Liczba postów : 6
Wystarczyło kilka miesięcy nieobecności we Francji by Loretta poczuła się, jakby ktoś wyrwał jej dywan spod nóg, no może spod jednej, bo drugą stałą pewnie na swoim poletku przypilnowanym przez familiantów, wspólników i ród. Niemniej nie czuła się komfortowo, niby najbardziej stałym elementem w jej długowiecznym (tak sobie poważnie to określmy) życiu była zmienność, jednak co innego umiejętność dostosowania, a całkiem co innego niedoinformowanie - to już było mocno irytujące uczucie swędzenia w niedostępnym do podrapania miejscu, tak gdzieś z tyłu mózgu. Może nakaz siedzenia na tyłku i cichej obserwacji miało być karą za przewiny, których na pewno nigdy nie popełniła, gdyż była krystalicznie uczciwa.
Czas by jednak małe frustracje trzeba było odłożyć na bok, bo czekały obowiązki. Manteau'blanc od ponad tygodnia nawiedzała swój dom aukcyjny wzbudzając naturalny popłoch pracowników, gdy w polu widzenia się pojawiają najwyżsi zwierzchnicy. Teraz zeszła do foyer znajdującego się na parterze dwupiętrowej kamienicy, która stanowiła siedzibę jej biznesu. Na tym samym poziomie znajdowała się najbardziej reprezentacyjna i największa sala licytacyjna, na piętrze, na które osobiście miała poprowadzić swojego gościa, były mniejsze gabinety i sale konferencyjne, które zapewniały odpowiednią dyskrecję ubijanych tutaj interesów, które potrafiły być z całego wachlarza szarości. Powitała Kjellmara szerokim, prawie szczerym, a na pewno służbowym uśmiechem. Na tle jasnych piaskowców i marmurów, którym były wyłożone podłogi i ściany, jej czarna sukienka z długimi koronkowymi rękawami sprawiała wrażenie rozlanego atramentu.
- Zanim przejdziemy do tematu spotkania, czy podać coś do picia? - zapytała w duchu small talku ciągnącego się od progu, gdy zasiedli w gabinecie o wystroju minimalistycznym, w którym znajdowały się tylko to, co niezbędne, poza jednym obrazem, zajmującym prawie całą ścianę, a który przedstawiał miejski pejzaż Paryża.
_________________
Czas by jednak małe frustracje trzeba było odłożyć na bok, bo czekały obowiązki. Manteau'blanc od ponad tygodnia nawiedzała swój dom aukcyjny wzbudzając naturalny popłoch pracowników, gdy w polu widzenia się pojawiają najwyżsi zwierzchnicy. Teraz zeszła do foyer znajdującego się na parterze dwupiętrowej kamienicy, która stanowiła siedzibę jej biznesu. Na tym samym poziomie znajdowała się najbardziej reprezentacyjna i największa sala licytacyjna, na piętrze, na które osobiście miała poprowadzić swojego gościa, były mniejsze gabinety i sale konferencyjne, które zapewniały odpowiednią dyskrecję ubijanych tutaj interesów, które potrafiły być z całego wachlarza szarości. Powitała Kjellmara szerokim, prawie szczerym, a na pewno służbowym uśmiechem. Na tle jasnych piaskowców i marmurów, którym były wyłożone podłogi i ściany, jej czarna sukienka z długimi koronkowymi rękawami sprawiała wrażenie rozlanego atramentu.
- Zanim przejdziemy do tematu spotkania, czy podać coś do picia? - zapytała w duchu small talku ciągnącego się od progu, gdy zasiedli w gabinecie o wystroju minimalistycznym, w którym znajdowały się tylko to, co niezbędne, poza jednym obrazem, zajmującym prawie całą ścianę, a który przedstawiał miejski pejzaż Paryża.
_________________
I'm not sure what I'm looking for anymore
I just know that I'm harder to console
But the key is a question of control.
I just know that I'm harder to console
But the key is a question of control.