Egon & Maurice

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Bal w pewnym momencie znudził Maurice’a. Miał dosyć tego wszystkiego, szczególnie po wpadce z Idą. Dlatego też udał się do serca nocy, aby po prostu się naćpać w warunkach wampirzych. W klubach to nie lubił. Ludzie z dnia na dzień coraz bardziej szaleli, a jedynie Maurice zostawał taki sam. Czyli bezduszny, zimny (i to dosłownie), a na dodatek nieempatyczny. W tych trzech rzeczach był przewidywalny, reszta jego aspektów zostawała zawsze pod znakiem zapytania. A zresztą, to i tak nie mógł samochodu zostawić na balu.

Wszedł do środka sam, bo wiedział, że i tak znajdzie zaraz znajomą twarz. I tak też było. Gdzieś niedaleko stał Egon. Łowca rodziny Scaletta był enigmą dla Maurycego. Jakim cudem on jeszcze nie wpadł w poważne tarapaty, zastanawiało blondyna godzinami. Hoffman nie był fanem etyki pracy Egona i nie ukrywał tego. Aczkolwiek, wiedział że z nim bawić się można od nocy do rana i to bez przerwy. Nie musieli w tym przypadku mieszać w to pracy. W końcu przyszli na imprezę, a nie na konferencję. Nawet Maurice nie był na tyle sztywny, żeby wyrzucać swoje gorzkie żale, w obliczu ćpania. Podszedł więc do mężczyzny i przywitał się z nim ciepło (jak na niego).
- Egon! – Zagadał go stając naprzeciwko sporo niższego mężczyzny. – Sam czy z kimś? – Spytał, bo to było akurat ważne. Nie chciałby psuć randki młodszemu znajomemu, a tym bardziej nie chciałby się mieszać w jakieś inne spotkania. Gdyby ktoś dołączył do Egona, to by szybko spierdzielił. Nie miał ochoty na jakieś większe integracje. Kątem oka dostrzegł Idę z Tahirą, znowu ta baba z kimś kogo lubił. No cóż, pogodził się dawno, że ten mały klan trzymał się razem i nie mógł spodziewać się niczego innego. Czasem zastanawiał się, czy gdyby nie fakt, że nienawidził laborantki, to co by było? Czy by próbował ją poderwać na jedną noc? Wypierał tę myśl, ale podejrzewał, że tak by było. Sam pomysł, że w jakiejś innej rzeczywistości by się z nią przespał, sprawiła że zamiast mieć zblazowaną minę, nagle miał skrzywioną. Biedny Egon mógł pomyśleć, że to do niego, co się mijało z prawdą.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 881
Cóż, po tym jak jego „złota dama” musiała zostać wręcz wyniesiona z przyjęcia, Egon już w zasadzie nie musiał sprawiać żadnych pozorów. Część oficjalna była za nimi, a za chwilę większość towarzystwa będzie tak nabombiona, że i tak nikt nie będzie pamiętał co też odwalił Cadieux. Szkoda tylko tak szaleć w pojedynkę, więc młody wampir przez dobrą chwilę rozglądał się za siostrzyczką, aby wraz z nią siać chaos, ale… gdzieś ją wsysło. Wiadomo szlaja się nie wiadomo gdzie kiedy jest potrzebna.
Dlatego też dość nietypowo bo z szerokim uśmiechem odnotował obecność Maurice’a.
-Maurice!- dalej się szczerzył jakby szczękościsku dostał. Przy okazji też prezentował swoje nienaganne uzębienie, z którego był wyjątkowo dumny.
Młody Cadieux wiedział doskonale co Łowca Draculów o nim myśli i… absolutnie się tym nie przejmował. Był skuteczny? Był. A że robił więcej zamieszania przy okazji? Taki miał styl. Jeśli komuś zależało na większej dyskrecji to albo to mówił Egonowi drukowanymi literami albo wysyłał Halide. Proste.
-Teraz już sam.- powiedział. -A co? Szukasz randki? Pomóc Ci kogoś wyrwać?- jego wzrok powędrował zaraz tam gdzie patrzył Hoffman. Wcale go nie zdziwiło, że dojrzał tam Tahirę z kimś balującą. Wszystko wskazywało na to, że jego bratanica bawiła się dzisiaj rewelacyjnie. Zanim jednak zdążył powiedzieć coś [s]nie[/s]mądrego na ten temat dojrzał wykrzyw na twarzy Maurice’a.
-No wiem, wiem. Co poradzę. Leticia mnie zmusiła, żeby to założyć- oznajmił zrezygnowanym tonem.

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Uśmiech Egona stanowił piękny kontrast do zblazowanej miny Maurycego. To nawet nie chodziło o młodszego łowcę, on po prostu miał taki wyraz twarzy i nie zmieniał się z byle okazji. Także widząc proste ząbki chłopaka, zdziwił się taką nagłą ekspresją szczęścia, którego nie umiał nawet podzielić. Wiedział, że to nie jego widok wprowadził Egona w taki stan. A jednak zazdrościł, że po prostu umiał się tak cieszyć. Czasem chciał móc być szczęśliwym przez proste rzeczy. Jednak te 200 lat życia go znieczuliło i wprowadziło w wieczny stan obojętności. Może w innej rzeczywistości Maurice nie był nieczułym dupkiem?

- Randki? Szukam rozrywki. Jakbym chciał się ruchać to bym nie szedł do Ciebie mój drogi. –
Odparł nawet lekko rozbawiony założeniem kolegi. Dopiero co włożył na oczach ojca babie rękę w dekolt, a ten myślał, że szuka kolejnej. Miał cichą nadzieję, że Egon tego nie widział, bo nie chciał dostawać niepotrzebnych komentarzy. Wystarczyło mu ryzyko, że Silvan był świadkiem, co mogło potwierdzić to jego gwałtowne upuszczenie czegoś. Maurice wpadał już w paranoję, ale nie potrafił na to poradzić. Przecież spoufalał się z wrogiem na środku parkietu! A to, że to była akcja ratunkowa, to już nikt nie wiedział.

- Nie chodzi mi o twój garniak stary, ekstrawagancki, tak. Czy w moim stylu? Nie. Ale noś co chcesz. Mi chodzi o tę francę, czy ona musi wszędzie łazić tam, gdzie ja? – Odparł mając na myśli Idę. Każdy chociaż trochę zaznajomiony z sytuacją Silvana, jego byłej laborantki i syna, wiedział że tam był mocny kwas. Cały mini klan Draculi, czyli Cerise, Carol, Renata, Silvan jak i Ida. Wiedział, że Maurice nie lubił swoich pseudo sióstr i nigdy by ich tak nie traktował. Syndrom jedynaka, czy coś. – Chcesz się naćpać? – Spytał prosto z mostu.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 881
Och powiedzmy, że Egon po prostu wybrał zupełnie inną filozofię życia od Maurice. Wolał przeznaczyć swoją nieśmiertelność na dobrą zabawę, jakakolwiek by ona nie była, a że czasem wpadał w kłopoty? No trudno.
-No ja nie wiem, zawsze mogłeś chcieć wyhaczyć wyjątkowo poważną pannę i przez kontrast ze mną wypadłbyś jeszcze bardziej drętwo niż zazwyczaj- podsunął tylko jedno z wielu możliwych wyjaśnień po co byłby mu potrzebny Egon w takiej sytuacji.
Cóż, Cadieux na pewno nie widział wyskoku Hoffman’a. Powiedzmy, że chwilowo był bardziej zajęty tym co się dzieje wokół niego, a nie tym co wokół innych.
-Problem polega na tym, że nie chcę- wyznał. -Leticia mnie zmusiła- dodał jeszcze dla wyjaśnienia. W końcu Egon zazwyczaj nie robił rzeczy wbrew sobie.
Wampir znów spojrzał w kierunku, w którym wcześniej spoglądał Maurice na Idę i Tahirę. Słusznie wydedukował, że raczej nie chodzi mu o jego krewniaczkę tylko o jej chwilową towarzyszkę.
-No wiesz. Nie żeby coś, ale tutaj jest dość ograniczone miejsce, gdzie można się znajdować. Poza tym czy to raczej nie ty chodzisz za nią?- wyszczerzył się jeszcze szerzej o ile to było możliwe- coś mi się wydaje, że mogła być tu wcześniej od Ciebie.- dodał tylko tak dla wyjaśnienia skąd w ogóle taki pomysł.
-Chcę- przytaknął. Maurice nie powinien być zaskoczony, że Egona nie trzeba było namawiać. -Tylko wiesz. Jesteś już dwa jabłuszka w tyle. Chyba, że chcesz coś innego? - nie wszystko miał co prawda dostępne tu i teraz, ale zawsze mógł kogoś wysłać po ciekawsze specyfiki. Jakby nie było Egon mieszkał w posiadłości Scalettów i tu także miał swój mały składzik różnych ciekawych rzeczy. Choose your poison, czy coś.

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 781
Post osadzony dzieje się po wszystkich wątkach na evencie: tych zakończonych i niedokończonych. Nie wpływa na zagrożenie życia postaci: jej jakąkolwiek krzywdę psychiczną czy fizyczną. Nie blokuje również bilokacji. Jest wyłącznie informacją, którą gracze mogą, ale nie muszą wykorzystać.

Zabawa trwała w najlepsze. Zarówno na górze jak i na dolnych poziomach obiektu toczyły się rozmowy, tańce i wszystko to, co aktualnie zajmowało umysł istot nadnaturalnych. Nic nie zwiastowało katastrofy, a rzeczone żelki i ciasteczka - stanowiły wyłącznie miły dodatek do całej zabawy: nikogo nie miały prawa otruć ani zaszkodzić w żaden inny sposób. Jedynym zaskoczeniem mogło być spięcie sieci elektrycznej, które doprowadziło do chwilowej, góra minutowej utraty prądu. Zgasły światła, nagłośnienie - wszystko co “żywiło” się energią elektryczną. Wtem po zaciemnionej sali rozszedł się odgłos - przypominał uderzenie tudzież upadek czegoś bądź kogoś na podłogę - dokładnie na główny parkiet, po którym tańczyli nadnaturalni – potem wrócił prąd.
Oczom wszystkich zebranych na sali głównej (balowej) miał ukazać się trupek: dla jednych człowiek nieznany, innych – przede wszystkim z rodu organizatorów bankietu: Tomas, prawa i lewa ręka samego Szczęściarza.
Ciało było pocięte w... Nazwijmy to finezyjny sposób: rana na szyi, wzdłuż rąk i na brzuchu. Całość przypominała rany tysiąca cięć. Niechlujnie rzucony mężczyzna wypuścił z dłoni coś na wzór klucza.
- Drogie Panie... Drodzy Panowie – Mili wszyscy! Radujcie się bankietem miast niszczyć moje dzieło! Niech to ciało będzie Wam przestrogą. Powiadam Wam: nie rujnujcie mojej sztuki, bo ja i tak ją dokończę! - w nagłośnieniu głównej sali – i zapewne tym na dole, z którego korzystał DJ, rozbrzmiał się donośny męski głos. Jego właściciela nigdzie nie było widać, ale kto wie - może był blisko? Ten sposób morderstwa i paranoja w głosie. Czy mógł to być morderca z Paryża? Czy w ten sposób sprawdziła się wiadomość, którą Sahak swego czasu wysłał do Szczęściarza?
Po przemowie głos umilkł. Wszystko tak jakby pojawiło się szybko i zniknęło szybko: wróciło do... Względnej normy z dodatkiem trupa?

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice nie był drętwy. On tylko takiego pozorował tak skutecznie, że chyba nie było żadnej żyjącej osoby, która mogłaby stwierdzić, że on to duch rozrywki, tańca i balu. Aczkolwiek, miał tę swoją zabawową stronę, której po prostu nie pokazywał. Taki był jego wybór artystyczny, jeśli chodziło o wielką kreację Maurice’a Hoffmana i tego się trzymał. A był raczej konserwatywny w swoich decyzjach.

- Nie szukam żadnych panien, Egon. To tylko problem. Potem Ci taka chce się wiązać i wchodzą te krokodyle łzy. Już i tak mnie tu znają. – Odparł ignorując obelgę. Co mu zależało? Żeby jakiś chłopak myślał, że on jest emblematem rozrywki? No nie. Blondyn miał to do siebie, że miał gdzieś opinie innych. Popatrzył jeszcze raz na strój drugiego łowcy i podniósł wręcz brew. No była to odważna próba gatunku. Już rozumiał, że został do niej zmuszony. Maurice by się nie dał, a w życiu. On nawet much nie nosił, bo mu przeszkadzało coś tak blisko szyi, a co dopiero cały zestaw, jaki miał Cadieux.
- O tym mówię, kobiety to problem, ja wiem co mówię, wierz mi – odparł facet co w życiu nie miał prawdziwej dziewczyny, a swoich sióstr nie traktował jak sióstr. On miał ewidentny problem z relacjami międzyludzkimi, a jeszcze dawał porady. No przyganiał kocioł garnkowi, inaczej tego się nie dało opisać.

- Szczegóły, to są szczegóły Egon – zbył temat machnięciem dłoni. Co on będzie się rozwodził nad antypatią, którą darzył swoją pseudo siostrę, Idę? Wolał to dusić w sobie, a nie zawracać innym głowę. Poza tym, nie lubił się dzielić prywatnymi przemyśleniami, uważał to za zbędne.
- Dwa jabłka? Daj mi chwilę, ale jakbyś miał coś jeszcze to wiesz, ja zawsze chętny. Tylko nie opiaty. – Odparł i powędrował po jabłka. Akurat trafiło mu się pobudzające, więc pijąc z pierwszego krew, powoli czuł kopa. Po spożyciu drugiego, miał już siły za trzech. Maurice nie pierwszy raz próbował takich specyfików, więc nie odwalał, ale po prostu czuł większą energię i chęć do zabawy. Musiał ją kontrolować, bo inaczej spuściłby jeszcze maskę sztywniaka.

- No i to jest to czego potrzebowałem! Na górze był szampan z truskawkami, rozumiesz? Zabić nas chcieli. – Mówił o sobie i ojcu. Były to jakieś głupoty, ale on już tak miał. Pod wpływem pieprzył farmazony i narzekał na małe rzeczy. Nie raz robił się nad podejrzliwy. No Maurycy nie powinien był pić więcej jabłek.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 881
Widocznie Maurice i Egon wybrali dwie przeciwstawne sobie kreacje. Młodszy wampir ewidentnie uchodził za bardziej rozrywkowego, ale to nie oznaczało, że nie było go stać na chwilę powagi. Wiadomo.
-Oj tam problem. W odpowiednim momencie robisz za ostatniego sukinsyna i masz spokój. Nawet do Ciebie nie podejdzie- wzruszył ramionami. Jednak nie wdawał się w dalszą dyskusję. Nie mógł przecież twierdzić, że kobiety to problem, skoro w jego rodzinie to Egon był jednym z większych problemów, więc chyba nie powinien się wypowiadać na ten temat. Tak na wszelki wypadek.
Przewrócił oczami, kiedy Maurice zastrzegł, że nie chce opiatów. Nie to nie, jego strata. Akurat całkiem dobrej jakości trafił w jego łapki, przy okazji likwidacji jednego bardzo dociekliwego człowieka. No wiadomo, że musiał przy okazji skorzystać, nie?
Kiedy jego towarzysz poszedł szukać jabłek, Egon przez chwilę grzebał w jednej z kieszeni, aż wyciągnął to czego szukał i to czego nie szukał. Dwie strunowe torebeczki, w jednej był biały proszek, w drugiej zaś coś co wyglądało na pudrowe cukierki. Zalety bycia wampirem? Nie trzeba się martwić o przedawkowanie, a w większości wypadków porządny drink z krwi niweluje nieprzyjemne efekty uboczne na drugi dzień. Chwała wampirzej regeneracji!
-Ecstasy, częstuj się- sam wziął jednego „cukierka”, a woreczek z resztą zawartości podał Maurice. Drugi woreczek powędrował do kieszeni. Przyda się innym razem.
-Oj tam nie było tak źle. Wiesz te wszystkie antyczne wampiry mogłyby nie podołać czy coś. Daj dziadkom luz. Poza tym wiesz, cieszmy się, że mój brat nie dał jakiegoś mszalnego wińska. Niedobre to. Pfuj. Tego szampana dało się chociaż wypić jak soczek.- aż się skrzywił na samą myśl. Kiedyś próbował. Okropność.

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- W odpowiednim momencie? – Przecież Maurice zawsze był całkowitym sukinsynem. Nawet zdawał sobie z tego sprawę i mu to nie przeszkadzało. Tak między bogiem, a prawdą to dla niego wszyscy byli problemem. Męczyli go inni swoją głupotą i było mało osób, z którymi na dłuższą metę wytrzymywał. Dlatego też racjonował sobie spotkania ze znajomymi, aby przypadkiem go nie wkurzyli. Takim sposobem mógł zachowywać dobre relacje albo przynajmniej poprawne bez ryzyka wybuchnięcia. Mężczyzna zignorował przewrócenie oczu w wykonaniu Egona, ponieważ nie zamierzał się tłumaczyć z własnych postanowień. Jakby chciał się wyciszyć, to by poszedł spać, a nie stał w Sercu Nocy. Nie przejmował się opinią innych, a w szczególności, gdy chodziło o dobór narkotyków. Maurice ćpał jeszcze jak rodziców młodszego wampira nie było na świecie. Nie będzie go młodziak pouczał.

Wróciwszy z poszukiwania odurzających jabłek, dostrzegł małe ‘’cukierki” w dłoni Egona. Pokiwał na ich widok głową, co miało zastąpić uśmiech. Lubił ecstasy, szczególnie w klubach. A skąd miał wiedzieć, że za jakiś czas impreza zostanie brutalnie przerwana? No nie miał pojęcia. Dlatego też wziął jedną tabletkę od kolegi i go połknął.
- Dzięki młody, jeśli chodzi o towar, to na Tobie można polegać – powiedział. Może wyszło to jakby w innych aspektach nie można było zdać się na ciemnowłosego wampira. Ale Maurice nie miał takiego zamiaru, po prostu niezbyt patrzył na słowa, gdy chodziło o miłe wydźwięki. Na tym mu nigdy nie zależało, o ile nie było częścią pracy.

- Mszalne wino nie jest złe, za dzieciaka takie się kradło z kościołów. Ale za moich czasów też się zapierdalało po wodę ze studni. Więc wiesz, standardy inne. A szampan może i dobry, nie próbowałem. Mnie ten brokat przeraził. Wiesz, nowy mam garniak, nówka sztuka nie śmigana, z Włoch importowana. A tu by mnie jeszcze ktoś tym ujebał. Nie domyjesz gówna, musiałbym na ścierki przerobić. – Mówił szybko, bo pierwsza dawka substancji już do niego dochodziła. Zaczął wygadywać bzdury, ale zdawało się, że Egon też w najlepszym stanie nie był. – Młody, tylko nic nie możemy odjebać, bo mam starych na górze. Już zrobiłem jeden fuck up.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 881
-No zanim laska zafiksuje i nawet jak się okażesz najgorszym zwyrodnialcem to i tak będzie chciała trwać przy Tobie. Mało to jest wariatek na tym świecie?- przewrócił teatralnie oczami po raz drugi. Kurde, jeszcze mu tak zostanie i dopiero będzie.
-Dzięki- odpowiedział szczerze na ten specyficzny komplement, chociaż chyba mało kto by uznał, że jest się z czego cieszyć. Egon miał w sumie jakiś talent do znajdywania dobrych prochów i dobrych źródełek. Taki superpower. Pewnie jakby ktoś mu przyniósł jakiś Paryski towar to byłby mniej więcej w stanie stwierdzić skąd jest.
-Ty a z kościołów to nie było ciężej kraść niż z jakiejś gospody czy winnicy? – zapytał zaciekawiony tym tematem. No jakby tego sobie nie wyobrażał tak mu wychodziło, że w winnicy mieli tyle tego, że prościej zarąbać tam gdzie mieli tego dobra dużo. No i takie młode winko zawsze było smaczne, nie?
-Ej to ty garniak na takie występy gościnne nosisz więcej niż raz? – zdziwił się szczerze. Jego młodsza siostra już dawno mu wytłumaczyła jednorazowość eleganckich ciuszków, a on w sumie nie oponował. Wyglądało na to, że Maurycy będzie dzisiaj tłumaczyć Egonowi jak funkcjonuje świat. A może nie?
-Co matki się boisz, że Cię ścierą przez łeb trzaśnie?- wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. W sumie, tak w głębi duszy, to zazdrościł Maurycemu tych nieśmiertelnych rodziców. Dla Egona najbliższym odpowiednikiem rodzicielskiej sylwetki był jego najstarszy brat. No ale… nic z tym przecież nie zrobi.
-Masz, na drugą nóżkę- oznajmił i wyciągnął znowu te same piguły przypominające pudrowe cukierki. No przecież nie przedawkują, nie?

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- A dużo, dużo. Tylko ja to jestem gratką dla nastolatek i niestabilnych emocjonalnie kobiet, więc nie bardzo mój typ ostatnio. – Rzucił żartobliwie. No bądźmy szczerzy, stańmy w prawdzie, mało która zrównoważona psychicznie wampirka, która wiele widziała, wiele przeżyła, byłaby w stanie się zakochać w Maurycym. Seks? Tak, to wiele było na taki układ skłonne. Ale wszyscy w towarzystwie powinni byli wiedzieć, że on się nie wiąże. Mało natomiast wiedziało, że jak się prawie zakochał to tak spanikował, że wyjechał z kraju. Aczkolwiek on za to obwiniał kokainę, którą w latach 70 się sypało kilogramami w Miami.

- Ale co jest za fun w kradnięciu z winnicy? Pamiętaj, że wtedy naprawdę się nam nudziło. Początek XIX wieku? Co ja mogłem robić innego? – Odparł przypominając Egonowi, że wtedy poza umieraniem, ruchaniem i piciem mało się robiło. Z kradnięciem z kościołów zawsze była większa zabawa, a wściekły goniący ksiądz jedynie dodawał radości Maurycemu.

- Nie, nie. Co ty? Może za dwadzieścia lat, żeby być retro, ale nie zobaczysz mnie w tym za szybko. Tylko wiesz, jest coś takiego jak szacunek do rzeczy. Nie po to ciężko pracuję, żeby szlajać się po butikach z wybujałymi cenami, żeby teraz mieć garniak w brokacie. – Wyjaśnił koledze szybko. Poza tym jak by to wyglądało, gdyby chodził po balu cały w drobinkach? Maurycy nie oglądał Euphorii, nie wiedział, że to modne i, że by pewnie zostało odebrane jako ekstrawagancki look. No, ale on za trendami nie podążął. Był na to za stary i zbyt ignorancki.

- Nie do końca boję, aczkolwiek nie lubię łączyć życia prywatnego z życiem rodzinnym. Uwierz mi, im mniej oczy widzą, tym mniej serce boli. – Odpowiedział. Czy bał się Constanzy? Trochę. Ale nie pod względem szmaty o łeb, a o zawodzeniu jej. Chociaż w tym to był ekspertem bez dwóch zdań. Pokornie wziął drugą tabletkę od Egona i połknął ją szybko. Wampiry potrzebowały o wiele więcej substancji, żeby coś poczuć i choć pewnie człowiek by już zaliczył OD po ilości towaru wziętej w tak krótkich odstępach. To Maurice wciąż stał i jedynie czuł przypływy energii.
- Żałuj, że Ciebie ze mną nie było w Stanach w latach 70. To był taj stary, kokaina wszędzie.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 881
-No przynajmniej jesteś gratką dla kogoś- stwierdził, ale minę miał raczej neutralną, więc ciężko było stwierdzić, czy Egon zazdrościł czy jedynie próbował znaleźć jakieś pozytywy w tej całej sytuacji.
-Ja za to mam wrażenie, że przyciągam głównie starsze panie. – skrzywił się. No dobra, niektóre jeszcze nieźle wyglądały i mógłby się pokusić, ale w większości… uciekał z krzykiem. No nie jego klimaty.
-No ja nie wiem… w sumie. Iść na pielgrzymkę, popatrzeć na egzekucje czy coś- podpowiedział. Przez moment zastanawiał się czy takie okradanie kościoła to nie było przypadkiem zbyt ryzykowne, ale zaraz przypomniał sobie, że Maurice nie był przemieniony. Teraz to miało więcej sensu. Takie wampiry co niby miały robić nocą jak na początku XIX w. elektryczność była pewnie wytworem szatana.
-A no… sorki. Masz rację. Musiało być chujowo- przyznał. Teraz młode wampiry miały dużo lepiej. Szczególnie w Paryżu. Miasto nie zamierało po zachodzie słońca. Nawet on miał lepiej, bo już na początku XX wieku ludzie powoli zaczynali okiełznywać noc.
-Kurwa… ale chujowo musiało być wcześniej, nie- proszę bardzo, Egona wzięło na jakieś dziwne rozważania. No ale kurde co robiły wampiry w takim… XVI wieku? NUUUUUDA. Jeszcze co innego w południowych krajach, gdzie w ciągu dnia nie dało się żyć, ale tutaj w Europie? No ale dobra, to nie był klub dyskusyjny, nie?
-A tam, brokat nie brokat pralnie chemiczne mają się dobrze- wzruszył ramionami. Egon nie ciągnął tematu ubrań dalej. Te eleganckie dostarczała mu siostra, a te codzienne ciuchy… cóż, Cropp był jego ulubionym sklepem. Chociaż może niechęć do kupowania eleganckich ciuchów wynikała z tego, że 8 na 10 sprzedawców go pytało, czy potrzebuje garnitur na maturę, okej. Więc przestał. Chociaż może po prostu bywał w zbyt mało prestiżowych miejscach czy coś.
-No żałuję, żałuję, ale w sumie nie jest źle. Wiesz. Jak dla mnie nie musi być wszędzie, wystarczy, że wiem, gdzie biją odpowiednie źródełka, nie? – wyszczerzył się i wzorem starszego wampira łyknął swojego cuksa.
-A właśnie, możliwe, że za niedługo wpadnie mi w ręce całkiem pokaźna paczka Benzo, zainteresowany?- zapytał.

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
Maurice lubił być pożądany i to trzeba było przyznać. Nie zależało mu na pojedynczych opiniach, ale dopóki czuł metaforyczny wiatr we włosach, a panny obracały się za nim, gdy szedł z kawką ze Starbucksa i papieroskiem w buzi, to czuł się świetnie. Nie miał zazwyczaj czegoś takiego jak dzień złej fryzury, ubioru, czy czegokolwiek nad czym mógł zapanować. Nawet, gdy już było tak, że czuł się źle, to nie dawał sobie odpusty. Musiał wyglądać zjawiskowo.
- No jestem, jestem. Ale nie przejmuj się, starsze Panie są bardziej doświadczone! A ty jak taki wnusio, synek skurwysynek wyglądasz! – Powiedział uśmiechając się z satysfakcją. Nie był to jego prawdziwy uśmiech, ale wyglądał naturalnie. W końcu był w tym specem, w udawaniu zadowolonego.

- Co ty! Nie było chujowo! Młody, to były czasy, że jak się kogoś zabiło, to za nogi i sru do rzeki. Jak ja za tym tęsknię. W nocy przychodziło się do starej, że się jedną zagryzło za mocno, a potem razem kopało dół. Albo raczej ja kopałem, ale wiesz o co chodzi. Zero konsekwencji, ekstradycji, dokumenty się robiło na kolanie. Żałuj, że Ciebie nie było! – Mówił z pasją w głosie na same wspomnienia o tych pięknych czasach. Po prawdzie, to nuda była okropna. Ale tamte lata miały wiele innych plusów, które Maurice zaczął dostrzegać, kiedy musiał mieć pięć różnych paszportów biometrycznych. Naprawdę, takie rzeczy kosztują krocie, a potem trzeba je wymieniać. Temat brokatu zakończył, bo Egon najwidoczniej nie przypierdalał się do wszystkiego jak Hoffman. No, ale naprawdę te wszystkie wymysły go męczyły. Raz z jedną miał randkę co się upierdoliła brokatem, dwa dni zmywał z siebie to cholerstwo.

- Ale tu też chodzi o klimat. Patrz, plaża, piach, księżyc, drinki z palemką i grube linie koksu na stoliku. Panie jak z katalogu, bezprawie jak się patrzy, to było coś. Chociaż polecam najbardziej do tego Kubę, bierzesz francuski paszport, chociaż dla wtopienia się w tło polecam Kanadyjski, lecisz tam i się młody  bawisz. – Maurice wpadł w słowotok wywołany wspominkami. Biedny Egon pewnie nie wiedział na co się pisał.
- Benzo, benzo, benzo – powtarzał w zamyśleniu. – W sumie to za słabe. Ale taki fentanyl, kochany, jakbyś miał to bym Ci dłonie wycałował.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 881
Cóż, Egon był nieco odmienny od Maurice’a. Dla niego ważniejsze były pojedyncze opinie. Jak sobie ubzdurał jakąś pannę to właśnie ją musiał zbałamucić, no albo poczekać, aż mu przejdzie i spodoba mu się inna. Stałość w uczuciach, o ile w ogóle można u nich mówić przy Egonie, nie była jego mocną stroną. W zasadzie w ogóle ich nie było. Uczuciem co najwyżej darzył swoją rodzinę, może paru nadnaturalnych przyjaciół. Obiekty westchnień… cóż te były jedynie czymś czego pożądał w danym momencie. Nic więcej ni mniej.
-No, jeszcze spoko jak jest jakaś taka starsza Pani co o siebie dba. To fakt… diabeł wcielony z niej wychodzi- nawet rozmarzył się wspominając taką jedną. Kiedy to było? Postarzała się bardziej czy może zaryzykować i ją jeszcze odwiedzić? Czy może zaczaić się przy sklepie Prady, Chanel czy innego gada i wybrać się na łów? Musiał to przemyśleć. -Gorzej jak musisz się odganiać od stada próchen. – zauważył i aż go nieprzyjemne ciarki po plecach przeszły. Nigdy więcej nie zbliży się na kilometr do ośrodka uzdrowiskowego. Nigdy.
Zamyślił się nad słowami Maurice’a. W sumie starszy wampir miał trochę racji. Dawniej faktycznie łatwiej było podrobić dokumenty i nikt się specjalnie nie przypierdalał jak się przyjechało w nowe miejsce i twierdziło, że jest się takim a takim typem. Teraz ze śladem cyfrowym było trochę gorzej. Na szczęście ludzie sami mieli problem, żeby porządnie ogarnąć dobrodziejstwa technologii więc nadal mogli być całkiem bezpieczni. Gorzej, kiedy do głosu przyjdzie autonomiczna sztuczna inteligencja, ta pewnie nie popuści jak se znajdzie czterech typów w systemie z tą samą mordą. A może nie będzie takich rzeczy szukać? Kto wie.
-Właśnie sam nie wiem, może trochę i żałuję, ale nie do końca. Lubię żyć w czasach, w których żyję. No… może wolałem lata 60-70, kiedy w wieku 20 lat ludzie już mieli własne rodziny i dzieci. Trochę mi wygodniej było…- podzielił się swoim przemyśleniem. Wyjątkowo młodziutka twarz w aktualnych czasach czasem pomagała, ale częściej była powodem frustracji Egona, szczególnie jak zapomniał wziąć na imprezę, któregoś z lewych dowodów. Ile razy już odbił się od drzwi, bo go nie wpuszczono?
-Kuba? – powtórzył za Maurice. No kto wie? Może to nie był taki głupi pomysł. Wziąć Letkę, niech się dogaduje z tambylcami i niech zabawa trwa. Trzeba to przemyśleć.
- Jasne, jak mi wpadnie w łapki to Ci dam znać. Na razie nie mam, ale może się objawi. Testuję nowego dostawcę- zapowiedział. - Dużo tego chcesz?- dopytał jeszcze.

Maurice Hoffman

Maurice Hoffman
Liczba postów : 400
- Zależy jak starsze, wiesz no różnica 50 lat między wampirami to nic, ale takie 150 to już może być przepaść. – Odparł nie zdając sobie sprawy, że zaraz zacznie się jego romans z o sto siedemdziesiąt (!) lat młodszą kobietą. W tamtym momencie miał takie złote rady, myśli niczym u filozofa, a wszystko miało się zmienić w przeciągu kilku dni. Tylko, że on ani na karty nie chodził, ani nie umiał przewidywać przyszłości. Więc nie miał pojęcia, że za miesiąc będzie sobie powtarzał, że taka duża różnica to wręcz idealna. Aczkolwiek, jeszcze wtedy nie bawił się w predatora. – Mam Ci znaleźć młodą laskę? – Spytał w końcu, bo co on innego miał poradzić na jęczenie młodszego kolegi. Z gówna bata nie ukręci, inaczej tego nie załatwi.
Maurice też wolał dawne lata. Ze względów praktycznych jak i nostalgicznych. Do dziś wspominał lata trzydzieste we Włoszech, o których nie za bardzo mógł w ogóle innym mówić. Tylko jego rodzice mieli jakiekolwiek pojęcie co on tam wyrabiał. Przez tę całą gadkę o starych czasach oraz ilości narkotyków, aż się otworzył.

- Ja to stary najbardziej tęsknię za dwudziestoleciem między wojennym. Siedziałem wtedy we Włoszech. Było tak cudnie. No poza tym, że jedna rodzinka bardzo chciała wydać swoją Pannę za mnie. Silvan musiał interweniować. Ale no piękne czasy, takie cudne bezprawie. – Powspominał sobie, a jego twarz zmieniła wyraz. Przez chwilę można było zobaczyć jak bardzo go dopadła ta nostalgia. Ale nie minęła chwila i się z niej otrząsnął. To nie był czas na okazywanie słabości.
- Kuba bracie, Kuba. Robiłem kiedyś z Kubańczykami interesy, nawet hiszpańskiego się poduczyłem. Już nic nie pamiętam. - Odparł. Wracając tematem do fentanylu, zamyślił się. Ile on tak naprawdę potrzebował? – A wiesz, no z dziesięć mililitrów może. Tak na imprezę, żeby było. Znaczy bardziej na poskładanie się.

Egon Cadieux

Egon Cadieux
Liczba postów : 881
-No… to chyba i tak zależy od proporcji. No wiesz. 150 lat różnicy jak ktoś zbliża się do milenium to pryszcz. Ale jeśli jeden ma 50 a drugi 150 to jest przepaść. Trochę jak z dziećmi i dorosłymi u ludzi, nie? Cztery lata różnicy i kilkulatków to dużo, ale po dwudziestce… kto by się tym tak przejmował. – wzruszył ramionami. Czyżby im obu udzielił się filozoficzny nastrój? A może to Egon dostosowywał się do starszego kolegi.
Zerknął badawczo na Maurice’go kiedy ten rzucił swoją ofertę. Ba, sądząc po minie to Cadieux ją całkiem poważnie rozważał.
-A masz jakąś? – no bo w sumie, skoro oferuje to żal nie skorzystać. -No ale jakby co to się nie przejmuj. Poradzę sobie jakoś- zapewnił starszego wampira.
-Dwudziestolecie? - zamyślił się na moment. -No nie wiem, może jakbym nie był wtedy świeżo przemieniony…- ten czas Egon spędził na podróżowaniu ze swoim stwórcą i ogarnianiu swojego wampirzego dupska. No a po zachowaniu Cadieux łatwo można było się zorientować, że początki bycia pijawką mogły być dla niego ciężkie.
-I nie skorzystałeś? - aż się zdziwił. -No chyba, że brzydka jak noc była, to można zrozumieć- dorzucił jeszcze. -Hiszpańskiego to ja dla odmiany rozumiem coraz więcej, szkoda tylko że to najczęściej jakieś docinki na mój temat- westchnął ciężko. No ale fakt, przebywanie z Leticią sprawiało, że Egon poszerzał swoje lingwistyczne horyzonty, a że siostrzyczka często używała języka w nerwach. No to cóż mógł na to poradzić.
-Dobra, to jak będę mieć to dam Ci znać. Ostatnio pojawił mi się taki typek co robi w jakimś szpitalu czy coś. Czasem wynosi fajne rzeczy, także coś powinno się szybko trafić- obiecał. No chyba, że w międzyczasie gościa złapią i wywalą na zbity pysk. Wtedy będzie problem, ale no… dojścia były różne, najwyżej trzeba będzie dłużej poczekać, ale czym jest dodatkowy miesiąc dla długowiecznych istot?

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach