#1 Dorian&Joshua

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
First topic message reminder :

Minął tydzień od ich ostatniego spotkania, a Dorian wciąż był w jakiś sposób, absolutnie kurwa wściekły, analizując przebieg ich rozmowy. Przebieg całych tych wydarzeń. Joshua był bezczelny, był nieokrzesany i totalnie, masakrycznie nieodpowiedzialny. Walker jawił mu się jako ucieleśnienie wszystkich jego koszmarów, nienawidził go, ale wciąż…pożądał. Wniosek abstrakcyjny, aczkolwiek jedyny słuszny. Chciał go rozszarpać, zjeść i czuł całym sobą, że musi go mieć. Tak po prostu, najzwyczajniej na świecie. Mógłby posuwać mężczyznę tygodniami tylko po to, żeby udowodnić mu jak bardzo rucha się niczym zwierz. Również oznaczyłby go z góry do dołu, także jak ten pieprzony zwierz. Relishem ewidentnie targały sprzeczne emocje i nie miał zamiaru nic z tym zrobić, jeżeli się ich kiedykolwiek pozbędzie to tylko przy pomocy źródła, doprowadzającego wampira do szału.
Finalnie nie mógł się już doczekać, aż wilkołak przekroczy próg jego włości. Na swoim terytorium czuł się jeszcze bardziej pewny siebie, niż zazwyczaj, a wydawać by się mogło, że to niemożliwe. Dorian doskonale zdawał sobie sprawę, iż przejawia definitywnie narcystyczne zachowania, ale cóż…niewiele go to obchodziło. Przykrości też z tego tytułu nie odczuwał.
Miał równo siedem dni, aby przepracować pewne sprawy, ale tego nie zrobił. Zamiast tego po prostu rzucił się w wir pożerania nieograniczonej ilości osób. Świetnie się bawił, czuł satysfakcję, adrenalinę i podniecenie, gdy skąpany we krwi własnych ofiar, uspokajał swój wewnętrzny głód. Poszerzył również własny problem alkoholowy. W jakiś niewytłumaczalny sposób ten fakt także radował wampira. Usiadł na fotelu, trzymając butelkę najwyższej jakości whiskey, pociągnął dość spory łyk i odpalił papierosa, uwielbiał mieszać ze sobą te dwa smaki. Pozostało mu już tylko oczekiwać.
Gdy usłyszał donośne pukanie do drzwi, czuł się jakby znowu miał sześć lat, a rodzice właśnie oznajmili mu, że czeka na niego stos prezentów w salonie. Podekscytowanie, niepokojący stan euforyczny oraz niecierpliwość – właśnie takie emocje nim szargały. Delikatny uśmiech zawitał na jego twarzy.
- Otwarte! – krzyknął, biorąc kolejnego bucha. Czuł przez skórę, że to będzie ciekawy dzień.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Przewrócił oczami, kiedy Dorian zaczął się przechwalać. To właściwie było komiczne, jak bardzo go nie zrozumiał i jak wyraźnie zaczął potwierdzać jego podejrzenia, starając się odeprzeć nieistniejący atak.
Potencjalna możliwość urażenia jego dumy przysłaniała mu absolutnie wszystko. Może to był faktyczny klucz do manipulowania nim? Joshui wystarczyło zaproponować seks i narkotyki, i czasami zapominał, że nie wszyscy tak działali.

Wypuścił z ręki koszulę wampira i wplątał palce w jego włosy z tyłu głowy, tuż przy skórze. Trzymał go.
- Przestań się rzucać. Chodzi mi o to, że muszę ci ufać. Chcę ci ufać. Ale ciężko jest ufać, jak mówisz mi, że zamierzasz ignorować moje prośby o to, żebyś przestał. - Patrzył mu w oczy i zmuszał go do tego samego. - "Stop" znaczy koniec. Zawsze i niezależnie od wszystkiego. Albo wychodzę i nie wracam, pociągnę kasę od Bastiena.

Bastien musiał mieć hajsu w cholerę, przecież żył sto osiemdziesiąt lat.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Zacisnął nerwowo szczękę, to co się działo było niewyobrażalne. Odniósł wrażenie, że Walker chce go naprawić? Nie, to nie mogło być to, a jednak…jednak tak się właśnie kurwa czuł. Jakby ktoś chciał go ustawić, pokazać coś o czym niby nie miał pojęcia, ale on je miał. Dorian doskonale zdawał sobie sprawę, czym jest „stop”, „nie”, „błagam przestań” – ale miał to w głębokim poważaniu. Nie obchodziło go czyjeś zdanie na jakikolwiek temat. Skoro ktoś się na coś wstępnie godził, wiedział jaki może być rozwój wydarzeń, a skoro taka świadomość jawiła się w czyjejś jaźni to chuja wbijał w jakieś zaprzeczenia.
Jakby tego było mało, dosłownie kolejny raz wspominał o Bastienie i w zasadzie akurat to nie było jakieś specjalnie gorszące, jednak kontekst w jakim to imię padało już był. No ja pierdole, ciągle tylko pieniądze. Wszystko wyglądało tak, jakby Walker chciał z Doriana zrobić poniekąd swoją dziwkę, jakkolwiek irracjonalnie to brzmi. Daj mi pieniążka, słuchaj mnie, pójdę sobie do kogoś innego. Takie zachowanie nie wpływało korzystnie na Relisha, a wręcz przeciwnie. Obrażało go. Wampir nie należał do jednostek polubownych, należało o tym pamiętać. Jasne - czasami, bardzo rzadko, ulegał jakimś słabościom, jednak wykorzystywanie tego, aby go zdominować na jakiejkolwiek płaszczyźnie było czystym i skrajnym debilizmem.
- Jeżeli tylko o to Ci chodzi, a masz bankomacik gdzieś indziej to droga wolna - zaczął powoli, po czym uniósł rękę i wskazał coś w bliżej nieokreślonym kierunku – Tam są drzwi. Możesz spróbować ustawić Bastiena, powodzenia.
Przecież nie będzie go prosił o to, aby pozostał, kiedy traktuje Doriana w taki sposób. Bądźmy poważni, szanujmy się do cholery. Kto jak kto, ale Relish nie jest i nigdy nie będzie istotą specjalnie wyrozumiałą.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Skulił się odruchowo, kiedy Dorien podniósł rękę. Oczekiwał ciosu i wyglądał na szczerze zaskoczonego tym, że nie nadszedł. Spojrzał za wyciągniętym palcem i prędko zrozumiał - wampir w ogóle nie zamierzał go uderzyć, po prostu kazał mu spierdalać. To właściwie był... dobry znak.

Długo siedział w ciszy, wciąż chłodząc dupę na kolanach blondynka. Zastanawiał się. Miał problem ze zrozumieniem jego gniewu, ale wiedział doskonale, że to, co powiedział przed chwilą, naprawdę go zabolało. Z jakiegoś niezrozumiałego powodu strasznie zależało mu na podziwie ze strony Joshuy. Może nawet na pewnego rodzaju wyłączności?
Facet zachowywał się wobec niego paskudnie, ale ciężko mu było po prostu wstać i wyjść. Za każdą agresywną reakcją Doriana stał jakiś dziwny smutek, samotność. Lęk. Rozpoznawał te uczucia, chociaż ciężko było mu je poczuć samemu. Nawet mimo tego miał wrażenie, że rozumie go aż za dobrze, a rzadko czegoś takiego doświadczał.

Ale w tym momencie chciał odejść. Chciał teatralnie się poderwać, wykląć go na pożegnanie i trzasnąć drzwiami. Niech znowu będzie sam. Zasłużył.
- Kurwa, gościu, obudź się - zaczął, gładząc go delikatnie po potylicy. - Jesteś taki spierdolony, ale nie chcę cię zostawiać. Wiem, że czujesz się źle. I nie chcę, żeby tak było. Chcę, żebyś czuł się lepiej. Przestań się w kółko bronić. Jaką ja ci krzywdę jestem w stanie zrobić? Tak realistycznie.
Gdy mówił, patrzył mu prosto w oczy. Bez strachu, ale ze złością i z determinacją.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Z tego, co pamiętał to ani razu nie uderzył wilkołaka, więc jego reakcja na ruch ręki była dziwaczna. Jednak skąd Dorian miał wiedzieć, czy wcześniej nie doświadczył jakiegoś rodzaju przemocy ze strony innych jednostek, przecież było to prawdopodobne. Z drugiej strony Joshua był mordercą, więc ciężko było mu sobie wyobrazić, że naprawdę mógł się poczuć zagrożony. Finalnie to on powinien być niebezpieczny, a nie potencjalna ofiara lub przeciwnik. Chociaż sam przed sobą musiał przyznać, iż w razie konfrontacji bardzo być może, zrobiłby Walkerowi krzywdę. W innym wypadku pewnie nie. Na pewno nie taką, która faktycznie mogłaby zaboleć negatywnie.
Ewidentnie dostrzegał, że w głowie jego gościa właśnie dochodzi do pewnego rodzaju szczegółowej analizy tego, co do niego powiedział - tak przynajmniej sądził, ale pewności nie miał. Sam zastanawiał się nad tym jaką odpowiedź czy reakcje otrzyma. Do jakich wniosków dojdzie wilkołak. Opcji było wiele, ale nie jawiły się one przed oczyma Relisha jakoś specjalnie kolorowo. Było zbyt dużo niedomówień między nimi, ale potrzeba ich wyjaśnienia nie nadchodziła.
- Nie jestem projektem, który można zrealizować, ani żadną makietą, którą można naprawić. Czego tak właściwie ode mnie oczekujesz? – zaczął kolejny monolog w trakcie wieczoru, wzdychając ciężko – Tu nie chodzi o fizyczną krzywdę, a o sam fakt tego, że czuję się jakbyś chciał na mnie wymuszać prawidłowe, według Ciebie, reakcje. Nie uda Ci się to – dokończył, szukając paczki z fajkami na stoliku.
- Kurwa, kompletnie Cię nie rozumiem – dodał po jakimś czasie, gdy raczył się papierosem. Wiedział, że mogło to zirytować Walkera, ale był we własnym domu i zamierzał palić, kiedy tylko najdzie go na to ochota. Tak po prostu.
Czuł, jak powoli opada z sił. Naprawdę wykańczała go głęboka niepewność całej tej relacji. Nieprzewidywalność wilkołaka, jego zachowań czy poglądów. Był zmęczony tym, iż ciągle chciał mu coś udowodnić, pokazać. Znowu czegoś kompletnie nie pojmował.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Obserwował narastający niepokój w oczach wampira, widział ogarniające go zmęczenie. Był zdezorientowany - odpowiedź Doriana tak daleko odbiegła od czegokolwiek, co kiedykolwiek mu powiedział, że miał wrażenie, że już zupełnie oderwali się od rzeczywistości i odgrywali jakąś jebaną psychodramę poprzednich relacji wampira. Czuł się średnio gotowy na to wszystko, ale był uparty.

W niemym oburzeniu patrzył, jak blondynek zapala papierosa. To była na tyle jasna i szczera oznaka stresu, że potrzebował kilkunastu sekund na zdecydowanie się, czy mógł go za nią zrugać. Ostatecznie nie zrobił tego. Skrzywił się tylko.

- Nie, nie jesteś jebanym projektem. Znam cię od tygodnia i widzę cię drugi raz w życiu. Oczekuję od ciebie tego, że będziemy się ruchać a ty mnie w trakcie nie zgwałcisz. To niemiłe. - Nazwanie gwałtu "niemiłym" było na tyle absurdalne, że mimowolnie się uśmiechnął, ale mimo wszystko miał wrażenie, że to całkiem przydatny opis w tej chwilii. Podejrzewał, że wampir zwyczajnie zapominał pomyśleć o tym, jak jego przyjemność wpływa na drugą stronę, że budzi strach. W końcu był sadystą. - Sojusz, pamiętasz? Wzajemny szacunek? To dosłownie mój jeden jedyny warunek, na który i tak zgodziłeś się już wcześniej.

Westchnął ciężko, dym z fajki drażnił go coraz bardziej. Odsunął się lekko do tyłu i wtulił twarz w zagłębienie po lewej strony szyi Doriana. Taka pozycja nie była szczególnie wygodna, ale zamierzał przetestować, czy te jego ekskluzywne perfumy faktycznie kryją zapachy tak dobrze.

- Panikujesz. Czemu. Czemu tak się, kurwa, boisz. Bo nie rozumiesz, co się dzieje? - Przerwał mruczenie mu w bark i parsknął z niemocy, starając się ostrożnie dobrać następne słowa. - Mnie nie obchodzi zmienianie cię. Nie obchodzi mnie też, co robisz z innymi. Podobało mi się słuchanie o tym, pamiętasz? Ale inni to nie ja. Mnie masz traktować specjalnie. Ja ciebie traktuję specjalnie.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Walker jakby nagle przestał go atakować, a zaczął bronić samego siebie, było to dojmujące doświadczenie. Próbował co nie co wytłumaczyć, nie rzucał się o fajki. Jakby był bardziej potulny lub zrównoważony? Coś dziwnego się zadziało, aczkolwiek Dorian niekoniecznie potrafił określić to w jakiś racjonalny sposób. Wilkołak zarzucił mu próbę gwałtu, poniekąd. Finalnie przecież jeszcze nawet nie zdążyli przenieść się do sypialni Miejscami miał wrażenie, że nigdy do tego nie dojdzie, bo ciągle będą próbowali ze sobą walczyć.
Gwałt, co za absurdalne stwierdzenie. Dorian od lat nikogo nie zgwałcił. Miał swoje zasady, komunikował przed czynnościami seksualnymi swoim partnerom jakie zasady ma owa gra, żeby potem nie było żadnego szoku. Irytował go to, że pośrednio wilkołak uznał, iż jakaś czynność może mu się nie spodobać, w konsekwencji czego ze świadomej zgody i dobrego przeżycia, przeistoczy to we własnej głowie na gwałt. Pojebana sytuacja, nieprawdopodobna, a jednak. Przewrócił oczami.
- Niemiłe jest to, że z góry zakładasz, iż planuję Cię zgwałcić. To dość…nietaktowne, tak bym to właśnie ujął, przynajmniej na ten moment. – pamiętał o sojuszu, plus minus pamiętał, o czym wtedy rozmawiali, chociaż niektóre wspomnienia były jakby za mgłą, a przecież nie wypił wtedy tak wiele, a właściwie prawie nic. Postanowił zwalić niewiedzę na rzecz silnego stresu.
- Nigdy nie powiedziałem, że Cię nie szanuję – dodał po chwili. Gdyby go nie szanował, nie traktował choć odrobinę poważnie, to po prostu by go zabił. Wyrzucił za drzwi, przez okno bądź cokolwiek innego. Koniec końców, najprawdopodobniej by go zjadł.
- To dość dobry punkt zaczepienia, bo nie, nie rozumiem co się dzieję i nie, nie dostrzegam, żebym był jakoś specjalnie traktowany – rzucił od niechcenia, starając się nie reagować na śmieszną, aczkolwiek miłą formę przytulenia. Zachowywał spokój, bo tylko to mu pozostało po zgaszeniu peta.
- W jaki sposób miałem się niby poczuć wyjątkowo? – zapytał, patrząc na mężczyznę.

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70
Dorian nie zaprzeczył, że się bał. Ucieszyło go to, bo nareszcie mógł poczuć, że ruszyli do przodu. Że przestali krążyć, próbując zaprzeczać rzeczywistości.
Następne słowa wampira również okazały się poniekąd... uspokajające? Joshua dalej nie był całkowicie przekonany, że wampir faktycznie powstrzyma się przed działaniem wbrew jego woli, jednak ciężko mu było dłużej się skupiać na tej niepewności. Była nudna i nieprzyjemna, a on chciał stymulacji, szybkiej nagrody. Dlatego nie myślał już za dużo, pogodził się z ryzykiem.
Jeśli będzie bolało za mocno, to zawsze może się po prostu zabić. Nie było się czego bać, nigdy nie było.

Podekscytowało go myślenie o samobójstwie, ale teraz starał się skoncentrować na kolejnej wypowiedzi kochanka. Nie podnosił głowy z jego barku; właściwie ciężko było mu się rozstawać z tym chłodem i zapachem, który okazywał się dziwnie kojący.
- Traktuję cię specjalnie. Bo przejmuję się tobą. A to jest męczące, bo ty ciągle próbujesz mnie przekonać, że kłamię. Że podstępem zamierzam cię skrzywdzić - tłumaczył cicho. - Ale my jesteśmy za bardzo do siebie podobni. Krzywdzić ciebie to jak krzywdzić samego siebie.

Kiedy skończył mówić, wyprostował się, wbił wzrok we własne krocze i zazgrzytał zębami. Dorian był za sprytny z tą prowokacją, Joshua nie mógł się jej oprzeć. Sugerowanie mu gołosłowności podziałało na niego jak płachta na byka, ale jedynym sposobem na udowodnienie swojej szczerości było danie wampirowi tego, czego chciał. I to jak najszybciej.
- Chcę ci... służyć? - Głos mu się chwiał, jakby sam nie dowierzał, że to tak zabrzmiało. - Możemy się wkurwiać, w kółko to robimy, ale jak się zmęczymy i emocje opadną, to zostaje właśnie to. Kolejny raz to samo.

Zgrzytał zębami. Głośno. Zmuszał się do podniesienia wzroku. Daremnie.
- Jeszcze nie wiem czemu, ale wydaje się to naturalne, żebyś ty przejął kontrolę. Mi wtedy zostanie uległość. Ale tu chodzi o coś więcej, niż o chuja w dupie, więc nie wiem, jak się zapatrujesz na coś takiego.

@Dorian Relish

_________________
despite all my rage
I AM JUST A RAT IN A TINY CAR

Dorian Relish

Dorian Relish
Liczba postów : 72
Więź? Coś na jej kształt, zaczęło się między nimi tworzyć w zaskakująco szybkim czasie. Niemalże za krótkim, ale jednak w jakiś dziwny sposób to zaczynało się dziać, a przynajmniej tak Dorian odbierał zdanie o podobności. Nie mógł się z nią kłócić. Oboje byli mordercami, byli nieobliczalni, wybuchowi, nazbyt emocjonalnie nacechowani w stronę jakże negatywną i odbiegającą od stereotypowej normy, bo w głowie wampira wszystko, co nienaturalne, jawiło się właśnie jako owa normalność.
- Wydaję mi się, że czasami w dziwny sposób okazujesz swoją troskę, w taki jakiś niewyraźny, osobliwy, więc mogę to odbierać trochę inaczej niż sam byś chciał, tak mniemam. Ale finalnie kiedy mnie nie wkurwiasz, jesteś całkiem uroczy.
Czasami odnosił wrażenie, że wilkołak jest choć odrobinę bipolarny. Teraz chciał mu służyć? To Dorianowi odpowiadało, oczywiście, jak najbardziej. W końcu od samego początku chodziło mu o swoiste poddanie. Mimo wszystko wysyłał mu bezustannie sprzeczne sygnały, więc gubił się w tym, czego Joshua tak naprawdę chce, jakie ma oczekiwania, dlatego wiele razy go o to pytał, dla własnej świadomości.
- Jestem wręcz pewien, że nie możemy, a wręcz musimy. Bez ciągłego wkurwienia ta relacja prawdopodobnie byłaby o wiele mniej dynamiczna, a co za tym idzie…pewnie szybko byśmy się sobą znudzili. – był pewien swoich słów. Potrzebował silnych bodźców, aby pozostać zaangażowanym. Walker pewnie też, musiał. Nie był przecież jednostką wybitnie niezachwianą.
- Rozumiem potrzebę zaufania i możemy ją wytworzyć, rzecz w tym, żeby to nie stało się za szybko, bo jak dla mnie to będzie ono wtedy niesamowicie wątłe. Zaufanie buduje się stopniowo, mogę Ci po prostu dać gwarant, że nie mam zamiaru Cię wykończyć. – biła od niego szczerość. Naprawdę nie chciał mu wyrządzać jakiejś strasznie wielkiej krzywdy. Chciał się jedynie zabawić, trochę go posmakować i kontynuować relacje, ale bez jakieś dziwnej dyktatury drugiej jednostki. Skoro jednak chciał mu służyć to on był gotów na uwikłanie się w taką relację.

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach