Od jakiegoś czasu raczej rzadko bywała na mieście. Cała ta sytuacja z Ordo skutecznie zniechęciła ją do wszelkich eskapad i conocnego poszukiwania atrakcji na własną rękę. Gdy powstały frakcje, to oczywiście przytuliła się do tej wilkołaczej. Mogła mieć liczne obiekcje do tutejszych watah i alf, ale jednak wolała nie zostać łatwym celem dla jakichś nowych w mieście świrów. W końcu, choć mogła nie sprawiać takiego wrażenia, to ostatecznie miała jakieś tam szczątkowe pozostałości instynktu samozachowawczego i wolę przetrwania. Przez głowę przemknęła jej nawet myśl, że najlepiej byłoby, gdyby wróciła do Oslo albo do Polski... Ale uznała, że to jeszcze nie czas na opcję ostateczną.
Dopiero wizja jarmarku świątecznego wydała się Kryśce na tyle kusząca, by wywabić ją z nory, w której się zaszyła. Właściwie już od jakiegoś czasu nie obchodziła świąt, ale myśl o jarmarku przypomniała jej Polskę. Skojarzenie nie do końca logiczne, i sama nie wiedziała, skąd jej się to wzięło, ale po namyśle postanowiła odwiedzić wspomnianą atrakcję. A co jej szkodziło? Podobno miało być bezpiecznie i bez Ordo-świrów.
Obeszła teren jarmarku, ale nic szczególnego nie rzuciło jej się w oczy. Jej uwagę przyciągnęła ostatecznie wielka choinka stojąca w centrum. Po chwili namysłu ruszyła w jej kierunku i przysiadła przy jednym ze stołów otaczających drzewko. Panował tu całkiem miły klimat.
|| jeśli ktoś się nudzi, to można pobijać. Kryśka nie gryzie!
_________________
“Even the strongest blizzards
start with a single snowflake.”