Wania & Dmtriy- Miłe złego początki

2 posters

Go down

Wania Siergiejev

Wania Siergiejev
Liczba postów : 66
Po jakimś czasie Wania odszukał wilki z którymi przyjechał prosto z Syberii. Spacer po niespodziewanym natknięciu się na córkę którą było ciężko znaleźć. Los bywa przewrotny i powoduje serię niespotykanych zbiegów okoliczności. Ot pierwsze miejsce gdzie się zatrzymali by znaleźć przystanek na drodze sprawił że nie dość że pierwsza osoba na którą się tu natknął to jego rodzona córka to jeszcze spowodowało to że jednak zostaną we Francji na dłużej.
Co prawda musiał odesłać resztki stada i potem ich znaleźć no ale to nie było zbyt ciężkie. W końcu gdzie mogła pojawić się zbieranina wilków pod przywództwem Siergiejeva? Oczywiście że ba Pubie. Ten raczej był bardziej speluną robotniczą, co zdecydowanie im nie przeszkadzało, siedzieli przy jednym stole śmiali się, rozmawiali no i pili. Wania siedział z nogami skrzyżowanym na stole paląc fajkę i jako jedyny nie pił i dogłębnie nad czymś myślał obserwując ludzi którzy przebywali w tym samym lokalu.
Wania miał ciężki orzech do zgryzienia. Jak otworzyć to co stracił w Yorku, jak pamięć o przyjacielu nie zniknęła, jak założyć Azyl tak by był domem dla Wilków które z różnych powodów nie chciały wiązać się z stadem a jednak potrzebowały pomocy? No i najważniejsze jak pogodzić to z Watahą i ojcostwem które w końcu go dogoniło?

Dmitriy Voronov

Dmitriy Voronov
Liczba postów : 10
Każdy kolejny dzień bez stada stawał się coraz trudniejszy. Jeszcze kilka lat temu wydawało mu się, że jest w stanie wytrzymać bez braci, będąc samotnikiem z wyboru. I chociaż początkowo radził sobie bardzo dobrze, jego wilcza natura wreszcie dawała o sobie znać a jemu było coraz ciężej panować nad zwierzęcymi odruchami. Przeszkadzało tonie tylko w pracy ale i w codziennych obowiązkach, czyniąc ze spokojnego, wycofanego Dmitriya, agresywnego potwora. Kiedyś śmiał się, że jest żywym potomkiem doktora Jekylla i pan Hyde'a. Czas pokazał jednak, że gdy pozwalał sobie na wilczą formę, wcale nie był tak dziki, jakby mogło się wydawać. Po prostu... bez Alfy, który ustawiłby go do pionu, nie potrafił przyjąć roli, do jakiej został stworzony.
Dziś wcale nie było mu do śmiechu.
Pchany desperacją, udał się w wilkołacze rejony, instynktownie poszukując przynależności. Wśród innych Dzieci Luny czuł się po prostu lepiej, nawet jeśli na jego piersi i rękach było dziś i wiele więcej... futra niż zazwyczaj, a oczy były o wiele bardziej niebieskie.
Zaciskając dłonie by nie zdradzić się długimi pazurami, wszedł do pubu by zająć jakieś miejsce na uboczu i po prostu przeczekać najgorsze. Stając w drzwiach rozejrzał się niepewnie, zerkając na zgromadzonych z ukosa, jak rzezimieszek albo ktoś, kto bardzo chciałby pozostać niewidzialnym.
Jasne, prawie białe blond włosy kołysały się na boki, gdy przechodził w najdalszy kąt. Zapachy w tym miejscu były bardzo intensywne. Był wśród nich... jeden... wyjątkowo...
Dmitriy zamknął oczy i stojąc w miejscu, ze świstem nabrał powietrza przez nos. Delektując się jakby właśnie zjadł coś pysznego, uśmiechnął się błogo. Wypuścił powietrze westchnieniem, po czym otworzył oczy i... wtedy go zobaczył.
Siedział tam, paląc fajkę i patrząc gdzieś w przestrzeń. Dmitriy poczuł, jak zaczyna go swędzieć całe ciało. Garbiąc się, jak to miał w zwyczaju, postanowił zająć miejsce nieopodal i wybadać grunt. Zrobił to jednak na tyle nieporadnie, że podchodząc do krzesła potknął się o nie i wywrócił. Nieludzkie warknięcie opuściło jego usta zanim zdążył się pohamować.

Wania Siergiejev

Wania Siergiejev
Liczba postów : 66
Wania powoli dochodził do konkretnego planu działania związanego z obietnicą którą złożył córce. Spora droga przed nim to było pewne. Ojcostwo wydawało mu się znacznie cięższe od prowadzenia wilków. Chodź zdecydowanie można było to postawić na równi to jednak, spotkał swoją córkę w pełnoletnim wieku. Nie był przy najważniejszych momentach jej życia, po części przez matkę po części przez to co los mu zgotował.
Wilki które siedziały przy tym samym stoliku dalej dobrze się bawiły on jednak zainteresował się morszczyzną który właśnie próbował usiąść nieopodal ale przewrócił się. Usłyszał gdzie niegdzie śmiechy na sali i nieco go zaniepokoiło to wannie szczególnie że widział coś co jeszcze parę godzin temu widział u swojej córki. Wania odstawił fajkę po czym wstał i podszedł do mężczyzny uważnie go obserwując. Jego nozdrza zaczęły lekko prawie nie zauważenie, poruszać się. Węszył powietrze chcąc zidentyfikować osobę. W tym samym momencie wyciągnął rękę do niego.
-Wszystko w porządku?- zapytał chodź podchodząc bliżej mógł mu się uważniej przyjrzeć. Zauważył ślady początku przemiany, właściwie to praktycznie stadium przejściowego. Jego intuicja aż krzyczała by wyciągnąć go stąd nawet jeżeli miałby użyć siły. Otoczenie które zauważyło upadek i które podśmiechiwało się na pewno nie mogło odbić się bez echa na wilczych emocjach które w takich chwilach były nieprzewidywalne.
Wania był ubrany dość specyficznie. Cały jego ubiór wyglądał jakby należał do gangu motocyklowego. Na sobie miał jak na każdy „gang motocyklowy” przystało, skórzaną kamizelkę z emblematem wilka szczerzącego wściekle kły. Ramiona które były odsłonięte miały dużą ilość tatuaży na sobie. W tym symbole celtyckie, wikińskie oraz słowiańskie. I mimo że sam Wania wierzył głównie w Chorsa to uważał że symbolika akurat tych tatuaży na sobie była dla niego ważna. Z symboli można było wyróżnić Triskelion, Triquertę, czy Vegvisir.

Dmitriy Voronov

Dmitriy Voronov
Liczba postów : 10
Czasami Dmitriy lubił zrzucać swoją nieporadność na wysokość, innym razem na wyostrzone zmysły a gdy zbliżała się pełnia, na zwierzęcą potrzebę biegania na czterech łapach. Prawda była taka, że po prostu taki już był. Potykał się, chwiał jak drzewo na wietrze. Co i rusz musiał przepraszać za nieuwagę, nie wspominając już o śmiechu obserwatorów.
Także teraz usłyszał stłumione śmiechy bywalców, którzy postanowili spojrzeć w stronę pokraki. Warknął, za późno zdając sobie sprawę, że nie jest obecnie w najlepszym stanie. I pewnie siedziałby na tej podłodze dalej, marząc o tym by zapaść się pod ziemię i tam walczyć z wilczą naturą, gdyby nie postać która pojawiła się całkiem blisko. Na tyle blisko by Dmitriy poczuł wilczy zapach i by stojąca przy nim osoba wywarła na nim niemal piorunujące wrażenie.
Przez chwilę po prostu patrzył w górę na ubranego w skórę, wytatuowanego olbrzyma i zastanawiał się co odpowiedzieć. Wtedy też zdał sobie sprawę jak bardzo odbiega wyglądem od zebranego tu towarzystwa - miał na sobie czarne jeansy, proste buty i granatową koszulę. Dobrze, że nie miał na sobie lekarskiego, białego kitla. Wystarczyło, że przez bardzo jasne włosy świecił w półmroku jak żarówa.
- Przepraszam. - powiedział cicho - Zamyśliłem się. - uciekł spojrzeniem w bok. Alfa był onieśmielający. Z jednej strony Dmitriy pragnął schować się pod kamień ze wstydu, że nie panował nad wilczą naturą, z drugiej chciałby paść na podłogę i wywinąć się brzuchem do góry, okazując uległość i błagając o protektorat.
Chwileczkę... Czy właśnie nie to teraz robił? Przewrócił się na oczach Alfy i czekał na jego łaskę.
Dźwignął się na nogi i szybko otrzepał ubranie. Krótkie spojrzenie na boki pozwoliło mu ocenić, czy dalej jest obserwowany przez pozostałych.
- Jestem Dmitriy. - powiedział, nadal mocno speszony, wyciągając rękę w stronę mężczyzny. Czy tamten czuł jego strach? Na pewno. Czy wiedział, że blondyn jest Omegą i każdy dzień bez stada przybliżał go do utraty czlowieczenstwa? Możliwe.
Jedno było natomiast pewne: w jego towarzystwie, pod jego spojrzeniem Dmitriy czuł się mały ale i... spokojny.

Wania Siergiejev

Wania Siergiejev
Liczba postów : 66
-Mhm… Rozumiem- stwierdził na wytłumaczenie mężczyzny dla czego upadł. Prawdę mówiąc mógł mu równie dobrze powiedzieć że zapatrzył się na jakieś krągłości laski dziesięć na dziesięć, jego w sumie aż tak ten fakt nie obchodził. Stało się to się stało na cholerę drożyć temat dalej?
-Wania- przedstawił się gdy ten tylko się pozbierał i zdradził mu swoje imię. Uścisnął mu rękę i przyjrzał mu się zaciągając się powietrzem lekko. Postać przed nim się lekko kulił jak by się go obawiał? Może po prostu nie był przyzwyczajony do towarzystwa?
Przez chwilę tak się zastanawiał nad tym po czym odgonił myśli jak natrętną muchę.
-Może przejdźmy się? Ochłoniesz trochę i odetniemy cię od bodźców które mogły by sprawić nam obojgu problemy?- zaproponował chcą trzymać rękę na pulsie patrząc na to w jakim jest stanie. Facet musiał być dość długi czas bez opieki alfy bo kiepsko się trzymał, a Wania nie chciał by w jego obecności ktoś doprowadzał do tego by trzeba było sprzątać bałagan który pozostawią po sobie.

Dmitriy Voronov

Dmitriy Voronov
Liczba postów : 10
Przez wszystkie lata zdążył przyzwyczaić się już do swojej niezdarności. Wiecznie poobijany, podrapany i sprawiający wrażenie ofiary losu, brał życie takim jakim było. Niedospany, przygarbiony... A jednak w takich chwilach, kiedy bliższa była mu wilcza natura, jego własna pierdołowatość bardzo mocno go irytowała. Stawał się drażliwy, nieprzystępny i nadmiernie pobudliwy, co tylko prowadziło do kłopotów.
Patrzył na Alfę jak zahipnotyzowany, chłonąc jego towarzystwo na tyle, na ile był w stanie. Zapachy były silne, ale dobre. Zapowiadały spokój, dawały poczucie bezpieczeństwa i chociaż wiedział, że nie powinien narzucać się mężczyźnie, gdyby ktoś go zapytał w tej chwili o zdanie, powiedziałby że chce spędzić z nim wieczór. Nie w sensie dosłownym. Po prostu posiedzieć, może porozmawiać? Uspokoić zmysły, dając im chwilowe wytchnienie obietnicą przynależności do grupy.
Propozycja tego, który przedstawił mu się imieniem "Wania" była nad zwyczaj kusząca, ale Dmitriy nie odpowiedział od razu. Przez chwilę patrzył tamtemu w oczy.
Czy naprawdę brak opanowania był aż tak widoczny? Z kątów sali dało się słyszeć ciche chichoty, ale trudno było ocenić, czy zebrani dalej szydzą z niezdary, czy po prostu pozwolili sobie na relaks przy alkoholu i snuciu wesołych opowieści.
W jednej chwili Dmitriy poczuł się bardzo samotny. Jego jasne oczy zaszły mgłą obojętności, gdy spojrzał w ziemię. Co z tego, że był wysoki - w tej chwili wydawał się być o wiele mniejszy.
- Chętnie. - powiedział tylko i podążył za Wanią, gdziekolwiek tamten by nie poszedł. Gdy tylko znaleźli się w oddaleniu od "miejsca upadku", jasnowłosy zmarszczył brwi i poczuł ogromną potrzebę wytłumaczenia się z całego zajścia.
- Przepraszam. Jeszcze raz. - głos miał pewny, lecz wewnątrz drżał z emocji jak osika - Od dawna żyję poza watahą, ciężko było mi zagrzać w którejś miejsce na dłużej. - dodał - Kłamstwem byłoby, gdybym powiedział, że... czuję się dobrze. Ale pewnie o tym wiesz. Jesteś w końcu... Alfą. - przekrzywił lekko głowę na bok - Nie mylę się, prawda?


@Wania Siergiejev

Wania Siergiejev

Wania Siergiejev
Liczba postów : 66
Z początku na tłumaczenia faceta machnął ręką po czym odwrócił głowę tak by spojrzeć na niego „kontem” oka
-Aż tak to widać i czóć?- Roześmiał się po nie kąt potwierdzając jego słowa.
-Tak jestem Alfą watahy pochodzącej z Wysp. Długa historia na inną okazję. I całkowicie cię rozumiem. Kiedyś sam byłem bez alfy poddany pod kilka pełni księżyca. Niezbyt przyjemne uczucie, szczególnie ze zostawia sporą rysę na psychice- Wania zawsze walił tekstami bezpośrednio w końcu po co coś owijać w bawełnę? Tak było prościej, ktoś kto go znał albo poznawał mógł go albo „kochać” albo nienawidzić innej opcji nie przewidywał.
-Co do mojej watahy… To jesteśmy bardzo specyficznym zbiorowiskiem. Bo widzisz już na wyspach postanowiliśmy pomagać każdemu dziecku Luny które będzie potrzebowało taką pomoc i chęci w odebraniu jej.- Mówił idąc gdzieś w bardziej ustronne miejsce gdzie będą mogli otwarcie mówić. Kiedy zatrzymał się i odwrócił spojrzał mu w oczy.
-Pytanie czy potrzebujesz takiej pomocy?- Zapytał poważnym tonem głosu. Dopiero po otrzymaniu odpowiedzi mógł opowiedzieć jak taka pomoc wygląda z ich strony.

@Dmitriy Voronov

Sponsored content


Powrót do góry

- Similar topics

 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach