Świąteczny trup

3 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
First topic message reminder :

Tytuł: Świąteczny trup
Data: 20 grudnia, 2021
Miejsce: księgarnia Cerise
Kto: Carol, Cerise, Constanza

20 grudnia, 2021
Okres przedświąteczny oznaczał w księgarni istne urwanie głowy – i dobrze, bo sprzedaż online sprawiała, że w stacjonarnej spadały obroty. Cerise w tym czasie rozszerzała ofertę artykułów papierniczych, oferowała pakowanie prezentów na życzenie i pracowała za dwie osoby, korzystając z tego, że zmrok zapadał wcześnie, a słońce spadało późno.
Nie inaczej było tego popołudnia. Przez księgarnię przewijały się całe tabuny Paryżan, którzy zapomnieli wcześniej zrobić świąteczne zakupy, a także turystów, spędzających Święta we francuskiej stolicy. Cerise uwijała się w księgarni już od piętnastej, z zatrudnioną pracownicą, obsługując klientów i pilnując, by nikt niczego nie wyniósł.
Kiedy tabliczka „closed” i "clos" pojawiła się na drzwiach – dobre dwadzieścia minut później niż powinna – a ludzka pracownica poszła do domu, Dracula (lub dla niektórych: panna Durand) nie miała zaznać błogiego wypoczynku.
- Zastanawiam się, czy gdybym ładnie opakowała książki z pustymi stronami, też by ich nie kupili. Dlaczego wszyscy czekają z prezentami na ostatnią chwilę? – rzuciła do Carol, wchodząc na drabinę, by ułożyć na najwyższej półce zapas nowego wydania „Harry’ego Pottera”. Pozwoliła drugiej wampirzycy pokręcić się po godzinach zamknięcia. Nie było w tym nic niezwykłego – księgarnia Cerise trzy dni w tygodniu była czynna do późna, nierzadko po godzinach oficjalnego otwarcia nawet, właśnie dla takich nocnych marków. Po prawdzie zresztą to wampiry stanowiły obecnie jej najlepszych klientów…
- Chociaż po prawdzie nie powinnam narzekać. W styczniu po Sylwestrze mało kto kupuje książki, a dzisiejszy utarg wystarczy, aby pokryć tygodniowe koszty utrzymania… - parsknęła. Styczeń, może z powodu świątecznego szaleństwo, był sezonem ogórkowym. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały jednak na to, że jeszcze w tym roku grudniowe zarobki wystarczą, aby to nadrobić.
- Zamknięte! – zawołała, gdy zadzwoniły dzwonki. Musiała zapomnieć przekręcić klucz. Nie kłopotała się nawet odwróceniem, chłodny powiew przyniósł jej zapach człowieka: a więc nie żaden z „jej” gości, których przyjmowała o każdej porze dnia i nocy. W dodatku człowiek śmierdział alkoholem, więc zdecydowanie nie planowała pozwalać mu buszować teraz pomiędzy regałami.
Nie dostrzegła więc ani, że mężczyzna, który wszedł do środka, ma szaleńcze spojrzenie, ani że w ręku trzyma broń.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Cerise przyniosła na górę wcześniej nie tylko wiadro, mopa oraz ścierki, ale też "zestaw małego chemika". Przytaszczyła tu środki czyszczące oraz jakiś kubełek, który był oznakowany plakietką zapisaną jej pismem, na której stało kilka numerków. Najwyraźniej była to jakaś autorska mieszanka, być może wykonana w laboratoriach Draculów. Miały czym doszorować podłogę tak, by nie pozostały na niej ślady krwi.
O karton też nie trzeba było się martwić. W końcu to była księgarnia. Jeśli bardzo się postarają, to zdołają upchnąć trupa w jednym z kartonów na zapleczu, z ostatniej dostawy książek...
- Chyba muszę spalić te ubrania - powiedziała Cerise na słowa Carol, a jej głos zabrzmiał żałośnie. Spojrzała na swój sweter i getry z wyraźnym żalem. - Ja w nich na niego skoczyłam... myślicie, że przeszło na mnie jakieś robactwo?
Zero współczucia. Ani odrobiny. Może ten człowiek nie zawsze był narkomanem, może gdyby ktoś o niego zadbał, byłby wartościowym członkiem społeczeństwa... ale nawet Cerise, choć dość łagodna jak na wampira, w końcu właśnie tym była: wampirem. Człowiek ją napadł, próbował okraść, sprawił, że się upiła, nie zamierzała bawić się w empatię. Ani wyrzuty sumienia.
- Mam... mmm... mam czekoladę - mruknęła, ostrożnie, podpierając się o półki, znów wędrując w stronę przejścia do mieszkania. - Cholera, ostatni raz byłam tak pijana w... zaraz. W 1944? Kiedy wyzwolono Francję. Byłam tak pijana, że potem nawet nie pamiętałam, czy ugryzłam kogoś pijanego, czy zmieszałam krew z alkoholem...
Bardzo możliwe, że ugryzła. W końcu wtedy nie było jeszcze powszechnie dostępnej syntetycznej krwi.
Cerise zdołała zejść na dół i nawet się nie przewrócić. Zmyła wreszcie krew z twarzy, umyła zęby - dla pewności dwa razy - i wręczyła Carol szczoteczkę. Ubrania trafiły do pralki, wyrzucić je potem mogła, ale lepiej było usunąć z nich wszelkie ślady biologiczne. Kilkanaście minut później była już ubrana w szare, nie rzucające się w oczy ciuchy, pozbyła się swoich zupełnie niepotrzebnych okularów i choć wciąż wzrok miała trochę rozbiegany, a poruszała się dziwnie ostrożnie, to była w już trochę lepszym stanie...
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
- Nawet tak nie mów. Fuuuuuj – jęknęła cicho. Znaczy to nie tak, ze do robactwa jako takiego nie była przyzwyczajona, skądże znowu. Jednakże to było kiedyś, teraz… teraz nie musiała mieć z nim do czynienia i o ile jego kłęby jako takie nie wywierały specjalnego wrażenia, to myśl o tym, że mogłoby przeskoczyć na Cerise czy na nią samą (w końcu go dotykała!), nie należała do najprzyjemniejszych. Jakże by mogła?
- Prysznic, teraz? – podsunęła, spoglądając na własne dłonie z pewnym obrzydzeniem na twarzy. Fuj, no naprawdę, nie mogła się pohamować i powstrzymać od tknięcia takiego brudasa?!
Wstyd po prostu.
Sturlała się jakoś na dół w ślad za Ceri (nie dosłownie, oczywiście, dosłowność oznaczałaby większy problem w postaci niezbyt przyjemnych doznań – o ile o siniaki nie musiała się martwić, tak schodom daleko było do miękkości piernatów…).
W łazience zrzuciła z siebie płaszcz (no hej, dziwnie by to wyglądało, jakby jako klientka nie miała ze sobą wierzchniego odzienia, biorąc przy tym pod uwagę aktualną porę roku) oraz sweter pod nim. Z dziwną miną zaczęła oglądać swą odzież ze wszystkich stron, zapewne się upewniając, czy przypadkiem nie dostrzeże podejrzanych żyjątek, jakie mogły potencjalnie przejść z trupa. Ostatecznie z obrzydzeniem odrzuciła od siebie sweter, a jeśli Ceri pozwoliła – dorzuciła do prania. Ot, też był na stracenie przeznaczony, najwyraźniej.
- Oooo, kocham cię – oznajmiła wylewnie, gdy otrzymała szczoteczkę. I, o zgrozo, z rozanieleniem przytuliła ją (szczoteczkę, nie Cerise, choć to chyba wampirzycy właśnie wyznawała miłość), a następnie w końcu pochyliła się nad umywalką, żeby tak z kilka razy umyć dokładnie każdy ząb. Zwłaszcza kiełki.
Twarz też ochlapała, a jakże, i to tak, że zmoczyła przy okazji włosy. Nic to, wyschną, prędzej czy później.
Czk.
Kilkanaście minut później dziewczyny obrabowały lodówkę i poprawiały sobie smak czekoladą. Carol owinęła się z powrotem płaszczem, będąc już w nieco lepszym humorze – jakkolwiek by nie patrzeć, czekolada była dobra na wszystko, prawda?
- Jakbym wiedziała, że taką ambrozję tu chowasz, to wprosiłabym się wcześniej – oświadczyła z głupia frant. Może i już nie była aż tak nietrzeźwa, ale skutki uboczne to z pewnością jeszcze się jej trzymały.

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
- Jest caaaały twój - obiecała Cerise odnośnie prysznica, gdy schodziły na dół.
Sama na dole wprawdzie się nie kąpała, ale przebrawszy się, umywszy zęby i wsadzając na moment głowę pod wodę, poczuła się prawie - że - wampirem. Wygrzebała też puchaty sweter (ciemny, choć omal w pierwszej chwili nie dała Carol żółtego jak kaczuszka: resztki rozsądku odezwały się jednak krzycząc, że chwila, panno, zaraz będziesz się pozbywać trupa, nie rzucaj się w oczy!), wręczając go Carol.
- Ja zawsze mam czekoladę. I kawę. Czasem zapominam o krwi - oświadczyła Cerise, która nie bawiła się nawet w łamanie smakołyku na kafelki, a jadła całą tabliczkę. - Ta jest szwedzka. Czemu Szwedom wychodzi tak doskonała czekolada?
Dopiero gdy po całej tabliczce pozostało tylko wspomnienie, a rozespany umysł Cerise zaczął powoli budzić się do życia... uświadomiła sobie, że po pierwsze, zostawiły Connie na górze samą na dobry kwadrans, a może i dłużej, po drugie, wciąż leżał tam trup.
Trudno powiedzieć, czy był to charakter Cerise, czy może jeszcze resztki substancji psychoaktywnych w jej organizmie, ale kiedy zgarnęła Carol, by ruszyć na górę, wzięła tez jeszcze jedną tabliczkę czekolady. Taką wielką. Z orzechami. Zupełnie nieświadoma, że Constanza właściwie to marzyła raczej o fryteczkach.
Jakoś zafiksowała się jednak na tym, że skoro ona je czekoladę, Carol je czekoladę, a Connie też tutaj jest, to ona też musi dostać czekoladę. Co z niej za gospodyni, jeżeli poczęstuje tylko jedną z wampirzyc?
- Niektórzy na święta dostają skarpety pełne prezentów. Ja dostaję... trupy - rzuciła, wtaczając się z powrotem do księgarni. Chodziła już pewniej niż wcześniej, u człowieka to byłby nawet chód całkiem normalny, ot pozbawiony typowej dla wampirów gracji. - W dodatku trypy, które wcześniej robiły dziwne rzeczy. Proszę, to dla ciebie - dodała z radosnym uśmiechem, podając Connie czekoladę. Jakby wcale pół metra dalej na podłodze nie leżał martwy człowiek.
No dobrze, poruszała się już całkiem sprawnie, ale widać jeśli szło o umiejętności umysłowe, tego dnia musieli polegać na Constanzie. Przynajmniej na razie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Przez cały ten czas Renata po prostu cierpliwie czekała, dokonując ostatnich kosmetycznych poprawek w stylu symetrycznego ułożenia kupki książek na stoliku albo podniesienia z podłogi tych, które się jeszcze gdzieś uchowały pomiędzy meblami. Upewniła się, że zwłok mężczyzny nie widać pod żadnym kątem przez witryny wyglądające na ulicę, wysłała dwa SMSy, a potem po prostu przysiadła na ladzie kasy i sięgnęła po najbliższą książkę w zasięgu ręki, by zabić czas czytaniem. Trafiło na „Kasztanowego ludzika” Sørena Sveistrupa. Kryminał, wprost idealnie do okoliczności. Puściła powietrze nosem.
Wkrótce potem wymieniła książkę na czekoladę. Taka z orzechami nigdy nie była pierwszym wyborem Connie, ale przecież prezent to prezent. Uśmiechnęła się sympatycznie do Cerise. Nie odłożyła czekolady na bok ani nie schowała jej nigdzie, ale też nie otworzyła od razu, przez chwilę po prostu trzymała ją w rękach jak list, którego nie wypada odpieczętować przy nadawcy.
— Dziękuję. No dobrze, miłe panie, na początek potrzebujemy dużych worków na śmieci. Jeśli znajdziecie na zapleczu jakiś wystarczająco duży karton, kolor worków jest bez znaczenia. Złożymy go w pozycję embrionalną (taaaaak, nie róbcie min, będziemy musiały go jeszcze raz dotknąć, możecie wziąć rękawiczki) i spróbujemy wsadzić najpierw w worek, potem w pudełko. Jeszcze powinien być stosunkowo miękki, za wcześnie na stężenie pośmiertne. Dno będzie trzeba wzmocnić, żeby nam nie wyleciał spodem… — tu już wymamrotała bardziej do siebie, planując ruchy. Po chwilowym zamyśleniu klasnęła energicznie w dłonie (czy raczej dłonią o czekoladę), zachęcając, by Cerise czyniła honory – w końcu to jej królestwo, ona wiedziała najlepiej, jakimi narzędziami mogła dysponować.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
- Ded Moroz najwyraźniej w tym roku postanowił być dowcipnisiem – skwitowała, przywołując postać bliższą terenom jej pochodzenia aniżeli typowo europejskiemu Mikołajowi. Choć tak po prawdzie, to nie tak, że na starego Dziadka Mroza Święty Mikołaj wcale nie wpłynął, zmieniając tę postać w o wiele przyjaźniejszą istotę niż była w oryginale.
- Ale może za to ten w czerwonej czapce zostawi ci pełne skarpety – rzuciła pocieszająco, w teorii. W końcu obie były za stare, żeby wierzyć w brodacza mieszkającego w Laponii, prawda? I to jeszcze takiego oblatującego cały świat w ciągu jednej nocy, w saniach ciągniętych przez renifery. Z Rudolfem na czele.
Właśnie, Rudolf, kto mądry daje zwierzęciu świecący nos i to na czerwono?!
- … brzmi jak kolejny prysznic – oznajmiła z ciężkim westchnięciem. Ale mus to mus, nie mogły tego trupa tak po prostu tutaj zostawić (ciekawe, czy znajomy zjadacz zwłok faktycznie połasiłby się na posiłek dość wątpliwego smaku) – Dobra, poszukam kartonów, chyba że dokładnie wiesz, gdzie masz takie odpowiedniej wielkości? – spytała Cerise, obracając się na pięcie, gotowa do powędrowania do krainy-pełnej-tajemniczych-rzeczy-zaginającej-przestrzeń-niczym-kobieca-torebka. Po uzyskaniu stosownych wskazówek, wciąż nie do końca pewnym krokiem poszła grzebać w poszukiwaniu ssssskarbu. Bo mniej więcej tym był teraz karton pożądanej wielkości.
Oczywiście to nie było takie proste – wejść, wziąć, wyjść. Jeszcze czego, za dużo by się chciało, nie? Cała operacja wymagała poprzestawiania paru rzeczy, w tym różowego słonia (co budziło naprawdę wiele pytań) i popiersia zapewne jakiejś osobistości, której nie rozpoznawała. Aha, i przeżycia ataku jakiejś książki, która miała czelność spaść prosto na łepetynę wampirzycy.
Koniec końców, wyłoniła się z odmętów zaplecza, taszcząc karton dość pokaźnych rozmiarów – na pierwszy rzut oka trup powinien się był w nim zmieścić, zwłaszcza po złożeniu – i całym mrowiem folii. Choć to, trzeba uczciwie przyznać, wrzuciła już względnie przytomnie do pudła, żeby ułatwić sobie taszczenie.
- Ceri, czy ty przypadkiem nie ogarnęłaś sobie Pokoju Życzeń z Pottera? – sapnęła, odstawiając swój „bagaż” na podłogę.

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
- Próbujemy ukryć ciało, czy wyrzucamy gdzieś do Sekwany? - spytała Cerise. Obie opcje miały swoje zalety. Ta pierwsza - jeśli ciało nie zostanie znalezione, mają spokój. Jednak jeżeli je znajdą, śledztwo od razu podryfuje w stronę morderca z premedytacją.
To drugie...
Cóż, mężczyzna nie był przykładnym członkiem społeczności, Cerise wątpiła, czy ktoś będzie szukał sprawców zbyt gorliwie. Istniała spora szansa, że zakwalifikują to jako wypadek. Mimo ran na szyi.
Nie była na tyle przytomna, aby potrafić sięgnąć dalej i rozważyć większą ilość za i przeciw. Ani możliwości skutecznego pozbycia się ciała. Działała jednak już przynajmniej w miarę rozsądnie: gdy Connie szalała na zapleczu, ona skombinowała koc, w który mogli dodatkowo owinąć ciało (i później go spalić), dodatkowy worek na śmieci oraz ogromne ilości folii i jeszcze trochę tektury, aby wzmocnić dno.
A także trzy pary rękawiczek.
- Zawsze chciałam taki Pokój Życzeń - przyznała Carol, kucając po trupie. - Chociaż nie. Bo nie mogłoby być w nim komputerów. Wiesz, Hogwarta, magia, nie działały z technologią... tylko dlatego wolę być wampirem niż czarodziejem. A, no i jeszcze dlatego, że jako czarodziej bym może jeszcze żyła, ale wyglądałabym jak Dumbledore. Tyle że bez brody. Może jego kurtkę też zdjąć i spalić? Trupa, znaczy się. Nie Dumbledore'a - mruknęła, bo jakby nie było tej (wstrętnej) kurtki dotknęła, mógł zostać na niej jej włos czy jakiś inny ślad biologiczny.
- Ta czekolada to za mało - oceniła jeszcze nagle. - Hej, podjedziemy potem do McDonalda? Mają chyba w zestawach nowe zabawki.
Tak.
Może była to wampirza moralność, a może jeszcze resztki toksyn (prawdopodobnie oba, na trzeźwo jednak Dracula by na to nie wpadła), ale Cerise właśnie proponowała wizytę w fast foodzie po tym, jak pozbędą się trupa. Nie to, że wiedziała, że Connie chce frytki, za to sama nagle metodą skojarzeń z Harry'ego Pottera przeszła aż do happy meala...
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Żadnego wrzucania do rzeki — zastrzegła spokojnie. — To przestarzała metoda. Zawodna.
Najwyraźniej miała już plan. Connie zawsze miała jakiś plan. Nie wszystkie były świetne, nie wszystkie równie udane, ale jakiś w zanadrzu miała zawsze.
Z pomocą dziewcząt Connie zwinęła zwłoki w pozycję embrionalną i nasunęła na nie worek na śmieci. Nie bawiła się na razie w rozbieranie mężczyzny, już i tak wystarczyło, że musiały się nad nim pochylać i wdychać fetor, jaki emitowało jego ciało jeszcze za życia: znoszone ubrania nieprane pewnie od tygodni, niemyta skóra i typowo męski swąd przepoconych skarpet przebijający się przez, jak zauważyła w trakcie „składania trupa w kostkę”, dziurawy but z połowicznie odlepioną podeszwą. Przez większą część tego procesu Constanza wstrzymywała oddech. Ciekawe, że zapach zgnilizny, krwi czy innych sekrecji biologicznych aż tak bardzo jej nie drażnił, jak najzwyczajniejszy w świecie brud. Brudu się brzydziła bezgranicznie.
— Wyniesiemy ten karton wspólnymi siłami i wsadzimy do mojego auta — zaczęła wyjaśniać, kiedy już udało im się wsadzić umarlaka do kartonu i zaczęły naciągać taśmę na klapy wieka. — Otworzę bagażnik, wrzucimy go tam. Możemy przykleić świąteczną kokardkę dla niepoznaki, niech udaje książki pod choinkę. Zamkniemy księgarnię, zahaczymy o Drive Thru, kupimy sobie jedzonko i pojedziemy za miasto, do mojej przetwórni. Tam go elegancko zutylizujemy. Odzież pójdzie do spalenia.
A za parę dni Henrietta dostanie gourmet prezent dla swoich kotów.
Raźno poklepała zamknięty karton jak kobyłkę w zad.
— I po kłopocie. No, gotowe? Ceri, zabieraj klucze. Zamykamy przybytek.

_________________

 
 

I said, "I would never fall unless it's You I fall into"

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Stare metody czasem bywały najlepsze – niestety świat się zmieniał i okazywało się, że takie proste wrzucenie ciała do rzeki zaczynało stanowić już zbyt wielkie ryzyko. Niestety. Stąd też nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń co do decyzji Connie, zdając się już na nią całkowicie.
Wierzyła zresztą, że matka ma Plan – nie mogło wręcz być inaczej, po prostu nie.
Tak że teraz nie pozostawało już nic innego, jak przystąpić do sprzątania pod jej komendą. Tu zwinąć trupa, tam go wsadzić go kartonu (no naprawdę, ktoś tu bardzo, bardzo dawno nie widział wody i mydła, co za utrapienie dla nosa. I znów, JAK mogła w to śmierdzące coś wsadzić zęby, no jak, po prostu jak? To się chyba będzie teraz śnić po nocach).
- Mmm, kokardka, chyba widziałam… Ceri, bo masz tu kokardki dla tych, co chcą od razu zapakowane, nie? – upewniła się i ewentualnie, jeśli miała potwierdzenie, potuptała po po ozdóbkę. I przy okazji, jeśli takowy przyuważyła, po papier do owinięcia kartonu, choć tak po prawdzie uważała to za marnotrawstwo – bo kto to widział, taką kupę, ekhem, gnoju, owijać w takie ładne papierki – to jednak… jakoś trzeba było zminimalizować podejrzliwe spojrzenia. Nawet jeśli na dobrą sprawę raczej nikt nie będzie typa szukał, to po co się narażać na zatargi z ludzkim prawem?
- Oo, Drive Thru, idealnie. Muszę czymś zmyć jego smak... – skrzywiła się nieznacznie na to wspomnienie. Zdecydowanie kilka porcji frytek i jakiś hamburger powinny w tym pomóc.
- Mam tylko nadzieję, mamo, że żaden kot się po tym nie pochoruje... – wyraziła pewną wątpliwość. Osobiście by się obawiała podsunąć taki „rarytas” swoim kotom, a co dopiero puścić to w świat.
Tak czy siak, karton dorobił się bardzo gustownej kokardeczki i chyba nie pozostawało już nic innego, jak… no właśnie. Klucze, wsadzenie „przesyłki” do bagażnika i wycieczka po przekąskę.

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
- Pewnie, że mam! Kokardki i wstążeczki! - zapewniła Cerise, w przypływie zapału rzucając się do szuflad za radą. Gdy Carol wyciągała kokardkę, Cerise zgarnęła całe naręcze kolorowych wstążek, zielonych, niebieskich i czerwonych. A potem zaczęła dekorować pudło, szybko i sprawnie, bo robiła to już nieraz z książkami.
Dobrze, że narkotyczne delirium powoli już opadało, inaczej prawdopodobnie wyciągnęłaby jeszcze papiery w bałwanki.
W każdym razie po jej wszystkich zabiegach pakunek z trupem prezentował się wyjątkowo atrakcyjnie. Mimo tego wszystkiego, co musiały wcześniej zrobić, aby zapakować do niczego martwego. Każdy wziąłby to za prezent, a nawet gdyby zatrzymała je policja, przecież nie kazaliby niszczyć tak pięknie powiązanych wstążeczek, by sprawdzić, co przewożą...
- Ja je poniosę - oświadczyła, bo akurat pod względem siły fizycznej była nieco lepsza od Carol i Connie. Możliwe, że przez to, jak często dźwigała różne książki. Nakroman, na ich szczęście, nie był szczególnie wysoki, za to bardzo wychudzony. Mógł ważyć może z sześćdziesiąt kilo, a tyle Cerise była w stanie przenieść sama, co najwyżej łapiąc lekką zadyszkę.
I przy okazji stanowiło to doskonałą zasłonę dymną. O ile może ktoś by uwierzył w to, że trzy kobiety opakowały trupa jak świąteczny prezent, to już w to, że szczupła dziewczyna niosła go sama i to bez jakichś wielkich trudów, byłoby uwierzyć trudno.
Dopadła jeszcze kurtki, by wyjąć z niej perfumy. Nosiła je przy sobie z przyzwyczajenia, raz, bo kupowała je u Halide, dwa, w czasach sprzed pokoju dobrze było mieć coś, co zmyli nos wilkołaka. I opsikała całe pudło. Tak na wszelki wypadek, by w aucie nie zaczęły czuć trupa.
- Kotkom to ja bym go jednak nie dawała - oświadczyła, pochylając się, by podnieść ich świątecznego trupa i zapakować do samochodu Connie.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Spokojnie — odparła z pogodną uroczystością, tonem, który u Constanzy był porównywalny do lekceważącego machnięcia ręką. Não há problema. Wszystko pod kontrolą. Żaden seryjny roznosiciel żwirku z kuwety zdradziecko przylepionego do poduszeczek paluszków nie ucierpi w tym eksperymencie. — Już i tak go osuszyłyście z większości nieszlachetnych substancji. A mięso to mięso. Nie uwierzyłybyście, jaki szajs dodają do najbardziej reklamowanych karm, nawet tych weterynaryjnych, dla zwierząt z potrzebami. Od naszej gorzej im się nie zrobi. Przemielimy mózg, oczy, serce i wątrobę, doskonałe źródło tauryny.
Tak jak Connie bywała czasem doskonałym źródłem wiedzy bezużytecznej tudzież groteskowej.
Wsparta nonszalancko o swoje biodra, stała nad kartonem, podziwiając ukończone dzieło zwieńczone nawet nie przysłowiową, lecz prawdziwą, świąteczną kokardką. Była zadowolona ze sprawnego przebiegu zadań, lubiła, gdy jej plany realizowały się bez przeszkód. Ten akurat był łatwy, pozbywanie się ciał nie nastręczało wielu problemów, gdy robiło się to już tysiące razy; tak naprawdę jedynym utrudnieniem w całym przedsięwzięciu był wesoły stan dziewcząt oraz możliwe skutki uboczne picia z narkotycznej cysterny, ale obydwie miały się coraz lepiej z każdym upływającym kwadransem.
Przytrzymała Cerise drzwi, potem otworzyła bagażnik, dopilnowała zamknięcia księgarni (tym razem porządnie) i wszystkie trzy zapakowały się do renatkomobilu. Kobieta włączyła odtwarzacz muzyki i z głośników rozbrzmiały chwytliwe takty klepane na kubańskich kongach.
— Pasy — przypomniała.
Pokonywały wąskie, kręte uliczki w drodze do obwodnicy, gdzie Renata mogła wreszcie przycisnąć gaz i ustalić kurs na McDonalda. W tym czasie diabeł-Jagger śpiewał: „Please allow me to introduce myself, I'm a man of wealth and taste. I've been around for a long, long years, stole many a man's soul and faith”, a Renata nuciła pod nosem razem z nim.


[ KONIEC ]


milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach