Liczba postów : 400
Bal w pewnym momencie znudził Maurice’a. Miał dosyć tego wszystkiego, szczególnie po wpadce z Idą. Dlatego też udał się do serca nocy, aby po prostu się naćpać w warunkach wampirzych. W klubach to nie lubił. Ludzie z dnia na dzień coraz bardziej szaleli, a jedynie Maurice zostawał taki sam. Czyli bezduszny, zimny (i to dosłownie), a na dodatek nieempatyczny. W tych trzech rzeczach był przewidywalny, reszta jego aspektów zostawała zawsze pod znakiem zapytania. A zresztą, to i tak nie mógł samochodu zostawić na balu.
Wszedł do środka sam, bo wiedział, że i tak znajdzie zaraz znajomą twarz. I tak też było. Gdzieś niedaleko stał Egon. Łowca rodziny Scaletta był enigmą dla Maurycego. Jakim cudem on jeszcze nie wpadł w poważne tarapaty, zastanawiało blondyna godzinami. Hoffman nie był fanem etyki pracy Egona i nie ukrywał tego. Aczkolwiek, wiedział że z nim bawić się można od nocy do rana i to bez przerwy. Nie musieli w tym przypadku mieszać w to pracy. W końcu przyszli na imprezę, a nie na konferencję. Nawet Maurice nie był na tyle sztywny, żeby wyrzucać swoje gorzkie żale, w obliczu ćpania. Podszedł więc do mężczyzny i przywitał się z nim ciepło (jak na niego).
- Egon! – Zagadał go stając naprzeciwko sporo niższego mężczyzny. – Sam czy z kimś? – Spytał, bo to było akurat ważne. Nie chciałby psuć randki młodszemu znajomemu, a tym bardziej nie chciałby się mieszać w jakieś inne spotkania. Gdyby ktoś dołączył do Egona, to by szybko spierdzielił. Nie miał ochoty na jakieś większe integracje. Kątem oka dostrzegł Idę z Tahirą, znowu ta baba z kimś kogo lubił. No cóż, pogodził się dawno, że ten mały klan trzymał się razem i nie mógł spodziewać się niczego innego. Czasem zastanawiał się, czy gdyby nie fakt, że nienawidził laborantki, to co by było? Czy by próbował ją poderwać na jedną noc? Wypierał tę myśl, ale podejrzewał, że tak by było. Sam pomysł, że w jakiejś innej rzeczywistości by się z nią przespał, sprawiła że zamiast mieć zblazowaną minę, nagle miał skrzywioną. Biedny Egon mógł pomyśleć, że to do niego, co się mijało z prawdą.
Wszedł do środka sam, bo wiedział, że i tak znajdzie zaraz znajomą twarz. I tak też było. Gdzieś niedaleko stał Egon. Łowca rodziny Scaletta był enigmą dla Maurycego. Jakim cudem on jeszcze nie wpadł w poważne tarapaty, zastanawiało blondyna godzinami. Hoffman nie był fanem etyki pracy Egona i nie ukrywał tego. Aczkolwiek, wiedział że z nim bawić się można od nocy do rana i to bez przerwy. Nie musieli w tym przypadku mieszać w to pracy. W końcu przyszli na imprezę, a nie na konferencję. Nawet Maurice nie był na tyle sztywny, żeby wyrzucać swoje gorzkie żale, w obliczu ćpania. Podszedł więc do mężczyzny i przywitał się z nim ciepło (jak na niego).
- Egon! – Zagadał go stając naprzeciwko sporo niższego mężczyzny. – Sam czy z kimś? – Spytał, bo to było akurat ważne. Nie chciałby psuć randki młodszemu znajomemu, a tym bardziej nie chciałby się mieszać w jakieś inne spotkania. Gdyby ktoś dołączył do Egona, to by szybko spierdzielił. Nie miał ochoty na jakieś większe integracje. Kątem oka dostrzegł Idę z Tahirą, znowu ta baba z kimś kogo lubił. No cóż, pogodził się dawno, że ten mały klan trzymał się razem i nie mógł spodziewać się niczego innego. Czasem zastanawiał się, czy gdyby nie fakt, że nienawidził laborantki, to co by było? Czy by próbował ją poderwać na jedną noc? Wypierał tę myśl, ale podejrzewał, że tak by było. Sam pomysł, że w jakiejś innej rzeczywistości by się z nią przespał, sprawiła że zamiast mieć zblazowaną minę, nagle miał skrzywioną. Biedny Egon mógł pomyśleć, że to do niego, co się mijało z prawdą.
milestone 250
Napisałeś 250 postów!