Pewnego razu na karaoke, Alistair & Vincent

2 posters

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Alistair Khatri

Alistair Khatri
Liczba postów : 41
First topic message reminder :

Tytuł: Pewnego razu na karaoke
Data: 15 grudnia 2017 r.
Miejsce: Paryż, bar z karaoke
Kto: Alistair Khatri & Vincent Baum

Nie był największym fanem zimy, ale mógł ją przeżyć, pod warunkiem, że miał na sobie ciepły sweter, mógł wypić gorącą herbatę i mógł się generalnie jakoś rozgrzać. Co nie było zbyt łatwe i normalne dla wampira, przecież jego temperatura ciała była niższa niż ta ludzka. Lubił jednak komfort jaki dawały mu ciepłe swetry, gorąca herbata. Jednak nie w tym rzecz.

Rzecz w tym, że nieszczególnie lubił z tego komfortu rezygnować, jednak siedzenie w mieszkaniu Sonyi i pisanie, pisanie, pisanie nie było tego wieczoru najlepszym pomysłem. Jeśli kiedyś ktoś się zastanawiał czy łzy wampirów są ciepłe czy zimne, odpowiedz na to pytanie mógł dać tego dnia Alistair. Ale wolał nie dawać żadnej odpowiedzi i udawać, że czuje się świetnie i nic się nie działo, i że ani trochę, wcale nie tęskni za tą jedyną osobą, którą w życiu był w stanie kochać w ten sposób.

Nie lubił sposobu, w który śnieg skrzypiał mu pod ciężkimi butami. Nie lubił tego, że ciagle sypał, a on nie ubierając czapki popełnił ogromny błąd, bo płatki śniegu wpadały w gęstwinę jego lekko rozczochranych loków. No ale te już wkrótce miały się stopić, bo nim zdążył się potężnie zirytować na tę zimnicę i śnieg, i generalnie wszystko wokół, zobaczył miejsce do którego zmierzał.

Bar z karaoke. Liczył na hałas, który przytłumi jego myśli, liczył na przebodźcowanie, może nawet na zaspokojenie głodu, choć w gruncie rzeczy wciąż go nie odczuwał po tym jak dwa dni wcześniej się posilił. Gdy wszedł do środka od razu uderzył go zapach alkoholu. Starał się wytrzepać buty na wycieraczce przy wejściu, słysząc głos jakiegoś śpiewającego mężczyzny na scenie. Spróbował pozbyć się płatków śniegu z włosów, ale to nie wyszło mu już tak dobrze. Dlatego zrezygnował z tego i od razu skierował się do baru, gdzie zamówił whisky z lodem i gdy dostał swoje zamówienie, odszedł w stronę jednego z wolnych stolików, nie za bardzo zwracając uwagę na otoczenie.

Vincent Baum

Vincent Baum
Liczba postów : 56
Czyli Alistair był żołnierzem... Cóż, to tłumaczyło jego niesamowitą sylwetkę. Vincent połączył fakty i wywnioskował, że jego towarzysz musiał walczyć w I Wojnie Światowej. Ugh, cieszył się, że on sam unikał wojen. Nigdy nie miał jakichś patriotycznych uczuć.

- Pod koniec XIX wieku. Grałem w Brytyjskiej Orkiestrze Narodowej, byłem ich skrzypkiem. Muzyka to... całe moje życie. Oddałem jej wszystko - spochmurniał trochę. Przypomniał sobie Thomasa. I Violettę. I Diega. Wszystkich, których stracił z własnej winy. Muzyka była jego najbardziej stałą towarzyszką. Zawsze mu towarzyszyła, łączyła go z innymi, ale i dzieliła. A może była wymówką dla jego własnej próżności? Nie miał pojęcia. - Jednak potem musiałem uciekać i trochę podróżowałem po świecie. Grałem na wielu instrumentach, uczyłem się, choć wciąż moją pierwszą i największą miłością były skrzypce.

Nie mówił o swoim tle rodzinnym. Wiedział, że jego ojciec czerpał zyski z czegoś okropnego i nieakceptowalnego. Vincent nigdy nie patrzył na świat tak jak on. Rasa ani pochodzenie nie miały dla niego znaczenia, nie decydowały o wartości człowieka. Ale oczywiście pamiętał te wszystkie dyskusje w ojcowskim towarzystwie, pełne paskudnych słów wypowiadanych dystyngowanym sposobem. Nigdy się w nie nie mieszał. Wtedy ten temat go po prostu nie interesował, ale dopiero później Vincent doszedł do wniosku, że moralnie to było najzwyczajniej paskudne.

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach