Liczba postów : 1122
First topic message reminder :
Niecały miesiąc to sporo czasu, by wyjaśnić pewne sprawy i mało dla pełnego wprowadzenia we współczesny świat kogoś, kogo z trwogi, strachu i własnego tchórzostwa zaprzęgłeś do wozu stagnacji. Pierwsza rozmowa była dla Ciebie trudna, przyniosła wiele słów, wewnętrznego żalu, zawodu i hańby z powodu rzekomo utraconego honoru po uniesieniu ślepi na znajome lico. Spodziewałeś się po jej przeprowadzeniu wielu rzeczy: krzyku, kazań - nawet cios byłby lepszy od wydłużających się nici milczenia, aż wtem nagle z rozchylonych warg umknęło pierwsze słowo: rozumiem.
Od nocy przebudzenia do “dnia” teraźniejszego minął niecały miesiąc. Tańczący na krawędzi starej i nowej kartki kalendarza czas nieubłaganie tykał: co rusz wybijał nowe sekundy - przyniósł sporo zmian, decyzji i zdziwień spowodowanych lawiną chaosu rzeczy o bliżej nieopisanej metamorfozie – takich, których nijak nie dało się pojąć, choćby i po długich godzinach intensywnego myślenia.
Wpierw zabawa za “granicą”, potem negocjacje z Triadą, gdzieś pomiędzy zdarzeniami konfrontacja z Weiem i Elisabeth, a dalej rozmowa z Seleną: i nagle tak stojąc przed lustrem w łazience, zadałeś sobie pytanie: jak to wszystko pomimo rozsiania na różne gałęzie “chwil”, zdołało skumulować swoje odbicia w tym jednym konkretnym momencie? Zaduma: w niej tkwiły detale i z nią przyszła cicha refleksja wraz z powolnym ruchem palca wzdłuż pamiątki po nie tak dawnej wojaczce. Soda i gomora: zamiast oszpecać i przypominać o przegranej, coraz bardziej łechtała ego: tym jestem - osobą prostą i omylną: kruchą jak każdy śmiertelnik na tej ziemi - gotową do ujęcia za rękojeść miecza, aby raz jeszcze stać się tym, kim niegdyś byli dwaj bracia, by krąg zdarzeń ponownie zatoczył koło i z cyklu destrukcji wkroczył na cykl tworzenia, domykając jeden z drugim w ciągu nieskończonej harmonii, niekiedy nazywanej Ying i Yang.
Kobieta niegdyś bliska do dziś miała prawo wstępu do domostwa. Nie zatrzymywali jej ludzie, nie rzucił się kot – nie zaczepił nawet Brat, którego kroki jak cień, przemieszczały ciało w bezczelny sposób po całej powierzchni “leża” - każdym korytarzu, pokoju i schodku prowadzącym na wyższe/niższe kondygnacje przed, w trakcie i po poznaniu, aż do powrotu i medytacji. Jeden Gospodarz wiedział o pojawieniu się gościa, wszak przed wizytą raczył posłać stosowne zaproszenie do tak zwanych rąk własnych. Cierpliwy w swej ożywionej dawnej naturze, przygotował miły poczęstunek, po czym zasiadł przy pianinie, którego klawisze przecięły nitki ciszy, nadając salonowi drugiej nuty do charakterów woni herbaty oraz subtelnego kadzidła, rozproszonego pod postacią dymu na sporej powierzchni domostwa.
@Selena
_________________
Niecały miesiąc to sporo czasu, by wyjaśnić pewne sprawy i mało dla pełnego wprowadzenia we współczesny świat kogoś, kogo z trwogi, strachu i własnego tchórzostwa zaprzęgłeś do wozu stagnacji. Pierwsza rozmowa była dla Ciebie trudna, przyniosła wiele słów, wewnętrznego żalu, zawodu i hańby z powodu rzekomo utraconego honoru po uniesieniu ślepi na znajome lico. Spodziewałeś się po jej przeprowadzeniu wielu rzeczy: krzyku, kazań - nawet cios byłby lepszy od wydłużających się nici milczenia, aż wtem nagle z rozchylonych warg umknęło pierwsze słowo: rozumiem.
Od nocy przebudzenia do “dnia” teraźniejszego minął niecały miesiąc. Tańczący na krawędzi starej i nowej kartki kalendarza czas nieubłaganie tykał: co rusz wybijał nowe sekundy - przyniósł sporo zmian, decyzji i zdziwień spowodowanych lawiną chaosu rzeczy o bliżej nieopisanej metamorfozie – takich, których nijak nie dało się pojąć, choćby i po długich godzinach intensywnego myślenia.
Wpierw zabawa za “granicą”, potem negocjacje z Triadą, gdzieś pomiędzy zdarzeniami konfrontacja z Weiem i Elisabeth, a dalej rozmowa z Seleną: i nagle tak stojąc przed lustrem w łazience, zadałeś sobie pytanie: jak to wszystko pomimo rozsiania na różne gałęzie “chwil”, zdołało skumulować swoje odbicia w tym jednym konkretnym momencie? Zaduma: w niej tkwiły detale i z nią przyszła cicha refleksja wraz z powolnym ruchem palca wzdłuż pamiątki po nie tak dawnej wojaczce. Soda i gomora: zamiast oszpecać i przypominać o przegranej, coraz bardziej łechtała ego: tym jestem - osobą prostą i omylną: kruchą jak każdy śmiertelnik na tej ziemi - gotową do ujęcia za rękojeść miecza, aby raz jeszcze stać się tym, kim niegdyś byli dwaj bracia, by krąg zdarzeń ponownie zatoczył koło i z cyklu destrukcji wkroczył na cykl tworzenia, domykając jeden z drugim w ciągu nieskończonej harmonii, niekiedy nazywanej Ying i Yang.
Kobieta niegdyś bliska do dziś miała prawo wstępu do domostwa. Nie zatrzymywali jej ludzie, nie rzucił się kot – nie zaczepił nawet Brat, którego kroki jak cień, przemieszczały ciało w bezczelny sposób po całej powierzchni “leża” - każdym korytarzu, pokoju i schodku prowadzącym na wyższe/niższe kondygnacje przed, w trakcie i po poznaniu, aż do powrotu i medytacji. Jeden Gospodarz wiedział o pojawieniu się gościa, wszak przed wizytą raczył posłać stosowne zaproszenie do tak zwanych rąk własnych. Cierpliwy w swej ożywionej dawnej naturze, przygotował miły poczęstunek, po czym zasiadł przy pianinie, którego klawisze przecięły nitki ciszy, nadając salonowi drugiej nuty do charakterów woni herbaty oraz subtelnego kadzidła, rozproszonego pod postacią dymu na sporej powierzchni domostwa.
@Selena
_________________
My words taking you for a spin... I'm already all gone, I can walk like this. Go on and deny your heart, okay for tonight.
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Who's gonna punish me? Oh believe in me...
Stały bywalec
Loguj się codziennie minimum przez dwa tygodnie.
milestone 1000
Napisałeś 1000 postów! Brawo!