25 x 22 || A little party never killed nobody

+4
Constanza Moreau
Maurice Hoffman
Cerise Dracula
Ida Olszewska
8 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
First topic message reminder :

Była roztrzęsiona, ale nawet pozytywnie zaskoczona jak sprawnie poszła im ewakuacja z balu. Trup spadł i nagle znowu wszyscy byli obok siebie, a Constanza jak taka Matka Kwoka prowadziła ich do wyjścia z siedziby Scalettich. Ida cały czas trzymała Ceri za rękę, jednocześnie w pewien sposób przeżywając, że Silvan został na miejscu. W końcu skąd mogli być pewni, że morderca tam nie czyhał na kolejną ofiarę? Wolałaby, żeby razem z Sahakiem zawinęli się razem z nimi i chociaż rozumiała dlaczego podjęli się małego śledztwa, to martwiła się i niecałkiem jej to odpowiadało.
W końcu trafili do zaparkowanego samochodu Maurice'a. Ida nawet zamrugała zaskoczona, bo jakoś dalej się nie mogła przyzwyczaić do tego jak kosmicznie bogaty był każdy dookoła niej. Oczywiście musiała przyznać, że auto było bardzo ładne, jednak istniał jeden problem, albowiem miało tylko cztery miejsca, a dookoła niego stała piątka wampirów.
Nie kłóciła się, kiedy przez bycie najniższą i najmniejszą została wytypowana do jazdy na kolanach, bo miała po prostu serdecznie dość tego balu i chciała się po prostu z niego wydostać. Relaksujące synth-mixy które wypiła pomagały jej powoli odzyskiwać rezon, chociaż dalej jej żołądek był związany w supeł, który zapewne rozwiąże się dopiero kiedy reszta ich gangu znajdzie się w mieszkaniu.
Droga do mieszkania była niezręczna, a przynajmniej dla niej. Po tym wszystkim co odwalili tego wieczora było jej szczególnie dziwnie być tak blisko Hoffmana. Dobrze, że nie wiedziała o podejrzeniach Cerise i Carol, bo wtedy na odwaliłaby coś głupiego. A tak, to po prostu oparła się o tapicerkę między dwoma miejscami z tyłu i dała się złapać chłopakowi, który ją asekurował. Unikała patrzenia na niego, naprawdę już nie miała siły na żadne bezcelowe kłótnie.
Do mieszkań dotarli stosunkowo szybko. Ida ruszyła przodem, tuż obok Renaty, czując obowiązek gospodarza. Wstukała kod do klatki i zawołała windę, po czym oparła się o ścianę. Zanim urządzenie zdążyło zjechać na dół, z klatki schodowej wyściubiła nos sąsiadka, która chyba czekała na ich powrót.
Silvan mi nie uwierzy jak wróci i zobaczy ile osób się zgodziło. — Powiedziała na tyle enigmatycznie, żeby nie zabrzmiało jakoś super źle, ale na tyle sugestywnie, żeby dwie plotkary szykowały nowe grafiki ulotek do podrzucenia do ich skrzynki. Chwilę później władowali się do windy, wjechali na ostatnie piętro, gdzie Ida zatrzymała się na chwilę, zaciskając rękę na kluczach w płaszczu.
Może chodźmy do mnie? — Bo chociaż wiedziała, że Silvan raczej nie miałby problemów, że weszli do niego, to wydawało jej się to niekomfortowe. Odkluczyła drzwi i weszła, jednocześnie zapalając światło. Na szczęście ostatnio posprzątała, więc większością bałaganu był kurz i brudne kubki. Zrzuciła z siebie płaszcz, ale nie ściągnęła butów, kierując się od razu do kuchni. W jasnym świetle można było zobaczyć resztki złotego olejku ze skóry Tahiry, brudzącego jej twarz.
Kawy, herbaty, czekolady, krwi? — Zabawa w idealną panią domu pozwalała jej odsunąć myśli od tego co się zadziało tego wieczoru. Od tego gdzie w tej chwili byli Silvan z Tahirą i Sahakiem, oraz od tego co to morderstwo w ogóle dla nich oznaczało.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Samo wygrzebanie się z balowej sukni było czasochłonne, a jeśli dołożyć do tego mycie twarzy, poprawienie włosów po zdjęciu tiary i staranne złożenie całej kreacji – Renaty nie było chyba ze dwadzieścia minut. Tym większe było jej rozbawienie, gdy wróciła do salonu i okazało się, że film o Barbie nadal króluje na ekranie. Przebrana w biały fartuch, spod którego wystawały eleganckie pończochy, zgarnęła swoją kawę i przysiadła na kanapie. Bardzo doceniała, że dzieciaki przyjęły jej sugestię i dały spokój rozmowom o syfie, jaki za sobą zostawili. Spodziewała się, że młodzi denerwują się lub przynajmniej interesują kryminalną zagadką choćby w połowie tak jak ona, prawdopodobnie w ich głowach przebłyskiwały niewypowiedziane na głos pytania bez odpowiedzi, ale zawieszenie tematu dobrze im zrobi na uspokojenie. Iluzja. Złudny powrót do normalności, namiastka niczym niezakłóconej codzienności.
Czasami rozmawiali, komentując brak logiki w bajce, albo rzucali randomowe fakty wyczytane przy scrollowaniu social mediów. Renata sama zanurkowała w swoim telefonie, poczytała trochę newsów politycznych, a potem przymknęła oczy. „Tylko na chwilę”, tak jej się zdawało. W rzeczywistości praktycznie odpłynęła.
I kiedy telefon zawibrował jej w dłoni, wampirzyca poderwała się jak oblana ukropem. Miała nadzieję, że nie chrapała.
Na widok nadawcy SMSa coś ścisnęło ją w żołądku. Poczuła napływ gęstej, nieprzyjemnie słodkiej śliny w ustach. Pierwsza wiadomość od miesięcy, prawie była skłonna przetrzeć oczy w niedowierzaniu. Chociaż wnętrzności Connie wywinęły wstrętny piruet, gdy się odezwała, brzmiała jak zawsze: spokojnie, chłodno i miękko.
— Ido, pomożesz mi zagrzać trochę krwi? — Nie chciała grzebać dziewczynie w lodówce. Co innego, gdyby byli u Silvana, wtedy obsłużyłaby się sama (i jeszcze z miłości pewnie posprzątałaby mu na półkach). — Wracają.
Kamień z serca.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Po około piętnastu, może dwudziestu minutach od wiadomości, na klatce schodowej dało się słyszeć kroki dwóch mężczyzn, a gdy wampiry mogły rozróżnić, że to znajomy rytm Silvana i Sahaka, łatwo zorientowały się, że ktoś niósł Tahirę, bowiem tętna były trzy, dwa niemal ludzkie, Darbinyanów i jedno spowolnione, należące do Silvana. Rzeczywiście, gdy weszli do mieszkania Idy, Sahak trzymał na rękach córkę, jak małe dziecko, z głową opartą na jego ramieniu, zupełnie jakby kobieta miała dwa lata, nie prawie dwieście.
Sahak miał na sobie tylko koszulę od smokingu, nie wziął płaszcza, tylko dookoła szyi owinął sobie swój szalik. Miał wrażenie, że otacza go lepki zapach krwi, zwłaszcza, że Tahira nadal była od niej brudna. Na szczęście zawsze miał ubrania na zmianę w bagażniku, więc oboje mieli się w co przebrać. Tym pakunkiem obdarzył Silvana, czarną torbą na siłownię, w której też znajdowały się zabezpieczone dowody. Nie zamierzał zostawiać ich w zbyt wyróżniającej się Tesli, zaparkowanej byle jak pod kamienicą.
Jesteśmy — powiedział cicho, od progu, jakby wcale ich nie usłyszeli z daleka. Na pewno słyszały ich sąsiadki, bo zarejestrował ich obecność pod drzwiami, jak patrzą przez lufcik, kogo diabli niosą. W tym wypadku licho rzeczywiście przywiało demony.
Obawiał się nieco spotkania na tak małej przestrzeni z Renatą. I bardzo, bardzo cieszył się z wymuszonej bliskości. Był przekonany, że gdyby po tangu nie zagadał do niego Egon, emocje rozszarpały by go i rozpacz złamała mu serce.
Thomas żyje, został przemieniony i ją zaatakował — wyjaśnił, przeganiając z głosu emocje. Po stanie córki i relacji Silvana z samochodu, zakładał, że przydupas Szczęściary nie był jedynym, który dzisiaj częstował się egipską księżniczką. — Gdzie mogę ją ułożyć?

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Całą drogę milczała wsłuchana w słowa dwóch wampirów. Patrzyła tępo w szybę, owinięta w jakiś koc równie piękny co wybory modowe w kontekście silvanowych swetrów, rozmyślając o wszystkim i o niczym jednocześnie. Światła latarni i miejskiego życia odbijały się na zszarzałej twarzy, osoby, która podczas imprezy mającej być tylko imprezą przegrała wielokrotnie, a teraz nawet nie miała siły się tym przejmować ze względu na mechaniczną anemię, proces regeneracji i ogólne przytłoczenie krążących w ciele więdnących narkotycznych kwiatów.

Nie spodziewała się tego, że ją zabierze na górę, do wszystkich. Chyba najchętniej pozostałaby w samochodzie, bezpieczna w ciasnej przestrzeni tylnego fotela. A jednak, wyciągnął ją jak szczeniaka z nory, jak wtedy, gdy ważył się jej los na opustoszałej kairskiej ulicy. Bezwolność uznał jako przestrzeń dla siebie, do bycia jej nogami, jej ruchem, jej wolą. Skuliła się przytulona do piersi swego stwórcy, nie myśląc już o tym, jak bardzo chciałaby umrzeć. Dłonią zagarnęła dla siebie kawałek koszuli i zaczęła cichuteńko nucić, wyzutym z emocji głosem, na granicy słyszalności, czasem tylko poruszając wargami w takt rozbrzmiewającej w myślach piosenki.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Zaoferowała się, że zostanie w kuchni sama, pod pretekstem doglądania pożywienia dla Tahiry i chłopców. Tak naprawdę chciała po prostu zostać na chwilę sama - nawet jeśli wyczulone wampirze zmysły uniemożliwiały osiągnięcie realnego odosobnienia, ciągle słyszała dobiegające z ulicy tło dogorywającej w letargu miejskiej dżungli, a z drugiego pokoju cztery odmienne tempa oddechów, strzępki rozmów i pykanie dotykowych ekranów telefonów - przysiadła więc po ciemku przy oknie i niczym główna bohaterka romansu dla nastolatek, zapatrzyła się w noc.
Stresowała się. W tej chwili nie potrafiła nawet określić szczerze sama przed sobą, czego właściwie  spodziewała się po tej okazji do spotkania. Wiedziała, czego potrzebowała i do czego zmierzała długofalowo, jaki łańcuch przyczynowo-skutkowy uruchomiła dziś na przyjęciu, ale teraz nie była pewna niczego. Wilczek był ranny, to definitywnie stało im teraz na drodze. Też sobie wybrali moment na szarżę, kurwa mać. Nie zdążyła jednak pogrążyć się w spirali autodestrukcyjnych myśli pod tytułem "a trzeba było się uprzeć i zostać tam z nimi", usłyszała bowiem zza okna trzaśnięcie drzwi auta a potem drzwi budynku i, wreszcie, nadciągające kroki.
Zerwała się z krzesła, dopadła do wejścia z prędkością psa stróżującego. Zobaczyła Sahaka z córką na rękach. Błyskawiczny, badawczy rzut oka na twarze obojga. Głęboki wdech na wyczucie świeżej krwi w powietrzu.
Wyminęła go. Przeszła obok Sahaka bez choćby słowa i zaatakowała stojącego za nim Silvana objęciem, tak jak wcześniej przytuliła syna, gdy wylazł spod parkietu w złym momencie imprezy.
Uścisk był mocny, ale krótki. Już po chwili odsunęła profesora od siebie na długość ramion, obejrzała jego koszulę, ramiona i rękawy, jego twarz, oczy i czoło.
Musiała precyzyjnie ukierunkować swoje zmartwienie i przekuć je w konkret, w przeciwnym razie zmieniłaby się w rozmemłany kłębek nerwów.
- Jesteś cały...?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Na całe szczęście żadna z osób w samochodzie nie była Halide, więc podróż minęła im dość szybko i bez korków, a oni sami znaleźli się w jego kamienicy w mniej niż pół godziny. Dzisiejsza noc zdecydowanie za bardzo obfitowała w wrażenia, by musieli jeszcze się męczyć z paryskim ruchem ulicznym.
Od progu od razu powitała ich Renata. Wolną ręką, tą w której nie trzymał torby z dowodami, odwzajemnił jej krótki uścisk i uśmiechnął, tak by widziała, że naprawdę nic mu nie było. W przeciwieństwie do dwójki Darbinyanów nie został zaatakowany, ani obarczony odpowiedzialnością ogarnięcia sytuacji prawie morderstwa na balu, tak więc czuł się całkiem nieźle. Jeszcze w samochodzie udało mu się oczyścić twarz z krwi Thomasa, tak że teraz jedynym dowodem na to, że kogokolwiek gryzł były mniej, lub bardziej widoczne plamki krwi na jego bordowej marynarce i białej koszuli, które niestety nie chciały już tak ochoczo współpracować z mokrymi chusteczkami. 
- Ja tak - powiedział i wymownie obrzucił zmartwionym spojrzeniem, spoczywającą na rękach Sahaka, Tahirę. - A ty? Jak się trzyma reszta? - doskonale pamiętał widok przerażonej Idy, a także to, że najpierw nie mogli znaleźć Maurice'a i chociaż wiedział, że nie groziło im żadne niebezpieczeństwo, to i tak się martwił. Wnioskując jednak po odgłosach dobiegających z salonu wszystkim jeszcze biły serca. Zmarszczył brwi. Właściwie to nie spodziewał się tu tylu osób, ale nie miał nic przeciwko takiemu zgromadzeniu. 
Spojrzał na Sahaka. Musiał przyznać, że sposób w jaki na wejściu przyjaciel oznajmił co się stało, spowodował u niego uniesienie brwi do góry. Może jednak Machiavelli nie był przypadkowo dawną głową ich rodu. On też raczej nie owijał w bawełnę w tym co mówił. Wskazał Sahakowi jedne z drzwi, prowadzace do sypialni dla potencjalnych gości, czy też w tym wypadku półprzytomnych wampirzyc. 
- Możesz ją tam położyć. Zaraz podamy jej krew. - wątpił, czy Ida miałaby coś przeciwko temu. W końcu po to, to pomieszczenie tam było.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
- Jestem pewna, że Maurice w jego roli byłby skuteczniejszy - rzuciła Cerise. - Blond włosy, delikatne rysy, duże oczy, usta, sylwetka... To znaczy Ida i Anna Luiza. Nie Maurice i Preminger - wyliczyła wampirzyca, odpowiadając na wcześniejsze pytanie.
Owszem, osobiście wolałaby raczej dowiedzieć się, kto do licha spadł z tego sufitu i dlaczego nikt nie przyłapał kogoś, kto biegał z ciałem po rezydencji Scaletti. Przyjęła jednak życzenie Renaty i po prostu skupiła się na oglądaniu, co najwyżej czasem rzucając komentarz... aż nie przyszedł sms o tym, że wracają.
Może teraz wreszcie wszyscy przestaną się zachowywać, jakby Silvana posłano na wojnę. Cerise nawet nie odetchnęła z ulgą: ona była tu chyba tą najbardziej pozytywnie myślącą, której nie przyszło do głowy, że coś może tej trójce grozić...
...i trochę się w tym myliła, jak udowodnił widok Tahiry i słowa Sahaka.
Cerise nie podrywała się z podłogi, głównie dlatego, że Tahira nie wyglądała, jakby miała ochotę zostać obskoczona przez gromadę ludzi (ehem, ehem, wampirów, znaczy się), a do Silvana pewnie i tak zaraz podbiegnie rodzina. Zmarszczyła za to brwi, najwyraźniej próbując sobie poustawiać "kim był Thomas" i "dlaczego, do cholery, ktoś go przemienił, zrzucił z sufitu, a poza tym jak to się stało, że nikt się nie zorientował"?
- Żyjemy w dziwnych czasach - westchnęła tylko, a przez głowę przeszło jej, że może to była pora na wyprowadzkę z Paryża.
Podobno w Forks w USA było bardzo deszczowo.
Chociaż nie. Tam będą za bardzo wypatrywać wampirów.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Wpatrywanie się w ekran telewizora w pewnym sensie pozwalało na wyciszenie myśli, oderwanie się od tego, czego nie tak dawno była świadkiem; na ułagodzenie emocji płynących ze spotkania z matką. Te wciąż był, jakkolwiek by nie patrzeć, całkiem silne – i chyba to właśnie właśnie one najbardziej wpływały na ogólne poczucie zmęczenia, które stawało się coraz bardziej ciążące i skłaniało do zwinięcia się w kłębek, niczym jej panowie. Z tą różnicą, że oczywiście by nie mruczała.
Z otępieńczego marazmu wyrwały ją słowa Connie. Idą. Wracają. Poczuła pewną ulgę, bo to znaczyło, że raczej nic im się nie stało.
Raczej. Nie takie nic, jak się okazało, gdy w końcu ich grono powiększyło się o pozostałych członków – jakkolwiek by nie patrzeć – rodziny. Nawet jeśli w  niektórych przypadkach dość trudno mówić o faktycznych powiązaniach, czy to przez krew, czy to przez relacje Stwórca – przemienione dziecko.
Ale nie tylko to stanowiło o właściwych więzach.
Drgnęła, kierując spojrzenie w stronę nowoprzybyłych, przepełnione niepokojem. Nawet podniosła się ze swojego miejsca, jednakże zaraz doszła do wniosku, że może niekoniecznie powinna się tam pchać. Widziała Tahirę na rękach Sahaka; widziała matkę, która praktycznie natychmiast znalazła się w tamtym miejscu.
Uważny zerk na Darbinyanównę.
Chyba potrzebowała spokoju, nie bycia obskakiwanym przez wszystkich tu obecnych; zawsze zresztą mogła zajrzeć do niej później, gdy opadnie pierwszy zamęt związany z ich przybyciem oraz posłyszanymi wieściami.
Przemiana, atak.
Co się tam, cholera, odwaliło?
Zacisnęła jednak wargi, powstrzymując się również i od tego, od zalania ich gradem pytań. Na to też miał przyjść czas – choć też niemalże była pewna, że Connie weźmie sprawy w swoje ręce. Toteż dość ciężko opadła z powrotem na swoje miejsce, jednakże obrazki pojawiające się na telewizorze pozostawały już całkowicie poza zakresem jej zainteresowań.
Cholera.

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Na słowa Renaty podskoczyła, jakby wybita z jakiegoś letargu. Nie zasypiała, kompletnie nie chciało jej się spać, ale po prostu wyłączyła się od tego wszystkiego, skupiając wzrok na telewizorze. Nie myślała o niczym, jakby włączyła jakiś tryb przetrwania, mając jedynie nadzieję, że wszystko dobrze się skończy.
Tak, pewnie, oczywiście. — Podniosła się z fotela i ruszyła w stronę kuchni. Trochę bała się zapytać dla kogo ta krew, dlatego znając poglądy niektórych bardzo dziwnych wampirów, wyciągnęła garnek, który postawiła na kuchence i wlała do niego dwa woreczki syntetycznej krwi (którą nie wiedzieć czemu Silvan cały czas podrzucał do jej lodówki). Do cieczy włożyła termometr, żeby wyłączyć grzanie w odpowiednim momencie. Jednocześnie dolała mleka do ekspresu i dosypała nowych ziaren. Podstawiła Silvanowy kubek i zrobiła mu jego ulubioną kawę, trochę się nie przejmując, że być może jak dojadą do mieszkania to napój może przestygnąć. Wyszła z kuchni, widząc, że Renata potrzebowała chwili oddechu, ale nie wróciła do salonu. Przeszła się po mieszkaniu sprawdzając ilu osobom mogłaby bez problemu zaoferować nocleg, bo nie miała rozmnażającej się pościeli lub dmuchanych materacy. Poza tym, potrzebowała czymś zająć ręce.
Kiedy usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania, miała wrażenie, że jednocześnie serce chce jej wyskoczyć z piersi i po jej ciele rozchodzi się jakaś dziwna ulga. Stała w progu sypialni, oparta o futrynę i spoglądała jak Sahak trzyma praktycznie bezwładne ciało Tahiry. Od razu zaczęła się zastanawiać czy te dwa woreczki z krwią wystarczą. I czy bardzo mocno przyczyniła się do jej stanu. Lekkie wyrzuty sumienia pojawiły się, chociaż wcale o nie nie prosiła. W całym swoim martwieniu się o Silvana, zapomniała, że inni też mogli być w niebezpieczeństwie.
Obserwowała jak Renata obejmuje jej opiekuna, dalej nie ruszając się z miejsca. Dopiero kiedy Zimmerman zaproponował, żeby położyć Tahirę w jej pokoju gościnnym odezwała się, lekko wcześniej odkaszlując.
Tak, połóż ją tam. Nie przejmuj się pościelą. Krew już jest gotowa. — Uśmiechnęła się blado. Nie wiedziała czy powinna się tam pakować, więc po prostu odsunęła się i zapewniła Sahaka, że jeżeli będzie potrzebował pomocy to niech powie, a ona przyjdzie. Zaoferowała też, że gdy już nakarmią dziewczynę i ta poczuje się odrobinę lepiej, to może pomóc ją przebrać i pozbyć się krwi, w której była umazana.
Kiedy inni zajmowali się pomocą Tahirze, ona zaczekała aż Silvan będzie sam gdzieś z boku i w końcu podeszła do niego, z ulgą wypisaną na twarzy. Bez słowa chwyciła torbę, którą trzymał w ręce i odstawiła ją na blat, po czym bez pardonu i pytania przytuliła się do niego, obejmując go obydwoma ramionami. Martwiła się, nie umiała tego nie pokazać.
Cieszę się, że nic ci nie jest. — Powiedziała po krótkiej chwili, kiedy odsunęła się na odległość kilku kroków. Na szczęście byli blisko kuchni, więc weszła do pomieszczenia, by wcisnąć mu kawę do rąk. Nie wiedziała, czy będzie chciał w takim momencie ją pić, ale wydawało jej się, że może jej potrzebować. Dopiero po chwili dojrzała plamy krwi na jego koszuli i chociaż zakładała, że mogą być Tahiry, to i tak się przejęła. — To twoja? Zagrzać ci też syntetyku? Potrzebujesz czegoś? — I chociaż już go nie dotykała, to zmartwione spojrzenie błądziło po jego twarzy. Miała przeczucie, że coś się może jeszcze wydarzyć na tym balu i była zła, że się spełniło.


_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Tak jak mu wskazano, wszedł bokiem do pomieszczenia, aby nie uderzyć ciałem Tahiry o futrynę, ignorując całe zbiorowisko. Łokciem zapalił światło w pomieszczeniu, chociaż de facto tego nie potrzebował. Położył córkę na łóżku i zdjął jej z nóg buty, układając je równo przy łóżku. Następnie zaciągnął rolety antywłamaniowe, chroniące wampiry przed światłem UV. Wrócił do niej i pogłaskał ją po głowie, ucałował w czoło, pocałunek dla martwych.
Zdecydowanie skorzystał z propozycji najmłodszej wampirzycy i poprosił ją o prebranie Tahiry. Sahak, jako prawdziwy samiec alfa, miał dla swoich dzieci zawsze ubrania na zmianę, tak samo, jak dla siebie, t-shirt oraz luźne dresowe spodnie i bieliznę. Mało, jednak wystarczyło, gdy zdarzał się krwawy wypadek. Musiał wyjść z pokoju, bo na zapach podgrzanego syntetyku, z jego dziąseł wysunęły się kły.
Wołaj, gdybyś czegoś potrzebowała — powiedział do córki, zostawiając ją z krwią i przeszedł do salonu. Zerknął na lecący na ekranie film i bez komentarza popatrzył na resztę. Wyglądali niewesoło, niektórzy zbytnio zainteresowani, inni niekoniecznie. Był tam, gdyby ktoś chciał zadać mu jakieś pytanie, ale zerkał na balkon, myśląc o zapaleniu papierosa.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Bóle dupy Taśki:

Pojawienie się Idy przyjęła ze słabowitym uśmiechem. Jeszcze tego wieczoru inaczej wyobrażałaby sobie scenę w której słodka niewinna Dracula zdejmuje z niej ubranie. Teraz czuła się raczej jak pacjent, albo nawet lalka, której trzeba było dopomóc. Nie miała ochoty się ruszać, a jednak zakrzepła krew, bród, nieprzyjemne drgawki, które co jakiś czas przechodziły ciało.
– Mamy nowego w rodzie. Ten trup co spadł z sufitu to jednak nie trup. Dałabyś wiarę? Szczęściara nam go podrzuciła na wychowanie i zniknęła. Trochę mnie nadwerężył ale chyba już nic nie widać? – siliła się na lekki ton, marząc o kokonie z kocyka i słodkiej bezmyślności. – Myślisz... że Silvan w piwnicy zostawił sobie jakieś jabłka na potem? Nie chce krwi z garnka, wolałabym ten z serduszkiem. Pomoże mi zasnąć... – przyznała się w końcu siedząc na łóżku i zawijając w kołdrę. – Chodź, bądź moim wężem. – dodała, probując użyć wszystkich swoich środków przekonywania, choć bez makijażu, ze zszarzałą skórą i przydużych dresach z ojcowskiej torby wyglądała jak pocieszny miś, któremu przydałoby się pranie i doszycie tego sterczącego ucha.

@Ida Antonina Olszewska

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Zamiast odpowiedzieć, Renata tylko usunęła się Silvanowi z pola widzenia, dając mu perspektywę na dzieciaki. Nikt nie łaził po ścianach, nie zwisał z sufitu, nie płakał, Maurycego nie trzeba było zeskrobywać z chodnika po nieudanej próbie latania z balkonu. Wszystko doskonale.
Podczas gdy Sahak układał Tahirę a Ida została na chwilę z Silvanem, Renata wróciła do salonu. Przechodząc przy fotelach uścisnęła krótko ramię Carol i spróbowała zrobić to samo z Mauricem, w prostym geście solidarności.
— Nikt więcej nie ucierpiał? — rzuciła w stronę mężczyzn, do obydwu, zarówno do Sahaka, jak i Silvana. Ciągle czuła się nieswojo z perspektywą porozmawiania bezpośrednio z Darbinyanem, dlatego zaczęła w sumie bezosobowo, tak było jej łatwiej zagaić. Małymi kroczkami do celu. — Wszyscy wrócili do domów? Co zrobiliście z Thomasem?

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Wszystko ułożyło się nie tak, jak miało, czuł to w kościach, nerwy, napięcie na karku; supeł mięśni który sprawiał fizyczny ból, ściskając kręgi szyjne, nie chciał się rozluźnić. Poprawił odruchowo mankiety koszuli, teraz z brunatnymi plamami po krwi Tahiry i złotym brokatem, rozmazanym tam, gdzie głowa córki opierała się o jego ramię. Ukrywał się pod maską obojętności, jakby cała ta sytuacja nie robiła na nim wrażenia.
Thomasa zabrała Rada na czas regeneracji i rozważenia kwestii jego ataku na Tahirę. Będę się ubiegał o widzenie. Reszta jest już w domach, wasza głowa rodu również. Raisa i Nasir wyjechali z Paryża ze względu na jej ciążę. Szczęściarz to Szczęściara, postanowiła odejść z urzędu. — Bardzo szybko podsumował sytuację Sahak, zaplatając ręce na piersi i opierając się o framugę przejścia do salonu, pozostając poza nawiasem zimnokrwistej rodziny wampirów, która rozsiadła się na kanapie. Przesuwał wzrok po wszystkich, jakby chciał się upewnić, że nikomu nic nie jest na własne oczy, omijając przy tym Renatę, próbując to jednak zrobić jak najmniej ostentacyjnie. Nie miał siły na nią spojrzeć w domowym świetle, które odbierało odrealnione poczucie bytowania poza światem. Tango zdarzyło się milenia temu, w bajce, w magicznej krainie wróżek, nie w realnym świecie, z którym teraz musieli się skonfrontować. Powinni.
Nie wiedział, czy tego chce czy nie, więc wybrał unik.
— Idę zapalić — poinformował resztę i wyszedł.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Cerise nie wtrącała się. Pozostawanie w takich sytuacjach z boku było dla niej naturalne: inni zadawali pytania, ściskali się, a jej wkraczanie w to wszystko byłoby tylko zbędnym tworzeniem zamieszania. Dracula robiła więc to, co zwykle, gdy wokół było wielu ludzi... to znaczy wampirów, a żadne interwencje nie wydawały się konieczne czy nawet pożądane.
Obserwowała.
Przekrzywiła nieco głowę na krótką relację Sahaka. Thomas jest wampirem, Raisa i Nasir wyjechali z Paryża - dość rozsądnie, skoro ktoś pokonał bez problemu ochronę rodziny Scaletti -Szczęściarz to Szczęściara i postanowiła odejść z urzędu.
- Przynajmniej wyszło z tego coś dobrego - powiedziała, a potem chyba odrobinę się zmieszała, gdy uświadomiła sobie, że w uszach innych zgromadzonych mogło nie brzmieć to najlepiej. Uśmiechnęła się, dość blado, trochę nieśmiało. - No co? Po co komu głowa rodu, której nikt nie zna, która nic nie robi, nie ma kontaktu z członkami własnego rodu i do której siedziby ktoś może wejść niezauważenie, ot tak, a potem jeszcze uciec? Chyba ani jedna osoba nie będzie za nią tęsknić.
Była wampirem i urodziła się w XIX wieku. Nie miała w sobie wyrozumiałości wobec przywódców, którzy okazywali się słabi albo nieskuteczni. A może to kwestia tej jej francuskiej krwi i długich, narodowych tradycji skazywania takich włodarzy na szafot.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Odprowadził zmartwionym spojrzeniem Tahirę i Sahaka i zaczął oceniać stam pozostałych akurat w momencie, gdy podeszła do niego Ida. Jej uścisk go zaskoczył, zwłaszcza że przecież teraz była o wiele przytomniejsza, niż podczas imprezy. Nie zamierzał się jednak odsuwać. 
- A co u ciebie? Lepiej się czujesz? - spytał, niepewnie odwzajemniając uścisk, po którym, gdy tylko kobieta się od niego odsunęła, uważnie przyjrzał się swojej podopiecznej, czy aby na pewno nic jej nie jest. Wyglądała na zmęczoną i może zaniepokojoną, ale wydawało się, że chyba ostatnie wydarzenia nie poturbowały jej tak bardzo, jak się obawiał, że poturbują, co spowodowało u niego ulgę. Nawet nie miał pojęcia, że tak martwił się przez ten cały czas o stan Idy, dopóki teraz jej nie zobaczył. - Wiesz, może mi nie uwierzysz, ale bale, na których z sufitu spadają trupy nie są u nas codziennością. - spróbował rozładować atmosferę, gdy podała mu kubek kawy, na której widok uśmiechnął się szeroko. - Dziękuję. Jesteś wielka. I przepraszam za tamtego walca.
Spojrzał na swoją marynarkę i pokręcił głową. 
- Nie, nie. Wszystko dobrze. Kawa wystarczy. Ja… - zawahał się, przez chwilę rozważając, czy na pewno powinien jej się tym chwalić. - Po prostu musialem ugryźć Thomasa. Zresztą nie ważne. Nic mi nie jest i cieszę się, że tobie też nie. Gorzej z Tahirą - Skinął głową w stronę drzwi do pokoju, w którym przebywała obecnie wampirzyca. 
Gdy skończyli rozmawiać, Silvan wszedł do salonu, akurat wtedy gdy rozpoczęła się rozmowa na temat Szczęściary i Thomasa.
- Thomas będzie tęsknić. Strasznie był w niej zakochany - mruknął złośliwie w odpowiedzi na komentarz Cerise. Skrzywił się nieznacznie. Dalej był nieco cięty wobec prawej ręki emerytowanej głowy rodu, zwłaszcza, że wspomnienie które z niego odczytał nie chciało mu uciec z głowy.i właśnie dlatego nie lubił bawić się w czytanie krwi. Potem mamrotanie takiego Thomasa zostawało z nim na długo i tylko go irytowała. Jak zdobywać informacje zwarte w krwi, to tylko w labolatorium i po ludzku. Wziął łyka kawy, dziękując w duchu Idzie, że o tym pomyślała. - Swoją drogą strasznie sympatyczna osoba. Gardził nami i marzył mu się powrót Inkwizycji. Czarujący. Mam nadzieję, że będzie dzisiaj spać spokojnie. - Oczywiście, że nie życzył Thomasowi śmierci, w końcu sam stwierdził, że na nią nie zasługiwał, jedynie kilku nieprzyjemnych nocy i umiarkowanego bólu głowy. 
Rozejrzał się po tych wampirach w salonie, z którymi jeszcze po powrocie nie rozmawiał.
- Wszystko u was w porządku? - pytanie było kierowane do całej trójki, chociaż wzrok Silvana zatrzymał się na synu, na którego odpowiedź czekał najbardziej.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Tkwiła w bezruchu przez dłuższą chwilę, całkowicie straciwszy zainteresowanie obrazami wyświetlanymi na ekranie. Właściwie to miała wiele pytań, te jednak wiązły w gardle i nie chciały jakoś zostać uwolnione, wypowiedziane.
Na wszystko miał przyjść czas. Ewentualnie kto inny dotknąłby tego, co właśnie niemalże namacalnie zawisło w powietrzu. Co zresztą, technicznie rzecz biorąc, się stało.
Posłała matce blady uśmiech, gdy ta na krótki moment skupiła na sobie uwagę Carol prostym gestem. Drobnym, lecz niepozbawionym jednak znaczenia, zwłaszcza w kontekście wydarzeń tej nocy.
W oczach wampirzycy pojawił się cień niedowierzania, gdy Sahak streścił w kilku zdaniach to, co stało się po opuszczeniu balu. Wyjazd z Paryża – w sumie mądrze, choć jeszcze mądrzejszym byłoby nieujawnianie ciąży przed obliczem wszystkich tam zgromadzonych. Radość z okazji powiększania rodziny radością, jednakże najzwyczajniej w świecie istniały sytuacje, w których należało trzymać gębę na kłódkę i koniec, kropka.
- Jak dla mnie to krzyż jej na drogę – mruknęła cicho, generalnie podzielając zdanie Ceri. Niemniej nie była Scaletti, nawet jeśli z nimi mieszkała; oni zawsze mogli mieć odmienną opinię. W końcu łatwo było krytykować, gdy stało się z boku.
Skinęła krótko głową, udzielając milczącej odpowiedzi na pytanie Silvana, po czym koniec końców, dźwignęła swoje cztery litery.
- Zerknę do Tahi – rzuciła krótko, uznając, że nie będzie nikogo z tu obecnych przecież prosić o pozwolenie i skierowała się do pokoju, w którym ją umieszczono.
Zastukała lekko w drzwi, po czym je uchyliła, z cichym „Mogę?” na ustach, gotowa się wycofać, gdyby wampirzyca zdecydowanie nie chciała dodatkowego towarzystwa.

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach