Liczba postów : 1257
Tahira Darbinyan
podstawowe
wiek: około 220 (przemieniona w przesilenie zimowe 1822)
rasa: wampir
pochodzenie: Egipt
wizerunek: May Calamawy
Rola w rodzie: nie dotyczy (wampirzyca bez rodu)
znaki szczególne
Drobna kobieta o przenikliwych palisandrowych oczach czujnie obserwujących otoczenie, z głową otoczoną koroną hebanowych loków o lekko złotawym blasku. Jej pociągnięta brązem skóra nie nosi na sobie śladów ugryzień, blizn, ani tatuaży.
Drobna kobieta o przenikliwych palisandrowych oczach czujnie obserwujących otoczenie, z głową otoczoną koroną hebanowych loków o lekko złotawym blasku. Jej pociągnięta brązem skóra nie nosi na sobie śladów ugryzień, blizn, ani tatuaży.
biografia
Nie umiem być sam
Silniejsza ode mnie
Jest cisza
W niej jedno życie
Czy nie jest czasem
Dziwnie wam
Gdy własne serca słyszycie
Gdy puste niebo, ustał wiatr
Kwiat boi się, że zwiędnie
Nie umiem być sam
Nie umiem być sam
W tej ciszy silniejszej ode mnie
Silniejsza ode mnie
Jest cisza
W niej jedno życie
Czy nie jest czasem
Dziwnie wam
Gdy własne serca słyszycie
Gdy puste niebo, ustał wiatr
Kwiat boi się, że zwiędnie
Nie umiem być sam
Nie umiem być sam
W tej ciszy silniejszej ode mnie
Kundel. W każdym dużym mieście sporo takich. Niechcianych, niezaopiekowanych dzieci biegających po ulicach, szukających łatwego zarobku w sakiewkach podróżnych oblegających targ. Szukających opadniętego owocu, pozostawionego ciastka, niedopitego piwa. Kairskie ulice są ciepłe i gwarne, nie odpowiem Ci kim byli moi rodzice, bo z zakątków swojej pamięci jestem w stanie wygrzebać tylko ulicę i inne, podobne mi brudne, bezzębne twarze. Stado... Moje zęby były zdrowe, dlatego tylko, gdy jakiś dorosły mi w nie zaglądał, uciekałam w przestrachu, że zabierze mnie do domu i batem czy kopniakami zmusi do prac, na które nie miałam ochoty. Przecież radziłam sobie tak doskonale, choć później z każdą chwilą gdy moje ciało zmieniało się, gdy czułam oblepiające spojrzenia, czekające na zerwanie owocu.... bałam się, że mój dom, że ulica wezwie mnie w sposób, który nie byłby moim życzeniem. Cięłam sztyletem włosy, przywdziewając wory z dziurami na ręce i głowę, byle tylko odsunąć w czasie to, co zdawało się nieuchronne. A wtedy pojawił się on... Nocny wędrowiec, który kilka dni z rzędu pojawiał się milczący w tym samym miejscu przy studni. Był jak zaklinacz, czekający aż podejdę, aż wezmę nieufnie jedzenie, aż zapytam, co trzyma w dłoniach, co znaczą szlaczki wypełniające pergamin. Mówił dziwnie, używając słów, których nigdy wcześniej nie słyszałam, z ust jego jednak sączyła się poezja, która zatruła moje serce. Opowiedział mi o tym, że wzywa mnie droga, a przeznaczenie splotło nasze losy. Że potrzebuje mnie, a ja jego, że wzajem możemy sobie pomóc. Opowiedział o błogosławieństwie Theotokosa i, że może stać się również moim udziałem. Choć wcześniej lękałam się obcych, poszłam za nim z własnej woli. Tamtej nocy odciął moją pępowinę łączącą mnie z ulicą i wtedy narodziłam się po raz drugi.
Pielgrzymka była długa i mozolna. Lekcje, kaligrafia i rachunki, w późniejszym czasie teologia, astrologia i muzyka. Byłam uczniem i sługą, byłam wsparciem i... przykrywką, jak inaczej nazwać fakt nazywania mnie swoją żoną? Błogosławieństwo wymuszało na nas podróż nocą, lecz sprawunki trzeba było załatwiać za dnia i to też było moim zdaniem. Za dach nad głową, strawę i wiedzę, która wsiąkała w wyschnięty jak piaski pustyni umysł. Milcząca i wierna, przypatrywałam się jego krokom, służyłam i uczyłam się, bez słowa skargi, bez tęsknoty za dawnym życiem. Aż w końcu przyszedł dzień przesilenia zimowego Roku Pańskiego 1822, gdy odczytano hieroglify, a mój mistrz odczytał mnie, dając swoje błogosławieństwo, bym mogła stać się mu podobną, już nie żoną, a córką... Wtedy narodziłam się w śmierci, po raz trzeci i ostatni.
I muszę wstać
I muszę iść
Gdzie grają
Grają mocno
Już wiem
Nareszcie, jak trzeba żyć
Mam sposób na samotność
Ten mocny dźwięk
Ten mocny rytm
Uśmiechy wielu ust
Bo wtedy się
Nie liczy nic
Jest tylko
Rhytm and blues
I muszę iść
Gdzie grają
Grają mocno
Już wiem
Nareszcie, jak trzeba żyć
Mam sposób na samotność
Ten mocny dźwięk
Ten mocny rytm
Uśmiechy wielu ust
Bo wtedy się
Nie liczy nic
Jest tylko
Rhytm and blues
Latami jeszcze podróżowaliśmy razem, lecz potem sploty losu, który nas połączył, rozluźniły się, a Sahak pozwolił mi pisać swoją historię, wytyczać własne ścieżki. Byłam tak odmienna od śmiecia włóczącego się po Kairskich ulicach, pozostał we mnie jednak silny instynkt przetrwania związany z grupą. Migrowałam więc od jednego "krewniaka" do drugiego, niezmiennie chłonąc myśli i dekadencję wiecznego życia, szukałam własnego blasku i własnych spaczeń będąc satelitą dla jasnych ciał niebieskich rodu Scaletta. Choć próbowałam niejednokrotnie życia w samotności, prędzej czy później grawitowałam do ciotki czy wuja, do kuzynki, kuzyna, ale nade wszystko, wypatrywałam jego świętych kroków.
Nie umiem być sam
Nikt mnie nie oswoił
Z widokiem
Mej własnej twarzy
Czy nie jest czasem
Znany wam
Ten strach wobec własnych marzeń
Samego siebie słabo znam
To ja? Czy jakiś ktoś tam
Nie umiem być sam
Nie umiem być sam
Ta cisza jest dla mnie za głośna
I muszę wstać...
Nikt mnie nie oswoił
Z widokiem
Mej własnej twarzy
Czy nie jest czasem
Znany wam
Ten strach wobec własnych marzeń
Samego siebie słabo znam
To ja? Czy jakiś ktoś tam
Nie umiem być sam
Nie umiem być sam
Ta cisza jest dla mnie za głośna
I muszę wstać...
Osobiście, nigdy nie zaakceptowałam w pełni określania tego co mi się przydarzyło jako "wampiryzm". Błogosławieństwo i klątwa, świętość i rozpusta, walka postu z karnawałem trwała, a ja zachłysnęłam się możliwościami, jakie daje wieczność, nawet jeśli gdzieś podczas mojej wędrówki między jednym samotnikiem a drugim, zdarzało mi się żałować, że los nie popchnął mnie jednak w objęcia watahy, w której sploty są ciaśniejsze, a doświadczenia zmysłowe intensywniejsze... Popadam w skrajności, popadam w szaleństwo, lecz przecież świat i tak oszalał kilka dekad temu i nic nie jest w stanie zatrzymać tego pociągu pozbawionego maszynisty. W końcu osiadłam, jak kamień na dnie czajnika, tam gdzie moi bliscy, czyli w Paryżu. Dla zabawy bardziej niż z potrzeby finansowej prowadzę ekskluzywny sklep ezoteryczny, w którym wciąż unosi się dym kadzidła i opium, w którym karty odkrywają przyszłość, przed spragnionymi sensu istnienia śmiertelnikami. Śmieję się z nich w duchu i rozumiem bardziej niż kiedykolwiek, gdyż zmagam się z tym samym pytaniem, dla odmiany znając na nie odpowiedź. A więc w tej karuzeli, w tym wszystko jedno i cokolwiek, zmagam się z głodem, który rośnie we mnie coraz bardziej. Potrzebuję bodźców i barw, poszerzenia palety doznań, potrzebuję jakichkolwiek granic, aby móc znów je zburzyć.
Wieża jest uderzona błyskiem, reprezentującym nagłe oświecenie. Ci, którzy spadają z Wieży, Władcy Chaosu, nieperfekcyjne istoty, są wysyłane to nicości, skąd pochodzą. Usta na dole karty Wieży odzwierciedlają Hebrajską literę Peh, oznaczającą usta, będące narzędziem słowa. To słowa są tym, co ją rozrywa.
Oto wyrósł mur i przeszłam przez niego. Korzenie wypalone błyszczą dżdżystą czernią, pogorzeliska przeszłości wyzutego z sensu barw. Maski skruszone pozostały w zawalonym, przegnitym fundamencie, a mi przyszło wsłuchać się w wiatr i wyruszyć w duchową wędrówkę, by odkryć kim lub czym naprawdę jestem. Jazz umilkł, kolorowy jazgot zgasł, brokat zdmuchnął powiew wiatru. I tylko ja i ciemność pozostałyśmy w słodkim spleceniu nowego głodu prawdy i niepewności jutra.
ciekawostki
Dawniej dyplomata w rodzie Scaletta, prawa ręka swojego ojca Sahaka Darbinyana, specjalizująca się w kontakcie z wilkołakami. Od pożaru kamienicy (15.01.23 r.) przepadła bez wieści. Jej odejście z rodu nie jest informacją ogólnodostępną.
Właścicielka Opery Garnier.
Z zamiłowania lingwistka i artystka. W latach 20. i 30. ubiegłego wieku była rozpoznawalną tancerką i przemytniczką dzieł sztuki. Prywatnie gra na sitarze, instrumentach perkusyjnych i dętych swojego kręgu kulturowego. Plotka głosi, że jest również wirtuozem otomatone.
Wśród przyjaciół i znajomych cieszy się opinią utalentowanej tarocistki, której układy niepokojąco często zaglądają w duszę pytającego i sprawdzają się w prawdziwym życiu. Prowadziła od 46 roku w Paryżu sklep ezoteryczny Profanum, który spłonął w tegorocznym pożarze.
_________________
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!