Serce Nocy

+5
Tahira
Jun
Ida Olszewska
Raisa Litauer
Mistrz Gry
9 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Mistrz Gry

Mistrz Gry
Liczba postów : 848
Serce Nocy
vibe do posłuchania

Wrota otworzyły się wraz z wybiciem dziesiątej godziny, odsłaniając przed gośćmi oświetlone czerwonym neonem zejście do piwnicy. Jest ono dość szerokie, stanowi wbite czarne stopnie w gołą, nieregularną kamienną ścianę. Korytarz udostępniony gościom prowadzi do sporych rozmiarów komnaty pozbawionej okien o łagodnym owalnym sklepieniu. Tuż przy wejściu znajduje się tablica informacyjna przedstawiająca oznaczenia grupy krwi, dla wybrednych smakoszy – z zaznaczeniem, że Gwiazda przy nim pobudzi, a Serce rozluźni. Za tablicą rozstawione było jarzeniujące czerwienią stanowisko DJ’a, młodego wampira odpowiadającego za dobór odpowiednio ambientowej muzyki do bankietu. Drugim źródłami światła było kilka stolików w głębi sali, które również emitowały przyjemną czerwień. Nosy wilkołaków bez trudu odnalazły drogę do podłużnego stołu znajdującego się przy ścianie, uginającego się od estetycznie podanej ludziny. Finezyjnie ułożone carpaccio, ruloniki z szynki, sakiewki z wątróbką i pięknie wyeksponowane faszerowane serca.

Serce Nocy GAK_2249-FrrrBetty-Blood-Consciousness-EMAIL-976x1024-976x1024Serce Nocy GAK_1602-Pieta-Blood-Consciousness-EMAIL-976x1024

Co jednak przykuwało momentalnie największą uwagę, to ściany, pokryte kilometrami czerwonej i niebieskiej liny, tworzącej ażurową nieregularną makramę imitującą sieć krwionośną, w którą wplecione zostały otumanione narkotykami nagie ofiary. Misterne sploty japońskiej sztuki shibari umożliwiały podwieszonym ciałom przepływ podrasowanej krwi, czekającej tylko na ukąszenia degustatorów. Na pośladkach wymalowano estetycznie grupę krwi wpisaną w gwiazdy lub serca. Ponadto, dookoła poruszających się co jakiś czas spętanych figur, przypięte były jabłka – szczelne, przezroczyste naczynia z krwią, również adekwatnie opisane do zawartości.

Mapa lokacji:
Serce Nocy Unknown
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Raisa Litauer

Raisa Litauer
Liczba postów : 49
Tym razem to najstarszej z cór Adonisa, trzeciemu z jego potomków, przypadł zaszczyt zaskarbienia sobie na chwilę uwagi wszystkich. Rzadko kiedy wysuwała się tak bardzo naprzód, reprezentując rodzinę - jej interesy były znacznie mniej powiązane z ich wizerunkiem, znacznie bardziej zaś za stojącym za nim kapitałem. Dziś jednak, choć na chwilę, występowała na krok przed szereg, uzbrojona w nienaganny uśmiech i złote nożyczki podane jej na poduszce.
- Noc jest jeszcze młoda a siły zapewne ledwo co nadszarpnięte szaleństwami na parkiecie i macie dość wigoru, by skorzystać z kolejnych rozrywek. Z ogromną przyjemnością pragnę zaprosić do korzystania z uroków kolejnego z przygotowanych urozmaiceń. Mamy nadzieję, że Serce Nocy przyspieszy wasze tętna.
Tymi słowami zakończyła się ta "oficjalna" część jej przemówienia, jeśli jednak zebrani spodziewali się już teraz otworzenia kolejnej atrakcji, to czekała ich chwila niepewności. Ta sama zresztą musiała dotknąć w tym momencie bliskich Raisy, z którymi ustalone było, że w tym momencie nastąpi przecięcie wstążki. Kimże jednak byłaby ona, gdyby nie pozwoliła sobie raz jeszcze udowodnić otoczeniu, że tylko nieprzewidywalne jest pewne. Zwłaszcza w jej przypadku. Z lekkim uśmiechem na twarzy kontynuowała więc.
- Dzisiejszy wieczór służy celebracji kolejnych lat rozwkitającego sojuszu, w którym przyjdzie żyć nam oraz naszym potomkom. A tak się składa, że ród Scaletta ma dziś dodatkowy powód do świętowania, spodziewając się kolejnego jego członka - przy tych słowach swobodnie puszczona dotychczas wzdłóż talii ręka kobiety powędrowała ku brzuchowi. - Cieszę się mogąc dzielić się tą nowiną w gronie tak licznych, obecnych tu przyjaciół.
Ostatnie słowa zostały wypowiedziane nieco innym tonem, zwłaszcza "obecnych" wydawało się być szczególnie podkreślone. Wówczas to dopiero odwróciła się w kierunku wstęgi znaczącej wejście do kolejnego z pomieszczeń, przerywając ją z pomocą trzymanych w dłoni złotych nożyczek. Materiał opadł ku podłodze a ona ruszyła naprzód, zagarniając sobie zaszczyt bycia pierwszą w pomieszczeniu. I być może też trochę uciekając przed potencjalnym ostrzałem rodziny, która nie miała wcześniej okazji usłyszeć dobrych nowin. Czymże bowiem byłaby prawdziwa niespodzianka, gdyby ktoś poza nią miał świadomość wcześniej. Zwłaszcza, że nawet to było teraz częścią jej prywatnej rozgrywki z kimś, kto nawet nie będzie miał sposobności pogratulować jej twarzą w twarz bycia przy nadziei.

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Ida była bardzo skonfundowana tańcem z Silvanem. Na tyle skonfundowana, że gdy muzyka wybiła ostatnie takty skłoniła się lekko i uciekła jak najszybciej mogła, bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń ze strony osób postronnych. Nie wiedziała jak zareagować na ten wywiad i czy w ogóle powinna się dzielić tym z Mauricem. Na razie musiała trochę ochłonąć, więc podeszła na balkon, szukając kogoś znajomego. Niestety balkon trochę opustoszał, więc z braku laku wróciła na salę, akurat jak jakaś nieznajoma jej wampirzyca, zapewne jedna z organizatorek zaczęła wygłaszać jakąś mowę. Ida wpatrywała się w nią, niekoniecznie wiedząc co sądzić o takiej pompatycznej zapowiedzi. Uniosła trochę brew, kiedy kobieta tak przy wszystkich ogłosiła, że jest w ciąży. Czy było to coś, o czym musiał wiedzieć każdy? Nie obawiała się wrogów albo nawet, że jakiś niezbyt lubiący wampiry wilkołak wykorzysta tę wiedzę przeciwko niej? Nie był to w sumie problem Idy, ale wydało jej się to szczególnie dziwne.
Rozejrzała się jeszcze raz dookoła, by sprawdzić, czy gdzieś blisko nie stoją Cerise, Carol albo Tahira, jednak nikogo nie zauważyła. Pomyślała chwilę i zgodnie z dywizą you only live once (która akurat u niej nie znalazła potwierdzenia) ruszyła ku temu całemu sercu nocy.
Kompletnie nie spodziewała się tego, co tam zobaczy. Okej, akurat kluby były bardziej bliskie jej sercu niż walce, tanga i inne tańce towarzyskie, więc przez chwilę pomyślała, że bardzo dobrze, że odważyła się zejść sama. Z drugiej strony, już po kilku chwilach zobaczyła co się dzieje na ścianie. Misternie splecione liny oplatały ciała nagich ludzi. I Ida miała ogromne wątpliwości, czy to byli ochotnicy. Zakręciło jej się w głowie i postawiła nieśmiały krok w tył. Miała wrażenie, że zaraz się wywróci. W końcu co mogła zrobić? Teraz była częścią tej społeczności, a to, że najwyraźniej wampiry były pojebane jej wcale tego nie ułatwiało. Odwróciła się, gotowa do wyjścia nie tylko z piwnicy, ale także z całej imprezy. To przekroczyło jej strefę komfortu.

@Tahira Darbinyan
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Ponoć o gustach się nie dyskutuje - zróbmy jednak mały wyjątek. Wzrok pełen uznania i uśmiech aprobujący kunszt organizacji przedstawicieli Rodu – wszystko godne prawdziwego podziwu. Pod inną ocenę podchodziły natomiast relacje między wampirami: sposób wymowy, zachowanie - schematów w swoim życiu długowieczny widział wiele – tutaj kilka się powtórzyło, a nawet wzbogaciło o nowe. Finalnie jednak Szpieg Rady jako stworzenie proste i bezkonfliktowe (jak na Azjatę przystało) wysławiać się nie zamierzał w myśl: co istotek, to ciekawsze przekonania. Co innego budowanie zdania z dala od osób trzecich – w bezpiecznym zaciszu umysłu, do którego nikt nie miał dostępu - badumcs.
Ze zmierzwionymi włosami i niekompletnym strojem pokazywać się na sali nie wypadało. Przed opuszczeniem jednego z pokoi gościnnych nieśmiertelny zadbał o aparycję: uporządkował nieład na głowie, a brak w odzieniu prędziutko wypełnił pożyczeniem jasnej marynarki od jednego z przemiłych kelnerów. Szal od Selenki zostawił, a niech straci, przecież nie będzie go wyrzucał. A widoczne ślady po ugryzieniach - słodka tajemnica. Poza tym dokładnie wytłumaczył potomkowi, gdzie i po co się udaje wraz ze stosowną wzmianką: niedługo spadamy do domku. Nie zapomniał także o tyrpnięciu w wiadomości Marr, którą gdzieś tutaj widział.
Niezależnie od podejścia nie dało się ukryć iskierki ekscytacji w tracie schodzenia schodami w dół. Charakterystyka pomieszczenia i sposób jego oświetlenia przypadły Azjacie do gustu - przypominały mu o nocnych schadzkach z jego ludźmi - wspólne czytanie, seanse czy słuchanie muzyki - ps. obecność DJ’a oraz stolików mocno na plus. To, co kapkę zniszczyło piękno całości rysowanego obrazu wisiało tam dalej - splątane więzami Shibari. Well... Mały przytyk i drgnięcie noska: Wiaterek zwolennikiem bezsensownego męczennictwa nigdy nie był, ale chwilowo nie wyrażał jawnej krytyki. Zamiast tego wysłuchał przemówienie Gospodyni, wraz z nią radując się wspaniałą nowiną. Niezależnie od czasów stan błogosławiony u długowiecznych Pań wciąż uchodził za prawdziwy ewenement zdatny do policzenia na palcach jednej ręki.
- W imieniu Rady i moim osobistym jako gościa dzisiejszej celebracji, racz Pani przyjąć najszczersze gratulacje na cudowną nowinę. Pojawienie się nowego Dziecka Nocy to prawdziwie dobry omen. - Louis oficjalnie dyplomatą nie był - jednak jak na “skośnego” przystało, dość dobrze opanował sztukę grzecznego wysławiania się z zachowaniem ostrożności w czasie doboru słów. W tym wypadku jego rzeczona radość była prawdziwa, podobnie jak klasyczny ukłon skierowany do Damy w wyrazie szacunku do jej osoby.

@Raisa Litauer - witam się i gratuluję Ci stanu
@Marr - Tobie posłałem smska, abyś wiedziała, gdzie mnie szukać

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Noc była młoda, noc dopiero miała się zacząć. Drgała wewnętrznym chłodem i głodem domagającym się ciepłej, lepkiej miłości. Nie mogła zawieść rodziny i zwyczajnie się upłynnić z miejsca ziejącego dla niej bezmała dyskomfortem, co doprowadzało ją do wewnętrznej furii. Jedynym pocieszeniem był fakt, że czcigodny Święty specjalnie przyszedł oglądać artystyczną instalację jeszcze przed inauguracją bankietu, kiedy była li tylko sztuką. Oboje wiedzieli, jak to się skończy, oboje widzieli oczyma wyobraźni krwawą łaźnię, jaka wydarzy się już za chwilę, już za moment, gdy narkotyki z ciał i jabłek wejdą w krwioobieg. Ale on pozostał nad nimi, czysty i nieskalany, odwracając fałszywie wzrok, jak Piłat umywający ręce. Jebany hipokryta.

Ciotka załagodziła pierwszą falę, więc przeszły drgawki, przeszła chęć rozszarpania pierwszego napotkanego człowieka, przeszło pragnienie bólu ciała, które uśmierzyłoby ból duszy.
Ja przecież nie ma duszy... – zdawała się myśleć, stojąc obok Henrietty odstrzelonej na balety iście podziemne, obserwując przemawiającą ciotkę. Dziecko... kolejne dziecko. Uśmiechała się szeroko, próbując nie zwymiotować, kilka kroków dzieliło ją od słodkiego zapomnienia, od ucieczki, od szaleństwa, od muzyki zastępującej puls, chwiejącą jakąkolwiek logikę myśli. Nogi prowadziły same. Nie obróciła się, wiedziała, że nie patrzył, nie szukał, z nią nie zatańczy. Przecież on nie tańczy. Pozwoli jej zejść do piekła w imię ojcowskiej miłości, wolna wola tak to nazywają. Ruszyła bezmyślnie w dół, ku zatraceniu.

Już od progu wygłodniała najwidoczniej (oby z innych powodów) wilczyca, ruszyła na degustację przekąsek. Tahira układała kartę pod gusta Henrietty, korzystając z niektórych jej podpowiedzi jak zagwarantować surowiźnie nie tylko estetyczny wygląd, ale też czym podbijać smak posiłku. Smutny uśmiech na mgnienie zagościł na twarzy Tahiry, tym razem szczery. Przyjaciółka doceni. Chociaż ona.

Zamrugała, gdy dostrzegła, że jakaś blondynka wycofuje się w jej kierunku i za moment zderzy się z nią w przejściu.
– Ida? – zapytała, choć już znała odpowiedź. Jej ręce wsunęły się pod spłoszone ramiona, aby objąć i przytulić ją do siebie, oprzeć brodę na ramieniu, poczuć jej strach, nawet jeśli to Tahira była lepsza w udawaniu człowieka, niż chłodna Dracula. – Chodź, napijmy się na rozluźnienie, Szczęściarz stawia słoneczko, poczujesz się lepiej... – pchnęła ją delikatnie ku sali, ale tylko na tyle, by móc sięgnąć na siebie. Czerwone i niebieskie liny były wszędzie, nawet jeśli ofiary zawisły w głębi sali. Mimo to, pośród gałęzi i rozwidleń w obrębie całej sali czekały na nich jabłka wypełnione życiem wiecznym.
– Czy rzeczywiście on powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? – szepnęła jej do ucha, zrywając pierwszy lepszy "owoc", bardzo pięknie wyprofilowane szczelne naczynie, czekające kłów.

mechanika jabców:

 @Sahak Darbinyan :*
@Henriette de Rouvroy jak ustalałyśmy, życzę Ci smacznego :*
@Ida Antonina Olszewska  Cool

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
... nikt nie uroni z tego tytułu łez. - na tych słowach poprzestała, szczególnie że pewien pan zwany Louisem - akurat, Chinolu - zaczął dobijać się do jej komunikatora. Nie pozostało jej nic innego jak tylko westchnąć i zobaczy, o co ten raban w Sercu Nocy; cokolwiek miało kryć się za tą atrakcją. To, że takie przyjęcia znajdowały się daleko poza jej strefą komfortu, wiedział i raczej nie zatrzymywałby jej dłużej gdyby nie zaszła taka potrzeba. Zarazem wielka szkoda, że musiał o tym wspomnieć akurat teraz, jak była już jedną nogą za wyjściem tj. z zebranym własnym szpejem i poza salą balową. Byłaby podstawa do pięknej wymówki, żeby się w to nie mieszać... Wolała robić za support dla łowczego dzieciaka niż uprawiać kryptopolitykę, ale co zrobić - taka praca. Od biedy jej asystent miał szansę się zabawić.
Pomimo marszowego kroku, nie omieszkała wpierw rzucić okiem na całokształt pomieszczenia. DJ, prawdę mówiąc nie dziwił, i tak cud że tyle wytrzymano przy orkiestrze i ich oficjalnych pieśniach. Miejsce do usadzenia kuperka, analogicznie do wcześniejszego, było tylko mniej przypominające babciną kanapę z lat '70 i '80. Dalej, bufet dla wilkołaków, tsk tsk. Jednego Hannibala-pretendenta mieli na wolności, jednak ucieleśnienie elegancji z książek i serialu musiało pracować na zapleczu. Najlepsze do skomentowania zostawiała zawsze na koniec - shibari.
Są dwa rodzaje zdegustowania. Pierwszym z nich byłoby te wynikające z obrzydliwości danego widoczku, przykładowo spętanych ludzkich ciał, oznaczonych jak bydło, przeznaczonych na bufet i następnie ubój tego co zostanie. Akurat nie ten grymas zagościł na jej twarzy. Gdyby Marr miała powiedzieć, że nigdy nie dopuściła się czegoś podobnego - lub gorszego - to byłoby cholernie wielkie kłamstwo. Miała za uszami wiele, jednak istniała zasadnicza różnica: wrogów ściąć, szefostwo Inkwizycji wyrżnąć z większą finezją, nemezis potraktować jeszcze okrutniej. Za to cywili, o ile ci nie znaleźli się na drodze własnego ostrza i przez to nie odchodzili w zaświaty równie szybko?
- Żałosne - mruknęła pod nosem. Ci przerobieni na szyneczki i inne przysmaki - zapewne - zostali zamordowani błyskawicznie, szkoda żeby mięso się zepsuło. Ofiary tego splotu... Cóż, ona nie lubiła bawić się jedzeniem, o ile te na to nie zasłużyło. W dodatku ich porwanie; walka, musiała być naprawdę trudna dla długowiecznych i ich stada sług. Zapewne brzmiało jak hipokryzja szyta nićmi grubszymi od widocznych rurek, jednak - jak widać - nieśmiertelni mieli wyżej postawioną poprzeczkę w tematach związanych z przypadłościami psychicznymi. Ponadto, bądźmy szczerzy, znaleźć normalnego 300-latka, a co dopiero wyżej, to wyzwanie. Sam świat również był pojebany.
Mimo to postarała się o jedno, podmianę tego grymasu na szczerszy uśmiech, gdy podeszła do wielce szanownego - kurdupla - pana radnego oraz Raisy - ostatecznej adresatki uniesionych kącików ust.
- Gratulacje - podpięła się krótko i rzeczowo do życzeń Chińczyka, bo dodatkowy komentarz byłby nieco nie na miejscu; w końcu ciąża oznaczała sporo perturbacji i problemów dla samego organizmu. Z perspektywy wojowniczki to wręcz samobójstwo, w końcu jak tłuc się z wielkim brzuszkiem? Pod tym względem od razu jej współczuła; niezależnie od prowadzonego trybu życia. Generalnie o macierzyństwie wolała się głośno nie wypowiadać, dla niej to abstrakcja i gdyby sama miała status błogosławiony, psychika szybko poszłaby w drzazgi.
- Louis, pięć minut z twojego życia, gdy będziesz wolny - skierowała te słowa do maleństwa, po czym udała się do shibari. Zwyczajnie nie potrafiła się rozerwać, więc wolała odgrywać panią marudę i niszczycielkę dobrej zabawy na osobności. Innymi słowy, wpierw interesy, później powrót do własnej piwnicy.

@Louis Moreau szkaluję maleństwo
@Raisa Litauer  wyrazy współczucia i jednoczesne gratulacje Embarassed
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Zlękniona jak jakieś jagnię, wycofywała się powoli z tej krainy rozpusty. Doceniała kunszt i rozmach tego wszystkiego, ale była trochę przerażona jak to wszystko wyglądało. Zaczęła się zastanawiać czy w jej głowie, przez to że na co dzień przebywała bardziej w towarzystwie Silvana, Ceri i Renaty, nie utworzył się fałszywy obraz wampirów, które nie były monstrami rodem z opowieści fantastycznych. Bo obraz, który pojawił się przed nią zdecydowanie przyjazny nie był. Tak bardzo zapatrzona była na niebieskie i czerwone liny, że nawet nie zauważyła, że ktoś za nią jest. Podskoczyła jak usłyszała swoje imię i przez chwilę jej zabrakło tchu, kiedy ciepłe ręce przyciągnęły ją do uścisku. Potrzebowała sekundy, żeby zrozumieć, że to Tahira. Przytuliła kobietę, ściskając Scalettę mocno, po czym spojrzała w jej ciemne oczy. Może kobieta miała rację? Może faktycznie potrzebowała jakiegoś rozluźnienia po tym wszystkim? Alkohol nie łapał jej tak jakby chciała, więc może faktycznie napicie się krwi byłoby dobrym rozwiązaniem? Żelek, którego zjadła nie poruszył jej w żadnym stopniu, a jedyne co to wystraszył jakąś creepy karteczką, która była w środku. I być może to właśnie wspomnienie rozluźnienia, albo tego dziwnego Szczęściarza sprawiło, że poszła lekkim krokiem na bok sali, żeby zejść z przejścia, starając się nie rozglądać zbytnio na boki. Aspekt ludzi dalej jej nie odpowiadał.
Rozpoznała słowa starego testamentu. Wychowywała się w Polsce i do pewnego momentu musiała chodzić na te wszystkie obrządki, które według jej babci były konieczne do zbawienia. Chwyciła jabłko, które podała jej Tahira. Skoro chciała wodzić ją na pokuszenie, to Ida zamierzała się temu poddać niczym Ewa w rajskim ogrodzie. Sięgnęła po drugie jabłko, z innego splotu i także wyciągnęła dłoń w kierunki wampirki. Spojrzała z wyzwaniem prosto w ciemne oczy, oblizała usta i zaczęła pić z pięknego naczynia. Nie odwróciła spojrzenia nawet na chwilę, starając się nawet nie mrugać. Z każdym łykiem czuła rozchodzące się po ciele ciepło, które sprawiało, że się coraz bardziej rozluźniała. Może nie było tak źle? Nagle przestała się przejmować Mauricem, Silvanem i wszystkimi mało ważnymi sprawami. Ważna teraz była dobra zabawa, ważna była Tahira.


rzut kością: 6
@Tahira Darbinyan
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Gdy drzwi do Serca zostały otwarte, ruszył powoli w ich kierunku, po drodze podchodząc do  @Raisa Litauer. Stanął za  @Louis Moreau i kiedy ten skończył mówić, skłonił się lekko kobiecie w eleganckim ukłonie. Gratuluje moja droga. Zdecydowanie nowy potomek w naszej społeczności to na pewno wydarzenie, które warto celebrować. - uśmiechnął się delikatnie w stronę kobiety - Jeśli potrzebowałabyś kiedyś pomocy Ród Wijsheid służy pomocą. - znów skłonił się kobiecie.

Następnie ruszył powolnym krokiem w dół Serca Nocy. Po drodze minął  @Tahira Darbinyan oraz  @Henriette de Rouvroy. Do tej pierwszej przysunął się nieznacznie i szepnął jej do ucha - Po balu liczę na wyjaśnienia. - Do córki natomiast delikatnie otarł swoją dłonią jej dłoni. i ruszył powoli w dół, uśmiechając się do niej delikatnie. Gdy dostrzegł już salę w pełnej krasie Rozejrzał się po niej w poszukiwaniu  @Selena. Wiedząc jaki koktajl jej przygotował, postanowił mieć ją na oku od czasu kiedy otrzymała od niego posiłek. Dostrzegł ją siedzącą z @ @Egon Cadieux gdy ten dawał jej już jakąś buteleczkę. Oj biedny Księżycu mój przepiękny. Pomyślał, rozglądając się po sali, szukając jakiś znajomych twarzy, z którymi mógłby spędzić resztę wieczoru. Wiadome było jedno, na razie nie pił i nie spożywał niczego, co mogłoby go otumanić. Musiał mieć oko na Selene.

Katem oka dostrzegł  @Marr jak zawsze poważną, i jak zawsze na przysłowiowej służbie. No tak cała Mamusia, wiecznie w pracy. Widział jak bystrym okiem, obserwuje sale i zapamiętuje co ciekawsze ekhm dekoracje. Po dłuższej chwili widział jak kobieta podeszła do Louisa i szepnęła mu coś do ucha. Ciekawe co wypatrzyła, będzie ciekawie po balu, coś czuję. zaśmiał się w duchu.

[zt]

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Wei Liu

Wei Liu
Liczba postów : 453
Wei zjawił się parę minut po Louisie. Poprawił się na tyle ile mógł, choć ugryzienia nie mógł w żaden sposób zakryć. Westchnął cicho, poprawiając swoje szaty nim znalazł się w wejściu do sali Serca Nocy. Był w całkiem dobrym nastroju, pomimo swojego zmęczenia. Wiele się wszak wydarzyło.
Wszedł więc do komnaty, która została otwarta i oniemiał. Dosłownie. Choć nie było to po nim widać, był nie mało zniesmaczony. Wewnętrznie po prostu krzywił się widząc te otępione narkotykami ludzkie ciała oraz ludzkie organy na stołach. To nie była jego bajka. Kompletnie.
Nie chciał tutaj zostać. Kompletnie. Potem było polowanie, które zapowiadało się jeszcze gorzej jeśli wszyscy się naćpają. Uprzejmym uśmiechem pośpieszył więc przez salę gdy tylko wygłoszono przemowę i zaczęła się druga impreza. Muzyka była całkiem niezła, ale atmosfera tego miejsca zbyt przytłaczała jego gust.
Wyszukał więc wzrokiem Louisa i zjawił się przy nim.
- Jeśli pozwolisz Wietrze... Zaczekam na ciebie w samochodzie. Jestem nieco zmęczony... - mruknął do niego cicho i poczekał na wręczenie mu kluczyków. Wiedział, że Jun ma jeszcze tutaj do załatwienia pewnie parę spraw, więc nie zamierzał mu przeszkadzać, a nie ukrywał, że chętnie by się zdrzemnął.
Wziął więc kluczyki i skierował się spokojnie do wyjścia. Nie potrafił znaleźć Seleny w tym chaosie, ale i tak zamierzał spotkać się z nią na dniach więc wierzył, że nie będzie zła za brak pożegnania dzisiejszego wieczoru.

@Louis Moreau -> idę posiedzieć w twoim rumaku ;>

z/t z przyjęcia

_________________
In front of the hidden sun
You can’t shut me down

Run without hesitation
Until it burns up
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
W uszach wciąż dzwoniły słowa Marcusa. Poczucie winy zakotłowało się w sercu Tahiry, tam wtedy na schodach, próżno było szukać delikatności i kokieterii, którą zwykle odznaczała się kobieta w krótkim skinieniu głowy, i gestem opuszków kreślących prostą linię między łopatkami przechodzącego obok mężczyzny. Była mu winna wyjaśnienia. Biały wilk pokornie chylił głowę. A czarny ujadał wściekle, jeżąc futro. Kolejny mężczyzna, który uważał, że jest mu cokolwiek winna. Posłuszeństwo, uwagę, wypełnianie poleceń. Jak zabawka, marionetka, rzecz, którą można się pobawić i porzucić. Czarny wilk, wściekły od lat, że nie jest wilkołakiem, ta cząstka duszy, która woli odgryźć sobie nogę niż tkwić w potrzasku, teraz domagał się posłuchu.

Czerwona lepkość, czerwona miłość, czerwone życie spływało po jej gardle metaliczną słodyczą. Jadła niedbale, pozwalając doprawionemu gwiezdnym pyłem syntetykowi ściec kącikiem ust, obrysować brodę, pobiec stróżką w dół po szyi, po złocistym dekolcie, między wzgórzami ukrytych jeszcze piersi. Taniec czas było rozpocząć, powolny, niespieszny, zgodnie z pulsem, choć już czuła zew, czuła głód, którego ukojenie pozwalało zapomnieć o tym, co widziały jej oczy na piętrze. Splecione spojrzenia wodnego ruczaju z mrokiem wiekowej puszczy nie rozsupłały się gdy skończyły pić, gdy odrzuciły owoce. Nachyliła się ku niej, niespiesznie pozwalając kołysać się ramionom w krwawej pulsacji, tak odmiennej od dreszczu paniki, od chłodu porzucenia, bezkresu pustki ofiarowanej jej więzią dwieście lat temu. Okrwawionym językiem i ciepłem oddechu naznaczyła blady, chłodny policzek.
– Na pewno nie umrzesz... Ale wie on, że gdy spożyjesz owoc z tego drzewa, otworzą ci się oczy i tak jak on będziesz znać dobro i zło. – szeptała wprost do ucha dziewczyny, czując przechodzący przez kręgosłup okryty półprzezroczystą materią dreszcz specyfiku, jaki wybrała dla Ida. Naparła na nią, odsuwając je jeszcze bardziej od drzwi, ale też od reszty przyjęcia, stołu z przekąskami dla wilkołaków, czy spętanych ludzi. Pośród karminu i indygo lin na oślep wybrała kolejne jabłko, tym razem jednak, gdy go podała, od razu przebiła błonę również przez swoje zęby, aby mogły pić z niego razem. Po woni rozpoznała momentalnie, że ten był czysty, nieskalany syntetyk, uśmiechnęła się przymykając tylko powieki. Urozmaicą go sobie w inny sposób...

jabco 1


_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pięć minut tu a tam – deal skomentowany krótkim, acz dosadnym kiwnięciem głowy. Ukłony, kolejne gratulacje? Chwilowo zaprzestane, wszak jedne wampir już złożył, a żadna inna dama w stanie błogosławionym nie była. Jak kto woli: on tego za smutną przypadłość nie uważał, wręcz przeciwnie i wcale nie dlatego, że zaliczył wpadkę. Bierz Panie odpowiedzialność za to, coś zmajstrował - no i chwycił przynętę, dokładając kolejne cegiełki do wychowania pewnej bardzo niesfornej, choć miejscami uroczej wampirzycy. Może to nawet lepiej, że nie zechciała tu dziś zagościć - dzięki temu oszczędziła sobie widoków na misternie splecionych grubymi nićmi ludzi. Pozostawała jedynie ciekawość ilu nieśmiertelnych pokusi się o smakowite kąski, a ilu zasili szereg obozu osób szczerze zniesmaczonych widokiem torturowanego jedzenia. Ciebie, a przecież tolerancję miałeś sporą, całe to przedstawienie odrzuciło - raz: nie bawiła Cię wizja postrzegania człowieka jako żywego worka na krew – prędzej uwodzicielskiej zabawki na noc – dwa: wszystko przywodziło na myśl wspomnienia o powodach, przez które Inkwizycja zafundowała nadnaturalnym prawdziwą jesień średniowiecza na ich przepełnionych dumą rzyciach.
Ponoć człowiek uczył się na błędach - oni najwyraźniej mieli z tym spory problem.
Kątem oka wampir dostrzegł sylwetkę Marcusa. Zdziwienia brak – strach: gdzież tam znowu - przecież byli bardzo poważnymi nadnaturalnymi na jeszcze poważniejszych stanowiskach z najpoważniejszymi kijkami, jakie tylko wynalazła ludzkość.
- Dobrze się bawisz? - i właśnie dlatego postanowił zaczepić starego wilkołaka, nim ten zmienił swoje położenie, a na jego miejsce po sekundzie wskoczył Wei. Jaki ojciec taki syn – obaj jak zawsze prezentowali się “doskonale”, jeśli nie liczyć...
- W porządku. - odrzekł spokojnie. Widoczny niesmak na twarzy potomka nie musiał zdradzać niczego więcej - Azjata od razu wręczył mu kluczyki, tym samym oszczędzając dalszej tortury przebywania w niekomfortowym dla niego miejscu.
- Niebawem dołączę. - po czym zakomunikował krótko, ponieważ i sam nie planował dłużej zostawać w tym miejscu. Przedtem jednak...
- Pani przodem. - zwróciwszy się do szanownej Marr: w chwilach takich jak te czasu na uprzejmości było niewiele – tym bardziej gdy do głosu dochodziły sztywne obowiązki. Wampirzyca całkiem dobrze znała cwanego skośniaka - nie powinna więc i odczuć zaskoczenia nagłym zniknięciem jego osoby. Jak zawsze w tego typu sytuacjach – a skoro już nazwała go pieszczotliwie maleństwem - przechadzał się wśród tłumów, jak ten przysłowiowy “hobbit” z pierścieniem władzy - mało widoczny i niepozorny.
Samo się nic nie zrobi, a i oko zdaje się wychwyciło znajomą osóbkę Selenki z Egonem.

@Marr - Panie przodem ku nieznanemu - Arr...
@Marcus Wijsheid - bardzo poważnie Cię zaczepiłem, nim żeś polazł po kiełbaski
@Wei Liu - otrzymujesz ode mnie kluczyki do autka
@Selena - I see you...
@Egon Cadieux - I see you... Sauron 2022


_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Ida Olszewska

Ida Olszewska
Skrót statystyk : S: 0/5
SPT: 3/5
PRC: 3/5
OP: 2/5
WT: 2/3

SPECJALIZACJE I CECHY
— Aktorka
— Nauki ścisłe: chemia (WT)

MUTACJE NEGATYWNE
1. Nadwrażliwość [-2 PRC]
2. Alergiczka: ananas, laktoza [-2 PRC]
3. Potępiona: Islam [-1 skup]
4. Nienasycona [-2 OP]
5. Niestabilna [bezsenność, PTSD -4 OP]

MUTACJE POZYTYWNE
1. Farciara
2. Predatorka [+1 PRC]
3. Szósty zmysł [+1 S,OP]
4. Mistrzyni skupienia [+2 OP, skup]
5. Syta [+2 OP w przypadku głodu]
Liczba postów : 1143
Nawet nie zauważyła, że krew z doprawionego jabłka nie całkiem trafiała do jej gardła. Zlęknienie zaczęło ustępować innej emocji, bardziej rozpalającej zmysły, aniżeli je przytłumiającej. Potrzebowała takiej chwili zapomnienia, kiedy mogła choć przez chwilę po prostu być. Wszelkie myśli gdzieś zniknęły, kiedy do jej krwioobiegu dostawała się słodka rozkosz. Po raz pierwszy od tamtego pamiętnego stycznia, przestała się przejmować. Po prostu żyła. Jabłko szybko się skończyło, być może dlatego, że pewna część jego zawartości spłynęła jej po brodzie, kapiąc na jej czerwoną sukienkę. Dobrze wybrała kolor, ciecz nie zostawiała widocznych śladów. Wstrzymała oddech, kiedy naczynia wylądowały gdzieś na podłodze, a ciało Tahiry przysunęło się do jej własnego. Zamglone spojrzenie ukryło się za powiekami, kiedy poczuła jej oddech i język na swoim policzku. Wydała cichy, stłumiony dźwięk, coś pomiędzy westchnięciem, a jękiem.
I wtedy ona spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu. — Odpowiedziała półtchem. Serce tłukło jej w piersi jakby miało z niej zaraz wyskoczyć, ona jednak dzielnie wpatrywała się w oczy pełne ciemności nocy i blasku gwiazd. Przyciśnięta do lin była zdana tylko na łaskę wampirki, była cała jej oddana. Wgryzła się w podstawione jej pod nos jabłko, jakby miało przynieść jej zbawienie, którego tak bardzo pragnęła. Słodka ciecz ponownie spłynęła w dół jej gardła, zostawiając słodki posmak. Jej prawa ręka zacisnęła się na materiale nad biodrem Tahiry, jakby szukając wsparcia, gdyby jej nogi zawiodły. Już niczego nie była pewna. Kiedy i to jabłko zostało opróżnione i poturlało się gdzieś pod ich nogi, Ida westchnęła. Zawiesiła spojrzenie na dziewczynie i pochyliła się, praktycznie do końca zmniejszając dystans między ich twarzami.
Wąż ją zwiódł i zjadła. — Wyszeptała tak cicho, że sama ledwo usłyszała swoje słowa.

_________________
You better run like the devil 'cause they're never gonna leave you alone
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Tahira

Tahira
Liczba postów : 1257
Sprzeczne, acz uzupełniające się narkotyki przemierzały nieśmiertelne żyły, czyniąc kobiety na swoje podobieństwo, wyciągając na wierzch ich ukryte pragnienia. Tak pośród splotów były niczym yin i yang, stopienie bierności i uległości, gotowej przyjąć pasję i płomień spalający duszę. Nie z poczucia obowiązku wobec rodu, lecz szacunku do niewinności błyszczącej w jej objęciu niczym gwiazda wydarta niebiosom, Tahira nadała kierunek ich lotu dalej wzdłuż ściany, ku ukrytemu przejściu dla służby, o którym ona – jako współorganizatorka – wiedziała doskonale. Uzupełnienie stołów i "gałęzi" dopiero miało pojawić się za godzinę, a wąskie kamienne przejście dawało tyle prywatności, ile obie teraz potrzebowały. Korzystając z tego, że pozostali goście tasowali się na tych zbyt pruderyjnych, by zostać w ciasnym objęciu serca i tych zbyt zachwyconych, by patrzeć gdziekolwiek indziej, zniknęły w niewidocznej kamiennej arterii.


ZT x2

_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Marr

Marr
Liczba postów : 318
Marr to stworzenie bardzo proste w obsłudze, a tym bardziej przewidywaniu. Jeśli już podporządkowywała się jakiemuś prawu, działała z jego literą - to, czy nie zerwie się z tej uciążliwej smyczy to już inna rzecz. Niemniej, wracając do sedna, wszystkie regułki miały jeden spójny cel - zapewnić spokój; szeroko pojęty, bo zarówno od ludzi, ich radykalnych odłamów jeśli zaistnieją, jak i siebie nawzajem; czyli długowiecznych w ich sprawach wewnętrznych. To oznaczało, w kontekście tego wieczora jedno, dyskrecję.
- Miejmy nadzieję, że starannie podeszli do selekcji przekąsek, włączając w to sposób ich pozyskania - słowa skierowała do dzielnego hobbita, jak już dołączył do niej przy instalacji. To co mógł on odczytać z jej twarzy to zniesmaczenie, jego przyczynę musiał wydedukować sam; a ta na pewno nie wynikała ze słabego żołądka. Niech nuta sarkazmu w głosie stanowi wskazówkę co do właściwego toru rozumowania. Osobiście spodziewałaby się takiego pokazu po jednym z pomniejszych klanów, którzy uraczyli ich swą obecnością oraz słynęli z egzotyki pozyskiwania nowych członków - przynajmniej w kontekście przemienionych. Z Draculami również mogło być egzotycznie, umysł Mihaila to zaiste interesująca i twórcza przestrzeń, zdolna do wielu śmiałych projektów. Z kolei kolebka szpiegów, z niemniej tajemniczym Szczęściarzem na czele? Tutaj, z ręką na sercu, została wzięta z zaskoczenia. Ciekawe ilu uzna tych pozornych elegancików za, powiedzmy, że mających problemy z dobrym smakiem. Kąśliwa myśl w nielubianym przez siebie otoczeniu musiała przelecieć przez jej główkę, inaczej nie byłaby sobą.
- W przeciwnym wypadku, jeśli to dzieło sztuki wyszłoby poza nasz wąski krąg, moglibyśmy mieć pewien problem. Nie dlatego, że brak na tym świecie psychopatów oraz artystów zdolnych do stworzenia realistycznej grafiki - kontynuowała swój wywód, po czym spojrzała na Radnego. Starała się zachować kij w dupie godny piastowanego stanowiska, jednocześnie uniemożliwiający tam wciśnięcie innego obiektu, z drobnymi sugestiami potencjalnych konsekwencji czynów. Zarazem powstrzymała się od wymiany tuzina innych scenariuszy, Louis bez wątpienia złapie jej tok rozumowania. - Lecz z uwagi na potencjalne istnienie tych kłopotliwych, mogących przejrzeć ten blef - dokończyła, świadomie unikając pewnego kąśliwego, choć dla wielu abstrakcyjnego, słowa na literę I. W obecnej formie nie istnieli i mogli stanowić zamknięty rozdział w historii, to fakt. Niemniej to nie oznaczało, iż na ich miejsce nie powstałaby podobna instytucja, tyle że z inną otoczką oraz patronatem. Lub coś jeszcze gorszego. Dzisiejszy świat oferowała wiele pod względem technologii, wiec tym bardziej musieli uważać na własne wybryki. Z siecią był jeden problem, co raz do niej wpadnie - nigdy nie wypłynie - i na to żaden haker nie pomoże.
- Co byś powiedział na małe pamiątki z przyjęcia? Pamięć bywa ulotna, zwłaszcza potraktowana alkoholem i innymi środkami relaksacyjnymi, a możemy chcieć rozważyć wysłanie dedykowanego podziękowania wszystkim zaangażowanym w organizację balu - rzekła w przedziwny dla samej siebie sposób, ponieważ jej głos brzmiał radośnie, melodyjnie wręcz. W dodatku na jej pysiu pojawił się cieplutki uśmiech, zbiegając się w momencie pewnego subtelnego "click", które wydobyło się z trzymanego w ręku hełmu. Ona wiedziała już, w jakim formacie weźmie własną.
I jedyne czego tak naprawdę nie chciała, to powodu do jej wykorzystania.

@Louis Moreau
milestone 250
Napisałeś 250 postów!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Siedem kręgów piekielnych – dla niektórych dziewięć przy najcięższych zbrodniach duszy. Jej rozszczepienie – znane nie tylko z pewnej serii - całkiem możliwe, gdy dokonywane wbrew prawom natury i pogwałceniu wszelkich praw. Widok ciał splątanych w zabójczą sieć - tak żałośnie bezbronnych, skąpanych w morzu otumanienia – podanych na łaskę i niełaskę wampirzych oprawców. Obraz ten rodził coraz większy niesmak na Twojej twarzy – tej, która poprzez wizję dziwnie jasnych oczu widziała w życiu naprawdę wiele, a która mimo wszystko miała pragnienie odwrócenia się gdzieś na bok z oczami twardo wlepionymi w ziemię bądź sufit. To był jeden z niewielu przypadków, których nie lubiłeś w swojej pracy – tej konieczności przemieszczania się pomiędzy misternie utkanymi nitkami Losu, o którym mieli decydować Oni. Na nich spoglądałeś co krok – z obojętnością, grymasem – do wyraźnej pogardy sporo Ci nie brakowało - na szczęście granicy pilnował głęboko osadzony kij twardego azjatyckiego wychowania. W najgorszym scenariuszu byłeś gotów wszystko zakopać pod jakże serdecznym uśmiechem, znanym i stosowanym przez setki lat. W najprostszym...
Jak na załączonym obrazku – powiew niezadowolenia minął nie tylko Azjatę. Skośne ślepia wyłapały zniekształcenie twarzy w nieprzyjemnym odruchu i jego zanik wraz z nadejściem ponętnej towarzyszki. Potem oboje zniknęli gdzieś w tłumie - podobnie on wraz z elfim kompanem imieniem Marr.
- Na pozyskanie dowodów mamy dwa sposoby. - zakładając, że dialog toczył się gdzieś pomiędzy przybyciem, a przejściem w głąb siatki serca, nadnaturalni mieli do wyboru dwa rozwiązania: jedno prostsze - idź weź Pan i zapytaj wprost – drugie trudniejsze i zarazem ciekawsze: pobawmy się w informatyka drogi przyjacielu. To, które postanowią wybrać, pozostanie kwestią sporną, bądź pokrytą opcją numer trzy: przeczytaj dane na ulotce, nim zaczniesz się zajadać. Imię, nazwisko, grupa krwi – momentami prozaiczne dane przynosiły najwięcej pożytku niżeli stosy teczek z eposami na temat przeszłości poszczególnych delikwentów. I tak - konieczności ciągnięcia za język na poszczególne tematy mówimy nie - była bowiem zbędna - tak samo jak wypuszczanie uszczypliwych komentarzy na temat tego miejsca. Jak widać, obojga ich o dziwo łączyła jedna wspólna cecha, którą nazwijmy pieszczotliwie “emocjonalną wstrzemięźliwością”.
- Najwyraźniej książkowa wersja historii nie dla każdego stanowi dostateczne źródło wiedzy. - chociaż niekiedy bywały wyjątki od reguły - dla przykładu taki teraz. Od rzucenia tej kąśliwej uwagi już się nie powstrzymałeś. Nawet jeśli Tych, których nazwy się nie wypowiadało faktycznie nie było, nie oznaczało, że odeszli w całkowite zapomnienie. Krąg wydarzeń nie bez powodu uwielbiał się powtarzać - w Twoim mniemaniu niektórym taka powtórka z rozrywki mogłaby się przydać - szkoda, że bez rozgraniczenia na podział ofiar koniecznych do ofiar niepotrzebnych.
- Grube ryby płaczą, umierając na lądzie, a mimo to zawsze same nań wyskakują. - w taki oto sposób “maleństwo” pokwitowało całość rozmyślań na temat nieprzemyślanych działań gospodarzy wieczoru.
Plus za inwencję - minus za niedociągnięcia.
I zestaw “japców” w gratisie. - dla jednych przysmak, innym śliczna pamiątka. Kilka zgrabnych ruchów wystarczyło, aby zerwać szklane naczynia z tajemniczą zawartością – łącznie sztuk dwie z czystej zachłanności. Schowane do kieszonek powinny przetrwać spacer i upamiętnianie. Bronią wojować nie wypadało - co innego strzelenie kilku selfiaczków na neonowym tle – z towarzystwem lub bez – i w ten bardziej dyskretny sposób co ciekawszych smaczków.
- Wyszczerz ładnie ząbki. - ta gra pozorów mogła przybrać najróżniejsze formy, a ile z nich jeszcze wyłapać!
Racz Panno Marr wybaczyć bezczelne naruszenie przestrzeni osobistej. Tylko dzięki temu oboje wyglądaliście w miarę naturalnie podczas rutynowych działań, a że przy okazji skośne oczy wyłapały parę niuansów. Rzekoma bliskość ułatwiła wysłanie niemego przekazu wzrokiem: o tam, na Elisabeth i pewne dwie osóbki, które zasiadły do żywego bufetu. Potencjalne wypatrzenie Rogalika również nie wróżyło świetlanej przyszłości.
- Wielkim zaszczytem to nie jest. - sedna słów wampira prościej przekazać się nie dało, a że znał toć pijawka zdanie drugiej pijawki. Dopowiedz sobie Pan resztę sam.

@Marr

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach