31/03: Przebite Niebo, spadające Gwiazdy

2 posters

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Go down

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
First topic message reminder :

Niecały miesiąc to sporo czasu, by wyjaśnić pewne sprawy i mało dla pełnego wprowadzenia we współczesny świat kogoś, kogo z trwogi, strachu i własnego tchórzostwa zaprzęgłeś do wozu stagnacji. Pierwsza rozmowa była dla Ciebie trudna, przyniosła wiele słów, wewnętrznego żalu, zawodu i hańby z powodu rzekomo utraconego honoru po uniesieniu ślepi na znajome lico. Spodziewałeś się po jej przeprowadzeniu wielu rzeczy: krzyku, kazań - nawet cios byłby lepszy od wydłużających się nici milczenia, aż wtem nagle z rozchylonych warg umknęło pierwsze słowo: rozumiem.
Od nocy przebudzenia do “dnia” teraźniejszego minął niecały miesiąc. Tańczący na krawędzi starej i nowej kartki kalendarza czas nieubłaganie tykał: co rusz wybijał nowe sekundy - przyniósł sporo zmian, decyzji i zdziwień spowodowanych lawiną chaosu rzeczy o bliżej nieopisanej metamorfozie – takich, których nijak nie dało się pojąć, choćby i po długich godzinach intensywnego myślenia.
Wpierw zabawa za “granicą”, potem negocjacje z Triadą, gdzieś pomiędzy zdarzeniami konfrontacja z Weiem i Elisabeth, a dalej rozmowa z Seleną: i nagle tak stojąc przed lustrem w łazience, zadałeś sobie pytanie: jak to wszystko pomimo rozsiania na różne gałęzie “chwil”, zdołało skumulować swoje odbicia w tym jednym konkretnym momencie? Zaduma: w niej tkwiły detale i z nią przyszła cicha refleksja wraz z powolnym ruchem palca wzdłuż pamiątki po nie tak dawnej wojaczce. Soda i gomora: zamiast oszpecać i przypominać o przegranej, coraz bardziej łechtała ego: tym jestem - osobą prostą i omylną: kruchą jak każdy śmiertelnik na tej ziemi - gotową do ujęcia za rękojeść miecza, aby raz jeszcze stać się tym, kim niegdyś byli dwaj bracia, by krąg zdarzeń ponownie zatoczył koło i z cyklu destrukcji wkroczył na cykl tworzenia, domykając jeden z drugim w ciągu nieskończonej harmonii, niekiedy nazywanej Ying i Yang.
Kobieta niegdyś bliska do dziś miała prawo wstępu do domostwa. Nie zatrzymywali jej ludzie, nie rzucił się kot – nie zaczepił nawet Brat, którego kroki jak cień, przemieszczały ciało w bezczelny sposób po całej powierzchni “leża” - każdym korytarzu, pokoju i schodku prowadzącym na wyższe/niższe kondygnacje przed, w trakcie i po poznaniu, aż do powrotu i medytacji. Jeden Gospodarz wiedział o pojawieniu się gościa, wszak przed wizytą raczył posłać stosowne zaproszenie do tak zwanych rąk własnych. Cierpliwy w swej ożywionej dawnej naturze, przygotował miły poczęstunek, po czym zasiadł przy pianinie, którego klawisze przecięły nitki ciszy, nadając salonowi drugiej nuty do charakterów woni herbaty oraz subtelnego kadzidła, rozproszonego pod postacią dymu na sporej powierzchni domostwa.

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Oj już my wiemy, do czego dążył Smok, psując śliczną czarkę. Wylanego naparu nie dało się już odzyskać, zwłaszcza, gdy zniknął wciągnięty przez chusteczkę. Można było rzecz jasna zaparzyć nowy, lecz choć smak i temperatura będą takie same, nie będzie to ten sam napar, tylko zupełnie inny. Inna sprawa natomiast miała się z piękną czarką. Ta była niczym puzzle, które należało jedynie poskładać. Dwie części to mało, można by rzec i tak w zasadzie było. Zręczne dłonie artystki nie miały problemu, by ułożyć je ze sobą.
I tak samo, jak z puzzli znów pojawiała się czarka, tak ze słów pokazywała się ona, drobna pani o pociętej duszy, choć jeszcze nie ostatecznie. Ostateczny cios mógł, lecz nie musiał nadejść, dokończyć dzieło zniszczenia, lub ktoś mógł rozrobić troszkę kleju, by poskładać kruchą porcelanę. Zważ jednak, piękny Smoku, że posklejana czarka będzie bardziej krucha i łatwiejsza do zniszczenia, będzie trzeba na nią bardziej uważać.
Wracając jednak, czarka powoli odzyskiwała swój kształt. Lecz czy aby na pewno? Ta sama, lecz inna, ze niewidocznymi śladami złączeń. Prostsza do zniszczenia i... pusta. Nie napełnisz jej już więcej naparem, bo się rozleci na te same kawałki. Cóż więc z nią zrobisz, drogi Smoku? Albo wyrzucisz niepotrzebny już i zniszczony przedmiot, albo odłożysz na półeczkę, by przez chwilę cieszyła oczy swoim urokiem i zręcznością naprawiającej, lecz nie użyjesz jej więcej. Będzie tak stać, niepotrzebna już i zbierać kurz, aż w końcu i tak spotka ją ten sam los innych zepsutych przedmiotów.
- Jun! - zaprotestowały gniewnie czerwone wargi. - No gdzie mi! - fuknęły, nabierając trochę kleju na pędzelek, by pstryknąć nim prosto w nos Psuja. Szybko więc kawałeczki zostały zebrane na stronę wampirzycy, by w spokoju już, choć cały czas rzucała podejrzliwe spojrzenia na gospodarza, dokończyć naprawę i ostrożnie odłożyć czarkę na stół.
- Klej szybko schnie, ale herbaty z niej więcej się nie napijesz. - oznajmiła miękko, pozwalając zakryć własne chłodniejsze dłonie cieplejszymi rękami Smoka. - Jeśli Ci zależy, żeby ją ocalić, można jedynie roztrzaskać ją do pyłu i stworzyć nową... - zawahał się głos, zawahało się spojrzenie, gdy przygryzała wargę. - Lub znaleźć dla niej nowe zastosowanie. - głos przeszedł w szept, lecz oczy nie uciekły spojrzeniem, zadając milcząco jedno pytanie. Jakież to zastosowanie mógłbyś znaleźć dla niej samej? By nie musiała stać zapomniana i zbierać kurz?

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Pokręciłeś Smoku łbem w dezaprobacie na brak wiary. Miej jej więcej! - i prychnąłeś metaforycznym pomrukiem spod uśmiechniętych warg. Ciepło dłoni wciąż otulało te chłodniejsze, aż do momentu powolnego zsunięcia się palców i ich spoczynku na rzeczonej czarce. Pytanie w związku z przeznaczeniem do łatwych nie należało, ale i nie leżało na półce tych, na które nie dało się odpowiedzieć. Chwilą milczenia w zamknięciu oczu pozwolił myślom na zebranie i ułożenie się w jedną większą w trakcie dryfu po falach głębokiego transu po własnym jestestwo. Powrót do świata miał przynieść odpowiedź, co poniekąd miało miejsce po drgnięciu i ponownym nawiązaniu kontaktu wzrokowego
- To prawda, że sklejona nigdy nie będzie taka sama, ale wcale nie musi być bezużyteczna. Obrotem w popiół czy proch nie zawsze uzyskamy materiał na nowe naczynie, to odrestaurowane zaś zawsze można pomalować, nadać mu nowych braw, wzorów z zachowaniem pierwotnego zastosowania.- na słowach wywód wcale się nie skończył - po nim dłoń, która do niedawna pieściła skórę, chwyciła i przechyliła czajnik, z którego spłynęły ostatki herbaty. Na początku porcelana zadrżała, przez co i zmrużenia mogły ulec ślepia - potem jednak wypięła dumnie sztuczną pierś, bo chociaż utraciła cnotę nietykalności, urodę i moc, to nadal miała jej wystarczającą ilość, aby pomieścić w sobie nową porcję herbaty bez wypuszczenia choćby kropelki.
-Czasami odpowiedź jest tuż obok. Wystarczy tylko, że zechcemy poń sięgnąć, akceptując to, kim jesteśmy i co za sobą niesiemy. Spójrz na czarkę: wbrew temu co powiedziałaś, nie poddała się, nie rozpadła i nie zmieniła w pył. Nadal pozostała czarką: porcelanową piękną czarką, na której będzie można coś namalować, czyniąc w ten sposób jeszcze piękniejszą i wyjątkową na tle pozostałych. Myślę, że i pewien Księżyc zna już odpowiedź na swoje pytanie. Wierzę, że postąpi właściwie, poddając się refleksji, przyjmując znaki i dając znaki od siebie wszystkim tym, którzy nadal czekają. Tyle może zrobić Nawigator: podać rękę, pomoc wstać, wysłuchać, napoić, nakarmić, doradzić i wskazać drogę. Potem jednak jego rola się kończy, albowiem na pewne ścieżki nie ma prawa wejść, gdyż są przeznaczone wyłącznie stopom podróżników. - nie pytaj więc jego, a siebie samą. On nie opuścił wzroku, przeciwnie - uparcie podtrzymywał belki kontaktu, doszukując się cienia wątpliwości lub światła nadziei: harmonii, chaosu - czegokolwiek, co byłoby dość wyraźne do ukazania miejsca zasianego ziarenka zmiany. Głęboko w to wierzył, natomiast to, czy słusznie...
Nie mów mi nic, nie teraz,
Wpierw racz zrozumieć,
Potem zechciej przemyśleć,
A na koniec staw czoła pobojowisku, po którym nadal walało się mnóstwo rzeczy.
On za to stanie obok, gotów do kolejnego podania ręki: jeśli nie sam, to z paroma innymi osobami, które same wparowały do wnętrza serca.
Wystarczyło tylko chcieć.
Podejmiesz wyzwanie, gdy on na chwilę odejdzie, aby odstawić czajnik i wyrzucić chusteczkę?
Pozostawi Cię wtedy sam na sam z rzeczoną czarką.

@Selena"

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Wiesz, jak szybko zmieniały się emocje i odczucia? Smutek rozpłynął się w nutce radości spowodowanym naprawą przedmiotu. Oczy skrzyły się radością i emanowały pełnią skupienia. Większą radość okazywały chyba tylko wtedy w Anglii, gdy śmialiście się, bawiąc w alchemików i gdy przynosiła wam wszystkim ziołowe napary, po których wszyscy odzyskiwaliście energię do dalszego śmiechu i tak zwanej pracy. Gdy żartobliwie narzekała na złe słowa ujęte w rękopisach, które musiała po was poprawiać. Wróciło echo szczęścia, gdy blizn na duszy nie było tyle, co teraz, a koszmary wracały tylko czasem, a nie każdego dnia. Oparły się więc łokcie o stolik, ktoś uznałby to za niekulturalne, lecz ona z tej perspektywy mogła lepiej obserwować Ciebie, z lekko przekrzywionego łebka, z cieniem uśmiechu kryjącym się tam gdzieś razem z dumą z dobrze wykonanej pracy. Ot jeszcze pamiętała dawne receptury...
Prawie, lecz tylko prawie, na twarzy pojawił się wyraz gorzkiego triumfu, zanim jednak zamienił się w zaskoczenie i niedowierzanie. Wszak wedle wszelkich prawideł powinna pęknąć, a spoiwo rozpuścić się pod naporem wrzątku. Nie dziw się więc, że z jej ust nie padło żadne słowo, choć umysł przyswajał każde Twoje. Wszak tak nie mogło się stać. Powiedz Smoku, cóżeś zrobił z czarką? W oczach lśniło zaskoczenie i rodzące się pierwsze nutki. Najpierw zrozumienia, potem zwątpienia i może znów zrozumienia. Czegóż do niej dodałeś że wytrzymała inwazję naparu? Nie podmieniłeś jej chyba na nową, zresztą widziała ślady, gdzie odrobinkę zbyt wiele kleju znalazło się pomiędzy kawałkami. Nie powinna wytrzymać, a jednak...
Wytrzymała.
Nie ruszyła się więc z miejsca, lecz gdy tylko ruszył się Smok, drobna dłoń natychmiast sięgnęła po przedmiot, by unieść go do góry, niczym pod światło, szukając wzrokiem pęknięć i przecieków. W niezrozumieniu gapiło się jestestwo na potrzaskaną porcelanę, teraz sklejoną i znów... pełną, jakby pytało, czy ja też tak mogę.
Czy i ze mną się tak uda?
Czy mogę być sobą, jednocześnie uzyskując nowe barwy i nowe znaczenie?
.
.
.
.
.
.
Chyba mogę, prawda?
- Wszystko zależy od spoiwa. - padły pierwsze, ostrożne słowa. - I dłoni tego, kto je nałoży. Jeśli warstwy będzie za wiele, pęknie ponownie. Jeśli zbyt mało, nie sklei się wcale. Odpowiednia ilość jest więc tu kluczem, tak jak kluczem jest wiara... Wiara w to, że się uda. Że mimo pęknięć, uzupełnionych klejem, nadal jest wartościowym przedmiotem. Można go przemalować i dalej pić herbatę, albo nasypać ziemi i stworzyć doniczkę, w której wyrośnie coś nowego... - zupełnie inny był ton tych słów, gdy raczyła się herbatą, na przemian z pełnym fascynacji obserwowaniem czareczki, która mimo delikatnego zwątpienia nadal była w całości.
- Mogę ją sobie wziąć? - spytała nagle, unosząc głowę i uśmiechając się, szczerze, z radością. W oczach pojawił się błysk, gdy nadzieja zapłonęła na nowo, gdy pod spływającymi kosmykami z rozwalonej już fryzury kołatały się pierwsze pomysły, całkowicie nowe, niczym ziarenka kiełkujące na jałowej ziemi, która właśnie dostała trochę wody.

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Dziwi Cię widok pękniętej czarki pozlepianej klejem, a do tego wypełnionej herbatą, tak? Niepotrzebnie. Magia kryła się w spoiwie, co kobiece usta przepięknie podkreśliły słowami - zaraz za nią stała siła woli, a dalej coś, co nazywało się temperamentem. Ostudzony przez “czas” stracił na niszczycielskiej mocy, podobnie jak herbata, która wraz z przebiegiem rozmowy stopniowo wypuszczała cieplutkie cząsteczki temperatury. Schłodzona do poziomu “pokojowego” nie miała już dość sił, aby zaszkodzić spoiwu, które również skorzystało z tych kilku chwil dialogu na poczet utwardzenia własnego jestestwa do tego stopnia, aby ze swobodą mogło dźwignąć ciężar pracy, którą na co dzień znosiła prześliczna czarka. Rezultatem tego był widok przed oczami: popękanego, acz zdatnego do użytku naczynia w roli odzwierciedlenia duszy. I choć ta na razie roniła łzy, z czasem (a przecież i rozmowa nie trwała kilku minut) miała szansę podnieść się z równym impetem – w blasku chwały i potęgi dumnego Księżyca.
Wiele z tego oczywiście zależało od Pięknego Kwiatu: chęci przyjęcia pomocy, refleksji oraz tego, w jakim kierunku poturla decyzje, a tych miała kilka. Smok w swej “wspaniałomyślności”, czyli sympatii dyktowanej setką lat znajomości, postanowił dać jej szansę - wybaczywszy lekko nadszarpnięte zaufanie falą ostatnich wydarzeń, zaniechał trzymania pokruszonych desek. Na ich miejscu położył kolejne do nowego/starego fundamentu, miejmy nadzieję, że o wiele trwalszego niż poprzedni. W podobnym tonie wierzył, że Kwiat zdoła odratować pozostałe mosty, bo mimo wszystko wiedział, że jej więź z Marcusem była silna, a znajomość z Elisabeth niejako potrzebna, jak to w przypadku (he, he) pięknych niewiast – podobnie jak wiele innych, o których musiała przecież pamiętać, jako i oni pamiętali, na przykład taki Wei.
Sam Smok nie zamierzał się w to więcej mieszać, ni tym bardziej zdradzać serii niewygodnych faktów, które mogłyby naruszyć delikatną strukturę pola do odbijania piłeczek. We własnym mniemaniu dość już uczynił i teraz mógł jedynie czekać oraz obserwować na rozwój wydarzeń - zarówno tych tutaj, jak i tamtych dalej, które sięgały nieco wewnątrz granicy Chin.
- Decyzja leży w Twoich dłoniach Kwiecie i owszem, możesz ją zatrzymać. - pokwitował krótko, oddając w jej dłonie rzeczoną czarkę, a wraz z nią cały bagaż metaforycznych piłek, które teraz leżały po jej stronie. Po wszystkim skinął lekko głową, a nawet poczęstował kobiece lico uśmiechem - szerokim, ciepłym i szczerym, jedynie skropionym dozą troski w obawie przed powrotem demonów, przez które być może zechce się wycofać. Te mimo wszystko nadal latały wysoko nad ich głowami, w szczególności nad jej, a mianem ich była konfrontacja. Oby tylko nie skończyła się tragicznie – oby tylko nie doprowadziła do cofnięcia na etap “jestem bezużyteczna - jestem niepotrzebna” - oby...
- Jeśli potrzebujesz, skorzystaj z łazienki. Damie nie wypada siedzieć w brudnej szacie i pozlepianych włosach. - ni tym bardziej wracać, gdy już zakończą dzisiejsze spotkanie.

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Oczywiście, że dziwił widok czarki, wszak wedle wszelkich prawideł pod wpływem herbatki spoiwo powinno się rozpuścić. Nie ostygła aż tak bardzo, by klej mógł wytrzymać, lecz jednak trzymało się wszystko razem, budząc zaskoczenie i tak zwany niekłamany zachwyt. Kto wie, czy właśnie dlatego, na podstawie wszelkich metafor i aluzji, w oczach nie pojawił się szczęśliwy błysk, pozwalający poranionej duszy odbić się od tak zwanego dna. Jasnym było, że nie stanie się to teraz ani za chwilę, potrzebując więcej czasu, by ponownie rozkwitnąć pod wpływem ciepłych deszczy zmywających niechęć i smutek ostatniego czasu.
Nie martw się, Potężny Smoku. Tym razem fundament będzie trwalszy, jako że prócz twardych, nowiutkich desek pojawiło się coś dodatkowego – tak zwane gwoździe i lakier, pozwalający zabezpieczyć drewienka przed zgubnym wpływem warunków środowiska. A gdy minie czas, zamiast desek pojawi się o wiele trwalsze spoiwo, o ile rzecz jasna oboje na to pozwolą. Na razie zostańmy więc na porządnie umocowanych i zabezpieczonych deseczkach, śmiejących się w twarz paskudnej dziurze. A inne mosty? Nie tylko od niej to zależało, a i nie każdy fundament można było prosto naprawić, zwłaszcza, gdy prócz początkowych rys pojawiły się szpary, a z każdą chwilą pojawiało się ich coraz więcej i więcej, drążonych bólem i rozżaleniem. Jednak nie można było powiedzieć, że Księżycowa Panna zapomniała o kimkolwiek, wręcz przeciwnie, pamiętała wszystkich i każdego z osobna.
Smok dosyć już zrobił, sklejając większość połamanych kawałków, które mimo usilnych wcześniejszych prób Księżyca nie chciały trzymać się miejsca. Nie był to jednak koniec, bo niektórych kawałków Smok mimo swej potęgi skleić nie był w stanie, z prostego powodu: nie dzierżył w łapkach odpowiedniego spoiwa i słów, mogących naprawić pozostałości naprawionego naczynia. Ważniejszym jednak był fakt, że naczynie uzyskało swój ostateczny kształt, a resztę naprawi się później. Lub doszlifuje kanciaste krawędzie.
- Dziękuję. – oznajmiła łagodnym tonem, wstając od stolika. Na pewno demony wrócą, nie raz i nie dwa, ale najważniejszy był fakt, że teraz odeszły, przepędzone groźnym spojrzeniem Chińskiego Smoka. Resztki łez zostały szybko otarte, a na wargach raczył pojawić się złośliwy uśmieszek. – A czyja to wina, mój drogi panie? Nie ja raczyłam wokół porozlewać tak wiele zacnego napitku. – w głosie jednak nie było wyrzutu ni oburzenia, ot tylko zwykły, przyjacielski przytyczek, tak dobrze znany Ci z przeszłości, gdy nad głową księżycowej tancerki nie krążyły paskudne demony, a przynajmniej nie było ich tak wiele. Nie, gdy wirowała wśród nocy, otoczona promieniami satelity, który tak bardzo umiłował sobie wasz rodzaj.
Nie martw się, po takim jakże bezczelnym napomnieniu panna faktycznie udała się do wspomnianego przybytku. Tam przyszło ładnie wyczyścić strój oraz przemyć miękkie kosmyki włosów. Rzecz jasna całość ablucji troszkę potrwała, a zakończyła się spojrzeniem w lustro. I niestety widok w lustrze pannie się nie spodobał. Cóż więc mogła zrobić? Hm. Chyba miała pomysł, a skoro już była na miejscu… Powrót do saloniku odbył się z nową werwą, zawierając więcej energii w krokach i lekki uśmiech na twarzy.
- Mój najdroższy mistrzu metafor. Ptaszki ćwierkają, że masz swoje wtyki tu czy tam… - zaczęła tonem konwersacji, grzecznie zajmując miejsce przy stoliku, lecz zdecydowanie w bardziej luźniejszej formie, całą swoją postawą zdradzając, że wpadła na jakiś pomysł. Czy czarka miała z tym coś wspólnego? Być może. Bardziej wspólnego zapewne miało lustro i wspomniana łazienka, jako że w trakcie dama raczyła poczęstować się kosmetykami i poprawić niejako makijaż.

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Bierz i korzystaj z tego srogo - mawiały przeinaczone słowa pewnego Boga. On niespecjalnie się z nimi utożsamiał, jednak śmiało wykorzystał przy kolejnej metaforze, a raczej spojrzeniu odprowadzającym Księżycową Damę na drodze do łazienki. Jej wnętrze było znane, zapach olejków również i w podobną modłę szły także szeregi akcesoriów wraz z kosmetykami, których nie powstydziłaby się żadna makijażystka. Trudno powiedzieć, które konkretnie należały do Louisa - część na pewno, pozostałym przypisano Weia, od pewnego czasu pełnoprawnego mieszkańca smoczego lokum, a od niedawna niejedynego, bo dzielącego ogólną przestrzeń z kimś, kto dopiero poznawał tajniki współczesnego świata.
Nauka go nie była łatwa, ale nie poddawał się drugi Smok, tak jak pewna kobieta, która po kilkunastu minutach finalnie wyszła z zamiarem powrotu na miejsce pierwotnego spoczynku. To nie uległo żadnym zmianom, jedynie okolica, która zmyła z siebie brud i ślady rozlanej herbaty, a także zyskała na dodatku, bowiem w swoich dłoniach Gospodarz domu trzymał świeże ubrania, nic specjalnego, jedną z dłuższych szat, dzięki której niewiasta mogła ze swobodą okryć ciało po zdjęciu zhańbionego odzienia, acz za wyłączną zgodą samej siebie.
- Swoje wtyki mam w wielu miejscach. Przybytki kulturowe, sieć hoteli, kontakty branżowe i prawnicze, znajomości rządowe... Musisz być bardziej precyzyjna, chyba że interesuje Cię moja Pani najświeższa zdobycz, którą niejako i Ty pomogłaś schwytać, to tak, część Triady Zhihao oraz jego biznesowe imperium od niedawna również jest moją własnością. Jeśli mogę, skąd zainteresowanie? - ustami nie musiał dopytywać, a oczami przeszywać na wskroś - z ciekawości stała się zadość, zaś z niej spłynął chłodny strumień. Swym uśmiechem i ożywionym spojrzeniem kobieta ponownie przyniosła ciepło jutrzenki, a w nim to, co wsiąknąwszy w słowa, wyryło weń wyraźne zainteresowanie ową Triadą.
Jej istnienie oraz przejęcie nie stanowiło wielkiej tajemnicy, toteż i Smok powiedział wprost, na czym stały obecne fundamenty i w którym kierunku zamierzał je rozwijać - czyli o tym kontynuacji ekspansji na znacznie większą skalę, póki pod jego sztandarem nie znajdzie się calutka organizacja. Jedyne, do czego przyznać się nie śmiał, to rzekomego zbrukania damskiej garderoby, lecz z drugiej strony: czyż zaoferowanie nowej, usłanej zapachem wanilii nie stanowiło wystarczającej rekompensaty?

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Toteż i właśnie skorzystała panna. Tu poprawiła fryzurkę, tam umalowała oczka, nadając im o wiele bardziej drapieżny wyraz odpowiednimi pociągnięciami czarnych kresek i wytuszowaniem rzęs, a na końcu nawet i usteczka muśnięte zostały odpowiednim kolorem. Czyimi konkretnie kosmetykami natomiast przyszło jej się poczęstować? Nie mogła mieć pewności, choć oczywiście miała nadzieję, że żaden z mieszkańców nie będzie miał jej tego za złe. Odpowiedni makijaż pozwolił także przykryć podkrążone ślepka, zasłaniając tak zwane mankamenty urody. Słowem? Panna jak zawsze wyglądała kwitnąco, ale nie to się liczyło.
Liczył się błysk w oczach i nowa energia, zwiastująca tak zwany wiatr przemian, a prócz tego i chęci do działania. Chęci, które przejawiły się dwojako. Wpierw wdzięcznym dygnięciem i podziękowaniem za przyniesioną szatę, a potem szybkim rozdzianiem się z własnych – ot bez wstydu i niepotrzebnego skrępowania, wszak nie raz i nie dwa mogliście swe nagie ciała oglądać – i narzuceniem na siebie przyniesionego materiału. O długość natomiast martwić się nie trzeba było, przy tak drobnej istotce żadna długość nie byłaby nieodpowiednia, a przyjemny zapach Gospodarza wywołał miękkie mruknięcie ukontentowania, którego nie sposób było powstrzymać. Drugim natomiast przejawem było podjęcie dialogu, bez niepotrzebnego ukrywania celów swego pytania.
- Biznesowe imperium Zhihao… Jakże cudownie. Nie mogłeś mnie bardziej uszczęśliwić, wszak zdaje się, że szacowny pan Wang zajmował się szerokim zakresem tak zwanych leków? I już tłumaczę, mój drogi, oczywiście, że możesz, a ja spieszę z odpowiedzią. – uśmiechnęło się pięknie dziewczę, bo choć ptaszki ćwierkały to, czy tamto, to przecież informacje lepiej było czerpać ze źródełka wprost. I oczywiście, że oferta szaty była aż nadto wystarczająca, toteż Dama nie śmiała już wypominać suszącego się aktualnie własnego odzienia. – Oboje wiemy, że nie dzieje się za dobrze wokół nas. Z nami też, a już na pewno ze mną. Wiem, iż moje podkrążone oczy nie uszły Twej uwadze, a zapewne przez kulturę nie spytałeś – historię moich koszmarów znasz. Były i w Anglii i po niej, choć nie przeczę, że wtedy były rzadsze. Różnią się jeno tym, że tamte dyktował strach, a te tutaj… Troska i niepokój, tak bym to nazwała. Nie pamiętam, kiedy porządnie przespałam noc, ostatni raz chyba jeszcze w lutym… Nie jest to jednak istotne. Och wiem, że gdybym poprosiła, pozwoliłbyś mu tu przenocować raz czy drugim, bym w cieple zapachu i bezpieczeństwa odzyskała siły, lecz nie zaprzeczysz, że to nie odda mi snu i nie zlikwiduje problemu. Radna powinna być silna, a nie sypiać kilka godzin na tydzień i snuć się jak zombie, jeśli chcemy zaprowadzić porządek w tym pięknym mieście. – jak niewerbalnie obiecała i sobie i jemu, nie kryła swych celów, snując uprzejmą odpowiedź, jasno wyjaśniając czego chce i z jakich powodów. By mieć zaufanie trzeba samemu ufać, a Lu jak nikt inny na to zaufanie zasługiwał. I nie on jeden zresztą. – To natomiast sprawia, że muszę zacząć sypiać, a laudanum mieszane nawet z heroiną mi tego nie zapewni. Swoją drogą, okropnie potem boli głowa. Wracając jednak do tematu, znam pewne zioła, których mieszanka może w tym pomóc. Problem w tym, że niełatwo je sprowadzić, a już na pewno nie w legalny sposób. Rosną w górach, tych trochę zapomnianych przez ludzi… Także, o ile pozwolisz, chętnie wykorzystałabym Twoich ludzi do przywiezienia mi ich. Oczywiście zamierzam zacząć hodowlę, ale to potrwa. – w szacie Lu było jej zdecydowanie do twarzy, ewidentnie też cieszyła się, że znalazła rozwiązanie swych problemów. Do tego oczywiście natchnął ją sam Smok. Smok i jego ekipa.

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Słowny wywód nie był czymś, czego (wstaw tu kolejne nudne: znowu) Azjata by nie podejrzewał lub czymś, co mogłoby go zaskoczyć. Gdzie sięgał pamięcią, tam doskonale znał koszmarne obrazy, przez które drżało drobne ciało, a po czole spływał pot. Karmieni widokiem intensywnych reakcji, bracia nigdy nie ośmielili się zapytać wprost, co było ich przyczyną. W myśl stopniowego podchodzenia do tematu woleli wpierw skupić siły na łagodzeniu objawów. Potem zabrakło czasu, a wcześniej, gdy jeszcze był, kilka pytań odbiło się głuchym echem w eterowej nicości. Jawna prawda wyszła dopiero teraz, gdy opadła część ścian, zezwalając lękowi na ujrzenie skrawka zabójczego światła. Walka z nim miała dopiero nastąpić, ale to nawet lepiej, bo dzięki temu ofiara zyskała szansę, aby dobrze wszystko przygotować: wylać z siebie żal, niepewność, powiedzieć o obawach i w końcu powodach, przez które jej zachowanie lawirowało w tak niezrozumiały chaotyczny sposób w dobie ostatnich kilku “tygodni”.
Pomimo początkowych wątpliwości, Smok zgodził się na podarowanie szansy i wsparcia pod postacią własnego ramienia, na którym niewiasta mogła oprzeć część ciężaru w chwilach zwątpienia lub wycieńczenia podjętym bojem z własnymi demonami. Dialog wyjaśnienia również wiele zdradził i chociaż nie ze wszystkim ów gad się zgadzał, nie zamierzał potępić kobiety za podjęte środki, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę z trudności towarzyszących wojownikom w czasie ich potyczek. Zamiast tego ze spokojem wysłuchał słów, jeno momentami masując nasadę nosa, a na koniec kwitując wszystko serdecznym uśmiechem po skinieniu głową, która w czasie zmiany odzieży raczył odwrócić na bok.
Oboje mogli być sobie bliscy i znany pod aspektem nagości, niemniej tu przecież wcale nie chodziło o ucieczkę, lecz zwykłe oddanie szacunku jestestwu oraz intymności, którą niewiasta skryła pod delikatną płachtą materiału świeżego odzienia.
- Jeżeli Twe usta Kwiecie Księżyca przemawiają do mnie jak Radna do Radnego, to nie śmiem zaprzeczyć. Ostatnie dni, tygodnie, a nawet miesiące dość mocno naruszyły władczy autorytet, za co ponosimy częściową odpowiedzialność. W istocie prawdziwe są Twoje słowa Pani o sile – nie tylko fizycznej, ale przede wszystkim mentalnej, bo to właśnie dzięki niej możemy kreować i kierować osobami pod nami. Zachwianie jej delikatnej struktury doprowadzi do narodzin zwątpienia, a od niego droga do utraty szacunku jest przeraźliwie krótka. Jeżeli jednak mówisz mi o tym wszystkim jako Ty mój Kwiecie, to wiedz, że cieszy mnie Twoja postawa oraz chęć podjęcia walki o Twoje dobro. Nie mogę tutaj niczego zarzucić, ni odmówić, a jedynie spytać: dlaczego akurat teraz pragniesz poznać zapomniane tajemnice? - kwestia ludzi nie musiała paść wprost, aby niewiasta wiedziała, że towarzysz obok użyczy jej dodatkowe dłonie do pomocy.
O wiele istotniejsza w jego mniemaniu była kwestia czasu, rzucona ważnym pytaniem, na które zapragnął pozyskać odpowiedź. Jej treść nie mogła rzutować na zmianę decyzji, co najwyżej podejścia wobec delikatnej sprawy oraz intrygującego planu wszczęcia hodowli tajemniczych roślin, o których również zapragnął dowiedzieć się czegoś więcej. W akcie zainteresowania przyjął więc charakterystyczną postawę: lekko pochyloną nad stół z dłońmi ułożonymi w popularną wśród ludzi i nadnaturalnych piramidę.
- Zakładam, że nie mówimy tutaj o Górach Huang Shan, a innych – tych, na których nigdy nie stanęła cesarska stopa i nie spłynęła krew przelana przez jego palce. - o tak... O Pierwszym Smok słyszał wiele legend, między innymi o tajemniczych roślinach, które rzekomo miały złagodzić furię zesłaną przez rozgniewane Bóstwa.
Tak, to były bardzo złe sekrety.
Skąd o nich w ogóle wiedział?

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Strach ma wielkie oczy, mówili jedni, inni raczyli twierdzić, że to strach sprawia, że jesteśmy odważni. W swych snach, za tamtych lat, kuląc się w przyjaznych ramionach, śniła o tym, co odeszło, a co w koszmarach powracało. Dopiero znajome szepty, muśnięcia i zapachy uspokajały, że to jedynie zły sen wśród umiłowanych. Lecz nie zawsze był to strach przed tym, co było, czasem przejawiał się strach przed utratą tego, co już było - te koszmary były jednak ciche, pełne łez i kurczowego przytrzymywania przy sobie skrawków szat oblekających drugie ciała. Nadal zapewne niechętnie mówiłaby o tym, choć już nie aż tak, jak kiedyś, w myśl zasady, że każdy ma jakieś demony. Senne mary były częścią nich. Na razie jednak demony uciszono, a mary? I na nie był sposób, choć szkoda, że przypomniany tak późno.
Smocze ramię chyba pierwszy raz od zawsze zostało przyjęte bez prób krycia czegokolwiek, co byłoby problemem. Do pewnych decyzji trzeba dojrzeć, ta była jednak jedną z najtrudniejszych. Jak przemóc największego demona - tego zwiastującego strach przed odrzuceniem, gdy skrywane jestestwo z całym swym bagażem wyjdzie na raz? Jednak Smok nie odrzucił, więc i demon zniknął jak niepyszny. Nie musiał się potężny Cesarz zgadzać ze wszystkim, bo nie na tym świat polegał, ważne, że zwyczajnie był, wraz z przyjemnie pachnącą szatą otulającą teraz drobne ramiona, dumnie dzierżące już wcale nie opuszczony w smutku łepek. Kolejne chińskie zwierzątko obudziło się z długiego letargu, ze zdziwieniem stwierdzając, że za długo spało.
- A czy to nie jedno i to samo, potężny Smoku, który przechadzasz się po nieboskłonie? - spytała cicho, mrużąc w uśmiechu skośne oczy, których kształt jeszcze bardziej podkreśliła czarna kredka. - Zdrowie i tak zwana kondycja Yuèyǐng wpływa bezpośrednio na stan Radnej, ten natomiast jest istotny w postrzeganiu nas wszystkich jako całości. I jak mówisz, ta całość została nieco zachwiana, nie jest to jednak coś, czego nie da się poskładać w całość. Mówię więc po prostu jako ja, jedna osoba w wielu wcieleniach. Nie sposób nie dostrzec tego chaosu, mogłabym jeno żałować tego, co miało okazję się wydarzyć, lecz bicie się w pierś niczego nie naprawi. A jeśli chcemy wprowadzić zmiany, trzeba zacząć od siebie. Ktoś mi powiedział, że zamiast skupiać się na tym, co mamy, skupiamy się na tym, co jeszcze moglibyśmy mieć. A mamy w końcu całkiem wiele. Chaos w Paryżu musi się skończyć, mój Smoku, takie jest moje zdanie. Ci nieprzynależący nigdzie na zbyt wiele sobie pozwalają, a my nic z tym nie robiąc wydajemy się słabi w oczach innych. - wargi lekko wykrzywiły się w niezadowoleniu, by zaraz uchylić się w lekkim "o", wyrazie to zaintrygowania, to niepokoju, aż w końcu zakończyć się pełnym tajemnic uśmiechem.
- Pozwól, że odpowiem pytaniem... Któż stwierdził, że zostały one zapomniane? - zwodniczo łagodnym głosem padło to pytanie, zważ jednak na zmianę w akcencie i sposobie wypowiadania słów. Język ewoluuje, dostosowuje się, przybierając inne formy, ona natomiast jednym zdaniem przeszła na tę jego odmianę, której używano przed wiekami, gdy legendy o Słońcu i Księżycu. I była przekonana, że zrozumiesz każde słowo, bo przecież nie raz tej jego wersji używaliście za dawnych lat.
- Tych tajemnic nie zapomniano, a raczej ukryto, by nikt nigdy nie popełnił błędów... I nie, nie mówię o Górach Huang Shan. Tych szczytów nikt nie nazwał, nikt nie zna ich ścieżek, poza tymi, którzy onegdaj wędrowali po nich, przekazując mapy swemu potomstwu, bo powrócić im wolno tylko w dniu, gdy Księżyc ponownie spotka się ze Słońcem na nieboskłonie... Ale pytaniem jest, Blasku Cesarskiej Chwały, skąd Ty o tym wiesz. I ile wiesz. - zamruczała cicho, wpatrzona w swego rozmówcę z brodą opartą na dłoniach i tym charakterystycznie "podchwytliwym" spojrzeniem. Swoje wspomnienia ukryła, nikomu nie pozwoliła ich dostrzec, jak niegdyś przysięgła rodzicom - nie mówić o tym, póki nie będzie potrzeby, póki nie trafi się ktoś godny tej wiedzy, kto sam choć trochę będzie jej posiadał.

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Strach niejedno miał imię - i tak też bestie w roli fizycznych manifestacji realnego świata, po którym stąpały wolno stopy. Sny nie były jedyną domeną narażoną na atak - odgrywały jedynie część przedstawienia - drugą bowiem była rzeczywistość: niepewność, zwątpienie oraz ciągłe oglądanie się za siebie w nieustannym poszukiwaniu śladów bytności niechcianego kompana: tego tak zwanego brzydkiego podszeptu, przez który każda droga robiła się długa, zawiła i trudna do przebycia. W momentach takich jak te oparcie ramienia stanowiło niekiedy jedyną drogę ucieczki od upadku. Chwilowy przystanek przy nim nie był czymś złym, tak jak do złych nikt nie miał prawa zaliczyć ciągu kolejnych słów i tajemnic recytowanych pamięcią, którą niegdyś oczy sczytywały podobne wersety z kart starodawnych ksiąg. Niektóre z nich nie bez przyczyny zostały wyrwane – inne nie bez powodu nazywano zapomnianymi.
A jednak...
- I tak i nie... - nie zawahała się Księżycowa Dama na poruszenie trudnego tematu i tak też nie odmówił jej odpowiedzi Smok, choć w widocznej zadumie i drgnięciu powieki potrzebował wyraźnej chwili na poukładanie niewygodnych myśli, które następnie miały opuścić wargi. Wpierw jednak odbił treść dialogu, jakoby z czystej grzeczności lub pragnienia przygotowania gruntu pod usłanie go dywanem zimnych płatków i kolejnych sekretów, o których nie mówiło się całe wieki.
- W oczach innych Radni są jedynie narzędziem, którego obowiązkiem jest sprawowanie pieczy nad szklaną kulą, którą postanowili otoczyć cały nadnaturalny świat - nad jej delikatną strukturą i fałszywością wykreowanej Utopii w obawie przed powrotem krwawych żniw z rąk nieprzyjaciela. Radnych i samej Radnej nikt nie spyta o zdrowie, nikt nie raczy zrozumieć, za to chętnie wysnuje ocenę jedyne na podstawie suchych faktów, a potem poniesie dalej, tworząc umiłowany obraz szkalujący jej portret. I chociaż jesteś jedną i tą samą osobą o wielu twarzach, dla mnie zawsze będziesz dwoma bytami: Radną i Księżycem, z którym rozmawiam tu i teraz - który jest mi bliski i który może liczyć na moje wsparcie w znacznie szerszym spektrum niż tylko to oficjalne na płaszczyźnie obowiązków i rad dla zachowania płynności pracy na poczet dobra innych. Tak też nie rozmawiajmy teraz o chaosie Paryża. Na niego przyjdzie pora, lecz przedtem... - przerwanie myśli nie padło przypadkiem, lecz specjalnym zabiegiem, pauzą na zaczerpnięcie powietrza w czasie odsłuchu kolejnych słów, które Księżyc zesłał strumieniem na cierpliwego słuchacza - i tak do samego końca, aż nie zapadła “martwa” cisza.
- Wiele osób... Wiele tych, które znane są jedynie z opowieści mój Księżycu - tak samo jak ten, przez którego to wszystko się zaczęło: za czasów jeszcze ludzkiego życia i tuż po nim, gdy spadł gniew Bóstw Niebios i przeistoczył pierwotnego pomysłodawcę, Pierwszego Cesarza w potwora nocy za zniewagę, pychę i butność na drodze ku długowieczności i znów odrobinę dalej, po refleksji i wystosowanej prośbie Drugiego Brata, który posłał najlepszych ludzi w ślad za tajemniczą legendą, w nadziei na ugaszenie palącego pragnienia, które odebrało im “Ojca”. - Smok mówił na okrętkę - Smok pomijał detale - Smok też dał tym do zrozumienia, że wiedział o wiele więcej, niż powinien. Zaś skąd?
Z pewnością miało to związek z okresem przynależności do Tajemnej Gwardii, o której nie wiedział nic prawie nikt, nawet najbliższy brat.
- Znam niemalże każdy detal tych opowieści, zupełnie jakby były częścią mnie. - a jednak nie wystraszył się na tyle, by nie móc chociaż odrobiny zdradzić Księżycowej Damie.

@Selena


_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Nie było na świecie istoty, która choć raz w życiu nie czuła strachu, prawdę jednak mówił mądry Smok: gorsze od strachu było jedynie zwątpienie, w siebie, swój cel i swoją ścieżkę. Wtedy bez pomocy nie szło odnaleźć dobrego momentu na przystanek, idąc przed siebie aż do utraty sił. Oj niebywałe szczęście miał Księżyc, że na swej drodze takiegoż Smoka poznał. Jeszcze większym szczęściem zaś był fakt, że ów Smok postanowił zaprzyjaźnić się z ziemskim satelitą, krocząc przed siebie na przekór wrednym zrządzeniom Losu.
Uwagę za to kierowała panna ku słowom drogiego Cesarza, rozkładając je na części pierwsze, na poczet zrozumienia wszystkiego, co zechciał jej przekazać. Zgodziła się jednakowoż, że o paryskim chaosie porozmawiać mogą później, choć nie z tegoż powodu poruszyła ten temat. Dlatego też przed jego zamknięciem wypadało dodać jeszcze zdanko lub dwa, dla pełniejszego obrazu.
- W pełni się z Tobą zgadzam. Dlatego też by utrzymać jakże odpowiedni obraz Rady, koniecznym jest zadbanie o własne zdrowie. A nikt mi nie powie, że brak snu w tymże obrazie pomoże. Stąd zainteresowanie dawnymi specyfikami, których działanie widziałam na własne oczy, a nawet i miewałam okazję spróbować, choć wcale nie w obronie przed sennymi upiorami. I… dziękuję Ci, bo nawet nie wiesz, ile w chaosie ostatnich dni to dla mnie znaczy, nawet jeśli oduczyłam się zbyt mocno okazywania słabości i proszenia o pomoc. Ale nie jest to nic, czego nie zdołam naprawić. – puściła mu oczko, z delikatnym uśmiechem, bo o wiele ciekawszym był temat zapomnianych legend i gór, w których od wieków ludzka noga nie stanęła. A może i stanęła, choć nie wrócił nikt, kto mógłby o tym opowiedzieć? Wszak góry są zdradliwe, wystarczy jeden krok w złym miejscu i puffff. Znika niewinna ofiara bez śladu i tylko skały zostają milczącymi świadkami jej końca czy też początku.
Opowieść Cesarza, tak zawiła, a jednak tak znajoma. Może i jej wiedzy umknęły większe detale, wszak tych niekiedy Ojciec raczył jej szczędzić, a i Matka wolała nie wracać do tamtych dni. Faktem jednak było, że oboje ukrywali przed sobą tajemnice, które nie należały do nich. Mogli więc lawirować, bo to jedyne, co im zostało, gdy nie wolno było zdradzić choć słowa, choć i sama Księżyc nie bała się tego, by zahaczyć o dawne wydarzenia.
- Wychodzi więc, że znamy historie, o których mówi się jedynie legendy. Historie, których nie wolno nam zdradzić nawet przed samymi sobą, bo nie nasze to tajemnice. – zgodziła się, lawirując wśród domysłów, choć z dużą dozą prawdopodobieństwa mogła stwierdzić, że mówili o podobnych, a czasem i tych samych osobach. Detale znali oboje, lecz i sama Księżyc nie próbowała się w nie zagłębiać. Ot dla samego bezpieczeństwa rzecz jasna.
- Znam odpowiednie ścieżki, wiem, którędy się poruszać i wiem, jak wygląda to, czego potrzebuję. Ku zapewnieniu bezpieczeństwa jestem skłonna wyrysować mapy, lecz tylko zaufanym osobom. Góry są zdradliwe, a zwłaszcza w tamtych miejscach. – stwierdziła cicho, choć z powagą godną tego tematu. Za wiele historii słyszała o tamtych górach, za wiele na własne oczy widziała, nawet jeśli tylko smarkaczem była.

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Smok skinął elegancko łbem, bo im dłużej prowadził rozmowę, tym bardziej rozumiał położenie Księżyca w zawiłych ścieżkach chaosu kłębków, urywków nitek i innych pozostałości po minionej burzy ostatnich dni. Bardziej martwiło go zejście na tematy zakazane – te, o których nie rozmawiał nikt od dawien dawna: ani oni, ani strażnicy, którym wieki temu poprzysiągł wierność w wiecznej służbie tym ukrytym głęboko pod ziemią. W głębi siebie dobrze wiedział o dniu sądu, który musiał w końcu nadejść - gdy zapadną decyzje, rozejdzie się Zakon i otworzą zapomniane wrota, pod którymi spoczywali Pierwsi Założyciele. Ich powstanie nie mogło być przypadkiem i prawdę powiedziawszy, nigdy nie będzie, przynosząc spełnienie przepowiedni, a jego wieczną zagładę.
Głośno o tym nigdy nie mówił - rzadziej powracał myślami, jeno raz w czasie długiej rekonwalescencji po ucieczce z ośrodka badawczego, ale tak naprawdę trochę się tego bał, a strach ten zdradził spuszczeniem wzroku i ukierunkowaniem gdzieś na boku. Zawiązanie ponownej nici kontaktu już nie nastąpiło, bynajmniej nie od razu. Wpierw wypuścił trudne słowa, którym towarzyszyło ciche westchnięcie.
- Tam, gdzie zaprowadzi Cię ścieżka, kończy się stara, a zaczyna nowa legenda... Dam Ci swoich ludzi i wsparcie, jakiego będziesz potrzebowała, ale wpierw musisz mi złożyć przyrzeczenie. Jeżeli słowa dawnego proroctwa o mocy “roślin” okażą się prawdziwe, nie zawahasz się użycia ich, aby uwarzyć to, co miało okiełznać Pierwszego Potwora, przez którego zginęło tyle istnień, a więcej zostało zmienionych w bezmyślne potwory, którym nie dano szansy na dokończenie transformacji. Jeżeli słowa okażą się prawdziwe: użyjesz tego, aby zapobiec ziszczeniu się innej legendy, która nie musi, ale może się kiedyś wypełnić. - zakończenie przyszło z bólem, ciszą i opuszczeniem łba.
Potem Smok nim pokręcił, jakby w walce z własnym demonem, nie, przeznaczeniem nadanym mu dawien dawna w dniu narodzin: po zaczerpnięciu pierwszego wdechu powietrza i otworzeniu oczu, w których krył się cały sekret. Początkowo o rzecz podobną miał poprosić Córę, lecz w pryzmacie fali wydarzeń, znalazł dla niej zupełnie nowe zastosowanie. Długo z nią o tym rozmawiał i długo też zajęła jej akceptacja. Finalnie jednak pochyliła czoła w szacunku do ojca, z pokorą przyjmując nową rolę, jaką było przyjęcie pozycji nośnika wiedzy na wypadek, gdyby...
- Wybacz Pani, poniosło mnie. To chyba ten sentyment i przesadna azjatycka wiara w przepowiednie. Zdaje się, że chyba tylko z tych rzeczy nigdy nie zdołałem wyrosnąć w czasie adaptacji. - rzucił zreflektowany zachowaniem, przez które mógł nieświadomie zburzyć harmonię dialogu, nad którym zaczynało powoli świecić “słońce”.

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Co ciekawe, sama Księżyc na początku waszej rozmowy dała znać, że obecny chaos miał wiele początków. Wiele, lecz wyjaśniła tylko jeden z nich. Najprostszy, jak sama powiedziała, ten, który wymagał jak najmniejszej ilości wyjaśnień, bo cały opis sytuacji Smok już zdążył poznać, w zupełnie innych okolicznościach. A tu? Choć wydawało się, że wszystko już załatwione, to temat powędrował w kierunku, w jakim wędrować nie powinien. Raz, że nie powinien, a dwa… Wiedza bywała niepokojąca, zwłaszcza, gdy zahaczała o sprawy tak sekretne, jak właśnie te, o starych ziołach, złym cesarzu i złożonych niegdyś przysięgach.
Wystraszone spojrzenie, unikające jej oczu, a potem westchnięcie, zanim padły jakże znamienne słowa. Nie mogło tak być, nie mógł wiedzieć, a wiedział. Czyżby więc było ich więcej? Nie jej powinieneś Smoku mówić o przyrzeczeniach, nie tej, która dawnymi laty złożyła jedno, mając nadzieję, że nigdy nie przyjdzie jej go spełnić. Nie dlatego, że nie byłaby w stanie, a dlatego, że wtedy świat zmieniłby się bezpowrotnie.
Dlatego podniosło się kobiece ciało, przysunęło, drobnymi dłońmi okrywając te większe, męskie. Ścisnęła je, delikatnie, zamykając oczy, by pozbierać pełne bólu myśli. Ciężko jest żyć, mając w rękach cudze życie, choć miejmy nadzieję, nigdy nie przyjdzie jej spotkać obiektu swej przysięgi…
- Nie złożę przysięgi, której wiem, że nie dotrzymam, Jun… - cichy głos, lecz tak znamienny w swym brzmieniu. – Tego kwiatu nie ma. Zwiedziłam świat wzdłuż i wszerz, a przede mną szukały go pokolenia. Nikt nigdy nie odnalazł tej rośliny, a nawet mityczny kwiat paproci wpadł w moje ręce. Nie wiem, czy w ogóle istnieje, czy nie był to tylko mit, zwykła legenda, bez pokrycia w rzeczywistości… Nie wróciłam w góry, jak obiecali moi przodkowie. Chociaż ich nie ma, przysięgi nadal są żywe… Jaka legenda miałaby się ziścić, Jun? Co chcesz mi powiedzieć, Smoczy Rycerzu, strzegący swych ludzi z oddali? – nie uciekaj wzrokiem, nie, gdy zaczęliście rozmawiać o rzeczach przeznaczonych tylko dla waszych uszu, choć nawet nie powinniście ich poruszać. Lecz skoro jasnym było, że oboje wiedzieliście, nie byliście nieświadomi, to nie lepiej złożyć historie, by zobaczyć pewny ich obraz? Od razu wiedziała, o jakiej roślinie mówisz, a Ty wiedziałeś, o jakie ścieżki może jej chodzić.
- Nie przepraszaj za wiarę, bo i ja w nie wierzę. Najpierw historie opowiedziane przez ojca, a potem cygańskie karty pamiętnego roku, od których nigdy więcej nie odważyłam się prosić nikogo o odczyt własnej przyszłości. Nie powinno się znać pewnych wydarzeń, bo potem patrzysz na to, jak się spełniają i czujesz, jak serce krwawi, bo nie posłuchałeś… - nie miała żalu ni złości, sama zaczęła temat, nie potrzebowała więc przeprosin. A nawet i więcej zrobiła, puszczając okryte wcześniej dłonie owinęła własne wokół męskiego ciała, przytulając do siebie w wyrazie pocieszenia i wsparcia.

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Jun

Jun
Liczba postów : 1122
Dotyk przepędził fale zwątpienia i pomógł ciału miękko opaść na ziemię, po której do niedawna stąpały bose stopy. W odpowiedzi na ratunek ramiona otuliły ciepłem drobniejszą sylwetę, choć bez wątpienia było to nie lada zaskoczeniem. Zdziwienie niespodziewaną reakcją nie przebiło jednak serca włócznią, przeciwnie, pozwoliło ustom unieść się wysoko w czymś na wzór uśmiechu o równie ciepłej aurze co skóra, z którą stykała się druga za pośrednictwem palców oraz powierzchni dłoni i kto wie, czy nie innych odsłoniętych skrawków w czasie tej nietypowej, acz miłej i wyzbytej wszelkiej pruderii bliskości.
Gdy czas ich połączenia wybił godzinę zero i gdy rozdzieliły się nitki jestestw, błękitne oczy spojrzały centralnie w połysk tęczówek czarnych, po czym rzekły dość poważnie werbalną mową ust:
- Czas może nie być tak łaskawy i zamiast wsparcia, zweryfikuje decyzje na swój sposób. Dla naszego świata nie istnieje nic gorszego niż złamanie danego przyrzeczenia, choć niekiedy nie mamy na to żadnego wpływu, a czasami tak, gdy łaskawie sięgniemy w końcu po karty mądrości, która dopiero w momencie postoju równała swój krok z naszym. Nie przejmuj się tym na razie Księżycowy Kwiecie, zaś skup na poszukiwaniach, bo kto wie? Nie każda legenda musi być prawdziwa, ale na pewno zawsze kryje w sobie ziarnko prawdy. - zakończywszy monolog, wargi nie odsunęły się od persony.
Zamiast tego złożyły nań ckliwe muśnięcie na powierzchni odsłoniętego czoła i dopiero po nim wypuściły z zatrzasku ramion, by raz jeszcze mogło rozwinąć swoje skrzydła podczas rozmowy, która raz po raz znajdywała kontynuację. I niech nie zrazi Cię milczenie – tym razem miało swój cel, a mianem jego był czas, bo to właśnie on pomimo nieprzychylności, pomoże Ci pojąć sedno sprawy, w którą wplątano Cię wieki temu. Jeno pozwól mu tylko Cię obłaskawić: poczekaj, spójrz, zacznij zbierać krople, a w końcu zrozumiesz.
- Dlatego tym bardziej powinnaś skupić się na poszukiwaniach, jeśli naprawdę w nie wierzysz. Masz rację, pewnych rzeczy nie powinno się poznać, jednak czasami same do nas przychodzą. Niektórym z nich możesz zapobiec, inne zwyczajnie akceptujesz. Nie wiem, co ujrzały Twoje oczy w kartach, ani jakimi słowami obarczał Cię ojciec, niemniej to, o czym jestem przekonany to błyskotliwość, dzięki której zrozumiesz, dlaczego poprosiłem Cię o to, czego na razie nie chcesz się podjąć i ufam, że zmienisz zdanie. - tak jak w kobiecych słowach nie zagościł żal, tak i dialog mężczyzny nie obfitował choćby gramem jego obecności.
Na twarzy za to ponownie pojawiło się zaskoczenie jako i ręce odwzajemniły gest, gładząc smukłe plecy.
- Najważniejsze w naszych życiach jest to, by korzystać z tych długich lat, zbierać wiedzę, pożytkować ją, przekazywać dalej, a najważniejsze, aby tworzyć i pielęgnować wszystkie wspomnienia. - w czasie, gdy z ust jeszcze przez moment umykały łagodne nuty słów wplecionych w melodyjny ton chińskiego akcentu.

@Selena

_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Yueying

Yueying
Liczba postów : 1182
Zmiany są konieczne, by móc żeglować po szalonych wodach życia. Ale trzeba wiedzieć też, co należy zmienić, a troski o ukochanych nigdy zmieniać się nie powinno. I w myśl tej zasady postąpiła Księżycowa Dama, nie biorąc więcej, niż mogłaby dać, a dając nawet więcej od siebie, nie dlatego, że musiała, ale dlatego, że martwiła się i troszczyła, czasem na dziki sposób, lecz zawsze z całego serca, połamanego już tylokrotnie, że jedno złamanie więcej nie było już żadną różnicą. Nie po to jednak byli tu razem, odsłaniając karty przeszłości, by teraz serce podyktowało inne działania. Ciepłem należało się dzielić, kotwiczyć to, co próbowało odlecieć, po prostu stojąc niczym milczące wsparcie, napawając się dotykiem drugiego ciała, w pragnieniu zwykłej bliskości tak znajomego jestestwa.
Niechętnie rozdzielały się nitki, a i panna nie odsunęła się zbyt daleko, gotowa w każdym momencie znów zaoferować swoje wsparcie, gdy wśród charakterystycznych słów znów wpadnie coś, co zachwieje którymś z jestestw.
- Jeśli pośród naszych gwiezdnych dróg, pośród nieskończonych tras gdzieś istnieje jeden wieczny bóg, to na imię ma on Czas… To Twój Los. Zatrzymany w biegu kadr. Bo Czas, jak każdy inny bóg jest kapryśnym twórcą Losu. Dlatego właśnie nie składam przysiąg, o których wiem, że niemożliwe jest je dotrzymać. Inne? Zależy, czy Los pozwoli, wraz ze swym bratem, Czasem. Wiem, gdzie szukać tego, co pomoże mnie, ale by nie dopuścić do ziszczenia się legend, zapoczątkowanych zanim me istnienie zostało zaplanowane? – zaśmiała się cicho, jednak w oczach w oczach odbijało się więcej troski, niż jakichkolwiek innych odczuć. Miękki ruch dłoni pogładził męski policzek, szukając rozwiązań dla was obojga.
Rozłączyły się jestestwa, pozwalając zebrać myśli, powrócić ku wspomnieniom ogniska i opowiadanych legend. Znajome słowa dźwięczały w głowie, jedne płynące z ust pewnego Smoka, inne wypowiedziane przed wiekami, nim dwoje najbliższych odeszło na zawsze, brzemię swe składając na krew ze swojej krwi. Milczenie pozwalało zebrać się pośród nich, odnajdując słowa kluczowe. I specyficzne słowa, niosące za sobą zrozumienie. Dziecko królewskiej krwi o błękitnych oczach… Tak pięknych i cudnie iskrzących podczas emocji, tak niespotykanych wśród Azjatów…
Na stole leżała poklejona czarka, zahartowana klejem i wcześniej aromatycznym naparem. Nie ona jedna lubiła świeczki, obok niej stanęła więc paląca się świeczka. Nożyk, przyniesiony wcześniej w celach oczyszczenia odłamków, też leżał obok… Czy zaginiony miecz ojca nie pojawił się teraz nie przez przypadek? Pamiętała, co przysięgła ojcu, ale czy mogła spełnić tamtą przysięgę? Nie. Nie potrafiłaby podnieść ręki na niego, choć skoro teraz rozmawiali, jasnym było, że jej ojcu się nie powiodło. Treść przysięgi stanęła jej przed oczami…
- Choćbym miała przeczesać świat od gór po morza, znajdę lek. – odezwała się, wbijając ostrze w dłoń, pozwalając krwi skapywać do czarki. – Nawet i wrócę w góry, samej krocząc po zapomnianych ścieżkach. Przysięgam, że nie dopuszczę, by ta legenda się ziściła. Krwią płacę za czas, by go nie zabrakło, by sam Los spojrzał na nas łaskawie. Płoń i zanieś ofiarę. – wyszeptała, trzymając dłoń nad czarką tak długo, aż przestała krwawić. A potem jednym ruchem podpaliła posokę, uprzednio zdobiąc ją alkoholem. Druga krwawa prośba w przeciągu ostatniego miesiąca….
- Mam nadzieję, że bogowie posłuchają. Ostatnio zbyt często o coś proszę. – westchnęła na głos, z niepokojem słyszalnym w głosie. – Sama pojadę w góry, tak będzie bezpieczniej myślę. Wprawdzie byłam tam tylko dwukrotnie i to dosyć dawno, ale pamiętam nadal ścieżki. Nigdy nie sądziłam, że spotkam kiedyś ucieleśnienie legendy. – wpatrzyła się w swego towarzysza, którego jej serce nadal kochało, choć może nie tak jak kiedyś, a po prostu mocniej. Przysiąg na krew się nie łamało, a ofiara złożona bogom była inaczej odbierana. Kiedyś prosiła o zdrowie dla nieznajomego, który uchronił świat od szaleńca… Teraz prosiła dla swoich bliskich.

@Louis

_________________
She looks for her omens in the dancing of fire and curve of old bones.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!

Sponsored content


Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Powrót do góry


 
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach