4.11 The Judgement

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
First topic message reminder :

Zakłady miały to do siebie, że było w nich wiele smakowitych kąsków. Rywalizacja, ekscytacja, ta szczypta niepewności, a potem jedno z dwóch rozwiązań – wygrana lub przegrana, nagroda lub kara. Czasem lepsza i godna wspominania była rozgrywka, w tym konkretnym przypadku jednak do kart historii zapisała się druga część, będąca spłaceniem przegranej. Ledwie słońce ułożyło się do snu, już Tahira w swojej nowej czerwonej Tesli 3 zawitała pod próg kamienica dra Zimmermanna. Nie zamierzała wypominać mu sromotnej klęski, a jednak na jedną noc wiekowy wampir wpadł w ręce szlajającej się zwykle z wilkołakami pijawki. “Strzałka” z ubiegłego wieku puszczona, sms również, teraz dłonie kierowcy z dziką satysfakcją przynagliły naukowca do opuszczenia swojej nory, na rzecz podróży w ezoteryczne nieznane. Oto miało się dokonać — po kilku dekadach namawiania Silvan miał życzliwiej spojrzeć na karty. Dwustuletnie drobne ciało rozsadzała ekscytacja. Jakie zada pytanie? Czy będzie skory do rozmowy, da rozchylić płatki swojej przeklętej duszy, czy może skwituje całość dziadkowym uśmiechem, wkładając wszystko między bajki? Chciała odpowiedź poznać natychmiast, cierpliwość nie była jej mocną stroną, zwłaszcza jeśli chodziło o takie zaplanowane kwestie. Tydzień cały musiała czekać na tę noc! Skandal!


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Co? Nie. Ja… Nie. Nie o to mi chodziło - zaczął się tłumaczyć niezgrabnie, ale widząc jej rozbawienie, jedynie machnął ręką. - Zresztą nie ważne. Wiesz co miałem na myśli. Pytaj się o tego fartownego wampira. - dokończył posyłając jej uśmiech. Docenił, że Tahira postanowiła podzielić się nim czymś z jej prywatnego życia. To sprawiło, że i on poczuł się lepiej z myślą, by powiedzieć jej o swoich prawdziwych zmartwieniach, a nie jedynie czymś żartobliwym, co szybko załatwiłoby całą sprawę.
Z teorii zrozumiał… No cóż. Coś zrozumiał. Niby wszystkie słowa, które wypowiedziała układały się w jasną całość, a jednak było to dla niego zbyt abstrakcyjne, za mało logiczne, by mógł śmiało powiedzieć, że teraz wszystko miało sens. Nie miało. Przez chwilę myślał, że może tak, ale jednak nie. Zmarszczył więc brwi i dolał do obu szklanek kolejną porcję napoju, tym razem wybierając nowy smak, chociaż nie dokończyli jeszcze do końca poprzedniego. Mieli jednak całą noc na to, a on nie miał zamiaru żałować im synthmixu. Sam jednak nie napił się na razie więcej, mając na uwadze, że krew z alkoholem mogła naprawdę szybko i skutecznie przypomnieć o swoim obecności w jego organizmie. 
Słuchaj jej uważnie, wzrokiem wodząc od skupionej twarzy wampirzycy do wiekowych kart, którymi się posługiwała. Nawet jeśli wcześniej planował się bardziej wyzłośliwiać, tak teraz sobie darował, zwłaszcza, gdy zobaczył z jakim zaangażowaniem opowiadała mu o znaczeniach wszystkich kart. Zastanawiał się, czy zapamiętała już dawno te wszystkie znaczenia i teraz jedynie próbowała dopasować wykute definicje do obecnej sytuacji, czy była w tym większa swoboda interpretacji. W obu przypadkach jej talent do tego był godny podziwu. Ciekawe, co by zrobiła, gdyby to on pierwszy zadał pytanie, a karty rozłożyły się identycznie. Potrafiłaby przypisać im nowe znaczenie, czy po prostu uznałaby, że układ nie wyszedł? Nie. To drugie raczej odpadało. Może się mylił, ale na ile ją znał, była zbyt zdeterminowana, by udowodnić mu, że to on tkwił w błędzie.
Wziął kolejnego łyka i znowu spojrzał na układ. Pokręcił głową. Nie widział tu nic poza specyficznie rozstawionymi starymi kartami. 
- I co zamierzasz zrobić z tą… wiedzą? - spytał, przyglądając się poszczególnym, wyblakłym obrazkom. Nie powiedział tego na głos, ale jeśli nic nie znaczące symbole miały przybliżyć ją do szczęścia, kimkolwiek by jej obiekt zainteresowania nie był, to może dobrze, że otrzymała do tego motywację, nawet jeśli w tak dziwny sposób. O ile była to motywacja. Nie mógł przecież interpretować za nią jej życia. - Jeśli ci zależy, a mówisz, że nie podejmowałaś jeszcze działań to może… - Znowu urwał zdanie w połowie. Wreszcie jego spojrzenie wyłapało coś, co przykuło jego uwagę na dłużej. Ostrożnie postukał palcem w dwie karty. - Te buławy. Oboje mają takie same. To coś znaczy? - Szczerze wątpił, że odpowie mu twierdząco. Zakładał, że to po prostu wybór artystyczny, kogoś kto projektował tę konkretna talię, ale chciał wykazać jakieś zainteresowanie. Po kolejnym rozkładzie kart, jego własnym, nigdy więcej nie planował do tego wracać, więc mógł równie dobrze zadać kilka pytań.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Zarówno w jego głos, jak i mowa ciała, te wszystkie informacje, które tak ludzie, jak i wieczni wysyłają w świat na poły nieświadomie, znać było, że Silvan nie miał pojęcia, że chodzi o niego. Było to gorzkie, ale na swój sposób rozczulające. Zazwyczaj Tahira nie miała problemu z tym, aby sięgać po to co chciała. Dotychczasowe życie nauczyło ją bardzo dosadnie, że im mniej zależy, tym łatwiej zapolować, ale też łatwiej odpuścić, gdy cel nie wykaże zainteresowania, gdy ofiara nie podejmie rzuconej rękawicy. Tymczasem w tym konkretnym przypadku było inaczej, czego wampirzyca nie mogła zrozumieć. Po części cieszyła się, że nie zapadła z tego tytułu między nimi jakaś niezręczność, bo zdecydowanie za mało wypili, by dała sobie radę z postawioną ścianą. Jak dotąd tylko jedna osoba postawiła jej mur i echa bólu jaki wtedy ją rozerwał cały czas gdzieś pobrzmiewały. W snach, w niespełnionych marzeniach, w czasie, który odszedł bezpowrotnie.

– To są berła władzy i kontroli. Mag ma w sumie jedną, a Świat trzyma dwie. To ciekawe, bo Mag siada do stołu, do procesu, a Świat jest jego zwieńczeniem. Ale ale... tu są jeszcze cztery karty wsparcia... Tak zwany słupek, chociaż dla mnie to czasem jednak dupek. – zachichotała niekontrolowanie, nieświadoma tego, że to nie jest wino, które praktycznie w ogóle jej nie robiło, a także prymitywne zmieszanie krwi z winem, które robiło jej trochę. O nie... to było coś o wiele lepszego.
– Wiec pierwsza karta to rycerz buław, to co ja myślę o sobie. Jak widzisz arkana, wbrew temu co mówisz, uważają że ja uważam, że robię bardzo wiele. – zamyśliła się przez moment marszcząc nos i drapiąc się po głowie, analizując jak to się w ogóle ma do Wisielca. W sumie... jakby to zebrać to robiła bardzo wiele na około i nic wprost. Ale to tylko któtka myśl i znów skupiła się na wytartych obrazach celując palcem w kartę drugą od dołu:
– Inni uważają, że... he... że jestem na przegranej pozycji. To akurat prawda, mam taką konkurencję, że w sumie nie mam co startować w tym wyścigu. – sięgnęła po kieliszek ale zawahała się. Czy rzeczywiście chciała, żeby wieczór skonczył się zanim tak naprawdę się zacznie? Z zaskoczeniem obróciła się do Silvana– Lei è una puttana... Forza puttana. Mocne to... Bardzo. – poruszała przez moment barkami obiecując sobie, że dopiero gdy na stole pojawią się karty dla Silvana, to umoczy znowu dziób w czerwonej cieczy. Nawet jeśli chciała zrobić to już teraz.

– No i mamy tu jeszcze no... kartę nadziei lub obawy czyli odwrócone słońce oraz przyszłość jeśli dalej będę podążać tą ścieżką to... – nagle parsknęła zdając sobie sprawę z tego jak blisko leży brak umiarkowania w tym co obecnie robili. Podciągnęła nosem i wyprostowała się, próbując zachować resztki godności. – No... odwrócone umiarkowanie, czyli w sumie nieumiarkowanie. W piciu, w zachowaniu, w słowie. Takie tam. – a mogła zapytać o to czy zamknąć "Profanum" mogła kuźwa pytać o pracę... Bezmyślnie sięgnęła po naczynie i opróżniła je do zera.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Nie miał pojęcia, czym był w tarocie słupek, ani czemu Tahira tak bardzo go nie lubiła, ale sam uśmiechnął się, słysząc słowo jakiego użyła wampirzyca. Z jakiegoś powodu wydało mu się to naprawdę zabawne.
- A robisz? - spytał, odrywając na chwilę wzrok znad kart, by spojrzeć na nią z zaciekawieniem. Zabawne, że listopad nawet nie zaczął się jeszcze na dobre, a on jakimś dziwnym trafem rozmawiał już o życiu miłosnym obu sióstr, Darbinyan, co było o tyle ironiczne, że w tego typu sprawach, był podobnym ekspertem, co w kwestii współczesnej popkultury, czyli żadnym. Ale przynajmniej teraz chodziło o wampira, a nie człowieka, jak w przypadku młodszej z nich. Przez chwilę bawił się swoim kieliszkiem w zamyśleniu. Czuł, że powinien coś powiedzieć i jakoś ją pocieszyć, ale prawdę mówiąc nie do końca wiedział jak. - Pewnie nie wiele ci pomoże, to co zaraz powiem, ale myślę, że nie ważne jaką masz konkurencję, czy co twierdzą inni, nie dowiesz się, jak jest naprawdę, jeśli nie spróbujesz - wzruszył ramionami i wziął kolejny łyk napoju. Skrzywił się nieco. Chyba powinni byli zacząć od czegoś lżejszego, ale sam nie przewidział, jak mocny będzie to trunek. - Chociaż nie wiem, czy powinnaś się mnie słuchać. Nie znam się.
- Hm? - jej słowa powstrzymały go od wzięcia kolejnego łyka. Rozpoznał włoski, ale akurat nauka tego języka nigdy nie była dla niego na tyle ważna, by się za nią zabrać. Co z tego, że, jeśli wierzyć jego ludzkiej rodzinie, jego pochodzenie było w połowie włoskie, a znając już łacinę i francuski, pewnie nie zajęło mu to dużo czasu. Wydawało mu się, że zrozumiał jedynie putanna, podobne do francuskiego pute, ale że nie miałoby to żadnego sensu w tym kontekście, uznał, że musiała to być jedna z tych zmyłek językowych, których przecież nie brakowało. - Tak. Rzeczywiście mocne. Mogłem… Mogłem zacząć robić notatki wcześniej. - zerknął na torbie, w której powinien znajdować się jego notes i długopis w kształcie kości, prezent od Idy. Może powinien zapisać jakiekolwiek obserwacje, dopóki jeszcze był w miarę trzeźwy, ale alkohol sprawił, że strasznie mu się nie chciało. Siedzenie z Tahirą na kanapie i rozmowa o tym, co mówiły jej karty jawiła mu się teraz jako lepsza zabawa. 
- Chyba nie rozumiem tego umiarkowania - oznajmił. Nie że w ogóle rozumiał tarota. Jak dla niego dalej mogła mówić wymyślone rzeczy, a one i tak brzmiały w miarę sensownie. Poza tym, że sam tarot nie był sensowny, ale to już dawno ustalili. - Czy teraz kolej na mnie?
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Nie ważne, jaką masz konkurencję... Dobrze, że nie był nim i nie czytał w niej jak otwartej księdze. Że migoczące światło świec przydymiło jej rumieńce, choć ostatecznie zawsze można było zwalić to na alkohol. Nie był ekspertem, więc nie widział, pozostawał ślepy na ciszę, na intensywność, w jaką wpatrywała się w karty, niby analizując, ale wiedząc do kośćca, do samego szpiku jak głupia była, że zadała takie a nie inne pytanie. Konkurencja... Wiedziała aż za dobrze kim była poprzednia wybranka Silvana, znajdująca się na przeciwnym biegunie do Tahiry posągowa piękność, chłodna perfekcja, lśniące srebro intelektu. Wiedziała, że już raz przegrała walkę o serce i uwagę tego, którego umiłowała ponad samą siebie. Czy byłaby gotowa drugi raz stanąć w szranki? Czy byłaby w stanie poradzić sobie z goryczą porażki?

Delikatnie ujęła odwróconego anioła przelewającego z kielicha do kielicha, tak jak ona sama wlewała sobie do gardła słodkie zapomnienie.
– To właśnie nie jest umiarkowanie. To jego całkowite zaprzeczenie. – ciało rwało się do ucieczki, myśli, uczucia, pragnienia mieszały się z syntmixem dając mieszankę wybuchową, nieprzewidywalną w skutkach. Zagrożenie, eskalację problemu, który nawet jeszcze nie zaistniał. Przecież nie musiała czynić kroku. Żadnego następnego kroku. Przez moment trwała w bezruchu, a potem jakby ocknęła się i zagarnęła wszystkie karty, przywracając je do stanu poprzedniego. Dłonie poszły w ruch, taniec wysłużonych tysiącami użyć kart rozpoczął się ponownie. Kobieta przywołała na swej twarzy najszerszy, lekko filuterny uśmiech, jaki miała wtedy, w swoim sklepie, gdy Silvan przegrał zakład.

– Teraz kolej na Ciebie. Wiesz już, o co chcesz zapytać?



_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- W takim razie nie rozumiem tego zaprzeczenia umiarkowania - powiedział, już nieco bardziej żartobliwie. - Przecież mówiłaś, że nie  robisz za wiele w tym kierunku - Nie naciskał jednak za bardzo na ten temat. Tahira już i tak podzieliła się z nim swoimi prywatnymi zmaganiami i nie miała obowiązku odpowiadać na jego dalsze dopytywania. 
Uśmiechnął się, gdy potwierdziła, że teraz przyszedł czas na niego, chociaż mina od razu mu zrzedła, gdy uświadomił sobie, że teraz przyszedł czas na niego i w końcu musiał zadać pytanie.- Tak, wiem. Po prostu… - Po prostu wciąż nie był pewny, czy powinien je zadać. Przygryzł wargi i spojrzał na Tahirę. Ona sama powiedziała mu właśnie coś bardzo prywatnego, a on ufał jej na tyle, by wiedzieć, że mógł sobie pozwolić na szczere i bardziej osobiste pytanie. Oczywiście dalej nie uważał, że karty jakkolwiek mu pomogą. Nie. Nie. I jeszcze raz nie. Nawet alkohol nie mógł sprawić, by zmienił zdanie na temat tarota, chociaż rzeczywiście teraz nieco łatwiej było mu o nim rozmawiać. Wiedział jednak, że w ten sposób podzieli się swoimi obawami z Tahirą. Wypowie na głos swoje wątpliwości. Z jednej strony nie był pewny, czy chciał na to pozwolić, a z drugiej chyba czuł, zdecydowanie potęgowaną syntmixem, potrzebę wygadania się. Inaczej nie rozważałby w ogóle rozmowy o tak ważnych dla niego sprawach.
- No dobrze. Ale wiedz, że jesteś jedyną… tarociarą, której zadałbym to pytanie. Wiesz, jesteś bardzo… A zresztą nie ważne. Ten alkohol jest mocny. - oznajmił nieco nieskładnie i ścisnął mocniej szklane naczynie z krwawym alkoholem. - Ja… Hm… Nie jestem pewny, czy umiem się odnaleźć w pewnej… sytuacji rodzinnej. Czy… Nie. Może inaczej. Jak mógłbym to zmienić i pomóc sobie i innym osobom o które chodzi? - Nie czekając, aż wampirzyca odpowie, opróżnił cały kieliszek do dna. Nie umiał powiedzieć, czy uczucie, które go ogarnęło było ulgą, że wreszcie to powiedział, zażenowaniem, że to powiedział, czy niepokojem o pytania, które mogą zaraz paść.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– Hmm... Mały krzyż jest trzonem sytuacji, a druga karta... – zamyśliła się, żałując, że nie może wziąć tego wisielca za uszy i wytarmosić go porządnie. Nienawidziła tego uśmieszku samozadowolenia osoby, która dobrowolnie dała się powiesić za nogę. Na moment przestała tasować, szukając odpowiednich słów w języku francuskim. – Pierwsza karta, osadza Cie, przedstawia problem. Druga mówi, na czym należy się skupić. Więc, jeśli pierwszą był podróżnik, który zastanawia się czy w ogóle wyruszyć... czyli ja, rozumiesz? – syntmix pozwalał na moment zapomnieć o kim było to pytanie. Tahira wróciła do swojego naturalnego, chaotycznego stanu, bardzo włoskiego w swej naturze, przy ilości gestykulacji chociażby. – To ten wisielec może mówić dlaczego. Co jest osią. Wisielec zostawia sprawy swojemu biegowi. Nie przyspiesza, ani nie spowalnia, bo nie może. To może być nawet wskazanie, że powinnam czekać na jego pierwszy krok? Kto wie? Wisieć i czekać aż zerwie mnie z drzewa, jak jabłko. A wtedy... nieumiarkowanie. To by miało sens prawda? A propos... dolejesz? – wróciła do tasowania szepcząc pytanie Silvana kartom, czasem formułując je w nieco odmienny sposób, dodając kilka szeptów od siebie. Prosząc o radę. Zdawała się też nie dostrzegać tych wszystkich emocji mężczyzny "na około", gdzieś w głowie kalkulując czy chodzi o Idę i Maurycego, z powodu których wyjazdu udał się do samej diablicy po odwrócenie myśli, czy też może coś działo się z nią. Bo raczej nie chodziło o ród... nie wzbudzałoby to tylu emocji...

– No dobrze... zobaczmy co tutaj nam mówią karty o Twoim zmartwieniu. – powiedziała już całkiem poważnie, skinieniem głowy dziękując za uzupełnienie "źródełka". Pierwsze dwie karty nie były wcale obiecujące. Odwrócony diabeł przecięty królową mieczy. Poczuła nieprzyjemny ścisk w żołądku, od dawna bardzo mocno utożsamiając tę kartę z pewną kobietą, która w jej myślach pojawiała się tego wieczoru stanowczo zbyt często. Władczyni rozumu i logiki. Doskonale.

– Diabeł to karta wyboru. A raczej jego braku. Odwrócony mówi o chwilach w naszym życiu, kiedy błąkamy się jak we mgle. Nie bardzo wiemy, dokąd iść, ale za moment ta mgla zacznie się podnosić. Koniec negatywnych wpływów, szkodliwych nawyków... To karta, która mówi, że zniszczenia da się naprawić, żeby nie tracić nadziei. Ale to pierwszy krok... drugim jest ta dama z mieczem. Ów miecz, to symbol rozumu, racjonalnych decyzji, podejmowanych na chłodno, nie w porywie emocji. Jej płeć jest jednak ważna, albowiem królowa działa i realizuje się poprzez bogactwo wnętrza, nadając ton, ale go nie narzucając, w przeciwieństwie do królów. Widzisz? Ta karta mówi mi jakiego rozwiązania poszukujesz, jakie byłoby właściwe Twoim przekonaniom i temperamentowi.


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Hm… - mruknął, dolewając Tahirze alkoholu. Wciąż próbował zrozumieć jej ostatnią kartę i wciąż mu się to nie udawało. - Czekanie na pierwsze kroki może być zgubne. - Zmarszczył brwi. Naprawdę chciał jej pomóc i powiedzieć coś mądrego, tylko jakoś ciężko mu było zebrać obecnie myśli. - Albo i nie. Nie wiem. Nie znam tej osoby. Wiem tylko, że gdyby ktoś czekał, abym ja wykonał pierwszy krok to… - pokręcił głową. Co ją obchodziło jego życie romantyczne i to, że czasem zastanawiał się, jaki cudem, przy jego "ogarnięciu", udało mu się w ogóle zejść z Renatą te dwa wieki temu. - Nie ważne. Zrobisz jak będziesz uważała. Życzę ci powodzenia.
Nie wiedział, czy wampirzyca nie zauważyła jego zmieszania, czy postanowiła je zignorować, ale poczuł ulgę, gdy po prostu rzeczowo i poważnie podeszła do jego pytania. Właśnie dlatego, skoro już musiał zmierzyć się z tarotem, cieszył się, że robił to przy niej, a nie w towarzystwie pierwszego lepszego fana ezoteryki i innych głupot.
Gdyby tylko jeszcze jej słowa nie brzmiały, jak czarna magia. Diabeł. Dama z mieczem. I co jeszcze? Spróbował podejść do jej słów analitycznie, czy raczej na tyle analitycznie, na ile pozwalał mu jego obecny stan.
Czy czuł się, jakby błądził we mgle? Nie fizycznie, skoro widział wszystko dobrze, a na twarzy nie czuł skroplonej wody. Zaśmiał się na ten głupi żart, rzucony do samego siebie, doskonale zdając sobie sprawę z tego co tak naprawdę Tahira miała na myśli. Nie jego wina, że prawdziwe chodzenie we mgle wydało mu się nagle strasznie zabawne. Ale tak. Może czuł się trochę w ten sposób. Zbyt często nie wiedział, co robić zarówno w przypadku Maurice'a, jak i Idy. Czasami nie miał pojęcia, jak mu się udawało kontrolować sytuację w jakiej się znalazł. Na przykład wtedy, gdy syn łatwo zgodził się na wyjazd do Polski, lub gdy Ida, zamiast obwiniać go o stratę dawnego życia, postanowiła się do niego przytulić. Zerknął podejrzliwie na Tahirę. Czy naprawdę jego rozterki były, aż tak widoczne, że potrafiła, łatwo je nazwać? Na tę myśl nerwowo poruszył się na kanapie. Zawsze zdawało mu się, że jego problemy nie są tak oczywiste dla postronnych osób. Przynajmniej powiedziała mu też, że jest nadzieja. Zmarszczył brwi. 
- Czyli moim rozwiązaniem byłoby… - dłonią, w której nie trzymał kieliszka, potarł swoje czoło próbując zrozumieć, co mu próbowała powiedzieć. - Bycie racjonalnym i spokojnym? - zaśmiał się cicho. - Proszę przekaż swoim kartom, moja ulubiona wieszczko, że próbuje tego od dawna, a sytuacja jest jaka jest.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
– O widzisz. Więc może ów kobieta z mieczem jest problemem? Może potrzeba zdecydowania, wyznaczania granic, nie delikatna inspiracja, a przejście do czynu? Moją kartą był wisielec, który biernie czeka na rozwój wydarzeń. Czy to dobrze, że czeka? – zawiesiła pytanie, z sugestią odpowiedzi. Wciąż operowała subtelnościami, bo przecież nie powie wprost, że wisielec jest ostro przejebaną kartą, jeśli Silvanowi trzeba położyć cycki na twarzy, żeby zauważył, że kobieta się nim interesuje.* Może zatem ów rozsądek, ów zdystansowanie i "oddziaływanie charakterem" to było po prostu za mało, na sytuację, która się zadziała jej... przyjacielowi? Zarumieniła się na myśl, że może myśleć o nim w tych kategoriach, a przecież sama przed chwilą zdradziła mu, że jest jedną z niewielu osób, które przekroczyły próg tego domu**. – Skoro mówisz, że tak właśnie postępujesz i to jest złe podejście, to przyjrzyjmy się mu w ramionach krzyża. – kolejne cztery karty ułożone od dołu. Odwrócona para żebraków zmierzająca do kościoła w którym tliło się światło, mężczyzna zagarniający dla siebie miecze odchodzących kompanów, górujący nad wszystkim jeździec na koniu otoczony rzędem buław i znów odwrócona karta VI denarów, mężczyzny rozdzielającego jałmużnę.

Tahira zamyśliła się na dłuższą chwilę, próbując pozbierać myśli, zwłaszcza, że z każdym momentem oświetlonym migotliwymi świecami, czuła jak traci niebezpiecznie dystans do własnych mieniących się w głowie myśli. Pozostałe karty trzymała mocno, i próbowała znaleźć słowa na tą nieszczęsną bardzo sytuację.

W końcu, po dłużących się minutach ciszy, upiła znów łyk nowej porcji syntmixu, zapominając się chyba co właściwie w siebie wlewa, fakt że nie jest to po prostu krew, czy też krew tylko wymieszana z winem zaskoczył ją kolejny raz. Ciepło rozchodziło się po i tak ciepłym ciele, rumieńce nawet wobec niezbyt dobrego oświetlenia, stawały się coraz lepiej widoczne.
– No dobrze... Jest w tym pewien egoizm. Pobudki wcale nie altruistyczne. W przeszłości silniej, ten tu z mieczami, myśli głównie o sobie, ale i ten na koniu, uważający się za zwycięzcę niesie też znaczenia apodyktyczności i protekcjonalnego traktowania. Karta wpływów, które mają dopiero nadejść, to długi, które przyjdzie Ci spłacić. Nie tylko w formie finansowej, ale... hmm... emocjonalnej. Jakbyś potraktował relacje jak konto w banku, na które wpłacasz gotówkę. Czasem o nim zapominasz, czasem zaś wypłacasz. Widzę tu... wielkie zaniebanie, narosłe konflikty, wynikające z samolubności, albo nawet hmm... z samego faktu koncentrowania się na sobie, a przecież mówiłeś o rodzinnej sprawie, o grupie. Patrząc na układ, wydaje mi się, że jestes bardzo dumny ze swojej królowej mieczy. Ona jest taka rozsądna, opanowana. Możesz czuć się dobrze ze swoim dystansem, czuć z niego dumę, że jesteś ostoją dla innych. Ale... wiesz, że to może być odbierane w taki sposób, że Ci nie zależy prawda? To jak jesteśmy obierani, nie do końca zależy od nas, nie zmusimy innych by myśleli, interpretowali naszezachowanie dokładnie tak jak chcemy, ale... mamy pewną strefę wpływu. Poza tym... ten odwrócony diabeł i ta para tutaj, sugeruje, że wcale nie jest Ci tak dobrze, ze statusem quo. – zamyśliła się, w sumie wszystkie ramiona były właśnie cieniami królowej mieczy. Konsekwencją chłodu stali, brakiem ziemi, która rodzi pożywienie, kielichu zwilżającego usta. Zdawała się być tym faktem bardzo przejęta.


*) tak przynajmniej Tahira zrozumiała jego mętne porady sercowe dotyczące nieświadomie – o czym była przekonana – jego własnej osoby.
**) z możliwością jego opuszczenia oczywiście.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Tylko, że ja nie znam żadnej bliskiej mi kobiety, która mogłaby być dla mnie problemem, o którym mówisz - zaprotestował, jednocześnie nie będąc wcale pewnym, czy w ogóle chodziło konkretnie o kobietę, jakiegokolwiek wampira innej płci, czy może karta była pokręconą metaforą… Sam nie wiedział czego. Jego badań naukowych, no ale przecież nawet sztuczna krew nie robiła mu szczególnie dużo problemów. Tylko czasami, gdy niechcący zaczynała smakować, jak truskawki… Boże jak on nienawidził truskawek, były okropne w smaku i… Zaraz. O czym on to? A tak. Karty i problemy. Problemy i karty. Pokręcił głową. Miał wiele trudności, ale żadna bliska mu osoba nie była ich bezpośrednim źródłem. To raczej cała sytuacja wydawała się być… przygniatająca. - Nie wiem, czy to jest złe podejście. Wiem tylko, że chyba nie działa, tak jakbym chciał.
Wlał w siebie kolejny kieliszek i to chyba był błąd, bo słowa Tahiry, dość chętnie zlewały mu się w jedną melodyjną całość i pewnie gdyby nie jej głos, nie potrafiłby się skupić na przekazie tego co mu mówiła. Powoli zaczynał się gubić. Egoizm. Czy był egoistą w relacji z synem, lub Idą? Zależy. Czy egoizmem było przemienienie martwej już kobiety, głównie dlatego, nie potrafiłby znieść, gdyby wydało się, że ją zabił? Z drugiej strony wiedział, że nie przemieniłby pierwszej lepszej osoby. Co do Maurice'a… Starał się. Naprawdę się starał, ale może rzeczywiście pragnienie własnego komfortu, zbyt często zwyciężało nad nim w tych staraniach. Przeczesał palcami włosy. To było zdecydowanie za dużo myślenia, jak na taką ilość syntmixu. Wiedział natomiast, że nie traktował nigdy relacji z którymkolwiek z nich jak konta w banku, cokolwiek to dokładnie miało znaczyć. 
- Twoje karty są wredniejsze niż powinny. I nie we wszystkim mają rację. - mruknął do niej, jednocześnie nieustannie analizując jej słowa. Wielkie narosłe zaniedbane konflikty…. Tu nie miał wątpliwości o kogo mogło chodzić, ale przecież jego relacja z synem nie była tak zła. Kochał go, martwił się o niego i był niemal pewny, że Maurice zdaję sobie z tego sprawę. Westchnął ciężko i przez ten mętlik, który powstał w jego głowie, osunął się na kanapę, tak że teraz leżał na niej ze zgiętymi nogami, by przypadkiem nie potrącić Tahiry. Królowa mieczy. Rozsądna i opanowana. Dzierżąca symbol rozumu. Oczywiście, że teraz przyszła mu do głowy jedna osoba, ale nie miał pojęcia, czemu Tahira mogłaby o niej wspomnieć. No i dalej nie był przekonany, że rozumiał o co jej chodziło. - Ta kobieta - spytał, wciąż nie zmieniając pozycji. - To musi być prawdziwa kobieta? Czy może jakiś… No wiesz. Symbol mojego wewnętrznego ja, czy cokolwiek innego?
Końcówka jej wypowiedzi, spowodowała, że gwałtownie się podniósł do pozycji siedzącej. Może nieco za szybko, patrząc na to ile już wypił. Spojrzał na nią ze zdziwieniem. Już chwilę temu w jego głowie pojawiło się dość proste rozwiązanie, czemu niektóre jej interpretacje były całkiem trafne. Oczywiście dalej reagował na wszelkie próby wmówienia mu, że tarot działał naprawdę, podobnie jak na sposób miareczkowania Idy, gdy pracowali razem w laboratorium - oburzeniem. Dlatego też doszedł do bardzo prostego wniosku. Tahira po prostu, znając doskonale symbolikę kart, mówiła to co sama w nim dostrzegała i jak interpretowała jego sytuację, a przecież wiedział, że orientowała się w zachowaniach ludzkich znacznie lepiej, niż on. Przecież nie trudno było się domyślić o kogo pytał. Dlatego też tak zaniepokoiły go jej słowa o tym, że może być odbierany przez innych, jako ktoś, komu nie zależy. A przecież zależało mu na bliskich i to bardzo. Zawsze. Na Tahirze też, bo w końcu była jego przyjaciółką i naprawdę przez te wszystkie lata zrobiła dla niego wiele. Zwłaszcza, jeśli chodziło o popychanie go w swojej pracy, jak w przypadku ich nafaszerowanej narkotykami krwi. Nie chciał, by uważaķa, że miał gdzieś ich przyjaźń. I pewnie podszedłby do tego bardziej na trzeźwo, gdyby no cóż… Był trzeźwy, ale syntmix sprawił, że poczuł ogromną chęć zapewnienia jej, że naprawdę dbał o swoich przyjaciół. Przysunął się nieco w jej stronę i złapał ją za wolna rękę. - Ale… Czy… Naprawdę uważasz, że mi nie zależy? - spytał lekko ściskając jej dłoń, a następnie w obawie, że za bardzo narusza jej przestrzeń osobista, puścił ją - A status quo jest jak… Hm… Czekałaś kiedyś na wyniki badań i nie miałaś pojęcia, czy okażą się beznadziejne, czy też świetne? No to właśnie czasem tak się czuję.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Jak bardzo by jej pasowało osadzenie posągowej Renaty na kamiennym tronie ozdobionym motylami... Tak ładnie ów rozkład pasowałby do jej pytania, z nią w centrum, złodziejką sahakowej atencji, tryumfatorką teraz, szczególnie po balu, tą której przyjdzie zapłacić cenę, a może Tahirze przyjdzie w końcu zmierzyć się z...

– Och Silvan... to symbol. Może być kobietą, ale sam mówisz, że to podejście TA strategia jest Ci bliska. Rozumiesz? W królowej mieczy chodzi o subtelne oddziaływanie, dystansowanie się, kierowanie się logiką i wierzenie, że dzięki temu wszystko dobrze się potoczy, bo inni też będą spokojni i racjonalni. Czy Ty mnie w ogóle słuchasz, przecież mówiłam Ci o tym na samym początku... Ty uważasz, że to jest dobre, jesteś przekonany, a jednak pod skórą boisz się, że to nie wystarczy, że może coś Cię omija, jest w tym uwiązaniu coś niewygodnego. O tym mówi diabeł, o tym mówi ta para nędzarzy szukająca pomocy w katedrze. – Tahira wiedziała, że z tego wszystkiego najważniejszy jest ten diabeł, jakie wielkie arkanum, mówiło o ŻYCIU, jakimś potężnym aksjomacie, cała reszta zaś to tylko okoliczności. Jakiego wyzwolenia mógł szukać...

I znów myśl urwana, bowiem jej słuchacz postanowił złapać ją za wolną rękę, zadać pytanie, niczym atak z zaskoczenie (a wiadomo, że takie zadają najwięcej obrażeń) i już, już czmychał, lecz może czego się nie spodziewał, to pojawienie się drugiej ręki Tahiry, która złapała i jego, skupiając się na boleśni podlanej obficie syntmixem, która być może w normalnych okolicznościach w ogóle by nie zakiełkowała. Jej oblicze, zwykle przedstawiające maskę kpiącego uśmieszku stopniało wobec jego rozterek i zagubienia, na rzecz ciepłego i współczującego uśmiechu.
– Są różne języki miłości... – zaczęła powoli i ani trochę nie dała po sobie poznać, że ta część umysłu która darłaby się na nią, że jest to Bardzo Głupi Pomysł, leżała sobie teraz w kącie zalana w trupa. – Dla jednych to prezenty, słodkie wyznania, czy dotyk... Dla innych dzielenie pasji, rozmowy o sensie istnienia. Są tacy, którzy rozwiązują problemy i gaszą pożary, robią rzeczy dla drugiej osoby w imię uczucia, które nigdy nie zostało zwerbalizowne. A Ty... mówisz o próbówkach i syntetycznej krwi. – zaśmiała się wypuszczając jego dłonie, by zasłonić się za kubkiem. Oj kiepskie miejsce do ucieczki, skoro przebywanie tam jeszcze bardziej rozwiązuje język.

– Ciężko jest być rodzicem, co? Popatrzmy na słup, on może podpowie, co dodać do tych skomplikowanych równań. – ujęła karty znów i dołożyła cztery dodatkowe karty. I znów od dołu odwrócone trzy kielichy, odwrócony głupiec, rycerz ściskający grala i para zmierzająca ku girlandom rozwieszonym pomiędzy czterema buławami. Czy zatem cała ta draka zakończy się ślubem - pomyślała zdziwiona, ale wolała podjąć dalej, odwrócić myśli od chłodu dłoni, które chciała ogrzać, zmartwień, które chciała zabrać, serca, które mogłaby ukoić.
– W końcu jakieś emocje Silvan, zwłaszcza tu, w oczekiwaniach wobec sytuacji – wskazała na rycerza – Pan na białym koniu, z kielichem, a kielich to właśnie symbol emocjonalnego świata. Chciałbyś być bardziej otwarty do bliskich? Chciałbyś by wiedzieli co dla Ciebie znaczą? Chciałbyś mieć w sobie więcej empatii by rozumieć przepływ uczuć, który ma miejsce w relacjach?– dopytywała, bez oceniającego tonu w głosie, próbując nie myśleć, jak bardzo chciałaby wprost zapytać o to własnego ojca. Choć z drugiej strony znała odpowiedzi. Sahak, w przeciwieństwie do Silvana, znał te pływy, umiał czytać ludzi i... nic z tym nie robił. Grzech zaniechania. Pod tym względem była dużo łaskawsza dla siedzącego obok niej chemika, który pewnie najchętniej widziałby świat zależności społecznych jako skomplikowany wykres ale wciąż reakcji. To dało się zrozumieć.

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Teraz wreszcie w pełni zrozumiał co miała na myśli, a przynajmniej tak mu się wydawało. 
- Słucham. Oczywiście, że słucham - zapewnił ją. - Tylko… twoje słowa jakoś strasznie długo do mnie dzisiaj lecą. Może to to dym świec je opóźnia.
Może rzeczywiście bał się, że jego metody nie wystarczą. Z drugiej strony dla niego jego podejście było tym dobrym. W końcu co mogło ich wszystkich uratować, jak nie spokój i racjonalne podejście do sprawy? Panika? Chaos? Impulsywne decyzje? To nawet nie tak, że kompletnie spychał emocje na bok. Przecież i w jego życiu odgrywały one ważną rolę. Bo się o kogoś martwił. Bo kogoś kochał. Bo ktoś go irytował. Pod takim względem jego emocje często brały udział w podejmowanych przez niego decyzjach. Po prostu jednocześnie potrafił nie dać się im kontrolować. Mówić spokojnie, zamiast krzyczeć. Zostać na miejscu, nawet gdy najchętniej by wyszedł, trzaskając drzwiami. Nie tracić głowy, gdy sytuacja wymagała od niego opanowania. Zerknął na karty i pokręcił głową. Nie. Dla niego naprawdę nie było innego podejście do tej sprawy, bo jeśli nie to, to co innego mu zostało? Rzucanie kubkami? Głupie krzyczenie wraz z innymi? Bez sensu. Karty były głupie, tak samo jak alchemia.
Gdy przytrzymała jego rękę, odpowiedział jej zaskoczonym uśmiechem.
- Najwidoczniej nie pisane mi jest bycie romantykiem - roześmiał się szczerze. Kiedyś, gdy jeszcze był człowiekiem, skutecznie zniechęcił do siebie kandydatkę do ożenku, która podsuwała mu matka, opowiadając jej szczegóły lekcji anatomii, w której brał udział. Nie, że mu w ogóle na ślubie zależało, więc może i wyszło na lepsze. Spojrzał na Tahirę nie do końca wiedząc, jak powiedzieć to co zamierzał powiedzieć, by nie zabrzmiało zbyt dziwnie, bo czym uznał, że obecnie to i tak nie miało zbyt dużego znaczenia. - Ale mam nadzieję, że twój… No ten. Język miłości pozwoli ci osiągnąć tamten cel. W sensie ten z tym wampirem - zmarszczył brwi. Chyba już ją o to pytał, ale od kiedy ona przestała gustować w wilkołakach? - I ja naprawdę nie… Wiesz, dużo dla mnie robisz. Czasem zastanawiam się dlaczego i nie chce byś myślała, że jesteś dla mnie odczynem obojętnym. - Zaraz co? O co mu teraz chodziło? - To znaczy obojętna. Po prostu wiedz, że naprawdę traktuje cię jak przyjaciółkę. - Czemu postanowił zacząć tłumaczyć jej się ze swojego podejścia, akurat, gdy tyle wypił? Może dlatego, że na trzeźwo nawet nie przyszłoby mu to do głowy.
W odpowiedzi na jej pytanie po prostu wymownie upił kolejny łyk syntmixu. Nie czuł się na siłach, by jej wyjaśniać, że tak, owszem czasem było mu ciężko, ale nigdy nie żałował, że został ojcem. Przygryzł wargi i po prostu niemal niedostrzegalnie skinął głową. Kolejny łyk. Tak. Myślał, że chciałby tego. Chciałby nie zastanawiać się, czy wypada mu mówić do Maurice, że jest z niego dumny, ani co w ogóle chodziło mu po głowie i chciałby móc wprost przeprosić Idę za to, że ją zabił. Chociaż na to ostatnie chyba nigdy nie starczy mu odwagi.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Słuchała tego, co z siebie wyrzucał, jak się plątał, patrzyła, nawet przez woal perfekcyjnie podrasowanej krwi, zmiękczonych nóg i ciała i widziała te więzy, które dociskały go do podłogi. Czy byli przyjaciółmi? Z innych ust zabrzmiałoby to, jak twarde postawienie ściany przed dalszymi umizgami, ale widziała, że mężczyzna po prostu próbuje powiedzieć jej coś miłego.
– Pamiętaj, że roztwór, nie zawsze musi być wysycony. – powiedziała nagle zaskakująco poważnie, po dłuższej chwili szukania w pamięci słów, które w normalnym życiu nikomu się do szczęścia nie przydają. – Nie musisz mieć serca na dłoni i rozlewać swych emocji na prawo i lewo. Czasem wystarczy powiedzieć cokolwiek, by roztopić serce. Karty mówią, że będzie dobrze, choć nie wiem czy na ten moment mi wierzysz. O tu patrz, para biesiadników zmierza na ślubny kobierzec. To oczywiście metafora, ale wiesz... w końcu o zgodność tu chodzi, czyż nie?  – Uśmiechnęła się szeroko, uznając, że dość już mają na głowie smutków i rozważań egzystencjalno-rodzinno-pitupitu. Jebać to wszystko, czasem można było po prostu od tego wszystkiego uciec i udawać, że nie istnieje. Sięgnęła po pilota i przełączyła muzykę na zgoła odmienną nutę. Dwa głosy rozbrzmiały razem w jazzowym standardzie.

– Nie wmówisz mi, że jakiegoś romantyka w sobie nie chowasz, inaczej nie słuchałbyś tego podczas pracy. – dźwignęła się z sofy, choć wyszło jej dość niezgrabnie, w pewnym momencie nawet zachwiała się, ale szczęśliwie złapała równowagę nie upadając na swojego gościa. – Chodź, poruszajmy się trochę, dawno nie miałam takiej przyjemnej fazy, nie może się to zmarnować. – przygryzła wargę i pociągnęła go ku sobie, by podniósł się i wyszedł z nią na miękki dywan. – Czy my w ogóle jesteśmy po równo z kolejkami? – zapytała w pewnym momencie marszcząc nos w zastanowieniu i próbując się doliczyć wlanej w siebie krwi. – A nie... ja i tak jestem jabłko do przodu! Tak nie może być, będziemy przez to kuśtykać!

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
- Hm… Chyba zaczynam ci zazdrościć wiary w takie rzeczy- mruknął, ale uznał, że nie wyrzuci do metaforycznego kosza słów, które mu powiedziała. W końcu traktował je jako słowa Tahiry, a nie porady od magicznych kawałków papieru. Czy wierzył, że wszystko będzie dobrze. Po części tak, bo tak nakazywała mu jego natura. Z drugiej strony jego lęki czasem skutecznie potrafiły przykryć obraz szczęśliwego zakończenia swoimi ciemnymi chmurami.
Ucieszył się, gdy zmieniła muzykę, czując, że wreszcie mogą odpuścić niewygodne tematy. Miał trochę dość rozmawiania o jego życiu rodzinnym i tych wszystkich  niezręcznych wyznań i pytań, które tu się pojawiły. Zwłaszcza, że rozpoznał piosenkę, a jazz lubił. Pokręcił głową ze śmiechem.
- To nie chodzi o słowa. Bardziej o samą melodię, rytm i… Czekaj, zatańczymy, to poczujesz - oznajmił, dając się jej pociągnąć, niemal potykając się przy tym o własną torbę, którą wcześniej postawił na podłodze i już miał zademonstrować o co mu chodziło, gdy ona zauważyła bardzo ważną rzecz. Przystanął i zaczął kalkulować w głowie, kto ile wypił, ale z tych obliczeń nie wyszło mu nic sensownego, a jej argument o jabłku był na tyle przekonujący, że szybko dolał sobie syntmixu i jeszcze szybciej go wypił. Teraz mógł tańczyć i chociaż nigdy nie czerpał zbyt dużo radości z tej czynności, tak teraz wydawała mu się ona świetnym pomysłem.
Nieco nieporadnie złapał ją za obie ręce, nie do końca wiedząc w jakiej pozycji się z nią ustawić, ani co tak naprawdę mieli tańczyć, więc po prostu skupiony zaczął stawiać wraz z nią dość nieporadnie kroki do rytmu muzyki, w ten sposób próbując pokazać jej czemu tak lubił jazz, chociaż nie był końca pewny, czy on sam rozumiał, co tak właściwie robił.
- Wiesz słowa same w sobie też są ładne,  ale to wszystko inne najbardziej sprawia, że mam lepszy nastrój. - powiedział po chwili. Poza tym lubił słuchać czegoś podczas pracy. Dźwięki ze słuchawek zazwyczaj pozwalały mu zagłuszyć te chaotyczne myśli, które nie były w danym momencie mu potrzebne, a zamiast tego skoncentrować się na tym co ważne. Zmarszczył brwi. - Czasem też pracuje przy podcastach, ale chyba kiepsko by nam się tańczyło do historii o morderstwie.
Nawet nie zauważył, gdy jedna z jego dłoni zsunęła się z jej dłoni i delikatnie powędrowała w stronę jej talii.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Spotkania z torotem filtrowanym przez Tahirę po prawdzie właśnie tym zwykle były. Radą od niej, mądrościami, których choć sama nie posiadła, to wyczytała z książek o ludzkiej naturze, czy też bezpośrednio z ludzi. Karty zachęcały do umiarkowała, ceniły wartości rodzinne, brak zapatrzenia się w przeszłość. Karty Silvana, i poprzedni układ Tahiry, były bardzo miękkie. Brakło w nich śmierci i zniszczenia, były ciche jak ten wieczór, w świetle świec, w barwie głosu dwójki bardzo różnych wokalistów, których na ten krótki moment połączyła muzyka. Było w zachowaniu Silvana coś, co przyciągało Tahirę, kobietę o wielu twarzach, wielu sposobach na radzenie sobie ze światem, wielu łóżkach w których nie zagrzała nigdy miejsca na dłużej. Może to kwestia łagodnego usposobienia, może faktu, że nigdy nie patrzyła na nią jak na rubrykę do odhaczenia i zapomnienia. Wiem tylko, że gdyby ktoś czekał, abym ja wykonał pierwszy krok to…
Nie wiadomo kiedy oparła głowę o jego klatkę piersiową, zasłuchana w niespieszny puls chłodnego serca. A wciąż serca mogącego pomieścić więcej niż przeciętny wampir. Mimo dystansu w postawie, oszczędności słów, Tahira słyszała i widziała w każdym jego geście ogrom miłości i zaangażowania w rodzinę. Tą zrodzoną i stworzoną. Obawę i uwięzienie o którym mówił. Dyskomfort. Rodzina... czasem lepiej było o niej nie myśleć. Nie w takiej chwili.

– Pytałeś się mnie, czemu Ci pomagam... – podjęła cicho, usiłując też rozbieganym zalanym syntmixem mózgiem nie myśleć o słowach. Słowa nie ważne, tylko spokojne rozkołysanie. Puls...–... widzisz, jestem iskrą. Jestem ogniem. Potrzebuję płonąć, ale sama w sobie nie jestem w stanie tego utrzymać. Tracę uwagę, myśli... przeskakują, zapominam, przestaje mnie to obchodzić. Czasem trafiam na paliwo, które sprawia, ze ten płomień zamienia się pożar. Że sama siebie niszczę, że nie pragnę już nic ponad nicością. Ale Ty... Ty jesteś dla mnie jak drewno. Dobre drewno, wiekowe i suche. Drewno, które pozwala mi nie niszczyć, a ogrzewać i chronić. Ja... pomagając Tobie czuję, że robię w końcu coś wartościowego. – urwała, czując, że język już jednak zbytnio się jej rozwiązał, że oczy niebezpiecznie zaszczypały, a serce nazbyt się odsłoniło. – Ach ta muzyka, powinniśmy zatańczyć coś żwawszego, aż tacy starzy nie jesteśmy co nie? – podjęła nieco głośniej gwałtownie się od niego odrywając, choć jej dłoń wciaż trzymała go za rękę i pociągnęła dalej, do plecaka. – Dawaj te Twoje skarby na degustację. Wieczór młody, a my przez te świstki na stole zamulamy. – żachnęła się wybebeszając mu bezpardonowo to co przywiózł. Byle głośniej, byle intensywniej, byle dalej od chwili zbyt kruchej, by pozwolić sobie na ponowne tam pojawienie się.

@Silvan Zimmerman

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Silvan Zimmerman

Silvan Zimmerman
Liczba postów : 792
Zmarszczył brwi. Rzeczywiście pytał o to przed chwilą, chociaż w obecnym stanie to "przed chwilą" wydawało mu się zeszłym stuleciem. Nie odsunął się, gdy przyłożyła do niego głowę, nie czuł by było to nie na miejscu. 
Patrzył się na nią przez chwilę. Co miał jej odpowiedzieć? W głowie czuł, jak jej słowa mieszają mu się z chaosem wywołanym przez alkohol, a jednocześnie nie chciał pozostawić jej bez odpowiedzi.
- Ja… To miłe co mówisz - zaczął powoli, próbując nie zatracić sensu wypowiedzi. Zaraz, czy ona stwierdziła, że jest wiekowy i suchy? Nie. To chyba miał być komplement, że jest dobrym drewnem. - Ale uważam, że robisz wartościowe rzeczy ze mną, czy beze mnie. Jesteś w końcu naprawdę bystra. Nie wiesz tego ode mnie, ale ten tarot… Wiem, że to glupota, to znaczy tarot to głupota, ale to niesamowite, jak potrafisz czytać z ludzi. Prawie bym uwierzył, że to karty. Albo to jak łaczyłas fakty w sprawie Szczę-szczęścia-czszę… następczyni Machiavellego. Potrafiłaś logicznie myśleć i to po ataku na ciebie. To naprawdę godne podziwu i… I chyba zgubiłem wątek, ale po prostu smutno, by było gdybyś nie znala swojej wartości. - uśmiechnął się do niej nieco zagubiony w tym o co mu chodziło. Zaraz jednak dopadła go smutniejsza myśl, niż ta o zaletach Tahiry. - Zresztą co gdy ja spłonę? Bez sensu spłonąć razem.  - dodał już bardziej do siebie, niż do niej.
Bez żadnych oporów pozwolił na zmianę tematu na lżejszy.
- Na pewno znam starszych od nas - zaśmiał się, chociaż gdzieś z tyłu głowy miał poczucie, że powinien kiedyś wrócić do poprzedniej rozmowy. Sama siebie niszczę. To nie brzmiało dobrze. Dał się jej jednak pociągnąć za rękę, do jego własnych rzeczy. Na podłogę poza resztą zapakowanego synthmixu, wypadło również kilka innych rzeczy w tym jego telefon, który musiał wrzucić tam przed początkiem tarota.  Chwycił urządzenie i w przypływie trzeźwości napisał do Idy krótkiego i treściwego smsa, że nie wraca na dzień do domu, po czym całą swoją uwagę skupił na nasączonej alkoholem krwi. 
- O. To powinno być warte przetestowania - wskazał ręką jedna z cieczy. - Chociaż wiesz co? Chyba napiłbym się jabłka.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach