I seem to have lost my way

3 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
First topic message reminder :

Tytuł: I seem to have lost my way
Data: 2000
Miejsce: Paryż - terytorium wampirów
Kto: Garland Cerise & Elisabeth Riche

Bycie nowym w mieście ma to do siebie, że można robić co Ci się podoba i każdy się nad tobą ulituje. Zwłaszcza jak jesteś wilkołakiem z tak rozbrajającym uśmiechem. Przynajmniej tak wierzył Garland w pełni świadomie wkraczając na terytorium wampirów tylko dlatego, że to podobno tutaj mają jedną z najlepszych cukierni w mieście. Jeśli nie najlepszą. Zawsze był średnio rozważny jeśli chodzi o kontakty z tą drugą stroną, nawet przed podpisaniem tego całego paktu o nieagresji. Sojuszu... Jak zwał, tak zwał. Wszyscy raczej wiedzieli, że jak przyjdzie co do czego wszyscy przestaną to respektować i znów zaczną się podziały. A do tego wszystkiego wystarczy tak mała iskra jak jeden uroczy wilkołak sunący teraz przez tereny, na których nie powinno go być na swoim motorze. Z resztą nie było jeszcze kompletnie ciemno, wtedy kawiarnie i cukiernie są raczej zamknięte. Zima, trochę przed 17. Wystarczająco dużo czasu żeby coś przetrącić i wrócić zanim wszystkie pijawki wyjdą na ulice.
Dlatego w całkiem dobrym humorze zeskoczył ze swojego motoru szybko go gasząc. Prawdopodobieństwo, że spotkasz o tej porze wampira było małe, ale nigdy zerowe. O czym się z resztą szybko przekonał ponieważ obracając się od motoru wpadł na drobną, w stosunku do niego, kobietę i raczej żadne z nich nie potrzebowało długo żeby zorientować się, że stoją po dwóch stronach barykady. Może nie miał najlepiej wykształconej percepcji, aczkolwiek takie rzeczy się po prostu wie. Kobieta miała wokół siebie aurę kogoś znacznie starszego niż wyglądała. Starszego nawet od niego. Co zrobiłby każdy rozważny wilkołak? Wsiadł na motor i odjechał. On natomiast..? Niekoniecznie.
- Chcesz może wyskoczyć na coś słodkiego? - uśmiechnął się do niej rozbrajająco sugestywnie przenosząc wzrok na kawiarnię na przeciwko której się znaleźli.
Ładna wampirzyca, przystojny wilkołak i spotkanie, którego nie powinno być. Co może pójść nie tak?

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635

W żadnym wypadku nie uważała wilkołaka za głupiego. Po podaniu ilości przeżytych latek podejrzewała, iż może już coś mu tak do głowy wpadnie. Fakt faktem, iż ona się nie wywyższała. To nie było po prostu w jej stylu. Oczywiście od zawsze mogła grać wielką damę z salonów patrząc na swe pochodzenie. Mimo, iż jej ojciec był kim był, to jednak nie wzięła tego z jego krwią. Z tego akurat bardzo się cieszyła. Przynajmniej ta natura wysoko postawionej szlachty nie mydliła jej oczu w żaden sposób. Można rzec, iż twardo stąpała po ziemi. Potrafiła docenić cudze starania i pracę. Osobiście bardzo nie lubiła wywyższania się. Drażniło ją to. Często inni zapominali przy tym ja jakim poziomie tej drabinki stoją. Póki było to w żartach - jasne, nie ma problemu. Co innego, jeśli wchodziło to już na poziom delegacji czy innej politycznej rozmowy. Spotkanie z wilkołakiem było zwyczajne, luźne, ot taki chillout. Nie miała więc żadnego powodu d tego, aby go pogonić czy też przypomnieć z kim ma do czynienia.
- Może kiedyś... Kto wie - uśmiechnęła się.
Porównanie jednego pięknego dnia swoich kolekcji mogło być niezwykle interesujące. Wiązało się to jednak z podróżami po świecie aby tego dokonać. Może faktycznie, gdyby się lepiej poznali to by do tego doszło. Na dany moment jednak daleka była do tego. Któż wie co przyniesie czas. Tego nikt nie przewidzi przecież.
- Cieszę się, iż nie masz z tym problemów. Jednak osobiście uważam, że czym szybciej tego dokonasz tym lepiej. Z przyjemności zaś udzielę ci informacji na temat dokładniejszych opisów tutejszych terenów. Na pewno były by to przydatne dla ciebie informacje.- powiedziała by zaraz lekko się zaśmiać. - A czy ja gdzieś powiedziałam, iż mi się nie podobasz? - zapytała chytrze się mu przyglądając jak to na lisicę przystało. Czy się z nim drażniła? Oczywiście, że tak. Ot dla niej były to flirty żarty i nie widziała żadnego powodu, aby tych działań zaprzestać. Przyjemnie się w końcu rozmawiało z Garlandem. Nie spodziewała się jednak wejścia w taki sposób na temat miłości. Mówiąc o drugiej połówce bardziej myślała jedynie o łóżkowych sprawach. O miłości od lat nie myślała w kwestii czegoś dla niej jeszcze dostępnego.
- W aktualnych czasach mało kto szuka miłości. Nie jesteś jedyny w tej kwestii. Uważam jednak, że na pewno jest na tym świecie znacznie więcej interesujących istot, które byłyby lepszymi zdobyczami dla twej osoby ode mnie - powiedziała z uśmiechem powoli zabierając swe dłoni. Nie było to wyrwanie ich nagle czy coś w rodzaju "zabieraj te łapska". Ot jej dłonie powędrowały od razu w kierunku widelczyka i filiżanki, aby móc ponownie posilić się zamówionym posiłkiem. Tym razem jednak nie oblizała swych ust tak jak poprzednio. Zamiast tego sięgnęła po serwetkę i delikatnie wytarła swe czerwone usta właśnie nią. Wykonała to ruchem klasycznym dla dam. Był to jeden z jej odruchów. Ot przyzwyczajenie z dawnych lat.
- Czas w tym wszystkim gra główną rolę. Ciekawi mnie... Kiedy się znudzisz uganianiem się za duchem - zerknęła w jego kierunku popijając swoją kawunię.

@Garland Cerise

milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Pomimo tego, że przynajmniej na najbliższe dekady, porzucił swoje kupieckie życie magnata, tak na samą myśl o tym, że miałby szansę przejrzeć jej kolekcję jego serducho śpiewało. Po kilku stuleciach pewne przyzwyczajenia stają się już silniejsze od długowiecznego. Nie był jeszcze pewien czym się dokładnie zajmie w Paryżu, brakowało mu na siebie pomysłu, ale wiedział jedno. Jak bardzo by się nie starał na pewno nie pójdzie do kogoś na etat. On musiał być na swoim. Nie cierpiał być od kogoś zależnym. Czy miałaby to być kolejna galeria, port, czy po prostu jakaś agencja finansowa musiał stać na jej czele. W swoim życiu mógł mieć kilka alf, zgodnie z jego drugą naturą, aczkolwiek jeśli chodziło o zwykłe, przyziemne sprawy, po prostu nie było takiej opcji. A kolekcja Elisabeth..? Mógł sobie tylko wyobrażać jakie skarby przez to ponad millenium kobieta zdołała uzbierać. Jego skromne skarbce to przy tym... Muzeum Powstania Warszawskiego w porównaniu do Luwru. Wspólną mają tylko nazwę porządkową.
- Mogę to potraktować jako zaproszenie na jedno, z wielu spotkań, które odbędziemy poznając się trochę lepiej kiedy będziesz mi pokazywać Paryż, a ja będę udawać, że wcale go nie znam? - uśmiechnął się do niej nieco zadziornie również lekko sobie z nią pogrywając, w końcu inaczej byłoby po prostu nudno - Nie powiedziałaś też, że Ci się podobam... Jeszcze. - zaśmiał się cicho, jednak nie spuszczał z niej wzroku.
Miała w sobie coś takiego, co już teraz wiedział, że nie pozwoli mu o niej zapomnieć. Na jego drodze stanęło już wiele urodziwych przedstawicielek płci pięknej. Obu ras. Tylko żadna z nich nie miała tej samej... Aury? To chyba będzie najlepsze określenie tego, co tak go do niej ciągnie. Poza walorami czysto fizycznymi oczywiście. Była interesująca i to w jego mniemaniu był największy komplement, jaki mógł jej sprawić. Garland lubił wyzwania i już wiedział że Lis okaże się jednym z największych w jego życiu, jeśli kiedykolwiek przyjdzie mu odnieść sukces.
- Chyba pozwolisz, że sam to ocenię. - puścił jej oczko z wesołym uśmiechem - Nie powinnaś sobie umniejszać Elisabeth. Czy może być na tym świecie lepsza zdobycz niż ty? - tym razem na jego twarz zawitał jedynie subtelny, nieco łobuzerski uśmiech kiedy patrzył jej głęboko w oczy wiedząc, że nie jest na tyle skromna by odpowiedzieć nie.
Nie miał nic przeciwko by zabrała swoje dłonie z jego, przecież nie będą się za nie cały czas trzymać. Chociaż już trochę zaczynał tęsknić do uczucia jej chłodnej skóry pod swoimi gorącymi palcami. Za jej przykładem również powrócił do swojego posiłku, no... deseru, dla niego nie był to żaden posiłek, a jedynie przyjemność, jak cały ten wieczór.
- Potrafię być cierpliwy, kiedy jest to coś warte. A ten piękny duch wydaje się całkiem realny. - uśmiechnął się powoli dopijając swoją kawę.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Z tym pójściem do kogoś na etat można ewentualnie dyskutować. W końcu czy to tak źle być na czyimś garnuszku i nie przejmować się wszelkiej maści polityką? Nie musiałby się przecież zajmować pilnowaniem dzieciarni, dokumentacją, załatwianiem innych pierdółek, które zajmują czas i nie zawsze widać jakikolwiek efekt. Zawsze trzeba rozeznać się we wszelkich za i przeciw w tym kierunku. To taka myśl w kwestii bycia w watasze. Wiadomo, że przy biznesach typowo finansowych woli się posiadać takowy na własny użytek. Oddawać jakiś procent ale w większości by spływało to na własne konto... Wiadomo że zawsze to jest lepsza opcja. Gromadzenie pieniążków zawsze na propsie.
Kolekcja Liska była fakt... Ogromna. Jej siedziby są dopasowane tak, aby móc chować się we wnętrzach wzgórz lub gór. To daje niezwykle duże pole manewru co do potencjalnej rozbudowy. Nawet nikt by się nie zorientował, że nadal są tam jakiekolwiek prace we wnętrzach takowych miejsc. Cisza i spokój.
- To prawda, możesz to tak potraktować - uśmiechnęła się delikatnie. Nie inaczej. Ze spokojem mógł uznać to jako zaproszenie do zapoznania. Była ciekawa mężczyzny. Wilkołak emanował inną energią i widać było, iż sam był niezwykle ciekawy jej osoby. To mu plusowało. Z jej ust wydobyło się ciche "hym" przy wydychaniu powietrza. Przymknęła w tym momencie na chwilę oczy, a jej kąciki ust uniosły się w charakterystycznym uśmiechu. Lekko pokręciła głową.
- Zawsze może znaleźć się lepsza zdobycz. Zwłaszcza, że nie jestem zwyczajną łanią uciekającą przed łowcą. - Ta kobieta zawsze jest w stanie zadziwić i zaskoczyć. Czy nie była na tyle skromna? Wszystko zależało od sytuacji i od tego w jaki temat się wchodziło. Może i była wiekową wampirzycą, jednak nadal była również kobietą. Bardzo ludzką kobietą. Nie była urodzoną wampirzycą. Nalezała do przemienionych. Pomimo swojego wieku i pozycji jaką zajmowała nie jeden nie szczególnie chciał uznać jej "wyższość" i "doświadczenie" tej drobnej kobiety.
Elisabeth poprawiła ponownie swoje włosy. Tym razem zarzuciła je na jedną stronę odsłaniając bardziej szyję, a zarazem i bliznę po ugryzieniu jaką posiadała na szyi. Ponownie zabrała się za napoleonkę.
- Nigdy nie wiesz, czy coś jest warte efektu końcowego. O ile ten efekt końcowy w ogóle nastąpi. W moim wypadku doradzę ci jedno... Nie licz na zbyt wiele, bo możesz się mocno zawieźć - dopowiedziała ponownie ocierając nieco z cukru pudru. Po chwili dopiła kawę i dokończyła swoją napoleonkę, by ostatecznie znów delikatnie oblizać swe czerwone usta koniuszkiem języka.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Na jej potwierdzenie może ogonkiem nie zamachał, bo ten akurat był bardzo dobrze schowany, jednak było widać po jego wesołym uśmiechu, że się rozpromienił. Nie zamierzał zgrywać jakiegoś niewzruszonego kawalera, co to nie jest pod wrażeniem kiedy coś idzie po jego myśli. Po co mu to? O wiele lepiej było być po prostu autentycznym. Tych stoickich i oziębłych wampirów pewnie miała na pęczki, o ile jakikolwiek miał na tyle jaj żeby podejść do tak potężnej przedstawicielki swojego gatunku. Nietoperki pod tym względem zawsze uważał za zbyt powściągliwe, za mało kierujące się emocjami. On swoje przeważnie nosił na twarzy. Jeśli się cieszył, szczerzył się jak głupi do chleba. Skoro o pieczywie mowa musi znów znaleźć sobie ulubioną piekarnię... Ale teraz nie o tym. Teraz o tym, że był zadowolony z wizji kolejnych, jakże licznych spotkań, których już nie mógł się doczekać. Nawet jeśli pewnie żadne z nich nie skończy się tak, jakby tego pragnął.
- Daleko Ci do bezbronnej łani, to prawda, ale to czyni to polowanie o tyle bardziej interesującym. - uśmiechnął się łagodnie - W końcu najbardziej drogocenne trofea pochodzą od zwierzyny szlachetnej i szalenie niebezpiecznej. - przekrzywił delikatnie głowę patrząc na nią z mieszanką rozbawienia oraz salonowej nonszalancji.
Sam, jak na swoją naturę, jakoś wielce za polowaniami nie przepadał. Zawsze przypominały mu te pierwsze miesiące po przemianie, kiedy stwórczyni napuszczała go na nic nie spodziewających się ludzi w lasach czy chatkach na odludziu. Dopiero później nauczył się polować na osobniki, które raczej na swój los zapracowały. Nie zdarzało mu się natomiast polować na zwierzęta. Jego wilcza natura chyba zawsze czuła się lepiej w ich otoczeniu nie próbując ingerować w naturalny porządek, który jego obecność bezspornie naruszała.
Jego uwadze nie umknęła blizna po ugryzieniu na szyi, aczkolwiek jak dobrze wychowany dżentelmen nie pytał o takie rzeczy na pierwszej randce. Z resztą ona również nie pytała, przynajmniej na razie, o poparzenia nieśmiało wyglądające spod jego koszulki, wylewające się na szyję. Na to wszystko przyjdzie jeszcze pora.
- Oczekuj najgorszego, ale bądź przygotowany na najlepsze. To moje motto. - wyszczerzył się do niej rozbrajająco bo wiedział, że to nie ma najmniejszego sensu, powinno być na odwrót - Czasami to łowy są najprzyjemniejszą częścią. Chociaż chciałbym dożyć tego efektu końcowego, jaki by on nie był. - puścił jej oczko z nieco szarmanckim uśmiechem również zwilżając swoje usta językiem bardzo uważnie jej się przyglądając.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Czy ona osobiście należała do tych stoickich i oziębłych pijawek? Ciężko stwierdzić. Właściwie to wszystko zależało od sytuacji. Umiała się dopasować. Wiedziała, kiedy można sobie pożartować, tak jak i kiedy należało zachować pełną powagę i skupienie. Każda sytuacja wymagała dostosowania się, odczytania potencjalnych zamiarów, rozeznania i dostosowania własnych ruchów, aby uzyskać odpowiedni efekt. Spotkanie tej dwójki było bardzo przyjemne. Nie musiała się na nic nastawiać. Spokojnie sobie konsumowali kawunię i deserek... Chociaż jako deserek pewnie niektórzy co innego by uznali, jakby do tego doszło. Ich kawiarniana posiadówka byłaby wtedy uznana za przystawkę. Nie tym razem moi drodzy.
- Oby ta zwierzyna nie okazała się dla ciebie zbyt groźna Misiaczku - puściła mu oczko.
Ona i polowania... Nah. To nie było w jej stylu. Potrafiła uwodzić i zdobywać pożywienie na różne sposoby. Jednak od dawna tego nie robiła z prostego powodu - nie miała ku temu żadnych powodów. jej natura pozwalała na to, by mieć przez lata tych samych ludzi u swego boku i to właśnie z nich korzystać. Dodatkowo świetnie rozwinięte banki krwi i masarnie wystarczająco dobrze zaopatrywały w razie potrzeby. Nigdy osobiście nie widziała nawet zabawy w tych całych polowaniach. Nie posiadała tego w swojej krwi/charakterze. No dobra... Może skłamała, że nigdy. Znaczy Hmmm... Ciężko określić. Odczuwała zabawę w zabijaniu i torturowaniu. Nie było to jednak przy polowaniach. O tak, to najlepiej wyjaśnia jej styl bycia pod tym względem. Jej ofiary były do niej przyprowadzane lub same do niej przychodziły. Było to już jednak bardzo dawno temu.
- Ja preferuję... Spodziewaj się po mnie niczego, dopiero wtedy niczym cię nie zaskoczę - uśmiechnęła się nieco bardzie tajemniczo. Postawiła na talerzyku po ciastku spodek i filiżankę. Do tego dołożyła zużytą serwetkę i odsunęła to od siebie bardziej na bok. - Nikt nie zagwarantuje ci owego efektu końcowego. Ja zaś mogę jedynie zaprosić cię teraz do siebie - puściła mu oczko i zawołała kelnerkę chcąc zapłacić.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Wychodząc dzisiaj z hotelu nie brał nawet pod uwagę tego, że ten wieczór mógłby się tak zacnie rozwinąć. Miał zamiar jedynie wyskoczyć do dobrej cukierni, objeść się, wyskoczyć na jakiś spacer i skorzystać z tego, że tym razem druga natura nie powinna mu się zbytnio naprzykrzać. Spotkanie Elisabeth było tym, co utwierdziło go w przekonaniu, że powrót na stare śmieci wcale nie musi być taki zły. Może to właśnie ona była tym powodem, którego szukał by tym razem zostać na dłużej, a może i na zawsze? Nie należał do wielce sentymentalnych wilków, zwłaszcza, że większość wspomnień, jakie towarzyszyły mu w tym mieście była dość przykra, jednak musiał przyznać, że miało w sobie to coś co sprzyjało tego typu spotkaniom. Nawet jeśli aura romantyzmu została zastąpiona przez niezobowiązujący flirt. To po prostu zawsze było przyjemniejsze w Paryżu.
- To czyni całe polowanie bardziej ekscytującym. Nic, co cenne nie powinno przychodzić łatwo. - przytaknął delikatnie głową z szarmanckim uśmiechem, bo jak najbardziej, prawił jej teraz komplementy.
Nie to żeby jakoś szczególnie spieszyło mu się do piachu. Miał jeszcze wiele uciech, którym na tym świecie mógł się oddawać, aczkolwiek był już raczej pogodzony z faktem, że ta przygoda musi się kiedyś skończyć. Przeżył kilka ludzkich żyć, jak na jedną osobę wystarczy. Z czasem i tak wszystko robiło się dość monotonne. Patrząc z boku świat się zmieniał, nowe technologie, wyprawy w kosmos... Jednak największa populacja, ludzie, według niego zupełnie się nie zmieniali. Wszystkimi kierowała chciwość, a jeśli nie wszystkimi to przynajmniej tymi na górze, a to oni kręcili tym światem. To samo działo się z długowiecznymi. Dla niego ten świat tak naprawdę niewiele zmieniał się z dekady na dekadę. Na pewno nie na lepsze, więc jeśli miał wybierać pomiędzy śmiercią z rąk tej pięknej wampirzycy, a jakiegoś łowcy, chyba wiadomo, co by wybrał.
- Ah... Kiedy ja chcę żebyś mnie zaskakiwała Elisabeth. Inaczej byłoby nudno. - puścił jej oczko z bardzo pociesznym uśmiechem numer pięć - Ja za to nie miałbym serca Ci odmówić. - nie tracąc animuszu pozwolił sobie zapłacić za ich oboje, jak wypadało na pierwszej randce.
Po tym wstał i zbierając jej płaszcz przytrzymał go dla niej by wygodniej było jej go włożyć. Sam też wbił się z powrotem w swoją skórzaną kurtkę spokojnie czekając aż ogarnie wszystkie części swojej garderoby, chociaż zdążyło się już ściemnić.
- Chcesz się przejechać, czy wolisz spacer? - zapytał skinąwszy na swój motor kiedy wyszli na zewnątrz.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Żadne z nich nie spodziewało się takiego obrotu spraw dzisiejszego wieczoru. Coś niespodziewanego, innego i niezwykle przyjemnego. A na dokładkę wieczór właściwie dopiero się zaczął. Tym lepiej dla nich. Skinieniem głowy i uroczym uśmiechem podziękowała mu za zapłacenie za nią. Musiała przyznać, że to było miłe z jego strony i... Dawno jej to nie spotkało. Same miłe odmiany tego dnia. A właściwie zapadającej nocy. Z pomocą wilkołaka odziała się w płaszcz. Nie zakładała już jednak kaptura na głowę. Nie było najzwyczajniej w świecie takiej potrzeby. Wcześniej wyciągnięty długopis, notatnik i okulary schowała do wewnętrznych kieszeni swego płaszcza nim go zapięła. Wyszli wspólnie na zewnątrz. Miło było zobaczyć Paryż nocą. Uśmiechnęła się delikatnie do mężczyzny.
- Spacer do mnie mógłby trochę potrwać. W teorii niczemu to nie przeszkadza, ale lepiej nie pozostawiać twojego mechanicznego rumaka samotnie. Na szczęście moja sukienka sięga kolan i jest z rozciągliwego materiału. Powinnam móc zasiąść za twymi plecami - przyznała spokojnie wyciągając przy tym telefon z jednej z kieszeni - Wybacz mi tylko na chwilkę. Napiszę wiadomość do ochrony. Nie lubią niespodzianek, co jest w pełni zrozumiałe - powiedziała pogodnie. Napisała szybkiego smsa faktycznie do swojej ochrony, do służby, aby naszykowali jakieś przekąski oraz do Marcusa. Miał być u siebie w gabinecie więc wolała się upewnić czy tam właśnie nadal jest. Nie zamierzała go pokierować do swojego domostwa a do budynku Rady. Mogła spokojnie to wytłumaczyć tym, iż te budynek był dla niej niczym drugi dom. Spędzała tam ogrom czasu. Schowała następnie telefon do kieszeni i założyła rękawiczki.
- Gotowe. To jak? Ruszamy? Podać ci teraz adres czy nawigować na bieżąco? Myślę, że moje słowa i tak powinieneś słyszeć. To już jak wolisz. - zależnie jak zdecydował tak też zrobiła zasiadając za jego plecami. Poprawiła sobie płaszcz aby nie przeszkadzał w żaden sposób. Sukienka stawiała nieco oporu więc musiała mimo wszystko jeszcze nieco ją podwinąć. Nogi kobiety od połowy ud do początku kozaków były więc nagie i przyciśnięte do mężczyzny. Objęła go w pasie dość mocno.
- Ja jestem gotowa - powiedziała do jego ucha wspierając się całym tułowiem o jego plecy. Mógł więc poczuć całą jej sylwetkę przez materiały jego ubrań.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Dobrze było zaczerpnąć trochę zimnego, wieczornego powietrza. Nie miał nic przeciwko temu słodkiemu, przepysznemu zapachowi w cukierni, ale zaczynał już wyczuwać jej perfumy, a to w połączeniu z tym, jak działało na niego to częste oblizywanie ust po smakołykach mogło sprawić, że poszedłby o krok za daleko, a tym samym pogrzebał wszystkie szanse na poznanie Elisabeth bliżej. Pomimo swoich lat nie miał jeszcze pełnej kontroli nad swoją drugą naturą. Czasami naprawdę ciężko było mu trzymać się na wodzy. Nie mówiąc nawet o tym, że gdyby zrobił coś, co podpowiadał mu wilk, pewnie straciłby rękę albo coś więcej. Instynkt przetrwania był silniejszy. To chłodne powietrze zdecydowanie pomagało skupić się na tym, co tu i teraz, a oni mieli właśnie pojechać do niej. Czy była jakakolwiek szansa, że ten wieczór skończy się źle? On na razie takiego zakończenia nie widział.
- Może nawet zasiąść z przodu, jeśli masz taką ochotę. O ile wiesz, jak poskramiać takie bestie. - uśmiechnął się nieco dwuznacznie nie dodając już żadnych dodatkowych podtekstów jak napalony nastolatek.
Skinął tylko na wzmiankę o ochronie. Oczywiście, że ktoś musiał zajmować się jej kolekcją, kiedy właścicielki nie było w domu. Sam również swego czasu korzystał z podobnych udogodnień, aczkolwiek zawsze ciężko było mu do końca zaufać, że ktoś z jego własnej ochrony go nie obrobi, dlatego już dawno zdecentralizował swoją kolekcję na kilka mniejszych kryjówek rozsianych po całym świecie. Kiedy ona dopełniała wszelkich formalności on przykucnął jeszcze przy swoim motorze upewniając się, że wszystko wygląda w porządku. W końcu miał wieźć bardzo cenną przesyłkę, którą na miejscu tak chętnie by rozpakował.
- Możesz mnie nawigować na bieżąco. Nie będę jechać przeraźliwie szybko, to już nie ta pogoda. - uśmiechnął się do niej uprzejmie zajmując swoje miejsce na motorze i pomagając jej wejść na tył - Trzymaj się mocno. - rzucił jej jeszcze z łobuzerskim uśmiechem przez ramię zanim odpalił maszynę i ruszył przed siebie.
Musiał przyznać, że mając ją wciśniętą w swoje plecy cholernie ciężko było mu się odpowiednio skupić na drodze. Wilk wył coraz mocniej chcąc wyjść na wierzch więc pomiędzy wewnętrzną walką, skupianiem się na drodze oraz zwykłym, ludzkim pragnieniu ledwo się zorientował kiedy dojechali już na miejsce.
Podjeżdżając do wielkiej bramy trzeba było przyznać, że posiadłość robiła wrażenie i niczego mniejszego by się po niej nie spodziewał. Miała tę aurę kogoś dystyngowanego, szlachetnego. Pasowała do tego budynku. A jednak... Coś mu nie do końca grało. To miejsce, przynajmniej dla niego, nie tętniło zbytnio życiem. Przypominało mu... Trochę stare pałace. Miejsca, gdzie zasiada ktoś ważny. Trochę śmierdziało mu tu biurokracją. Może jego zwierzęca natura też ostrzegała go, że pakuje się w pułapkę.
- Dlaczego mam wrażenie, że wcale nie jesteśmy w twoim domu? - obrócił się do niej przystając przed bramą i patrząc na nią nieco podejrzliwie, jednak bez większych wyrzutów.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Już jak zbliżali się do bramy ta zaczęła się powoli otwierać. To było może trochę creepe, ale trzeba przyznać, że jej ludzie wiedzieli kiedy co i jak. Kamery wystarczająco szybko dawały znać jak ktoś się zbliżał. Jej sylwetka była dla nich również znajoma. Oczywiście ona zawsze dawała znać jak miała być z kimś. Chodziło tutaj o zwyczajne bezpieczeństwo. Jeśli wracała sama to sama sobie również otwierała tą bramę. Przy gościach tego nie robiła by służba miała czas zanotować jak kto wygląda.
Blondynka uśmiechnęła się niewinnie do wilkołaka. Przycisnęła się nieco mocniej do jego pleców gdy tak się jej pytało to, czy to jej dom.
- Nazywam to moim drugim domem. Jest troszkę bardziej... Oficjalny. Tak, można to tak ująć. Nie martw się, to bezpieczne miejsce - puściła mu oczko. - No chyba, że jednak wolisz sobie odpuścić zajrzenie w domostwo Rady sojuszu miedzy wilkołakami i wampirami - uniosła delikatnie brwi do góry w lekko pytającym geście. Oczywiście tylko się z nim teraz drażniła. Nie chciała jednak by faktycznie sobie odpuścił wkroczenie z nią do tego cudownego budynku.
U samych drzwi już czekał na nich lokaj. Skłonił im się obojgu nisko na przywitanie. Blondynka z pomocą zeszła z motoru i poprawiła swoją sukienkę. Spojrzała z uśmiechem do Garlanda. Lokaj w tym czasie otworzył wrota i dłonią zaprosił ich do środka.
- Zapraszam w moje skromne progi jako Radna Elisabeth Riche, najstarsza wampirzyca i pierwsza radna nowego sojuszu - powiedziała z dumą i błyskiem w oku. Uśmiechała się przy tym zadziornie. Ruszyła schodami w kierunku otwartych na oścież podwójnych drzwi prowadzących na ogromny hol. Jej kroki były lekkie, zwinne, bezszelestne. Jedynie płaszcz poruszał się w jej rytm wskazując na to, iż w ogóle się porusza. Oczywiście na ten fakt wskazywało jeszcze wspinanie się po schodach.
- Pani... Przekąski są gotowe. Gdzie je zanieść? - zapytał lokaj gdy znalazła się tuż obok niego. Zdjęła z siebie swój płaszcz i mu od razu podała. - Do gabinetu sierściucha poproszę. Mam dzisiaj przystojnego rzepa do przedstawienia - zaśmiała się w kierunku Garlanda puszczając mu oczko. - Skarbie, nie stój jak kołek. Chodź, przedstawię cię komuś przy okazji. Kolekcja monet jaką posiadam nie ucieknie. - Elisabeth spokojnym krokiem ruszyła w kierunku wspomnianego gabinetu.

@Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Nawet nieszczególnie dziwił go fakt, że brama tego, jakże skromnego, zamczyska zaczęła się sama otwierać gdy tylko podjechali. W końcu dawała znać służbie, że będzie wracać i to z gościem. Powinni czatować przy przycisku, co naturalnie zrobili. Też lubił takie zagrania. Zawsze nadawały podjazdowi większego splendoru, chociaż ten tego w ogóle nie potrzebował. Przepych był popędzany przepychem i gdyby sam nie był kupcem i nie gromadził przez wieki podobnych oszczędności pewnie stwierdziłby, że może Napoleon miał swego czasu rację. Niemniej nie pozostało mu nic innego, jak przeć naprzód. Przecież się teraz nie wycofa.
To zabawne, że akurat teraz wybrała moment żeby bawić się w cnotkę i wysyłać mu te niewinne uśmiechy jednocześnie mocniej się w niego wtulając. Elisabeth zdecydowanie będzie twardym orzechem do zgryzienia, aczkolwiek Garland lubił wyzwania. Jeśli nie było ciekawie to było nudno, a on nie cierpiał nudy.
- Rady, hmm..? - posłał jej nieco zmieszany uśmiech przez ramię zanim przeniósł wzrok na imponującą budowlę.
Nie był totalnym ignorantem. Wiedział, czym jest Rada, aczkolwiek do tej pory nie miał żadnej okazji by obcować z którymkolwiek z jej członków, a przynajmniej tak mu się wydawało. Nie przepadał za mieszaniem się w politykę. Najlepiej czuł się na uboczu prosperując z decyzji kogoś wyżej, kto zbierał za nie całą odpowiedzialność. Taka jego kupiecka natura, zawsze kryć sobie tyłek. Nie pokładał zbyt wiele nadziei w tym, że sojusz się utrzyma. Ich dwie rasy zawsze były zwaśnione i zawsze znajdzie się jakiś odłam, który będzie pragnął anarchii czy powrotu dawnego porządku. Jakby nie patrzeć, wchodząc do środka opowie się już po jednej ze stron, a tego nie lubił robić do samego końca.
Niestety, jeśli chciał poznać ją bliżej, nie miał wyboru. Podjechał pod same drzwi pomagając jej zejść z motoru. Nie do końca pewny swego również zeskoczył ze swojej bestii skinieniem głowy witając się z lokajem. Nigdy nie zaszkodziło traktować służby jak równych sobie. Wolał zapunktować przypominając sobie czasy rewolucji.
- Najstarsza, hmm? Całkiem dobrze się trzymasz. - puścił jej oczko z szerokim uśmiechem.
Nie był głupi, dodał sobie dwa do dwóch. Znał już jej wiek i samo to wskazywało na to, że w swojej rasie jest kimś ważnym. Budynek rady tylko upewnił go w jego przypuszczeniach. Jeśli oczekiwała, że będzie zaskoczony, to się pomyliła. Niemniej widząc jej dumę oraz ten błysk w oku bardzo nisko i nieco teatralnie się jej ukłonił. Zdecydowanie nie brakowało w tym gracji ani nie było to sarkastyczne. Jedynie lekko humorystyczne.
- Wiedziałem, że wciągasz mnie w jakąś pułapkę... - mruknął niepocieszony czując się oszukanym - Jesteś pewna? Monety czasami po prostu wstają i uciekają. - przytaknął energicznie głową wyraźnie próbując się od tego spotkania wymigać.
Czuł jednak, że wampirzyca postawi na swoim, więc wykorzystał sytuację, jak mógł. Idąc krok za nią dla wszystkich gapiów z szacunku, lecz prawda była taka, że po prostu gapił jej się na tyłek, a za każdym razem gdy spojrzała udawał, że naprawdę interesują go tutejsze obrazy.

@Elisabeth Riche

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Czy specjalnie się przed nim popisywała? Nie. Ot po prostu pewne przyzwyczajenia były w jej krwi. Nic się na to nie poradzi. Nie ma co się jednak dziwić. W końcu była urodzoną szlachcianką. Wysokiego stanu szlachcianką. No... Mooooże można by było nieco polemizować co do pełnej krwi ale... Nadal miała w sobie tak zwaną błękitną krew królów. To jednak była historia na inny czas.
Czy była twardym orzechem do zgryzienia? Oj i to jeszcze jak. Nie bez powodu znajdowały się pewne istotki, które pieszczotliwie nazywały ją Orzeszkiem. twarda skorupka i miękkie wnętrze. Pytanie, czy już w środku nie zgorzkniałe. O tym przekona się dopiero wtedy, gdy uda mu się rozłupać jej skorupkę. o ile w ogóle mu się to uda. To już jedynie czas będzie w stanie pokazać.
Czy Elisabeth była chytrą Lisicą? Chyba dało się już to zauważyć, że coś z tego rudzielca posiada w charakterze. Potrafiła wykorzystać sytuację doskonale. Mężczyzna od początku nie ukrywał swojego zafascynowania jej osobą, a ona skrupulatnie to wykorzystała przyprowadzając go właśnie tutaj. Nie miała jednak złych zamiarów wobec niego. To było ze zwyczajnej troski, aby nam futrzasty przypadkiem nie zdziczał. Szkoda by było później takiego przystojniaka odstrzelić ze względu na zwyczajny błąd zaniedbania tej sprawy.
Czy wampirzyca liczyła na zaskoczenie mężczyzny? Nie. Ona nigdy na takie rzeczy nie liczyła. Ot po prostu w pełni się mu przedstawiła tak jak należało. Na samym początku było to po prostu utrudnione ze względu na to, iż spędzali czas wśród zwykłych obywateli Francji i innych gości, którzy akurat tego wieczoru znaleźli się w kawiarni. Teraz mogła pokazać od siebie nieco więcej, niż tylko "ludzką" skorupkę.
- oj tam od razu pułapką. Już wcześniej mówiłam, że się zwyczajnie martwię. Nie bądź na mnie zły - puściła mu oczko. Zaśmiała się delikatnie i ujęła go pod rękę co by iść wspólnie obok siebie. Spojrzała jeszcze na lokaja. - Jak już dostarczycie przekąski to na dziś wam dziękuję. Resztą zajmę się osobiście więc się nie martw. Odpocznijcie dobrze - pomachała mu z uśmiechem. Lokaj uśmiechnął się lekko, skłonił się, życzył dobrej nocy i odszedł w swoją stronę z jej płaszczem. Blondynka ruszyła w stronę gabinetu, o którym to wcześniej wspominała. Zapukała i od razu weszła do środka.
- Witaj futrzaku - powiedziała radośnie szczerząc się nieco złośliwie do niego. Lubiła tak wołać na Marcusa. Robiła to akurat z czystej złośliwości. On już raczej był do tego przyzwyczajony. Znali się nie od dziś, a on już kiedyś zalazł jej nieco za skórę. O tym mu nigdy nie dawała zapomnieć.

@Marcus Wijsheid  @Garland Cerise
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
I seem to have lost my way - Page 2 A467c7b76ef327896aee48834f7ee02984fe5ac2

Problemy, nie lubił problemów. Ale były one nieuniknione w dzisiejszych czasach. Za jego ekhm.. młodości biznesy robiło się o wiele łatwiej niż teraz. Teraz biurokracja goniła biurokracje. Będę musiał zgłosić się do Elisabeth po trochę funduszy z puli rady. W końcu biznes Domu krwi, jak lubił go nazywać, był w interesie nie tylko jego, ale i samej Rady. Siedział, przeglądając powoli dokumenty w swoim biurze.

Biuro Marcusa w budynku rady było dla współczesnego obserwatora nieco staroświeckie. Styl, który zachował się jeszcze z czasów pobytu w przedwojennej Anglii. Ciężkie dębowe meble na ścianach. Półki zapełnione były wieloma książkami i różnymi starociami. Na ciężkim ciemnym hebanowym biurku leżały rozłożone dokumenty, kryształowa popielniczka, na której leżał dymiący się jeszcze papieros. Na brzegu biurka stał na kryształowej szkatułce Sztylet. Rączka była w całości wykonana ze złota, fikuśne zdobienia, oplatały wyryte inicjały M.W. Ostrze było wykonane ze stali. Na ostrzu również znajdował się napis.

Witaj Orzeszku - uśmiechnął się, słysząc pukanie i powitanie kobiety. Gdy podniósł wzrok, znad dokumentów spostrzegł, że nie przyszła sama. Zebrał dokumenty do jednej teczki. Wskazując na skórzane fotele zaraz za biurkiem, powiedział - Usiądźcie proszę, czego się napijecie? - zapytał, udając się w kierunku barku za plecami. - Elisabeth, zanim zaczniemy, chciałbym, żebyś się czemuś później przyjrzała. Jesteś lepsza w tych biurokratycznych kwestiach niż ja. - uśmiechnął się. - Cóż to za szczeniaczka do mnie prowadzasz? Szczepiony chociaż? - zaśmiał się, po czym wyciągnął rękę w jego kierunku - Marcus Wijsheid, Mam nadzieję że nie uraziłem cię drobną złośliwością, u nas to normalne. - Jeśli zamówiliście coś do picia, podał wam trunki, po czym usiadł w również skórzanym fotelu - Papierosa? - Zapytał wskazując na papierośnicę, na której leżała również zapalniczka - Co was do mnie sprowadza? 


@Elisabeth Riche @Garland Cerise

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Garland Cerise

Garland Cerise
Liczba postów : 69
Nie mógł powiedzieć, by czuł się całkowicie "swojo" w tej sytuacji. Oczywiście, całkiem chętnie spędzał z Elisabeth kolejne minuty, aczkolwiek teraz czuł się jak zwierzę w klatce, kuszone przez naprawdę, naprawdę smakowity smakołyk. Bynajmniej nie obawiał się o własne bezpieczeństwo czy życie. Nic bardziej podobnego. Po tych kilku wiekach coś takiego jak perspektywa śmierci naprawdę przestało być takie straszne. To w końcu musiało po prostu nastąpić. Zdawał sobie natomiast sprawę z tego, że istnieją losy o wiele gorsze niż śmierć, a nie znając wampirzycy oraz jej zamiarów nie mógł wykluczyć takiej opcji. Mogła go równie dobrze wieść właśnie na pokuszenie. Nie było się trudno domyślić, że zmierzali do gabinetu wilkołaka. Biorą pod uwagę wiek Lis oraz to, że ma swój gabinet w tym budynku mógł z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że będzie to alfa którejś watahy, jeśli nie wszystkich.Tak, słyszał o takim wynalazku jak Alfa nad Alfami. Wilk powinien należeć do jakieś paczki, inaczej dziczeje. On był już przyzwyczajony do tego, że jest sam dla siebie alfą, ewentualnie betą w jakieś watasze. Wiedział już jak długo może wytrzymać bez uspołeczniania się w tym aspekcie i czuł, że jeszcze trochę by sobie poradził. Teraz jednak nie było już odwrotu.
- A da się być na ciebie złym? - zażartował, jednak jego uśmiech nie był aż tak przekonujący jak do tej pory.
Niemniej pozwolił się wziąć pod ramię i wcale nie oponował przed tym by dać się zaprowadzić do Gabinetu. Jak zawsze, przybrał swój najlepszy uśmiech na przełamywanie lodów wkraczając do środka razem z wampirzycą. Musiał stwierdzić, że spodziewał się kogoś... Większego. Wilkołaki często miały to do siebie, że były dość dobrze zbudowane. Może to kwestia ich przemian. Wampiry tego nie doświadczają. W każdym razie swój poznał swego. Nazwijcie to zwierzęcym instynktem, ale wiesz kiedy ktoś jest od ciebie bardziej niebezpieczny, nawet jeśli mniejszy. U wilków tak to po prostu działało. Nazwijcie to alfową aurą. To jednak nie przeszkodziło mu w wyłapaniu nowego określenia dla Elisabeth na co pytająco na nią spojrzał jeszcze zanim usiedli.
Jego dusza kolekcjonera nie pozwoliła mu nie spojrzeć na tak dobrze wyeksponowany nóż. Całe wnętrze było w jego guście, aczkolwiek to właśnie ta część najbardziej przyciągała jego wzrok. Pewnie mógłby dostać za niego fortunę, chociaż ten eksponat chyba wolałby zachować w swojej kolekcji.
- Koniaku, jeśli masz jakiś na stanie. - odpowiedział po tym jak zrobiła to Lis - Szczepiony, odrobaczony i nawet wykąpany. - zaśmiał się nie mając mu zupełnie za złe takich psztyczków, przynajmniej nie wyszedł na sztywniaka - Garland Cerise. Nie ma sprawy, słyszałem gorsze. Przynajmniej nie masz kija w dupie i nie kazałeś od wejścia się przed tobą kajać. - wzdrygnął się na pewne wspomnienia - Nie, dzięki. Słyszałem, że szkodzą na płuca. - puścił mu oczko z rozbawionym uśmiechem.
- Właśnie... Po co tutaj jesteśmy Elisabeth? - zwrócił się w jej stronę patrząc na nią znacząco jakby chciał powiedzieć - wrobiłaś mnie.

@Elisabeth Riche
@Marcus Wijsheid

Elisabeth Riche

Elisabeth Riche
Liczba postów : 635
Kobieta jedynie tajemniczo się uśmiechnęła na słowa wilkołaka. Czy dało się być na nią złym? Oczywiście. Jednak faktycznie... Było to utrudnione. Z różnych względów. Nie miała zamiaru jednak w to teraz wnikać. Teraz inne sprawy zaprzątały jej głowę, poza tym nie lubiła odkrywać swych tajemnic ot tak. Nad tym potrzeba dużo było popracować, aby coś od niej wyciągnąć. Uparte z niej stworzonko. Ot Orzeszek z twardą skorupką. Teatralnie wywróciła oczętami na przywitanie Marcusa. Spojrzała na Garlanda, w którego oczach dostrzegła pytanie.
- Może kiedyś się dowiesz - zaśmiała się cicho. Zasiadła wygodnie w fotelu i założyła nogę na nogę. Poprawiła się, wygładziła materiał sukienki i odruchowo swoje włosy. Uśmiechnęła się uroczo do nich.
- Jak zwykle papierologia na moich ramionkach? Później się tym zajmę. Noc jeszcze młoda - powiedziała z uśmiechem. Zabawnie było słuchać ich żarcików. Zawsze to przyjemniej niż ja wszyscy by byli spięci niczym postronki albo mieli kije w dupskach. Zaśmiała się nawet delikatnie. - Dla mnie może być i winko - odpowiedziała na zapytanie Alfy. Gdy tylko otrzymała kieliszek podziękowała mu z uśmiechem i upiła łyk alkoholu. Posłała niewinny uśmieszek do Garlanda by zaraz spojrzeć w kierunku Marcusa.
- Spotkałam tego przystojniaczka zagubionego na pijawkowym terenie. Sympatyczny chłopaczek. Szkoda, by się zmarnował. Jeśli ma trafić do rodu aby nie zdziczał nam, wolę by był u ciebie Tatarku. Szkoda by było zmarnować jego potencjał - spojrzała na Garlanda i puściła mu oczko. Poklepała go po kolanku. - Już ci mówiłam, ja się tylko o ciebie martwię. Przy Marcusie nudzić się nie będziesz. Jak widzisz, łatwo nas znaleźć w tym budynku - powiedziała pogodnie upijając kolejny łyk alkoholu i zabierając swoją dłoń z jego kolana.

@Garland Cerise @Marcus Wijsheid
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Marcus Wijsheid

Marcus Wijsheid
Liczba postów : 588
Dla ciebie złotko papierologia, dla mnie czarna magia. - zaśmiał się. Przyjrzał się Elisabeth, przez chwilę nalewając jej wina. - Wino Don Pedro Ximenez Convento Toro Albala z 1946 roku - powiedział, podając kobiecie kieliszek. - Słodkie, białe, Hiszpańskie - Odwrócił się, wybierając kolejną butelkę. - Martell L'or de Jean cognac - podał mężczyźnie - !00 letni - uśmiechnął się zasiadając za stołem. Dostrzegł wzrok Garlanda skupiony na ostrzu. - Prezent od córki - skupił na nim swoje spojrzenie. Reagował na każdy ruch chłopaka, przyglądał się jego reakcjom, i ruchom oczu. Marcus spojrzenie miał przeszywające, ale był w nich delikatny błysk rozbawienia

Widząc, jak ten się wzdrygnął, spytał tylko - Złe wspomnienia? - jego wyraz twarzy nie zmienił się ani na jotę, chociaż oboje mogli dostrzec delikatny ruch kącika ust na słowa Elisabeth - Jeśli udowodni swoją przydatność to, czemu by nie - odpowiedział, nie spuszczając mężczyzny z oczu nawet na chwilę. - Co potrafisz? Czym zajmowałeś się do tej pory? - Zapytał i zaciągnął się papierosem. Chłopak już mu się podobał, może i wyszczekany, ale kto by się tym przejmował, jeśli będzie słuchał poleceń i wykonywał swoją robotę.

_________________
"Gdy dusza opuszcza swą cielesną powłokę zauważasz, że śmierć i obsrane spodnie rzeczywiście idą w parze."
milestone 500
Napisałeś 500 postów!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach