Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści

2 posters

Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
First topic message reminder :

Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści - Page 4 Golomp Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści - Page 4 Golomp2Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści - Page 4 Golomp3

Gołąb (łac. Columba livia domestica)

Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści

Data: od 1698 do 1722 roku
Miejsce: Armenia, poźniej się dopisze
Kto: Constanza & Sahak
Opis: Listy pomiędzy panną Narine Margaryan, a Tigranem, od czasu wstąpienia chłopca do klasztoru, aż do jego śmierci.

Rozłączeni — lecz jedno o drugim pamięta;
Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku
I nosi ciągłe wieści. Wiem, kiedy w ogródku,
Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta;

Wiem, o jakiej godzinie wraca bólu fala,
Wiem, jaka ci rozmowa ludzi łzę wyciska.
Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala
I łzę różową leje, i skrą siną błyska.
A choć mi teraz ciebie oczyma nie dostać,

Znając twój dom — i drzewa ogrodu, i kwiaty,
Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać,
Między jakimi drzewy szukać białej szaty.
Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,
Osrebrzać je księżycem i promienić świtem:

Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć
Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.
Potem jezioro z niebem dzielić na połowę,
W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem;
Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę,

Jak je widzieć w księżycu odkreślone kirem.
Nie wiesz, nad jaką górą wschodzi ta perełka,
Którąm wybrał dla ciebie za gwiazdeczkę-stróża;
Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża,
Za jeziorem — dojrzałem dwa z okien światełka.

Przywykłem do nich, kocham te gwiazdy jeziora,
Ciemne mgłą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze,
Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora,
Zawsze mi świecą — smutno i blado — lecz zawsze…

A ty — wiecznie zagasłaś nad biednym tułaczem;
Lecz choć się nigdy, nigdzie połączyć nie mamy,
Zamilkniemy na chwilę i znów się wołamy
Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.
Juliusz Słowacki, Rozłączenie
 





Minęły cztery miesiące, odkąd Tigran założył na plecy worek z całym swoim dobytkiem i wyruszył do Monastyru Khor Virap, oglądając się za siebie tylko, gdy nie było widać jego twarzy i łez, za przyszłością, która miała rację bytu jedynie w marzeniach i głowach dwójki dzieciaków. Rozumiał, że tak będzie lepiej, matka Narine mu wszystko wytłumaczyła, a on się zgodził, nie miał wyjścia.
Niespodziewanie, do panny Narine, przyszedł list. Dostarczył go chłopiec rzeźnika i w zamian dostał ciasteczko. Chłopiec powiedział, że stary mnich wysłał go, żeby tutaj zaniósł wiadomość. Pielgrzymi i mnisi przenoszący się z miejsca na miejsce byli jedyną szansą na wiadomości, bo tylko nieliczni mieli przywilej, aby wzywać posłańców. Młody Tigran, nowicjusz, na pewno do nich nie należał.
Złożony świstek ciężko było nazwać w ogóle listem. Był starannie zaadresowany, ale widać było, że na odwrocie ktoś ćwiczył malowanie farbkami i litery, jakby oszczędzano papier. Same literki tekstu były bardzo krzywe, uciekały z linii, a słowa również nie należały do najładniejszych, ani przez składnię zdań, dobór, ani ortografię. Tigran mówił inaczej, niż pisał, jakby silił się, aby list brzmiał odpowiednio poważnie, jak na swoją formę. Zresztą, był to również pierwszy, jaki kiedykolwiek wyszedł spod ręki zakonnego nowicjusza. Wiadomość była króciutka, ale pisana była bardzo długo, co widać po grudkującym się atramencie, zasychającym nierównomiernie.
Już celowo, na samym dole Tigran narysował brzydkiego jak noc kotka.


Khor Virap, 12 października 1698 roku
Droga Panno Narine.
Monastyr nie jest źli zły. Uczenie się pisajania jezt trudne zwłaszcza w dwuch jenzykach. Uczom mnie tesz też greckiego. Dobre jest to że jem bużo codzień. Wiencej niż u twojego papy ale tęsknie za Anoush i chociasz dużo za nami ganiała z hohe chochlą to lepiej gotowała nisz brat Artur. Tu też jest ładnie ale nie tak ładnie jak na Twoich łąkach. Bardzo tęsknię za Wami.

Twój
Տիգրան

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Policzki dziewczyny płonęły. Ostatnie linijki listu czytała kilkukrotnie, raz po raz, rozkładając zdania na człony na różne sposoby i powtarzając je w głowie głosem Tigrana. Tego obecnego Tigrana, wydoroślałego, którego słowa miały gęstość miodu i chropowatość brzozowej kory, pachniały słodyczą tymianku i podbiału i zabierały ją w odległe krainy. Opuściła wreszcie papier. Delikatnie odsunęła firankę i spojrzała przez okno swojego pokoju na pięterku wprost na dziedziniec, gdzie Jeremiel z Hakobem akurat pomagali Anoush przenosić drewniane kobiałki z malinami z ciemnej komórki do kuchni. Chłopak kątem oka zauważył ruch odsłanianej firany i zadarł głowę, a dostrzegłszy w oknie Narine uśmiechnął się głupio, w trochę roztrzepany, maślany sposób. Nie mógł jej pomachać, obie ręce miał zajęte, ale od kiedy panienka dała mu do zrozumienia, że go widzi, Jeremiel nagle zaczął nosić skrzynki z większą werwą, szybciej, przemierzając dziedziniec dziarskim krokiem i nawet przestał się przy tym garbić. Narine słyszała, jak Jeremiel krotochwilnie poganiał Hakoba, jakby nagle jej obecność zmieniła pomaganie w wyścigi.
Puściła zasłonę, chociaż delikatny, ciepły wiatr co rusz wydymał ją i unosił i przesuwał, skoro okno pozostawało otwarte dla letniego przewiewu.
Patrząc na Jeremiela, który prężył się przed nią jak paw, Narine nie czuła niczego.



Do Brata Sahaka
Włości Karmrashen
3 sierpnia 1702 roku


    Mój Drogi Przyjacielu


    Mam nadzieję, że mój list zastaje Cię w dobrym zdrowiu i że wytrwale dochodzisz do pełni sił. Brat czuje się nie najgorzej i bardzo był rad, że pamiętałeś o nim tak od serca, mówił, że to pewnie od tej mszy w jego intencji polepszyło mu się. Wszyscy troje, z Hakobem i matką, modlimy się też za Ciebie i wiele wspominamy. On nie chciał mi uwierzyć, że szybciej od niego zapuściłeś brodę i trzeba było matulę wołać by rozsądziła, że nie kłamię. Bawi mnie to bardzo, bo teraz Hakob niesamowicie dba o ten wątły koper co mu spod nosa wystrzelił i nosi się jak stary maleńki.
    Podróż powrotna upłynęła nam spokojnie aż do okolic Ashtarak za Yerevanem gdzie coś nam się w koło stało. Nie bardzo się znam na tem, coś pękło w piaście czy jak. Dziwnie, bo jak jechaliśmy do Ciebie i wóz obładowany był niemożebnie to wytrzymał a teraz prawie na pusto, nie. Matula nalegała, żebyśmy szybko wznowili drogę do domu, bo ojciec się już w liście niecierpliwił i ona zmęczona wyprawą, więc dostaliśmy od dobrodziejów ze wsi bose koło na wymianę zamiast okutego, gdyż akurat takiego nie mieli. Wszystko się skończyło dobrze. Ot taka mała przygoda.
    Lato w rozkwicie, pięknie nasze krainy się zielenią. Nadal przypominam sobie krajobrazy po powodziach i wprost nie mogę uwierzyć, że to wszystko stało się naprawdę. Ta krzywda, te straty, nasza podróż i nasze spotkanie, nasza pomoc bliźnim. Na moich rękach prawie nie ma już śladu po tygodniach prania i noszenia, goją się otarcia i odgniotki a wraz z nimi gasną wspomnienia jak sen. Tutaj wszystko jest tak normalne. Razem z Hakobem dużo razem wychodzimy na podwórze i pod drzewa, namówiłam nawet naszego nauczyciela, żeby pozwalał nam pobierać lekcje na zewnątrz, żeby Hakob jak najdłużej korzystał ze słońca i świeżego powietrza. Ty też tak powinieneś, Tigranie, i mam nadzieję, że braciszkowie pozwalają Ci pracować poza murami celi, żal się gnieździć w ciemnicy, kiedy Boży świat tak jasny i ciepły.
    Myślałam dużo o tym, co mówił mi Hark. O tym, że ma druha, z którym mu przyjaźni zabroniono i nie może pisać sam do niego listów, ponieważ pan ojciec tego drugiego po piśmie go poznaje. Martwię się, lękam, że braciszkowie za czas pewien i mnie po moich kreskach poznają i będą niezadowoleni, że znów pisuję do Ciebie. Myślę, że Bóg nie gniewa się na nas za tęsknotę i miłość do bliźniego, przecież kazał kochać i dobro czynić. Ale Twoje przysięgi to co innego, jak i ci, którzy ich nadzorują czujnym okiem.
    Cokolwiek się zadzieje, nie chcę być przyczyną Twojego smutku. Już wystarczy, że z mojej winy życie się potoczyło tak jak się potoczyło.
    Nasza podróż do Khor Virab wiele mi dała do myślenia. Życie wśród nieszczęśliwych, patrzenie jak sobie radzą w tragedii, i rozmowy z Twoimi braciszkami też. Od jesieni zacznę przyuczać się całkiem nowego języka. Muszę też pracować pilniej nad moim tureckim. A więc tym prawdopodobnie będę się najbardziej zajmować do następnego Twojego listu, poza normalnymi corocznymi wydarzeniami późnego lata.
    Proszę dbaj o siebie i nie każ mi się o siebie martwić. I ja tęsknię, nawet nie wiesz jak bardzo, miły przyjacielu.


   Modlę się za Ciebie
      Ն.

PS. Ta ciemniejsza szata po prawej podoba mnie się bardziej. Jest piękna. Trochę przypomina mi taraz. Czy Święta Panienka nosiłaby taraz, gdyby była Ormianką? Jak myślisz, Tigranie?


milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Khor Virap, 11 VIII 1702 r.

Najmilsza Przyjaciółko!

Powracam do moich obowiązków, dobrzeję z każdym dniem, Narine. Braciszkowie i tak większość czasu spędzają poza budynkami i nie pozwalają mi też siedzieć w celi, nawet na tłumaczenia. Mój pulpit do pisania często zostaje aż do deszczów na zewnątrz, aby tam pracował, nie w bibliotece. Nie pozwalają mi jeno wychodzić na spacery, bojąc się, aby nie zasłabł gdzieś w górach i nie umarzł na śmierć w nocy.

Akuratnio rozpoczął się post poprzedzający Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, więc przerabiamy całe mleko na sery, a jajka odkładamy do spiżarni na czas świętowania. Brat Anton przyszczędza również na przyprawach, abyśmy bardziej docenili świąteczną ucztę. Hark jeszcze bardziej narzeka na brak mięsa, ja przez tyle lat nawykłem.
Piszę do Ciebie nocą, gdy klasztor spowija mrok i jeno moja świeca w oknie wyrywa się blaskiem poza mroki. Góry lśnią srebrem nietopniejącego śniegu. Czasami mam pragnienie, aby ten zmrok trwał wiecznie, w zawieszeniu, przed porankiem i kolejnymi modłami. Często wyobrażam sobie, że może akurat oboje w tym samym momencie patrzymy na to samo niebo. To zapewne to czytanie wierszy i modlitw, których wcześniej nie znałem, a które jakoś tak mnie poruszają, wewnątrz.

Zapewne Theotokos nosiłaby taraz, najdroższa przyjaciółko. Nosiłaby czerwień, jak ta w sukniach małżeńskich, symbolizującą odwagę i męczeństwo, bo, pomimo że nie umarła tragicznie, jak wielu Świętych, niechaj czuwają nad nami, los, który przyjęła Theotokos od Boga, był nader ciężki. Nosiłaby biel, oznaczającą niewinność oraz kolor brzoskwiniowy, oznaczający powściągliwość oraz rozum. Maryja, Miriam w języku Żydów, była kobietą z plemienia Dawidowego, plemienia nomadów. Brat Azek, nie poznałaś go, pielgrzymuje daleko, po Imperium Osmańskim i do Jeruzalem, do dalekiej Grecji, na nauki i powraca z nowymi manuskryptami oraz drukowanymi księgami i on wiele nam opowiada o tym, jak żyją ludy daleko. Miriam nosiłaby bransolety na nadgarstkach oraz kostkach, jej dłonie byłyby rude od henny, a twarz ogorzała od słońca.

Braciszkowie przestali tak czuwać nad moją korespondencją po spowiedzi po Twym wyjeździe.
Poznali Cię jako dobrą duszę, więc też i przychylniej spoglądają na wieści. Nawet pytają o recepturę na zdrowotną nalewkę, bo mieli pytać Twojej Pani Matki, ale jakoś umknęło i już był czas do wyjazdu. Hark i jego przyjaciel to dużo mocniej zawichrzona sprawa, droga przyjaciółko, bowiem oni z miasta pochodzą, a tam więcej grzechu i sposobności, niźli pośród wiejskich opłotków, gdzie każdy zna każdego i patrzy na czyny bliźniego. Na wsiach pilnujemy się wzajemnie, aby dusze pozostały czyste. Hark nie chciał jednak powiedzieć mi dokładnie, cóż uczynili, że tak drastycznie jego pan ojciec postawił sprawę.

Jakiego języka będziesz się uczyć? Pobieraj nauki, a ja poszukam tekstów, które mogłabyś chcieć poczytać, a do których może nie mieć dostępu Twój nauczyciel, abyś mogła ćwiczyć słowa. Porównamy może tłumaczone strofy, jeźli oboje znamy język.

Niechaj Theotokos ześle na Ciebie szczęście w swojej niebiańskiej mocy, uszczęśliwi Cię i ubłagać u Pana naszego Jezusa Chrystusa wszelkich łask na ten święty czas i resztę roku.

Twój wierny przyjaciel
Տիգրան


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 4 z 4 Previous  1, 2, 3, 4

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach