwierdziła blondynka wzdychając cicho i opierając się ostatecznie o brzeg własnego biurka. Zaczesała blond włosy do tyłu. Później na pewno całą sprawę z kosztami odpowiednio załatwi. Wszelkie opłaty i tajemnicze donacje... Kto tego nie lubił? Zwłaszcza, jeśli za nich będą podatki opłacone? Tylko brać. A sama nazwa brzmi ładnie - donacja.
- Grunt, że ta sprawa jest załatwiona. Przynajmniej na pewien czas będą grzeczni - stwierdziła ostatecznie. Spojrzała na córkę i uśmiechnęła się mimowolnie. Pokręciła jednak przecząco głową na jej słowa.
- W tej kwestii nie musisz się martwić. Jednak... Chcę wiedzieć jak byś widziała mój związek z Garlandem - przeszła do rzeczy. - Wiem... Wiem... Chcę jednak znać twoje zdanie. Twój ojciec zajmuje całe moje serce i tak będzie do końca świata i jeden dzień dłużej. Zastanawiam się jednak czy... - westchnęła cicho odbijając się od biurka i poruszając nieco całymi rękoma w geście może nie tyle dezorientacji, co totalnego braku wiedzy co o tym wszystkim sama miała myśleć. Powoli podeszła do okna i wyjrzała przez nie. - Ja już nawet nie wiem czy takiemu starociu jak mi w ogóle wypada zadawać się z takimi młodzikami w ten sposób... - zamilkła. Wyjątkowo gubiła się we własnych myślach. Zapewne za dużo nad tym wszystkim rozmyślała, jednak nie wiedziała jak to sobie poukładać. Chciała być z Garlandem i zaznać czegoś nowego. Z drugie strony już miała wyrzuty sumienia jakby zdradzała ojca Marr. Nie ważne, że od setek lat był martwy. Nawet nie wiedziała jak bardzo on ją w tamtych czasach kochał. W końcu miał inne żony poza nią. Ich drogi były właściwie całkowicie oddzielnie. Czy to jednostronna fascynacja? Możliwe. Nie umiała się jednak od tego uwolnić i przejść dalej po mimo upływu lat.

@Marr[/b][/b]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Lekcja numer jeden, jej sprawa zawsze jest słuszna, w przeciwnym wypadku nie fatygowałaby się z wprowadzaniem tego co się na nią składa w życie. To, że czasem była jedyną osobą, która to aprobowała to już osobna historia. W skrócie, przed samym sobą wszystko da się uzasadnić. Tym bardziej brak lekcji dobrych manier z pukania, szczególnie jeśli to ktoś byłby brany na biurku. Kochana mamusiu, gabinet jest przede wszystkim od pierdolenia, a raz na jakiś czas można odpuścić te w wykonaniu urzędniczym i przejść do czegoś bardziej fizycznego. Przełamanie rutyny ostatecznie wspomaga wykonywanie żmudniejszych zajęć.
- Wiedziałam, że to powiesz i dlatego pozwoliłam sobie wysłać je na maila - odparła i uśmiechnęła się lekko. To zawsze tak się kończyło i informowanie osobiście uchodziło bardziej za kurtuazję. Jak to leciał: miej dzieci mówili, będzie fajnie mówili? Na wzmiankę o grzeczności innych jedynie wyszczerzyła wampirze kły. Oj tak, oni zdecydowanie nie będą fikać, nawet na zebrze na czerwonym nie przejdą przez najbliższą dekadę.
- O ironio, będziesz drugą osobą, która to usłyszy - westchnęła i oparła się rękoma o biurko, wpatrując w Elisabeth. Miała dziwne przeczucie, że przyjdzie jej przebranżowić się z morderczyni na psychologa; tudzież psychiatrę, nigdy specjalnie tych dwóch od siebie nie odróżniała. - Ojciec jest martwy od setek lat i nic tego nie zmieni. Pamiętać o nim jak i o reszcie klanu, jak najbardziej, jeśli nie ze względu na stare czasy i związane z nimi wzloty i upadki to przynajmniej elementarny szacunek. Jednak szkodzić samemu sobie i zamykać się na szczęście po wsze czasy? Nie. Daj starym duchom odpocząć i nie żyj tym co było, lecz jest i będzie - dokończyła najważniejszą kwestię, czyli coś z czym ewidentnie starocie miały problem, za bardzo rozpatrywali przeszłość i przez to mogli zbyt mocno spierdolić teraźniejszość, przez co przyszłość byłaby gorsza niż oddanie gospodarki w ręce Sasina.
- Przypominam, że w naszych czasach piętnastolatki rodziły dzieci pięćdziesięciolatkom. Na proporcje byłaś młodsza od ojca niż Garland od Ciebie. W naszych przypadkach wiek to tylko liczba, tak samo jak kwestie rodzicielskie u tych poddanych przemianie. Nie szukaj problemu tam gdzie ich nie ma - zripostowała natychmiast, celowo unikając kwestii numer jeden, Wilkołaka. - 10 minut - dodała i na dokładnie tyle czasu wyszła, by wrócić z dwoma kartonami, które wylądowały jeden na drugim na podłodze.
- Nie wnikam w twój gust, oby tylko ten facet miał w sobie coś więcej niż pantoflarstwo zaprezentowane na balu. Jednak skoro się już odblokowałaś - wiedziała, że poszliście do łóżka, czy nie? A może zgadywała po twojej mowie ciała? Bo, mamuś, zachowywałaś się jak zauroczona nastolatka. Wierz jej, zna to uczucie. - Olejki, te do budowania nastroju, drugie służące naoliwieniu jego karabinu i twojego... kolejno owocu i pierścienia. Masz też świece zapachowe... - mówiąc to wykładała kolejne buteleczki z płynami na biurko. Bez obaw, żadne z nich nie utraciło terminu ważności.  
- Zwykłe prezerwatywy wam się nie przydadzą, jednak może z tych opóźniających wytrysk lub max pleasure zrobicie użytek. Masz tutaj jeszcze kajdanki klasyczne, drugie do kończyn z mocowaniem do rogów łóżka, knebel zwykły, kulkę oraz zostawiający otwarty pyszczek. Dalej, pejcz, trzy rodzaje, tylko uważaj na potrójnym bo ma srebrne końcówki. Na wypadek gdyby skala ostrości miała uderzyć pod F - i coraz więcej rzeczy lądowało na twojej roboczej przestrzeni. Ale to jeszcze nie koniec! - Wibrator zwykły, do masażu obydwu przestrzeni, dedykowany do płatków, a tutaj do przyczepienia do ciała i regulacji przy pomocy pilota... - Czy wspomniała, że są oryginalnie zapakowane? Masz więc gwarancję, że nikt nie dokonywał nimi żadnych grzesznych czynności.
- W drugim pudle znajdziesz opaski na oczy, obrożę ze smyczą, druga ale elektryczną, kulki analne... z resztą, chyba nie powinnam cię tego uczyć? - spytała, cały czas zachowując śmiertelnie poważny wyraz twarzy. Pamiętaj, to dla twojego dobra.

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Całą biurokrację można było więc uznać spokojnie za zakończoną. Skoro córeczka dopięła swojej części formalności tak jak powinna, to i mateczka ogarnie to później. Wszystko n pewno zostanie w pełni opłacone i ugłaskane. Jak to miała w zwyczaju. Tu już nawet nie było co więcej komentować ani dodawać. Odpowiednia kwota pieniężna zawsze wiąże ludziom odpowiednie usteczka. Lisek doskonale wiedziała jak takie sprawy załatwiać, więc nie trzeba było się o to martwić.
Blondynka patrzyła jednak na córkę z wyraźnym brakiem zrozumienia początku słów latorośli. Uniosła nawet jedną brew do góry próbując zrozumieć akurat tą małą kwestię dotyczącą "drugiej osoby". A któż to słyszał coś takiego jako pierwszy? Nie bardzo wiedziała kogo może mieć ona na myśli.
- Drugą? - zarzuciła nawet tym krótkim pytaniem, chcąc uzyskać koniecznie na to jakąkolwiek odpowiedź. Na dalszą część wypowiedzi córki westchnęła głośno i wywróciła teatralnie swymi oczętami. No nie była w stanie się w stu procentach się z nią zgodzić. To nie tak. Fakt, iż małżonek nie żył od kilkuset latek, jednak pozwolenie sobie na kogoś innego poniekąd roznosiło wampirzycę od środka. Już kiedyś sobie pozwoliła i tylko odbiło się jej to ogromną czkawką, raniąc ją paskudnie.
- Prawda, nic tego nie zmieni. Jednak co jeśli o nim zapomnę pozwalając sobie na zatracenie z kimś innym? Nie wiem nawet czy on by sobie tego życzył. Wbrew pozorom... - zacisnęła na chwilę szczękę zastanawiając się, jak to wszystko dobrze ująć. - Ja i twój ojciec przez lata przed jego śmiercią utrzymywaliśmy właściwie jedynie stosunki... oficjalne. Praca była dla mnie ucieczką by nie widzieć, jak znajdował sobie nowe kobiety i matki jego dzieci. Za bardzo go kocham - westchnęła cicho przeczesując nieco nerwowo swoje blond włosy. Czy za dużo nad tym rozmyślała? Na pewno. Miała jednak z tą kwestią problem od wieków i do tej pory nie umiała sobie z tym poradzić. Praca pozwalała jej na zapomnienie i skupienie się na czym innym. Nie musiała się wtedy zastanawiać nad własnymi uczuciami czy potrzebami.
- Wiem, że tak było, jednak różnica wieku między mną, a twoim ojcem nie była taka, jak między mną, a Garlandem... A ta różnica jest bliska tysiąca lat. To już jednak sporo. Poza tym będąc Radną mam wiele spraw na głowie. Nie chciałabym, aby sam Garland czuł się odepchnięty z powodu mojej pracy. Dobrze wiesz ile czasu spędzam za biurkiem. - Spojrzała na Marr, która kazała poczekać na siebie te dziesięć minut. Nie bardzo wiedziała, co ta znowu kombinuje. W czasie nieobecności córki nalała do obu kieliszków alkoholu i jeden opróżniła w samotności aby zaraz do niego na nowo nalać trunku. Powróciła do swojego miejsca przy biurku opierając swe zgrabne pośladki o jego brzeg. Uniosła na nowo brwi widząc, jak młodsza wampirzyca wchodzi z dwoma kartonami. Zaraz potem można rzec, iż zbierała szczękę z podłogi.
- Czyś ty oszalała?! Marr! Ty mi do biura na prawdę przyniosłaś zabawki erotyczne?! Czy ty to miałaś przygotowane....Dla mnie czy dla siebie?! W ogóle.... Weź mi to stąd schowaj dziecko drogie! - matka speszyła się paskudnie widokiem tego, co młodsza zaczęła wyciągać. Nigdy ni używała tego typu zabawek i nawet się na nich totalnie nie znała. Nie interesowało ją to. Nie odczuwała w końcu potrzeby zaspokajania siebie samej w zaciszu własnego domostwa. Blondynka odsunęła się zaraz od biurka, usiadła n sofie ciężko oddychając i próbując się uspokoić. Zaczęła sobie liczyć do dwudziestu i wypiła nalany wcześniej alkohol. Przymknęła na chwilę oczy. Musiała jakoś teraz przetrawić to, co jej córka właśnie odwaliła. Przyniosła jej masę zabawek erotycznych... Do jej gabinetu... Do gabinetu... I kładła jej to wszystko na biurku. Nie ważne, że wszystko oryginalnie zapakowane. Nadal to były zabawki erotyczne!

@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Wampirzyca dopiero teraz ugryzła się w język, ups. Chyba powinna ubrać własną rolę jako psychologa nieco inaczej. No nic, pora na manewry wymijające, bo akurat personaliów zdradzać nie chciała. Jak już to wolała dostać blaszkę perwersa, a nie perwersyjnej plotkary. Ostatnie czego potrzebowała to wyrzutów o zdradę tego co nie jest wiedzą publiczną.
- Tajemnica spowiedzi. Po prostu każdy po przekroczeniu stu lat powinien mieć przeprowadzone badania kontrolne, a po dwustu obowiązkową terapię - odparła w nabożnym tonie i ze stonowanym uśmiechem, niczym rasowa chińska dyplomatka. Marr miała wrażenie, iż po dziesięciu poważnych rozmowach sama potrzebowałaby pomocy, zapewne z depresją lub jakąś formą schizofrenii. Doktor też człowiek i miał granice! Może potrzebowali lekarzy i lekarzy którzy wyleczą lekarzy? Innymi słowy, prywatnego szpitala albo cyrku.
- Nie chciałby żebyś tkwiła w wiecznej żałobie. Wierność była dla niego konceptem którego nigdy nie pojął i jak sądzisz, zwróciłby uwagę na jakiś twój skok w bok? Nie, miałby to gdzieś, zwłaszcza że im bardziej latka mijały tym mocniej pogrążał się w polityce - odparła, po czym pokręciła głową. Teraz mówiono na to open relationships? Wtedy wielożeństwo; a sama na pewno nie byłaby wierną małżonką wiedząc jak pan skacze z jednej laski na drugą; albo dupą na cudzego kutasa. - Skoro kochasz, to uwierz mi, nie wyleci ci on z głowy, zwłaszcza jeśli sporządzisz jakiś portret albo wierszyk, tudzież pamiątkę w innej formie - zrobiła krótką przerwę, zbliżając się bardziej do mateczki.
- Skoro twoje serce zdołał rozgrzać inny, łap za ster i płyń w tym kierunku, w nieznane. Wiek to dla nas abstrakt i jeśli się nim przejmujesz, to mam dla ciebie złe wieści, zostaniesz samotną wdową. Nie zasłaniaj się też pracą, skoro masz czas na inne rozrywki pomiędzy papierologią to i dla Garlanda go znajdziesz. W razie czego zawsze możesz zaprosić go tutaj i schować pod biurko, zakładam że chętnie wypełni cię ciepłem innym aniżeli tym pochodzącym z kubeczka herbatki - rzekła, po czym na jej pyszczek wkradł się łobuzerski uśmieszek. Jeśli mateczka nie ogarniała: Marr mówiła o pieszczocie oralnej podczas stemplowania dokumentów lub rozmowy telefonicznej; tylko, z łaski swojej, zachowaj powagę kobieto. - Nic nie jest wieczne, tę lekcję większość ludzi pojmuje, gdyż setki jako para nigdy nie przebiją. Długowiecznych też to się tyczy, jedynie skala jest nieco inna. Uśmiechnij się na wspomnienie tego co było, jednak nie zamykaj na to co jest i będzie. Nie warto, bo w końcu obudzisz się sama, zbyt zgryźliwa oraz znienawistniała do samej siebie, żeby to zmienić. Uwierz mi, nie warto - na tym zakończyła życiową lekcję, może mało miłą, jednak grzecznościowo tego ująć się nie dało. W skrócie: mamo, przestań chrzanić; bo pierdolić to możesz ale się z wilkołakiem, i just move on. Elisabeth za bardzo komplikowała to, co jest proste jak konstrukcja cepa - i tworzyła problemy które po prostu nie istniały. Ewentualnie próbowała zaprzeczyć temu, co jest już faktami dokonanymi.
Na całe szczęście jej reakcja na przełamanie tego smętu była nawet więcej niż zgodna z oczekiwaniami. Mimo to kąciki ust Marr nawet nie drgnęły, a ona nadal zachowywała się śmiertelnie poważnie. Nie odezwała się i wpierw pozwoliła na zapadnięcie niezręcznej ciszy, w tym samym momencie zasiadając na fotelu.
- Swoje trzymam we własnym pokoju, a ich transport byłby kłopotliwy. Ten gabinet jest na nie za mały - powiedziała, po czym wykonała swój klasyczny manewr biurowy. To oznaczało jedno, nie oszalała oraz zachowywała pełnię zmysłów i zdrowego rozsądku. Swoją drogą, tak zareagować na vanilla zabawki? Z Lis jest gorzej niż zakładała; oraz miała poważne wątpliwości co do jakości związanej z życiem erotycznym jej i ojca - gdy w końcu dochodziło do zbliżenia. - One wszystkie są dla ciebie. Podlinkuję ci sklepy z odpowiednim odzieniem, przydadzą ci się wysokie buciki z obcasem oraz lateksowe wdzianka. Co do rekwizytów, ufam iż Garland wie jak się nimi posługiwać, a jeśli nie, wyślę wam filmy instruktarzowe lub zaprowadzę do domu rozkoszy na prezentację na żywo. Matko, musisz się w końcu zrelaksować - tyle lat bez więcej niż pięciu mocnych orgazmów to zbrodnia na ciele i duszy; oraz dziw że ktoś tutaj dawał radę w ogóle funkcjonować. Tylko dlaczego Marr miała wrażenie, iż teraz ten gest nie zostanie należycie doceniony?

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Wampirzyca była bardzo niezadowolona z odpowiedzi własnej córki. Fakt, iż wspomniała kimś drugim znaczyło, iż z kimś rozmawiała na podobny temat. O dziwo pomyślała o nikim innym a o Louisie. Ciekawe dlaczego nie? To już była jej wewnętrzna tajemnica owych rozmyślań. Czas było jednak skupić się na czym innym. Blondynka wciąż stałą z nieco zaciśniętą szczęką próbując przetrawić to, co mówiła do niej jej własna latorośl.
- Może i dla niego wierność nie była niczym szczególnym. Nie było dla niego to czymś ważnym. Zdaję sobie z tego sprawę. Dla mnie jednak to zupełnie coś innego. Przez te wszystkie lata miałam tylko jeden wyskok w bok, którego żałowałam i za niego straszliwie zapłaciłam - wyjawiła, choć bez zbędnych szczegółów. Oczywiście nie było tutaj mowy jak długo trwał ten "wyskok" w bok. Był on dokonany również już po śmierci jej małżonka i... Nie koniecznie można było tutaj liczyć tylko o jednym mężczyźnie. Kaszlu, kaszlu... Nic nie jest jeszcze potwierdzone. W końcu retro wciąż trwa.
- Nie powiedziałam, iż rozgrzał całkowicie moje serce... Bardziej bym powiedziała, iż poruszył strunę, której dawno nie odczuwałam. Niestety zarówno Garland jak i mój poprzedni "skok w bok" choć miał miejsce po śmierci Twego ojca, to pokazywali mi znacznie więcej adoracji... Może masz rację... - poniekąd poddała się słowom Marr. Musiała je koniecznie przemyśleć. Jednak na pewno w samotności. teraz wciąż nie była do końca penwa tego wszystkiego. Wiele spraw przemawiało za to, że powinna odpuścić. A jednak wciąż czuła kłucie w swym serduszku i dziwne wyrzuty sumienia.
Po tych chwilach ciszy, gdy Marr zasiadła w fotelu i ponownie się odezwała, matka spojrzała na nią wielkimi oczętami. Nie dopytywała się jednak o to dokładnie. Spojrzała na alkohol, znowu polała. Ale że.... Że co kurwa?! Jej gabinet był za mały n.... Zabawki jej córki? Zaczynała się zastanawiać, czy faktycznie tak mało rozmawiała z córką, czy ją samą za bardzo pochłonęła praca by w ogóle poruszać jakiekolwiek tematy, skoro nic nie wiedziała o życiu prywatnym Marr. Czułą się z tym poniekąd źle. Z drugiej strony... Życie seksualne wampirzycy było jej prywatną sprawą, i nie koniecznie powinna się matka w to w jakikolwiek sposób wpierdalać.
- Błagam cię... Nic mi nie linkuj. Garland na pewno by sobie z nimi poradził... Żadnych filmów.... To nie dla mnie. I nie... Lateks... Oh nie... Błagam cię Marr. Żadnych dziwnych wdzianek. To totalnie nie w moim guście - pokręciła głową. Oparła się wygodnie o oparcie sofy i przymknęła oczy. - Ja się chyba do tego zwyczajnie nie nadaję. Jestem zardzewiała. Nie... Stanowczo nie. Och... co ja w ogóle wyprawiam - westchnęła już bardziej do siebie siedząc tak z zamkniętymi oczętami i zastanawiając się co właściwie dalej ma zrobić sama ze sobą.

@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
O proszę proszę, czyżby szanowna mamusia miała jednak własne brudne sekreciki? I dopiero po latach ukochana pierworodna się o nich dowiaduje? Nie ładnie, nie ładnie - szanowna Elisabeth, jaki dajesz jej teraz przykład - bo na pewno nie będący cnotą wartą naśladowania. Z kolei personalia osoby poddawanej zabiegowi wsparcia psychicznego będą musiały pozostać tajemnicą, na dobrą sprawę cała obecna Rada była po prostu popierdolona i wymagała... wielkiego wsparcia. Louis jak nic znajdował się w tym gronie i oby ktoś i temu Azjacie wyciągną pomocną dłoń.
- Zapłaciłaś, huh? Raczej nie w złocie, podobnie jak większych wyrzutach sumienia - rzekła i naruszyła przestrzeń osobistą matuli, jednak wbrew pozorom nie miała ani oskarżycielskiego tonu głosu ani groźnego wyrazu twarzy. - Przypominam, że fizyczny kontakt jest jedną z ludzkich potrzeb i tylko ułamek populacji tego nie odczuwa - dodała, nie rozwijając tematu, jednak gdyby przyszło jej czytać między wersami: skoro ojciec pieprzył na boku, matka też mogła, ot co. Miłość miłością ale zasady w związku trzeba wprowadzić; a jeśli te są niezdefiniowane to stosować zasadę odbicia lustrzanego. Kto pierwszy rzuci kamieniem ten zgarnia koronę hipokryzji. Nikt nie powiedział, iż ich małżeństwo było idealne; ani Marr nie nazwałaby staruszka troskliwym i kochającym - zbyt wiele razy miała ochotę skręcić mu kark.
- To nazywa się pragnieniem bycia kochaną, wraz z przynajmniej częścią towarzyszącemu mu bagażowi. Nie szukaj więc słów potwierdzenia lub zaprzeczenia u innych, tylko sięgaj po to, jeśli tylko tego chcesz - jeśli Lis chciała uzyskać konkretną odpowiedź, to złe wieści, takiej nie ma. Wpierw sama musi ustalić, czego chce, i zacząć to realizować. Córeczka na drodze jej nie stanie, szczególnie że to zupełnie niespokrewniony ani niemający z nią kosy wilkołak. Ewentualnie jedyna szkoda to taka, że nie będzie z tego biologicznej młodszej siostry lub braciszka półkrwi...
Błogosławiona Elisabeth, która nie znała życia erotycznego Marr, bo te praktycznie nie istniało - nie licząc pewnych chwil w samotności - i ostatniego... wyskoku, ale nie całego stosunku tylko jego ćwiartki. To jednak wcale nie przeszkadzało jej w udzielaniu dobrych rad, sprawdzonych na wielu parach; i nie ma tutaj mowy o filmach pornograficznych ani tych z rule34. Głodny głodnemu wypomni; głodny głodnego nakarmi; głodny głodnego zrozumie? Ten ciąg docinków wypadł jej z głowy ale wiadomo o co chodzi, a na gruncie teorii to córa ewidentnie musiała nad mateczką górować - pomijając czystą misjonarkę.
- Jak możesz mówić, że coś nie jest w twoim guście, jeśli nawet tego nie spróbowałaś - rzekła, jednocześnie zbliżając się do jej fotela, po czym opierając o niego u wpatrując Elisabeth w oczy. Zachowywała się niczym lwica, która zaciskała szczęki na gardle tego co za chwilę będzie jej obiadem. - Zacznij od drobniejszych zabawek i olejków, lecz zostaw resztę na widoku. Dalej polecicie na falach przyjemności i kto wie, ani się obejrzysz a będziesz na górze i to z pejczykiem w łapkach - dodała, a ostatnie słowa wręcz wyszeptała do jej ucha, a następnie cofnęła się nieznacznie.
- Jednak jeśli się wstydzisz, zawsze możesz potrenować przed wzięciem Garlanda w prawdziwe obroty. Jean! - powiedziała, po czym odwróciła się i wypowiedziała głośniej męskie imię. Jak na komendę do gabinetu wszedł młody mężczyzna, elegancko ubrany, jednak z dwoma odpiętymi u góry guziczkami, przez co jego wysportowana sylwetka była miejscami widoczna. Ponadto jego wzrok, ach te drapieżne oczka, które lustrowały szanowną radną mającą blond włosy! Uwierz Marr na słowo, dało się w nich utopić. - Mój asystent z największą przyjemnością udzieli ci lekcji z obsługi tych urządzeń, tu i teraz - dodała, po czym oparła się o jego męską osobę; a ten był o sześć centymetrów wyższy od jej samej.

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Każdy ma swoje brudne sekreciki, nawet taki Lisek. To, iż się do tego w ogóle przyznała to niesamowity sukces. Inna kwestia, że to i tak nie jest pełna historia wydarzeń sprzed wieków. W to już jednak sama blondynka wdrażać się nie miała zamiaru. Ten sekret trzymała jeszcze głębiej w sobie. Czy kiedykolwiek ujawni go własnej córce. Ciężko stwierdzić. Spojrzała jednak na córkę nieco karcącym wzrokiem. Nie odpowiedziała jednak na owe pytanie. Wyrzuty sumienia do tamtej sytuacji miała do tej pory. Jeszcze większe, że przez własną głupotę straciła potomka. Serce bolało ją po dziś dzień z tego powodu.
- Odczuwanie fizycznej przyjemności nigdy nie leżało w mej naturze. Nawet za czasów ludzkich. Twój ojciec również nie dobrał się do mnie od razu, nawet nie tuż po ślubie - odparła nieco bardzie stanowczym choć cichym tonem głosu. Choć sama poruszyła ten temat, to jednak zrobił się on bardziej niewygodny niż początkowo przypuszczała. Zapewne nie tylko Marr by powiedziała jej właśnie podobne słowa. Miłość miłością, ale zasady powinny być. W tamtym małżeństwie brakowało jednak zasad, a tylko jedna strona była zaangażowana w sposób aż tak uczuciowy. Elisabeth płaciła cenę okazania swych uczuć po dziś dzień. Czy żałowała bycia wampirzycą? Nie. Ani trochę. Nie żałowała też samej miłości jaką obdarowała swego byłego męża. Inaczej nie byłoby przecież jej córki na świecie. Żałowała jednak, iż zawzięła się tak tylko na niego nie pozwalając sobie na innych. Z drugiej strony... Taką już miała naturę. Praca była jej życiem. W wiecznym ruchu, wiecznie doglądając biznesów.
- Bycia kochaną... To w ogóle istnieje? - cicho parsknęła. Sama poniekąd przestała już wierzyć w to, że coś takiego istnieje. To, iż ją adorowano nie oznacza, że kochano. Można adorować jedynie czyjeś ciało, ale nie całą resztę. Czy nazwać to można wtedy jakąkolwiek głębszą miłością? Czy tylko uszanowaniem drugiej strony i pokazaniem, iż jest coś więcej warta, niż tylko wywłoczka do dmuchania.
Starsza wampirzyca wolała nie wiedzieć co robiła jej córka w samotności z tymi zabawkami. Czym mniej w tej kwesti wiedziała tym lepiej by się jej spało. Jeszcze miałaby jakieś dziwne sny. Co prawda zawsze marzyła o zostaniu pełnoprawną babcią. Jednak nie nakłaniała nigdy córki do tego ani nie podsuwała jej mężczyzn by to osiągnąć. Ten wybór pozostawiała samej Marr.
- Bo nawet nie chcę próbować. Nie interesuje mnie to dziecko drogie. Nie widzę się w tym ani trochę - wytłumaczyła spokojnie patrząc w czy własnej córki. Czy drgnęła choć trochę, gdy ta pochylała się nad nią? Nie. Trwała niezmiennie w tej samej pozycji wytrwale patrząc w oczy swej latorośli. Nie poruszyła się nawet w momencie, jak córka postanowiła szeptać jej do uszka o możliwości rozpoczęcia zabawy owymi przedmiotami.
- Nie mam zamiaru tego dotykać, chyba że miałabym to spakować do kartonu i schować w najgłębszych otchłaniach strychu - odpowiedziała patrząc, jak córka odsuwa się od niej. Uniosła jednak brew gdy ta postanowiła kogoś zawołać do środka. Tym większe jej było zdziwienie, jak mężczyzna wszedł do środka. Jej córka na prawdę oszalała! Przyprowadziła ASYSTENTA, wysokiego, umięśnionego AZJATĘ do jej gabinetu?! By nauczył JĄ, LISA, korzystania z zabawek erotycznych?!
- Marr... Czyś ty oszalała? - to jedyne, co była w stanie z siebie wydusić. Siedziała wciąż w fotelu. Zacisnęła dłonie na podłokietnikach. W żadnych snach nie domyśliłaby się, że jej własna córka może coś takiego zrobić. Ona tu od niej chciała tylko się dowiedzieć, czy nie będzie mieć nic przeciwko Garlandowi, a ta ją wpakowała w... Jakąś sesję erotyczną? W jej gabinecie?! Nie było takiej opcji, by się na to zgodziła.

@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Karcące spojrzenie, oj mamuś, Marr nie wyglądała wcale tak jakby miało być jej z tego powodu przykro. To jej zaleta i wada zarazem, potrafiła być aż zanadto szczera, a że miała specyficzne uosobienie - choć te w wielu aspektach trafiało do obecnych realiów - takie tego efekty. Nie mówiąc już o tym, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ciepły tron już tam na nią czekał. Ktoś musiał dowodzić hordami potępieńców i demonami.
- Jednak gdy już do tego dochodziło, mam wątpliwości abyś narzekała. Widzisz, miłość to nie tylko emocje i jest równie pusta bez dotyku, tak samo jak seks bez uczuć. Jedno uzupełnia drugie - rzekła, doskonale wiedząc, iż samą pracą nie dało się wyżyć. Pewnie, można wciskać sobie ten kit przez kilkadziesiąt, może i kilkaset lat, jednak w końcu ziarenko zazdrości o cudze dobro zacznie kiełkować. Nie bez powodu stwierdzono, iż celem życia ludzkiego jest szczęście; a druga osoba często znajduje się - o ile nie na szczycie - to w pierwszej trójce na jego podium. - Ale, gdy to zrobił, to... - docinek z jej strony, który uwieńczyła wskazaniem dłonią samej siebie. Czyżby Elisabeth była wtedy aż tak wygłodniała, iż to przyjęło namacalną formę chodzącej perwersji; krew z krwi? Resztę tego poglądu powinno dopełnić jej pierwsze wypowiedziane na glos zdanie.
- Sama przecież powiedziałaś, że kochałaś staruszka - odbiła natychmiast piłeczkę, a resztę tego Lis musiała dopowiedzieć sobie sama. Nic nie trwa wiecznie, jednak to nie oznacza, iż ten ogień nie może zapłonąć na nowo. Wystarczy jedynie dołożyć drwa, wziąć rozpałkę i zabrać się za ognisko na nowo. Po raz kolejny szukała problemu tam gdzie go nie ma. Czy ona w ogóle była Ereteinem!?
- Szanowna matrono, racz spuścić z tego poważnego tonu, albowiem brzmisz jak stara baba z wiejskiej ławy, co to jeszcze występuje na prowincji. Przestań traktować samą siebie jak relikt z przeszłości i wyciągnij tego kija z tyłka, otaczająca cię rzeczywistość stanie się strawniejsza - powiedziała, przy okazji lekko mrużąc przy tym oczka. Słowo honoru, czuła się jak w muzeum. Podejście bardziej jak u matki przed trzydziestką byłoby bardziej wskazane. - I nie traktuj każdej nowinki jak zła wcielonego - w szerszym kontekście to porada od serca, w ramach obecnej sytuacji zwykła uszczypliwość. Przecież niektóre z zabawek w dotyku łudząco przypominały prawdziwy egzemplarz! A co dopiero jeśli posługiwałby się nimi kochanek.
- Tylko nie zapomnij zaprosić go na noc oglądania gwiazd, a jak powszechnie wiadomo, teleskop najlepiej umieścić możliwie jak najwyżej - odparła z cwanym uśmieszkiem odnośnie chowania zabawek na strychu. Na każdą koncepcję znajdzie się jakaś antykoncepcja.
Czy Marr oszalała? Nie. Jak inaczej uznać fakt, iż nie dość że wstrzeliła się pośrednio w tematykę rozmowy z toną zabawek, to jeszcze miała asystenta pod ręką, na zawołanie i stosownie odzianego? Ponadto piekielnie przystojnego, wysokiego i zadbanego Azjatę? To dowód na to, iż potrafiła planować batalie. Przecież taką miała rolę, walczyć i wygrywać, nieprawdaż?
- Wręcz przeciwnie - zaczęła od drobiazgu i wzięła głębszy oddech. - Pragnę twojego dobra i tego, byś nie powtarzała schematu z przeszłości, który skazał cię na niemalże pełnoetatową samotność. Każdemu pracownikowi, nawet kierownikowi, przysługuje prawo do urlopu - mówiąc to jej dłoń sunęła od podbrzusza asystenta, przez tors, po samą linię szczęki. Na zakończenie sama Marr raczyła musnąć jego gardziel własnymi delikatnymi wargami oraz języczkiem zahaczyć o jabłko adama.
- A teraz pozwolisz, iż rutynową korespondencją która przybędzie tutaj za trzy minuty, zajmę się osobiście. W tym czasie przemyśl moje słowa oraz rozważ opcje, które mogą przynieść ci ukojenie - rzekła, po czym skierowała się do drzwi wyjściowych, odwracając się w kierunku niewiasty w progu. - Sugerowałabym zacząć od masażu barków, a następnie pozwolić się sytuacji eskalować - dodała, przechwytując rzeczoną paczuszkę z papierami od familianta i zamykając za sobą drzwi.
Tym samym Lis pozostała z asystentem w środku, który wcale nie wyglądał na speszonego tą sytuacją. Zamiast tego zrobił dwa kroki naprzód, ukłonił się i wysunął do niej dłoń.
- Pani - rzekł miękko, niskim basowym głosem, spoglądając w jej oczy. Jednocześnie w tej pozie ktoś tutaj miał lepsze widoczki na ciało skrywane pod koszulą. I dla formalności, tego panicza matrona kojarzyć powinna, mężczyzna równie szarmancki co morderczy, a jak wiadomo zabójcy mieli bardzo zręczne paluszki i gibkie języki - aby móc wcielić się w konkretną rolę... nawet nauczyciela-kochanka.

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Blondynka wytrwale siedziała całkowicie niewzruszona już tym, jak jej córka wprost się do niej odzywała. Możne rzec, iż przybrała pozę nie tyle co wyparcia, co po prostu przyjmowała wszystko na klatę. Przestałą jednak w pewnym momencie cokolwiek komentować. Był to poniekąd wynik słów samej Marr. Elisabeth nie mogła powiedzieć, ze całkowicie nie zgadza się z jej słowami. Powoli po prostu docierało znaczenie tego, co do niej mówiła. Był to swoisty kopniak w brzuch, jednak przecież sama o niego poprosiła, nieprawdaż? Nie mogła się więc złościć na córkę.
- Tak, kochałam, kocham. Jednak nie odczuwałam bycia kochaną. Nie żałuję jednak spotkania z nim. Inaczej nas obu by tuta nie było - spojrzała w oczy córki i tutaj delikatnie się uśmiechnęła. Uniosła swą dłoń, aby delikatnie pogładzić policzek córki. Ach ten miks charakterów, jaki był w jej osobie był niesamowity. Zabrała jednak zaraz dłoń ponownie kładąc ją na podłokietniku. Cicho westchnęła. Ewidentna oznaka przetrawiania informacji, jakie już uzyskała od Marr. Przymknęła na chwilę swe oczy i nie odpowiedziała na kolejne słowa swej córki. Pokręciła lekko przeczącą głową z niejakim niedowierzaniem, że ta wciąż chce wcisnąć jej te nieszczęsne zabawki erotyczne. Sama myśl o tym, że leżały one sobie teraz swobodnie na jej biurku napawał ją dziwnym dreszczem poddenerwowania i zakłopotania. Prychnęła na słowa o zaproszeniu na strych.
- Córko... Nie przesadzajmy. To naprawdę nie jest dla mnie. Nie czuję się komfortowo już na samą myśl o tym, a co dopiero mając to wszystko za swoimi plecami wyeksponowane jak w jakimś sexshopie - burknęła cicho niezadowolona z całej tej sytuacji. Nawet już się nie odwracała w kierunku wspomnianego wcześniej mebla.
- Mi na prawdę wystarczyła informacja o tym, że nie masz nic przeciwko temu, bym spotykała się z Garlandem. Cała reszta jest totalnie zbędna. Dziękuję, ze się o mnie martwisz, ale przesadziłaś - poinformowała spokojnie patrząc na własną córkę. Wmurowało jednak biedną blondynkę, gdy widziała cichy spektakl, jaki to córka postanowiła odstawić całując i liżąc szyję całego tego asystenta. Odwróciła pośpiesznie wzrok nie chcąc na to patrzeć.
- MARR - powiedziała głośniej woląc jednak wzrokowo uniknąć potencjalnie dodatkowych wrażeń i zabiegów, do jakich mogła być zdolna jej własna latorośl.
- Marr, wracaj - zawołała za nią jednak ta zdążyła już zniknąć za drzwiami pozostawiając ją sam na sam z Asystentem i stertą przedmiotów wyeksponowanych na jej biurku. Blondynka spojrzała na Azjatę próbując sobie teraz przypomnieć jego imię. Twarz rozpoznawała. Jedną dłonią zakryła własną twarz z zażenowania i zakłopotania.
- Wybacz Skarbie, że moja córka wciągnęła cię w to wszystko. Pociągnęła to stanowczo za daleko - wskazała mu dłonią nieruszony przez córkę kieliszek z alkoholem - Poczęstuj się a ja posprzątam to co mi narozrabiała. Toż to nie może tak po prostu sobie tutaj leżeć. Jeszcze ktoś wejdzie i będę czułą się jeszcze gorzej - westchnęła wstając z fotela i podchodząc do biurka. Zaczęła wszystko po kolei chować do kartonów. Czuła się strasznie dziwnie z tym wszystkim.

@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Powiadają, że jeśli ktoś chce mieć miękkie serce, to musi mieć i twardą dupę. Matka mogła iść w zaparte - nie, miłości nie ma; nie jest dla mnie, fuuu - ale rzeczywistość weryfikowała to inaczej. W końcu większość ludzi znajdowało swoje drugie połówki i wcale nie chodziło tutaj o wódkę. Czy Marr w swych wywodach była bezczelnym gówniarzem? Owszem i nie jest jej z tego powodu przykro, czułe głaskanie po główce miało swoje zalety ale nie w tej sytuacji, przynajmniej nie w odczuciu latorośli. Terapia szokowa to co innego oraz pozbycie się tego - boże, skąd ona to ma!? - wyparcia.
- Więc zaryzykuj to, iż ktoś może kochać ciebie prawdziwie, a nie jedynie tytularnie jako małżonki. Powiedziałabym, że niczym nie ryzykujesz, ale to kłamstwo. Jednak mając do wyboru, złamane serce albo samotność, te pierwsze jest mniejszym złem. Drugie szkodzi bardziej - na tym zakończyła swój wywód, nie wiedząc co mogłaby dodać poza sławetnym: nie pierdol. Przynajmniej w przenośni. Blondwłosy pączuszek musiał po prostu otworzyć się na nowe doznania, których nie zaznała przez całe swoje życie. I to nie tak że chciała jej wcisnąć te zabawki dla samego zawstydzenia jej. No dobra, to też, ale skupiając się na ich absurdzie może łatwiej jej będzie przetrawić słowa które padły wcześniej? W końcu złość pójdzie na zupełnie co innego aniżeli fakt, iż córeczka zarzuciła ją szczerą prawdą.
- Za to sypialnie mamy całkiem przestrzenne. Ponadto, w warstwie cielesnej, rutyna to morderca oraz nie karzę ci iść na całość. Graj na zmysłach, atmosferze, czasem wyłączając jeden zmysł na poczet wzmocnienia drugiego. Najprostszą w realizacji parą jest wzrok i dotyk - odparła zaczepnie i puściła jej oczko. Nie ma niczego złego ani wymyślnego w przesłonięciu oczek i uraczenia drugiej strony czymś czego może się domyślić, jednak nie dostrzeże i jest skazana na analizę innymi bodźcami. Prawdę mówiąc Marr obstawiała, iż nawet z tatuśkiem tak się czasem zabawiali. Na urozmaicenia z grubej rury, dungeon lub cosplay, przyjdzie jeszcze czas! - Zwłaszcza świece i olejki nawet najbardziej konserwatywnych jednostek nie zabiły - ale pomagały w budowie romantycznej atmosfery. Nie wszystko musiało być spicy w kategorii F.
To czy akceptowała ją i Garlanda jako parki - to musiała wywnioskować sama. Podpowiadając, w razie odmowy nie robiłaby teatrzyku z zabawkami i asystentem tylko poszła do piwnicy po sprzęt do patroszenia wilkołaków, ewentualnie ich utrzymania z daleka od niej na co najmniej dwa kontynenty. Z kolei jej rozpaczliwe - hehe, krzyczący lisek - krzyki nic nie zdziałały i drzwi się zamknęły. Nawet obecny tutaj Jean świadkiem, córeczka nie mogła tego usłyszeć! Z kolei detal w postaci nietkniętego alkoholu, oh to proste, Marr rzadko kiedy sięgała po procenty lub używki. Przedostatni raz był na pewno nie w tym roku. Ostatni... na to nagrań nie ma, zadbała o to osobiście.
- Ma egzotyczną manierę wyrażania tego co leży jej na sercu, choć u podstaw chce dobrze - odezwał się swym uroczym głosem, jednak zamiast sięgnąć po kieliszek, stanął za Elisabeth; na granicy naruszenia przestrzeni osobistej. - Jednak co do jednego ma rację, szanowna Radna jest zdecydowanie zbyt spięta i kilka minut poświęconych na masaż w niczym nie zaszkodzi. Drzwi do czasu spakowania tych rzeczy można zamknąć, w razie nagłej sytuacji i tak zadzwonią  - udzielił porady w oficjalnym tonie, licząc się z tym, iż mógł stąd nie wyjść ale wypełznąć o resztce własnych sił. Co tu dużo mówić, Jean przywykł już do gorszych akcji; ale jedno jest faktem, akurat swej obecności tu i teraz nie traktował jako smutnego obowiązku.

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Elisabeth miała twarde dupsko. Miała już swoje przeżyte i swoje przyzwyczajenia. Poza tym no... Zajmowała się stricte biznesem, a bez twardego dupska nie dało się w tym zbyt długo przeżyć. Czy jednak miała za złe otwartość własnej córki? Stanowczo nie. Zawsze sobie to właśnie ceniła. Któż inny lepiej dotrze do niej niż właśnie jej własna latorośl?
Blondynka nie odpowiedziała jednak już na te słowa córki. Mimowolnie jednak skinęła głową. Tak, miała w tym wypadku na pewno rację. Wampirzyca musiała jednak to sobie wszystko przetrawić i przyswoić po swojemu. Wewnętrznie żałowała, iż wcześniej nie miała takich rozmów z Marr. Miały różny punkt widzenia, a zarazem były w stanie się zrozumieć. Nie potrzeba było tutaj długich dyskusji i darcia na siebie przysłowiowej mordy. Wychowanie też mimo wszystko miały zupełnie inne.
Mimo wszystko ciężko przyswajało się doradzanie seksualne od własnej córki. To było dziwne. Kobieta czułą się nieswojo i to nawet bardzo. Dochodziło do niej jej słowa, ale no... Ekhem... Nadal to było od córki i tym bardziej wpadała w stan zakłopotania właśnie z tego względu. Marr jednak niedługo potem prysnęła z gabinetu matuli, pozostawiając ją samą z Asystentem.
- Mieszanka wikinga i dworowej damy. Całkowity miks jak tylko się da - stwierdziła spokojnie. Kobieta cicho westchnęła - Kto by nie miał mając masę firm na swojej głowie. Utrzymuję poniekąd wszystkie wampiry w Paryżu, o czym nawet nie widzą - odpowiedziała. - Masaż... Em... Czy ja byłam kiedyś na masażu? - to było bardziej pytanie do samej siebie. Zatrzymała się z pakowaniem przedmiotów zastanawiając się nad tym. Nawet nie zwróciła uwagi jak blisko niej był mężczyzna. - Och... Tak... Masz rację. Można zamknąć. Byłbyś tak łaskaw? Wypakowała tego tyle, że pewnie mi to zajmie. Zwłaszcza, że lubię mieć rzeczy uporządkowane... Przesadziła stanowczo - stwierdziła powracając do powolnego pakowania i układania wszystkiego w kartonach. Wciąż nie mogła uwierzyć, że jej własna córka przyszła z tymi wszystkimi przedmiotami do niej. Wstrzymała się na chwilę z pakowaniem trzymając w dłoni jeden z przedmiotów. Przymknęła na chwilę oczy. Nawet nie patrzyła co to jest. Wszystko okazało się znacznie bardziej skomplikowane niż mogła podejrzewać. Osobiście blondynka uważała, że jest poza obiegiem. Nie było co się w sumie dziwić. tyle lat żaden mężczyzna jej nie dotykał, a to takie rzeczy.

@Marr
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Jean to bardzo spokojny istotek, poukładany i znający deczko więcej niż elementarnie dobre maniery. Z tego powodu grzecznie stał, przysłuchiwał się i potakiwał słowom wampirzycy, a na jego ustach gościł lekki, aczkolwiek ciepły uśmiech. Przy córce Elisabeth prezentował się podobnie, zwłaszcza że ich relacja nie opierała się na rozmówkach z tzw. kijem w dupie. Jego życie było na to za krótkie, a jej stałoby się zanadto monotonne.
- Ma to swój urok. Drapieżność to piękna cecha, jednocześnie niedoceniana i często popadająca w niepamięć - odparł z nutką tajemniczości w głosie, pozwalając Radnej na interpretację tego na własny sposób. Ów wachlarz był przecież całkiem spory: od konkretnego podejścia do problemów, przez rozrywkowość w spędzaniu wolnego czasu, po łóżko. - Zawsze mogą zostać poddani przymusowemu zatrudnieniu, by móc spłacić to co jest w nie zainwestowane. Skoro większość otaczających was ludzi jest w stanie utrzymać przynajmniej siebie... - niewinna sugestia i gra słów; doskonale wiedział że nie chodziło kobiecie o rzeczy typu "Elisabeth, nie mam na czynsz!", a samą strukturę władzy i aparat bezpieczeństwa. To jednak nie przeszkadzało w ponaśmiewaniu się z tych rzekomo lepszych niż on sam. Musiał też wybadać, na ile mógł sobie przy niej pozwolić.
Jak przystało na uczynnego familianta, zamknął drzwi na kluczyk i upewnił się, że mechanizm z nich nie zadrwi. Zaraz też powrócił na wcześniejszą pozycję i ośmielił się ułożyć swoje dłonie na ramionach szanownej radnej.
- To musiało mieć miejsce co najmniej kilka dekad temu, tak więc zamknij oczy - dopiero teraz odpowiedział na wcześniej zadane pytanie, w swej bezczelności przechodząc jeszcze na Ty. Jednocześnie rozpoczął masaż, wpierw poruszając kciukami najbliżej bark, w ruchu okrężnym. Dopiero po chwili przeszedł na zasadniczą, przed chwilą wspomnianą część ciała, poruszając się na tam na boki. Wpierw musiał przygotować istotkę do tego co zostało mu rozkazane przez pracodawczynię - ewentualnie do lotu na najbliższą ścianę. - Paryż w kwadrans nie spłonie, a te zabawki nikomu nie zdążą dokuczyć - przynajmniej dopóki pozostają zapieczętowane na cztery spusty, co łatwo można zmienić.

@Elisabeth Riche
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
- Drapieżność... Moja objawia się na giełdzie. Drapieżnym można być na różne sposoby - stwierdziła spokojnie. Co prawda musiała przyznać, iż drapieżność jaką posiadała Marr na pewno miała swój urok. Jednak samej Elisabeth daleko było do tego. To nie tak, że nie potrafiła. Mimo wszystko miała inny charakter od córki. Lisek to była taka cicha woda. Jeśli zdarzyło się, że była ubrudzona krwią, to zaraz musiała ją z siebie zmyć, by wyglądać jak najlepiej w każdej sytuacji. To nie tak, iż czuła się brudna. Stanowczo nie. Nie była również narcyzem, który uważałby się za cud natury. Po prostu lubiła mieć wszystko w idealnym porządku.
Blondynka mimowolnie się uśmiechnęła do jego słów. O tak, czasem ciekawiło ją, jakby sobie poradzili, gdyby postanowiła wycofać wszystkie swe udziały na raz albo pozamykać część firm bo tak. Jednak by tego nie zrobiła. Posiadała zbyt wiele własności aktualnie, by móc to zrobić za pstryknięcie palcami. Mogłoby to mocno naruszyć aktualną gospodarkę. No a tego robić nie miała zamiaru.
Wampirzyca mimowolnie drgnęła czując jego dłonie na swych ramionach. Odwróciła głowę, by na niego zerknąć nieco zaskoczona. Co prawda wiedziała, że on był tutaj cały czas oraz to jak Marr wspominała o masażu. Nie myślała jednak, iż mężczyzna faktycznie odważy się ją dotknąć. To, iż przeszedł na "Ty" akurat jej nie przeszkadzało w żaden sposób.  Zamrugała kilka razy, jakby nie będąc pewna czy dobrze wszystko rozumiała. Nie umknęła jednak spod jego rąk. powróciła wzrokiem do pudełka powracając do jego pakowania.
- Nie odczuwałam nigdy potrzeby bycia masowaną - stwierdziła. Wewnętrznie musiała jednak przyznać, iż to było całkiem przyjemne. - Może i nie spłonie, może i nie zrobią, ale... Nie mogą tak po postu sobie tutaj leżakować na moim biurku. Wprowadza mi to wewnętrznie chaos. Żeby nie było, nie jestem pedantką - podniosła obie ręce w obronnym geście, gdzie w jednej dłoni trzymała karton z jedną z zabawek, kij właściwie czym. - Po prostu... Ja i takie rzeczy... To mnie trochę przerasta. Może to i śmieszne, ale... - westchnęła cicho. - Nie ważne. Nie przejmuj się mną - dodała po chwili. Wciąż miała problem uporządkować własne myśli. Nawet nie zastanawiała się nad tym, iż wciąż dłonie z zawartością miała nadal nieco podniesione do góry.

@Marr[/b][/b]
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach