Liczba postów : 41
First topic message reminder :
Nie był największym fanem zimy, ale mógł ją przeżyć, pod warunkiem, że miał na sobie ciepły sweter, mógł wypić gorącą herbatę i mógł się generalnie jakoś rozgrzać. Co nie było zbyt łatwe i normalne dla wampira, przecież jego temperatura ciała była niższa niż ta ludzka. Lubił jednak komfort jaki dawały mu ciepłe swetry, gorąca herbata. Jednak nie w tym rzecz.
Rzecz w tym, że nieszczególnie lubił z tego komfortu rezygnować, jednak siedzenie w mieszkaniu Sonyi i pisanie, pisanie, pisanie nie było tego wieczoru najlepszym pomysłem. Jeśli kiedyś ktoś się zastanawiał czy łzy wampirów są ciepłe czy zimne, odpowiedz na to pytanie mógł dać tego dnia Alistair. Ale wolał nie dawać żadnej odpowiedzi i udawać, że czuje się świetnie i nic się nie działo, i że ani trochę, wcale nie tęskni za tą jedyną osobą, którą w życiu był w stanie kochać w ten sposób.
Nie lubił sposobu, w który śnieg skrzypiał mu pod ciężkimi butami. Nie lubił tego, że ciagle sypał, a on nie ubierając czapki popełnił ogromny błąd, bo płatki śniegu wpadały w gęstwinę jego lekko rozczochranych loków. No ale te już wkrótce miały się stopić, bo nim zdążył się potężnie zirytować na tę zimnicę i śnieg, i generalnie wszystko wokół, zobaczył miejsce do którego zmierzał.
Bar z karaoke. Liczył na hałas, który przytłumi jego myśli, liczył na przebodźcowanie, może nawet na zaspokojenie głodu, choć w gruncie rzeczy wciąż go nie odczuwał po tym jak dwa dni wcześniej się posilił. Gdy wszedł do środka od razu uderzył go zapach alkoholu. Starał się wytrzepać buty na wycieraczce przy wejściu, słysząc głos jakiegoś śpiewającego mężczyzny na scenie. Spróbował pozbyć się płatków śniegu z włosów, ale to nie wyszło mu już tak dobrze. Dlatego zrezygnował z tego i od razu skierował się do baru, gdzie zamówił whisky z lodem i gdy dostał swoje zamówienie, odszedł w stronę jednego z wolnych stolików, nie za bardzo zwracając uwagę na otoczenie.
Tytuł: Pewnego razu na karaoke
Data: 15 grudnia 2017 r.
Miejsce: Paryż, bar z karaoke
Kto: Alistair Khatri & Vincent Baum
Data: 15 grudnia 2017 r.
Miejsce: Paryż, bar z karaoke
Kto: Alistair Khatri & Vincent Baum
Nie był największym fanem zimy, ale mógł ją przeżyć, pod warunkiem, że miał na sobie ciepły sweter, mógł wypić gorącą herbatę i mógł się generalnie jakoś rozgrzać. Co nie było zbyt łatwe i normalne dla wampira, przecież jego temperatura ciała była niższa niż ta ludzka. Lubił jednak komfort jaki dawały mu ciepłe swetry, gorąca herbata. Jednak nie w tym rzecz.
Rzecz w tym, że nieszczególnie lubił z tego komfortu rezygnować, jednak siedzenie w mieszkaniu Sonyi i pisanie, pisanie, pisanie nie było tego wieczoru najlepszym pomysłem. Jeśli kiedyś ktoś się zastanawiał czy łzy wampirów są ciepłe czy zimne, odpowiedz na to pytanie mógł dać tego dnia Alistair. Ale wolał nie dawać żadnej odpowiedzi i udawać, że czuje się świetnie i nic się nie działo, i że ani trochę, wcale nie tęskni za tą jedyną osobą, którą w życiu był w stanie kochać w ten sposób.
Nie lubił sposobu, w który śnieg skrzypiał mu pod ciężkimi butami. Nie lubił tego, że ciagle sypał, a on nie ubierając czapki popełnił ogromny błąd, bo płatki śniegu wpadały w gęstwinę jego lekko rozczochranych loków. No ale te już wkrótce miały się stopić, bo nim zdążył się potężnie zirytować na tę zimnicę i śnieg, i generalnie wszystko wokół, zobaczył miejsce do którego zmierzał.
Bar z karaoke. Liczył na hałas, który przytłumi jego myśli, liczył na przebodźcowanie, może nawet na zaspokojenie głodu, choć w gruncie rzeczy wciąż go nie odczuwał po tym jak dwa dni wcześniej się posilił. Gdy wszedł do środka od razu uderzył go zapach alkoholu. Starał się wytrzepać buty na wycieraczce przy wejściu, słysząc głos jakiegoś śpiewającego mężczyzny na scenie. Spróbował pozbyć się płatków śniegu z włosów, ale to nie wyszło mu już tak dobrze. Dlatego zrezygnował z tego i od razu skierował się do baru, gdzie zamówił whisky z lodem i gdy dostał swoje zamówienie, odszedł w stronę jednego z wolnych stolików, nie za bardzo zwracając uwagę na otoczenie.