JOSHUA WALKER

3 posters

Go down

Joshua Walker

Joshua Walker
Liczba postów : 70




JOSHUA WALKER

(Martin Bartlett)

podstawowe




wiek: 28 lat (przemieniony we wieku 28 lat)



rasa: wilkołak



pochodzenie: Gawler, Adelaide, Australia



wizerunek: Anders Danielsen Lie



rola w watasze: -

znaki szczególne
Na twarzy ma kilkanaście ciemnych pieprzyków. 

Jego dłonie i przedramiona pokrywają gęste cięte i szarpane blizny - pamiątki po przyjętej i zadanej przemocy.

Z lewej strony brzucha, zaraz pod żebrami, ma wyraźną bliznę po wybitnie krzywo zszytej ranie kłutej zadanej kuchennym nożem.

Centrum jego piersi znaczy amatorski tatuaż stick-and-poke z datą 09.08.2015 i napisem "Kosciuszko", lata temu wykonany przez jego pierwszego partnera, Petera.

Tuż powyżej prawej kostki wytatuował sobie trzy kreski - po jednej dla uczczenia każdego popełnionego przez siebie morderstwa. Z wyjątkiem tego czwartego, przypadkowego. O nim woli nie pamiętać.


biografia


love and hope are only lies
imiona, relacje z rodzicami, wczesne dzieciństwo
Urodził się w dopiero wychodzącej na prostą rodzinie Marka, świeżo upieczonego managera HR w molochu SA Power Networks, oraz jego żony Jenny, wykładowczyni Geologii stosowanej na Uniwersytecie Adelaide.

Wraz z upływem kolejnych miesięcy od wyrobienia dokumentów na nowe dane, imię Martin brzmi dla niego coraz bardziej obco, ale to właśnie ono było mu nadane zaraz po narodzinach. Przez prawie 28 lat swojego życia nazywał się Martin Bartlett, na cześć ulubionego dziadka swojego ojca... Bo imię wybierał mu ojciec. Matki z nimi nie było. Stres związany z porodem sprowokował u niej intensywny atak paniki, ze względu na który postanowiono odizolować ją od reszty rodziny.

Z wczesnego dzieciństwa pamięta niewiele. Wszystko skupia się wokół niestałości, samotności i poczucia niesprawiedliwości, wokół gniewu. Ojciec wiecznie był albo w pracy, albo nafurany albo nafurany w pracy. Czasami też na głodzie. I był to głód straszny - pełen napięcia rosnącego aż do otwartej wściekłości. Mark był drażliwy, był niecierpliwy i nie potrafił powstrzymać się od wymierzenia Kary. Joshua prędko zrozumiał Karę, był karcony za wszystko od spojrzenia się krzywo, przez rozbicie kubka, aż po wyrzucenie młodszego brata z łóżeczka. Trwało to lata, ale Joshua nauczył się nie bać się Kary. Stała się ona zwykłą, pospolitą karą. Zupełnie przestał czuć związek między nią a swoją winą. To nie była jego wina. Nigdy nie była.

Matka chorowała. "Jeździła w teren". Okłamywali go długo, żeby lepiej przyjął to, że w kółko znikała i pojawiała się w jego życiu. Była bardzo miła i delikatna, ale nie zdążył się do niej przywiązać. Za każdym razem, kiedy próbował, kończyło się to jej kolejnym wybuchem i kolejnym "wyjazdem w teren". Ona też była drażliwa i niecierpliwa. Dlaczego wszyscy dorośli są tacy przewrażliwieni?


desolated by my own flesh and blood
relacja z młodszym bratem, pierwsza próba morderstwa
Zawsze był gorszy od swojego wielkookiego, złotowłosego brata Daniela. Zawsze był mniej grzeczny. Zawsze mniej mądry. Zawsze mniej przystojny. Zawsze mniej kochany. Skurwiel nawet mówić zaczął wcześniej, nawet szczać do nocnika. Ostro korzystał z tego, że ojciec pozwalał mu na więcej i że próbował go chronić przed "zazdrosnym" Joshuą. Joshua lubił ogrywać bionicle'ami sceny, jak porywa brata i topi go w rzece, jak go wiąże i tnie na kawałki, jak podchodzi do niego w nocy i dusi paskiem od spodni...

Spróbował. Ten jeden raz spróbował podejść do niego w nocy i udusić go paskiem od spodni. Ten jeden raz się złamał. Ten jeden raz nie wytrzymał.


Left twisting in the wind
śmierć matki, zerwanie więzi z rodziną, życie szkolne
Wysłali go do szkoły z internatem. Do szkoły katolickiej. Jednopłciowej. Jego matka spadła z rowerka może miesiąc po zrealizowaniu tego manewru. Posiadała lata doświadczeń w mieszaniu benzodiazepin z alkoholem, ale tym razem zmieszała o kilka szotów za dużo. Ojciec powiedział, że to wina Joshuy, że zwyczajnie nie mogła wytrzymać tego, jakiego syna wychowała.

Wymazali go z testamentu, wycięli go ze zdjęć, zabronili dzwonić. Przeżywał wtedy najlepsze i najgorsze momenty swojego życia, zupełnie pozbawiony wsparcia rodziny. Chłopcy ze szkoły wydawali się zupełnie inni od wszystkiego, co dotąd znał. Uwielbiał się przed nimi popisywać, nareszcie mógł poczuć się lepszy, lepszy od innych. Najlepszy.


compulsion growing day by day
rozwój seksualności, eksploracja orientacji, uprzedzenia
Skóra. Naga skóra. Blada, ciepła, miękka. Nie chciał na nią patrzeć. Przed ćwiczeniami przebierał się twarzą do ściany, zrezygnował z basenu. Później zorientował się, że tu nie chodzi o skórę. Chodziło o to, co leżało głębiej.

Obrzydzał go, odstraszał go widok mięśni napinających się pod skórą na ich ramionach, na ich plecach, na ich nogach. Mimo wszystko fantazjował o tym, że ich dotyka. Nie był w stanie się powstrzymać. Nie podczas snu. Męczyło go to.

Nie chciał być taki jak ojciec. Kiedyś myślał, że mu się to przyśniło, ale teraz był niemal pewny, że rzeczywiście przynajmniej kilka razy widywał, jak późną nocą przyprowadzał do domu "kolegę". Za każdym razem innego, zawsze drobnego i młodego, z dziwnie zamglonymi oczami i niepokojąco bezładnymi ruchami. Dlaczego ojcu się to podobało? Dlaczego nie wolał trzeźwych? Ledwo mówili, ledwo mogli siedzieć, nawet nie mogliby się podnieść. Dlaczego to było takie...


09.08.2015, Kosciuszko
kwestia studiów, pierwszy związek, zaręczyny
Szkołę skończył ze średnimi wynikami, ale udało mu się dostać na kierunek Geografii na Uniwersytecie Adelajdzkim. Aplikował tam razem ze swoim chłopakiem Peterem Scottem, którego szczególnie pasjonowała ta dziedzina. Prędko jednak zrezygnował z tych studiów i zaczął pracować, odkładając naukę na później.

Minął rok, minęły dwa lata. Nie utrzymał żadnej pracy przez dłużej, niż trzy miesiące. Z części sam odszedł, z części wydalili go dyscyplinarnie. Nie martwił się tym szczególnie, bo po raz pierwszy miał kogoś, komu na nim zależało. Zbierał tylko pieniądze na wspólne wyjazdy w miejsca, które Peter zawsze chciał zobaczyć. Starali się podróżować od końca czerwca do samego początku października, aby możliwie najlepiej wykorzystać przerwy między latami akademickimi.

Joshua oficjalnie oświadczył mu się 09.08.2015 r. na szczycie Góry Kościuszki. To było piękne, bezchmurne popołudnie. Górski wiatr niestrudzenie chłodził ich spocone ciała, złotawe słońce oświetlało ich szklące się łzami oczy. Peter przyjął zaręczyny.


disintegrating into rage
wyrok, alkoholizm, przestępstwo, pasja i ulga
Siedział w białej, pomiętej koszuli i znudzonym wzrokiem patrzył w przestrzeń, gdy sędzina odczytywała jego wyrok. Jego pierwszy wyrok - jeden rok w zakładzie zamkniętym z przymusem poddania się leczeniu odwykowemu.

Nie zgadzał się z diagnozą uzależnienia, to po prostu nie była prawda. Nie zauważył, żeby upijał się często, a obserwował miesiącami. Kilka piw albo pojedyncza cytrynowa setka to nie jest upijanie się, zdecydowanie nie dla niego, bo on miał twardą głowę. Po porannej whisky z kawą nie był na gazie, nie próbował być. Próbował tylko nie czuć się w pracy jak kompletne gówno. Prawnik wynalazł ten alkoholizm, żeby spróbować ugrać rezygnację z kary pozbawienia wolności. Zwykły element pragmatycznej strategii obrony.

To wszystko było śmieszne i żenujące, dobitnie pokazało Joshui, ile ten system miał sensu. Sąd był taki oderwany od rzeczywistości, jawnie kładł lachę na interesy tych, którzy faktycznie potrzebowali pomocy. Od samego początku tak rozważnie, tak taktownie, tak perfidnie obracał tę sprawę przeciwko niemu, jakby to nie on został okradziony, jakby to nie jemu należała się rekompensata, jakby wszystko co zrobił, zrobił bez powodu...

Być może był pijany, gdy to robił, ale nie był nieświadomy. Był kompletnie świadomy. Z premedytacją wziął do ręki młotek, wsiadł w autobus i pojechał pod dom swojego byłego szefa na kilka minut przed porą, o której zazwyczaj witał się ze swoją rodziną. Złożenie go kilkoma ciosami w głowę było tylko słuszne. Cwaniaczek sam zapracował na to, żeby młotkiem przeprofilował mu nadgarstki. Byłby pokopał go jeszcze w brzuch, aż się porzyga, ale sąsiedzi siłą go odciągnęli od tej dyszącej z bólu pijawy i jej krzyczącej w szoku żony. Nie stawiał oporu, gdy kładli go twarzą do ziemi. Kątem oka patrzył, jak żona nachyla się nad szefem i jak szef nieporadnie wyciąga do niej rękę, żałośnie świniąc krwią jasny rękaw jej wzorzystej bluzeczki.
Gdy czekał na dotarcie policji, nie mógł się zdecydować, czy jest wściekły, czy absolutnie spokojny. Ten stan był dziwnie przyjemny. Kryła się w nim niesamowita ulga. Pierwszy raz w życiu doświadczył czegoś takiego. Nareszcie poczuł, że coś mu się udało. Nareszcie mógł odpocząć od tej niekończącej się frustracji.

Całość napaści trwała tylko parę minut i czuł tęsknotę, przykrość pewną, bo mogłaby potrwać dłużej. Ale, tak czy siak, wspominać ją miał przez lata. Bo nic innego miało mu nie zostać.


hellbent journey to nowhere
problemy w związku, spirala przestępstw, poważna rana
Na początku był entuzjastyczny, na początku naprawdę starał się go wspierać. Cholera, nawet zaciągnął długi u rodziców, żeby opłacić mu dobrego prawnika, nawet napisał słodki liścik do sędziny, żeby pomóc przekonać ją, że Joshua to dobry chłop, przykładny obywatel, świetny partner i cenny filar lokalnej społeczności. Usiłował być cierpliwy i wyrozumiały, próbował spojrzeć na to wszystko z perspektywy narzeczonego. Po pierwszym przestępstwie miał rok na poukładanie sobie tego wszystkiego, na uwierzenie Joshui, że połamał komuś nadgarstki w afekcie, że wybuch spowodowała przynajmniej częściowo uzasadniona wściekłość o niewypłacenie drugiej z rzędu pensji, o jej "kradzież". Przetrwanie roku rozłąki było ciężkie, owszem, ale później było ciężej. Znacznie ciężej.

Gdy Joshua odsiedział już swój wyrok i powrócił nareszcie do własnego domu, nihilizm i impulsywność coraz żarłoczniej zaczęły pochłaniać resztę jego osobowości. Na początku angażował się tylko w drobne przestępstwa, takie jak oszustwa na kasach samoobsługowych, kradzieże sklepowe, posiadanie marihuany i picie w miejscach publicznych. Nie dało się go zatrzymać i nie dało się go przekonać do żadnej zmiany.

Później, po skumulowaniu przez niego kilkunastu pomniejszych mandatów, jego prawo jazdy zostało zawieszone. Starał się przesiąść na rower, ale ostatecznie po prostu zrezygnował z pracy poza dzielnicą. W ramach ostatniej desperackiej próby powrotu do normalności rozesłał CV do nielicznych firm, które oferowały pracę zdalną, ostatecznie przez dwa tygodnie trudniąc się masowym rozwiązywaniem ankiet. Zyski były groszowe, szybko przebranżowił się na kieszonkowca okazyjnie wynoszącego drobne łupy z niedomkniętych domów. Nie dało się wycisnąć z niego wiarygodnego wyjaśnienia, dlaczego coraz bardziej, coraz częściej ryzykował.

To musiało się kiedyś zdarzyć. Nieoczekiwana zmiana rytmu życia wewnątrz jednego z najświeższych celów Joshuy zrekontekstualizowało standardową kradzież z włamaniem na widowiskowy pokaz samoobrony obywatelskiej z zamiarem spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - dostał kosę pod żebra. Pierwszy raz w życiu. To wydawało się tak nierzeczywiste, nawet nie był pewien, czy powinno go boleć, czy nie.


i search for thrills - death is what i seek
zaginięcie i powrót do domu, koniec związku
Peter zerwał zaręczyny. Zrobił to niecałe trzy tygodnie po tym, jak Joshua zupełnie zniknął na dwa dni i dwie noce, żeby ostatecznie zmaterializować się pod drzwiami w stanie wybitnie nieświeżym. Był wyczerpany, był przepocony i cuchnęło od niego szpitalem. Ale nie zgłosił się do żadnego szpitala, nie w ostatnim miesiącu, co Peter prędko odkrył. Zagadnięty o tę niezgodność, Joshua wyjaśniał się bardzo mgliście, jakby nawet nie miał zamiaru wprowadzić swojego przyszłego męża w szczegóły swojego zaginięcia. Wygrzebał tylko zza słoika z kawą niewielkie zawiniątko folii aluminiowej, oporządził sobie solidną kreskę, wciągnął ją. Później poszedł spać.


all alone, abandoned, forsaken
samotność, stalking, ucieczka z miasta
Nie miał już nikogo i niczego. Było to w pewien sposób odprężające. Przynajmniej teraz, jak zgasły już jego najgorsze emocje. Chciał się zemścić za tę zdradę, chciał wyładować to wiecznie eskalujące napięcie. Ten gniew, który zaklejał go od środka jak jakaś lepka, czarna maź. Nie był w stanie jej wyrzygać. Choć próbował. Mógł płakać, ale to też nie pomagało.

Raz przyszedł pod dom jego starych. Czaił się tuż za rogiem, tuż za kępą drzew i między czyimś żywopłotem. Obserwował, jak Peter wychodził do pracy. Nie był pewien, co chciał z nim zrobić i czy w ogóle cokolwiek. Patrzył po prostu na niego i cieszył się, że go widzi. Irracjonalnie się cieszył. Był piękny, był najpiękniejszym człowiekiem, jakiego spotkał. Był najlepszym człowiekiem, jakiego spotkał. Najważniejszym. Uświadomił sobie wtedy, że nie chciał zrobić mu krzywdy. Chciał, żeby po prostu wrócił.

Opuścił Adelaide, gdy tylko uzbierał na auto, w którym byłby w stanie bezpiecznie przenocować kilka tygodni. Melbourne, tam się udał. Wtedy jeszcze nie spodziewał się, że spotka kogoś po drodze. I nawet by mu się nie przyśniło to, co z nim zrobi.


vagabond, coast to coast, I wander
pierwsze udane morderstwo, plany na kolejne, reinterpretacja uprzedzeń
Opuszkami palców gładził wgniecioną maskę swojego taniego auta. Robił to delikatnie, uważnie i czule... wręcz z pewną tęsknotą. Dotarł dzisiaj do miasta, ale zatrzymał się na obrzeżach. Wciąż jeszcze przeżywał upojnie spokojną jazdę po głuchej, pylistej drodze o poboczach upstrzonych kłębami drzew, których poplątane korony ginęły w mrokach nocnego nieba. Nigdy nie zapomni tej chwili, gdy jego oczy pierwszy raz przesunęły się po smukłej, ciemnej sylwetce maszerującego skrajem drogi mężczyzny. Światło reflektorów odbijało się ostro od pasów bezpieczeństwa na jego plecaku, oczywiście. Zawahał się.

Jedynym, czego teraz żałował, było to, że nie zrobił tego bardziej bezpośrednio. Własnymi rękami. To byłaby bliskość. Doznanie intensywne, intensywne jak nic innego. Trwałoby też na pewno znacznie dłużej. Mógłby dusić. Czuć każde uderzenie serca, narastający szum krwi, puchnące tętnice, to gorąco zalewające twarz rumieńcem, który lada moment przejdzie w purpurę, w zieleń. Stężałe mięśnie wierzgałyby zwierzęco, gdy nieznajomy traciłby przytomność. Pełna kontrola.

Zamglone oczy, bezładne ruchy, już nigdy nie będzie mógł się podnieść.

Dlaczego to jest takie... znajome?


straight to hell
pozbycie się trzeciego ciała, zarażenie się, pierwsza przemiana
Wąska, polna droga pośród zszarzałej zmierzchem łąki. Zmierzał do lasu. Pierwszy raz był w tym miejscu i powinien uważać, ale nie mógł się powstrzymać przed ciągłym spoglądaniem na podziurawioną skórę swojej lewej dłoni. To było w pewien sposób... ekscytujące. Mrowiło go to skaleczenie, aż pulsowało ciepłem. W ciągu trzech, czterech godzin ta ślina na brzegach dziwnego ugryzienia będzie jedyną jego pamiątką po Paulu. Rozłożył go już na części, zostało tylko wykopać mu przyjemne gniazdko i zasypać wapnem. Szybko wyparuje. Złączy się z ziemią, złączy się z wiatrem. Zasłużył na coś takiego. Na zupełne strawienie każdego wspomnienia o nim, każdego dowodu na jego istnienie.

Wciąż nie mógł zrozumieć, jakim cudem ten wesołek był w stanie poruszyć czymś więcej niż pojedynczą powieką, skoro 20 minut wcześniej wlał w niego miażdżącą dawkę GHB, po której nawet cholerny byk powinien być zadowolony, zaspany i kompletnie zmieciony z planszy. Ostatnim razem od razu dusił, miesiące temu to było, ale z Paulem chciał spróbować czegoś innego. Chciał pobyć z nim chwilę, chciał przedłużyć ten błogi spokój, to poczucie kontroli, chciał się nacieszyć doświadczeniem.

A ten gagatek po prostu wstał. Poderwał się nagle, zatoczył w bok, przylgnął do ściany oszołomiony. W kącikach ust zaczęła mu się zbierać różowa piana, prędko ustępująca miejsca ciemnej krwi. Koktajl wydzielin spływał po jego brodzie, a on krzywił dziwnie twarz, mruczał coś pod nosem, warczał? Krztusił się? Joshua patrzył w jego półprzytomne oczy, w których tliła się rosnąca wściekłość. Czysta, dzika, przerażająca wściekłość.

Nie zamierzał pozwolić Paulowi na więcej; złapał leżące na szafce nożyczki i skoczył ku niemu. Lewą ręką przycisnął bok jego głowy do ściany, aby łatwiej było mu wbijać szpic nożyc w jego szyję. Raz się udało, drugi też, ale płytko. Paul cały czas się wiercił, ale nie po to, by uciec - chciał go uchlać, co Joshua zrozumiał w momencie, gdy szczęki boleśnie zacisnęły się na jego lewej dłoni. Sukinsyn okazał się mieć zaskakująco długie zęby. Siłował się z nim dobre trzy minuty, ale ręki nie wyrwał. Udało mu się to dopiero po tym, jak wepchnął mu nożyczki w oko i poszurał po dnie oczodołu.

Jakiś kwadrans później Paul leżał już w bezruchu na dywanie a Jochua zbierał z podłogi fragmenty jego zmiażdżonej siekierą czaszki. Nie chciał narobić takiego syfu, ale po pierwszym uderzeniu dalej bał się, że ten wybryk natury jakimś cudem znowu wstanie. Musiał kilka razy poprawiać.

Ale teraz przecież wszystko było dobrze, jechał głuchą drogą późnym wieczorkiem. Mógłby podziwiać widoki, normalnie by tak robił, ale nie mógł otrząsnąć się z jakiejś podświadomej złości. Czy chodziło mu o to, że przez tyle tygodni przygotowywał tę noc, noc z Paulem? I zostało mu to zabrane? Zmarnowane? To była prawda, że każdą próbą dużo ryzykował, ale takie wytłumaczenie gotującej się w nim agresji nie brzmiało przekonująco. Chodziło o coś głębszego.

Czuł się... słaby. Obolały. Piekło go w przełyku, kłuło w żołądku. Kręciło mu się w głowie coraz mocniej, nawet nie zauważył, kiedy to się zaczęło. Musiał zatrzymać auto. Już było ciemno, już była noc, ale było jasno? Świecił księżyc. Był wielki. Z trwogą zauważył, że nie potrafi objąć go wzrokiem. Nie widział nic poza jego oślepiającą szarością.


bloodstains on backseat
po przemianie, obce oczy, morderstwo w panice, ucieczka
Ocknął się wczesnym rankiem, praktycznie od stóp do głów oblepiony zakrzepłą krwią. To wszystko wyglądało, jakby jego auto zaatakowało jakieś wielkie zwierze. Ale w tych okolicach nawet takich nie było. Spomiędzy zębów wydłubał kilka rozmoczonych włókien ludzkiego mięsa. To wydało mu się ważną poznaką. Dotąd nie myślał tak o nich, o ciałach. Nigdy. Nigdy dotąd nie miał fantazji, żeby je pożreć. Szczególnie na surowo, przecież by się porzygał. To musiał być Paul. Ścierwo. Zaraził go tą śliną. Infekcja? Nie, groźniejsze. Coś groźniejszego.

Z trudem podniósł się, żeby móc spojrzeć ponad trawy. Zza maski auta wpatrywała się w niego para ciemnych oczu. Ludzkich. Ktoś go widział, kobieta. Kobieta oglądała rozrzucone resztki szczątek mężczyzny, którego odurzył, uprowadził, zamordował, rozczłonkował i... zjadł. Nie mógł teraz zastygnąć, nie mógł się teraz zastanawiać. Nie było czasu. Ona otwierała usta. Chciała krzyczeć.

Spojrzał pod nogi. Kość. Rozgryziona. Ostre krawędzie. Chwycił ją, rzucił się przez maskę, szorując brzuchem o lakier. Tarcie go przytrzymało. Był za daleko. Trochę. Sięgnie czy nie? Zamachnął się, kobieta ustąpiła krok w tył. Zarzucił tułowiem do przodu, aż spadł na ziemię. W trakcie lotu pociągnął za nogawkę kobiety. Wytrącił ją z równowagi, upadła razem z nim. Musiały jej ścierpnąć nogi. No, przecież krzyczała, mało tlenu. Podciągnął się w górę jej uda, uderzał kością na oślep. Trochę poszarpał jej ubranie, może nabił siniaka. Tępa kość. A zęby? Jak Paul? Jeszcze kawałek i sięgnie jej gardła.

I sięgnął. Przegryzł jej gardło. Przegryzł jak Paul. Krew lała mu się po twarzy, ledwo coś widział. Ale słyszał kroki. Przecież ona nie była sama. Nie wiedział nawet, ile kroków słyszy. Nie da rady. Może się najwyżej z bezsilności popłakać. Ale nie powinien. Nie ma czasu. Trzeba uciekać.

Wystrzelił ku otwartym na oścież drzwiom auta, wsunął się za kierownicę. Kluczyki w stacyjce, już nawet nic nie miga. Nie zgasił silnika w nocy. Akumulator poszedł. Co teraz.
Podniósł wzrok na przybyszów. Para starców, para dorosłych, trójka dzieci. Wszyscy krzyczą na dzieci. Ale stoją, nikt się nie zbliża. Boją się. W oddali, na skraju lasu - ich dwa auta. Zdąży? Ma kraść? Z kobiety dalej leje się jucha. A oni są rodziną. Przecież nie pozwolą mu odjechać. Przecież są jej rodziną.

Pożegnał ich widokiem jego wytrzeszczonych w absolutnej trwodze ślepiów. Wypadł z kabiny jak pocisk. Po części na dwóch, po części na czterech pognał wgłąb dzikiej łąki, podejrzanie szybko znikając z ich pola widzenia.


my earthly presence is a sin
lotnisko, trauma, emigracja
Zamrugał, starając odciąć się od natrętnego, ostrego światła, które nieprzerwanie od wielu godzin próbowało wypalić mu oczy. Jeszcze godzina do otwarcia bramek. Nawet po trzech dniach dalej był koszmarnie zmęczony, jakby to wszystko działo się dzisiaj rano. Ta cała pięciogodzinna przebieżka przez dziczę, ta kąpiel w jakimś zamulonym bagnie, nieudane próby złapania stopa. Właściwie jak on się znalazł w domu? Pieszo doszedł? Ktoś go podwiózł? Awionetką może? Wszystkie opcje wydawały się tak samo nieprawdziwe. Jakby wcale nigdzie nie dotarł, jakby tamta gonitwa wcale się nie skończyła. Jakby był uwięziony w tamtym momencie i musiał go przeżywać wciąż a wciąż na nowo. Trzeba to zamknąć.

Gardło się zaciska. Jest duszno. Nie ma miejsca, nie da się ruszyć. Bramka? Która bramka? Szybko, już tysiące wywalił na te loty. Miał wizę tranzytową, miał bilet do Oslo z przesiadką w Paryżu. Przez Petera poznał kiedyś świetnego fałszerza... Na jego nieszczęście ten gość od lat mieszkał we Francji. Kartę francuskiego rezydenta kupi się u niego od ręki, ale w ogóle nie podrabia już irlandzkich dokumentów. Ani szkockich. Ani angielskich. Joshua nie znał nawet jednego słowa po francusku. Ale to była jedyna opcja. Już i tak wydał więcej, niż miał oszczędności. W kieszeni zostało mu jakieś $40.


ciekawostki


Dalej ledwo potrafi złożyć zdanie po francusku oraz jeszcze nie przestał żywić tego typowego dla anglofonów przekonania, że jak będzie mówił po angielsku wystarczająco wolno, to zrozumie go każdy.

Posiada kolekcję podrabianych dokumentów na nowe dane: australijski akt urodzenia, australijskie prawo jazdy, australijski paszport, francuską kartę rezydenta oraz francuskie prawo jazdy.

Odziedziczył po ojcu podatność na uzależnienia od stymulantów - od czasu przemiany nie śpi przynajmniej jedną noc w tygodniu. Dzięki przyśpieszonej regeneracji nawet krew z nosa nie zdąży polecieć!


Admin

Admin
Liczba postów : 2239

Witaj na forum!


Drogi Użytkowniku!
Od rozpoczęcia gry dzielą Cię dwie rzeczy:

  • założenie informatora oraz korespondencji. Są to tematy obowiązkowe, bez których nie możesz rozpocząć rozgrywki.
  • Pozostałe tematy takie jak: dziennik i relacje są opcjonalne. Oczywiście zachęcamy ich do założenia, ale jeśli nie chcesz, nie musisz.
    Pozostało Ci: 5 pkt

Anarchista
Pobij się z innym graczem w hotelu Sanctuaire.
Bankier
Uzbieraj 50 złotych tokenów.
Biznesmen
10 razy nawiąż w wątkach do zawodu postaci.
Bestia
Przemień się w Crinosa lub Lupusa przynajmniej 5 razy.
Bohater
Spuść fabularny łomot 10 ziomeczkom z Novus Ordo.
Buntownik
Opuść 3-5 pełni i zmierz się z konsekwencjami.
Champion
Zdobądź 20 odznak.
Ciekawski
Poznaj 3 wampiry lub 3 wilkołaki na fabule.
Dentysta
Zabij na fabule przynajmniej 3 wampirzych NPC i weź ich kły jako trofeum.
Doskonały
Odnieś się/wykorzystaj 5 razy swoje mutacje pozytywne.
Dungeon Master
Poprowadź jako UP przynajmniej 10 wątków.
Grinder
Zdobądź 50 pkt doświadczenia.
Hannibal
Na podstawie sesji forumowych zjedz przynajmniej 10 ludzi.
Herbaciarz
Wypij 15 razy herbatę na sesji/sesjach.
Kanciarz
Użyj 5 razy specjalizacji do atrybutu sprytu.
Kawosz
Wypij 15 kaw na sesji/sesjach.
Kolekcjoner
Weź udział w przynajmniej 10 misjach fabularnych.
Kraven Łowca
Zabij na fabule przynajmniej 3 wilkołaczych NPC (formy Crinos/Lupus) i weź ich futra jako trofeum.
Koks
Wydaj 50 punktów doświadczenia.
Komar
Na podstawie sesji forumowych wypij krew przynajmniej z 10 ludzi.
Lovelas
Flirtuj z 5 postaciami na forum.
Ludwiczek
5 razy wysłuchaj marudzenia swojego stwórcy/rodzica/pracodawcy.
Masochista
Jako wampir 5 razy zażyj krótkiej słonecznej kąpieli bez ochrony.
Miłośnik zwierząt
Zagraj 5 sesji, w których obecne będą zwierzęta.
Mistrz
Zdobądź 30 odznak.
Narwaniec
Pobij się na trzeźwo, po pijaku lub pod wpływem emocji z przynajmniej 3 postaciami.
Niedoskonały
Odnieś się/odegraj 5 razy wpływ swoich mutacji negatywnych postaciami na forum.
Nigdy się nie nauczą
Zrób coś mega głupiego na sesji.
Ofiara
Daj się ugryźć przez wampira 10 razy.
Pakt z diabłem
Zostań familiantem na fabule.
Panicz
Jako wampir wprowadź człowieka w arkana długowiecznych.
Pechowiec
Padnij ofiarą 3 napaści ze strony Novus Ordo.
Pies przewodnik
Jako wilkołak wprowadź człowieka w arkana długowiecznych.
Pisarz
Rozegraj 15 wątków z różnymi postaciami.
Szczęściarz
Na jednej sesji wylosuj w kościach 3 sukcesy pod rząd.
Początkujący
Zdobądź 5 odznak.
Poszukiwany/Poszukiwana
Złam święte prawo Sanctuaire i stań się szczęśliwym wybrańcem prawa Excommunicado.
Roll Master
Wykonaj przynajmniej 30 rzutów dowolną kostką na forum.
Scooby Dooby Doo
Zagraj misję detektywistyczną, gdzie wytropisz złoczyńcę za pomocą węchu w formie Lupusa.
Siedem lat nieszczęść
Na jednej sesji zalicz w kościach 3 nieudane rzuty pod rząd.
Smakosz
Jako wilkołak 10 razy spożyj tojad (bez dodatków), a jako wampir 10 razy spożyj czosnek (bez dodatków).
Stalker
5 razy odczytaj na fabule czyjeś wspomnienia przy bezpośrednim piciu krwi z ofiary.
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
Świadek
Bądź świadkiem zjedzenia człowieka przez wilkołaka lub osuszenia przez wampira.
Szaleniec
Jako wilkołak/wampir 10 raz weź lub noś na sobie (biżuteria) srebrne rzeczy.
Taktyk
Wykorzystaj 5 razy swoją mutację specjalną.
Tańczący z Wilkami
Rozegraj od 3-5 sesji w fabularną pełnię.
Towarzyski
Poznaj przynajmniej 10 postaci na fabule.
Twardziel
Zgódź się i przeżyj fabularną przemianę w wilkołaka.
Uparciuch
Użyj 5 razy swojej ludzkiej specjalizacji na fabule.
Wojak
Użyj 5 razy specjalizacji do atrybutu siły.
Uważny
Użyj 5 razy specjalizacji do atrybutu percepcji.
Wędrownik
Napisz przynajmniej po 1 sesji w każdej dzielnicy Paryża.
Wykłótnik
Rozegraj przynajmniej 5 angstowych sesji.
Złote Dziecko
Zrób na złość lub spraw kłopot swojemu stwórcy/rodzicowi.
Zręczne łapki
Okradnij 3 postacie na forum, rozgrywając z nimi sesje.
Yin i Yang
Na jednej sesji wyrzuć raz 12 oczek na kości i raz soczystą 1.
Wyjec
Jako Crinos/Lupus zawyj 10 razy do księżyca.
Zmartwychwstanie
Przebudź się jako wampir, czyli zgódź się na fabularną przemianę w wampira.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Karta postaci oraz pozostałe tematy zostają przeniesione do archiwum zgodnie z regulaminem.

Każdy użytkownik ma 20 dni od dnia rejestracji na zapoznanie się ze światem forum, a także na wypełnienie karty postaci. Po upływie tego terminu konto zostanie automatycznie skasowane. Wyjątek stanowią sytuacje po przedstawieniu stosownego powodu, który należy kierować bezpośrednio do Administratora.

Niezależnie czy świeżo po akceptacji karty postaci, czy z już rozpoczętymi wątkami, graczowi przysługuje miesiąc na napisanie posta fabularnego lub retrospekcji. Po tym czasie konto zostanie automatycznie przesunięte do grupy postaci nieaktywnych.
Administracja informuje, że nie kasuje kont graczy, a jedynym wyjątkiem od reguły jest kasacja kont, które nie napisały żadnego posta na fabule lub w retrospekcji. W momencie powrotu gracza na forum, ma on pełne prawo na odzyskanie karty postaci, która zostaje przeniesiona do archiwum.

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach