Świąteczny trup

3 posters

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Tytuł: Świąteczny trup
Data: 20 grudnia, 2021
Miejsce: księgarnia Cerise
Kto: Carol, Cerise, Constanza

20 grudnia, 2021
Okres przedświąteczny oznaczał w księgarni istne urwanie głowy – i dobrze, bo sprzedaż online sprawiała, że w stacjonarnej spadały obroty. Cerise w tym czasie rozszerzała ofertę artykułów papierniczych, oferowała pakowanie prezentów na życzenie i pracowała za dwie osoby, korzystając z tego, że zmrok zapadał wcześnie, a słońce spadało późno.
Nie inaczej było tego popołudnia. Przez księgarnię przewijały się całe tabuny Paryżan, którzy zapomnieli wcześniej zrobić świąteczne zakupy, a także turystów, spędzających Święta we francuskiej stolicy. Cerise uwijała się w księgarni już od piętnastej, z zatrudnioną pracownicą, obsługując klientów i pilnując, by nikt niczego nie wyniósł.
Kiedy tabliczka „closed” i "clos" pojawiła się na drzwiach – dobre dwadzieścia minut później niż powinna – a ludzka pracownica poszła do domu, Dracula (lub dla niektórych: panna Durand) nie miała zaznać błogiego wypoczynku.
- Zastanawiam się, czy gdybym ładnie opakowała książki z pustymi stronami, też by ich nie kupili. Dlaczego wszyscy czekają z prezentami na ostatnią chwilę? – rzuciła do Carol, wchodząc na drabinę, by ułożyć na najwyższej półce zapas nowego wydania „Harry’ego Pottera”. Pozwoliła drugiej wampirzycy pokręcić się po godzinach zamknięcia. Nie było w tym nic niezwykłego – księgarnia Cerise trzy dni w tygodniu była czynna do późna, nierzadko po godzinach oficjalnego otwarcia nawet, właśnie dla takich nocnych marków. Po prawdzie zresztą to wampiry stanowiły obecnie jej najlepszych klientów…
- Chociaż po prawdzie nie powinnam narzekać. W styczniu po Sylwestrze mało kto kupuje książki, a dzisiejszy utarg wystarczy, aby pokryć tygodniowe koszty utrzymania… - parsknęła. Styczeń, może z powodu świątecznego szaleństwo, był sezonem ogórkowym. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały jednak na to, że jeszcze w tym roku grudniowe zarobki wystarczą, aby to nadrobić.
- Zamknięte! – zawołała, gdy zadzwoniły dzwonki. Musiała zapomnieć przekręcić klucz. Nie kłopotała się nawet odwróceniem, chłodny powiew przyniósł jej zapach człowieka: a więc nie żaden z „jej” gości, których przyjmowała o każdej porze dnia i nocy. W dodatku człowiek śmierdział alkoholem, więc zdecydowanie nie planowała pozwalać mu buszować teraz pomiędzy regałami.
Nie dostrzegła więc ani, że mężczyzna, który wszedł do środka, ma szaleńcze spojrzenie, ani że w ręku trzyma broń.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Okres  przedświąteczny kojarzył się w pewnym sensie z ulem - w ludzi magicznie coś wstępowało i zaczynali się uwijać niczym właśnie pszczoły, brzęcząc przy tym i brzęcząc, coraz głośniej, im bliżej było do tego magicznego świątecznego terminu. Niezbyt potrafiła to zrozumieć - wszak na zdobycie prezentów miało się w zasadzie cały rok. No dobrze, mało kto miał w głowie Boże Narodzenie gdzieś w styczniu czy maju, ale tak od października... w teorii można było zacząć o tym myśleć, zwłaszcza jeśli rodzina nie należała do małych, a pod choinką miał się znaleźć naprawdę pokaźny stos prezentów.
Sama Carol starała się podchodzić do tego rejwachu z dystansem i nie odkładać spraw na ostatnią chwilę, zwłaszcza że w tej "ostatniej chwili" znalezienie czegoś sensownego zakrawało już na cud. A tak? Zdobycze technologiczne pozwalały na wygodne usadowienie się na łóżku, z laptopem na kolanach i kotami koniecznie chcącymi udzielić lekcji odnośnie systemu operacyjnego, jakiego używała (a tego im nie można było odmówić - wiecznie odkrywały jakąś kombinację klawiszy, przez którą musiała się głowić, jak sprawę odkręcić bądź wydzwaniać do Ceri z błaganiem o pomoc).
- Bo wiecznie wszystko odkładają na "jutro" i wydaje im się, że mają dużo czasu? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, choć jej własne było ściśle retoryczne; z jej własnych obserwacji - żeby daleko nie szukać, choćby studentów, z którymi była na roku - wynikało, ze mniej więcej tak to działało. A potem biegali po sklepach z rozwianym włosem, w nadziei, że uda im się upolować coś, co będzie ładnie wyglądało i dzięki niemu możliwym stanie się postawienie ptaszka na liście. Pławienie się w samozadowoleniu również. - A wiesz? To chyba całkiem możliwe, biorąc pod uwagę, że dla niektórych to książka ma chyba tylko ładnie wyglądać i stać na półce. Żeby sprawiać wrażenie intelektualisty, jak ktoś przyjdzie w odwiedziny - parsknęła, zatrzymując się przy jednym z regałów, zawierającym literaturę wątpliwej jakości.
Dokładnie tak, o zgrozo, przyszła szanowana prawniczka, z setką na karku, z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu miała słabość do lektur, o których sama zresztą mawiała, że nadawały się jedynie na awaryjny papier toaletowy. I że generalnie są marnotrawstwem zasobów. Hipokryzja? Jak najbardziej, ale co przeczytane, to przeczytane, co złapała te parę chwil rozrywki, to jej.
- Tylko tygodniowe? A nie półroczne? - spytała z rozbawieniem w głosie, zdecydowanie nie mówiąc serio. Na wchodzącego gościa średnio zwróciła uwagę; ot, poczuła ludzinę, rzuciła leniwie okiem, rejestrując, że się pchał, gdzie nie trzeba po godzinach pracy księgarni i... nie raczył wyjść.
Stety dla ludziny (choć z perspektywy czasu, dla mężczyzny to również było "nie"), niestety dla obu wampirzyc, pomiędzy Carol a nieproszonym gościem znajdowała się wysepka z wystawką. Na tyle wysoka, że przesłoniła widok - dzierżony nóż pozostał tajemnicą, aż do chwili, gdy uniknięcie nadchodzących wydarzeń stało się niemożliwe.
- Dawaj kasę! - wrzasnął, zmierzając w stronę właścicielki księgarni - Albo pożałujesz! - i jakby na potwierdzenie swych słów, zamachnął się na jeden z książkowych stosików...

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
- Półroczne będą w Wigilię - powiedziała Cerise, półżartem, półserio. 23 grudnia i 24 grudnia rano stanowiły w księgarni istne szaleństwo i ogółem cały ten przedświąteczny tydzień uzasadniał sens prowadzenia księgarni.
Gdy odstawiła książki, odwróciła się, słysząc kroki. Chciała grzecznie poinformować gościa, że zamknięte, ale...
Dawaj kasę.
Cerise stała przez moment na szczycie drabiny, jakby jej mózg niczym komputer uległ zawieszeniu albo przetwarzał aktualizację. Nie bała się: nie bała się, bo nie zdążyła się przestraszyć, próbując połączyć ze sobą kropki - ktoś najwyraźniej domyślił się, że w okresie przedświątecznym po zamknięciu w kasie mogą być pieniądze... Sytuacja tak zdumiała Cerise, że po prostu w pierwszej chwili nie wiedziała, jak zareagować.
Gdyby była zwykłą kobietą, być może chwilę później dałaby mu te pieniądze. Ale była wampirem: wampirem, który kiedyś, w dawnych czasach, kilkakrotnie musiał zagłębiać się w mroczne uliczki w poszukiwaniu posiłku. Wampirem, którego nie dało się poważnie zranić zwykłym ciosem noża. Choć to pewnie nie wystarczyłoby, aby Cerise zrobiła to, co zrobiła. Może próbowałaby załatwić sprawę pokojowo.
Ale mężczyzna zamierzył się na książki, wyeksponowane na stole z bestsellerami i zwalił je na ziemię.
Warkot wydobył się z ust kobiety, a potem jednym susem skoczyła wprost z drabiny na niego, tak że oboje wpadli na niemal pusty teraz stół. Szybkość i zręczność niedostępne większości ludzi były czymś, co nie stanowiło jej zasługi, ale co wirus zapewniał jej niejako w promocji. I już nie była grzeczną, roztargnioną księgarką, taką nieszkodliwą w tych okularach i kolorowym swetrze z reniferem. Nóż mężczyzny rozciął ubranie, przeciął skórę, ześlizgnął się po żebrach, ale to tylko wzmogło wściekłość Cerise. Podobnież jak zapach krwi, wdzierający się w nozdrza, własnej i jego, bo gdy uderzył o stół, musiał rozciąć sobie głowę.
Uniósł znów nóż, chcąc wycelować nim lepiej, a Cerise spróbowała tę dłoń pochwycić… i może wiedziona instynktem, a może tylko świadomością, że był dużo większy od niej, silniejszy niż być powinien człowiek – może pod wpływem jakichś dopalaczy – użyła tej broni, która zawsze była dla niej czymś naturalnym.
Obnażyła kły i wbiła je w jego szyję.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
- A… faktycznie, bo po co kupić dziś, jak przecież można naprawdę w ostatni możliwy dzień szukać prezentów – parsknęła, kręcąc głową. Ludzie. Zawsze na ostatnią chwilę, naprawdę nie potrafiła tego zrozumieć. Jakby nie można było się porządnie zorganizować, nie? Naprawdę, odrobina samozaparcia, pomyślunku i wszystko stawało się o wiele prostsze. I, co ważniejsze, zachowany był bufor czasowy na wypadek, gdyby coś się spierdoliło.
Na dobrą sprawę zignorowała mężczyznę - i to był błąd. Jej za to nie przyszło zapłacić, ale biednym książkom Cerise i samej wampirzycy również, jak raczył poinformować o tym nos kobiety. Polała się krew, a to wróżyło bardzo, bardzo źle. Dwie wampirzyce kontra zwykła ludzina. Z czego jedna bardzo, bardzo wkurzona.
Zawahała się przez chwilę – Cerise zdawała sobie radzić… dobrze. Teoretycznie może powinna była ją jakoś odciągnąć od tego skończonego durnia, co śmiał zrobić skok na kasę, ale z drugiej strony…
… też była drapieżnikiem. I nie bardzo miała ochotę rozwiązywać problem pt. „ona mnie ugryzła i jest jakaś nienormalna!” ani na nagłówki z pierwszych stron gazet. Bulwarowych, zapewne, jednak po co ryzykować, że taki mało inteligentny dwunóg pójdzie do redakcji, wysnuć opowieść godną pisarza fantasy, na dowód ukazując wkłucia na szyi, mocno niewiadomego pochodzenia.
Miała nieodparte wrażenie, że Cerise sobie dzielnie daje radę, problemem jednak było, iż drzwi pozostawały otwarte – wszedł jeden oszołom, to i kolejny może uznać, że skoro w księgarni jeszcze pali się światło, to może warto nacisnąć klamkę mimo wiszącej kartki na drzwiach?
Rzuciła się do wejścia, korzystając ze swej nieludzkiej szybkości, by przekręcić zamek, uniemożliwić nakrycie przez przygodnego świadka. A następnie rzuciła się w stronę kotłowaniny, gotowa wspomóc Cerise poprzez przytrzymanie jegomościa, gdyby jeszcze miał czelność kozaczyć.
Kły aż swędziały, pragnąc się wysunąć – mimo wszystko nie planowała odbierać upolowanego posiłku...

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Cerise początkowo wcale nie planowała gryźć mężczyzny. Skoczyła, chcąc go unieszkodliwić, obalić. Dopiero ostrze noża, przesuwające się po żebrach, sprawiło, że zaatakowała w sposób naturalny dla wampira.
A gdy już zagłębiła kły, szarpnęła - bo chciała go nie tyleż wypić, ile rozerwać tętnicę - a krew wypełniła jej usta, przełknęła odruchowo. Nie piła niczego od paru dni, zbyt zajęta pracą, by o tym pamiętać, i gdy teraz poczuła smak, po prostu... ją poniosło.
Odzyskała zdolność racjonalnego myślenia jeszcze zanim życie uciekło z wyrywającego się mężczyzny. Problem w tym, że to racjonalne myślenie niestety wskazywało na to, że wypuszczenie go stąd żywcem nie wchodziło w grę. Był ewidentnie istotą z marginesu społecznego, napastnikiem, oportunistą. Nikt by nie uwierzył mu, że pogryzł go wampir, owszem, ale widział jej twarz, wiedział, gdzie pracowała i na pewno nie zapomni, co tu się stało. Z takimi obrażeniami wyrzucony na ulicę i tak mógłby umrzeć, a gdyby trafił do szpitala, lekarze i policja zadawaliby za wiele pytań.
Dlatego gdy Cerise oderwała wreszcie zęby od jego szyi, nie zrobiła tego po to, aby pozwolić mu uciec. Już nie wierzgał, stracił chyba przytomność i dobrze dla niego: bo kobieta szybkim ruchem skręciła mu kark.
Nie wypiła całej krwi. Owszem, sporo, a część po prostu krwawiła z rany, bo Cerise nie ugryzła delikatnie, ale nie dość, aby osuszyć go całkowicie.
- Cholera, cholera, cholera - jęknęła Cerise. – Zamknij… och, dobrze, już to zrobiłaś.
Klęczała przez chwilę na podłodze. W swoim śmiesznym swetrze. Z bokiem pokrytym krwią własną, i twarzą usmarowaną krwią swojej ofiary. Mężczyzny, który nie spodziewał się, że szczupła okularnica może być drapieżnikiem. Miała trupa w księgarni. Część książek spadła na ziemię, pewnie uległa zniszczeniu.
Sycząc z bólu i złości, zaczęła przeszukiwać jego kieszenie w poszukiwaniu dokumentów. Zamiast nich znalazła wymiętą dolarówkę. Ubrania były brudne, mężczyzna cuchnąć alkoholem, nie mył się chyba od jakiegoś czasu, na rękach miał ślady po ukłuciach.
Przynajmniej tyle, że nikt nie będzie go szybko szukać.
Spróbowała się podnieść i do analizy sytuacji dopisała, że chyba jest pijana, bo zakręciło się jej w głowie. Alkohol, dopalacze czy narkotyki, cholera wie, co krążyło w jego ciele, ale teraz było także w niej.
- Cholera - powtórzyła, zataczając się i idąc w stronę, gdzie była jej torebka. - Trzeba się pozbyć ciała, a wilkołak, który by je zgarnął, wyjechał na święta! - jęknęła, dopadając telefonu. Wiedziała jedno, potrzebowały pomocy. Cerise nie miała nawet samochodu. Poza tym była pijana.
Wybrała więc numer najrozsądniejszej wampirzycy, jaką znała.
- Cześć, Connie - powiedziała, obojętnie, czy odezwała się Constanza, czy automatyczna sekretarka. Jej głos brzmiał zadziwiająco spokojnie jak na to, co się stało. Chociaż wyjaśnienia już były mało składne. I chyba rodziły więcej pytań niż odpowiedzi. - Chyba potrzebuję pomocy, bo mój znajomy, który zjada zwłoki, jest akurat poza miastem. Mam trupa w księgarni. Dźgnął mnie nożem i chyba jestem pijana,  I... o kurde.
Jej wzrok padł na książkę - limitowane wydanie! - którego róg leżał akurat przy niewielkiej kałuży krwi. Telefon został odrzucony, a ona rzuciła się czym prędzej ratować egzemplarz. Nie było to pewnie zbyt rozsądne, w końcu nawet jeżeli ta była warta pięćdziesiąt dolarów, to nie był istotny problem, ale w tej chwili umysł Cerise był przysłonięty krwią i używkami. Rozcięty bok bolał, ale na szczęście już się leczył.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Chrupnięcie karku nie było najprzyjemniejszym dźwiękiem na świecie, owszem, co nie znaczyło, że Carol się przed nim wzdrygała. Ten akurat nie robił na niej szczególnego wrażenia, zresztą, wpasowywał się w obecny osąd całej sytuacji.
Nie mógł wyjść z tego żywy, czy tego wampirzyce chciały czy nie.
Przesunęła językiem po kłach, jakby chcąc zmniejszyć ich nieznośne wręcz swędzenie. Stanęła nad trupem, kucnęła przy nim, wahając się. Nie wyglądał i nie pachniał zbyt smakowicie, ale krew to... krew. Tyle że jakiś cichy głosik rozsądku podpowiadał, że może to nie jest najlepsza opcja w tej sytuacji. Gdyby znajdowały się w bardziej ustronnym, komfortowym, bezpiecznym miejscu... mogłaby nie mieć oporów przed wbiciem w denata kłów. Gorzej, że na dobrą sprawę dziś-jutro przypadał dzień, w którym musiała się pożywić. A to tylko osłabiało wolę wampirzycy.
- Cerise? Uspokój się. Nikt tu teraz nie wejdzie, a ciała się pozbędziemy - obiecała, starając się brzmieć rozsądnie, choć nie do końca była teraz pewna, jak. Znajoma wampirzyca zdawała się nie być teraz u szczytu swej formy, co tylko zniechęcało do posilenia się krwią i utrudniało operację pt. "zacieranie śladów".
Gdyby tylko został dopadnięty gdzie indziej.
Myśl pojawiła się i pierzchnęła; nie wytrzymała jednak, szarpnęła za trupa, przyciągając do siebie. Przyssała się do szyi, korzystając z tego, że krew jeszcze płynęła. O, na wszystkich bogów, jakich ludzkość wymyśliła…!
Podniosła wzrok na Ceri, gdy ta odwróciła jej uwagę od posiłku, poprzez wypowiedzenie jednego słowa. Connie. W sumie słuszny wybór, zapewne zaraz sama sięgnęłaby po swój telefon i przedzwoniła do swej matki z prośbą o pomoc. Tak, jeśli ktoś miał uratować tę sytuację – a trzeba zauważyć, że właśnie sama wprawił się w nietrzeźwy stan i zapewne średnio nadawała się do ogarniania – to właśnie Constanza.
- Ceeeeeeri, spokojnie! - wyrzuciła z siebie widząc, jak wampirzyca się rzuca, wypuszczając trupa z czułych objęć i pozwalając mu zalec całkiem na podłodze. Zamrugała półprzytomnie, wstając i wyciągając ręce, jakby chciała asekurować księgarkę. Mhm, coś takiego jej samej by się chyba teraz przydało.
A jeśli nie zaistniała konieczność łapania Ceri (co pewnie zakończyłoby się wspólnym wyglebieniem), to rzuciła się w stronę rzuconego telefonu - była całkiem pewna, że nie słyszała, aby połączenie zostało zakończone.
- Maaaaaaaaaaamoooo? Może lepiej się pośpiesz... - jęknęła, obserwując poczynania wampirzycy. A w sumie i nie tylko obserwując.
- Ceeeri? – czknięcie - Może lepiej u-usiądź? Ogarnęęę te ksiąąąążki - zasugerowała, kierując się w stronę zwalonego stosu.
A połączenie trwało.

@Cerise Dracula

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Cerise na szczęście się nie wywaliła. Dopadła tylko książki i usiadła na podłodze kawałek dalej, trzymając ją czule w objęciach.
A potem milczała przez chwilę, z zamkniętymi oczyma, usiłując zmusić mózg do współpracy. Bo pijana Cerise wciąż myślała i to na wysokich obrotach - nie potrafiłaby chyba przestać. Za to te myśli stawały się jeszcze mniej niż zwykle skoordynowane z aparatem mowy, a ciało, potraktowane nie tylko procentami, ale też narkotykami, energetykami, czy cholera wie, co tam jeszcze było w jego krwi, traciło nieco koordynacji.
- Och. Też go wypiłaś - odgadła, kiedy Carol czknęła i okazało się, że mówi nieco bełkotliwie. Dracula poniewczasie pomyślała, że powinna była powstrzymać Moreau, uprzedzając, że ta krew stanowi iście zabójczą mieszankę... ale tak się skupiła na szukaniu telefonu, że nawet nie zwróciła uwagi.
Ostatecznie odłożyła książkę ostrożnie na najbliższą półkę, a potem podniosła sweter.
- Dźgnął mnie jednak dwa razy - odkryła. A może było jedno cięcie, które tak dziwnie padło? Raz ostrze wbiło się dość głęboko, a drugi raz przejechało po żebrach, zostawiając długie, podłóżne cięcie. Ta druga rana właściwie już się zasklepiła. Pierwsza też zaczynała się leczyć. Cerise, która zawsze była wampirem, nawet nie potrafiła powiedzieć, czy dla człowieka te obrażenia byłyby niebezpieczne (chociaż by były). - Lubiłam ten sweter - wyznała żałośnie, opuszczając ubranie. Teraz do niczego się nie nadawał, pokryty krwią i rozcięty.
W tej chwili, w lekko zaćmionym umyśle Cerise, była to tragedia porównywalna do tego, że musi się pozbyć trupa.
Dźwignęła się, bardzo powoli i oparła o stół. A potem podeszła do jednego z regałów. Dla człowieka byłby problematyczny, ale - nie dla niej. Odsunęła go, ujawniając przejście, wiodące do jej mieszkania.
- Ścierka. Potrzebujemy ścierki - poinformowała drugą wampirzycę z powagą. Po chwili zniknęła: szła na dół. Po prawdzie nie tylko po ścierkę, ale po cały "zestaw awaryjny". Cerise nim dysponowała, tak na wszelki wypadek. Środki do skutecznego usuwania krwi, worki, materiały, w które można zawinąć zwłoki... Do licha, może należało wrzucić tego trupa do Sekwany... Tylko jak go na nią zabrać...
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Dokładnie w trakcie tamtych wydarzeń, trochę na północ od Paryża, przy obwodnicy A86 Constanza odebrała brązową paczkę z okienka Drive Thru i zamknęła okno w aucie. Wyjechała z powrotem na magistralę, jedną ręką próbując rozwinąć papier, żeby wyciągnąć z torebki waniliowego shake’a. W radio akurat skończyły się wiadomości o pełnej godzinie i puszczono „Part-time Lover” Steviego Wondera. Dziękując niebiosom, że nareszcie dali coś innego niż Mariah Carey po raz sto dwudziesty czwarty tej doby, Connie podgłośniła muzykę i zaczęła wyć na głos, wciskając radośnie gaz:
— We are undercover passion on the ruuuuuuun, chasing looooove up against the suuuuuun!
Długo nie odbierała; trochę dlatego, że śpiewaniem oraz dudniącą muzyką zagłuszyła dzwonek, ale nawet gdy już wyłapała, że ktoś się do niej dobija i wsadziła sobie kubek między kolana, ekran telefonu nie zareagował na mokre od mrożonego deseru palce. Przesunęła raz, drugi, trzeci, aż wreszcie wkurwiła się i przesunęła ikonkę czubkiem nosa.
— Cześć Connie, chyba potrzebuję pomocy…
Ściszyła piosenkę. Ze skupieniem wysłuchała bełkotu, coraz bardziej marszcząc brwi i nie przerywając. Aż wreszcie usłyszała o dźgnięciu, a potem równie półprzytomny głos Carol w tle.
— Maaaaaaaaaaamoooo? Może lepiej się pośpiesz...
To był odruch. Zupełnie nie bacząc na ruch uliczny i gniewne klaksony, skręciła gwałtownie z piskiem opon, przejechała przez zieleniec z torami tramwajowymi, prawie wylewając shake’a przy turbulencjach na wybojach i zawróciła na południe.


Niecałe dwadzieścia minut później stała już przed drzwiami księgarni, zaglądając do środka przez szklaną witrynę. Zaczęła natarczywie stukać w drzwi, a na wypadek, gdyby dziewczyny zeszły do piwnicy, wybrała też na telefonie numer Cerise, bombardując ją długą strzałką.
Kurwa. Nawet nie zdążyła zjeść frytek, zanim wystygły, a takich zwiędłych i sflaczałych jak niedopieszczona fujarka nie znosiła.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
- Noooo… niezła faza – czknęła znowu. Tak, to nie tak, że Carol absolutnie nie gustowała w osuszaniu naćpanych i pijanych osobników, żeby samej zażyć odmiennego stanu umysłu, skądże znowu. Rzecz jasna nie robiła tego na co dzień, tylko co jakiś czas – niemniej, tyle wystarczało, żeby mieć pewność, iż nie jest swego rodzaju abstynentką.
Cóż, z pewnymi problemami radziła sobie, jak mogła, a że to w jakiś sposób pomagało…?
- A to chuj złamany – wyrwało się wampirzycy. Tak, osuszanie było dobre, dźganie Cerise i niszczenie ulubionego swetra zdecydowanie niedobre. Hipokryzja? Owszem.
I nic sobie z tego nie robiła.
- Znajdziemy ci nowy – pocieszyła wampirzycę, samej w sumie robiąc klap na podłogę, przynajmniej chwilowy. Z zadumą spojrzała na telefon, z lekkim zdziwieniem odkrywając, iż dzierży to urządzenie (kiedy je zdążyła złapać?); wzruszyła zaraz ramionami i odłożyła na bok. Zamrugała, rozglądając się po księgarni, odkrywając, w jak zabawny sposób wyginają się półki, a niektóre książki… czy one przypadkiem nie wzięły przykładu z tych pokazanych w Harrym Potterze?!
Czk.
- A nie mopa? – spytała podejrzliwie, nie odrywając siedzenia od podłogi. Jeszcze nie. Ścierka jednak wydawała się mieć zbyt niski poziom – uciekając się do growego słownictwa – żeby ogarnąć ten burdel.
Odprowadziła jeszcze spojrzeniem Cerise, posiedziała chwilę, w końcu jednak zdecydowała się dość chwiejnie wstać. Księgarnia sama się nie posprząta – a nie tylko trup tu był do sprzątnięcia. Tak że podeszła do strąconego stosu i próbowała wszystko złożyć mniej więcej do kupy, co z boku mogło dość komicznie wyglądać – zwłaszcza w chwilach, gdy miała wrażenie, że dana pozycja leżała nieco w ciut innym miejscu niż się wampirzycy wydawało. Gdy Cerise wróciła, zaoferowała jej pomoc w sprzątaniu i w istocie pomagała, w miarę swoich możliwości, o ile ta oferta nie została odrzucona.
Jednak gdy Constanza załomotała do drzwi…
… kto inny to mógł być? Tak że się nie zastanawiała, tylko poderwała i wręcz pognała do wejścia, by je otworzyć.
- Maaaaaaaaaamooooo – jęknęła, rzucając się starszej wampirzycy na szyję, jakby nie widziała jej od bardzo, bardzo dawna.

@Cerise Dracula
@Constanza

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
Świat zdawał się wirować.
Cerise piła z ludzi rzadko. Mieszała krew z alkoholem, owszem, ale w niewielkich ilościach. Tymczasem ten człowiek najwyraźniej zgotował sobie jakąś zabójczą mieszankę: nie tylko alkohol, ale też coś, co dodało mu siły, że dał radę siłować się z wampirzycą i zaćmiło umysł. Teraz umysł Cerise też był zaćmiony.
Zdołała zejść na dół, chyba tylko dzięki uporowi. Przyciągnęła na górę wiadro, mopa, worki i ścierkę. A także środki czyszczące. Potem zaś padła po prostu na podłogę i przez chwilę leżała zapatrzona w sufit, obserwując te wszystkie kolorowe widoczki, pojawiające się przed oczyma.
Na pozbieranie się na tyle, by nie leżeć półprzytomna, potrzebowała mniej więcej dwudziestu minut. Gdy więc drzwi się otworzyły, Constanza ponad ramieniem córki mogła zobaczyć Cerise, z uporem maniaka usiłującej domyć podłogę. Na dłoniach miała krew. Podobnie jak na twarzy, wszak dosłownie rozszarpała tętnicę i do zamglonego umysłu nie wpadło, że należałoby ją umyć. Czerwień znaczyła sweter na boku, pocięty nożem.
- Connie! - ucieszyła się Cerise, unosząc na nią wzrok. Wciąż klęczała, z mokrą ścierką w ręku. Okulary zgubiła gdzieś po drodze, widać było więc dobrze jej oczy, trochę nieprzytomne. Jakby płonące gorączką, szkliste, choć czy wampir w ogóle mógł mieć gorączkę? Wprawdzie wampirzyca już była w stanie jako tako funkcjonować, ale wcale nie oznaczało to, że nie jest już pijana... Głos miała trochę niewyraźny. - Popatrz, na święta dostałam trupa!
Wskazała zwłoki takim gestem, jakby pokazywała Connie prezent.
- Drań, popsuł mi statystyki. A już od trzech lat piłam tylko krew syntetyczną - dodała jeszcze, jakby rozżalona. Posłała trupowi spojrzenie pełne urazy. - Ale ja go zabiłam, więc chyba jesteśmy kwita - dodała po chwili namysłu. Chyba nie powinna chować urazy, skoro skręciła mu kark.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

Po zamknięciu drzwi, Renata uścisnęła Carol mocno, chociaż krótko, bo zaraz po tym odsunęła dziewczynę od siebie i ujęła jej twarz w dłonie, żeby obejrzeć ją całą badawczo, w wyraźnie niespokojnym skupieniu. Ruchami pewnymi niczym u lekarza dotknęła głowy córki, zajrzała jej w zamglone narkotykiem oczy, dokonała pospiesznych oględzin reszty ciała. Na sam koniec, opiekuńczym gestem otarła kącik ust Carol kciukiem, jak dziecku, które po jedzeniu miało na policzku okruszki. Nie odbiegało to bardzo od prawdy, z tą tylko różnicą, że Carol na wargach miała skrzep krwi po martwym człowieku, a nie resztki ciasteczka.
Po tej szybkiej inspekcji znów objęła dziewczynę i ucałowała ją sucho w skroń, po czym podeszła razem z nią pod ramieniem w głąb pomieszczenia, gdzie Cerise na kolanach z uporem maniaka rozmazywała krew po podłodze. Plamy z sekrecji biologicznych bywały bardzo ciężkie do wyczyszczenia.
Zostawiła Carol, a ukucnęła przy Ceri z zamiarem popełnienia takiej samej obdukcji. No, może tylko z mniejszą ilością ściskania i całusów. Pogładziła hakerkę po twarzy i sprawdziła jej oczy.
— Nic ci nie jest? Jak regeneracja? — spytała, zwracając uwagę na dziurawy sweter. Wyciągnęła rękę w tamto miejsce, chwyciła za materiał i rozciągnęła go lekko. Nie, żeby jej dotyk mógł bardzo pogorszyć sprawę, w końcu ubranie i tak było już doszczętnie zniszczone. Niby wampirza biologia pozwalała na bardziej szalone wyskoki niż ludzka i nie trzeba było aż tak obawiać się ran, jakie człowiekowi mogłyby wyrządzić srogą krzywdę, jednakże Constanza do wszystkiego podchodziła przezornie. Nie wiadomo, jakim syfem uwalane było ostrze noża, rany nadal mogły paprać się przy zrastaniu. — Jak to się w ogóle stało? Kto to jest? — zmarszczyła brwi. Dopiero wówczas spojrzała na trupa.
Dziewczyny niczego nie powiedziały jej przez telefon, to mógł być każdy. Może nawet jakiś niedoszły były czy coś. Aczkolwiek sądząc po ubraniu i zapachu ciała... marne były na to szanse.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
Odsunięcie Carol od siebie nie było aż tak proste, jak mogłoby się wydawać, bowiem dziewczyna po prostu przylepiła się do swej matki. I jeszcze miała czelność coś marudzić pod nosem, gdy ostatecznie ulegała i dała się „odkleić”. Spojrzała półprzytomnie na twarz matki, odruchowo obróciła głowę, gdy Constanza zabrała się za wycieranie kącika ust – no hej, jak to szło? Jestem duża, ja sama, nie trzeba? Coś w tym stylu.
Szczegół, że najwyraźniej nie przyłożyła uwagi do tego detalu.
Pociągnęła krótko nosem, gdy matka znów ją objęła – bardziej to był efekt tych wszystkich „rarytasów”, jakimi uraczył się delikwent leżący na podłodze. Zaś gdy ją pozostawiła, uznała, że może jednak lepiej jest klapnąć ponownie na podłodze. Och, dlaczego, dlaczego nie zachowała rozsądku i nie odpuściła sobie małego posiłku? Powinna się była wstrzymać, biorąc pod uwagę powagę sytuacji. Powinna była – ale nic z tego nie wyszło i miała to sobie wyrzucać przez jakiś jeszcze czas.
Czk.
- … chyba nikt – oświadczyła, gdy do jej przymglonego umysłu dotarło pytanie Connie. - Wszedł po zamknięciu, znaczy nie na klucz, bo Ceri chyba zapomniała – czk – … i chciał kasy. No to Ceri wzięła i go ten tego... – chyba nie musiała precyzować, co dokładnie kryło się pod „ten tego”?

Cerise Dracula

Cerise Dracula
Liczba postów : 150
W głowie Cerise szumiało. Musiała się bardzo skupić, by zachowywać racjonalnie - a skupienie przychodziło jej obecnie z trudem. Mimo to z ulgą przyjęła pojawienie się Constanzy, bo jakaś część rozumu, nieuśpiona kompletnie przez krew pełną procentów, podpowiadała, że w tej chwili nie są w stanie same zająć się problemem.
Uśmiechnęła się nawet blado, kiedy kobieta podeszła do niej i zaczęła sprawdzać oczy: wciąż trochę zasnute narkotyczną mgiełką. Dracula zwykle wyglądała tak, kiedy czytała bardzo drobną książkę i ktoś czegoś od niej chciał, próbując przywołać ją do rzeczywistości. Teraz jednak zdecydowanie niczego nie czytała...
- Zepsuł mój sweter - oświadczyła Cerise tonem obrażonego dziecka, kiedy Constanza spytała, czy nic jej nie jest. To zdawało się wampirzycy bardziej oburzające niż własne rany, które przecież się goiły. Connie mogła zresztą się przekonać, że owszem, sweter jest pocięty i pokrwawiony, ale jedna rana Cerise już zupełnie się zagoiła, a druga, która być może zabiłaby człowieka (a przynajmniej zmusiła lekarzy do sporego wysiłku i wymusiła transfuzję krwi) już znikała.
- Kasę?! Co tam kasę! Zaczął zrzucać książki! - wypaliła ze złością, podsycaną przez alkohol i inne dopalacze, obecne w żyłach. Pokazała palcem zresztą na tomy: część, te najdroższe albo ulubione, zdążyła poukładać byle jak z powrotem, ale parę wciąż leżało na podłodze. Chociaż, po prawdzie, około połowa poleciała w dół, gdy Cerise rzuciła się na mężczyznę z drabiny.
- Wy wiecie, co on robił wcześniej, zanim tu przyszedł? Wiecie?! - dodała, jakby spodziewała się, że i owszem, wiedzą. (Po prawdzie zresztą Carol, jeśli zobaczyła te same przebłyski, co Cerise, faktycznie mogła wiedzieć.) - Joanno d'Arc, ja dotknęłam zębami jego szyi. Muszę koniecznie umyć zęby - uświadomiła sobie, dłoń przyciskając do pokrwawionych ust, jakby dopiero teraz to do niej dotarło. Nie wspominając o tym, że właściwie to rękami też go dotykała, gdy na niego skoczyła i potem przeszukiwała...
Odetchnęła, zmuszając się do niesamowitego wysiłku.
- Ćpun. Prawie na pewno ćpun. - Przynajmniej tak wynikało z tych ułamków wspomnień, które zobaczyła... - Nie ma dokumentów. Dziękuję, że przyjechałaś.
Milestone 100
Napisałeś 100 postów!

Constanza Moreau

Constanza Moreau
Liczba postów : 633

— Nie ma za co — odparła łagodnie, jak zresztą za każdym razem kiedykolwiek ktokolwiek prosił ją o pomoc. Nawet gdy była w środku spotkania, schadzki, koncertu, seansu w kinie, gotowania kolacji czy gdy przysypiała na ramieniu Tigrana po spędzonej razem nocy, na każde wezwanie reagowała. Gorzej niż policjant na służbie albo weterynarz na nocnym dyżurze. I nigdy, nigdy nikomu tego nie wypominała, nawet synowi. Może to dlatego wiele osób w jej otoczeniu uważało, że Renata nie miała żadnych hobby i wiodła straszliwie nudne życie. Była po prostu matką kwoką w każdej chwili gotową pójść na odsiecz.
— Dobrze, idź umyj ręce, zęby i twarz — powiedziała stanowczo, co niechcący znowu zabrzmiało tak, jakby mówiła do dziecka. No cóż, wszyscy byli dziećmi Renatki, nie? — Nie wiadomo kiedy ostatni raz się kąpał ani ile syfu miał na sobie. — Ją samą to obrzydzało, aż skrzywiła się na koniec. Nie byłaby w stanie dotknąć ustami kogoś takiego, to jakby pić gówno prosto z szamba. Czasami jednak kryzysowe sytuacje wymagały kryzysowych zachowań, trudno, stało się. Nie ma co rozpaczać nad wyssanym człekiem. — Ty też, Carol. Wypijcie trochę zimnej wody i zróbcie sobie mocną kawę. Zjedzcie coś normalnego, jeśli Cerise ma coś w lodówce. — Jeśli nie, zawsze mogła zabrać dziewczyny na McDonalda. Jej biedne, zwiędnięte frytki. A takie miała na nie ochotę.
Dobrze, że facet został praktycznie całkiem wyssany, to też minimalizowało bajzel na podłodze. Ceri zdołała już ogarnąć trochę tego, co się rozlało, chociaż Connie i ta postanowiła, że po pozbyciu się ciała wróci tutaj jeszcze i potraktuje podłogę porządnymi chemikaliami. Ubrania, może poza zniszczonym swetrem, należało wyprać w organicznym detergencie w gorącej wodzie – wtedy ślady będą nie do wykrycia. Potrzebowała worka, koca albo dywanu. I podjechać autem bliżej wejścia do księgarni, żeby łatwiej było wrzucić ciało. Z tym musiały jednak poczekać przynajmniej kilka godzin, dopóki ruch na ulicy się nie zmniejszy, chyba że Ceri miała na zbyciu jakiś spory karton, by mogły udawać, że wynoszą ze sklepu wielgachny prezent świąteczny dla mola książkowego.
— No, ruchy, dziewuchy — pogoniła je dla motywacji.
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Carol Moreau

Carol Moreau
Liczba postów : 64
- Nawet mi nie przypominaj – jęknęła, zakrywając dłonią usta, jakby nagle wampirzycy zrobiło się niedobrze i miała zaraz wyrzygać wszystko, co nie tak dawno wypiła. W sumie tylko tego jeszcze brakowało, nie dość, że i tak trup do posprzątania oraz jego płyny życiowe, to jeszcze to.
Ale chyba była dzielną dziewczynką, bo tylko pokiwała głową, słysząc polecenie mateczki. Tak, umycie rąk, zębów i twarzy jawiło się jako konieczność, tym bardziej że wizualny i zapachowy całokształt generalnie i tak nie zachęcał do bliższego zaznajamiania się i tak. A tu masz, obie go dotknęły, fuj, oby tylko nie było z tego jakichś koszmarów, tylko tego jeszcze potrzebowała do pełni szczęścia, nie?
- Dobrze, mamo – przebąknęła, zbierając się jakoś z podłogi. W zasadzie była zaskakująco wygodna i najchętniej by się położyła na niej, by obserwować fruwające ptaszki i zmieniające się kolory, czy co tam się przed jej ślepiami jawiło, ale…
… ale jednak okoliczności na to nie pozwalały. Zdrowy rozsądek zabraniał. I własna matka zresztą też. Tym bardziej że noc nie była wieczna, a to podczas niej najłatwiej ukryć to, co nie powinno zostać odkryte przez ludzi.
Czk.
- Ceri? Idziemy? – spytała, gdy tylko się upewniła, że stoi względnie pewnie na własnych nogach. Sama się nie planowała pchać bez zaproszenia do prywatnych części lokalu, nawet jeśli matka sugerowała, żeby się tam udać. Jakoś tak… sama by nie chciała, żeby ktoś ot tak wparował do jej lokum, stąd też wolała poczekać na właścicielkę i gospodynię.
Być może również dlatego, że spacer we dwójkę dawał jakieś minimalnie większe szanse na dotarcie do celu i nie była to kwestia stracenia orientacji w terenie.

Sponsored content


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach