Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści

2 posters

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści Golomp Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści Golomp2Gołąb (łac. Columba livia domestica) — Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści Golomp3

Gołąb (łac. Columba livia domestica)

Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku i nosi ciągłe wieści

Data: od 1698 do 1722 roku
Miejsce: Armenia, poźniej się dopisze
Kto: Constanza & Sahak
Opis: Listy pomiędzy panną Narine Margaryan, a Tigranem, od czasu wstąpienia chłopca do klasztoru, aż do jego śmierci.

Rozłączeni — lecz jedno o drugim pamięta;
Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku
I nosi ciągłe wieści. Wiem, kiedy w ogródku,
Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta;

Wiem, o jakiej godzinie wraca bólu fala,
Wiem, jaka ci rozmowa ludzi łzę wyciska.
Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala
I łzę różową leje, i skrą siną błyska.
A choć mi teraz ciebie oczyma nie dostać,

Znając twój dom — i drzewa ogrodu, i kwiaty,
Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać,
Między jakimi drzewy szukać białej szaty.
Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć,
Osrebrzać je księżycem i promienić świtem:

Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć
Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.
Potem jezioro z niebem dzielić na połowę,
W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem;
Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę,

Jak je widzieć w księżycu odkreślone kirem.
Nie wiesz, nad jaką górą wschodzi ta perełka,
Którąm wybrał dla ciebie za gwiazdeczkę-stróża;
Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża,
Za jeziorem — dojrzałem dwa z okien światełka.

Przywykłem do nich, kocham te gwiazdy jeziora,
Ciemne mgłą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze,
Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora,
Zawsze mi świecą — smutno i blado — lecz zawsze…

A ty — wiecznie zagasłaś nad biednym tułaczem;
Lecz choć się nigdy, nigdzie połączyć nie mamy,
Zamilkniemy na chwilę i znów się wołamy
Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.
Juliusz Słowacki, Rozłączenie
 





Minęły cztery miesiące, odkąd Tigran założył na plecy worek z całym swoim dobytkiem i wyruszył do Monastyru Khor Virap, oglądając się za siebie tylko, gdy nie było widać jego twarzy i łez, za przyszłością, która miała rację bytu jedynie w marzeniach i głowach dwójki dzieciaków. Rozumiał, że tak będzie lepiej, matka Narine mu wszystko wytłumaczyła, a on się zgodził, nie miał wyjścia.
Niespodziewanie, do panny Narine, przyszedł list. Dostarczył go chłopiec rzeźnika i w zamian dostał ciasteczko. Chłopiec powiedział, że stary mnich wysłał go, żeby tutaj zaniósł wiadomość. Pielgrzymi i mnisi przenoszący się z miejsca na miejsce byli jedyną szansą na wiadomości, bo tylko nieliczni mieli przywilej, aby wzywać posłańców. Młody Tigran, nowicjusz, na pewno do nich nie należał.
Złożony świstek ciężko było nazwać w ogóle listem. Był starannie zaadresowany, ale widać było, że na odwrocie ktoś ćwiczył malowanie farbkami i litery, jakby oszczędzano papier. Same literki tekstu były bardzo krzywe, uciekały z linii, a słowa również nie należały do najładniejszych, ani przez składnię zdań, dobór, ani ortografię. Tigran mówił inaczej, niż pisał, jakby silił się, aby list brzmiał odpowiednio poważnie, jak na swoją formę. Zresztą, był to również pierwszy, jaki kiedykolwiek wyszedł spod ręki zakonnego nowicjusza. Wiadomość była króciutka, ale pisana była bardzo długo, co widać po grudkującym się atramencie, zasychającym nierównomiernie.
Już celowo, na samym dole Tigran narysował brzydkiego jak noc kotka.


Khor Virap, 12 października 1698 roku
Droga Panno Narine.
Monastyr nie jest źli zły. Uczenie się pisajania jezt trudne zwłaszcza w dwuch jenzykach. Uczom mnie tesz też greckiego. Dobre jest to że jem bużo codzień. Wiencej niż u twojego papy ale tęsknie za Anoush i chociasz dużo za nami ganiała z hohe chochlą to lepiej gotowała nisz brat Artur. Tu też jest ładnie ale nie tak ładnie jak na Twoich łąkach. Bardzo tęsknię za Wami.

Twój
Տիգրան

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

O tym, że list był zaadresowany właśnie do niej, Narine dowiedziała się od matki dopiero po wieczerzy, gdy wszyscy już dawno rozeszli się od stołu. Kobieta zawołała dziewczynkę do saloniku, gdzie sama zwykła odpisywać na własną korespondencję a czasami także przyjmowała gości, wsunęła jej papierek w ręce i ostrzegła: „Nie mów ani ojcu, ani Hakobowi”. Hakob będzie zazdrosny, że to nie on dostał wiadomość od kolegi i będzie robił sobie z ciebie nieprzyzwoite żarty, wytłumaczyła. Ale dlaczego córka miała ukrywać ten fakt przed tatą, tego Narine nie zrozumiała do końca. „To nasz kobiecy sekret” przekonało młodziutką panienkę, schowała więc papier pod fartuszkiem i pobiegła do siebie czym prędzej, mało nie zostawiając za sobą nóg i nie gubiąc pantofli.
Serce w piersiach dudniło jej z ekscytacji tak mocno, że przez chwilę prawie uwierzyła, iż była o krok od spotkania z Bogiem i już chciała biec z powrotem do matki, żeby się przedśmiertnie pożegnać oraz poinstruować, co pani domu powinna zrobić z każdą z lalek z półki nad łóżkiem najmłodszej córki.
Zawisła w oknie, nabrała kilka głębokich wdechów. Do czytania przygotowywała się jak do walki bez mała, chociaż tak naprawdę jeszcze nigdy w życiu z nikim się nie biła i nawet nie wiedziała, czy to naprawdę tak mocno boli. Wreszcie to zrobiła: otworzyła świstek, przeczytała.
Z każdym kolejnym zdaniem ciemne brwi Narine schodziły coraz bardziej w dół. Na samym końcu natomiast, przy podpisie, kompletnie przybita młódka rozpłakała się ze złości.

Trzy razy zabierała się tego wieczoru za odpowiedź, takoż trzy razy zrywała się od stolika, by rozchodzić gniew po dywanie, drepcząc po pokoju w kółko. Wreszcie zasnęła z przejęcia, z głową na twardym drewnie biurka, a za właściwe pisanie zabrała się dopiero dwa dni później, po emocjonalnej rozmowie z ulubioną piastunką i po samotnej wycieczce nad strumień, gdzie dziewczynka zaciekle ciskała kamieniami w wodę, usiłując starannie przemyśleć dobór złośliwości.



Pokój Narine, Włości Karmrashen
20 października 1698r.


Szanowny Tigranie,

   Miło, że pamiętasz o mnie jeszcze i o miejscu, co cię wydało na świat jak gniazdo, w którym ptaki wysiadują swoje jaja. Ty się jakby wyklułeś pod pieczą moich rodziców a teraz wyleciałeś w świat. Liczę, że jest ci tam lepiej. Nigdy wcześniej nie zdradziłeś mi, jak Cię uwierają małe porcje strawy, a może bym temu łatwo zaradziła u papy. Szkoda, bo teraz już trochę poniewczasie. Przeto jedz dużo ile możesz, boś jest młodym mężczyzną i musisz kwitnąć silny. Może nawet jeszcze trochę urośniesz.
   Musisz dużo ćwiczyć rękę i uważać, żeby pióra za mocno nie przyciskać gdyż wtedy robią się kleksy (i ramię się męczy także). Do tego trzeba więcej pisać więc rób to kiedy tylko masz okazję. Ładnie Ci już wyszło, ale na pewno potrafisz lepiej.
   Pochwaliłam Anoush, przekazałam twoje słowa. Bardzo się rozanieliła i kazała mi cię błogosławić od niej.
   Późna już pora roku i chłód się stacza ze zboczy. Mnie się zdaje, że lato przeminęło razem z twoim odejściem. Jak tak tęsknisz za nami to może byś jednak kiedyś wrócił? No chyba że nie tęsknisz aż tak bardzo.

Bywaj zdrów, towarzyszu.

Ն. Մարգարյան


milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Bracie Arturze?
Tak, Tigranie?
Chłopak zmiętosił lekko list w dłoniach, zmarszczył chmurne brwi, jak to miał w zwyczaju, gdy się nad czymś mocno zastanawiał i podniósł spojrzenie na nowo na starszego zakonnika. Brat Artur miał około trzydziestu sześciu lat, był chudym mężczyzną z brodą aż do połowy piersi i bardzo sympatycznym uśmiechem. Opiekował się nowicjuszami, nauczał ich oraz wyznaczał zadania.
Czy mnisi mogą mieć przyjaciół?
Śmiech zakonnika poniósł się po korytarzu monastyru.
Oczywiście, że tak, moje dziecko. Ja jestem twoim przyjacielem, Hark jest twoim przyjacielem. Bóg nim jest. — Brat Artur położył dłoń na swoim sercu, wspominając Stwórcę Najwyższego, lecz młody chłopak nie miał przekonanej miny.
Nie o tym mówię. Takich przyjaciół poza monastyrem. Dziewczynę.
Brat Artur westchnął.
O ile uszanujesz jej życie poza murami, gdy stanie się czyjąś żoną i matką ani nie obrazisz Boga krzywoprzysięstwem i łamaniem swoich ślubów, oczywiście, że możesz. Wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami w Jezusie Chrystusie.
Tigran i brat Artur rozmawiali jeszcze chwilę, aż dotarli do swoich celi, a chłopak opowiedział mu, nie w całości i czerwieniąc się, jak dojrzały burak, o Narine. Starszy zakonnik szybko dodał dwa do dwóch, nawet on kojarzył Magnata Moherowego.


Khor Virap, 2 listopada 1689 roku

Droga Panno Narine,

Cienszko jest zapomnjeć o mjeiscach które przynosły najwięcej szczemscia. Wspominam czemsto nasze wycieczki po wzgórzach i kozy. Nie mogem jednak wrócić nawet jeśli bardzo bym chciał. Tera gdy jezd zimno w tych grubych murah śpimy z Harkiem na jednym sienniku. Hark jest benkartem i jakoś w moim wieku.

Na Gjut Haczi otrzymałem nowe imię. Od tamtego dnia przetsawjam siem jako brat Sahak. Razem ze mno ślubowanie pszyjoł też Hark, ale jemu nje zmienili imienia. Brat Artur powiedział mi że lepiej mieć kogoś świętego w imieniu a moje prafciwe nie ma żadnych znaczeń religijnych. Dziwnie mje z nim, jeszcze nie zawsze reagujem.

Tobie które bardziej się podoba? Nie wiem czy inny list dotrze zimom dlatego już teraz ci życzem wspaniałych świont Boskiego Narodzenia, dobrego jadła i nowego fartuszka jag kciałaś. Oby wszystkie twoje marzenia siem spełniły.

Twój
Տիգրան

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

DO BRATA SAHAKA
Kuchnia, Włości w Karmrashen
14 listopada 1698r.



Szanowny Tigranie

   Dla mnie zawsze byłeś i zawsze będziesz Tigranem, bośmy się przez tyle lat razem wychowali (no prawie razem) i inaczej w moim sercu myśleć o Tobie nie umiem. Czy to znaczy, że mnisi odebrali Ci twoje imię na zawsze? Czy teraz będziesz miał dwa? A jakieś nazwisko też Tobie dali? Czy zakonnicy w ogóle potrzebują nazwisk?
   Jeśli Cię to zadowoli, pocznę nazywać Cię Sahakiem jak inni chociaż bardzo to imię jest twarde i krzywo mi się układa na języku. Twoje prawdziwe jest o wiele ładniejsze.
   Twoja epistoła dotarła do mnie chyba szybciej niż się spodziewałeś bo do Świąt jeszcze dużo czasu. Przygotowania w kuchni się zaczęły dopiero nie dawno i wszystko się toczy powoli i spokojnie jak należy. Papa mi powiedział, że Khor Virab bardzo, bardzo jest daleko, za Yerevanem i za górą Masis więc i ja myślałam, że pocztylion większe będzie miał trudności ażeby doręczyć listy. Powiedz mi, bracie Sahaku, dlaczemuż to wybrałeś na swoją posługę miejsce tak mocno oddalone od swojego gniazda? Przecież w Talinie też chyba jest Monaster i bardzo stara katedra i raptem dwie godziny na nogach od naszych pól. Czy w Talinie nie mogłeś zamieszkać? Przecież chyba Bogu nie robi różnicy z jakiego miejsca na świecie się Go wielbi, póki masz szczere serce i czyste intencje. A może sam nie chciałeś być tak blisko nas.
   Szkoda, bo tak byś chociaż mógł nas odwiedzić ten raz na tydzień czy dwa na placki Anoush. Mama moja Cię pozdrawia, bardzo za Tobą tęskni i często Cię wspomina. I też Ci życzę tak na zaś szczęśliwych Świąt Objawienia Pańskiego na wypadek gdyby się list zgubił.
Ubieraj się ciepło bo zima już u progu. Jak Ci mnisi każą chodzić na boso pokutnie to się nie zgódź, dobra? Pochorujesz się.

Ն.Մարգարյան


milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904
Kolejny list przyszedł w połowie grudnia. Zgodnie z poprzednimi obawami Tigrana, czas pomiędzy odpowiedziami miał się wydłużać z powodu śniegów i długiego czasu przejazdu poczty. Klasztor generował jej niezbyt wiele, nie zimą, gdy pielgrzymi zdarzali się niezbyt często. Latem pisali do rodzin, ukochanych, niejednokrotnie co drugi dzień przybywał ktoś po dwa czy trzy listy.
On nie pisał wcześniej do Narine, bo nie umiał. Przybył do Khor Virap znając jedynie znaki swojego imienia oraz imienia Narine, bo go ich nauczyła. Przecież nie mogła wziąć ślubu z chłopakiem, który nie będzie wiedział, jak wpisać swoje imię w księdze, w której wpisywano wszystkie małżeństwa, chrzty i śmierci w parafii. Mnisi go nauczyli liter, okazał się bardzo bystrym chłopcem, na dodatek utalentowanym w piórze. Litery szybko nabrały kształtu, chociaż nadal linia tekstu opadała na prawą stronę znacznie, krzywiąc całości, a im bliżej marginesu, tym znaki były mniejsze.
Drugi kot pojawił obok imienia Narine i wyglądał jak jeden z domowych w Karmrashen przez charakterystyczne umaszczenie. Bawił się włóczką. Ten już nie był brzydki i niekształtny.


Khor Virap, 3 grudnia 1689 roku

Droga Panno Narine,
wedłuk praw Bożych, nje ma znaczenia mjano ziemzkie bo Pan rozpozna mojom duszę bez tego. Myślem że Ty również Narine. Dla Ciebie kciałbym jednag zostać Tigranem. Ponodź, opowiedziau mi to Brat Ezekjel w dalekjej Brytanyii wieżą w demony zwane feriami. One zabjerajom imiona innych. Możesz być mojom Narine wzionć to imje tylko dla siebie.
Nazwiska mje nie dali. To chyba siem nie zmieni.
Już nie chodzimy boso ale ja w sumie lubiem. Przypomina mi to czasy z Tobą. Bracia dbajom o mje tak jak ja o nich. Tutaj też majom kozy ale bez takich wełen jak te Twojego pana ojca bardzo szorstkie. Brat Artur bardzo siem ucieszył że siem znam bo brat Hark jezd z grzechu wielmoży i puki mu siem prawy dziedzic nje urodził miau lepiej niźli Ty u swojej Pani Matki. Jom też ukochaj i dziękuj jej wielce. Kochaj jom szczerze bo i ja jom kocham niemal jak własną.
Dbaj o siebie ruwnież i siem mną nie zamartwiaj, tu mnie dobrze i bezpiecznie. Sama bondź bezpieczna. Powiec mi co siem dzieje w naszej wiosce czy jakieś śluby były? Zabawy może na konjec żniw. Żałujem że nie mogliśmy raz ostatni potańczyć do muzykowania starego Agoli chociaż siem ze mnie śmiałaś. Mnichom w tany z pannami iść nie wolno.
Niech Theotokos ma Cię w opiece!

Twój
Տիգրան

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

W wieku lat trzynastu z okładem panienka Narine, najmłodsze dziecko Margaryanów, nie musiała martwić się o zbyt wiele. W kwestii prowadzenia gospodarstwa i przebiegu cyklów natury na przestrzeni miesięcy i lat, jak na córkę prominentnego hodowcy inwentarza wykazywała się czasami wprost rażącą ignorancją. Wiedziała, jak i czym można karmić kozy, ale nie musiała tego robić, od tego bowiem byli chłopcy służebni. Ona chadzała do obórki wtedy, kiedy miała takie życzenie i karmiła zwierzątka dla relaksu, ponieważ je lubiła. Wiedziała, że przed nadejściem lata kozy należało golić i cała czeladź zbierała się pospołu na to wydarzenie, ale wówczas dziewczynka zajmowała się co najwyżej głaskaniem zaniepokojonych koźlątek albo skakaniem na worki wypchane wełną. Kiedy czeladź Margaryanów chodziła pomagać na polach sąsiadów, Narine bawiła się z ich dziećmi i obserwowała ze wzgórz, jak parobkowie, mali jak mróweczki z oddali, cięli zboża i zbierali je w snopy.
Bardzo ożywiła się natomiast w grudniu, przy kuchni i ozdabianiu domostwa. Kiedy zimowy, górski wiatr wył za oknami, turlając się ze stoków a kobiety siedziały w gronie przy piecu przy ręcznych robótkach, Narine uwiesiła się matce na ramionach i spytała ją szeptem:
— Czy zakonnikom wolno dostawać prezenty...?



DO BRATA SAHAKA
Mój pokój, Włości Karmrashen,
18 grudnia 1698r.


Drogi Tigranie

    W naszym majątku już wszystko pachnie igliwiem tonatsar i żywicą i przetworami z kuchni. Mama jest zdrowa, ja też, takoż i Ruzanna. Tylko Hakob coś na zdrowiu podupadł i nie wychodzi spod pierzyn (mnie się wydaje, że próbował się po stawie ślizgać, wpadł do wody i przemarzł, ale się nikomu nie przyznał bo by mu papa skórę złoił). Wysuszyłam owoce i ponawlekałam na sznureczki, a potem mu je zawiesiłam w pokoju, żeby mu ładnie pachniało. Bardzo się zeźlił i powiedział, że jak nie wyzdrowieje do Soorp Dznoont, to wszyscy będziemy wieczerzać u niego w pokoju tak ażeby i on mógł wąchać smakowitości ze stołu i ze wszystkimi rozmawiać. Oczywiście mama i papa nie biorą tego na poważnie, ale mnie szkoda brata trochę, bo kto nie lubi tego czasu na koniec roku? Jeszcze dwa tygodnie i rozpocznie się post.
    Anoush już planuje kuftę, ghapamę z ryżem, migdałami, cynamonem i miodem (moja ulubiona, lubię jak miodu jest dużo),  dolmy i blinchiki z ziemniakami i z mięsem. Ciastki już piec zaczęła. Mięsa w tym roku będzie więcej niż normalnie bo pobiły nam się nowe kozły i to tak okropecznie, że trzeba było je ubić. Szkoda.
    Stodoły już dawno obiliśmy, żeby kózkom nie wiało. Bardzo lubię kiedy zimą są takie zarośnięte i puchate. Gohar chodzi na ostatnich nogach ciąży, bardzo ją wydęło i oczekujemy młodych. Mam nadzieję, że urodzi jeszcze przed świętami.
    U nas pod górą spadło już sporo śniegu, do cerkwi na nabożeństwo coraz dłużej się jedzie, ale fajnie, bo saniami. Pamiętasz jak kiedyś z Hakobem wszyscy razem siedliśmy na jednych sankach i spsuły nam się pod siedzeniami na środku zbocza? Tak by było fajnie kiedyś zrobić to jeszcze raz. Ale mnisi chyba nie jeżdżą na sankach…? Co w ogóle robisz tam zimą?
    Śmieszne te kotki. Sam je kreśliłeś czy ktoś ci robił?

    Życzę Ci wspaniałego Soorp Dznoont w duchu Pana, oby prowadziły Cię światło, pomyślność i szczęście i rozwiały ciemności Twojego życia.

    Նարինե


PS.: Nie będę zabierała twojego imienia Tigranie, nie jestem demonem. Ale obiecuję Ci być dobrą przyjaciółką i nigdy nie pozwolić, żebyś go zapomniał.

PS 2.: Mnie też jest smutno, że nie tańczyliśmy na żniwa. I ja wcale nie wyśmiewałam się z ciebie brzydko, przysięgam. Czy się na mnie obraziłeś za to? Przebacz mi, święta to czas odpuszczania przewin.

PS 3.: I że nie będziesz z nami śpiewał kolęd też mi smutno. A teraz już naprawdę kończę.




List od Narine przyszedł razem z innym – świątecznymi pozdrowieniami od pani Margaryan, jej dzieci oraz Anoush – a także wraz z niewielką paczuszką. Tigran znalazł w niej lniany woreczek wielkości dłoni, zacieśniany sznurkiem, który zawierał orzechy w karmelu i twarde cukierki, do tego została dołączona także świąteczna świeca żłobiona ręką Narine we wzorki gałązek igliwia i gwiazdki i para trochę koślawych, dwupalczastych rękawiczek, a w kawałku czystej kuchennej szmatki leżało zawinięte  duże ciasteczko gata, już trochę zeschnięte i twarde przez czas transportu do monastyru. Rodzina Narine wysłała osobną skrzynkę z wypiekami dla reszty braci, lecz tylko w tym gata, które Tigran znalazł w swojej paczce osobno, ukryty był pieniążek, wedle tradycji mający przynieść szczęście na cały przyszły rok.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Khor Virap, 10 stycznia 1699 roku

Droga Panno Narine,

Nawet na Soorp Dznoont niewiele zmienijało się w klasztorze ale fszycy są milsi. Dużo śpiewajamy ale tylko dozwolone są Akatysty. Brat Artur bjerze mje w kaszdej wolnej chilyji i czytamy Pismo Święte na głos muszę żeby dobrze wyćwiczyć głos i szybko czytajać Twoje listy.  Tylko Ty tak dobrze piszesz prosto że rozumiemy a Piśmie które jezd pszeciesz od Pana Boga wiele jest skope sokpeli skomplikowanych. Z Bratem Antonem robiliśmy zaprawy zupełnie jag z Anoush chociaż ona dawaje wjencej słodyczuf. Tutaj tylko czasem mjut jemy z chlebem z masłem. Brat Anton czasami mi daje po kryjemu bo mówi żem mizerny ale to chyba dlatego że on ma brzuch wielki jak beczka rzepy na zimę.

Uczem ziem dużo pisać właśnije i malować troszkem. Brat Cyryl ktury mnie uczy mówi że mam talent od Boga i dobre oko ale muszem ćwiczyć bo kcom żebym malował w ksiengach księgach. Majom nawet złote listki takie kosztowne na litery! Mjeniom się jak słońce w Twoich oczach latem, ale nje wolno mi ich używać. Jeszcze! Muszem się też przyzwyczaić bo zaczoł mi wąs rosnąć i każą zostawić bo to zwyczaj że mnich ma brodę a im dłuższa tym mondrzejszy. Ja to chyba muszem być bardzo głupi wtedy no i tak wyglądam. I strasznie swędzi. Urosłem. Ale tylko trochę. Ty pewnie tesz.

Jak się ma Hakop jusz wyzdrowiał? Jemu tesz list napisałem może mu trochę zdrowia pszyniesie. Codziennie się za niego modlem jak przykazał Pan Jezus do Maryi Theotokos żeby na niego z Nieba paczała i opiekowała. Wiesz może kiedyś poswolom mi modlić ikony to dla Was zrobię. Na ochronę. Ale teraz posyłam ku Panience Najświętszej modły i błagania o ozdrowienie. Widzisz tylko Ty głupot nie rub, Narine, bo Twoja Pani Matka osiwieje. Jusz dość że nie ma jusz komu Hakoba pilnować. Nje podpuszczaj go.

Nje mów nikomu ale gdy zeszły pierwsze śniegi młodsi braciszkowie i ja poszliśmy wielbić Dzieło Stwożenia Stworzenia i Pana w bitwje na śnieszki. Nje wypada ale brat Anton zrobił nam naparów i pszynius koce i siedzieliśmy przy pjecu. Bardzo za Wami tedy zatęskniłem.

I dziemkujem za ciastko. Wspaniały present, zachowam na zawsze. Nje mam Ci co dawać wjenc wysyłam obrazek Ciebie i kózek. Niech Panna Maryja nad Tobą czuwa zawsze.

Twój
Տիգրան


Po całym liście rozbiegały się stado narysowanych ołówkiem kózek, ale na dolnym marginesie Tigran namalował prosty sielski obrazek dziewczynki z kozą, która spoglądała tak, że ciemne włosy zasłaniały twarz. Miała sukienkę Narine i jej posturę. Dziewczynka z daleka machała wędrowcowi w mnisim odzieniu.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633


DO BRATA SAHAKA
Kuchnia, Włości Karmrashen,
2 lutego 1699r.

Drogi Tigranie,

   Szczęśliwego nowego roku!

   Przez święta jednak Hakoba rodzice przenieśli na zapiecek, chociaż się burmuszył, ale to dobrze bo w izbach naszych, znaczy mojej i jego, zimno jest bardzo. Ja też się przeniosłam z nim i teraz śpimy tam razem. Raz jak leżeliśmy sobie i wiatr gwizdał tak upiornie że nie mogłam zasnąć, Hakob mi powiedział że stary Micajah z Vosketas (wiesz, ten co do nas przychodził zawsze dopomagać przy ścinaniu kopyt) na północ Odrodzenia Pańskiego wyszedł z chaty, ażeby podle tradycji odwiedzić swoich sąsiadów, i zagubił się i do tej pory nie wrócił. Papa wysłał chłopów i odstąpił sanie, żeby go szukano, ale bez szczęścia na razie. Micajah wszystkie dzieci ma już dorosłe oprócz tego Jeremiela coście się z nim czasem z Hakobem włóczyli i nie chcieli mnie wtedy brać bo mówiliście, że to kawalerska wycieczka. No i teraz chyba, jak się ojciec nie znajdzie, moi rodziciele chcą Jeremiela wziąć na parobka. Serce mnie przez to boli, bo to prawie tak jakby on miał zająć Twoje miejsce, a ja go wcale nie lubię. Nie chcę go zamiast Ciebie. Może namówię papę, żeby Jeremiela też wysłali do zakonu to nie będę musiała na niego patrzeć.
   Aha, no i Hakob wyzdrowiał. Wygrzał kości na piecu jak stary kocur, Anoush wykarmiła go jak ten Twój brat Ciebie i od razu mu lepiej.
   Dni są najkrótsze i straszliwie ponure. Często siadam z Anoush w kuchni albo z Ruzanną zaplatamy sobie warkocze, a ona mi opowiada, że we wiosnę tata chce zacząć szukać jej zalotnika. Robótki mnie już nudzą i takoż smażenie placków, no bo ileż placków smażyć można, kto to przeje wszystko? A za to siadam sobie przy świecy i z twoich listów naśladując uczę się rysować kózki. I kotki też. Nie wychodzą mi tak ładnie jak Twoje, ja chyba nie mam talentu od Boga jak Ty.
   I nawet tak nie mów, wcale nie jesteś głupi! No może trochę, boś mnie zostawił. Po złości Ci to mówię. Już Cię pół roku z okładem nie ma… Długo. A wiesz, Hakob jest od Ciebie starszy a jakoś też nie ma brody. Papa mu każe się golić na czysto, mówi że na twarzy Hakoba rośnie koper a nie prawdziwy wąs i że jeszcze wygląda jak kosmata mysz. Może Cię to pocieszy. Chociaż jakoś nie umiem sobie wyobrazić Ciebie z brodą. Musi strasznie drapać.
   Opowiesz mi trochę o swoim dniu powszednim? Kiedy wstajesz, co rano robisz? Co zakonnicy jadają na śniadanie? Co teraz rysujesz? Jak Ci się żyje z Twoim kolegą z izby? Smakowały Ci orzechy? Nosisz rękawiczki? Sama robiłam. Anoush mi tylko ściągacze na nadgarstki pomogła żeby wyszły rozciągane.
   Jedz dużo, ale też kaszy i warzyw a nie samego miodu. Jesteś jeszcze za młodym chłopcem Tigranie ażeby mieć brzuch jak brat Anton. Już wystarczy, że ci wąsy każą nosić, gruby do tego być nie musisz.

Bywaj zdrów,

   Նարինե

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Chociaż list był nadal napisany na papierze używanym do ćwiczeń liter, w zakonnej oszczędności, to pomiędzy kształtem liter i równości pisma była znacząca różnica. Charakter pisma stał się kształtny, litery równe, stojące w szeregu lepiej niż nowe opłotki, które Tigran stawiał po zimie w zagrodach, tekst już nie uciekał na stronę, co więcej, marginesy były równiutkie, zgodnie z zasadami zdobienia.
Gdyby nie błędy ortograficzne, ciężko byłoby poznać, że to od tej samej osoby. Przez te trzy miesiące od ostatniego listu, opóźnionego przez niespodziewane i niecodzienne zamiecie zimowe, Tigran wiele się nauczył. Gdy dano mu szansę, okazał się pojętym uczniem. W liście znalazł się też malowany obrazek Najświętszej Panienki oraz kartka z kolejnymi etapami rysowania kózek, kotków i różnych kwiatków, jak instrukcja.


Khor Virap, 30 marca 1699 roku

Droga Panno Narine

Zasypało nas i żem dopiero dostał Twój list Narine. Brat Artur muwił że nigdy tak mocno nie pada tutaj a zimy są łagodne i może się Bóg na nas pogniewał że za dużo mamy swawoli w naszym klasztorze. Bałem siem może że patrzy na mnie wiesz jak Twój papa na mnie złorzeczył jak żem zgubił kozę.  Bardzom tensknił do wieści od Ciebie i siem zamartwiał o Hakoba żeby wyzdrowiał i żebyś ty nie ochorowała się przez to też.

Odumarł nas Brat Davit w śrotku zimy i z Harkiem kopaliżeśmy w zimnej ziemi asz myślałem że mi nos z zimna odpanie i mi rence sie skrwawiom. Prawie żem siem sam zaziembił brat Hark coś kasłał też ale to na pewno dziemki twoim renkawiczkom nie zmażły mi rence. Gdy zrobiło siem bardzo zimno przenieśli siem wszyscy braciszkowie do refektarza bo tam palenisko najwienksze żebyśmy nie pomarzli. Zmjenialiśmy kto bliżej popielnika ten dokłada wjenc albo masz ciepło ale siem budzisz albo śpisz zimniej.

I tak za dużo nie śpimy. I inaczej niźli w Karmrashen dzień siem wiedzie. Wstajemy jeszcze pszed świtem około połowy czeciej żeby rozpoczonć Liturgię Godzin, a puźniej czas cichej kontemplacyji. Zwykle wtedy ćwiczem pisanie i malowanie. Dopiero po kolejnych Liturgiach śniadamy w refektarzu. Brat Artur każe mi zawsze czytać modlitwy i czytania pszed żebym lepiej to robił. Hark nie musi on umie dobrze czytać. Po tym pracujemy. Pomagamy w kuchni, zamiatamy, odkrywamy rośliny, zajmujemy siem zwierzentami wienkszość z modlitwom tak czy tak. W południe odmawiamy Liturgię św. Jana Złotoustego i modlitwem do Świętej Trapezy i powracamy do pracy. Tera to porzondki po zimie, ale zimom to dużo pisalem aż miałem zgrabiałe palce i dużo malowaliśmy. Podczas pracy trochem rozmawaiamy nie dużo wcale. Mje to nie przeszkadza ale Hark nje lubi zakonu bardzo. Całom zime opowiadał jak na wiosne ucieknie. Po pracy o czwartej odmawiamy dziewjontom godzinę Liturgii i Nieszpory i czotki. Po tym jemy drugi posiłek kolacyje i na konjec dnia śpiewamy Akatyst. Wtedy idziemy na odpoczynek i mamy zakaz rozmów. Tedy właśnie odpisujem Tobie i zaraz kładem siem spać.

Teraz uczem sie malować Theotokos bo ktoś z Yerewanu kce modlitewnik. Twarze som trudne zawsze je na kimź wzorujem ale tu nie ma żadnych kobiet wjenc zwykle malujem Anoush jako Najświętszą Panienkę wyślem Ci też możesz jej pokazać. Kwiaty jusz dobrze malujem wjenc pomagam Ojcu Aramowi pszy inicjałach w Brewiarzu.

Ciastko było pyszne a pjenionżek czymam pod siennikiem żeby nikt nie widział. Braciszkowie nie popierają takich tradycji bo tylko Pan Jezus i jego Anioły przynoszą szczenście ale to będzie nasz sekret. Narysujem Ci jak ja siem uczyłem po kolei malowania.

Niech Theotokos na Tobą czuwa, poślij moją miłość do Pani Matki i Hakoba. Mam Was w swoich modlitwach.

Twój
Տիգրան

PS Czy odnaleźli Micaja?

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633


DO BRATA SAHAKA
Salonik, Włości Karmrashen,
12 kwietnia 1699r.

Drogi Tigranie,

   jakże się zamartwiałam ciszą bez odpowiedzi od Ciebie, nie masz nawet pojęcia!!! Tak bardzo, bardzo drżałam o Twoje zdrowie, że mnie czasami płacz brał znienacka, aż mi Hakob zaczął dokuczać, że się mazgaję. Nie posiadam się z radości, że przetrwałeś tę ostrą zimę. I że nos Ci nie odpadł. Ani nic innego.
   Bardzo mi też przykro z powodu tego brata co Was odumarł, musiało być strasznie ciężko odprawić ceremonię jak ziemia skuta na kamień. Okropecznie współczuję. Twój ostatni list czytałam chyba z sześć razy i za każdym razem z ciężkim sercem. Jak myślę, że Tobie tam tak zimno i wstawać trzeba w środku nocy i jak sobie wyobrażam Twoje biedne, zmarznięte dłonie przy rysowaniu Świętej Panienki… o rety. Ikona zaiste jest piękna. To jedno muszę przyznać, choć kosztuje mnie to wiele, że gdyby nie zakon, to być może nawet byś nie wiedział, jak dalece możesz rozwinąć swój wspaniały talent. Zachowam wszystkie Twoje obrazki. Trzymam je w specjalnym koszyczku pod łóżkiem i oglądam zawsze kiedy za Tobą zatęsknię.
   A tęsknię często. Niestety, Micajah do domu nie powrócił i już nigdy nie powróci, mężczyźni z wiosek znaleźli go niebożę w stawie pod lodem. A to oznacza, że Jeremiel z nami zamieszkał bowiem papa jak postanowił tak zrobił i teraz męczę się, codziennie patrząc na tego wstrętnego gałgana zamiast na Ciebie.
   Obiecałam sobie, że już nie będę tyle płakać, no i co? Znowu nie wyszło. Chyba muszę trochę zmężnieć.
   A skoro o tym mowa, to jest pewna rzecz, co ją muszę zrzucić z serca, bo nie daje mi spokoju.
   Tigranie, Ty to chyba naprawdę nie lubisz mojego papy, tak coś sobie myślę. Przełknęłam jeszcze ukrytą skargę, że Cię nie dokarmiał, bo każde dziecko Boże inaczej czuje i może w istocie nadmiernym apetytem Pan Cię obdarzył, tego już nie mnie oceniać jako że w Twojej skórze nie chodzę, ale żeby aż tak mojego papę imaginować sobie jako tego surowego Pana Boga co nam gniewnie przełęcze lodoszreniem zasypał to ja nie wiem. Miałeś u nas dach nad głową, ciepły kąt, ciepłe odzienie, przyjaciół i matula moja Cię ukochała jak swoje, jak mnie, Hakoba i Ruzannę po równi. Czuję się urażona, Tigranie. Obiecuję, że nie powiem nic rodzicom ale teraz w następnym liście musisz mi się wytłumaczyć, bo inaczej serce mi pęknie i się obrażę na zawsze.
   Czy tak Ci naprawdę źle było między nami? Taką Ci krzywdę sprawiła moja familia? Wolałbyś od oseska mieszkać w sierocińcu, gdzie wiatr i mróz przez szczerby w deskach kąsa, albo może od razu w zakonie z braciszkami i nigdy… no, żebyśmy się nigdy nie spotkali i żebym Cię nigdy tak nie lubiła…?
   Chcę wierzyć, że wcale tak nie jest, wszakże tak pięknie opowiadasz o naszych wspólnych wspomnieniach, o naszej krainie. Nigdy nie miałam Cię za nieszczerego. Zawsze w Twoich oczach znajdowałam samo dobro. Dlatego wzywam Cię, żebyś mi wszystko opowiedział, a byle szczerze, bo teraz jak jesteś zakonnikiem i Stwórca na Ciebie patrzy jeszcze mocniej niż wcześniej to przecież chyba nie wolno Ci kłamać.
   Niech wiosna szybko do Ciebie zawita.

   Նարինե

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Khor Virap, 5 maja 1699 roku

Droga Panno Narine,

Muszę się w istocie pokajać i za moją złośliwość odbywam pokutę bo żeś mi muj grzech ukazała a ja żem nie spojrzał dobrze w siebie i żem rzywił uraz niegodziwy kiedy Pan Jezus i Święta Panienka o wybaczeniu nauczają. Mam nadziejem że wybaczysz mje i Ty panno Narine. Żeśmy się z Twoim Papą nie rozeszli w pokoju jak chrześcijański wyraz nakazuje lecz w złości, słusznie we mje wymierzonej bo kociaż widzisz mje dobrze Twój Pan Papa słusznie mjał wontpliwości co do mje. Rzywie jednak nadzieję i skaładam modły ażeby zapomniał mi co złego bo żeś prawdę mje objawiła jak Anioł Boży co odwiedzał Abrahama i jego żonę rzeby im poroctwo zwjastować.

Dziś nje mogę nic malować, nawet list krutki, bo i papjeru i atramentu braki mamy. Okazało siem że list z zamuwieniami nje dotarł na czas przez te śniegi i żeśmy wsio poużywali teraz jedno reszteczki. Zresztom i czas mam ograniczony bowiem w post wjencej siem modlimy i nje mamy czasu ciszy tyle. To znaczy cisza jest calutki czas ale nje jako czas wolny. Jeno przed zaśnięciem. Próżność jezt niemiła Panu zwłaszcza podczas Postu.

Hark strasznie narzekaja na brak mjodu i wina tylko czaj pijemy i zioła gorzkie. Kawy nawet nie wolno bo pobudza za mocno i poddaje pod działanie Szatana. Tak przynajmniej mówi ojciec Artur. Znuw się obawiam że list nie dotrze na czas. Jeszczem nie umiem określać odległości tak dobrze. Złóż wjenc życzenie Hakobowi i Pani Matce i Anoush i powiedz że tenskniem.

Niech to Tryduum spłynie rzeką Boskiej mocy, otuliwszy serce Wasze spokojem i radością. Życzem Wam chwili refleksji i chwil radości spędzonych wspólnie przy rodzinnym stole. Niech Chrystus zmartwychwstały przyniesie dla Was wiosenne kwiaty radości, miłości, spokoju i szczęścia.
Tobie Narine niech Theotokos błogosławi. Nie ma dnia w którym bym nje miał Cię w modlitwach i myślach.

Twój
Տիգրան


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Przez następny tydzień Narine chodziła struta i nie chciała się uśmiechać, od rana do nocy zasępiona, z miną skrzywioną jakby jej kto gwoździ w pięty ponabijał. Na Hakoba krzyczała strasznie, bo brakowało jej cierpliwości na braterskie zaczepki, a z siostrą, nawet gdy spędzały wieczory razem, prawie nie rozmawiała i słuchała jej tylko jednym uchem, zanurzona w posępnych rozważaniach.
Zupełnie nie takiej odpowiedzi od Tigrana się spodziewała. Jakiej — nie była do końca pewna, lecz na pewno nie takiej. Enigmatycznej. Uniżonej. Wczytując się w list raz za razem, miała coraz większe wrażenie, że Tigran z niej kpił. Oczy widziały papier i równiutkie rzędy słów upstrzonych mnóstwem błędów, wyobraźnia natomiast przywoływała odrobinę zatarty, upiększony obraz chłopca, który mówił to wszystko na głos z trochę zadziornym błyskiem w oku. O, przepraszam, panno Narine, ja żem niewdzięczny, twoja jest racja, oczywiście, panno Narine, kajam się, całuję rączki, proszę o wybaczenie jak Theotokos nakazała — a na twarzy  przystojny, szelmowski uśmieszek. Rumieniła się do swoich własnych fantazji, wpół zakochana, wpół urażona, a potem odkładała list do skrzyneczki pod łóżkiem, gasiła lampę, odwracała się na drugi bok i popadała w cichy szloch, mocząc poduszkę łzami.
Jak to, rozeszli się z papą w gniewie? Za co? Za jedzenia zbyt mało? Toć przecie wystarczyło Anoush powiedzieć. Może Tigran coś popsuł, połamał nieostrożnie? Narzędzie jakie zniszczył nieumyślnie, znowu kozę zgubił? No ale ileż można kozy gubić, w końcu chłopak już tyle lat się tym zajmował, wiedział co robi. Nie potrafiła sobie również wyobrazić papy złego na to, że Tigran chce iść do zakonu. Przecież bogobojność to chwalebna cecha, a rąk do pracy w gospodarstwie zawsze się po sąsiadach znajdzie na zastępstwo, ten głupi Jeremiel, chociażby, co tak bezczelnie Tigranowe miejsce zajął.
— Ruziu?
— Tak, mała muszko?
— Myślisz, że papa lubi Jeremiela bardziej niż Tigrana? — spytała Narine, siląc się na lekki, niezobowiązujący ton. Siedziała na poduszce u stóp siostry, obydwie pochylały się nad haftami. Młodsza wyszywała krzyżykowo prosty wzorek kwiatowy na krosenku, starsza natomiast bardziej wymyślną, zdobną mereżkę na krawędzie obrusu.
— To dziwne pytanie. Czemu nad tym myślisz?
Narine wzruszyła ramionami.
— Nie wiem, tak sobie. Bo ja, na ten przykład, go nie lubię. Podlizuje się Hakobowi jak jakiś pucybut, a dla mnie bywa podły.
— Podły? No coś podobnego.
— A owszem. Nie lubię go, przeszkadza mi tutaj i tak się zastanawiałam, czy jest lepszym pastuszkiem niż Tigran, że papa go tu u nas trzyma, czy to tylko dlatego, że Tigran odszedł i się miejsce zrobiło.
— Nare, dobrze wiesz, że to nieszczęśliwy chłopiec. Ojca utracił i to w same święta, straszna tragedia. A nam wypadało gest miłości uczynić, kto więcej posiada ten więcej może podarować. O bliźnim myśl dobrze albo wcale.
— Kiedy ja nie mogę „wcale”, spokoju mi to nie daje. Ruziu, czy papa się gniewa na Tigrana, że ten wybrał posługę, zamiast mieszkać z nami? I że trzeba Jeremiela teraz od nowa uczyć wszystkiego? Przecież Tigran dobrze się trzódką zajmował. Jeremiel na pewno pogubi więcej kóz, założę się o to. Gniewa się za to, hmm? Jak myślisz?
Milczenie Ruzanny się przedłużało. Wreszcie dziewczyna westchnęła głęboko i odparła spokojnie, że nie wie.
Jeszcze tego samego wieczora, gdy Narine wypłakiwała się w poduszkę z tęsknoty, Ruzanna wspomniała o ich rozmowie matce. Trzy dni później, gdy ojciec z Hakobem pojechali wozem do Talina, matka przywołała trzpiotkę do ogrodu, usadziła ją na ławie i bardzo delikatnie jęła wyjaśniać córce pewne dorosłe sprawy, jakie mało która czternastoletnia dziewczynka uważałaby za przyjemne, wyczekiwane czy choćby sprawiedliwe.



DO BRATA SAHAKA
Ogród, pod brzózką, Włości Karmrashen
29 maja 1699r.


   Już wszystko rozumiem.
   To Ty mnie okaż łaskę i przebacz.

Po wieki Twoja

   Նարինե

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Kolejny list do panny Narine z Khor Virap nie nadszedł.
Tigran próbował coś odpisać, ale pierwsze próby rozpuściły się na papierze, atrament rozrobiony gorzkimi łzami chłopca,  czas mijał, a list palił go, jak jad żmii. W końcu poradził się ojca Artura, zrozpaczony i poczynił tak, jak powiedział mu tamten. Zrobił skrzyneczkę dziękczynną, zamknął w niej całą swoją miłość, wszystkie listy od Narine i złożył na ołtarzu Theotokos, zapieczętowane gwoździkami w wieku. Nie poczuł się lepiej, chociaż tak powiedział swojemu opiekunowi ze smutnym uśmiechem.
Minął dzień Pięćdziesiątnicy, minęła Uroczystość Wniebowzięcia. I kolejne święta. Znów przyszła zima, dużo lżejsza. Skończył się rok pański 1699 i rozpoczynało nowe stulecie. Brat Sahak modlił się codziennie pod ołtarzem, gdzie złożył swoje serce, w czasie cichej kontemplacji, aż cierpły mu kolana. Błagał Matkę Boską, aby zabrała ból, który mu towarzyszył, gdy dłonie nie miały dość pracy, a myśli dość modlitwy.  Tigran ukrywał swoją słabość przed braćmi, tłumacząc się, że to kości go bolą, bo rośnie. Nie kłamał, czasami ból był tak mocny, że już nawet nie myślał o Narine. Najczęściej jednak właśnie to robił, żeby odwrócić myśli od złego.
Gdy nadszedł kolejny maj i minął rok od jej wiadomości, a świat zakwitł kwieciem, zebrał z polany bukiet kwiatów. Ułożył go obok skrzyneczki. Dla Theotokos. I dla Narine. Modlił się całą noc i ojciec Artur zastał go na wpół śpiącego pod ołtarzem. Powoli mijała jednak głęboka rozpacz, zostawał jedynie szary smutek, wypłowiały, jak jego habit, ale wciąż obecny. Monotonia życia przetykana kolorowymi nićmi pielgrzymów, poetów i uczonych, którzy szukali natchnienia w monastyrze. Sahak okazał się pilnym uczniem, a opat coraz mniej dawał mu obowiązków w klasztorze na rzecz edukacji. Języki, malunki, filozofia, historia, astrologia. Nadal jednak Tigran często pasał kozy, bo lubił bose wycieczki po skalistych ścieżkach i widoki, jakie oferowały halle. I tak minął kolejny rok.
I kolejny.
I kolejny.
Przyszła kolejna zła zima. Nie mroźna, ale pełna śnieżnych zamieci. A gdy śniegu jest wiele, ogromne są również roztopy. Wiosna 1702 roku okazała się tak samo wyczekiwana, jak i przerażająca. Strumienie trwały brzegi, wody wylewały, nadchodziła powódź. Braciszkowie byli bezpieczni, na swojej górze, wśród wysokich średniowiecznych murów, ale nie wioski u podnóża. Otwierali więc swoje bramy na kolejnych uciekinierów, szykowali miejsca w refektarzu, w salach nauki, w końcu też umieszczali ludzi w celach, samemu gnieżdżąc się w zbyt małych przestrzeniach.
Starsi mnisi gotowali kotły zupy, rozdzielali obowiązki, udzielali nauk, podczas gdy młodsi, w tym Tigran, schodzili na dół, pomagając mężczyznom z wiosek zbierać dobytek i przenosić na wyższe partie.
A wody wzbierały, nurty przybierały na sile i zaczęły padać ulewne deszcze, utrudniając ucieczkę. Łydki brata Sahaka piekły, gdy po raz kolejny przemierzał tę samą trasę pod górę. Habit na jego grzbiecie ciążył od wody, podobnie jak mały chłopiec, który zemdlony płaczem, siedział mu na barkach, z głową na jego głowie. Oprócz niego Sahak ciągnął wózek młodej matki, która z torbami szła u jego boku, opowiadając mu o tym, co zbroił jej synek, próbując dodać wszystkim otuchy.
Wtedy brat Sahak zaczął kaszleć.



Ojciec Artur z Khor Virap
Do Szanownej Pani na Włościach Karmrashen, Varseh Margaryan

Khor Virap, 1 czerwca 1702
Szanowna Pani Varseh Margaryan!

Z przykrością  zawiadamiam, że brat Sahak, znany Pani jako Tigran, niedługo uda się do Domu Ojca. Podczas swojej świętej posługi wobec najbardziej pokrzywdzonych i ubogich, jak nakazuje Pan Jezus, gdy okoliczne wsie zalała powódź, brat Sahak pomagał swoją siłą, przez co złożyła go choroba i od trzech Niedziel zmaga się z potami, gorącem i gaśnie.

Z jego opowieści wiem, że trzymał w sercu i w modlitwie Panią i Pani rodzinę i była Pani mu bliska, niczym matka, której nie poznał, dlatego wedle życzenia brata Sahaka, ślę ten list, abyś znała jego losy.

Niech Pan, w Trójcy Świętej Jedyny i Theotokos czuwają nad Tobą
Ojciec Artur


_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Nare, nie wygłupiaj się, proszę, otwórz drzwi.
Bielizna, halka, zapasowe trzewiki na nabożeństwa, chusta na głowę… nie, dwie chusty. I sweter, jest środek lata, ale nocą może być chłodno.
— Narine, skowronku, słyszysz?
Jedwabne chustki, szczotka, olejek, wstążki. Czepiec, welon. Obrazek Świętej Matki i czotka. Zerwała się nagle, sięgnęła do szuflady w toaletce i wyjęła zdobione kamyczkami drewniane puzderko, w którym trzymała otrzymaną od matki i babek biżuterię. Nie miała własnego złota, a przecież musiała wziąć ze sobą coś na wypadek, gdyby przyszło jej komuś płacić. A nuż koniom coś się stanie po drodze albo trzeba będzie łożyć na nocleg i popas, nigdy nie wiadomo. Pożyczę od papy zegarek, pomyślała. Pożyczę, a potem powiem, że w kuchni mu się zapodział i pod kredensem go znalazłam. Albo w ogóle nic nie będę mówić, a przy powrocie cisnę go po złości do rzeki i niech przepadnie. Tylko żeby Jeremiel na nią nie naskarżył. Przygryzła wargę, patrząc w swoje odbicie w lustrze toaletki. Zrobiła niewinną minę, lekko wysunęła dolną wargę. Zgarnęła kosmyk czarnych włosów i zaczesała go za ucho, celowo czyniąc gest przesadnie powłóczystym i odsłaniając kawałek szyi. Zatrzepotała rzęsami.
Po mniej więcej dwóch latach od dnia, w którym ojciec wziął chłopca na parobka, Narine i Jeremiel przestali wreszcie drzeć koty. Dziewczynka pastwiła się nad synem zmarłego Micajaha niemiłosiernie, nienawidziła go szczerze i płomiennie za to, że zajął miejsce Tigrana we dworku i za nic w świecie nie dała się przejednać. Trwało to do czasu, gdy Hakob znów zachorował poważnie, wówczas to Jeremiel okazał Nari trochę sympatii, braterskiej, jak jej się na początku wydawało. Później zrozumiała, że chłopiec skrycie się w niej durzył i całe to dokuczanie było jedynie końskimi zalotami. Prawie szesnastoletnia wówczas panienka Narine, mądrzejsza w zakresie nie tych spraw, którymi powinna się była interesować, chętnie wykorzystywała adoratora, prosząc go o różne drobne, nieszkodliwe przysługi i dotrzymywanie swoich tajemnic. Ku jej zdziwieniu, Jeremiel tajemnic owych dotrzymywał, nie wydawał ich Hakobowi, z którym się przyjaźnił. Owinęła go sobie wokół palca.
Teraz planowała ubłagać go, żeby oporządził konie i w sekrecie przed jej rodzicami zabrał ją w daleką drogę do Khor Virap. Nie wiedziała, jakim cudem matka dowiedziała się o jej zakusach, lecz to niczego nie zmieniało. Pojedzie do monasteru i koniec, bez dyskusji. Jej pierwszy prawdziwy przyjaciel cierpiał potwornie i oddawał ducha na twardej zakonnej pryczy. Tak młodo, zbyt młodo! Nikt nie powinien umierać w takim wieku, jeszcze tyle życia przed nimi. A to wszystko przez nią. Gdyby nie ona, ojciec nie wygnałby biednego Tigrana i nie zamknąłby go w zimnych murach, gdzie codziennie kazano mu wstawać przed świtem, klęczeć na grochu i gdzie brakowało nawet papieru na listy. Serce jej pękało, wyrzuty sumienia rozdzierały ją na strzępy.
— NARE! Na litość boską, natychmiast otwórz te drzwi! Do grobu mnie doprowadzisz, dzierlatko!
Narine zacisnęła mocno zęby. Jej odbicie w lustrze nagle zhardziało, romantyczne roztrzepanie zniknęło z twarzy i ustąpiło twardemu, nieustępliwemu spojrzeniu pod ciemnymi, ściągniętymi gniewnie brwiami.
Pojedzie tam, choćby ojciec miał ją wydziedziczyć, oddać do sióstr, albo, co gorsza, wydać za mąż za karę. Nic jej to nie obchodziło. Wzięła głęboki wdech i podeszła do drzwi, żeby otworzyć matce.
— Jeśli mnie bodaj odrobinkę miłujesz, Matko, daj mi się chociaż z nim pożegnać zanim Bóg go zabierze — wypaliła od razu przez szparkę w drzwiach. — Albo to, albo niech Bóg i mnie zabiera.



Wóz kolebał się miarowo na boki, staczając się powoli ze zboczy po nierównej drodze. Varseh siedziała na ławeczce w cieniu pod płóciennym daszkiem kibitki i śpiewała na głos, Narine natomiast przycupnęła na brzegu wagonu z nogami spuszczonymi nad ziemię i machała nimi, zanurzona we wspomnieniach. Myślała dużo o tym, co działo się w jej życiu w ciągu trzech lat, od kiedy dowiedziała się od matki gorzkiej prawdy i przestali z Tigranem wymieniać listy. Pamiętała jakby to było wczoraj, jak padła przed matką na kolana i błagała, by ta pozwoliła jej odwiedzić chłopca po raz ostatni. Chciała go przynajmniej przeprosić, usłyszeć od niego, że jej wybacza — lub też nie, cokolwiek by wybrał, musiałaby to zaakceptować, chciała po prostu by powiedział jej to w twarz. Tak bardzo za nim tęskniła, że wymykało się to zdrowemu rozsądkowi. Śniła o nim noc w noc i budziła się płacząc.
Niczego jednak nie ugrała. Później w akcie desperacji odgrażała się, że i ona w takim razie pójdzie do zakonu i będzie po kres swojego życia bić czołem w zimną posadzkę gdzieś w górskiej twierdzy, złoży śluby milczenia i już nigdy, przenigdy do nikogusieńko się nie odezwie.
Histeria minęła, takoż i pragnienie zostania siostrą zakonną. Czas płynął. Ruzanna wyszła za mąż i zmieniła dom, miała teraz dwadzieścia trzy lata i była drugi raz przy nadziei. Pisywała, że jest bardzo szczęśliwa, ale Nari była święcie przekonana, że Ruzia w swoich listach wierutnie kłamie. Jak ktokolwiek na tym świecie mógł być naprawdę szczęśliwy, skoro Narine nie była? Ona była smutna, więc inni też powinni.
Wtedy matka nie dała się przebłagać. Teraz też na początku odmówiła, tłumacząc, że w dolinach przez roztopy i powodzie nie było bezpiecznie. Na dodatek Hakob znów źle się czuł i nie chciała go zostawiać. Nari stwierdziła wówczas, że jeśli nie dla Tigrana, to na służbę Panu Bogu winna ją puścić, pozwolić pomagać bliźnim, którzy się chronili w monastyrze. Chciała przywieźć im odzież, pledy, tkaniny i bandaże, rozdać dobra domowe i swoją starą konfekcję, z której już wyrosła, chciała oferować ręce gotowe do pracy. Mogła pomóc gotować i karmić, opiekować się dziećmi powodzian. Niczego takiego nie potrafiła robić wprawnie, ale za to umiała dbać o chorych i słabszych. Nauczyła się tego przy często podupadającym na zdrowiu starszym bracie.
Wieźli przeto kibitką własności, których Margaryanowie posiadali w nadmiarze: naczynia, samorobne sery, kanki z mlekiem, czesaną wełnę, skóry, korzenie i bulwy, wypchane słomą laleczki i wystruganych z drewna ułanów na konikach. A Narine modliła się w rytm kołysania wozu, by Theotokos pozwoliła jej zdążyć do Tigrana.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sahak Darbinyan

Sahak Darbinyan
Liczba postów : 904

Najpierw mogła zobaczyć potężny masyw Araratu, który stawał się niemożliwie ogromny z każdą przebytą stają. Górował nad wszystkim swoją bielą wiecznych śniegów, groźnymi skałami, obiecującymi śmierć wędrowcom, którzy mieliby śmiałość wspinać się na jego szczyty. Pośród ogromu wzgórz, na bezpiecznych drogach, łatwo dało się obserwować pokłosie zbyt wielkich dla ziemi roztopów. Ponad tafle tymczasowych jezior wystawały dachy domów, po wodzie pływał zniszczony dobytek i napęczniałe od gazu zwierzęta, które nie zdążyły zbiec przed okrutnym losem. Na szczęście deszcze już zaprzestały opadów i woda z wolna zaczynała się cofać, ale nijak dało się określić, kiedy znikną mijane przydrożne obozowiska, gdzie w kolorowych namiotach koczowały całe grupy pozbawione dachu nad głową.
Pierwszym znakiem, że są blisko Khor Virat okazał się brak tymczasowych siedlisk. Wszyscy, którzy byli dość blisko, aby dotrzeć do tego etapu, schronili się właśnie w klasztorze, gdzie braciszkowie mogli dopomóc medykamentami, czystą wodą ze studni, kuchnią oraz łaźnią. I teraz niewielki klasztor otoczony murem przypominał bardziej festyn. Plac dookoła maleńkiej cerkwi wypełnił się takimi samymi namiotami, w których spano i trzymano swój dobytek. Po prowizorycznych uliczkach, które organicznie wytworzyły się między przejściami biegały dzieci, a kobiety z wielkimi koszami prania rozwieszały koszuliny, halki i inną bieliznę na rozciągniętych sznurkach. Przy zewnętrznym murze mężczyźni kończyli zbijać kolejną zagrodę dla uratowanych zwierząt, oznakowanych farbami oraz wstążkami. Między kolorową gawiedzią przechodzili mnisi. Było ich mniej, niż można się spodziewać, ale wyróżniali się czernią swoich luźnych habitów, krzyżem na piersi i długimi brodami. Zakonnicy chodzili bez pośpiechu pomiędzy uciekającymi przed powodzią, niektórzy coś spisywali, inni pomagali przy chorych, a jeszcze ktoś inny służył ramieniem do płaczu i rozmową.
Gdy wóz, którym jechała Narine, zatrzymał się przed bramą, bo dalej nie było sposób jechać, zaraz skierował się do nich przysadzisty mnich, kołysząc się lekko w kaczym chodzie, uwydatnionym przez pękaty brzuch. Mężczyzna miał niesamowicie przyjazną twarz, miły uśmiech i bardzo błękitne oczy, niespotykane na tym terenie. Musiał mieć więcej niż czterdzieści lat, ale ciężko było to określić, bo dzięki tuszy, zmarszczki nie były aż tak widoczne. A te miał na pewno od uśmiechu, który swoim ciepłem mógłby stopić Ararat.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, Maryja Zawsze Dziewica i wszyscy Święci! — zawołał donośnym tonem, przyspieszając kroku i machając do nich. — Nie mamy już zbytnio miejsca na obozy, ale na pewno jakoś dopomożemy. Nie spodziewaliśmy się już żadnych przybyłych, z daleka chadzacie? Prędko, prędko, ugrzejta się w kuchni, akurat robim zupę, ha, jak codziennie — mówił szybko brat Anton, nie dając dojść kobietom do słowa. Dopiero gdy zrobił pauzę, aby kogoś zawołać, wtrąciła się Varseh.
Przyjeżdżamy z majątku Margaryanów, którego jestem panią, aby dopomóc bardziej potrzebującym.
Zdumiały ojciec Anton zmrużył oczy, wzrok miał już nie ten, co kiedyś. Wtedy dopiero zauważył piękne kamizele z futra i kubrak na grzbiecie kobiety, jak dostojnie się nosiła.
Proszę o wybaczenie, pani Margaryan! Niech Bóg i Theotokos wynagrodzą w błogosławieństwie i dzieciach, niech będą ci dzięki za tak chrześcijańskie zachowanie. —Odwrócił się w stronę placu i zawołał: — Artur! Hark!
Hark, który najwidoczniej, pomimo gróźb, nie zdecydował się na ucieczkę z klasztoru, był chłopcem drobnej kości, o nieco odstających uszach i nierównej brodzie, zdecydowanie trzymanej ze względu na zasady zakonu, nie urodę oraz nieco spiczastym nosie. Uśmiechnął się promiennie do pani Varseh i również ją pozdrowił, gdy brat Anton przedstawił sytuację. Pomógł kobietom zsiąść z wozu, puszczając przy tym do Narine oczko, za co został dobrodusznie nazwany łobuzem przez drugiego zakonnika.
Wtedy nadszedł ojciec Artur, poważny jegomość o orlim nosie, o twarzy niezbyt starej, ale naznaczonej słońcem i niepogodą oraz głębokimi cieniami zmęczenia.
Pani Margaryan, nie spodziewałem się pani tak prędko. Chyba wyprzedziła pani swoją wiadomość. A to musi być pani córka? — przyglądał się badawczo Narine, która swojego czasu narobiła jego podopiecznemu tyle kłopotu.

_________________
So, take me back to Constantinople
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach